16 sierpnia 2012
Roman Kam
Relacja z głodówki 21-dniowej przeprowadzonej wg Małachowa
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
Praktykę głodówek oczyszczających, wg Małachowa, rozpocząłem w roku 2009 i kontynuowałem w roku 2011 oraz 2012. Pierwsza z głodówek trwała 14 dni, druga 12 (przerwana z powodu zatoru kamienia nerkowego w moczowodzie i konieczności zabiegu chirurgicznego). Ostatnia trwała 21 dni i tę szczegółowo w tym artykule opisuję. Wszystkie przeprowadzałem na początku lata, w okresie tzw. postu Piotrowego, praktykowanego w Kościele Prawosławnym. Najpierw wybrałem ten okres intuicyjnie, potem potwierdził mi go znajomy, który przeprowadzał w tym roku głodówkę 28-dniową, korzystając ze wskazówek znalezionych u Małachowa. Muszę nadmienić, że post Piotrowy jest czym innym niż głodówka lecznicza, jednak termin tego postu uznaje się za korzystny, ponieważ jest zsynchronizowany z cyklami przyrody i układem zodiaku. O samym poście Piotrowym i jego terminach, osoby władające j. rosyjskim lub translatorem Google, mogą przeczytać tu: Петровка-голодовка.
Pierwotnym motywem do podjęcia mojej pierwszej głodówki w 2009 r. była diagnoza lekarska o przepuklinie rozworu przełykowego i silnej nadkwasocie. W opinii gastrologa choroba była nieuleczalna i skazywała mnie na stałe branie leków. Stan mojego żołądka był fatalny, pomagało tylko chemiczne hamowanie sekrecji soku żołądkowego. Moja waga dochodziła do 100 kg, przy wzroście 176 cm i szczupłej kiedyś konstytucji ciała. Brzmi to jak slogan marketingu hipnotycznego rodem z „ezoterycznej sfery biznesu”, ale nie zrażajmy się przedwcześnie.
Intuicja, co do skuteczności zwalczenia tej przypadłości głodówką leczniczą, okazała się, w moim przypadku, trafna. Wyleczyłem się z obu chorób, a przynajmniej ustały wszystkie objawy. Mogę jeść dowolne rodzaje pokarmu, w tym wykluczone dla mnie wcześniej słodycze czy śledzie. Ważę obecnie 77 kg. Potwierdziła się teza Małachowa, że głodówka jest, być może, jedynym nieinwazyjnym procesem, który powoduje obumieranie komórek tłuszczowych, a nie tylko ich obkurczanie. Przeciętnie powrót do unormalizowanej wagi, po odbyciu głodówki, następował na poziomie ok. 5-8 kg niższym, niż przed głodówką. Efekt jo-jo nie wystąpił.
Warte zauważenia są też inne korzyści: zwiększenie elastyczności stawów, ustąpienie dyskopatii, poprawa myślenia związana ze wzrostem uwodnienia organizmu, poprawa koncentracji, zmniejszenie dolegliwości hemoroidalnych. W głodówce i obecnie mam dużo mniejsze zapotrzebowanie na sen. Zmienił się mój stosunek do sytuacji stresujących, ergo – zwiększyła się moja odporność na stres, zmalała chwiejność emocjonalna, osiągnąłem większy spokój i dystans do rzeczywistości oraz ludzi o egotycznych zachowaniach.
Spotkałem się z zaskakująco silnym oporem otoczenia. Komunikaty typu: "ale to nie jest chyba całkiem normalne? Wyniszczanie organizmu. A co na to lekarz? Tylko żebyś się nie schował za szpadel!", i tym podobne, były i są moją codziennością w głodówkach. Daje się odczuć wyraźny lęk przed relacją z głodującym, jakby fakt ten dotykał „normalnego” otoczenia w sposób nakazujący temu otoczeniu natychmiast się określać, zajmować stanowisko. Ponieważ nie spotkałem ani jednej osoby reagującej obojętnie, tolerancyjnie,uważam to za zjawisko dziwne. Trudno mi powiedzieć, czy za takimi postawami kryje się pełna miłosierdzia chęć ratowania mnie przed samym sobą, czy to ucieczka oceniającego przed czymś, co natychmiast zaczyna go w konfrontacji z moim głodem prześladować. Reakcje przypominają jako żywo te związane z poczuciem winy i psychologicznym mechanizmem projekcji. Czyżbyśmy objadali się na kredyt? Może to efekt tego, że dziś już prawie nikt nie dziękuje za zdobyte pożywienie – naturze, duchom tej natury, Bogu Stwórcy? Stąd poczucie winy głęboko schowane i objawiane w konfrontacji z czystej formy antytezą odżywiania. Może włącza się coś, co przypomina dręczący wielu mężczyzn i chyba też, wsparty zaszczepionym poczuciem winy, smutek postkoitalny? Uczucia te, jako niechciane, są wypierane i działają, jak programy w tle. Z tymi mechanizmami psychicznymi kojarzą mi się także fetysze osób zamożnych, otoczonych nagłą sławą i powodzeniem. Są one często prześladowane myślami o stracie: zdrowia, bezpieczeństwa, prosperity. Spodziewają się jakiejś kary za swe bogactwo, co paradoksalnie staje się ich achillesową piętą.
Słyszałem więc często, padające ze strony otoczenia, pełne niedowierzania pytania: "Nic? Ale jakieś soki? Witaminy? Woda? Tylko woda? Trzy tygodnie?!!!" Potwierdzenie faktu przeżycia trzech tygodni tylko na wodzie, wywoływało u większości moich rozmówców konsternację. Uciążliwe były też dla mnie naciski mojej własnej rodziny na zakończenie głodówki, dające w efekcie klasyczną sytuację czekania na potknięcie, kiedy to można zakrzyknąć chórem: "...a nie mówiliśmy?!" Podchodząc do tego szamanistycznie czułem, że pod płaszczykiem troski otaczały mnie zewsząd nieświadome „złe życzenia”.
Technologia. Idąc za radami Małachowa z jego książki „Lecznicza głodówka” podzieliłem swoją głodówkę na trzy etapy:
I. Faza wstępna - przygotowanie do głodówki.
II. Głodówka lecznicza.
III. Regeneracja.
I. Faza wstępna
W tej fazie obejmującej dwa tygodnie, odstawiłem mięso i produkty odzwierzęce. Zostałem na ten czas weganinem. Cechą charakterystyczną tego okresu były wyraźne objawy abstynencyjne, co wskazywałoby na uzależniający charakter produktów przemiany materii, powstających przy spożywaniu mięsa. Wegetarianie i weganie wiedzą zapewne więcej na ten temat. Rozbicie, rozdrażnienie, dekoncentracja, myśli wątpiące, wyostrzony węch i silna chęć zjedzenia zwierzęcego białka, która u mnie minęła dopiero po 8-10 dniach od odstawienia. Faza wstępna spowodowała pobudzenie systemów, odpowiedzialnych za mechanizmy wewnętrznego spalania. Nastąpił pierwszy ubytek wagi, uzyskany przez redukcję tkanki tłuszczowej. Schudłem ok. 5,0 kg, gdyż moja wyjściowa waga oscylowała w okolicach 93,0 kg – nie robiłem jednak ważenia i notatek w tym okresie.
II. Głodówka
W tej fazie piłem tylko wodę i urynę, którą przy ostatniej próbie zdecydowałem się wprowadzić ze znakomitym, leczniczym skutkiem. Muszę powiedzieć, że przebieg głodówki nie jest procesem łatwym. W tym roku był on szczególnie ciężki, ponieważ goszcząc niewidomego przyjaciela, musiałem przez niemal dwa tygodnie przygotowywać dla niego posiłki. Kontakt z pożywieniem, wg Małachowa, może całkowicie zniweczyć efekt głodówki czy ewentualnie zmniejszyć jej skuteczność o połowę. W moim wypadku spowodowało to rozhuśtanie żołądka, nadkwasotę i mdłości, chwile silnego osłabienia. Wypicie ok. 100 gram zbieranej codziennie rano uryny, powodowało ustąpienie dolegliwości, przeczyszczenie z samoistnym wypróżnieniem, bez konieczności stosowania lewatywy, oraz wyraźną zwyżkę nastroju, z przypływem sił i energii.
W tej, a szczególnie w poprzednich głodówkach, następował początkowo bardzo szybki ubytek wagi, przeciętnie 1,0 kg dziennie. (zdarzyło się w moich głodówkach, że schudłem 2 kg w ciągu jednego dnia!) Jest to w dużej mierze wynik wyrzucania wody z komórek, ich obkurczania się. Skóra zaczęła mi wiotczeć i brzydko się marszczyć, co było szczególnie widoczne w okolicach szyi. Na szczęście był to proces odwracalny, a stan skóry w trakcie regeneracji uległ u mnie szybkiej poprawie. Panie informuję na marginesie, że może zajść zjawisko opadania piersi. W głodówce trzeba by o nie szczególnie zadbać - ćwiczyć, stosować zmienny gorący-zimny prysznic, to powinno pomóc.
Po 3-4 dniach psychicznej i fizycznej szarpaniny, nastąpił okres przystosowania, uspokojenia. Wszedłem w rytm głodówki. Ustało dotkliwe ssanie w żołądku, jakkolwiek nadal, w porach moich stałych posiłków, musiałem pić więcej wody. W okresie od 8 do 12 dnia rozpoczął się pierwszy przełom kwasiczy. Drugi przełom kwasiczy był trudniejszy do wychwycenia. Lokuję go od momentu zaostrzenia zapalenia stawu palca ręki (14 dzień) do dnia poprzedzającego poprawę samopoczucia (dzień 19).
We wszystkich momentach kiedy organizm czegoś się wyzbywał, widać to było w moim ogólnym wyglądzie. Cera bywała wtedy bladozielona, twarz zmęczona, ruchy nienaturalnie spowolnione. Były to na szczęście stany przejściowe. Jakiś szczególnych prawidłowości, dla tych procesów odtruwania się, nie wychwyciłem.
Woda. Piłem surową wodę, przywożoną w dużych 20 l pojemnikach z leśnego źródła, bijącego na brzegu jeziora w mojej okolicy. Wody nie filtrowałem, ponieważ podchodzi najwyraźniej z większej głębokości (wypływa lodowata) i jest bardzo czysta. Jest też wodą bardzo miękką, o niewielkiej zawartości soli. Kiedyś, po roku jej używania, w czajniku praktycznie nie osadził się kamień. Nie byłem w stanie pić wód komercyjnych, jak: „Żywiec”, „Nałęczowianka”, „Cisowianka” itp. Na początku głodówki zużyłem pięciolitrowy karton wody leczniczej „Wielka Pieniawa”, którą bardzo dobrze tolerowałem. Generalnie im mniej soli mineralnych ma woda, tym lepiej moim zdaniem, wspomaga proces oczyszczania organizmu. Odradzam jednak używanie wody zdemineralizowanej, destylowanej i jakiejkolwiek obrabianej chemicznie czy nawet mechanicznie. Wszelkie zabiegi na wodzie pogarszają, moim zdaniem, jej właściwości - w warunkach głodówki natychmiast się to wyczuwa. Dużym problemem było dla mnie wypicie zalecanych przez Małachowa 2 l wody dziennie. Maksymalnie byłem w stanie przyjąć 1,5 l, ale często było to dużo mniej. Picie wody, z biegiem dni głodówki, coraz bardziej odstręcza. Po 14 dniu każdy większy haust wody powodował zaleganie jej w żołądku, uczucie nieznośnego ciężaru w okolicy splotu słonecznego i mdłości. Radziłem sobie, pijąc częściej, małymi łyczkami, wodę gorącą, a także zastępując wodę - uryną.
