10 września 2015
Wojciech Jóźwiak
Serial: Auto-promo Taraki 4
Reguła
◀ Raz kozie śmierć – czyli zmieniam grafię Taraki ◀ ► Kilkanaście punktów, w które możesz się włączyć ►
Celowo zamieszczam ten tekst pod tytułem, który niewiele mówi. Ale spodziewam się, że osoby, które powinny to przeczytać i zainteresować się, tutaj trafią.
Celowo zamieszczam ten tekst pod tytułem, który niewiele mówi. Ale spodziewam się, że osoby, które powinny to przeczytać i zainteresować się, tutaj trafią. Należę ja, i być może ty, Czytelniku też, do osób, które zajmują się czymś, co wpływa na ludzi osobiście, w jakiś sposób narusza ich i przestawia lub przekierowuje. Tak, że po spotkaniu z tym czymś (z którąś naszą metodą) lub z kimś z nas, w jakimś stopniu nie są już całkiem tacy, jacy byli poprzednio, nie są już całkiem tym, kim byli poprzednio. Oczywiście, każde niebanalne przeżycie zmienia doświadczającego, np. spotkanie z ciekawym człowiekiem, wycieczka w szczególne miejsce, książka, film lub mecz, ale szczególność naszych działań polega na tym, że są one właśnie nastawione na zmienienie doświadczającego i ta zmiana nie jest czymś ubocznym, bo zakłada się, że nastąpi.
Te sposoby lub działania, o których tu myślę, to astrologia, tarot (i inne dywinacje), medytacje, ćwiczenia oddechowe, ustawienia rodzinne (i inne), podróże z bębnem, szałasy potu, chodzenie po ogniu. Oraz inne, których odmian nie chce mi się wyliczać, oraz takie, których nie znam lub na których się nie znam, ale które są jakoś podobne do wyliczonych, oraz takie, których nie wymienię, bo nie wolno. Można je zbiorczo i popularnie nazwać pracą z energiami.
Prócz tego, że działania te mają potencjał zmieniania ich uczestników i nastawione są na właśnie na to, żeby ktoś, kto je zalicza „nie był już taki jak przedtem” (w jakimś stopniu), mają one coś wspólnego społecznie: nie są chronione ani przez jakieś instytucje, ani przez linię przekazu.
Inaczej jest z psychoterapią „oficjalną” lub „uniwersytecką”, w której trzeba mieć odpowiednie licencje i ukończone studia. (W minionych latach były spory o to, jak miałby być uregulowany prawnie status psychoterapeuty; jaki był ich wynik, nie wiem.) – To jest przykład ochrony instytucji. Ochrony linii przekazu dopracowała się Psychologia zOrientowana na Proces czyli POP. Chociaż nie weszła (jeśli dobrze wiem) na uniwersytety, to wypracowała system prowadzenia trenerów, superwizji i licencji, który dba o czystość lineażu. Przy tym ten lineaż (linia przekazu) wisi na osobie giganta, który go założył, Arnolda Mindella. (Ale w przypadku ustawień rodzinnych ich twórca, Bert Hellinger, nie założył podobnego lineażu.) Linie przekazu zakładali mistrzowie psychoanalizy, którzy jak się o nich mówi, sami się inicjowali i sami, na zasadzie „auto” uznali się za władnych służenia za fundament własnej linii; byli tam Freud, Jung, bodaj Reich i pewnie inni. W innej strefie, zarówno ochronę instytucji i lineażu mają buddyści, różne ich grupy.
W naszych dziedzinach brakuje gigantów-założycieli linii przekazu i trudno czekać, żeby ktoś taki się pojawił. Jest inaczej: pewnym kłopotem są założyciele czy inspiracjodawcy, którzy nie są całkiem fair – są trochę pseudo – to znaczy, stosują/stosowali mniejsze lub większe blefy założycielskie. Najbardziej chyba znanym takim bleferem był Carlos Castaneda, co nie wpływa na to, że w „ogniu praktyki” niektóre praktyki, które wymyślił, przeszły próbę. Ja sam na warsztatach stosuję co najmniej dwie silne praktyki pochodzące (przez Victora Sancheza) od Castanedy: marsz transowy i zakopywanie. Fantastą, który dla przydania znaczenia swojemu wynalazkowi bajał o podróży do tajemnych klasztorów środkowej Azji, był (i jest, żyje i działa) Oscar Ichazo, wynalazca enneagramu.
