zdjęcie Autora

08 listopada 2017

Andrzej Gąsiorowski

Serial: Dlaczego ludzie wycinają drzewa?
Idźcie i mnóżcie się jak króliki
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.

◀ ► Platonicy od GMO ►

Wylałem już tyle elektronicznego atramentu o szkodliwości wszelkich programów zachęcających ludzi do płodzenia dzieci, że na obecnym etapie prowadzenia bloga,

Oryginalnie w blogu Autora pt. Dlaczego ludzie wycinają drzewa.
W Tarace za uprzejmą zgodą.

Króliki

Wylałem już tyle elektronicznego atramentu o szkodliwości wszelkich programów zachęcających ludzi do płodzenia dzieci, że na obecnym etapie prowadzenia bloga, można to już zrobić jedynie z kronikarskiego obowiązku. Polskie Ministerstwo Zdrowia zachęca ludzi do rodzenia dzieci używając symbolu płodności bezrefleksyjnej w postaci mnożących się królików, które „wiedzą jak to robić”. Programy te (na szczęście) są umiarkowanie skuteczne, mają jednak jakieś zalety – po pierwsze można się pośmiać, po drugie ktoś sobie na nich zarobi, po trzecie są istotnym źródłem wiedzy o otchłani ludzkiej duszy i jej autodestrukcyjnych pragnień.

W ogóle w tę „dzietność” ciągle wierzą prawie wszyscy. Od tradycjonalistów po postępowców. Duża liczba dzieci jako samoistna wartość jest tak silnie wmontowana w indywidualną i zbiorową wyobraźnię, że nie ma jakichkolwiek skutecznych sposobów, aby ludzi od posiadania dużej liczby dzieci odstręczyć. Przeciwnie – ciągle zachęca się do ich posiadania na kawałku skały we wszechświecie, gdzie przedstawicieli gatunku homo sapiens jest już dobrze ponad 7 miliardów, i którzy to przedstawiciele w ciągu kilku tysięcy lat doprowadzili swoją obecnością do zachwiania biologicznych podstaw życia (w tym również życia swojego gatunku). Samobójstwo? Oczywiście, ale jakie piękne.

Za obłędem stoją dość konkretne interesy – chęć ratowania systemów emerytalnych, posiadania coraz to większej armii podatników, konsumentów, żołnierzy, wyborców, wiernych. Nie mają one decydującego znaczenia, nie można ich wszak pomijać. To, co należy do istoty problemu – podświadome pragnienia, biologiczne instynkty – pozostaje bądź ukryte bądź zapomniane. Warto przy tym zauważyć, iż przynajmniej jedno z tych pragnień zdaje się być WZGLĘDNIE racjonalne. Jest nim chęć uzyskania wystarczającej liczby ludzi zdolnych do chwycenia za broń, kiedy przyjadą do nas (i po nas) Inni, którzy nie mogą już teraz żyć w dotychczasowych miejscach bytowania (Afryka, Bliski i Trochę Dalszy Wschód, Południe), a których napływ liczyć będzie trzeba w dziesiątkach lub setkach milionów – obecny kryzys migracyjny to jedynie dość marne preludium to tego, co stanie się w ciągu kilkunastu lat.

Falsyfikacja obłędnych dążeń może nastąpić jedynie w wyniku twardego zderzenia ze ścianą. I choć owe zderzenia już nadchodzą – wzrastająca liczba uchodźców klimatycznych, wyjałowienie ziemi uprawnej, zakwaszenie oceanów, brak wody, narastające konflikty, coraz większa liczba katastrof naturalnych – to nic nie zmieni się póki, prawdziwa hekatomba nie zostanie zbiorowo przeżyta (o ile w ogóle istnieje taka możliwość). A przecież i to nie daje gwarancji.

Fantazje ludzkiej małpy, której populacja osiągnęła poziom 7,2 miliarda i która stale rośnie, nie pozwalają jednak na podjęcie jakichkolwiek racjonalnych działań zmierzających do przynajmniej „uspokojenia” populacji na obecnym poziomie. W sposób oczywisty kłóci się to z duchem umierającego, ale ciągle żywego, kapitalizmu, funkcjonującemu dzięki szeroko rozumianemu nadmiarowi (potrzeb, pragnień, ludzi i rzeczy).

