zdjęcie Autora

13 kwietnia 2011

Robert Palusiński

Od szamanizmu do psychologii zorientowanej na proces
Trzydzieści lat szukania i znajdowania ! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.

Kategoria: Nowy szamanizm
Tematy/tagi: HarnerJung

Moje bardziej świadome szamańskie doświadczenia (bo dziecięce i młodzieńcze inicjacje pobliża śmierci były tylko zwiastunami) zaczęły się trzydzieści lat temu. Przeczytawszy "Teorię i metodykę ćwiczeń relaksacyjno - koncentracyjnych"[1], gdzie po raz pierwszy spotkałem się z opisem praktyk jogicznych, medytacji zen, relaksacji i autosugestii, postanowiłem od razu spróbować wszystkiego po kolei. Kiedy przyszło do sprawdzenia informacji mówiącej o tym, że jogin lub osoba znajdująca się pod wpływom hipnozy bądź autosugestii może znieczulić swoje ciało - byłem gotów.

Poprosiłem mojego przyjaciela, aby na dany przeze mnie znak - po kilku minutach koncentracji i medytacji zaczął nakłuwać skórę mojego przedramienia wielką agrafką. Nie patrząc na to, co się dzieje czułem lekkie napinanie skóry na powierzchni ręki. Żadnego bólu. Nagle poczułem i usłyszałem zgrzyt! Otworzyłem gwałtownie oczy i zobaczyłem, że szpikulec agrafki przeszedł przez całą grubość ręki i utworzył wybrzuszenie w skórze spodniej części przedramienia! Zgrzyt był efektem otarcia agrafki o jedną z dwóch kości przedramienia. Przestraszyłem się i poprosiłem przyjaciela, żeby natychmiast wyciągnął to ze mnie. I tak się stało. Nie pojawiła się ani jedna kropelka krwi ... (Swoją drogą dzisiaj podziwiam mojego przyjaciela za to, że miał odwagę i determinację konsekwentnego wkłuwania się :-)) Od tego czasu (30 lat!) mniej lub bardziej regularnie (formalnie w grupach i nieformalnie indywidualnie) praktykuję medytację Zen w tradycji Soto, która nie różni się od tybetańskiego szine czy vipassany (które to praktyki wraz z Dzogczen również miałem możliwość wypróbować). Medytacja okazuje się niezwykle przydatna zarówno w praktyce terapeutycznej, w praktykach szamańskich jak i podczas Vision Quest'ów.

Później, na studiach, z powodzeniem stosowałem Hunę, ucząc się przy wykorzystaniu drugoobiegowych przekładów Maxa F. Longa. W tamtych czasach (lata 1983 - 87) profesorowie po 2 -3 semestrach danego przedmiotu przygotowywali listę ok. 60 pytań i z nich ustnie odpytywali studenta/tkę wybierając 3 pytania z całego zestawu. Zazwyczaj uczyłem się około 10 zagadnień i dzięki odwołaniu się do Kahuńskiego Wyższego Ja udawało się jakoś zgrać ciekawość profesora z moimi zasobami wiedzy. Działało na tyle, że otrzymywałem nawet stypendium naukowe za wysoką średnią ocen.

W kolejnych latach moja chęć praktycznej eksploracji wiedzy tajemnej i szamańskiej nie zmniejszyła się. Byłem właścicielem wydawnictwa, a przy okazji tłumaczem, głównym redaktorem i korektorem. Wydawałem głównie książki ezoteryczne plus szeroko pojęte metody alternatywnego uzdrawiania. Aby być rzetelnym wobec czytelnika, sprawdzając przy tym jakość przekładu wypróbowywałem wszystkie opisywane techniki i ćwiczenia. To sprawdzanie na sobie w praktyce zostało mi do dziś, gdyż nadal przekładam książki, w tym większość wydanych tytułów Arnolda Mindella. Jego książkę "Psychologia i szamanizm" przeczytałem co najmniej dziesięć razy wykonując przy okazji kilkukrotnie każde z zamieszczonych w niej ćwiczeń. Myślę, że to jeden z przykładów alterkariery: można zarabiać robiąc to, co się lubi zbierając przy tym nieocenione korzyści osobiste.

W roku 1997 po wieloletnich lekturach oraz praktycznym (aczkolwiek "na własną rękę") oraz teoretycznym studiowaniu szamanizmu wybrałem się na swoje pierwsze warsztaty prowadzone przez ucznia Michaela Harnera, z brytyjskiego odłamu "Foundation for Shamanic Studies" - "Eagles Brothers". Wiadomości i wiedza jakkolwiek praktyczne, były dość ogólne i powierzchowne. A jednak wraz z pogłębieniem praktyki podziałały bardzo głęboko. Szamańskie podróże pod przewodnictwem osobistych zwierząt mocy mają nieocenioną jakość i wartość. Jeśli pozwalają na to duchy, możemy mieć dostęp do wiedzy absolutnej, której nie ogranicza ani przestrzeń, ani czas. Czasami moje wglądy i uzyskane od duchów informacje przyprawiały mnie o ciarki, drżenie ciała plus współwystępujące anomalie pogodowe. Pewnych rzeczy, które objawiały mi duchy, nikt nie był w stanie wykoncypować intelektem czy innym poznawczym potencjałem człowieka w połączeniu z jego najmocniejszymi komputerami.