Kryzysy. Potwierdziły się tezy Małachowa o przebiegu „przełomów kwasiczych” oraz zaostrzaniu się chorób przewlekłych w tych przełomach. Przełom kwasiczy związany jest z osiągnięciem maksymalnego poziomu ciał ketonowych we krwi i moczu, co następuje w wyniku samostrawiania białek. Jak wykazały badania laboratoryjne, w 12-tym dniu głodówki stężenie ciał ketonowych w moczu trzydziestokrotnie przekraczało u mnie wartości maksymalne.
Jest to moment kluczowy, w którym organizm musi dokonać przesterowania metabolizmu w kierunku swoistej fotosyntezy, czyli, jak pisze Małachow przyswajania azotu z powietrza i użycia go do budowy wymiennych białek. Jak wspomniałem, pierwszy przełom kwasiczy przebiegał u mnie pomiędzy 8 a 12 dniem głodówki i trzeba powiedzieć, że przebiegał ciężko. Odczułem pogorszenie samopoczucia, odpływ sił, trudno mi było pracować, podejmować jakikolwiek wysiłek. W głodówce w 2011 r., w 12-tym dniu głodówki, zszedł mi kamień z lewej nerki. Ból, jaki się przy tym pojawia, jest traumatyczny i da się podobno porównać tylko z bólami porodowymi - dlatego mówi się potocznie o „rodzeniu” kamieni. Skończyłem na sali operacyjnej, gdzie usunięto mi ów kamień, który zatorował moczowód, niosąc ryzyko wodonercza i w konsekwencji utraty nerki. Rzeczą ciekawą jest, że przeglądając jakiś czas później swój notes ze snami, odnalazłem zapomniany już przez siebie sen profetyczny, który szczegółowo pokazał mi całą tę sytuację. Był to sen bardzo precyzyjny w swym przekazie. Pojawił się na trzy miesiące przed zdarzeniem. Opublikowałem go w Zawijawie pt. „Operacja chirurgiczna”.
Urynoterapia. Gdybym, zachęcony przez swego towarzysza w głodzie, nie spróbował tego, prawdopodobnie bym się załamał po 14 dniach. Działanie uryny w głodówce, wyrażając tylko swój pogląd, uważam za rodzaj interwencji homeopatycznej, zgodnie z główną jej zasadą, „similia similibus curantur” (podobne lecz podobnym). Na bazie swoich doświadczeń muszę powiedzieć, że urynoterapia ma silne działanie stymulujące, przynoszące natychmiastową ulgę w pospolitych dolegliwościach przełomów kwasiczych, jak: ogólne rozbicie, utrata sił, ciężar w żołądku po wypiciu najmniejszej ilości wody, koszmarny, trupi, słodkawo-mdły oddech czy wreszcie nasilenie przewlekłych dolegliwości i chorób. Wydaje się, że przyjmowanie z uryną drobnych dawek wydalanych trucizn, jest swoistym „przypomnieniem szczepionki”, przetarciem wcześniej opracowanych przez organizm (w trudnej sytuacji zagrożenia) szlaków metabolicznych. Były to moje pierwsze doświadczenia w tym kierunku, podjęte mimo dużych wątpliwości. Pomogła mi pamięć o pewnym drobnym zdarzeniu z czasów młodości, gdy swego czasu pracując, jako student w Grecji, rozciąłem sobie głęboko nieprzyjemnie palec. Byliśmy na polu, ręce miałem koszmarnie brudne i do dzisiaj pamiętam słowo, które powiedział do mnie 70-letni Grek wyglądający na 50-latka (w gęstej, ciemnej czuprynie, nie miał jednego siwego włosa) – katuriste! (nasikaj). No i po wielu tłumaczeniach, wciąż nieprzekonany, zrobiłem katuriste na palec. Zagoił się on potem w niesamowitym tempie i nie doszło do infekcji. To samo zaobserwowałem pracując z bawarskimi cieślami na dachach, którzy dezynfekowali w ten sposób, częste w tym fachu drobne i większe skaleczenia.
W mojej ostatniej głodówce, dla rozchwianego kontaktem z pożywieniem żołądka, działanie uryny było łagodzące, kojące. Następował też 2-3 godzinny doping psychiczny i wyraźne naenergetyzowanie. Była to wielka pomoc i ulga w trudnych momentach.
Technicznie, zbierałem poranny mocz do słoika 0,33 l a następnie studziłem go szybko w większym słoiku z zimną wodą. Poszedłem tu za radą bardziej doświadczonego w tej kwestii kolegi, o którym wspominałem tu wcześniej, gdyż faktycznie, tylko zimną urynę byłem w stanie wypić. Na początku było to i tak duużym przeżyciem! Powtarzając za Aloszą Awdiejewem powiem: „nie sztuka wypić - sztuka utrzymać!”.
Początkowo wypijałem ok. 100 g uryny, stopniowo dochodząc do ok. 250 g. Osadów dennych nie byłem w stanie przyjąć i nie wiem, czy sam Małachow osobiście by mnie do tego przekonał. Każda ilość miała działanie przeczyszczające, widocznie stężenie soli w moczu, na głodówce, przekracza zdolność osmotyczną jelit i uryna nie jest w całości wchłaniana. Wypity raz mocz, w okresie regeneracji (ok. 300 g), nie miał już tego działania.
Oczyszczanie jelita grubego. W głodówce należy bezwzględnie, moim zdaniem, oczyszczać jelito grube z treści, które, o dziwo, systematycznie się tam pojawiają. Wymaga to stosowania lewatyw, ponieważ perystaltyczne przesuwanie się mas kałowych, prowadzące do samoistnych wypróżnień, nie zachodzi. Zaleganie jakichkolwiek treści w tym jelicie odczuwałem natychmiast w postaci pogorszenia samopoczucia, bólów głowy, spadku energii. Zdecydowałem się na płytkie, ok. 150 - 250 g, lewatywy z czystej wody lub wody zakwaszonej sokiem z cytryny. Technika lewatyw nie jest specjalnie określona. Są przytaczani przez Małachowa lekarze, którzy nie widzą nawet potrzeby jej stosowania w głodówce. Można zakupić sprzęt do lewatywy, można stosować mniej wygodne pojemniki wyciskane lub radzić sobie w inny, pasujący nam sposób. Po rozpoczęciu urynoterapii mogłem zrezygnować z lewatyw, bo miałem samoistne wypróżnienia. Na początku należy dobrze poznać przeczyszczającą reakcję swojego organizmu i tak rozplanować przyjęcie uryny, by zawsze zdążyć do toalety. Kontrola wypróżnienia jest w tym wypadku zaskakująco ;) ograniczona.
Higiena osobista. Dokładne mycie, higiena jamy ustnej, poranne ćwiczenia bioenergetyczne Aleksandra Lowena, oraz spacery, należały do stałego repertuaru zachowań pozwalających mi podbudowywać nadwątlone ciało i psychikę. Wielkie znaczenie miał dla mnie codzienny kontakt telefoniczny z kolegą, który rozpoczął głodówkę kilka dni wcześniej ode mnie i w tegorocznym poście, jak już wspominałem, głodował 28 dni. Post Piotrowy, będący postem o zmiennej długości i terminach jego rozpoczęcia, także zakończenia, był w tym roku wyjątkowo długi, gdyż wynosił 30 dni.
Chodząc do pracy, gdzie miałem stały kontakt z ludźmi i zdając sobie sprawę, że wydalanie toksyn następuje także przez skórę, włosy i oddech – dwa razy dziennie brałem prysznic, dokładnie szorując ciało szczotką i rano kończąc ten zabieg polewaniem zimną wodą. Włosy zgoliłem maszynką do samej skóry, miało to też dla mnie znaczenie symboliczne i w jakiś sposób, ten czytelny sygnał (dla podświadomości?) wspomagał mnie psychicznie. Do mycia zębów i języka używałem zwykłych past, jednak dodatkowo po umyciu płukałem usta preparatem „Baikadent”, do którego wcisnąłem, dla wzmocnienia działania, tubkę żelu o tej samej nazwie. „Baikadent” jest naturalnym preparatem opartym na wyciągu z korzenia endemicznej rośliny – tarczycy bajkalskiej (Scutellaria Baicalensis), popularnej w Azji rośliny leczniczej. Dostępny jest praktycznie w każdej aptece. (po uwadze Weidera z komentarza nr 26 zgadzam się, że stosowanie pasty do zębów i płynu do płukania ust było bez wątpienia błędem. Płyn był lekko słodkawy, więc pewnie coś wchłaniałem z tego przez śluzówki, a i uzdrawiające procesy głodówkowe, które miały zajść w jamie ustnej, w ten sposób zaburzałem). Język przez cały okres głodówki miałem bardzo obłożony – biały, jak przy silnej gorączce. Symptomem zakończenia, tzw. pełnej głodówki, jest zniknięcie tego nalotu (chociaż objaw ten nie zawsze ma miejsce) oraz silny głód. Ten drugi symptom jest stuprocentowym objawem, sygnalizującym konieczność zakończenia głodówki, bo muszę powiedzieć, że już w trzecim dniu od rozpoczęcia, głód, praktycznie, całkowicie minął. Małachow zanik uczucia głodu wiąże z przestawieniem się organizmu na odżywianie wewnętrzne, oraz pojawieniem się na ścianach żołądka ochronnej warstwy białkowo-lipidowej chroniącej ten organ przed samostrawieniem.
Chrześcijanom przypomni się zapewne Nowy Testament i głodówka Jezusa na pustyni, kiedy to w 40-tym dniu (!) tej głodówki poczuł on silny głód i przystąpił do niego diabeł. Musiał być Jezus, jako człowiek przecież, wysokiej klasy joginem, jeśli przetrwał tak długą, pełną (bo zakończoną uczuciem silnego łaknienia) głodówkę w tak ekstremalnych warunkach. Małachow w „Leczniczej głodówce” przytacza apokryficzny tekst mówiący o wskazaniach Jezusa odnośnie głodówki. Mając obecnie trochę większą świadomość tego,czego dokonał Jezus na pustyni, odbieram ten tekst jako autentyczny.
Pierwszy przełom kwasiczy (8 - 12 dzień głodówki)
W pierwszym przełomie, dokładnie jak w roku 2011, kiedy to zszedł mi kamień z lewej nerki, w 12-tym dniu zeszło mi dużo osadu z porannym moczem. Ucieszyłem się, że tym razem nerki mi się oczyściły bez sensacji – jednak była to radość przedwczesna. Stan zaostrzenia kamicy nerkowej nie został początkowo przeze mnie rozpoznany. W notatkach z ważenia i odżywiania zapisałem tylko trwający dwa dni, ból pachwinowo-jądrowy.
Drugi przełom kwasiczy (14-19 dzień głodówki)
Ten kryzys miał łagodniejszy przebieg. Uaktywnił się w nim stan zapalny środkowego stawu palca wskazującego prawej dłoni. Stan ten pojawiał mi się okresowo od ok. 1,5 roku i przynosił w okresie zaostrzenia bardzo silne bóle, uniemożliwiające, np. utrzymanie szklanki czy podniesienie długopisu. Sądzę, że jest to wynik ciągłego korzystania z konsoli dotykowej laptopa. Wcześniej, gdy pozwalałem sobie pracować przy stacjonarnym komputerze po 12 godz. na dobę, chorował mi łokieć i nadgarstki. Stan zaostrzenia trwał ok. jednego dnia, po czym minął. Na razie nie ma remisji. Przy obecnym poziomie zatrucia środowiska i pożywienia, a w konsekwencji mojego organizmu, ów łagodniejszy przebieg tego przełomu i tak był trudny. Można to odczytać z roboczych notatek. Dodatkowo balastowała mnie świadomość, że mijają już 3 tygodnie jak nie jem i silna presja najbliższego otoczenia na przerwanie głodówki.
