31 grudnia 2019
Wojciech Jóźwiak
Serial: Czytanie...
O chińskim systemie totalnej kontroli
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Descola i żywioły ◀ ► Kleptopasożytnictwo: nowa koncepcja uczłowieczenia człowieka ►
Wcześniej (koniecznie) przeczytaj artykuł „1984 w 2020 roku. Rusza system totalnej kontroli miliarda ludzi”, autor Hubert Kozieł, witryna cyfrowa.rp.pl, 27 grudnia 2019.
Już? Przeczytane? – to teraz moje uwagi.
Rządzący Chinami w r. 2020 uruchamiają w „dojrzałej” formie tzw. system zaufania społecznego, czyli system cyfrowo-sieciowej inwigilacji ludzi i wystawiania im ocen-punktów za zachowanie i wyrażanie poglądów zgodnych z „linią” władzy. Spełniają się najczarniejsze wizje totalnego sterowania ludźmi. Internet, kamery i samouczące się procedury AI robią to, co w czasach gazet, telefonów i telewizji wspartych przez szpicli było fantazją. Tytuł artykułu oczywiście nawiązuje do powieści George'a Orwella. Oburzenie (najsłuszniejsze) odłóżmy na bok. Spróbujmy zrozumieć, co się dzieje. Przyjmijmy, że rządzący Chinami (których reprezentuje jako osoba podobny do Winni-the-Pooha Xi Jinping, o innych członkach tego klubu właściwie nic się nie mówi) wiedzą, co robią; przyjmijmy także, że wiedzą o rzeczach, o których my nie wiemy. Zapewne dobrze znają prognozy dla świata: i te gospodarcze, i te dotyczące środowiska, i te o klimacie. Wiedzą że Chinom przyszło wykonywać swój wielki skok (mam na myśli niebywały rozwój w ostatnich 30 latach, a nie rojenia Mao Zedonga z 1958), kiedy właściwie jest już za późno. Spóźnili się na czasy, kiedy technikę i produkcję dawało się rozwijać dość bezboleśnie, jedynie kosztem lokalnych zniszczeń. Ich sąsiad Japonia – o tak, tamten kraj utrafił we właściwy moment, im udało się dobić do światowej czołówki w skali PKB i nasycenia samochodami, betonem i energią elektryczną. Ale Chiny rozbudowują się w czasach, kiedy to stało się ryzykowne, zwłaszcza gdy się chce zaopatrzyć w paliwo, beton i mięso półtora miliarda ludzi. Ryzykowne dla świata... – powiedzmy, że świat nie jest aż tak ważny, ale ryzykowne dla samych Chin. Przyjmijmy, że chińscy decydenci nie są idiotami i wiedzą, że nadmorskie równiny ich kraju są wyliczane na pierwszych miejscach jako tereny zagrożone „wet-bulbą” czyli przegrzaniem śmiertelnym dla ludzi. W następnej fazie zagrożone zalaniem przez wzbierający ocean. A tam żyje połowa Chińczyków lub więcej. Wiedzą więc (ci chińscy decydenci) że ryzykują tym, że spalając kolejne miliardy ton węgla, by swój kraj, produkcję i obywateli zasilić energią, brną ku granicy wydolności atmosfery mającej odbierać odpad spalania czyli CO2, od którego atmosfera się przegrzewa. Nawet gdyby reszta świata zahamowała swoje energo-spalanie, to oni sami, same Chiny, rosnąc dalej naruszą tę „barierę cieplną”. Wiedzą, że ich polityka idzie na katastrofę w skali globu i coś muszą z tym zrobić. Szykują się na ciężkie czasy, a ciężkich czasach jest ważne, żeby obywatele byli posłuszni, lojalni i współpracujący. Sieciowy „system zaufania społecznego” wydaja się dość mało bolesnym sposobem na zdyscyplinowanie ludności. Dość łagodnie i bez przemocy osiągną to, co Stalin z ledwością uzyskał iście piekielnym terrorem, a Hitler niebywałymi obietnicami-urojeniami.