Pewnie dlatego ciągle podejmuje się owe „królicze” akcje. Szczególnie wobec obywateli świata Zachodu, którzy, zachłyśnięci kompulsywną konsumpcją, na chwilę zapomnieli o płodzeniu coraz bardziej zbędnych nowych obywateli świata. Jak równość to równość – są oni (a dokładniej my) tak samo zbędni jak walący na łeb na szyję do Europy afrykańscy uchodźcy. O zbędności kolejnych ludzi nikt (na czele z lewicą) nie ma ani odwagi, ani ochoty, ani przede wszystkim rozumu rozmawiać.

Tymczasem stężenie CO2 w atmosferze stale rośnie, podobnie jak populacja homo sapiens. Wyjątkowo złowrogiego gatunku, którego przedstawiciele wymagają zupełnie specjalnej „troski”, polegającej na umożliwieniu im pochłaniania niewyobrażalnej ilości zasobów naturalnych.

Nadmiarową populację królików mogą „zmniejszyć” myśliwi, brak pożywienia, drapieżniki. Kto lub co zmniejszy nadmiarową populację ludzi, można się domyślać, bo zawsze odbywa się w ten sam sposób, choć tym razem sztafaż wojny może być nieco inny. Póki co, mnóżmy się jak króliki.


Zainteresowanych wcześniejszymi tekstami na temat zborowych urojeń dzietności, płodności, „obrony życia” i pochodnych odsyłam do tekstów z poprzedniego bloga:

Kto jest obrońcą życia?

Cywilizacja życia, cywilizacja śmierci

◀ ► Platonicy od GMO ►


Komentarze

[foto]
1. Wybuch bombyBogdan Zawadzki • 2017-11-09

demograficznej nie był spowodowany "zachęcaniem ludzi do płodzenia dzieci" (bo brzmi to trochę jak zachęcanie słońca do codziennych wschodów) ... Kiedyś liczba urodzeń była większa (przynajmniej w Europie) niż teraz, a w pozostałych częściach świata nie odbiegała od dzisiejszej. Ale przeżywalność była niewielka. Główną przyczyną tego zjawiska nie jest "króliczy" sposób płodzenia dzieci, ale postęp techniczny, który ułatwił nam życie w stopniu niewyobrażalnym dla naszych przodków.

Dlatego takie lamenty nie odnoszą żadnych skutków, bo nawet nie próbują zdefiniować głównej przyczyny.

Obserwowany spadek urodzeń w tradycyjnych społeczeństwach Zachodu też nie wpłynął na wyhamowanie dynamiki wzrostu światowej populacji. Zresztą ten problem nie rozkłada się równomiernie i tutaj "jest pies pogrzebany". Brak urodzeń to "starzejące" się społeczeństwo co stwarza inne, ale równie poważne problemy.


2. walka z przeludnieniem ojczyznyJerzy Pomianowski • 2017-11-15

Oczywiście rozrodczością nie da się sterować akcją propagandową (w dodatku puszczaną na przemian z reklamą prezerwatyw). To zwykłe przewalanie budżetu, skuteczne jak srogie napisy na paczkach papierosów. No, ale kto miał na tym zarobić, ten zarobił.
Rozrodczość wynika z tradycji, i zmienia się wolno wraz z jej zmianą. Państwo ma tylko pewne narzędzia do przyśpieszenia zmian. Można np stopniowo zmniejszać metraż budowanych mieszkań, można uniemożliwić utrzymanie rodziny z jednej pensji by zmusić kobiety do pracy przy taśmie, i rezygnacji z nadmiarowego potomstwa.
[foto]
3. RozrodczoścBogdan Zawadzki • 2017-11-20

wynika z biologii, a nie z tradycji ...

