zdjęcie Autora

17 grudnia 2014

Małgorzata Ziółkowska

Serial: Nieustający proces
Moja nowa świecka świąteczna tradycja

◀ Moje poszukiwania i ścieżka do nowego świata ◀ ► Horoskop, podróże i związki ►

Od wielu lat okres świąteczny a nawet świąteczno noworoczny stanowi dla mnie rodzaj swoistego horroru. Wspominam dobrze jedynie Wigilie z wczesnego

Od wielu lat okres świąteczny a nawet świąteczno-noworoczny stanowi dla mnie rodzaj swoistego horroru. Wspominam dobrze jedynie Wigilie z wczesnego dzieciństwa, kiedy do drzwi pukał Mikołaj z aniołem i rozdawał prezenty. W kolejnych latach jeśli nie jechało się gdzieś, wszyscy byli zmęczeni do utraty sił. Mama krzyczała z przemęczenia, ale stoły musiały się uginać. Więc piekło się i gotowała przynajmniej przez tydzień. No a potem przynajmniej tydzień jadło.

W dzieciństwie jakoś to jeszcze było, ale później w czasach mojej walki o wyrwanie się z depresji i bulimii bywało coraz gorzej. Nie mogę powiedzieć, bo czasami świąteczna atmosfera podobała mi się. Jednak całościowo ten przymus bycia ciągle z rodziną, która nie chciała widzieć moich problemów wspominam źle. Całkowitym koszmarem stały się one od śmierci mamy, kiedy to sędziwy tato chciał mieć koniecznie całą rodzinę przy sobie i dosłownie terroryzował mnie psychicznie, abym święta spędzała z nim i rodziną, do której miałam wiele ciężkich nowych zarzutów.

W zeszłym roku tato jednak trochę odpuścił po swojej serii snów o wnuczce znajomej, która siedzi w więzieniu. Chyba pomimo wieku dotarło do niego, że to ja jestem tym więźniem. Dwa miesiące wcześniej zaczęłam mu tłumaczyć, aby nie spowodować szoku, że wspólna Wigilia mi szkodzi i dotarło do niego. Zaczął mnie wspierać w mojej decyzji.

Najpierw chciałam kupić bilet i lecieć gdziekolwiek. Jednak seria snów z mamą w roli głównej pokazywała, że nie tędy droga. Wyraźnie miałam jechać z grupą. Miałam już nawet pomysł i rezerwację, ale mama zaczęła chorować we śnie, a podłoga na poddaszu zarwała się w wizji. Pomyślałam, że coś nie tak. Zmieniłam decyzję na bardzo szaloną. Antypody - aborygeńska kraina snu i śnienia. To był właściwy kierunek, który wybrałam zgodnie ze wskazówkami mojej podświadomości.

Sny się uspokoiły i wskazywały, że robię coś dobrego dla wielu. Dla siebie na szczęście również. Pamiętam sen, gdy ktoś stał w machinie do podróży w czasie. Szykowała się olbrzymia rebelia, a ten ktoś, komu szyto właśnie nowy garnitur w cudowny sposób przeniósł się 650 lat wstecz. Sprawdziłam co się wtedy działo w Polsce i na świecie. To czasy wypraw Marco Polo i założenia Akademii Krakowskiej.

Moim wyjazdem spowodowałam szok w rodzinie i wśród znajomych. Trzymałam wszystko w tajemnicy, choć tak naprawdę nikt za bardzo się nie dopytywał. Ważne są przecież sprawy innych a nie moje.

Okazało się, że afera była nie zła. Rodzina nawet życzeń mi nie złożyła, bo ja nie zajęłam się jej problemami. Koleżanka, która zatruła mi dwa sylwestry, opowiadając o swojej absurdalnej sytuacji małżeńskiej, spowodowanej przez nią właśnie, doznała chyba szoku. Na dorocznej imprezie dorwała inną ofiarę. Ona bawi się zawsze świetnie, jak twierdzi.

Tym razem to ja bawiłam się wspaniale, oglądając widowisko z tarasu opery w Sydney. Nad mostem, który zna cały świat, przelatywały wspaniałe ognie sztuczne. No a ja nie musiałam jako ta osoba samotna zajmować się cudzymi problemami.