W ciężkich czasach pierwsze, czego trzeba się strzec i uniknąć, jest bunt ludu. Chińscy komuniści z pewnością najlepiej, jak nikt inny w świecie, wczytali się w historię upadku ZSRR, i powiedzieli sobie: „nigdy więcej! I nie u nas.” (My, w Polsce, mam wrażenie, że olaliśmy doświadczenia upadku tamtego systemu, wcale nie odległego ani obcego, bo po części naszego, a teraz by się przydała tamta wiedza, bo znajomość dynamiki upadania systemu przydaje się, kiedy się chce samemu pewien system obalić.) Wracając do Chin: z pewnością bardzo starannie obserwują, co dzieje się za Amurem i widzą oczywistość, że obecnym rządom w Rosji nie zagraża żadne zewnętrze, a tylko gniew ich własnej ludności. I temu chcą za wszelką cenę zapobiec u siebie. Dodatkowym problemem jest internetowe otwarcie i wystawienie na świat, które tym bardziej skłania do indywidualizmu i dalej do buntu, z fazami wyłonienia się opozycji i konkurencyjnych ośrodków jeśli nie nawet władzy, to autorytetu i „nadawania tonu”. To zagrożenie jest też bardziej aktualne i „namacalne”, jest już tu i teraz, podczas gdy ostateczna rozgrywka o przeżycie i dominację w zniszczonym i przegrzanym świecie to raczej problem następnego pokolenia.
Kiedy przyjdą ciężkie czasy, warto mieć w granicach społeczeństwo, które wierzy w słowa Centrali, ufa jej poleceniom i swój los i przetrwanie ściśle z nią łączy. (Nie ironizuję: nasza polska historia aż zbyt dobitne pouczała, że przetrwać można tylko w państwie. Jego rozpad w 1939 r. powinniśmy dobrze spamiętać.) A trzeba będzie wtedy ludziom wytłumaczyć, że cierpią biedę, chociaż niedawno wydawało się, że będzie bogactwo, że trzeba ponosić koszty wojen lub prawie-wojennych wysiłków i być gotowym na osobiste ofiary. Spójne i zdyscyplinowane społeczeństwo jest też atutem w grach międzynarodowych – być może lepszym atutem niż rosyjskie samokierowane pociski hipersoniczne. Spójnych i zdyscyplinowanych nie ruszysz! – Tylko byś spróbował. Półtora miliarda spójnych i zdyscyplinowanych działa na umysły samą swoją obecnością, na umysły nie tylko wojennych jastrzębi, ale i gołębi od gospodarki i innej współpracy.
Może też być tak, że chińscy przywódcy (którzy, jak zakładamy, nie są idiotami) świadomie idą na czołowe zderzenie z gospodarczymi i militarnymi konkurencyjnymi współmocarstwami – z USA przede wszystkim ale i z UE, Rosją i Indiami, reszta świata to leszcze – w warunkach klimatycznej katastrofy. Klimatyczną katastrofę, skoro jej nie mogą uniknąć ani jej zapobiec (bo unikanie i zapobieganie wymuszałoby ich osłabienie i uzależnienie choćby decyzyjne, od pozostałych mega-graczy, USA głównie) chcą wykorzystać jako środek przeciw światowym konkurentom. Spróbuj nas, Chiny, zdominować, podporządkować, jednocześnie walcząc u siebie o przetrwanie przy zapadającym się klimacie. To jak gra w to, kto ostatni uskoczy sprzed najeżdżającego pociągu, albo który z pojedynkujących się i lecących na czołowe zderzenie pilotów myśliwców zadrży i zboczy z kursu, unikając wspólnej śmierci w zderzeniu, ale ginąc od serii tego, który został lecąc prosto. Żeby wygrać, koniecznym jest, żeby mieć społeczeństwo jak sprawny instrument kierowany jedną ręką. Być może przewidują też taką korzyść z tamtego systemu.
Skoro system sieciowej inwigilacji i wystawiania ocen jest „taki dobry”, to czy ma jakieś istotowe wady? (Nasz moralny wstręt pozostawmy na boku.) Ma. Wprowadzając system inwigilacji i punktacji, rządzący Chinami odcinają się od tego, co (genialnie i proroczo) Witkacy nazwał „genialnymi pauprami”. (W dramacie „Szewcy” akcja dzieje się przy ul. Genialnych Pauprów.) W tamtym systemie nie będzie istnieć, zostanie wykorzeniona, wyplewiona, społeczna sfera pół-szaleńców, pół-buntowników, pół-geniuszy. Nie będzie miejsca dla genialnie szalonych wynalazców-indywidualistów, dla tych wszystkich Tesli, Gatesów i Jobsów w garażach budujących wynalazki, które za chwilę zmienią wygląd świata. Owszem, będzie miejsce dla wybitnie zdolnych i posłusznych wykonawców tego, co inni zaplanowali, ale dla „dzikich” producentów nieprzewidywalnych wynalazków miejsca nie będzie. Ich nie będzie.
