zdjęcie Autora

03 września 2017

Joanka

Serial: Sny badawcze
Naiwność cz.3
Anioł

Kategoria: Sny i wizje

◀ Naiwność cz.2 ◀ ► Naiwność cz.4 ►

Anioły pomagają nam, nie pozostawać w Konieczności rozciągniętej na czas i przestrzeń dłużej, niż jest to konieczne dla obiegu Świadomości, w cyklu

Anioły pomagają nam
nie pozostawać w Konieczności rozciągniętej na czas i przestrzeń dłużej, niż jest to konieczne dla obiegu Świadomości, w cyklu zstępowania i wstępowania.

Jarosław Bzoma


      Sny są przenośnią. Obrazem.. Są indywidualne. Dopasowane do wyobrażeń i wierzeń śniącego. Do głodu (jak głodnemu chleb na myśli), który we mnie jest. Tu poznasz moje indywidualne utożsamienie. Sny i okoliczności opisuję, po czasie. Nie nadążam z opisem do cyklu Naiwności. Zaczynam pisać kilka wątków (części) równocześnie. Każdy powrót do tamtych snów, skutkuje nowymi wglądami i obrazami, które je uzupełniają. Kompletnie nie mam pomysłu jak to uszeregować. Jak przedstawić ciągłość. Stąd stosunek do nich prezentuję już z dystansem i szerszą wiedzą. Mało tego. Wiedza, która się przede mną otwarła przy pisaniu o Nakładkach, całkowicie odmieniła pogląd na to jak teraz, interpretuję to się wydarzyło w Aniołach. A czego kompletnie nie dostrzegałam w czasie ich śnienia. I pewnie gdyby nie ta, inwigilacja siebie.. nigdy bym temu jakiegokolwiek większego znaczenia nie nadała. Pominęłabym to. Nie. Jeszcze inaczej... zaprzeczyłabym temu. A to.. wymuszenie powtórki.. uwaga, to bardzo ważna informacja. Każde takie zaprzeczenie, wykluczenie wymusza konieczność powtórzenia lekcji!! każdy ten raz.. ponowny, jest dotkliwszy. Taki budzik, co to coraz głośniej dzwoni. A z czasem, przechodzi do rękoczynów.

Jak zwykle umieszczam sny. Nie jest konieczne, aby je czytać. Nic Was nie ominie.. jeśli Wy je ominiecie. Wszystko co istotne, mieszczę i tak w opisach do nich. Oddzielam je od narracji.

Dobra.. dość tego plotkowania..

Jestem na wyjeździe i mam zalew snów. Tylko weekend. Za to czas spędzony w błogiej, spokojnej atmosferze i okolicy. Wśród takich samych jak ja.. innych AA.


Jest późne niedzielne popołudnie, jestem w pracy (to jest praca dodatkowa choć w zakresie, po godzinach.. jak wtedy, gdy pada śnieg, to wtedy opady decydują kiedy i jak długo pracujemy).

Idę z Elą (dozorca, nie z mojego rejonu). Opowiada, że chcą ją zwolnić. Jej zdaniem, ma to związek ze słabymi płucami(?). Wychodzimy z klatki, wchodząc(!) na schody (wyjście jest do góry).

Zatrzymujemy się przy wózku dziecięcym, w wiatrołapie (tj pomieszczenie łączące parter z wyjściem, taki „przedpokój” bloku). Po mojej lewej są szklane drzwi, oddzielające te dwie przestrzenie.

Wózek jest odwrócony budą do mnie. Od tej strony się nad nim nachylam i widzę w nim dziecko. Ela naciąga mu skarpetki, ale nie wiem gdzie one się zaczynają.. bo je naciąga od strony pięty na palce a stopy są w butach! Ona je naciąga na te buty. Ja z tej pozycji, staram się włożyć, sztywny, mleczno biały.. nie wiem jak go zobrazować. Jest to giętkie jak na plastik a sztywne jak na folię.. jest pomiędzy.. wkładam go cały czas stojąc od tyłu wózka.. pomiędzy rączkę a przednie koła. Ten przedmiot ma dokładnie wysokość wózka i jego szerokość. Grubość, jak kartka brystolu. Mam z tym problem. Nie umiem trafić. Wiem, że na osiedlu jest kontrola, w domyśle mężczyzna, który wszystko wie.

