08 kwietnia 2005
Piotr Lesiński
Pogrzeb religii
O praktykach pozbawiania ludzi duszy
Spośród paru rzeczy, których nie lubię, jedno z pierwszych miejsc zajmują religie. Przyczyna mojej niechęci leży w tym, że postrzegam je jako narzędzie, poprzez które dokonuje się pozbawianie ludzi duszy. Jakkolwiek egzotycznym, błędnym czy wręcz głupim w pierwszym odruchu może się wydawać mój punkt widzenia, chciałbym szerzej go uzasadnić. Być może czas uroczystości związanych z odejściem niewątpliwie wyjątkowej postaci kościoła jest na taką refleksję odpowiedni.
Najlepiej poznaną przeze mnie religią jest religia katolicka. Niestety jak każda inna, nikomu nie pomaga zobaczyć boga, połączyć się ze świętym lub boskim aspektem rzeczy i, innymi słowy, całkowicie blokuje nas, byśmy mogli poznać i docenić tę miłą stronę życia. Przede wszystkim ta religia uniemożliwia obiektywny szacunek dla wszelkiego życia, nakazując w zamian potępianie niektórych jego form. Typowym przykładem jest ukierunkowane negatywne myślenie o parach homoseksualnych, ludziach tej samej płci, którzy darzą się uczuciem. Ich byt godzi w podstawy ekonomiczne funkcjonowania kościoła - w rodzinę jako główny ośrodek reprodukcji. Nie chciałbym się dalej zagłębiać w temat stosunku kościoła do mniejszości seksualnych, ale nasuwa mi się refleksja: kto dał prawo hierarchii kościelnej oceniać postępowanie innych ludzi, skoro nie powinno ich to obchodzić? Czy uprzejmość i współczucie nie są najcenniejszą z walut w relacjach z drugim człowiekiem?
W zasadzie każda religia kształtuje archetyp wzorca behawioralnego w celu dystrybucji dezinformacji. Wzorzec ten jest implementowany i głęboko kodowany u poszczególnych jednostek. Jest zawsze związany z taki pojęciami, jak tradycja, kultura, wiara, wspólnota. Najważniejszą rolę w tym procesie odgrywa ta część mózgu, która ewolucyjnie ukształtowała się u gatunku homo sapiens najwcześniej i nosi miano tzw. gadziego mózgu. Religia jest tradycyjną formą inżynierii społecznej, w której wiodąca rolę odgrywają kapłani. Tak jest w Polsce, w Indiach, tak było w starożytnym Egipcie. Ludzie akceptujący religię będą bardziej skłonni akceptować rządy autorytarne. Religia daje im prawo, by zachowywali się nieodpowiedzialnie i dwulicowo. Najczęściej są przekonani, że będzie im to "wybaczone". Religia nie uczy jak być dobrym. Uczy jak udawać i to nie tylko przed innymi, ale przede wszystkim przed samym sobą, że jest się dobrym. Historia ostatnich dwóch tysięcy lat pokazuje jak niewiele religia zmieniła na lepsze w naszym życiu cywilizowanych przedstawicieli gatunku. Jak bardzo współczesny człowiek jest oderwany od swojej boskości? Czy w swej postawie wobec innych ludzi np. neokonserwatyści republikańscy głoszący potrzebę anihilacji fundamentalizmu islamskiego pod hasłami walki z terroryzmem różnią się czymś od inkwizytorów? (Oczywiście prawdą jest, że w tym konflikcie rzecz idzie o kontrolę nad zasobami, jednakże religia jest jedną z "cichych broni" w tej wojnie). Czy nie jest już najwyższy czas, aby zacząć sądzić religię po owocach?
Religie wykształciły specyficzne i skuteczne metody prania mózgu oparte o wiedzę okultystyczną. W judaizmie poprzez obrzędy obrzezania i związany z tym silny ból, jaki odczuwa ósmego dnia po urodzeniu noworodek, blokuje się rozwój czakr od trzeciej wzwyż. W ten sposób dominującymi stają się dolne czakry odpowiedzialne za seks, władzę i pieniądze. To w dużym stopniu tłumaczy dlaczego praktycznie nie ma na świecie żydowskich ekologów, filantropów, mistrzów duchowych lub wielkich humanistów - wyrazistych przedstawicieli naszego gatunku. Natomiast Żydzi są obecni przede wszystkim w finansach i polityce i to bez względu na swoje obywatelstwo.
