03 września 2006
Jacek Dobrowolski
Serial: Krnąbrna historia
Maryjna twierdza oblegana przez wrogów
Odpowiedź Panu Mirosławowi Miniszewskiemu
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Dziady, czyli nie wszystko ◀ ► Przy okazji sporu o Junga ►
Zob. Czas wojowników się skończył. Mirosław Miniszewski, 03.08.2006
Cieszę się, że lektura "Dziewanny" sprawiła Panu przyjemność. Rozumiem, że niektóre moje stwierdzenia z "Posłowia" budzą w Panu sprzeciw, jak np. termin "archetyp Bogini Wielkiej Matki". Choć nie podziela Pan teorii Junga o istnieniu archetypów zgodzi się Pan chyba, że z powodu jedności gatunkowej człowieka wszyscy mamy takie same instynkty. Archetypy według Junga to autoportrety instynktów. Tak więc archetyp Wielkiej Bogini Matki to po prostu instynkt macierzyński. Jest to ślepa siła niezbędna dla przetrwania gatunku, która chroni i broni własne potomstwo. Jej pochodną jest scalanie wspólnot ludzkich, wszelkich związków i zbiorowości, począwszy od rodziny, przez kręgi przyjaciół, plemiona, narody, stowarzyszenia i kościoły według wzoru "nasi" czyli "moi" i "obcy" czyli "cudzi". Natomiast nie jest ona źródłem uczuć altruistycznych, ani inteligencji.
Przeczytałem Pańską krytykę jungizmu i muszę przyznać, że z wieloma jej tezami się zgadzam. Jungiści stworzyli kapliczkę i są to dogmatycy, którzy aplikują, często naginane, interpretacje mistrza do każdego zjawiska.
Jeśli chodzi o słowiańskie boginie uosabiające "zrepresjonowane uczucia i namiętności" to mam na myśli, prócz Dziewanny, jej ciemną siostrzycę Marzannę, dalej Mokosz oraz Babę Jagę. Ponieważ Pan Wojciech Jóźwiak wspaniałomyślnie umieścił we wrześniowej "Tarace" mój poemat "Raróg" oraz artykuł drukowany w miesięczniku "Teatr" w 2000 r., w których traktuję o panteonie słowiańskim - odsyłam Pana do tych tekstów. Jeśli chodzi o Babę (Jagę) pojawiającą się w obu poematach, to proszę o odrobinę cierpliwości. O postaci bogini kryjącej się za słowem baba piszę w nieskończonej jeszcze książce o naszej wyobraźni narodowej, ale jest to temat zbyt obszerny z racji aż 48 znaczeń tego słowa w jezykach słowiańskich, by go tu dyskutować.
Co do kultu Wielkiej Bogini w tzw. drugiej fali współczesnego feminizmu, to jest to wykreowany przez New Age ruch religijny. Mamy tu doczynienia z pewnym utopijnym mitem matriarchalnego raju w epoce neolitu, który ma być wzorem na przyszłość(!). Popieram mądre feministki walczące o polityczne i ekonomiczne równouprawnienie kobiet jak i akademicki ruch gender studies. Natomiast krytykuję dyletancki i histeryczny kult wymyślonej Panbogini. Polskie lewe szamanki, powołując się na nauki indiańskiego szamanizmu, których nie rozumieją, głoszą, nieznaną Indianom północnoamerykańskim, religię Wielkiej Bogini. Ponieważ jest to nowe zjawisko, piszę o nim oddzielny tekst, który prześlę do "Taraki".
W kwestii podporządkowania pierwiastka męskiego przez pierwiastek żeński w polskiej wyobraźni narodowej, to można powiedzieć, że jest to cecha konstytutywna naszego charakteru narodowego. Kult Matki Bożej, a nie przypisana Jej przez teologów "nadcześć" (hiperdulia), przeważa u nas nad kultem Boga. Polska jest najbardziej maryjnym krajem na świecie. Ponad 85% miejsc kultu religijnego jest pod wezwaniem Matki Bożej. Wiekszość zakonów ma ją za patronkę. Świąt maryjnych jest niemal dwa razy więcej od świąt Osób Trójcy, czyli "świąt Pańskich" (41:24). Główna ikona narodowa, owo palladium broniące nas przed wrogami, czyli Obraz Jasnogórski, jest często reprodukowana tak, że pokazuje się tylko twarz Czarnej Madonny bez Syna, czyli bez Boga. Jest to teologicznie niepoprawne. Gdy Lech Wałęsa ma taki obrazek w klapie to można tylko wzruszyć ramionami, ale jak na rogu kaplicy Archikatedry Warszawskiej od ulicy Świętojańskiej widnieje mozaika przedstawiająca samą twarz Czarnej Madonny to powinno to zastanawiać. Podobnie, gdy widzi się taki wizerunek w pokojach najwyższych kapłanów polskiego Kościoła Katolickiego.