Wysoki stopień "stechnicyzowania" (...) a co za tym idzie wysokowydajne rolnictwo, w którym nie ma zapotrzebowania na siłę roboczą wyhamowało przed laty wzrost populacji w (starej, tradycyjnie pojmowanej) Europie, aż do granicy normalnej zastępowalności pokoleń.

Podejmowanie i propagowanie akcji anty-rozrodczych w krajach wysokorozwiniętych jest zwykłą głupotą i sabotażem, bo całkowite wyhamowanie przyrostu ludności to likwidacja gospodarek tych krajów.

Ogień należy gasić tam gdzie się pali, a nie lać wodą tam gdzie już jest mokro. Teraz ten (nie stłumiony w zarodku) "pożar" demograficzny dociera do nas wraz z falą uchodźców,


4. po co Polsce przyrost ludności?Jerzy Pomianowski • 2017-11-20

Taka sytuacja: " całkowite wyhamowanie przyrostu ludności to likwidacja gospodarek tych krajów" dotyczy krajów o z konieczność taniej sile roboczej, do których kraje wysokorozwinięte przeniosły swoją produkcję. Te drugie własnej siły roboczej już nie potrzebują poza usługami wykonywanymi zresztą głównie przez imigrantów.
Mnożyć mają się te, których głównym zasobem są ludzie. Ci którzy pracują w "montowniach", i ci przeznaczeni do uzupełniania rynku usług na Zachodzie. Do takiej roli Polska nadaję się idealnie.
Pytanie, jak się wyrwać z takiego międzynarodowego podziału pracy i awansować z kraju produkcji (cudzej, to bardzo istotne) na kraj konsumpcji?
[foto]
5. JerzyBogdan Zawadzki • 2017-11-21

nowi ludzie są potrzebni zarówno jako siła robocza (tam gdzie technologia jeszcze jej nie wyparła) oraz (co wcześniej miałem na końcu języka) jako konsumenci w każdym innym modelu. Dlatego działania tylko w jednym kierunku (ograniczyć rozrodczość za wszelką cenę)  uważam za szkodliwe dla gospodarki.
Polska jest rezerwuarem taniej siły roboczej dla gospodarek zachodnich i klientelą dla ich produktów. Tak więc do niedawna drastyczne wyhamowanie urodzin w Polsce nie miało ekonomicznego uzasadnienia. Dopiero otwarcie się EU na falę młodej imigracji z Afryki i Bliskiego Wschodu zmienia naszą (Polaków) pozycję.  Dlatego warunkiem utrzymania dalszego rozwoju (nad Wisłą) jest odbudowa polskiej gospodarki. 
6. @Bogdan ZawadzkiNN#7909 • 2017-11-27

Dziękuję za głos rozsądku. "Nie należy gasić pożaru tam, gdzie jest mokro" - to właściwie należałoby powiesić jako hasło taraki, by autorzy nie szarżowali...
O regulacji urodzin marzył już Tomasz Campanella. Wszystko w duchu niezwykle bogobojnym, a ideologia komunistyczna ukryta pod mniszym habitem: http://naszeblogi.pl/48779-tomasz-campanella-komunizm-i-absolutyzm
[foto]
7. JeszczeBogdan Zawadzki • 2017-12-14

przyszła mi taka myśl (po przeczytaniu komentarza Wojtka w "trzech futurologiach", a mianowicie, że dopóki strumień pieniędzy będzie płynął do europejskiego atraktora to na peryferiach (w Afryce i w okolicach) będziemy mieli do czynienia z eksplozją demograficzną.  

Żeby wyhamować tę dynamikę trzeba "zarazić" peryferie "dobrobytem" (tj. zsekularyzować, zdemoralizować a przede wszystkim rozerwać tradycyjne więzi międzyludzkie dając w zamian zatomizowanym społecznościom możliwość zdobycia realnych dóbr konsumpcyjnych). Wszelkie administracyjne metody (jakie mają na myśli nasi "reformatorzy") mogą okazać się mało skuteczne (nikt nie da gwarancji, że chiński model sprawdzi się w innych częściach świata).

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)