III. Regeneracja.
Rzeczą zasadniczej wagi, na miarę zagrożenia życia, jest zachowanie reżimu wychodzenia z głodówki. Przyjąłem za Małachowem, że okres ten nie może być krótszy niż okres głodu. Początkowo piłem tylko rozwodnione, przygotowane w domu, świeżo wyciśnięte soki, potem soków nie rozwadniałem; po 3-4 dniach zacząłem urozmaicać pożywienie wprowadzając produkty stałe. Utrzymywanie diety roślinnej, w tym okresie, pozwoliło zachować tryb głodówkowy organizmu, tę wspaniałą, swoistą „fotosyntezę”. Łatwo to zaobserwować na tych częściach zamieszczonych tu wykresów, które dotyczą regeneracji. Dieta roślinna pozwalała na dalsze spalanie nadmiaru tkanki tłuszczowej i wzrost uwodnienia. Gdy w poprzednich głodówkach szybciej wprowadzałem białko zwierzęce, efekt ten nie pojawiał się w takim stopniu.
Bóle pachwinowe, które pojawiły się w 12-tym dniu głodówki, były jednak związane z kamieniami, tym razem w nerce prawej. W 12-tym (nomen-omen) dniu regeneracji, zaczął mi schodzić kamień z prawej nerki. Przeżycia „niezapomniane”, jedynie, że tym razem, nie czułem okropnego strachu wynikłego z braku świadomości na temat tego, co się dzieje. Nauczony ubiegłorocznym doświadczeniem, poradziłem sobie stosunkowo dobrze. Na głodówkę, jeśli masz skłonność do kamicy nerkowej, warto wcześniej przygotować zestaw złożony z „Nospy forte” i jakiś silnych czopków przeciwbólowych. W moim wypadku skuteczniejszym od „Tramalu” okazał się przeciwbólowy i przeciwzapalny „Diclofenac GSK” (100 mg) lub tylko przeciwbólowy „Diclac” (100 mg) Można poprosić o nie swojego lekarza rodzinnego. Leki te powodują uśmierzenie bólu na ok. 8 godz. Oczywiście, była to sytuacja wyjątkowa. Bólu kamieni nerkowych nie da się chyba znieść bez uśmierzania bólu. Nie wyobrażam sobie jednak, brania jakichkolwiek leków w trakcie głodówki. Organizm powinien uruchamiać mechanizmy samoleczenia - po to się przecież głoduje.
Przez cały okres głodówki i regeneracji, codziennie, po porannej toalecie ważyłem się. Nigdy nie ważyłem się bezpośrednio po wstaniu, gdyż na unormowanie rozkładu wody w organizmie potrzeba ok. 20-30 min. Używam wagi elektronicznej, która mierzy poziom tłuszczu i wody, korzystając z pomiaru oporu elektrycznego słabego prądu, przepuszczanego przez ciało podczas ważenia. Ważę się, co oczywiste - nago i boso. Starałem się robić notatki odnośnie odżywiania i samopoczucia.
Rezultaty głodówki
Zmiany w zasobach podstawowego budulca, „z któregom jest stworzon”, pokazują narastająco dwa poniższe zestawienia:
GŁODÓWKA [KG] | ||||
Zmiany w okresie: | 5 dni | 10 dni | 21 dni | |
białko | -0,4 | -0,8 | -1,9 | |
woda | -0,7 | -1,6 | -3,6 | |
tłuszcz | -2,1 | -4,1 | -6,8 | |
Razem: | -3,2 | -6,5 | -12,3 | |
Średnio/ dzień: | -0,64 | -0,69 | -0,61 |
REGENERACJA [KG] | ||||
Zmiany w okresie: | 5 dni | 10 dni | 21 dni | |
białko | +0,8 | +0,4 | +0,4 | |
woda | +1,1 | +2,3 | +2,6 | |
tłuszcz | -1,2 | -2,1 | -2,3 | |
Razem: | +0,7 | +0,6 | +0,7 | |
Średnio/dzień: | +0,14 | +0,12 | +0,14 |
Likwidacja nadwagi. Za jeden z najważniejszych, korzystnych symptomów uważam utratę zatoksykowanej tkanki tłuszczowej. W głodówce i regeneracji spaliłem łącznie 9,1 kg smalców. Całkowity ubytek wagi wyniósł 11, 6 kg. Ma to korzystny wpływ na stan moich kolan i wypadających przedtem dysków kręgosłupa. Odciążenie stawów, a pewnie też detoksykacja, poprawiło ich elastyczność. Łatwo się schylam, dłużej mogę pozostać w tej pozycji bez uczucia bólu czy zesztywnienia. Osiągnąłem optymalną wagę, przyjmując uproszczony wzór na taką wagę: wzrost minus 100. Przy wzroście 176 cm mam obecnie 77,0 kg wagi. Wskaźnik BMI spadł z 29,6 (otyłość) do 24,5 (norma).
Ciekawym, znanym mi z wcześniejszych głodówek, jest fakt stopniowego spadku wielkości spalania wewnętrznego. W końcowej fazie głodówki w 2009 r. spalałem dziennie ok. 20 dkg tkanek i była to ilość wystarczająco do sprawnego funkcjonowania. Zdarzały się też dni, kiedy głodując, w ogóle nie traciłem wagi. Daje to do myślenia, w kontekście standardowo, w codziennym życiu spożywanych przeze mnie ilości pokarmu. W obecnej głodówce ze względu na kontakt z pożywieniem ta dynamika nie ujawniła się tak jaskrawo i tempo spalania pozostało stosunkowo wysokie (ok. 60 dkg dziennie).
Interesujący jest również stosunek spalanych białek do tłuszczów. W głodówce wynosi on początkowo ok. 1:5 rosnąc, do 1:6,5 na końcu. Jest to zatem więcej, niż wskazuje Jan Kwaśniewski dla swojej diety optymalnej, gdzie jego, tzw. złota proporcja żywienia BTW (białko-tłuszcz-węglowodany) wynosi 1:2,5-3,5:0,8. Stałem się więc w okresie głodówki „superoptymalnym”. Czekam na medal Bractwa.
Minusem procesu chudnięcia, okazała się konieczność wyniesienia większości garderoby do lamusa. Gdy przymierzałem niektóre z rzeczy, aż trudno było uwierzyć, że należały one do mnie. Paski potrzebowały wciąż nowych dziurek, wszystko ze mnie spadało. Ze starej garderoby została mi bielizna i skarpetki.
Utrata białek. Jak widać z tabeli - w ciągu 42 dni spaliłem tylko 1,5 kg białek. Nie jest to wiele, ale w moim przypadku ubytek ten spowodował widoczne skutki. Pierwszym źródłem białka w głodówce stają się mięśnie szkieletowe przy kręgosłupie, tzw. mięśnie posturalne. W świecie zwierząt łatwo to dostrzegamy i stąd wzięło się określenie „chudy grzbiet”. W efekcie zacząłem się garbić, a przy wykonywaniu prostych czynności, jak np. mycie naczyń, zacząłem odczuwać przykre bóle mięśniowe wynikłe z przeciążenia osłabionych aktonów. Drugim objawem było zwątlenie w ramionach. Zrobiłem się zgarbiony, mały i przykurczony, przedstawiając sobą (szczególnie dla mojej rodziny, artykułującej takie konstatacje bez żenady), obraz pełen żałości.
Osłabieniu mięśni grzbietu i garbieniu starałem się zapobiegać stosując ćwiczenie jogiczne, nazwy którego nie pamiętam, niestety. Nauczyłem się go z czytanej w dzieciństwie książki Maliny Michalskiej „Hatha Joga dla wszystkich”. Asanę wykonuje się rano, po wypiciu szklanki wody. Klęcząc, wypychamy biodra do przodu, jednocześnie głowę odchylamy do tyłu, a dłońmi przytrzymujemy kostki nóg. Jest to rzeczywiście bardzo skuteczne ćwiczenie, znacząco prostujące sylwetkę już po 2 tyg. stosowania.
Zwiększenie uwodnienia. Mimo, że w wartościach bezwzględnych utraciłem w całym procesie 1,0 kg wody, to względne uwodnienie organizmu wzrosło spektakularnie. Zmianę tę uważam za bardzo korzystną. Im starszy organizm, tym mniej ma w sobie wody, stąd, np. trafnie mówimy o „zasuszonych staruszkach”. Gdy rozpoczynałem przygotowanie do głodówki, moje uwodnienie wynosiło ok. 50%. Dla porównania, uwodnienie mojej żony, która jest mniej więcej (czasem mniej, czasem więcej) w moim wieku – wynosiło ok. 42%. Natomiast uwodnienie mojego 23-letniego syna wynosiło ok. 68%. W szczytowym punkcie regeneracji, moje uwodnienie, co widać na wykresie, osiągnęło maksimum na 62,7 %. Po wprowadzeniu białka zaczęło nieznacznie spadać. Ponieważ zwiększenie uwodnienia wpływa na przyśpieszenie wszystkich procesów fizjologicznych i nerwowych, w których mediatorem jest woda, nie wątpię, że jego wzrost oznacza cofnięcie mojego zegara biologicznego o kilka, ładnych lat.
Zmniejszenie zapotrzebowania na sen. W okresie przed głodówką, aby w miarę sprawnie funkcjonować w pracy, musiałem spać ok. 8 godz. Do tego często dochodziły dłuższe drzemki popołudniowe trwające 1-3 godz. Byłem ociężały. W trakcie i po głodówce zapotrzebowanie na sen bardzo mi zmalało i wynosi obecnie ok. 4-5 godz. Zdarza się, że się budzę po 3 godz. snu i wstaję, by czymś się zająć. Po powrocie z pracy, mimo wszystko, nie mam chęci na odsypianie. Często wstaję przed budzikiem, ok. godz. 4:45 -5:00 (budzik mam nastawiony na 5:30). To duża, trochę niepokojąca mnie zmiana, bo wydaje mi się czymś na pograniczu bezsenności, podczas gdy „od zawsze” byłem nocnym Markiem i śpiochem. W zgodzie z odczuwaną obecnie potrzebą kładę się spać przed 24:00.
Zmiany psychiczne. Generalnie, jak to w sytuacjach ekstremalnych, następuje przesunięcie bieguna percepcji. Nagle moje życie zacząłem postrzegać z innej perspektywy. Potrafiłem być dość zasadniczy w tym okresie i wiele osób to odczuło. Była to krańcowo odmienna strategia od mojej sytej codzienności opartej na kompromisie i częstym, konformistycznym przemilczaniu niewygodnych dla innych prawd. Co dziwne, mój sposób wypowiadania się, nie powodował dużych konfliktów – najwyraźniej znalazłem się na chwilę w krainie ludzi zorientowanych na cel, którzy fiksując się na nim, obojętnieją na otoczenie. Ten rodzaj koncentracji metaforycznie opisał Anthony de Mello w „Przebudzeniu”. Przytaczam tu z pamięci, więc niezbyt dosłownie: „Kiedy masz jasno uświadomiony cel, nie potrzebujesz dyscypliny. Rzeka płynąc ku morzu, sama ogranicza swe brzegi, tworzy swoje łożysko”. To bardzo trafny głos przeciwko autotresurze wszczepianej wielu z nas od wczesnego dzieciństwa.