Uważam, że Jezus Chrystus w Polsce jest bardziej synem swej ziemskiej Matki, niż swego niebiańskiego Ojca. Co więcej jest w Jej cieniu. Mamy Królową Polski, lecz nie mamy Króla. Jeśli ktoś powie, że owo, tak często lekceważone boskie Dziecko, jest jednak w naszej świadomości Królem, to odpowiem polskim przysłowiem: "Biada krajowi gdzie król jako dziece". Jest to znacznie słabszy symbol od zmartwychwstałego Chrystusa Kosmokratora, Sędziego żywych i umarłych, dawnego wzoru dla władców duchowych i świeckich w Europie wchodniej i zachodniej, patrona świętych królów dynastii europejskich, których nie mieliśmy. Miał on, niestety, u nas znacznie słabszą pozycję od Swej Matki, mimo że w katedrach romańskich i gotyckich ich tronujące wizerunki równoważyły się.
Co do Jasnej Góry otoczonej przez Szwedów, wspomnianej przez Pana, to stała się ona symbolem kraju i stanu ducha narodu. Mentalnie jesteśmy nadal obleganą przez wrogów twierdzą maryjną - Zbarażem, redutą Ordona, praskim okopem Sowińskiego, placówką Ślimaka, okopami św. Trójcy, Westerplatte, Warszawą oblężoną przez Hitlera i Stalina - obrotowym przedmurzem chrześcijaństwa jak to nazwał Mrożek.
Państwa jednak nie buduje się na kompleksie matki. Na nim można zbudować rodzinę, kościół, nawet związek zawodowy - Sentymentalną Pannę "S". Państwo buduje się na obrazie ojca. Bóg Ojciec Prawodawca i zjednoczony z Nim Chrystus Sędzia to było źródło prawa i wzór dla władzy w chrześcijańskiej Europie, czy to dla imperium bizantyńskiego, watykańskiego, Germanii, Francji, Wielkiej Brytanii, Rosji, Austrii, etc. Myśmy z tego etapu historii wyszli pokonani. Polska szlachta nie chciała Rzeczypospolitej Trojga Narodów, która jedynie miałaby szanse oprzeć się sąsiednim trzem cesarstwom. Woleliśmy mieć Ukrainę jako stale pacyfikowaną kolonię. Ba, wojny, które toczyliśmy ze zbuntowanym kozactwem, były też wojnami religijnymi z prawosławiem. W końcu to legat papieski wręczył pobłogosławiony przez papieża miecz Janowi Kazimierzowi na wojnę ze schizmatykami. Można było tego wszystkiego uniknąć dzieląc się władzą ze szlachtą prawosławną i powiększając liczbę kozaków rejestrowych. Niestety, mimo postanowień Sejmu, katoliccy biskupi senatorowie nie dopuścili czterech biskupów unickich (!) do zasiadania w Senacie. Co za brak mądrości politycznej.
Symbole męskie i militarne o których Pan wspomina, nie dały nam bezpieczeństwa, mimo bohaterstwa żołnierzy, bo mieliśmy za mało wybitnych mężów stanu jak i mędrców. Wymienia Pan legendarny Dywizjon 303. Kuzyn mego Ojca por. Witold Retinger był dowódcą Dywizjonu 308 i zestrzelił 4 Messerschmitty, ale czy jego odwaga dała nam w II Wojnie zwycięstwo? Wielkiej Brytanii tak, Polsce nie. Dalej pisze Pan o Powstaniu Warszawskie, które przeżyła rodzina mej Matki. Niestety, jak to ujął Kazimierz Wyka, myśmy w nim do wroga strzelali brylantami. Straciliśmy kwiat młodzieży, kwiat inteligencji polskiej, wystarczy wymienić poetów: Baczyński, Gajcy, Trzebiński. To Powstanie, rozpoczęte bez zgody naszego Rządu w Londynie, było zdaniem Adama Bienia, ostatniego żyjącego ministra owego rządu, poważnym błędem. Czy tu działała mądrość polityczna i rozwaga? Nie, lekkomyślność i brak opowiedzialności. Rezultat znamy. Proszę popatrzeć na tablicę pamięci Reduty Matki Boskiej w Al. Solidarności. Widnieje na niej pieta: Matka Boża - Matka Polka dźwigająca trupa małego powstańca z automatem. Albo rzeźba Matki Polki bez rąk kikutami przyciskającej dziecko na Podwalu. I jeszcze nieopodal rzeźba Małego Powstańca, do której wozi się wszystkie dzieci, co ma je przygotować do ofiar w przyszłości.