Ten okres życia zaowocował napisaną i wydaną w 1999 r książką "Szamanizm w praktyce" - dość popularną, bo miała dwa wznowienia.

Jednak po pewnym czasie moja praktyka szamańska polegająca w głównej mierze na kontaktach z duchami z wykorzystaniem podróży szamańskich przestała mi wystarczać. W tym modelu (modalności?) szamanizmu, z pewnością skutecznym i potężnym, duchy opiekuńcze oraz starszyzna z Wyższych Światów są medium pośredniczącym w kontakcie z absolutem. Popęd eksploratora nawigował moją "całość" na inne ścieżki.

Bo choć duchy dawały zdumiewająco niesamowite i trafne odpowiedzi na wiele fundamentalnych (a także całkiem prozaicznych) pytań, to mój osobisty duch rozwoju pragnął większego udziału i współdecydowania. Pragnął większej świadomości, większego zaangażowania i większej partycypacji. Pewnie to ten sam duch jesienią 1997 roku zaprowadził mnie (całkiem "przypadkowo") na 2-letnie szkolenie z Psychologii Zorientowanej na Proces stworzonej przez Arnolda Mindella (w tamtym czasie trzeba było studiować w Zurichu, bo nie było w Polsce kwalifikowanych nauczycieli i programu). Ten rodzaj nauki, fascynacja, współtworzenie i współ-odkrywanie z moimi klientami i przyjaciółmi trwa już zatem 14 lat! Przy czym - co mnie nie dziwi - okazało się, że wiedza i wglądy uzyskiwane w podróżach szamańskich we współpracy z duchami opiekuńczymi nie były mniejsze przy zastosowaniu metod psychologicznego wglądu wywodzącego się z technik psychologii zorientowanej na proces.

Mindell jest jednym z nielicznych psycho-terapeutów, który sięga do pradawnej wiedzy szamanów, dostrzega korzenie psychoterapii w szamańskim leczeniu i otwarcie o tym mówi. Chyba pierwsze jego większe przeżycie miało miejsce w kwietniu 1986 (miał wówczas 46 lat) w kenijskim rezerwacie Masai Mara, gdzie brał udział w szamańskim obrzędzie leczenia (z użyciem poświęconych na tę okazję kurczaków!), co z pewnością wywarło na nim wielkie wrażenie, gdyż bardzo często wzmiankuje o tym doświadczeniu. Mindell wspomina, że afrykańskie, szamańskie małżeństwo wiejskich uzdrowicieli było w posiadaniu tak szczegółowych informacji na temat jego biografii i sytuacji życiowej, że tylko zjawisko nielokalności mogłoby to w jakikolwiek sposób tłumaczyć. Jednak Mindellowskie zainteresowanie szamanizmem datuje się na kilkanaście lat wstecz, gdyż już w latach siedemdziesiątych XX w. zaczął badać powiązania symptomów fizycznych ze snami oraz studiował i analizował z punktu widzenia analityka jungowskiego prace Castanedy (to wówczas powstał zręb i większa część wydanej pod koniec lat 80-tych książki "Szamanizm i psychologia"). Później Mindell nie rezygnował z kontaktu z szamanami kultur pierwotnych mając wielu przyjaciół zarówno w Ameryce Pd. jak i północnej. W podzięce za udzieloną pomoc w negocjacjach z rządem USA otrzymał nawet od plemienia Haida ziemię nad brzegiem oceanu, gdzie zbudował sobie letni dom w odległości 100 m od wielkiego lasu, skąd czasami przybywają w odwiedziny czarne niedźwiedzie.

Nietrudno się domyślić jak bardzo są mi bliskie koncepcje stworzone (i wdrażane w życie) przez Arnolda Mindella. Jednym z najnowszych trendów w jego całościowej wizji jest praca terapeutyczna opierająca się na naszych związkach z planetą Ziemią. Jest to bardzo mocna technika na tyle głęboko penetrująca i wstrząsająca, że pod koniec pięciodniowego seminarium (chyba w 2002 roku), na którym uczyliśmy się jak odnajdywać odpowiedzi na nasze najistotniejsze pytania za pomocą ruchu, którym kieruje Ziemia popadłem w przygnębienie i lekką depresję. Mocno przybity i smutny podszedłem w przerwie do Mindella i powiedziałem: "Arny, znalazłem odpowiedzi na moje największe pytania, dowiedziałem się tak dużo, że przygnębia mnie fakt, iż nie mam już nic więcej do odkrycia". Na co Arny patrząc na mnie uważnie i przybierając podobną do mojej postawę ciała oraz zbliżony do mojego ton głosu odpowiedział powoli, bardzo głęboko i z całkowitym zrozumieniem mojej sytuacji: "Tak, to deprymujące. Nie ma nic do odkrycia. To koniec, nie ma już dokąd iść. Nie ma sensu dalej szukać." Kiedy zobaczyłem samego siebie w jego osobie, wybuchnąłem takim śmiechem, że aż łzy pociekły mi z oczu. Mindell posiada właściwość intuicyjnego wglądu w sytuację danej osoby (a nawet w jej historię - biografię). Kiedy podczas tego samego seminarium pracowałem w parze z pewną kobietą ze Szwecji i utknęliśmy w pewnym miejscu, poprosiłem Arniego o pomoc. Arny podszedł, stanął w podobnej pozycji i miejscu tej kobiety, po czym bez żadnego wcześniejszego wywiadu zadał jej pytanie: "Czy miała pani przeżycie związane z zagrożeniem życia, przeżycie pobliża śmierci?" "Tak" - odpowiedziała kobieta - "miałam wypadek samochodowy, w wyniku którego znajdowałam się przez jakiś czas w stanie śmierci klinicznej". Po czym opowiedziała związaną z tym historię, która była kluczem do dalszej pracy w tamtym czasie i miejscu.