Stonowanie emocji. Jak na kryzys przystało - telewizji oglądać się nie da. Udział w rozmowach codziennych jest niemal niemożliwy. Życie towarzyskie praktycznie nie wchodzi w grę. Stajemy się odmieńcami, jakkolwiek by to groźnie, czy dziwnie nie brzmiało. Jako taki, w głodówce chętnie słuchałem muzyki poważnej, szczególnie Bacha i Haendla, a w regeneracji post-folkowego Adama Struga z jego ostatniej płyty „Adieu Złoty Wąż”.
Kontemplacja. Stan głodówkowy wymaga pielęgnacji, szacunku, przeżycia go w kontemplacji właśnie. Bez wątpienia jest to stan szlachetnego wysiłku w kierunku zmiany siebie i swoich nawykowych postaw. Próba ta obnażyła z całą stanowczością konsumpcyjną stronę mojego życia. Ćmiące pytanie, czy żyję po to, by jeść, czy też jem po to, by żyć (?), jest może zbyt zasadnicze, ale ziarnko prawdy z niego kiełkuje. Jedzenie, gdy ma się 53 lata, to wielka przyjemność. Smak robi się coraz bardziej wyrafinowany, gdyż coraz to trudniej pobudzić stygnące zmysły. Dzisiejsza Europa, pod kątem zabezpieczenia podstawowych potrzeb bytowych, jest, mimo tzw. kryzysu, krainą mlekiem i miodem opływającą. Nie zaznałem wojny i głodu – są to dla mnie filmowe story oglądane z paczką przekąsek w ręku po wcześniejszej, smacznej kolacji. Mój świat w zakresie zdobywania pożywienia stał się widocznie tak mało skomplikowany, że przestałem tę prostotę, jako walor czy dar, dostrzegać. Nagłe redukcje: stres odstawienia mięsa, potem głód, ograniczenia regeneracji – to wszystko dojmująco mi pokazało, jak wielki to obszar i jak agitujący dla mojego życia – planowanie, zakupy, ustawiczna troska, by czegoś nie zabrakło. Te symptomatyczne awanturki o cukier, którego nie ma. Gdzie cytryna? A też, nie daj Boże, brak - podrzućmy poetycko – papieru toaletowego po drugiej stronie tego ustawicznego globusa. Wcześniej - wyprodukowanie dania, emocje, krytyki, pochwały, wzajemne dziękczynienia– przerysowuję nie po to, by drwić z życia rodzinnego, jest ono piękne i cenne bardziej, niż jakikolwiek twór materialny na Ziemi, a jednak dziwi, że zaspokajanie tej podstawowej potrzeby stanowi tak wielki i znaczący obszar. Gdy nagle wszystko to zostaje wyłączone, w rozpostartym po horyzont dnia oceanie wolnego czasu, zapada głucha cisza.
Tego czasu naprawdę jest dużo. Można wiele dokonać i często, w zakresie zaległych z wielu lat prac domowych, dokonywałem w głodówkach spektakularnych (jak dla mnie) wyczynów.
Ustąpienie chorób przewlekłych.
- Reflux, nadkwasota, przepuklina rozworu przełykowego. Od mojego wyleczenia minęły trzy lata. Przepuklina zapewne się cofnęła i może jeszcze, zanim ukończę ten artykuł, zdecyduję się na gastroskopię, żeby ten fakt potwierdzić.
- Kamica nerkowa. Nie mam też wątpliwości, że proces (jakkolwiek porażająco bolesny!) zejścia kamieni nerkowych – służy zdrowiu. Budujący jest fakt, że w tym roku obeszło się bez zabiegu chirurgicznego, a pewne objawy wskazują, że kamienie z prawej nerki zeszły samoistnie.
- Stan zapalny stawu palca prawej ręki. Jeśli choroba nie powróci w ciągu roku, uznam to za wyleczenie głodówką.
- Dolegliwości hemoroidalne. Kilka lat temu byłem leczony z pomocą aparatu „Hemoron”, jednak choroba zaczęła powracać. W nie budzący wątpliwości sposób, niekorzystne zmiany uległy w głodówce zatrzymaniu, a istniejące stany zapalne - remisji.
Zaostrzenie chorób przewlekłych.
Kłopoty z wątrobą i trzustką. Wskaźniki dla wątroby nie są dobre, a trzustka nie wytwarza dostatecznej ilości insuliny, co objawia się niską tolerancją cukru. Może to być efekt przeciążenia tych organów w głodówce, ponieważ to system wydalniczy musi się z produktami spalanych chorych i zatrutych tkanek uporać. Z drugiej strony, organy te, szczególnie w okresach przygotowania i regeneracji, są odciążane, odpoczywają. W ciągu najbliższych dwóch lat zamierzam cyklicznie odtruwać wątrobę metodą Małachowa. Liczę też, że kontynuacja głodówek poprawi stan trzustki i zatrzyma rozwój cukrzycy.
Sny. Małachow podkreśla rolę snów w głodówce. Sny, które u mnie się pojawiły, zaliczają się zgodnie z jego systematyką do snów o długu karmicznym lub więzach prawa karmy. W snach takich ukazuje się obiekt, z którym jesteśmy związani, na przykład zmarli, osoby z którymi byliśmy blisko (a jesteśmy, np. rozwiedzeni); same sytuacje, w czasie których powstał dług karmiczny; wreszcie - sytuacje, poprzez które można zlikwidować długi karmiczne. Widzimy we śnie sytuację z dłużnikiem karmicznym, po której odczuwamy ulgę, zadowolenie. W rezultacie tych przeżyć wewnętrznych, we śnie lub na jawie, może pojawić się płacz i smutek.
Miałem dwa zapamiętane, ważne sny. Oba kolorowe.
W pierwszym towarzyszyłem Jezusowi. Był postawnym, wysokim, szczupłym, ale krzepko wyglądającym mężczyzną o płaskiej, szerokiej i silnej klatce piersiowej. Ubrany w luźną, białą szatę, trzymał w ręku długi, sprężysty kostur. Szedł pewnym, zdecydowanym krokiem. Podążało za nim grono mężczyzn. Ja szedłem, czy wręcz podbiegałem górą, przy metalowym, nowoczesnym ogrodzeniu z cienkich, spawanych prętów. Cały teren przypominał dość obszerną zagrodę. Patrzyłem ze skarpy na Jezusa i usłyszałem jego słowa, wypowiadane silnym głosem:
Nasze zoo jest małe, ale musimy iść!
I szedł. Chciałem zdążyć, dobiec do niego na skróty przez stary, sosnowy lasek, zadrzewienie bardziej niż las... To się nie udało. Utknąłem w suchych gałęziach w połowie drogi.
W drugim śnie przyszedł do mnie mój Tata. Tata, który od wielu już lat nie żyje. To był smutny sen, bo ojciec mój ubrany był w znoszony, brązowy garnitur, poplamiony w wielu miejscach wielkimi kleksami beżowej, olejnej farby. Pewna jaskrawa żałosność tej próby zachowania elegancji, odszykowania się, w kontraście z bijącą z tego stroju biedą, trafiła mnie dotkliwie prosto w serce. Za kilka dni od tego snu, poszedłem do Taty na grób, zapaliłem znicz i się pomodliłem. Ładunek emocjonalny tego snu jest tak silny, że gdy go czasem przywołuję, bywa, że płaczę.
Podsumowanie.
Iść pod prąd, działać przełamując opór - to przyjemne. Zapewniam, że warte swej ceny. Czy bezpieczne? Tego nie mogę jeszcze z całą pewnością stwierdzić. Małachow zaleca stosowanie głodówek pod kontrolą lekarza obeznanego z tym procesem leczniczym. Nie wiem, jakie mogą się pojawić krytyczne symptomy zdrowotne, które mógłbym nieświadomy zignorować, a które doprowadziłyby do poważnych komplikacji zdrowotnych, czy zagrożenia życia. Myślę tu szczególnie o stanie przeciążenia któregoś z organów, jak wątroby, nerek lub trzustki. Także silne zaostrzenie jakiejś choroby przewlekłej może być groźne, jak mniemam. Jak ocenić, nie mając odpowiedniej wiedzy, jakie symptomy są naturalne i konieczne dla wyzdrowienia, a które są dla mnie groźne? Dlatego właśnie moje głodówki nie są zbyt długie. W obecnej dobie, ze względu na stopień zatrucia środowiska, żywności i w konsekwencji nas, ludzi – jestem za głodówką opisywaną przez Małachowa, jako głodówka frakcyjna. Zacytuję:
„Głodówka frakcyjna zastępuje pełną. Człowiek nie zawsze jest w stanie wytrzymać pełną głodówkę. Natomiast serię głodówek przerwanych, które ostatecznie dają efekt pełnej, może znieść każdy. Pierwsza głodówka powinna trwać tak długo, aż zakończy się pierwszy przełom kwasiczy. Okres regeneracji trwa tyle czasu, ile trwała głodówka. Druga głodówka powinna trwać aż do drugiego przełomu kwasiczego, zaś okres regeneracji - półtora do dwóch razy dłużej niż głodówka. Trzecia głodówka trwa do momentu pojawienia się uczucia głodu i oczyszczenia języka. W niektórych przypadkach (przy silnym porażeniu organizmu chorobą) trzeba przeprowadzić do pięciu głodówek przerwanych, a nawet powtórzyć je w następnym roku, aż do całkowitego wyzdrowienia. W okresach regeneracji pomiędzy głodówkami spożywajcie produkty nie zawierające białka zwierzęcego (nie pijcie mleka, nie jedzcie twarogu, sera żółtego, mięsa, jaj itp.). W tym czasie nadal trwa uzdrawiające działanie głodówki - przyswajanie dwutlenku węgla i biosynteza na jego podstawie.”
Także system cytowanego w „Leczniczej głodówce” amerykańskiego lekarza,Paula Bragga, zalecającego stopniowe wdrażanie się do głodówek i systematyczność w ich praktyce, lepiej, moim zdaniem, odpowiada realiom współczesności, niż stosowanie pełnej, klasycznej głodówki.
Czując się też do tego zobowiązany (jakkolwiek nie są to moje osobiste doświadczenia), chciałbym jeszcze wspomnieć, cytując w dalszym ciągu Małachowa, o zjawisku krytycznej intoksykacji w głodówce:
„W dzisiejszych czasach ludzie mają tak przepełnione złogami organizmy, że mogą ginąć nie z głodu, lecz wskutek (...) intoksykacji. Mówią o tym liczni specjaliści od głodówki leczniczej - J. Nikołajew, P. Bragg i in. Narządy wydalnicze nie nadążają z unieszkodliwianiem i usuwaniem złogów z organizmu. Powstaje „blokada" - organizm nie przystosowuje się do głodówki. Zazwyczaj dzieje się to w 5-10 dniu. Osoba przeprowadzająca głodówkę przestaje tracić na wadze, pojawia się osłabienie, nudności, ból głowy, bezsenność, może wzrosnąć temperatura, wystąpić osłabienie i arytmia serca. Są to podstawowe oznaki „blokady" (silnej intoksykacji). Z prac wielkich fizjologów i biochemików rosyjskich (W. Paszutina, M. Szatiernikowa, J. Heftera) wiemy, że podczas przymusowej długotrwałej głodówki organizm zwierzęcy i ludzki umiera wskutek „blokady" (samozatrucia produktami rozpadu), najczęściej nie osiągając głębokiego stopnia wyniszczenia. Jeśli zaś w procesie głodówki leczniczej produkty rozpadu usuwane są z organizmu za pomocą szeregu zabiegów (lewatywy, kąpiele, masaż, zwiększona wentylacja płuc, spacery), to organizm osoby poddającej się głodówce wytrzymuje nawet 30-40 dni bez jakichkolwiek objawów samozatrucia.