W Polsce jest taka tradycja, że ludzie zamiast iść do psychologa, psychiatry czy innego specjalisty, dorywają samotnego wrażliwca i zalewają go tym co sami powinni załatwić. Nie bacząc na jego stan fizyczny i psychiczny, robią z niego wariata i ofiarę. Na dodatek prawie wcale nie pomagają osobie wspierającej, uważając, że przecież on czy ona ma super i to jest jej obowiązek zajmować się innymi za darmo. Pokutuje schemat łapania męża lub żony w pewnym wieku, a kto nie patrzy tak jak inni na życie, to tramwaj odjechał. Ma być sam, bo takie jest oczekiwanie społeczne i robić to, co naród i kościół i tradycja od niego oczekuje. Jeśli ktoś chce miłości i dobrego związku, to ma przewrócone w głowie.

W tym roku również postanowiłam uciec przed świętami. Wszyscy przyjęli to ze zrozumieniem. Na dodatek okazało się, że wielu szczególnie tych samotnych zrobiło by najchętniej to samo, ale nie mają odwagi.

Od paru tygodni zaczęła mnie atakować choroba zatok, a problemy w moim otoczeniu narastają. Ciekawe czy wyjadę, bo od 3 dni zażywam antybiotyk, a dziś obudziłam się ze straszliwym bólem głowy. Teraz już tylko kręci mi się w głowie. Niestety w moim przypadku nie można stwierdzić o jakiego rodzaju dolegliwości chodzi. Byłam badana przez wielu laryngologów i nikt nie stwierdził przez lata nic. Musiała bym zająć się głównie leczeniem, które nic nie wykazuje. Przez lata słaniam się na nogach, cierpię na zawroty głowy, problemy jelitowe itd. Sama jestem ciekawa czy choruję przez te cudze problemy, czy tak jakoś faktycznie. Dostałam dziwnej jasności umysłu, choć ciało ledwo noszę, więc postanowiłam coś napisać. Już mi wszystko jedno. Jeśli nie dam rady wyjechać, zostanę przez najbliższe dwa tygodnie w domu. Tylko nie naładuję w ten sposób akumulatora na najbliższe miesiące, żeby przeżyć...

◀ Moje poszukiwania i ścieżka do nowego świata ◀ ► Horoskop, podróże i związki ►


Komentarze

1. :)NN#2183 • 2014-12-17

Ja tam się Gosiu nie rozpisuję, ale rozumiem o czym opowiadasz w tekście i pozdrawiam serdecznie.

Wydaje mi się, że się znamy z okolic Dzielnej ;)

Jeżeli tak, to miło Cię spotkać na Tarace :)

Pozdrawiam

Agnieszka

[foto]
2. Choroba szamańska?Wojciech Jóźwiak • 2014-12-17

A może to jest, Małgosiu, choroba szamańska? Po przejściu której, będziesz Zranionym Uzdrowicielem?
3. Cieszę się ze...NN#1547 • 2014-12-17

Cieszę się ze spotkania  Agnieszko :)
Wojtku, ja mogę powiedzieć co się dzieje gdy gdzieś wkraczam z działaniem i mówieniem. Widzę, że coś działa na ludzi leczniczo.Tacie się ciągle śnią  znajome lekarki, które  za darmo leczą ludzi. Kto inny powinien  chyba stwierdzić jak to jest w rzeczywistości . Według moich snów, jeśli to prawda, to powinna ujawnić się w najbliższym czasie. A jeśli nie to nie wiem o co chodzi, bo ilość rzeczy dziwnych w moim życiu zdecydowanie przekracza przeciętną.To nie tylko moja ocena.
Są tacy, co wciąż twierdzą, że to przypadek. Choć tak duża ilość przypadków na jedną osobę jest mało prawdopodobna,bo ich tak naprawdę nie ma.
4. Droga Pani MałgosiuNN#5736 • 2014-12-29

Bardzo uważnie czytam Pani teksty, coś tam nawet naskrobałem w komentarzach...W znacznym stopniu przychylam się do zdania pana Wojtka, ale słyszę coś jeszcze, o czym w zasadzie można porozmawiać, ale nie publicznie.Jeśli można Panią prosić o rozmowę to podaję kontakt na skrzynkę mailową,duch_gor@wp.pl

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)