22 grudnia 2014
Włodzimierz H. Zylbertal
Serial: Pochwała republiki kupieckiej
Nowe szaty bezpieczeństwa
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Pochwała republiki kupieckiej ◀ ► Miasto i przeznaczenie ►
Urzeczywistnia się ponura wizja H. G. Wellsa z lat 20-tych dopiero co minionego stulecia. W tej wizji 20% ludzi ma pracę i w niej się realizuje, a reszta – w najlepszym razie – zajmuje się sama sobą, nie uczestniczy w wymianie towarów i usług
I.
To, że systemy zapewniające człowiekowi bezpieczeństwo w życiu społecznym (system emerytalny, powszechna opieka zdrowotna, możliwości edukacyjne, ochrona życia i mienia obywateli) właśnie się niebezpiecznie chwieją i raczej nie wrócą już do trwałej równowagi - widać gołym okiem. Na obietnice polityków, dotyczące poprawy tego stanu rzeczy, społeczeństwa coraz częściej reagują przymrużeniem oka. Nie zmienia to jednak faktu, że przyszłość tychże obywateli rysuje się coraz mniej różowo: rosnące bezrobocie, pogłębiająca się przepaść między najbogatszymi a najbiedniejszymi, coraz mniej perspektyw dla młodzieży, coraz więcej „ludzi zbędnych”, coraz ostrzejsza konkurencja na rynku pracy. Urzeczywistnia się w ten sposób ponura wizja H. G. Wellsa z lat dwudziestych dopiero co minionego stulecia. W tej wizji 20% ludzi ma pracę i w niej się realizuje, a reszta – w najlepszym razie – zajmuje się sama sobą, nie uczestniczy w wymianie towarów i usług za pośrednictwem pieniądza, a najlepiej, żeby jej w ogóle nie było. Jedna ta reszta uparcie jest i ma swoje wymagania. A kiedy nie można ich spełnić, to „ludzi zbędnych” zagospodarowują sekty, populiści, terroryści i radykałowie. Potem zaś słyszy się zatroskane głosy: - Skąd się to wzięło? Trzeba natychmiast coś zaradzić! - W dotychczasowej praktyce to zaradzenie, to albo brutalne stłumienie aspiracji zbędnej części społeczeństwa, albo dopuszczenie iluś tam „zbędnych” do beneficjów, albo... tyleż efektowne, co niezbyt sensowne rewolucje. Jak się kogoś „zbędnego” dopuści do godnego życia, to szybko traci on pamięć i staje się członkiem tego samego establishmentu, który przed chwilą zwalczał. Ów establishment coraz bardziej się zawęża, coraz zazdrośniej broni swych przywilejów i... koło się zamyka, bezpieczeństwa nie przybywa.
Skoro zatem rozwiązaniem nie są rewolucje, nie jest nim „podkupywanie zbędnych” i, raczej na pewno, nie jest rozwiązaniem dopuszczenie do osuwania się ludzi w objęcia radykałów, sekciarzy i terrorystów – może nadszedł czas na refleksję systemową, nastawioną nie na łatanie coraz większych dziur w systemie dzisiejszym, ale na wypracowanie nowego, w którym byłoby miejsce dla wszystkich?
II.
Gdy 130 lat temu wprowadzano pierwsze systemy ubezpieczeń społecznych, gwarantujące pracownikowi po ukończeniu 65 roku życia dożywotnie świadczenia – mało który pracownik dożywał 65 lat... W ten sposób składki emerytalne w niewielkiej tylko części zużywane były na swój cel. Za to można z nich było finansować rozwój przemysłu i handlu, co też pod koniec XIX w czyniono masowo. System ten osiągnął względną stabilność w połowie XX w., gdy z jego dobrodziejstw skorzystało pierwsze pokolenie emerytów, urodzonych już po rewolucji medycznej przełomu stuleci XIX i XX. Ta rewolucja sprawiła, że żyli oni dłużej. Wprawdzie po drodze zdarzyły się dwie wojny światowe, które wyniszczyły znaczną część populacji ludzi młodych, a równocześnie potężnie naruszyły zasoby ubezpieczalni, lecz wyż demograficzny lat powojennych sprawił, że bardzo korzystne stały się proporcje ilości ludzi pracujących do emerytowanych; to ci właśnie ludzie zbudowali socjaldemokratyczną stabilność (także ekonomiczną) krajów zachodnioeuropejskich. W zwasalizowanych przez ZSRR krajach środkowej i wschodniej Europy system emerytalny, oświatowy i powszechnej opieki medycznej finansowano aż do kryzysowych lat osiemdziesiątych, wykorzystując fakt, że życie było tu względnie tanie, a wartość dodatkowa, wytwarzana w procesie pracy, w sumie znaczna. W krajach komunistycznych - relatywnie niskie emerytury, kiepska jakość opieki medycznej i pogarszająca się jakość oświaty - były wynikiem raczej nieudolności ludzi zarządzających tymi dziedzinami niż rzeczywistego braku pieniądza. W krajach bloku wschodniego mniejsza i mniej brutalna, niż na bogatym Zachodzie, była przestępczość. Realnym zagrożeniem dla każdego była wszechwładza państwa, ale per saldo nawet tu bezpieczeństwo obywateli było nie najgorsze.