Od tamtej pory włączyłem praktykę pracy z ruchem kierowanym przez Ziemię i jej kierunki do moich corocznych letnich 6-dniowych warsztatów i za każdym razem efekty tych ćwiczeń są zdumiewające tak dla uczestników/czek tych warsztatów, jak i dla mnie. Na czym polega ta praktyka? Sądzę, że jej istotę najlepiej oddadzą słowa samego Mindella:

"Gdy masz kłopoty, gdy trafiasz na impas, chwile przejścia i zmian, świadomość poruszania się po ścieżkach może przywołać twój związek ze śnieniem Ziemi i wskazać drogę. Moc Ziemi, która manifestuje się w twoim życiu, nazywam kwantowym kompasem. Kiedy szukasz odpowiedzi na jakieś pytania, przemierzaj różne ścieżki swego życia i znajdź drogę "Wielkiego Ja". Podążaj za Ziemią. Za każdym razem, gdy masz jakiś problem, pojawia się szansa odnowienia twego codziennego życia poprzez zacieśnienie kontaktu z twoim "Wielkim Ja". Korzystaj ze swej uwrażliwionej (poczuciowej) uważności i podążaj zakrętami ścieżek, aż nie pojawi się droga, obrazy i ich znaczenie. Pamiętaj o głębokiej demokracji; wszystkie ścieżki są równie ważne. Ich suma obrazująca twój proces jest twoim najlepszym nauczycielem."[2]

Mindellowska koncepcja Wielkiego Ja jest dobrze opisana w przełożonej przeze mnie książce pt. "Śnienie na jawie" (polecam) i zasadniczo odpowiada jungowskiemu terminowi "Jaźń"[3]. Zaś "suma ścieżek" odnosi się do Feynmannowskiego całkowania po drogach (czasem zwanego również "po trajektoriach" lub "po historiach"), bo Mindell jako były fizyk atomowy postrzega matematykę oraz fizykę kwantową jako całkiem realną analogię do naszego życia. Jako jeszcze jeden wymiar naszej psychiczności. Na przykład ludzie podobnie jak elektrony badają w życiu różne drogi, aby "po historiach" odnaleźć tę najwłaściwszą.

Co dalej?

Jeśli np. nie wiesz "co dalej", to siedząc lub stojąc pozwól swojemu koncepcyjnemu umysłowi odpocząć, zwróć uwagę na ciało oraz na oddech i na ile to możliwe postaraj się opróżnić umysł. Następnie zauważ czy i w jaki sposób twoje ciało chciałoby się poruszyć. Daj sobie na to czas. Nie wykonuj ruchu, ale zadaj sobie pytanie: "gdyby moje ciało miało się ruszyć w którąś stronę - to dokąd by zmierzało?" Cierpliwie czekaj na odpowiedź płynącą od ciała. Kiedy pojawi się jakaś tendencja do ruchu - pójdź za nią. Postaraj się być w większym stopniu "wzruszony" niż "poruszać się". W takich okolicznościach twoje ciało współdziała z Ziemią. Niech "się" porusza, a w trakcie ruchu pozwól sobie na pojawienie się jakichś obrazów, może gestów lub dźwięków związanych ze ścieżką ,jaką właśnie przemierzasz. Kiedy coś się już dopełni w tym ruchu - zatrzymaj się i pozwól na to, aby "samoczynnie" ukazało się znaczenie całego doświadczenia. W którą stronę zmierzałaś? Co byłoby dalej w tym kierunku - nawet za kilka - kilkaset kilometrów? Czy sens tego ruchu/drogi jest w jakiejś mierze odpowiedzią na zadane pytanie? (np. "co dalej?")

Jeśli pragniesz doświadczyć więcej praktyki/wiedzy - zapraszam na letnie warsztaty "W zgodzie z Ziemią, naturą i sobą".


Robert Palusiński


Przypisy

[1] S. Grochmal (red.), Teoria i metodyka ćwiczeń relaksowo-koncentrujących, PZWL, Warszawa 1979

[2] Arnold Mindell "Earth Based Psychology" str. 92.

[3] W rozumieniu jungowskim całkiem dobra definicja Jaźni znajduje się tu: Jaźń.

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)