Budzę się, zapisuję i pytam.. czym była ta folia?

Jestem w pracy. Nie znam tych ludzi ani tej pracy! To mężczyźni. Siedzimy przy stole. Po mojej lewej, jest ściana, która jest oknem! To okno składa się z mnóstwa mniejszych okien, które można oddzielnie otwierać i zamykać. Ludzie są niezadowoleni ze zmian umowy o pracę. Wchodzą do mnie, do środka. Mają pretensje bo przechodzą na stawkę stałą za całość etatu a mieli godzinową. Będzie wynosiła 144!

Tłumaczę im, że to są korzystniejsze, lepsze warunki. Bo ta kwota dotyczy nie pełnego etatu, więc w przeliczeniu.. jest to więcej niż było. Jestem bardzo dobrze zorientowana w temacie, zaangażowana, wiem o czym mówię. Czuję, że mi zależy aby ich przekonać.. jestem pewna, że oni się mylą i nie potrzebnie przejmują, buntują. Siedząc tak, mam ich po każdej stronie. Raz mówię do tych po prawej a potem po lewej.

Kolejna noc.

Praca. Znam to miejsce osiedla. Tam mieści się mój rejon. Układ chodników, pieszojezdni jest inny(!). Spadł śnieg. Zwołuję (dzwonię) pracowników aby przyszli do pracy. Robię to bez konsultacji z kierownikiem. Nagle przychodzi on(?) do pracy, jest pod wpływem alkoholu. Mówi coś o pieniądzach. Proszę go aby wrócił do domu, nim go ktoś zobaczy. Lepiej jeśli będzie nieobecny niż mieliby go zwolnić przez to, że przyszedł w takim stanie do pracy. Patrzę na chodniki a tam śnieg topnieje. Ich prawa strona jest już bez śniegu. Wyglądamy inaczej(?).. jesteśmy nowymi, innymi osobami. Po mojej prawej jest młodsza ode mnie kobieta. Myślę, po co ich ściągam (do pracy), skoro śnieg sam znika.. i jednocześnie sobie odpowiadam.. będą tylko wcześniej w pracy. Jest późne popołudnie(!). Normalnie do pracy chodzimy na 5 rano ;)

Budzę się i zapisuję. Zasypiam.

Moje mieszkanie na poddaszu. Jego większa część od zawsze jest/była użytkowa. Jest/był tam strych, który do tej pory był oddzielnym pomieszczeniem. Zagrodzony i zamknięty i zawalony różnymi rupieciami. Jestem zaskoczona, bo mieszkanie zostało połączone! Widać granicę, gdzie zaczynał się wcześniej strych. Teraz tworzą jedną przestrzeń. Dużo większą, niż mogłoby się wydawać, można było sobie wyobrazić. Od mężczyzny pożyczyłam pieniądze. Stówkę. W ogóle o tym nie pamiętałam.

Jarosław Bzoma:

Ta membrana naciągana na wózek, ma coś wspólnego z rozwijaniem, ocieplaniem przestrzeni po prawej stronie(plusowej).Wszędzie gdzie się pojawia śnieg jest minusowość. Biel to poziom buddyczny, który również ma swoją urojeniową minusowość. Ocieplenie i roztopy sugerują rozpuszczanie urojeń na tym poziomie. Facet pijany, to kierownik (przewodnik) owładnięty duchem(spirytus) właśnie na poziomie buddycznym. Tyle, że w wyżej wspomniany sposób minusowy. Widać przejmujesz panowanie nad relacjami w swojej Rodzinie Duszy. W Domu Duszy na poziomie 6 czyli buddycznym. Widać ta twoja rodzinka jest marudna i bardzo konserwatywna. Będziesz musiała się podjąć ich oświecenia, bo jak widać rodzinka jest z kanału zstępującego(czarnego) więc cała praca  wznoszenia duchowego na razie opierać się będzie na tobie. Strych poszerzony? jak i wiatrołap na dole bloku to urojeniowo miusowy obraz szczeliny 8-12 ale samo w sobie to nie jest złe bo na tym poziomie nawet minusowość jest warta zachodu. Nie mówiąc, że nietrudno przejść na pozycje plusowe.