Jeżeli jednak objawy „blokady" narastają pomimo stosowania wymienionych wyżej zabiegów, należy przerwać głodówkę. Po dwu-trzytygodniowym okresie regeneracji (odżywianie sokami i świeżymi warzywami) powtórzcie głodówkę. Wybierzcie krótką: 3-7 dni. Rozumienie tego zjawiska ułatwi wam rozsądną z nim walkę i osiągnięcie wspaniałych rezultatów głodówki.”
Jak widać z powyższego, zawsze wolałbym odbyć głodówkę pod kontrolą i przy pomocy lekarza. Dotychczas, niestety, nie poznałem żadnego, który umiałby i chciał mi pomóc. Wśród lekarzy, z którymi o tym rozmawiałem, rozpowszechnione jest przekonanie o wyniszczającym dla organizmu charakterze głodówek. Jakimi badaniami ten pogląd jest poparty, nie wiem, a chętnie dla swojego bezpieczeństwa wiedzieć chciałbym.
Wyniki pomiarów wagi, arkusz roboczy. Do robienia notatek, wpisywania wyników pomiarów oraz sporządzania wykresów, korzystałem z arkusza Excela.
Ogólne zasady zapewniające bezpieczeństwo i względny komfort w głodówce
- Zachowaj właściwą kolejność i reżimy faz: przygotowania, głodówki, regeneracji.
- W okresie przygotowania, odstaw mięso i produkty zwierzęce, także: mleko, masło, śmietanę, jaja, sery, ryby, raki, krewetki, małże - również ptactwo, dziczyznę, kawior i homary.
- Jeśli nie wskaże ci tego intuicja, odstaw tytoń, alkohol i wszelkiej maści używki (papierosy, fajkę, bongosy Marysi, Lady S., niebieskiego Czesia itp. itd. itp.).
- W dniu poprzedzającym rozpoczęcie głodówki, dokonaj przeczyszczenia żołądka i jelit. Technika dowolna. Polecam, jako najlepszą i wypraktykowaną „Szankh Prakszalanę”. Jeśli źle tolerujesz sól, bo np. masz stany zapalne jelit, zastąp ją nieinwazyjnym środkiem do przeczyszczeń. Środki takie są stosowane przed badaniami endoskopowymi jelita grubego. Dla mnie świetnie tolerowanym okazał się „Fortrans”. Jest to środek wydawany na receptę.
- Regularnie (codziennie lub co drugi dzień) stosuj lewatywy, lub skorzystaj z urynoterapii, która powoduje przeczyszczenie.
- Pij wyłącznie czystą wodę! Żadnych herbatek miętowych, wody z cytryną itp. Najlepiej, aby to była woda miękka, o małej ilości soli mineralnych. Korzystaj ze sprawdzonych, naturalnych ujęć. Jeśli będziesz w stanie, pij minimum 1,5 – 2,0 l wody dziennie. Dla urozmaicenia czy rozgrzania, możesz pić ciepłą, przegotowaną wodę oraz, jeśli zechcesz jednak, różne wody mineralne.
- Bezwzględnie unikaj jakiegokolwiek kontaktu z pożywieniem. Nie plącz się po kuchni, nie otwieraj lodówki. Unikaj zapachów dochodzących w trakcie przygotowania posiłków, nie siadaj do nich z rodziną, by, np. pić wodę. Nie rozmawiaj z nikim o jedzeniu, nie wspominaj preferowanych potraw czy smaku ulubionych owoców. Nie planuj, co będziesz jadł po zakończeniu głodówki. Nie chodź po zakupy, na widok supermarketu spluń trzy razy przez lewe ramię :]
- W trakcie głodówki dbaj o sprawność oraz higienę ciała, psychiki i duszy. Bądź uważny na sygnały z ciała i nie daj się zwieść fortelom własnej psychiki. Gdy zaobserwujesz u siebie jakieś niepokojące objawy, nie wahaj się powiedzieć o nich lekarzowi, bez obawy poinformuj go o tym, że głodujesz. Spadek ciśnienia krwi (jeśli pozostajesz wydolny) nie powinien cię niepokoić, w regeneracji ciśnienie się wyrówna i unormuje.
- Spróbuj pozostać w orbicie normalnych zajęć.
- Noś tylko naturalną odzież. Nie zakładaj na siebie jakichkolwiek ubrań z syntetycznych materiałów.
- Sprawiaj sobie drobne przyjemności, rozpieszczaj się trochę. Masaż jest bardzo wskazany, także basen, sauna sucha i mokra i wszystko, co lubisz. Podczas całego procesu raczej zrezygnuj z seksu, może ci się wydać nadużyciem na sobie.
- Poinformuj ważne dla siebie osoby, że przeprowadzasz głodówkę, wytłumacz im, czemu ona służy i jaki będzie jej przebieg. Unikaj wyjaśnień dla osób postronnych, z reguły nie będą potrafiły cię zrozumieć.
- Jeśli masz zaufanego lekarza, koniecznie skorzystaj z jego opieki w czasie głodówki
- Zbieraj i obserwuj poranny mocz. Jeśli będziesz w stanie, spróbuj urynoterapii.
- Przeczytaj książkę G. P. Małachowa „Lecznicza głodówka” – może ci się wydawać, miejscami sprzeczna czy naiwna, ale to bezcenne źródło praktycznej wiedzy. Szczególnie w trakcie głodówki, wskazówki Małachowa są wielkim wsparciem.
- Waż się regularnie, notuj wyniki, obserwuj co się z tobą dzieje, to pomaga. Może w przyszłości twoje doświadczenia pomogą innym.
- Nigdy nie działaj z orientacją „na wynik” czy to wagowy, czy czasowy. Głodówka to stan kontemplacyjny a nie rywalizacyjny, nawet jeśli jest to rywalizacja tylko z samym sobą.
- Jeśli w 5-10 dniu głodówki przestaniesz tracić na wadze, pojawią się osłabienie, nudności, ból głowy, bezsenność, wzrost temperatury, arytmia serca, a objawy „blokady" (silnej intoksykacji) będą narastać pomimo stosowania zabiegów wspomagających oczyszczanie organizmu, przerwij głodowanie!
- Bezwzględnie zachowaj reżim regeneracji. Obfity i tłusty posiłek w pierwszych dniach po głodówce, z dużym prawdopodobieństwem cię uśmierci! Takie przypadki notowano.
- Tak, jak głównym problemem głodówki są przełomy kwasicze, tak głównym problemem regeneracji jest nieopanowany, rosnący apetyt. Staraj się mu nie ulegać, lub spróbuj go zmylić. W sytuacji awaryjnej, szklanka świeżego soku warzywnego na pewno ci pomoże.
- Utrzymywanie diety roślinnej w okresie regeneracji, bardzo wspomaga procesy odnowy organizmu, dopalanie tłuszczu i wzrost uwodnienia.
- W okresie regeneracji ze względu na możliwość doprowadzenia do groźnych obrzęków ciała, należy zrezygnować z używania soli kuchennej. To ograniczenie Małachow w ogóle zaleca dla codziennego, zdrowego odżywiania.
- Zrób sobie badania krwi i moczu „przed”, „w trakcie” i „po” głodówce. Parametry dowolne, zależne od tego, co chcesz u siebie sprawdzić.
- Podziel się swoim doświadczeniem z innymi. Bądź pewien, że zawsze istnieje ktoś, dla kogo Twoje doświadczenie jest unikalne i bardzo cenne.
Appendix. Moja relacja, jest relacją właśnie, a nie poradnikiem. Zestawienie zasad bezpieczeństwa i ogólnych wskazówek ma ustrzec osoby mniej doświadczone przed popełnieniem kardynalnych, groźnych dla życia błędów. Jeśli będziesz chciał eksperymentować ze swoim organizmem, zrobisz to na własną odpowiedzialność. Nie namawiam nikogo, do stosowania głodówek, ani nie twierdzę, że kogokolwiek uleczy ona z jego dolegliwości i chorób. Wszystkie przedstawione przeze mnie fakty są prawdziwe. Będę wdzięczny za uwagi w kwestii praktyki, czy też w kwestii, np. rodzaju prowadzonych badań kontrolnych, których wyniki mogłyby pomóc w ocenie bezpieczeństwa głodówek. Szczególnie jeśli znasz fizjologię człowieka lub jesteś lekarzem, może coś ci się nasuwa, prowokuje jakieś pytania? Zachęcam do krytyki.
Appendix II
Droga Przyjaciółko, Drogi Przyjacielu! - Jeśli przeczytaliście powyższy tekst do tego miejsca, to znaczy, że Wasza determinacja jest szczera, a okoliczności życia zapewne naglące. Droga jest prosta. Próba Was wzmocni, a pamięć o niej nie zatrze się w pamięci, trwając w niej razem z pierwszym pocałunkiem lub pierwszym, świadomym wspomnieniem. Ktoś otrzyma interesujące i znaczące podpowiedzi, ktoś tylko schudnie, ktoś odkupi jakieś winy, wyrówna rachunki, ktoś wyzdrowieje lub "tylko" poprawi zdrowie. Whatever. Moja przygoda z głodówkami jeszcze się nie skończyła, lecz w mym obecnym położeniu, skupiony jestem na innych życiowych aspektach i to w zasadzie pochłania mnie całkowicie. Dlatego Droga Przyjaciółko, Drogi Przyjacielu wybaczcie, że nie podejmę z Wami rozmowy, chociaż mielibyście czasem taką potrzebę, chcąc uzyskać jakieś wyjaśnienie, czy tylko wsparcie (co częściej się zdarzało). Proszę uznajcie za szczere, że odmawiam Wam tego z prawdziwą przykrością. Jak umiałem, tak się udzielałem przez te 7 lat, w czasie których świat tak mocno się zmienił, przesuwając opowiadaczy w przeszłość. Narracja się zmieniła, więc wszystko przed Wami - każdy może podjąć pałeczkę, jeśli tylko zachce, jeśli tylko starczy mu szczerości wobec siebie i życzliwości dla bliźnich. Życzę Wam zdrowia pod każdym względem, odwagi i wytrwałości, umiejętności wybaczania - sobie i drugiemu. To rodzaj pożegnania, bo poprosiłem Wojtka Jóźwiaka, właściciela i administratora Taraki, o zamknięcie możliwości komentowania. Nie szukajcie więc guzika do gadania, tylko bierzcie się do roboty :)
Pomyślności! Powodzenia!
Roman Kam
Komentarze
Ja jakoś nie pomyślałam o tym, żeby opisać swoje doświadczenie z głodówką - jest trochę inne od Twojego.
Było tylko jedno tak długie - 34 dni. Post jednodniowy stosowałam wcześniej. Wejście w głodówkę trwało 40 dni, bo do tyle chciałam pościć. Wychodziłam ponad dwa miesiące. Nie piłam uryny, oczyszczanie organizmu miałam tylko za pomocą lewatyw, i było skuteczne. Od 3 dnia prawie całkowicie znosiło ból głowy i zgagę.