Można w tym widzieć jeszcze jedno odcinanie się od (szeroko pojętej) dzikości. Tutaj tę dzikość reprezentują nie tygrysy ani samorodne puszcze, tylko ludzie (przeważnie młodzi mężczyźni) którym nie wiadomo co przychodzi do głów.
Wielkim rozwojowym atutem Ameryki (USA) i ogólniej świata anglosaskiego, i może jeszcze ogólniej cywilizacji Zachodu – atutem zresztą nieoczekiwanym, bo nikt go nigdy nie planował ani postulował – było nie rugowanie tej twórczej dzikości (owych genialnych pauprów) tylko jej integracja. Powstanie warunków, w których owi nieposłusznie i „dziko” myślący i działający znajdowali dla siebie miejsca akcji... inne niż więzienia, galery, krzyże itp.
Być może nadchodzący kolaps klimatyczny będzie okazją do sprawdzenia, który cywilizacyjny model okaże się lepszy, który przetrwa i ocali większą liczbę obywateli: ten oparty na sztuczno-inteligentnym posłuszeństwie i lojalności, czy ten, który daje swobodę dzikim?
◀ Descola i żywioły ◀ ► Kleptopasożytnictwo: nowa koncepcja uczłowieczenia człowieka ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/pirog.jpg)
![[foto]](/author_photo/zdjecie.png)
Czy możemy czuć się bezpiecznie w swojej europejsko-amerykańsko-australijskiej twierdzy? Tu nasuwają się wątpliwości. Niemcy i Rosja osiągnęły w XX w. znakomite rezultaty w inwigilacji ludności. A kolebka wolności? Amerykanie bohatersko broniący prawa do posiadania i noszenia broni, jako środka ochrony przed tyranią władz, po 11.09 z radością pozbyli się wszelkiej ochrony przed inwigilacją władz. A Polacy? Jak pisał poeta w międzywojniu "Chcieliście Polski, no to ją macie".
Może więc nie chodzi o ten ryż. Może ludzie skłonni są traktować władzę jak rodziców, jedynych osób dbających o ich przetrwanie?. "Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża?" [Mt 7]. Tyle że władza to nie rodzice.
![[foto]](/author_photo/zdjecie.png)
Ale sama teza jest bardzo prawdopodobna. Rzeczywiście od jakiegoś czasu rozmaite rzeczy są wynajdywane w USA a potem najlepiej produkowane w Japonii, a najtaniej w Chinach.
Tylko czy sami młodzi wynalazcy zdołają ocalić naszą cywilizację?
![[foto]](/author_photo/IMG_20210726_162211.jpg)
Pod warunkiem, że władza będzie traktowała siebie w ten sam sposób co resztę społeczeństwa. Znaczy wladza, inwigilacja będzie częścią systemu. ..jak to w komentarzu czytam,"pierwszeństwo interesów społeczności przed prawami człowieka" ...tutaj by musiało przybrać formę.. pierwszenstwa interesów społeczności przed prawami władzy i człowieka.
Czy jednak człowiek władzy jest do tego zdolny?
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Przypadek Chin i tamtejszej totalnej kontroli pod okiem AI należy do odwiecznego problemu p.t. "czy Centrala czy Decentrala?" oraz "ile Centrali, ile Decentrali?" Nadmierna centralizacja czyli przeregulowanie fatalnie działa na umysły również bez tego co w Chinach czyli punktów, kamer i AI. Przeregulowanie mamy i u siebie, i w Polsce i w UE, i Unia nas przed nie chroni. Centralizację mamy w Internecie. Kiedyś faktycznie była to "sieć" czyli Decentrala, teraz mamy kilka tzw. silosów wśród nich najmożniejszy Facebook.
Ale to, co robią w Chinach, to jest jakościowy "postęp" gdy chodzi o centralizację i podporządkowanie jednostek Centralom.
I żeby było śmieszniej, jestem przeciwnikiem szpiegostwa, ale chętnie zamontowałbym kilka kamer na drogach i w okolicznym lesie w naszej okolicy. Byłoby trochę mniej, między innymi, butelek po wódce, chyba że okazałoby się, że to wyrzucali szpiedzy, donosiciele, detektywi lub...
Chiny posądza się o wprowadzenie niedawno na rynek telefonu z możliwościami szpiegowskimi. Nie pamiętam nazwy.
Władza bez szpiegostwa? Proszę nie rozśmieszać mnie!