Dalej pisze Pan o Janie II Sobieskim i Odsieczy Wiedeńskiej. Tak, to dobry wzór zwycięskiego króla i ostatnia zwycięska bitwa do czasu Bitwy Warszawskiej 1920 r., ale nie umieliśmy tego zwycięstwa wykorzystać i w 90 lat później, obroniona przez nas Austria, przystąpiła do rozbioru Polski. Wymienia Pan bitwę pod Grunwaldem. Owszem świetne zwycięstwo i Jagiełło super gość, ale Malborka nie zdobyliśmy wtedy. Zakon przetrwał i trzeba bylo wojny 13-letniej, by go pokonać, a po wiekach zhołdowane Prusy zmieniły się w rozbiorcę. "Mit dobrych Piastów - brodatych patriarchów", o którym Pan pisze, to tylko bajkowe wspomnienie. Jak pisałem w Posłowiu, ostatni Piast Kazimierz Wielki był ostatnim królem samowładnym. Ta dynastia wygasła nie wydając żadnego świętego króla jako wzór dla późniejszych władców. Natomiast jeśli chodzi o świętych dynastii Jagiellońskiej to św. Kazimierz Jagiellończyk nigdy nie władał, ani nawet nie ćwiczył się w rzemiośle rycerskim, a Jadwigę Andegaweńską kanonizowano dopiero w 1997 r.
Sejmokracja, czyli rządy szlachty to była właśnie epoka nieodpępnionych matriotów, którzy przytuleni do sielskiego łona, do swych łanów i zagonów, twając w niemal płodowej symbiozie z Matką-rolą, nie mogli znieść żadnej władzy nad sobą, widząc tylko ojca-tyrana w swym królu, który chciał ich zmusić do łożenia na armię regularną, podczas gdy oni uważali, że własna szabla i Matka Boża zawsze kraj obronią. Polska, największy terytorialnie kraj Europy, źródło zboża i drewna dla Europy Zachodniej, upadła, bowiem z powodu "złotej wolności" i liberum veto była niereformowalna.
Powtórzę co pisałem w Posłowiu, że pierwiastek ojcowski w kulturze polskiej realizował się głównie w wielkich królach wojownikach i dowódcach wojskowych. Brakowało królów-reformatorów i mędrców. Rzeczpospolita Polska nie wydała ani jednego wybitnego mistyka czy filozofa poza Michałem Sędziwojem, który był i pozostał nieznany. Chyba że uznamy pomorskich poddanych polskiego króla: Kopernika i Heweliusza, za mędrców-astronomów. Niestety, wybitni kanclerze jak Jan Zamoyski czy Jerzy Ossilinski nie byli uważani za ojców narodu szlacheckiego. Bohaterami szlachty byli warchołowie: Samuel Zborowski, Mikołaj Zebrzydowski, Samuel Łaszcz czy konfedraci barscy. Mieliśmy na szczęście dwóch wielkich poetów-wizjonerów - Mickiewicza i Słowackiego, z tym, że tylko pierwszego uznano za "ojca narodu".
Podaje Pan męskie autorytety profesorów Władysława Bartoszewskiego i Jana Karskiego. Pasowałby tu też Jan Nowak Jeziorańskim. Znam Pana Bartoszewskiego od dziecka, ponieważ mój Ojciec był Przewodniczącym Krakowskiej "Żegoty", której członkiem w Warszawie był Pan Profesor. Ale takich ludzi było za mało. Po śmierci Sikorskiego alianci przestali się liczyć z naszym zdaniem. Churchill mawiał, że nie wie z kim rozmawiać, bo Polacy się tylko kłócą między sobą. Myśmy II wojnę przegrali. Dla Polski skończyła się ona dopiero w 1993 r. wraz z wycofaniem się Armii Czerwonej.