Kres tej idylli położyły lata dziewięćdziesiąte XX stulecia, gdy - dynamiczny i niekontrolowany właściwie rozwój globalizacji oraz szybkie starzenie się społeczeństw krajów bogatych - potężnie zachwiały podstawami bezpieczeństwa socjalnego. Jednocześnie, ów z ducha swego ekonomiczny kryzys nałożył się na szybką ekspansję jedynego, istniejącego po zakończeniu zimnej wojny, mocarstwa. Ameryka zalała świat nie tylko swymi wyrobami przemysłowymi, ale także kulturowymi, tworząc sytuację do tej pory niespotykaną, a w Europie przez mało kogo w ogóle przewidywaną. Nasz subkontynent okazał się do tej fali przygotowany kiepsko, nie tylko ekonomicznie, ale przede wszystkim mentalnie. A starzenie się społeczeństw i ekspansja amerykańskiego stylu życia to nie jedyne podkopujące bezpieczeństwo zjawiska, jakim przychodzi nam stawiać dziś czoła i które – nie łudźmy się – nie znikną ani nie osłabną same z siebie.
III.
W zakresie bezpieczeństwa socjalnego mamy dziś – upraszczając nieco sprawę – dwa zasadnicze modele, które można by nazwać amerykańskim i europejskim.
Amerykanin ma ambicje, by od swego państwa nie brać za wiele. W związku z tym niewiele mu płaci, co skutkuje z jednej strony niskimi obciążeniami fiskalnymi, z drugiej fatalną jakością nie związanych z bezpieczeństwem obywateli usług publicznych (oświata, służba zdrowia). Na usługi państwa związane z bezpieczeństwem osobistym obywateli i bezpieczeństwem państwa jako całości (czyli na policję i wojsko) - wydaje się w USA sporo. Do sławnej reformy „Obamacare” (też zresztą niepewnej) Ameryka praktycznie nie miała powszechnego systemu ubezpieczeń emerytalnych i zdrowotnych – niemal wszystko to jest zdecentralizowane i powierzone przedsiębiorcom prywatnym. Bogactwo osobiste jest w tym modelu podstawowym elementem bezpieczeństwa jednostki. Wysiłek jego zdobywania i utrzymania nierzadko prowadzi do zaniku poczucia solidarności, a zawsze osłabia więzi międzyludzkie.
Europa z kolei, po okresie powojennej odbudowy, wybrała drogę centralistyczną, gdzie obywatel ma mniejsze możliwości działania, płaci wyższe podatki, ale w zamian za to nie musi aż tak bardzo obawiać się choroby albo utraty pracy. Jednak centralizacja niekontrolowana prowadzi nieodmiennie do rozrostu biurokracji, a ta szybko przestaje służyć celowi, dla którego pierwotnie ją powołano. W dążeniu do utrzymywania i rozmnażania siebie samej, zaczyna pasożytować na społeczeństwie. Efektem jest marnotrawienie publicznego grosza i rozkwit korupcji. Model europejski mniej nastawiony jest na konkurencję, bardziej na integrację człowieka z jego środowiskiem społecznym. Zostawia więcej czasu wolnego, który – teoretycznie – można przeznaczyć na własny rozwój. Gdy jednak takiego systemu nie ma z czego finansować (bo pogarsza się proporcja ilości osób pracujących do nieproduktywnych, a biurokracja marnuje podatki), ludzie zaczynają się robić bezradni, rośnie poczucie frustracji i łatwo o zjawiska niepożądane.