   Poziom buddyczny. Minusowość. Rodzina Dusz. Słowa klucze. Temat przewodni snów, moja praca czyli sposób realizacji siebie w Przejawieniu. Problem z płucami.. to mój cień dotyczący duchowości. Boję się zwolnienia. To ma związek ze zbliżaniem się do szczeliny.

     Przekonywanie Rodziny Dusz. Konserwatywna i zstępująca (wkurzył mnie ten komentarz). I to ja, na mnie, ciąży! ich oświecanie (przekonywanie). Całe swoje życie stoję „okoniem” do otoczenia. Wyróżniam się głównie tym, że nie zajmuję czyjejś strony a jestem pomiędzy nimi. Robię za pojednacza. Szukam dla grup sobie (niby) przeciwnych, porozumienia. Sposobu współpracy. Jestem pomiędzy górą a dołem. Pomiędzy szefem a bezpośrednimi wykonawcami zadań. Szukam wspólnego języka. Wiem, znam rynek.. lubuje się on w przymusie i zastraszaniu. Niestety, jeśli ktoś mnie stawia na miejscu kierownika, na taką postawę liczyć nie może. Ja w tym, nie odnajduję siebie. Nie umiem. Nie stać mnie na to. Udawać, nie będę. Przekonywanie niższego szczebla czy wyższego.. to moja natura. Zawsze prezentuję zdanie, nieobecnych. Reprezentuję stronę, która w danym momencie jest atakowana. Nie oceniam, nie osądzam. Mam przekonanie, że odpowiedzialność nie leży po jednej stronie (!). Jest po obu. Cały błąd, nieporozumienie to błędy w komunikacji. Błędy w nie docenianiu, drugiej strony. Lęk przed zmianą nie jest zły.. Można go pięknie wykorzystać, do jej tworzenia i uniknięcia zagrożeń. Jeśli jest się tylko otwartym. Szanuje zdanie innych.. opornych. Póki nie rozumiałam, że tak mam.. taka jestem, nie było mi łatwo. Uważałam, to za ułomność, słabość. Zawsze mogłam polegać jedynie na sobie i własnym instynkcie. W nikim nie miałam wsparcia a prawie nieustannie czułam z tego powodu, rozdarcie. Wprowadzanie zmian siłą.. wzmaga opór. Jest stratą energii.. Dla mnie zmiany były konieczne (mało tego, lubiane) aby móc się rozwijać i utrzymać dobrą pozycję na rynku. Bez porozumienia obu stron, nowe i tak wejdzie. Stare za to będzie je ciągle sabotować. W końcu Ci co się zaprą, będą musieli odejść. Może być też opcja fiaska wprowadzanej zmiany. Pozbawianie możliwości współtworzenia z opornymi, nie prognozuje rozwojem a zapowiada ponowny powrót, tego co się chce odrzucić. Mało tego, zmiana będzie opóźniona w czasie. Inni nas ubiegną, nie dorównamy kroku. Może nam grozić wypadnięciem z rynku. Plajtą. To typowe przemyślenia kierownika sklepu (!), którym większość życia zawodowego jestem. No i teraz dostrzegam ponownie ten sam wniosek.. to o czym pisałam już przy okazji filmów.. (poprzednia część Naiwności). Nowe tylko wtedy nadejdzie, gdy doceni się przeszłość i będzie się otwartym na zmiany. Czyż nie piękny ze mnie Samuraj.. oby nie ostatni. No i gdzie nie uderzysz, tam to samo wyłazi. Szkoda tyle pisać.. Jedno małe ale.. małe nie małe, zajęło mi większość życia. Tę moją postawę większość czasu... pomniejszałam. Odbierałam jej wartość, uważając ja za.. teraz się uśmiejecie..   n a i w n o ś ć !