Lineaż przypomina monarchię. Jest jeden ojciec-założyciel lub jedna matka-założycielka (matka była w teozofii) i dalej jego/jej spadkobiercy, i nawet jeśli założyciel umrze lub jest daleko i niedostępny, to dla jego followerów wciąż on i jego dorobek pozostaje twardym wzorcem, miarą, odniesieniem.
Co robić, jeśli nie ma takiej monarchii? Można, jak w przypadku faktycznych politycznych monarchii zrobić jedną z dwóch rzeczy: przyjąć monarchę z zewnątrz, jak w Polsce w 1370 r. Ludwika po śmierci Kazimierza, albo przejść na republikę. To co dalej proponuję, byłoby taką republiką przewodników praktyk energetycznych.
Wyobraź sobie, że przewodnicy pracujący z pewną metodą, np. tarociści lub prowadziciele szałasów potu, zbierają się, umawiają się między sobą (i tylko między sobą) i jednomyślnie zgodnie przyjmują pewną wspólną regułę. Reguła ta zawierałaby kilka punktów, oto przykładowe. Wzajemnie wystawiają się na superwizję przez kolegów. Czyli np. tarocista idzie do drugiego tarocisty, żeby ten mu dywinował, ale również żeby umożliwił mu obserwowanie jego pracy z klientem. Prowadzący szałasy potu bierze udział w ceremonii kolegi. Doświadczenia z superwizji są omawiane w grupie tej reguły. Grupa reguły przyjmuje reklamacje lub skargi w razie gdyby ktoś z jej członków popełnił jakiś błąd lub uchybienie, lub po prostu klient miałby jakieś wątpliwości. W razie gdyby coś działo się nie tak, klient miałby możliwość odwołania się do grupy reguły. Dalej reguła zawierałyby punkty, jak postępować w różnych interwencyjnych przypadkach. Reguła (i jej grupa) działałaby jawnie, lista członków byłaby dostępna na stronie internetowej, tak samo tekst reguły i kolejne zjazdy czy posiedzenia grupy. Reguła powinna być przy tym na tyle luźna, żeby wiele spraw pozostawić naturalnemu rozwojowi i uczeniu się na kazusach. Formalizować prawnie regułę ani jej grupę nie warto, ponieważ istniejące prawo stowarzyszeń do tego się nie nadaje.
Być może warto byłoby powołać tylko jedną taką regułę, ale z sekcjami; np. ja mógłbym brać udział w sekcjach astrologicznej, tarotowej i warsztatów szamańskich. Jedną dla różnych metod pracy dlatego, że, jak przewiduję, reguła dla astrologów mogłaby prawie bez zmian być wykorzystana przy warsztatach szamańskich lub gdzie indziej. Zapewne jednak takich reguł, gdyby już powstały, byłoby więcej – wtedy pojawi się sprawa ich wzajemnych stosunków, czego teraz projektować nie warto. Jeszcze coś: są metody pracy z energiami, o których nie piszę, bo nie wolno, tam odpowiednie reguły musiałyby być poufne.
Grupa związana regułą prócz tego działałaby w jakimś stopniu jak zwykłe stowarzyszenie, np. prowadziła lub firmowała szkolenia, samokształcenie, kontakty zewnętrzne. Wejść do niej, już po tym, jak grupa założycieli uformowała się i ustaliła, nie byłoby zbyt łatwo, nowowchodzącego czekałyby te same sprawdziany, które przeszli (i wciąż przechodzą) założyciele. Ale dzięki temu, grupa reguły byłaby atrakcyjna i kolejne osoby ubiegałyby się o udział w niej. Założyciele nie mieliby żadnych specjalnych uprawnień, żadnych przywilejów. Koniecznym warunkiem byłaby wewnętrzna demokracja, równość i etos. Członkowie grupy powinni też starać się o własną różnorodność, tak, żeby nie zamienić się w koło samoadoracji.
◀ Raz kozie śmierć – czyli zmieniam grafię Taraki ◀ ► Kilkanaście punktów, w które możesz się włączyć ►
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.