Jakby na to nie patrzeć - model socjalistyczny w swoim klasycznym wydaniu najlepsze swoje lata ma zdecydowanie za sobą. Nie przygotował on ludzi na swój własny kryzys, a we wszystkich krajach, w których był lub jeszcze jest czynny, kryzys przeżywa głęboki. Gdy zmniejsza się bezpieczeństwo osobiste i socjalne jednostek, nie ma raczej mowy o wykorzystywaniu podstawowej zalety tego systemu, czyli większej, niż w modelu indywidualistycznym, ilości czasu poświęcanego na czynności inne niż utrwalanie bezpieczeństwa. Dzisiejszy totalny właściwie uwiąd myślenia centrolewicowego i tęskne zerkanie w stronę indywidualistycznej Ameryki - są najlepszym chyba dowodem tego kryzysu.
Szansa dla myślenia kategoriami szerszymi, niż bezpieczeństwo osobiste, to koncepcje obecnie szybko przyswajane przez ruchy alterglobalistyczne: regionalizm, alternatywne ekonomie, edukacja integracyjna w miejsce wszechobecnej selekcyjnej. Ale zanim te koncepcje dojrzeją, sporo jeszcze upłynie czasu - czasu, w którym bezpieczeństwo socjalne raczej nie będzie rosnąć, więc coraz mniej ludzi będzie się interesować czym innym, niż tylko własnym zabezpieczeniem.
IV.
Obok zjawisk omówionych powyżej – powszechnie właściwie znanych i dobrze zrozumiałych - mamy do czynienia z jeszcze jednym fenomenem, rozeznanym nierównie słabiej, żeby nie rzec, zlekceważonym. Można by go określić jako ZINTERNALIZOWANIE BEZPIECZEŃSTWA. Wiąże się ono z szybko postępującą przemianą sposobu, w jaki ludzie wykorzystują siły swojego umysłu.
Gdyby prześledzić dzieje osób, które w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat osiągnęły jakiś sukces życiowy, łatwo zauważymy, że między cechami charakteru tych ludzi a ich osiągnięciami - związek jest coraz luźniejszy. O ile jeszcze pół wieku temu człowiek, który do czegoś w życiu doszedł, miał pewne charakterystyczne cechy, jeśli już nie talent, to choćby upór i konsekwencję w dążeniu do celu, o tyle obecnie, patrząc na niejednego polityka, aktora, naukowca, autorytet społeczny, menedżera – ma się nieodparte przekonanie, że to ludzie przypadkowi, że na ich miejscu mógłby z powodzeniem być ktokolwiek inny, równie przeciętny. Praktycznie zanikł związek między jakością pracy i pozycją życiową, wydaje się, że o wszystkim decyduje ślepy los. Czy jednak na pewno?
Przyglądając się baczniej wielu dzisiejszym „ludziom sukcesu”, okaże się, że jednak mają coś, co ich wyróżnia, choć przeważnie nie jest to związane z przymiotami w dziedzinie, w której się wybili. To „coś” to wysokie (zazwyczaj za wysokie) mniemanie o sobie w połączeniu z mocno agresywną roszczeniowością i nie przyjmowaniu do wiadomości tzw. realiów. Niezbyt miła mieszanka, nieprawdaż? A jednak to ona właśnie jest prototypem nowego typu bezpieczeństwa, jaki najpewniej rozwinie się w ciągu najbliższego czasu.
Sekret sukcesu wielu dzisiejszych miernot polega właśnie na ich braku kontaktu z realnością. Unikają jej starannie, żyjąc w świecie przez siebie samych wyimaginowanym. Ich prorocza intuicja polega zaś na zauważeniu, że nasz świat jest totalnie właściwie odrealniony, to znaczy nie ma w nim jakiegoś wspólnego mianownika, do którego można by sprowadzić wszystkich ludzi; że ileś tam światów zupełnie się ze sobą nie kontaktujących. Takie światy coraz łatwiej stwarzać, czy to metodami technologicznymi, czy to psychologicznymi. Kto sobie stworzy wyobrażenie świata, w którym jest bezpieczny, wywyższony nad innych i w miarę wolny, kto go zdoła w umyśle utrzymać – ten wygrał, osiąga sukces. Wygląda na to, że tworzy się na naszych oczach nowa „psychosfera”, w której każdy człowiek ma naprawdę duże możliwości autokreacji, zaś wiedza „obiektywna” jest w odwrocie; ogranicza się tylko do świata przyrodniczego. Zjawisko to ma już nawet swoją filozofię i sobie tylko właściwe technologie. Mamy tu na myśli tzw. filozofię sukcesu i towarzyszące jej techniki pracy z umysłem (przede wszystkim z jego częścią nieświadomą), mające na celu wzmocnienie zdolności kreacji światów siłą myśli.