To jest opis KARMY! Nie tylko mojej ale i o niej! Teraz to dopiero dostrzegam.. o co kaman? Nie rozumiem?

   Ta postawa.. którą zupełnie nieświadomie realizowałam, to co moja inkarnacja miała w planie. Oświecać zstępujących. Moje zdolności organizatorskie w duchu innowacji i partycypacji (mój temat pracy licencjackiej, na studiach), to nic innego.. jak kropka w kropkę, karma i o karmie. Bo partycypowanie z Duszą w karmie.. pozwala mi nie szarpać się aż tak.. A mieć udział w „rozwoju”.

No tego się nie spodziewałam...

Idziemy dalej.

   Poziom buddyczny. Już wiem, że jego kolory to biały/cytrynowy/jasny pomarańcz. Mam zapisane w notatkach.. nie nasz (!). Znajdujemy tu Dom Dusz, Szpital Dusz i Świętą Wyspę. Dom Dusz składa się z Rodziny Dusz, aspektów Duszy7. Realizuje się w „małym życiu”, poniżej granicy 5/6. W moim śnie ma urojeniową minusowość.

    I teraz tak.. w Domie Dusz spotka się Dusza7 i Rodzina. Wspomnienie czarodzieja (moje indywidualne ubóstwo/brak) + koordynator (oświecanie w Rodzinie Dusz, nie naszej!). A to wszystko pod kontrolą nakładki braku (programu biedy).. na wszystko! Na całość! Zdjęcie cienia ze wspomnienia z czarodziejem (pierwsza część Naiwności), otwiera mnie na przyjęcie nowej wiedzy. Podobnie z rozpoznaniem organizatora. Dodając do tego wiedzę o programie braku.. dojdzie do połączenia, do tej pory zamkniętego.. zawalonego strychu. Będzie się działo..

Teraz moje śnienie przyjmuje inną formę. Towarzyszy temu upał, napady duszności i powrót dolegliwości związanych z chorobą wrzodowa żołądka.

To rozmowa przeplatana zasypianiem, otrzymaniem wiadomości i ponownym zasypianiem.

   Głos: Generalnie, jesteś aniołem!

Nazwanie mnie aniołem, wywołało uśmiech na mojej twarzy i ciąg wyobrażeń, jaka ja to wspaniała jestem, wyjątkowa i wybrana (wreszcie! Ktoś mi to powiedział wprost). Równocześnie, przyszła też refleksja aby sprawdzić czy to jak ja widzę anioły, tak samo widzi je Dusza. Mam kłopot z nazywaniem Duszy Duszą.. no nie chce mi to przejść przez usta.. z kim ja gadam?! wrrr. ...

   Pytam.. co znaczy: anioł?

   Obraz: psa puszczam przodem, prowadzi mnie.

Po przebudzeniu przypomina mi się uczucie wdzięczności, jakie kiedyś wywołało spotkanie psa przewodnika i jego pana. Opiekuńczość tego zwierzęcia mnie wzruszyła do łez. I nic nie zmienia mego zdania, nawet to, że ten pies jest tak wyuczony i inaczej nie potrafi.

   Jaka jest rola anioła?- pytam.

   Widzę szklankę na stole i wlewane jest do niej piwo, rozlewa się po blacie.

Równocześnie widzę mężczyznę.. "pozostający na swoim miejscu".

Piwo skojarzyło mi się z uczuciami (choć widzianymi w zniekształconej postaci, byłam uzależniona. Obraz jakiegokolwiek alkoholu w śnie, ma wydźwięk negatywny.)..a mój stosunek do tego alkoholu, przypomina mi o naszej rozmowie ostatniej na temat uczuć właśnie.

   Komu służą anioły?

