01 marca 2020
Mirosław Piróg
Serial: Inne Myśli
O maszynie
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ O „teologii” klimatycznej ◀ ► O zasadach kobiecych ►
Dawno dawno temu, w 1954 roku, Harrison Brown w książce The Challenge of Man’s Future napisał: „W ciągu bardzo krótkiego czasu w porównaniu z całkowitą historią ludzkości, zasoby paliw kopalnych zostaną niemal z całą pewnością wykorzystane. Ta strata całkowicie uzależni człowieka od energii wody, atomu i słońca, by mógł on napędzać swoje maszyny. Ta transformacja wydarzy się jedynie raz w historii ludzkości. Jeśli cywilizacja maszyn z powodu jakieś katastrofy przestanie działać, to najprawdopodobniej oznaczać to będzie nieodwracalną zagładę”. Dziś, po 66 latach nie jesteśmy mądrzejsi. Dalej polegamy na maszynach i staramy się na wszelkie sposoby zapewnić im źródła energii. Uwielbiamy maszyny, ale zarazem jesteśmy ich niewolnikami.
Czym jest maszyna? Maszyna to ten fragment wszechświata, który w dominującym stopniu jest naszym tworem. Maszyna spełnia swe funkcje zgodnie z naszą wolą. Maszyna zaspakaja nasze potrzeby. Do tych wszystkich funkcji maszyna potrzebuje energii. Nic zatem dziwnego, że człowiek współczesny ma obsesję na punkcie energii. Maszyna ma służyć zaspokojeniu naszych pragnień i potrzeb, ale – podobnie jak idealny służący – uzależnia od siebie swojego pana. Życie w otoczeniu maszyn prowadzi do postępującego ubezwłasnowolnienia człowieka. Maszyny potrzebujemy by działać, szybko, bez zastanowienia i wedle naszych zachcianek. Maszyna jest zatem ucieleśnieniem energetycznego ćpuństwa ludzkości. Dla jednych taką ultymatywną maszyną zbawicielską jest elektrownia atomowa, dla innych wiatrak. Jednak jeśli otaczający nas świat staje się tylko odbiciem naszych potrzeb i pragnień, czyli staje się maszyną, my sami stajemy się także niczym innym, jak tylko chaotycznym kłębkiem impulsów psychicznych, powiązanych na zasadzie asocjacji. Maszyna wyzuwa nas z naszego człowieczeństwa, jest ersatzem życia.
W wieku XVIII pojawiła się metafora wszechświata jako maszyny. Skoro wszechświat jest maszyną, to każda maszyna zbudowana przez człowieka jest uczyniona „na jego obraz i podobieństwo”. Francuski filozof Julien Offray de la Mettrie pisze książkę Człowiek-maszyna. Ekspansja metafory maszyny stanowi w tej perspektywie manifestację lucyferycznej hybris świadomości człowieka współczesnego. Świetnie pisze o tym Richard Tarnas w swej książce Dzieje umysłowości zachodniej:„Ironia polega na tym, że kiedy nowożytny umysł jest przeświadczony o tym, że w pełni oczyścił się z wszelkich antropomorficznych projekcji, kiedy aktywnie interpretuje świat jako nieświadomy, mechanistyczny i bezosobowy, to właśnie wtedy ów świat jest najbardziej selektywnym wytworem ludzkiego umysłu. Ludzki umysł wyabstrahował ze świata cała jego świadomą inteligencję, celowość i sens, przypisując je wyłącznie samemu sobie, po czym wprojektował w świat maszynę. Jak zauważył Rupert Sheldrake, jest to skrajnie antropomorficzna projekcja: zbudowana przez człowieka maszyna, coś czego w rzeczywistości nigdy w przyrodzie nie odkryto.” Tak, maszyna to wytwór ludzkiego intelektu, owej kompulsywnej maszynki do myślenia, która tak często odłącza się od całości naszego życia psychicznego i uzurpuje sobie prawo do autonomicznego istnienia.
Zakończę te krótkie rozważania przytaczając po raz kolejny na tym blogu moją ulubioną taoistyczną przypowieść pochodzącą z Prawdziwej księgi południowego kwiatu Czuang-tsy: „[Uczeń Konfucjusza] Tsy-kung pojechał na południe do kraju Cz’u. w drodze powrotnej do Tsin przejeżdżając przez Han-in zobaczył starca pracującego w swoim ogrodzie. Kopał on rowki prowadzące do studni, z której glinianym dzbanem czerpał wodę, żeby ją do tych rowków nalewać. Choć ciężko się trudził, wyniki miał małe. [Widząc to] Tsy-kung powiedział: ‘Istnieje do tego przyrząd, który jeden dzień nawadnia sto zagonów. Siły używa się bardzo mało, wyniki są bardzo duże. Czybyś, mistrzu, nie chciał [mieć czegoś takiego]?’ Ogrodnik wyprostował się i spojrzał na Tsy-kunga: ‘W jaki sposób to działa?’ – ‘Wycina się z drzewa dźwignię z tyłu ciężką a przodu lekką, która podnosi w górę zaczerpniętą wodę, wylewającą się jak kipiący wrzątek. Nazywamy to pompą.’ Ogrodnik z oburzenia aż się zmienił na twarzy i uśmiechając się złośliwie powiedział: ‘Słyszałem od mego mistrza, że ludzie mający przemyślne przyrządy z konieczności przemyślnie prowadzą swoje sprawy, a postępując przemyślnie muszą mieć serca przemyślne. A kiedy podstępne serce tkwi w piersiach, to pierwotna szczerość nie może być całkowita, a kiedy czysta szczerość nie jest całkowita, to siły żywotne nie są utwierdzone. Kiedy siły żywotne nie są utwierdzone, to duch jest chwiejny. Kiedy duch jest chwiejny, wtedy nie ma miejsca na tao. Nie znaczy to, żebym nie wiedział o takich narzędziach, ale wstydzę się ich używać.’”
Cytat Browna zaczerpnąłem w wykładu Dennisa Meadowsa „Granice wzrostu. Upadek cywilizacji?”:
◀ O „teologii” klimatycznej ◀ ► O zasadach kobiecych ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Prócz tego jest pytanie: od którego momentu zaczyna się ta "zła" maszyna? Dzban do podlewania jest (jeszcze) dobry, a żuraw studzienny (już) zły? A może nie maszyny (jak je zdefiniować?) tylko już narzędzia korumpują człowieczeństwo? Co w takim razie z poglądem, że to właśnie sporządzanie narzędzi i używanie ich jest tą istotą gatunku człowiek, różniącą nas od pra-braci zwierząt?
Kiedy ludzie popadli w uzależnienie od swoich narzędzi? Chyba dość wcześnie, bo rzadko rezygnowali ze swoich wynalazków; właściwie to były wyjątkowe przypadki, jak u Tasmańczyków, którzy kulturowo zapomnieli łodzi i igieł.
![[foto]](/author_photo/pirog.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/pirog.jpg)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.