Dlaczego zatem ludzie porządni, wartościowi, zdolni i uczciwi, jakich przecież jest niemało, nie osiągają sukcesu, nie korzystają z tych nowych możliwości? - Dlatego, że ich porządność i uczciwość nakazuje obiektywizowanie świata, także psychicznego – aby móc się nim dzielić z bliźnimi. Nakazuje nieustanną autorefleksję, podkopującą zbyt dobre samopoczucie. Nakazuje współodczuwanie z innymi ludźmi, co utrudnia konkurencję. Tym samym mocno ograniczają się możliwości autokreacji. Tymczasem osobnicy o zredukowanym autokrytycyzmie i ograniczonej zdolności współodczuwania (czyli – według powszechnie przyjętych norm - psychopatyczni) takich ograniczeń nie mają, więc światy subiektywne tworzą na potęgę.
Ta osobliwa zmiana w psychosferze jest nowością. Nieznane są jej przyczyny, ale już widoczne są skutki. Spora część z dzisiejszych 20% wybrańców Fortuny - to osoby o sporej sile myśli, lecz mocno osłabionych innych potencjałach, tworzących pełnię człowieczeństwa. Taka sama siła myśli u sporej części 80% odrzuconych podtrzymuje świat ich braku bezpieczeństwa.
V.
W świetle tego, co przed chwilą zostało powiedziane, widać, że samymi tylko środkami ekonomicznymi i politycznymi kryzysu bezpieczeństwa nie rozwiążemy. Z dostępnych dziś modeli amerykański stworzy bowiem człowieka wprawdzie zaradnego i zdolnego zadbać o swoje bezpieczeństwo, ale zarazem agresywnego i nie umiejącego współodczuwać, zaś europejski da kogoś, kto w imię solidarności międzyludzkiej będzie podtrzymywać siłą myśli swą własną beznadzieję. Nie lekceważąc zatem wagi problemów społecznych, politycznych ani tym bardziej gospodarczych – trzeba będzie w najbliższej przyszłości zastanowić się, jak wykorzystać nowe możliwości. Jak pogodzić możliwość swobodnej kreacji światów ze współodczuwaniem; jak korzystać z indywidualnej siły stwórczej, aby nie przeszkadzać innym ludziom w ich wykorzystaniu tej siły. I, co najważniejsze, jak sprawić, by wśród tych nowych możliwości wytworzyć sprawny system selekcji właściwych ludzi na przywódcze funkcje w społeczeństwie.
W sytuacji zatem, gdy raczej bezpowrotnie odchodzi w przeszłość system bezpieczeństwa typu socjalistycznego, oparty na zaufaniu do instytucji centralnych, gdy wypierający go model amerykański też nie jest rozwiązaniem problemu - zainteresujmy się internalizacją bezpieczeństwa, uczmy się ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA WŁASNĄ MOC TWÓRCZĄ. Bo to ona właśnie – jeśli nie będzie nadużywana do wyjaławiania naszej planety i ludzi na niej żyjących - da nam to, czego wszyscy pragniemy: bezpieczną przyszłość.
◀ Pochwała republiki kupieckiej ◀ ► Miasto i przeznaczenie ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/kapalka.jpg)
Czekamy na ciąg dalszy, ciekawie jest.
Nawiasem mówiąc, to ja już od dawna nie pasjonuję się losami moich składek emerytalnych ani wysokością przyszłej emerytury. Po pierwsze, albo nie będę się musiał martwić o moją emeryturę, albo jej nie dożyję (inne możliwości wydają mi się mało prawdopodobne), po drugie zanim przejdę na emeryturę, a zostało mi jeszcze dobrych kilkanaście lat, i tak wszystko się zmieni.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.