   Widzę, odkryte kostki stóp osoby siedzącej na krześle

Nie spodobało mi się skojarzenie z małą karmą (kostki stóp).. coś mam nieprzyjazne nastawienie do niej, irytuje mnie.

Po chwili, dociera do mnie opcja, że mój odbiór jest tendencyjny.. bo jeśli dobrze czytam przekaz.. chodzi aniołom o to aby mnie "bezpiecznie", "mało kolizyjnie", przeprowadzić przez małą karmę, właśnie.

Jarosław Bzoma:

No tak. Aby nie pozostawać w rozciągnięciu Konieczności na czas i przestrzeń dłużej niż to jest konieczna dla obiegu Świadomości w cyklu zstępowania i wstępowania.

Ciąg dalszy rozmowy sennej:

Zapis po przebudzeniu: piec jak lodówka, to trzeba dusić! Coś jak       wędzarnia.

Piec jest na poziomie pasa, sięga ponad głowę. Drzwiczki otwierają się do mnie, po pociągnięciu od góry (jak typowy piekarnik). Jest w nim otwarty widoczny ogień, na jego dolnym poziomie. Nad nim, poprzez całą szerokość jest drążek i przewieszone kiełbasy. Długie, do samego ognia.

Kolejny obraz: Garderoba, taka wolnostojąca.. stawia się ją w przedpokoju na wierzchnie ubrania. Wrzucam zawinięty w kulkę, owiniętą folią na górną półkę. To miejsce na czapki.

   Pytam: co z tą garderobą?

   Nic mi nie mówił, kto przyjdzie, do dziś.

   Ale kto, mówił? Kto, przyjdzie?

   Ma zupełnie inny wymiar.

   Proszę, wytłumacz.. jaki. Pokaż.

  Oglądam: sufit w moim mieszkaniu jest zalany. Woda przecieka od sąsiadów.   Nie martwię się, bo mam ubezpieczenie.

   Kim on jest?

   Zdjęcie twarzy Kagi (to guru, ma śniadą cerę)

 Kolejny obraz: kot na parapecie, ja twarzą do okna, kot się odwraca i   zeskakuje na podłogę, pod moje nogi, ocierając się o białą firankę.

   Głos: stresu nie widzę wcale, nie cieszy cię to?

No, jakoś mnie nie cieszy.. to normalne. Zupełnie, nie ciekawe. Myślę po przebudzeniu. Nie ma z czego się cieszyć.

Po paru godzinach zapadam się na dłużej. Leżę w łóżku obok niego (mężczyzna, nie znam go ale znam), jest po mojej lewej. Nogi mamy skierowane w głąb ekranu. Mam swoją prawą rękę na jego klatce piersiowej. On ją trzyma i przesuwa w okolicy serca, wzdłuż mostku, w górę i w dół. Zapadam w półsen (śpię i jednocześnie widzę co się dzieje). On delikatnie wstaje aby mnie nie budzić i wychodzi z łóżka. Wybudzam się i jestem w kuchni. On stoi w drzwiach, ja stoję przodem do okna (plecami do niego) a pomiędzy nami dziecko (wnuczka/nie-wnuczka), która idzie do mnie. Rozmawiam ja albo on, przez telefon.

Dopiero teraz się wybudzam ostatecznie. Czuję ucisk w miejscu, w którym dotykałam go we śnie (astma się nasila u mnie, w ten upał).

Jarosław Bzoma:

Takie narracje, często ma się na granicy snu i jawy. To rodzaj wizji i niektórzy strasznie się tym rajcują :) nazywając to objawieniem. Pewnie całą Biblię tak napisano. Warto przyjrzeć się poziomości drzwi po otworzeniu i waszemu leżeniu. Z lewej mężczyzna to przewodnik przestrzeni w której legliście (90 stopni to orbita stacjonarna). Oczywiście piekarnik to Nicość 8/2 zatem gość przybył z dość wysoka :) Wygląda na jakiegoś Devę (dlatego przecieka tak jak dusza przez sufit 5/6).Warto z Devami się zaprzyjaźnić są pełni poświęcenia .Poproś go aby pokazał ci co wie o Nieprzejawieniu , Kryształowym Wirze itp to cię przeniesie swoim "umysłem".