Chciałam schudnąć, a stało się coś o wiele piękniejszego. Bardzo często chorowałam na zapalenie tchawicy, anginy, zapalenia oskrzeli. W ciągu 6 miesięcy poprzedzającej leczenie wzięłam 7 serii antybiotyków. To było ponad 5 lat temu (marzec - kwiecień 2007 roku). Od tego czasu wzięłam jedną serię. Zapalenia ustały. Za to przez parę dni, mimo tego że brałam kilka razy prysznic dziennie, "pachniałam" lekami. Wyleczyłam też wrzody żołądka, które nie wróciły.
Drugą piękną rzeczą, która się stała, to to, że rozpoczął się od tego czasu przełom w moim życiu duchowym. To był czas zadania sobie trudnych pytań i otrzymania nie łatwych, wręcz nie strawnych odpowiedzi. Od tego czasu rozpoczął się zwrot w moim życiu, który trwa... i trwa.
Po przeczytaniu Twojego artykułu zauważyłam coś niesamowitego. Na post wybrałam czas przed Wielkanocą. Post musiałam przerwać, organizm podniósł doniosły bunt, w Wielki Piątek wieczorem. Biorąc pod uwagę moje ówczesne przekonania religijne, nie było szans, abym mogła pościć w czasie Wielkanocy.
Co się nie udało... Nie schudłam. Albo inaczej, w czasie głodówki schudłam 10 kg, ale po 5 latach waga wróciła do tego co było wcześniej. Patrząc trochę z perspektywy czasu, były ważniejsze sprawy w moim życiu do załatwienia niż redukcja wagi.
I myślę, że jedną rzecz warto napisać...
Jeśli wyjście z głodówki następuje za szybko, może dojść do skrętu kiszek. Niestety, można z tego powodu umrzeć. Według opowieści mojej babci, po powrocie z obozu mojego dziadka, trzeba było Go parę dni zamknąć i pilnować co i w jakiej ilości je, ale dzięki temu przeżył (a ponoć nie wszystkim to się udało). Do normalnego jedzenia trzeba wracać mądrze i bardzo powoli. Szklanka wywaru z warzyw, bez soli, była ucztą po dniach nie jedzenia.
bardzo dziękuję za trud lektury i Wasze cenne, szerokie opinie. Na to liczyłem właśnie, że ktoś się czymś podzieli. Super! Podziwiam, że przebrnęliści przez ten ciężkawy (jak mi się zdaje) tekst. Najbardziej dumny jestem w tym artykule z czegoś, co stawia mnie w jednym szeregu z Mendelejewem - przewidziałem mianowicie występowanie "niebieskiego Czesia" ;) Czesio nie został jeszcze odkryty, ale o jego arcyciekawych własnościach pewnie jeszcze napiszę z okazji kolejnych głodówek.
A serio - Uti pokazała, że można bezpiecznie głodować 32 dni i zwróciła mi uwagę na ważny warunek bezpieczeństwa - wykluczenie soli w okresie regeneracji! Dopiszę to do listy podsumowujacej.
Inqubus - wiele Twoich uwag pokrywa się z moim doświadczeniem. Nie pisałem o tym, ale wcześnie rano chodziłem po rosie, ćwiczyłem Lowena i oddychałem w porannym słońcu. To co piszesz o rozwoju intuicji - ten telefon. Kilka razy wziąłem telefon do ręki, zanim zadzwonił, lub dokładnie w tym momencie, kiedy przyszło połączenie. Także to, co piszesz o odczuwaniu (niech będzie, że energetycznym) ludzi i miejsc jest mi bliskie. To czułem właśnie doświadczając tych dojmujacych stanów awersji lub niepokoju w kontakcie ze szkodliwym dla mnie środowiskiem.
Teraz odtruwam wątrobę. Bedę o tym jeszcze pisał. Pozdrowienia!
Dziękuję
Witam,
W 3 osoby przeprowadziliśmy wspólnie 21 dniowa głodówkę, udokumentowując wszystko bardzo szczegółowo, w tym nagrywając filmy. Chętnych zapraszam do zapoznania się z materiałem podsumowującym do którego zamieszczam tylko 3 z wielu linków :
http://drogazdrowia.com/glodowka-oczyszczajaca-podsumowanie-medyczne-czesc-1-morfologia-krwi/
http://drogazdrowia.com/glodowka-przed-i-po-zmiany-drogazdrowia-com/
Nie robiliśmy analizy składu ilościowo/jakościowego organizmu ponieważ ogłniedostępne przyrządy mają granicę błedu kilka procent. To baaardzo dużo. Jest jedna metoda służaca takiej analizie , która głownie używana jest w wykrywaniu osteoporozy. Niestety w naszym ponad 100 000 osobowy mieście nie ma takiego sprżetu.
Niestety, niewiele mogę powiedzieć w kwestii schizofrenii. Nikt z chorujących na to znajomych nie głodował. Jedna osoba bierze neuroleptyki, druga nauczyła się żyć bez leków z dobrym jak na razie skutkiem. W kontekście tej choroby i głodówek przytaczam poniżej fragment dostępnej w sieci książki dr Wojtowicza oraz na końcu link do ciekawego postu z forum portalu schizofrenia.pl i kilka innych linków.
Dr Georgij Aleksandrowicz Wojtowicz (Mińsk) Tłum. Antonina i Leszek Mioduchowscy (Lublin) „Ulecz samego siebie. (O leczniczym głodowaniu w pytaniach i odpowiedziach)”.
Tytuł oryginału "lsceli samogo siebia” Wydawnictwo "Białoruś", Mińsk 1988
"Leczenie chorych na schizofrenię, którzy przez dłuższy czas zażywali leki neuroleptyczne ma mniejsze powodzenie niż chorych nieleczonych tymi lekami. Podczas szczytu kwasicy mogą oni zdradzać oznaki zaburzenia psychiki. Tacy chorzy stają się w tym okresie niepoczytalni. Leczenie tej choroby wymaga warunków szpitalnych. Chorzy ci najtrudniej poddają się leczeniu metodą głodowania dozowanego. Zastosowanie jej we wczesnych stadiach choroby daje z reguły trwałą remisję lub całkowite wyleczenie. Wydaje się, że zanim przepisze się chorym psychicznie leki neuroleptyczne czy inne środki oddziałujące na komórki mózgowe, warto przeprowadzić2-3 kursy terapii głodówkowo-dietetycznej i dopiero w razie braku pozytywnego efektu ma sens stosowanie gorzej rokujących, farmakologicznych metod leczenia"
http://www.schizofrenia.pl/forums,show_post,47,1028744,0
i ten sam post, ale uzupełniony o orientacyjne koszty leczenia w ośrodku.
http://schizofrenia.evot.org/viewtopic.php?f=74&t=4708
i poprawiony (uległ zmianie) adres strony rosyjskiego ośrodka, z przytoczonego wyżej postu.
Dodaję jeszcze linki do dwóch stron, których może nie znasz:
http://www.schizofrenicy.info/cms/pages/porady/poradnik-paula-bakera---glos-wewnetrzny.php
http://www.anty-psychiatria.info/cms/index.php
Zdrowia życzę i powodzenia!
Witam
Mam pytanie czy w trakcie głodówki można pomóc sobie lekami przeciwbólowymi? Jeżeli tak to jakimi?
Robiłam już kilka głodówkę różnej długości i zgadzam się - prawidłowo przeprowadzone mogą zdziałać cuda. Ale podczas ostatniej już drugiego dnia pojawił się u mnie uporczywy ból w okolicy kręgosłupa lędźwiowego ( kość ogonowa). Nie mogłam tego znieść szczególnie w nocy i postanowiłam przerwać. co do śr. przeciwbólowych opinie są różne a jak wy myślicie?
Moim zdaniem, dobrze, że Pani przerwała głodówkę w sytuacji gdy bóle były zbyt dokuczliwe, sądzę, że też bym tak postąpił.
Proszę coś więcej napisać o swoich głodówkach, lub podać link ewentualnie, jak gdzieś się Pani tym dzieliła. Wiosną ten temat jest chętnie czytany i tworzenie jakiegoś większego zbioru żywych doświadczeń, poza obiegiem komercyjnym, może być pożyteczne dla wielu ludzi. Pozdrawiam, gratulując determinacji i odwagi :)
Gratuluję odwagi, determinacji i wytrwałości. Podziwiam, że jako handlowiec, był Pan w stanie wygospodarować czas na przygotowanie i samą głodówkę.
Trudno mi doradzać wprost, ponieważ nie znam żadnych czynników, które potencjalnie mogłyby Panu zagrażać, a może ich być wiele. Okres 7 dni po zakończeniu regeneracji nie wydaje mi się zbyt wczesny na plenerową imprezę. Ważniejsze od alkoholu, co do którego się nie wypowiem, bo w ogóle od wielu lat nie piję, wydaje mi się tłuste, mięsne jedzenie. Nad ilością i wielkością golonek bym się zastanowił. Generalnie jest tak, że to co nam się wydaje, że powinno być, wcale być nie musi. Tak więc, zapewniam, że gdyby Pan wypił przez wieczór jedno piwo i jadł tylko grilowane warzywa i ryby - to niewielu tak naprawdę tym się wzruszy - jeśli oczywiście, nikogo nie będzie Pan zmuszał, czy zachęcał do naśladownictwa :)
Pozdrawiam serdecznie i proszę się podzielić choćby i tutaj, jak to się wszystko potoczyło i skończyło.
Ja sam najdłużej bez jedzenia byłem przez trzy dni (które jakoś tak dziwnie szybko przeleciały) będąc w stanie hmm... roboczo nazwijmy go "depresyjnym", w zasadzie bez wody też (1/3 kubka wody... chyba. To wszystko, co byłem w stanie sobie przypomnieć jeśli chodzi o płyny) z tym, że przedtem niewiele jadłem. Zasnąć też nie bardzo mogłem, choć się starałem.Później, na skutek niepojętego dla mnie do dziś zbiegu okoliczności, doświadczyłem stanu głębokiego transu - i to był punkt zwrotny.
Poruszył Pan ważny problem - kontakt z pożywieniem. Pożywienie kusi. Kontakt z nim może zniweczyć efekt głodówki lub znacznie zmniejszyć jej skuteczność, bo np. widząc pożywienie podświadomość reaguje i wydziela się więcej soków trawiennych w żołądku (stąd ta nadkwasota). I tak organizm traci niepotrzebnie swe siły. Można jednak spróbować to obejść... W moim przypadku zadziałało samo, bo wydawało mi się, że umrę, że już jestem martwy. Skeletonizacja, stopienie się ze światem zmarłych. Jak u szamanów.. i nie tylko.Martwi nie jedzą
BTW "Kam" u Pana to nazwisko czy pseudonim?
Jeśli chodzi o kontakt z pożywieniem, to ja akurat wyznaję pogląd, że ten kontakt oddziałuje nie tylko na poziomie fizjologicznym, ale przede wszystkim na poziomie energetycznym. Oczywiście "energetycznym" to powiedzmy: metafora oddziaływania, o którym nie da się powiedzieć naukowo, że istnieje. Ja w taki wpływ elementów na siebie wierzę: pamięć wody, pamięć materii, czy może nie żywienie, ale "dożywianie" światłem.
