zdjęcie Autora

09 kwietnia 2016

Wojciech Jóźwiak

Serial: Sny i wizje
Najście uczestników warsztatów. Pralka i winda

Kategoria: Sny i wizje
Tematy/tagi: domprzeszłośćrodzinarozbieżnośćtechnikaubraniewinda

◀ Nuda ◀ ► Warsztaty twardej ścieżki, plan podróży statkiem ►

Wróciłem z warsztatów, które prowadziłem, i czekałem na trzech lub czterech przyjaciół-uczestników, którzy z tamtego miejsca warsztatów wyjeżdżali później i chcieli mnie odwiedzić po drodze w moim domu. Gdy sen się zaczyna, czekam na nich, ale dom, który w śnie jest „mój”, jest faktycznie nie tym domem, co teraz, ale domem, gdzie mieszkałem z rodzicami jako dziecko. W śnie to jest „mój” dom.

Ktoś otwiera drzwi wejściowe i orientuję się, że moi goście już są. Wchodzi jakaś nieznana mi kobieta lat ok. 30, tak jakby miała jakąś oczywistą sprawę do mnie. W wejściu robi się zamieszanie, mówię jej, żeby zaświeciła sobie światło w przedpokoju i pokazuję kontakt. Ale przy próbach zaświecenia robi się „trzask” i wybijają bezpieczniki. (Faktycznie w tamtym domu z dzieciństwa, gdzie nie byłem od kilkudziesięciu lat, w przedpokoju był licznik elektryczny i bezpieczniki i teraz w śnie to miejsce jest pokazane z fotograficzną dokładnością.) Wciskam bezpiecznik, a on wybija na nowo. Zauważam, że do bezpiecznikach są przyczepione jakieś dodatkowe przewody, jakby ktoś tę instalację naprawiał „swoim sposobem”. Na bezpiecznikach leżą nożyczki (!), też przyczepione do przewodów, jakiś absurd. Rezygnuję z naprawienia bezpieczników, w przedpokoju jest ciemnawo, no trudno. Tamta dziewczyna wnosi jakieś paczki, sprzęty, zaczyna jakąś akcję. Do przedpokoju wchodzi moja siostra – faktycznie bardziej jest to moja córka kiedy była „starszym dzieckiem”, ok. 12 lat. Biorę ją za ramiona, ustawiam przed sobą i mówię do tamtej przybyłej kobiety: „Przedstawiam ci moją siostrę A...ę, bardzo dzielną.” – Ale widzę, że ta moja niby-siostra, niby-córka, „małpuje” jak to dziecko, ugina nogi, jakby chciała osunąć się na podłogę, robi miny, z powitania robi komedię. Więc puszczam ją, ona znika, wychodzi. Tamta przybyła kobieta stale gada, i jednocześnie instaluje w kuchni (przyległej do przedpokoju) jakąś maszynę, która w śnie jest rodzajem pralki, ale faktycznie nie przypomina niczego, co by można łatwo opisać. Przed wejściem do domu na podwórzu stoi furgonetka, z której ona wyładowuje te instalacje.

Wychodzę na podwórze. Czas jest o świcie, czuje się przymrozek w powietrzu. Z zabudowania gospodarczego wychodzą ludzie z warsztatów – okazuje się, że gdy ja na nich czekałem, oni przyjechali wcześniej i nie mówiąc mi nic, przenocowali w tym pomieszczeniu na moim podwórzu. Wołam do nich, chcę ich przywitać, wykonuje odpowiednie gesty – ale okazuje się, że nikogo z nich nie znam, a oni też traktują mnie jak obcego, robią swoje, jeden z nich myje twarz, drugi zęby. (Ci ludzie, w większości mężczyźni, przypominają różne osoby, które znałem w różnych okresach życia.) Okazuje się, że oni nie chcą się ze mną witać, tylko ja mam im „zorganizować” miejsce na naradę. Chodzę z nimi po podwórzu, zaglądam w różne miejsca. Sceneria przypomina tamto podwórze z czasów mojego dzieciństwa, wszystkie miejsca i budynki powiększone tak, jakbym je zapamiętał jako sześcioletnie dziecko i teraz takie widział na nowo. Zaglądamy do jednego pomieszczenia, sugeruję im, że tam mogliby zasiąść, ale okazuje się, że na podłodze jest woda, więc nie. Zaglądamy do stodoły (która faktycznie tam kiedyś była) i w jednym z jej kątów znajduję odpowiednie miejsce na zebranie. Schodzi się grupa około dwudziestu osób, mężczyźni i kobiety – nie znam nikogo z nich. O czymś mówią, naradzają się, ale treść do mnie nie dociera. Raczej przyglądam się poszczególnym osobom, czy mają dość wygodnie i czy czegoś nie potrzebują. Jedna kobieta mówi, ale nie do mnie, tylko jakoś „obok”, ale o mnie, że: „kupiliśmy dla niego, przywieźliśmy i podarowaliśmy mu windę i pralkę, a on nie ma dla nas...” – Rozumiem, że spodziewali się, że będę im bardziej wdzięczny.

Kręcę się przy nich, czymś jestem zajęty – i zauważam, że cała ta gromada, razem ze swoimi samochodami i innym sprzętem opuściła moje podwórze. Wyszli-wyjechali tak samo nic mi nie mówiąc, jak kiedy przybyli. Wyszli przez tylną bramę (była tam kiedyś) na pole i już ich nie ma. Zostały po nich ślady i koleiny na mokrej ziemi. Próbuje wyjść za nimi i ich szukać, dowiedzieć się, co się wydarzyło. Zauważam, że jest mi zimno w stopy, jakby przemakały buty albo jakbym był w samych skarpetach.

◀ Nuda ◀ ► Warsztaty twardej ścieżki, plan podróży statkiem ►


Komentarze

[foto]
1. AutokomentarzWojciech Jóźwiak • 2016-04-09

Mój dawny dom i całe to obejście, gdzie żyłem jako dziecko, a w jakimś sensie się urodziłem, w śnie oznacza: "całość mojego bytu". Więc np. kłopoty z wybijającymi bezpiecznikami w tamtym domu odnoszą się do moich problemów energetycznych.
Kluczem do snu są słowa kobiety w stodole: "Daliśmy mu pralkę i windę, a on..." -- Pralka służy do oczyszczania, a winda do podnoszenia (się) na wyższy poziom. Oba sprzęty oczywiście odnoszą się do pracy z umysłem.
Ludzie "przybywający z warsztatów" czyli zajmujący się rozwojem duchowym, zaopatrują mnie w "pralkę i windę" i dziwią się, że tego nie dostrzegam i nie doceniam.
[foto]
2. Autokomentarz 2Wojciech Jóźwiak • 2016-05-29

Ponad 30 lat temu miałem sen, gdzie też na tamtym podwórzu i też widzianym z perspektywy małego dziecka, spotykam kosmitów lub aniołów, dwie postaci, kobietę i mężczyznę, młodych, ona z jaskrawo rudymi włosami, "zapakowanych" w przezroczyste otoczki w kształcie kuli (coś jak na u Boscha), i ja im mówię, że oni muszą stąd odejść, bo tu jest świat ludzi, a nie ich. Wtedy oni też oddalili się przez tylną bramę na pole i na północ (to miejsce w śnie ociekało żyzną wilgocią) i zniknęli.

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)