Podobną funkcję blokującą dostęp do wyższych energii spełniają tradycyjne jarmułki czy katolickie piuski. Zakrywają one bowiem najwyższą czakrę Saharasrarę znajdującą się na czubku głowy. Poprzez Saharasrarę odbywa się kontakt z informacjami płynącymi do nas z kosmosu, z niezwykle subtelnymi energiami podnoszącymi nasze wibracje. Buddyści natomiast nie mają z tym najmniejszego problemu i nietrudno domyślić się, dlaczego, zresztą wystarczy ich o to spytać.
U katolików z kolei poprzez określone rytuały następuje tzw. zawiązanie trzech wyższych czakr: Adźni, Viszuddhy i Anahaty. Według kolejności są one odpowiedzialne za postrzeganie pozazmysłowe, swobodę i wolność oraz miłość. Odbywa się to w trakcie czynienia znaków krzyża na czole, ustach i gardle po odczytaniu ewangelii na mszy. Skutkiem tego u większości katolików zahamowany zostaje rozwój intuicji, postaw nonkonformistycznych, swobody wyrażania poglądów, a także swobody wyrażania uczuć.
Utrzymywanie populacji w niewiedzy odbywa się również poprzez umiejętne zarządzanie informacją dostępną dla ludzi. Selektywne powstrzymywanie określonych informacji, fałszowanie czy też wzmożone epatowanie obrazem, dźwiękiem i treścią powoduje, że ludzie dokonują określonych wyborów, które uważają za wolne. Co więcej, towarzyszy im silne przekonanie o słuszności tych wyborów i ich aksjologicznym uzasadnieniu. Ludzie nie będą skłonni zmienić tych wyborów, będą bronić swoich poglądów i nie będą zdolni zrozumieć, że byli, są i będą oszukiwani.
Powyższe zabiegi prowadzą wprost do transformacji populacji w bioroboty. Spróbujcie kiedyś wdać się w dyskusję filozoficzną z wierzącym Żydem lub katolikiem. Po niedługim czasie spotkacie się z fanatyzmem i szybko dojdziecie do wniosku, że dalsza dyskusja nie ma sensu.
U katolików wiara w słuszność religii, która wyznają, jest całkowicie zaślepiająca. Prawie żaden katolik, wliczając w to księży, nie jest świadom faktu, że ewangelie, które są podstawą tej, religii powstały w okresie od 50 do 150 lat po śmierci Chrystusa. Spośród co najmniej siedmiu znanych ewangelii wybrano na synodzie Korynckim w 397 r. zaledwie cztery i to po ocenzurowaniu ich z opisów okresu życia Chrystusa pomiędzy 12 a 32 rokiem życia. Warto przy tym zwrócić uwagę, że żaden kanonizowany ewangelista nie zająknął się nawet o przyczynach braku relacji o tym okresie życia Chrystusa. Kościół katolicki również nie bada tego okresu ani nawet nie tłumaczy, dlaczego nie jest to przedmiotem jego zainteresowań. 99,99% katolików nawet nie zdaje sobie sprawy z istnienia tej dziury informacyjnej i wiedzę czerpie z tego, co usłyszą z ambony. Ze zrozumiałych względów opinii publicznej nie są znane pełne teksty zwojów z Qumran opisujących m.in. sektę esseńczyków (która wspomina o mesjaszu na wiele lat przed jego pojawieniem się i z którą Chrystus mógł mieć styczność), mimo że od ich odnalezienia upłynęło blisko 60 lat!
U Żydów zahamowanie rozwoju Anahaty (czakry serca) powoduje, że wydają się oni być pozbawieni wyższych uczuć. Stereotypowy obraz Żyda to postać bez serca, bezduszna i niewspółczująca. Wszyscy obrzezani Żydzi są tacy. Zresztą jak widać wystarczy wprowadzić tego typu zabieg wyłącznie u męskiej części populacji danej rasy, aby uzyskać zamierzony efekt w postaci całej nacji biorobotów, które faktycznie (choć niejawnie) od wieków sprawują kontrolę nad planetą.
Warto przy tej okazji nadmienić, że Jezus również był Żydem i to obrzezanym. Nie podważa to w niczym jego nauk, jednakże nakazuje uważnie przyglądać się źródłom opisującym jego życie. Z tego punktu widzenia poznanie ewangelii niekanonicznych rzuca zupełnie nowe światło na tę ważną postać historyczną.
Najbardziej dramatyczną prawdą naszych czasów jest jednakże to, że kapitalizm jest w stanie przetrwać śmierć człowieka jako istoty zdolnej do współodczuwania i jako istoty biologicznej. Dla kapitalizmu tradycyjny człowiek jest przeszkodą, której człowieczeństwo trzeba unicestwić zachowując jedynie jej własności reprodukcyjne. Społeczeństwo konsumpcyjne stanowi formę przejściową przed społeczeństwem zrobotyzowanym. Wizja nadciągających terminatorów, żołnierzy przyszłości, wyposażonych w supernowoczesne środki walki nie wydaje się już wcale jedynie fantazją hollywoodzką. Człowiek zostanie zredukowany do skali uniemożliwiającej mu kwestionowanie legitymacji dla sprawowania kontroli przez elity władzy.