Dziękuję za życzliwość i dobre słowo. Kam to nick, który przyjąłem za radą Wojciecha J. :)
Pisząc tę notkę, zauważyłem, że zastanawiając się, identycznie trzymam dłoń, z tym że lewą. Kciuk oparty o policzek, zwinięta dłoń zasłania usta. Spece od mowy ciała: "dłoń zakrywa usta a kciuk opiera się o policzek, gdy podświadomość rozkazuje stłumić kłamliwe słowa, które dopiero co wypowiedzieliśmy. Czasami ten gest jest ograniczony do przykrycia ust kilkoma palcami lub zaciśniętą pięścią, jednak znaczenie pozostaje to samo. Jeżeli osoba mówiąca używa tego gestu, to świadczy on, że mówi nieprawdę. Jeżeli zaś osoba, z którą rozmawiasz, zasłania swoje usta w chwili, gdy mówisz, to oznacza, że wydaje jej się, że ty kłamiesz".
No tak. Niezłe dictum :) Ja sam zgadzam się z poglądem, że mówiąc, nie skłamać, to wielka sztuka. To skłamanie rozumiem raczej, jako "nie omylić się". Może dlatego Rimbaud, ale i wielu, wielu innych, złamał pióro? Może to było rozczarowanie sztuką, a może gorzkie rozczarowanie ludźmi. Tak czy inaczej, uważam, że osoba świadoma względności poznania, poruszając się na gruncie nieustalonych opinii, zawsze się zawaha i tę świadomość zasygnalizuje podobnym gestem.
Spece od mowy ciała chyba nie wzięli pod uwagę, że niektórzy tak mają - dla nas całe to nasze poznanie jest względne. Na dodatek pewne "nietypowe" doświadczenia utwierdzają nas w tym jeszcze bardziej.
Świat w stanie transu wygląda inaczej niż to co widzimy na co dzień, jest jakby... pełniejszy. Może tym się powinienem zająć, po tym jak zakończę bycie nudnym, nijakim emigrantem (bo przy obecnym trybie życia nie mam kiedy). Eksplorowaniem.
Pozdrawiam
Tak, osiągniecie przynajmniej pierwszego przełomu kwasiczego, wydaje mi się dobrą opcją dla młodej, silnej osoby. Mówiąc silna, mam na myśli potencjał młodego wieku, który może przesunąć pierwszy przełom nawet na 5-6 dzień głodówki. Życzę powodzenia i zachęcam do głodówkowych prób raczej wiosną i wczesnym latem.
Niestety musisz 2 tygodnie przeczekać. No i rzecz jasna nie myj zębów pastą ani nie płucz płynem bo to zaburzy oczyszczanie. Samą szczoteczką jedziesz.
Co do głodówek to stosowałam i krótkie, i długie.Jedne tylko na wodzie inne tez z wykorzystaniem moczu,te drugie oczywiscie lepiej znosiłam bo faktycznie wypicie uryny duzo pomaga,a takze robienie lewatyw.Najdłuzsza glodówka trwała 2 tygodnie.
Mam teraz pytanie w zwiazku z ta nadczynoscia.Ogólnie jestem w trakcie robienia dalszych badan i nie biore zadnych leków..i bardzo chciałabym tego uniknac bo jestem zwolenniczka naturalnych sposobów leczenia.Wszedzie szukałam jakiegos potwierdzenia czy głodówka i urynoterapia pomoze i w wyleczenu tarczycy i wszedzie tylko pisze,ze nie powinno sie stosowac głodówki przy nadzczynnosci.A czytałam o wyleczeniu stanów rakowych urynoterapia to przeciez powinno i mi pomoc...a mam jakies obawy przed zastosowaniem.
Znalazłam tylko jedna wypowiedz,ze głodówką bardzo dobrze leczy sie tarczyce.
Na innej stronie przeczytałam tez,ze to nie tarczyca sama w sobie choruje tylko całe to podłoze choroby lezy w zanieczyszczonych jelitach i układzie odpornosciowym,i ze z tym powinno sie najpierw zrobic porzadek..no i jak wiadomo stres tez ma tu duzy wpływ.
Wiem,ze jesli nie spróbuje to sie nie dowiem,ale szukam jakiegos potwierdzenia i wsparcia czy to jednak dobra droge wybrałam bo juz sama sie troche pogubiłam
Tak czy inaczej własnie od jutra zaczynam głodówke z wykorzystaniem urynoterapii.
Gratuluję świetnego artykułu oraz rzetelnych odpowiedzi na pytania.
Dlatego zdecydowałem się napisać. Post stosuję od kilku lat co roku na wiosnę - ostatnio miałem 16 dni. Natomiast od 2 lat mam wielki problem - około 12- 14 dnia pojawia się ogromny świąd skóry najpierw podudzi, a potem również tułowia, którego nie umiem opanować - on był przyczyna przerwania postu w ostatnich latach - założenie było dłuższe. Skóra wygląda jak zwykle, tylko ten świąd. Nie potrafię w nocy spać. Wcześniej się nie pojawiał. Nie biore żadnych leków. Trzy lata temu przeprowadziłem sie do nowego domu. Co polecałbyś z tym zrobić ?
Mogą schudnąć tylko wtedy gdy jedzą mniej niż wynosi minimum biologiczne, czyli kosztem zdrowia i życia. Nie wiem czy można to oszukać. Może przez całkowitą zmianę diety i trybu życia. Np.rok wyrębu lasów na Syberii, o kaszy i wodzie.
Tak, wyziębienie o tej porze roku może być nieprzyjemne i dokuczliwe. Styczeń, luty to nie jest najlepsza pora na głodówkę, ale okoliczności życiowe są różne, więc i pora roku niczego nie determinuje - ważniejszy jest nasz cel. Gratuluję, dieta dr Dąbrowskiej to świetne przygotowanie do głodówki. Jak jest jest Pani "w biegu′, że tak powiem, nie zachęcam do przełożenia terminu głodówki, a wybrany okres 10 dni, uważam w Pani wypadku za optymalny. Życzę zdrowia i powodzenia, będę trzymał kciuki, jak i będę wdzięczny za podzielenie się wrażeniami tutaj.
@ nierozpoznany
"Od deski do deski"?! Szczere gratulacje! Artykulik (artykulisko raczej) chaotyczny i bardzo przegadany jest, ale przewróciło się, niech leży :) Koniec marca to niezły termin, brak jest, co prawda świeżych warzyw, ale gdzieś w tym okresie właśnie, pojawia się we mnie chęć poszczenia. Czuję, że to dobry moment, by zacząć. Także z kontaktów z czytelnikami, widzę wczesną wiosną większe zainteresowanie głodówką, więc jest to chyba instynktowne.
Głodówkę warzywną wg. Dąbrowskiej polecam, poza wartością leczniczą (i bonusem odchudzającym) jest doskonałą szkołą obserwacji samego siebie. Ułatwia potem panowanie nad jedzeniem - jego ilością i jakością, zdecydowanie poprawia jadłospis. Wyzwala z "przymusu" podjadania, sięgania po słodkie czy kawę. Oczyszcza też doskonale umysł - czuję się psychicznie, jak po najlepszych wczasach. Miałam kilka momentów kryzysowych, ale nie było niczego ponad moje siły.
Ciekawi mnie, czy Pan utrzymał efekty głodówki (wagowe i zdrowotne) i czy ponawiał Pan podobne posty.
http://oficynaaba.pl/product.php?id_product=31
Tam powinny być wskazówki. Nic innego nie mogę polecić :/ Nie znam nikogo, kto się zajmuje naturalnymi metodami zwalczania raka.
Zgadzam się w pełni, że każda praca z dietą, uczy samoobserwacji. Wyrwanie z rutyny, to wielki kapitał tych działań. Pojawia się świadomość, która nie daje się już usunąć z naszego myślenia, rodzaj kompasu: to dla mnie dobre - to niezbyt mi służy - to mi szkodzi - to mi pomaga. Uczymy się wiązać fakty, jak sposób żywienia wpływa na nasze samopoczucie, myślenie, funkcjonowanie itd.
Jak często ponawiać głodówkę? Wydaje mi się, że najrzadziej, co wiosnę i minimum do pierwszego przełomu kwasiczego, a ten w zależności od stanu naszego organizmu i sposobu odżywiania, występuje ok. 6-10 dnia głodówki. Chęć przegłodzenia się, to instynkt wspólny wielu ludziom. Kiedy jeszcze prowadziłem korespondencję w sprawie głodówek, to wczesną wiosną właśnie, miałem najwięcej zapytań.
Słyszałem, że nie powinno spożywać się cukrów przy wychodzeniu z głodówki, dlatego owoce nie są zalecane. Czy gorąca zupa warzywna z supermarketu bez konserwantów będzie się nadawała? Co jeszcze warto spożywać przy powrocie do żywienia?
Dziękuję za świetny artykuł i pozdrawiam.
PS Zupkę warzywną bez wątpienia lepiej zrobić samemu, także ze względów fizjologicznych. Polecam wyprawę na targ, są już w tej chwili wspaniałe i smaczne młode warzywa, zaczynają się szparagi i będą jeszcze z miesiąc.
zrobiłem kilka głodówek, kiedy byłem młodszy w tym jedną 28 dni.
Główną przyczyną było znudzenie/znużenie czynnością jedzenia i wydalania ! Naprawdę :) Jakieś to było takie zbyt powtarzalne...
pozdrawiam
Robert
U mnie ważnym impulsem do głodówek, co dostrzegłem dopiero niedawno, jest chęć uzyskania kontroli nad jakimkolwiek fragmentem życia. Niechby nawet na te trzy tygodnie, ale jakaż to ulga! Jakiż balsam, kiedy cokolwiek się dzieje, jak JA CHCĘ. Wygląda więc, że próbuję odzyskać tą drogą moc sprawczości. Kto wie? Może praktykując ten proces, naprawdę można tę moc odzyskać i zacząć kierować swoim życiem? Übung macht den Meister? Rzecz w tym, że jednak, przede wszystkim talent. Na nic więc heroiczne wysiłki me, trzeba się zadowolić efektami ubocznymi (które, moim zdaniem, są nie do pogardzenia).
Dzięki za trud lektury Robercie i życzliwość!
A jak u Ciebie wyglądaja sprawy ze zdrowiem ?Wszystkie wyleczone dotychczas choroby nadal utrzymują status wyleczonych? A czy waga nadal jest na zadowalajacym Cie poziomie?Jeśli można oczywiście wiedzieć.A właśnie byłbym prawie zapomniałem zapytać jeszcze o jedną rzecz;)Czy polecasz jakoś szczególnie jakieś konkretne ,albo kompozycje soków podczas okresu regeneracji ?