Zgoda co do roli Reformacji na Zachodzie, ale myśmy ją też przeszli z pozytywnym skutkiem, tylko że niestety nastąpiła po niej Kontrreformacja pod hasłami maryjnymi. Już od 1611 r. Zygmunt III Waza rozdzielał stanowiska wyłącznie katolikom, co się odbiło na jakości elit.
Co do Wielkiej Nierządnicy Rynku to spieszę wyjaśnić, że nie jestem żadnym wrogiem rynku na jakiego Pan mnie kreuje, ale wrogiem napedzania go przez rozbudzanie chciwości. Cały seksizm reklam, sieczka TV i katarynka szybkiego radia, całe to bodźcowanie ludzi do kupowania niepotrzebnych gadżetów, mających być symbolami statusu, to przecież bardzo niezdrowa zabawa. Podobnie z zachęcaniem do brania wieloletnich, wysokooprocentowanych kredytów mieszkaniowych. W konsekwencji mamy najwyższą w Europie nadumieralność mężczyzn w wieku średnim. Pisze Pan o tym, że wolny rynek niemal zlikwidował głód w Europie dzięki kupcom etc. Ale zapomniał Pan wspomnieć, że Europa wpierw wzbogaciła się na swych koloniach na całym świecie. Ci kupcy byli nieźle uzbrojeni. Wolny rynek, który Pan tak idealizuje, nie zlikwidował głodu na świecie. Szwecja jest jedynym państwem dającym 1% swego budżetu na Trzeci Świat, reszta go łupi.
Zarzut, że poeta korzysta z dobrodziejstw rynku, a sam nic nie robi, mnie rozbawił. Z poezji nie da się wyżyć, z recenzji też nie. Od 1989 r. działam na rynku dziennikarskim jako wolny strzelec, głównie dla BBC. Kręcenie materiałów o naszej trudnej rzeczywistości nie jest łatwym kawałkiem chleba.
New Age zrobił na Panu wrażenie "wszechogarniającej komercji i atmosfery krzykliwego jarmarku pełnego szarlatanów i oszustów" - ależ to jest dokładny opis tego, co nazywam Wielką Nierządnicą Rynku. Rynek jest wtedy zdrowy, gdy regulują go jasne prawa. Te prawa wywodzą się z zasady ojcowskiej i męskiej, a nie macierzyńskiej opiekuńczo-roszczeniowej. Niestety u nas były to prawa zaborców i obchodzenie ich było aktem patrotyzmu. Kłamstwo i kradzież były aktami patrotyzmu. Wielu nadal traktuje nasze własne, choć nieudolne, państwo jak wroga-zaborcę.
Pisze Pan, że "Polakom dzieje się źle nie dlatego, że są opanowani przez jakiegoś Ducha Matki, tylko dlatego, że żyjemy w źle administrowanym kraju z władzami posługującymi się anachronicznymi metodami. To nie przez Matkę i matriarchat, ale przez brak wykształcenia i kultury tak się dzieje." Przepraszam, ale kto wychował matriotów rządzących naszym krajem? Żyjemy w kulturze macierzyńskiej podobnie tak jak Włosi z ich "Mamma mia". Najczęstszym przekleństwem goszczącym na ustach polskich mężczyzn jest "Kurwa mać", a westchnieniem na ustach polskich kobiet "O, Matko!". Czy to nie świadczy o kompleksie matki? Matka kocha miłością bezwarunkową i wybacza wszystko przywiązując tym dzieci do siebie. Na wychowanie w posluszeństwie wobec przykazań Ojca Niebieskiego jest o kilkaset lat za późno, bo trudno dziś uwierzyć w starca z brodą dyrygującego z nieba naszym globem. Należy więc samodzielnie i uważnie patrzeć na to co jest, celnie diagnozować ten chaos w nas (chaos społeczny jest jego odbiciem), a on wówczas się uporządkuje - z czego może wyniknąć słuszne działanie. Cieszę się, że Pan będąc entuzjastą niewidzialnej ręki rynku, przynajmniej wierzy w jednolite reguły gry na wolnym rynku, czyli w fair play i zasadę prawa, i życzę Panu wszystkiego najlepszego.
Z szacunkiem,
Jacek Dobrowolski
jdobro@wp.pl
◀ Dziady, czyli nie wszystko ◀ ► Przy okazji sporu o Junga ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/dobrowolski.jpg)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.