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
https://zawielkimmurem.net/2019/12/27/chinczycy-to-inny-gatunek/
Tam:
Cała akcja ma moim zdaniem znamiona tzw. „balona próbnego”. Ktoś z władz, chce zobaczyć, jak społeczeństwo zareaguje na ideę, że Chińczycy są innym gatunkiem niż reszta ludzkości. Potencjalne zyski dla rządzących są ogromne.-- pisze Michał Bogusz
![[foto]](/author_photo/drzewo.jpg)
https://www.abc.net.au/news/2018-10-23/chinas-flaunt-your-wealth-challenge-goes-viral/10404202
Inna sprawa - USA ma 328 mln mieszkańców, z czego ponad 2 miliony... siedzi w zakładach karnych. Warunki mają kiepskie, niekiedy bardzo (np. więźniarki skoszarowane "za drutem", w namiotach na pustyni). Ich "system" jest obsługiwany przez prywatne podmioty, otrzymujące pieniądze na więźniów od państwa, czerpiące nadto spore korzyści z pracy przymusowej więźniów. Więc w interesie ich, by więźniów było jak najwięcej. Ilu może być "genialnych pauprów" wśród tamtejszych osadzonych, ilu jest ludzi którzy np. chcąc zrealizować własne innowacyjne pomysły popadli w długi czy inne problemy, z których nie mogli się później wydobyć?
Wojtku, wasza "Ameryka wyobrażona", kojarzona u schyłku PRL z wolnością, wielkimi możliwościami... to już pieśń przeszłości. Echa polskiego sentymentalizmu lat 80-tych
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
-- zen - jako formalną dyscyplinę lub w sensie generycznym jako siedzącą medytację
-- samurajów -- jako charakterystyczną rozpoznawalną postać
-- ikebanę -- sztukę układania bukietów, właściwie instalacji z roślin
-- bonsai -- sztukę hodowania miniaturowych drzew
-- dżudo i dżudżitsu -- jako sporty walki, nie wiem, czym się jedno różni od drugiego
-- karate -- sztuka walki bez broni
-- haiku -- rodzaj wiersza/poezji, ściśle regularny
-- suszi -- do jedzenia
-- sake -- do picia, raczej u nas mało kto pije, ale wiadomo, co to jest
-- manga -- styl komiksu.
Teraz porównaj to z Chinami. Co od Chin wzięliśmy, kiedy Chiny jęły gonić Zachód i dołączać do NFR?
Nasuwają się czan i kung-fu: ale to paralele do wcześniej wziętych japońskich zen i karate. Co oryginalnego?
-- Yijing -- Księga Przemian do wróżenia
-- feng-szui -- jako sztuka aranżacji otoczenia
-- tofu -- do jedzenia, chiński wynalazek.
I chyba wiele więcej się nie znajdzie. Jeszcze jest tak, że poza wyliczonymi japońskimi importami kulturowymi rysuje się wyraźny kształt Tradycyjnej Japonii. Przeciwnie, takiego Tradycyjnego kształtu nie widać spoza tych luźnych importów chińskich.
Jakaś jałowość stamtąd emanuje.
Kto z tym się zgadza? Kto myśli inaczej?
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
![[foto]](/author_photo/IMG_0740.jpg)
- Konfucjanizm
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/IMG_20210726_162211.jpg)
![[foto]](/author_photo/drzewo.jpg)
PS. ten japoński "Grobowiec świetlików" robi wrażenie. Cieszę się, że jeden z przedmówców o nim wspomniał
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Wydaje mi się, że Chiny są kulturowo dość puste. Dużo biorą, a mało mają do dania. Co pewnie jest skutkiem komunizmu, najpierw wyniszczających wojen domowych i z Japonią, potem szaleństw Mao Zedonga i niszczenia wszystkiego, co wystawało ponad kreskę. Chiny zaczęły się stabilizować dopiero po jego śmierci 1976, w tym sensie, że wcześniej nikt nie był pewien dnia ni godziny. Należy podziwiać społeczną i mentalną elastyczność (plastyczność) Chińczyków, że to przetrzymali, ale swoje duchowe i "twórczościowe" zasoby utracili. (Tak przynajmniej mi się wydaje nie znając ich bliżej.)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
5G zamiast rakiet.13.01.2020
Warto wiedzieć, kto już niedługo, jak i czym będzie nas okradał, ogłupiał i hamował -- wszystko przy czynieniu pozorów rozwoju i "budowaniu szczęścia".
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.