Oto trwa finalna faza walki człowieka z kapitalizmem. Nieporadny, ontogenetyczny marksizm staje się proroczy wobec filogenetycznej rzeczywistości współczesnego świata. Niestety walczą jedynie nieliczni świadomi tego ludzie, ponieważ pozostała część populacji cierpi na globalistyczny autyzm.
Kapitalizm oderwał człowieka od jego naturalnych korzeni. Człowiek został odcięty od swego źródła mocy, życiodajnych energii Pramatki Ziemi. Miasta stały się ogrodami z betonu i szkła otoczonymi przemysłowym i elektromagnetycznym smogiem pętając płuca i umysły. W tych ogrodach dorastają zdegenerowane istoty wiodące osobnicze żywoty, które same określają jako kariery. Ludzi już nie obchodzą wspólnoty, a tylko zdobywanie własnej pozycji, zapewnianie poczucia ekonomicznego bezpieczeństwa, budowanie swojego statusu materialnego. Współczesny człowiek żyje w smrodzie spalin, psich ekskrementów, w ogłuszającym hałasie zgiełku wielkomiejskiego, nocnym wyciu syren policyjnych. Tak wygląda środowisko współczesnego "wolnego człowieka". Kiedy jednakże pojawia się w nim potrzeba zaspokojenia deficytu emocjonalnego związanego z oderwaniem od wspólnoty, zaspokaja ją sobie łatwo, idąc do kościoła. Wszak zachowuje się jak wszyscy inni, postępuje zgodnie z tradycją i wiarą przodków.
Oto dla nas jako dla jednego z gatunków zamieszkujących ziemię nadchodzą ciężkie czasy. Niszcząc przyrodę człowiek musi jednocześnie walczyć o przetrwanie w niej. Stwarza sobie sztucznie warunki dla zdrowego życia, choć jest to dostępne jedynie dla wąskiej garstki najzamożniejszych. Dominująca w zachodniej cywilizacji religia katolicka nie dostrzega tej postępującej dehumanizacji. "Czyńcie sobie ziemię poddaną" jest wygodnym usprawiedliwieniem dla zbrodni wyrządzanych żyjącej planecie, a "życie jest najwyższą wartością" (czyli mnóżcie się jak króliki) proces ten pogłębia, będąc równocześnie sposobem ekonomicznego zabezpieczenia dominującej pozycji głosicieli jedynej prawdy dzierżących klucze do zbawienia. Jesteśmy stale deprawowani, upadlani, manipulowani i zniewalani. Wszystko przy wtórze chórów śpiewających w tle kościelnej nawy.
Religie odbierają nadzieję, że zmiana tego stanu rzeczy jest możliwa. Walka o środowisko oznacza wystąpienie przeciwko ładowi spetryfikowanemu przez religię. Istniejący stan rzeczy w ogromnym stopniu powstał przy współudziale największych religii objawionych: judaizmu i chrześcijaństwa. Islam co prawda posługuje się jeszcze bardziej okrutnymi metodami w procesie subjugacji populacji. Obecnie jednak ta religia jest wykorzystywana przez elity władzy w celu kontrolowanego konfliktu zachodu ze światem arabskim, który zapewnia zbrojną kontrolę nad określonymi obszarami i surowcami mineralnymi. Nie sposób jednak zgodzić się z tym, że to, co się dzieje na naszej planecie, to forma kary bożej. To po prostu skutek oderwania człowieka (w dużej mierze przez religie właśnie) od praw naturalnych.
Każdy z nas może w jednej chwili z łatwością przywrócić dawny, naturalny porządek rzeczy jeśli taka będzie jego wola. Każdy z nas jest indywidualną cząstką Pierwotnego Źródła noszącą w sobie Jego wizerunek. Każdy z nas może w jednej z łatwością dotrzeć do Pierwotnego Źródła, bo Oddzielenie od Niego jest jedynie iluzją, stanem umysłu. Iluzją jest pośrednictwo wszelkich religii w kontakcie z Bogiem. Religie są jednym z większych oszustw w naszej historii, więc pozbądźmy się wątpliwości, co należy z nimi zrobić, bo jeszcze nie jest za późno.
Piotr Lesiński
l3sny@hotmail.com
8 kwietnia 2005
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.