Ta rozmowa jest zapowiedzią kolejnego snu i całości zrozumienia jakie zapisuję w częściach Naiwności.

Anioł przywodzi na myśl.. powołanie. Czekam na nie od lat. Misyjność, towarzyszy mi przez całe życie. Powołanie... tyle razy, po drodze, wydawało mi się.. już wiem, po co tu jestem i tyle samo razy okazywało się to mrzonką. Jasne jest dla mnie, że ego-umysł mocno utożsamia się z masą przejawienia. Chce odkryć, to co innym umyka. Znaleźć jeden skuteczny sposób, lekarstwo. Zostać wywyższone i zapamiętane. Pragnie uwielbienia, wdzięczności na wieki. A może tylko ja tak mam?

   Moja zuchwałość zaczyna przekraczać wszelkie granice. Zaczynam wychodzić na pozycje, w której to ja znam, jedyną prawdę. Wszystko jest jednym, tylko interpretacja tego jest różna. Tylko nasze języki, to opisujące, są pomieszane jak w wieży Babel. Wszyscy mówimy o tym samym. Nie ma nic nowego do odkrycia w starym, za to jestem przekonana, że istnieje jeszcze COŚ co jest dla tego lub tego alternatywą.

  Jestem zwykłą śmiertelniczką. Nie mam wykształcenia, tytułów, doktoratów. O tak zacnym temacie jakim jest Oświecenie, mam czelność pisać i mówić, opierając się wyłącznie na swoim przykładzie, życiu. Nie mam za sobą ani nauk buddyjskich czy innych równie szanowanych nurtów. Nie mam w swoim doświadczeniu, nieziemskich olśnień, nawiedzeń czy głosów, które mówią mi co mam pisać. Nie mam mistrza, guru.. który by mi mówił jak mam żyć. Nie mam uczniów czy nawet chętnego, który by o to poprosił. Pisząc pierwszy raz do Jarka, poddałam w wątpliwość astrale, OOBE i wszystkie stany mistyczne z tematem duchowym związane. Mój sceptycyzm jest bezgraniczny. Dotyka również mnie samej. Mam też dość kręcenia się w kółko. I mam czelność twierdzić, że nie potrzeba jakiś wtajemniczeń aby ten system karmy rozwalić. Może to zrobić każdy, jeśli tylko tego zechce... jego Dusza. I tak jakoś mam przekonanie, że „studiowanie Ducha” nie jest konieczne. Czy to nie jest czysta naiwność?

Tak, do tej pory myślałam.. to nie może być dostępne, dla każdego. Nie dla mnie. Nie mówiąc o tym, że świat ten został przede mną otwarty, całkiem nie dawno.

W takim.. bezczelnym (anielskim) duchu docieram do podsumowania.

 Duchowość.. rozpoznawanie świadomości wyższych.. wiedza, zrozumienie.. czy co tam jeszcze się kryje pod pojęciem „rozwoju duchowego”. To nic innego jak karma! Konieczność. Nie objawienie, wybranie czy inne wywyższenie. Opieranie się materii jak i opieranie się zrozumieniu (świadomości).. ma takie same konsekwencje. W materii dostaję po tyłku a w świadomości na tyłku siadam. Wszystko, co mnie spotyka jest oparte o.. (prze)życie (mam na myśli wybór albo żyjesz dalej albo umierasz). W moim przypadku.. tak, jestem oporna na zmiany. Przeczę temu co napisałam powyżej? Nie. Paradoksy są normalne, naturalne.. uwarunkowane. Gdyby tak nie było.. materia nie dostarczała by mi okazji do łamania oporu w innych.. mnie. Do przekonywania. Do pisania tutaj. Będzie to trwało tak długo, póki SAMA SIEBIE przekonam.

◀ Naiwność cz.2 ◀ ► Naiwność cz.4 ►

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)