Pozdrawiam,
Maciek
Soki na wyjściu polecam z tego, co lokalne i w danym momencie dostępne. Teraz masz porzeczki, wiśnie, jabłka papierówki na soki owocowe, oraz świeże buraki, marchew, seler na soki warzywne czyste i mieszane z jabłkiem. Żyć nie umierać :) Świeżo wyciśnięte mieszaj z wodą, potem czyste. Masz pomidory! Sparz i przetrzyj przez sito. Więcej nie podpowiadam, bo przerwiesz głodówkę ;)
Jestem zdrowy, ale przymierzając się do "wielkiej" głodówki, w efekcie zaniedbałem tę praktykę. Przytyłem i wraca stare, nadwaga, trochę reflux i skrzypiące stawy. Coś z tym zrobię. Utrzymały mi się natomiast niektóre zmiany w sposobie żywienia,
Pozdrawiam,
Maciek
Jeśli chodzi o wodę, to piszę trochę o tym w komentarzu nr 39. Do wymienionych wód Perrier i Borjomi (czyt. bordżomi) dodałbym jeszcze San Pellegrino. To naprawdę świetne wody i warto się nimi w głodówce trochę porozpieszczać (na bieżące zużycie to, jak dla mnie, za drogie). Nigdy nie piłem Vichy, ale też jest podobno znakomita. Sam polecam picie uryny, która wyraźnie podkręca procesy głodówkowe i po prostu pomaga, choćby czyszcząc jelita z treści wątrobowych. Studzisz, pijesz, wydalasz - proste. Hardcore tylko na pozór. Dla mnie to zwykła i naturalna procedura lecznicza. Tabuizacja czynności fizjologicznych jest wynikiem wzrostu kultury, która preferuje odcięcie od "zwierzęcej" natury. To odwieczny dylemat człowieka świadomego, który nie chce się kultury wyrzekać, ale zarazem widzi, że usiłuje ona wysterylizować go, jak konserwę. Odrzuć więc kulturowe kalki i spróbuj :)
W komentarzu nr 9 znajdziesz natomiast linki od chłopaka, który zebrał dużo ciekawego materiału na swojej stronie. Tam przeczytasz więcej o badaniach laboratoryjnych w głodówce. Zrobienie niektórych z nich jest stosunkowo drogie, więc ja sobie odpuściłem, ale o roli biochemicznej dla organizmu oznaczanych substancji, poczytać warto. Strona fajna, wartościowa dla "głodomorów", więc ze spokojnym sumieniem polecam uważnym, szczególnie młodszym, czytelnikom, którzy znajdą tam więcej identyfikacji i bliższy pokoleniowo język.
Maćku, gratuluję Ci wytrwałości, jestem spokojny o Twoje zdrowie. Sprawdź tylko proszę BMI, czy przy swojej budowie ciała nie wpadasz już w przedział "wygłodzenie". Jeśli by tak było, przerwij i powtórz głodówkę za jakiś czas, tak, by osiągnąć zamierzone efekty zdrowotne. Ze względu na to, że jest to raczej miejsce na komentarze do artykułu niż regularną korespondencję, na tym zakończmy. Być może, z nas dwóch, ty już jesteś bardziej kompetentny. Będę wdzięczny, jeśli po przejściu głodówki i regeneracji, dasz znać także tutaj, o rezultatach. Pozdrawiam!
Pozdrawiam,
Maciek
Śpij, jeśli tylko pozwalają na to okoliczności, cóż w tym złego. Odpoczywaj, ale też się dotleniaj, nawadniaj, oczyszczaj oraz w dalszym ciągu zmiękczaj organizm ciepłymi kąpielami. Nie miałem okresu zwiększonej senności, ale też nigdy tak długo nie głodowałem, więc trochę słabniesz, ale piszesz zbornie, nie majaczysz, nie połykasz liter, jak co poniektórzy najedzeni ;)
Sprawdzaj wagę. Dobrze jest wiedzieć ile tkanki spalasz dziennie i jakiej. Tłuszczu masz pewnie minimalne ilości, ale zawsze się coś jeszcze znajdzie. Do wejścia w etap wychudzenia (wygłodzenia) organizmu masz około 2-3 kg. Biorąc pod uwagę dzienne spalania na poziomie 20 dkg (w zależności od wysiłku) dysponujesz zapasami własnego ciała na ok 10-14 dni, sądzę jednak, że będziesz chciał skończyć wcześniej.
Nie wiem w jakiej byłeś kondycji fizycznej, czy masz zdrowe serce, czy na coś poważnego w przeszłości chorowałeś, więc naprawdę trudno mi jest cokolwiek doradzać - zachęcać lub ostrzegać. Idzie o Twoje wyzdrowienie, pamiętaj jednak, że klucz do trwałej zmiany nie leży w jednorazowym wyczynie.
Kończąc, jeszcze raz gratuluję i życzę Wszystkim wytrwałości w drodze po lepsze jutro
PozdrawiamAdamo
Ja mam trochę inne pytanie do was panowie , panie. Może nie mam aż tak poważny problem jak wy , ale dla mnie jest to dość istotne. Mój problem to estetyka wyglądu mam 32 lata, a sporo szromu na skroniach i bardzo duże zakola. Czytałem na forum o urynologii , że mocz pomaga w odzyskaniu koloru włosów i regeneruje cebulki. Stosuje już spory czas zewnętrznie , ale nie ma to większego efektu i dlatego myślę nad wprowadzeniem postu z uryną. Może to dla wielu będzie błahy powód, ale mi na tym bardzo zależy. Przeczytałem książkę pani Cybulskiej i opisała tam parę przypadków odzyskania koloru we włosach oraz Małachow opisywał sytuacje , gdzie starszemu panu odrosły włosy po poście z uryny. Moje pytanie do was co te posty macie za sobą czy zauważyliście pozytywne efekty we włosach? czy barwa ich wraca do naturalnego kolory? czy są zdrowsze? bardzo proszę o pomoc, odpowiedz, poradę .
Pozdrawiam Michał
- ściąć włosy do skóry i utrzymywać ten stan do późnej jesieni,
- systematycznie natłuszczać skórę głowy np. oliwą z oliwek, lub lekko rozcieńczonym olejem rycynowym,
- w dalszym ciągu od czasu, do czasu stosować zewnętrznie urynę,
- próbować coś zmienić w diecie, raczej w kierunku odkwaszenia,
- pić napar ze świeżego (!) skrzypu polnego, zbieranego na bieżąco, bo występuje licznie i powszechnie - po trzech miesiącach widać efekty w postaci wzmocnienia i zgęstnienia włosów
.... i tutaj najlepsze :)
- zmniejszyć częstotliwość współżycia (?)
Temat ciężki, szanse na sukces niewielkie, ale też nie powiedziałbym, że jest kolega bez szans :)
Zapomniałem dodać, że radykalnym rozwiązaniem problemu będzie akceptacja swojego wyglądu ;)
Biorąc natomiast rzecz ogólnie, to procesy łysienia androginicznego czy siwienia są naturalne, związane bezpośrednio z naszą genetyką i jako takie, niemożliwe do całkowitego powstrzymania. Mamy tu na portalu sporo kobiet i gdyby zadał im Pan pytanie, co jest najważniejsze u mężczyzny, to cechy zewnętrzne znalazłyby się na dalszych miejscach, a szpakowate skronie byłyby zapewne wymieniane, jako zaleta. 02.12.2016 - z tym współżyciem, to poszedłem po bandzie :| WPG (Wyraźny Przypływ Głupoty). Nic to, jeszcze bywam u fryzjera :)
Dzień dobry,
bardzo się cieszę, że trafiłam na ten artykuł i że pomimo upływu już 4 lat od jego stworzenia, wciąż jest on komentowany.
Podzielę swoją wypowiedź na cztery osobne części ze względu na zbyt długi tekst.
Kilka lat temu przeprowadzałam serię głodówek zgodnie z zaleceniami G. Małachowa.
Bardzo dobrze wspominam okres jednego roku, kiedy to połączyłam zdrowe odżywianie (warzywa, owoce, świeżo wyciskane soki, oczyszczona woda itp) ze stopniowo wydłużanymi głodówkami. Miałam wtedy ok. 24 lata.
Poza czasowym opadaniem z sił czy kołataniem serca nie przypominam sobie żadnych problemów z głodówkami klasycznymi. Za to efekty bardzo mi się podobały - po 6 dniach jednej z nich skóra na mojej twarzy wyglądała jak u niemowlęcia (jak dotychczas dokuczały mi problemy skórne w postaci wyprysków, przetłuszczającej się cery, szarawego odcienia skóry i podkrążonych oczu). Odczuwałam również duże przypływy energii, z którą po prostu nie miałam co zrobić i mimo iż planowałam spokojnie leżeć w łóżku w czasie głodówki, to w efekcie wstawałam z uśmiechem na twarzy o 4 nad ranem, skakałam i biegałam w euforii po pokoju nie wierząc w to co się ze mną dzieje (normalnie potrzebuję około godziny i kilkunastu budzików aby podnieść się z łóżka) ;). Ponadto wcześniej w stawach (kolana, dolny odcinek kręgosłupa, palce, kark, nadgarstki) odkładały mi się złogi soli, które powodowały nieustanny ból zarazem przy poruszaniu się jak i przy braku ruchu, co trwało latami. Po przeprowadzeniu głodówek - chyba po pierwszych trzech dniach głodowania z rzędu problem zniknął i bardzo długo już się nie pojawił (dopiero po ok. dwóch latach).
Innym razem, - w okresie zimowym, gdy dokuczał mi ból zatok przynosowych (już nie pierwszy raz w życiu) - wypróbowałam z ciekawości głodówkę na sucho - trwała zaledwie 2 dni. Pewnie dłużej i tak bym nie wytrzymała, ponieważ była to dla mnie - mimo wcześniejszych doświadczeń z głodówkami na wodzie - ciężka próba. Bardzo brakowało mi wody, zatoki bardzo bolały, temperatura ciała była dość wysoka. Wiłam się z bólu, masowałam nieustanie twarz i przykładałam do niej gorący termofor. Kiedy już postanowiłam przerwać głodówkę, nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji: "urodziłam" nosem twardy prawie jak kamień, o wymiarach ok. 4 x 2,5 cm zbitek kserożelu, następnie ogromne ilości śluzu. Potem przez dwa lata ani przez chwilę zatoki nie dawały mi się we znaki.
Chciałam zwrócić uwagę, że pewnie mniej bolesna byłaby głodówka na wodzie w tym wypadku, ale niestety podczas wcześniejszych głodówek na wodzie leczenie zatok nie nastąpiło, a w sumie ciekawe jest jak bardzo szybko (bo to było szczerze mówiąc piorunujące tempo) dzięki głodówce na sucho pozbyłam się problemu z bólem zatok.
Po roku takiego zdrowego odżywiania i przeprowadzania głodówek czułam się świetnie i nabrałam dużo energii. Akurat nadszedł czas, gdy połączyłam pracę ze studiami zaocznymi i z uwagi na brak wolnych dni zrezygnowałam z przeprowadzania głodówek. Zaczął się stres związany z pracą, egzaminami, brak ruchu. Zaczęłam ponownie palić papierosy (po 3 latach od rzucenia przy pomocy książki Allena Carra "Easy Way"). Bardzo duża ilość stresu, problemy w związku, przemęczenie, nerwobóle serca, niezdrowe jedzenie, dużo kawy.
Takie duchowe i fizyczne maltretowanie mojego ciała trwało około dwa lata. Miałam dość i doszłam do tego momentu, że musiałam coś zrobić ze swoim zdrowiem. Ze łzą w oku wspominałam wspaniałe czasy gdy przeprowadzałam głodówki. Przypomniałam sobie wtedy, że w jednej z książek Małachowa wyczytałam, iż głodówka umożliwia rzucenie palenia. Tak więc podjęłam wyzwanie. Akurat zbliżało się kilka dni wolnego (Wielkanoc), które postanowiłam bezwzględnie poświęcić tylko dla siebie. Przygotowałam się wstępnie do głodówki, która miała trwać około tydzień. No i niestety się przeliczyłam.
W tym miejscu pragnę zwrócić uwagę jak ważne jest MĄDRE obserwowanie nie tylko swojego ciała, ale i psychiki. Chcąc osiągnąć efekty w krótkim czasie (rzucenie palenia miało zająć około tygodnia na wodzie, a na sucho ok. 4 dni, jeśli dobrze pamiętam) zdecydowałam się ponownie na głodówkę bez wody. Była to ciężka próba, ale dawałam sobie radę. Jak to, ja nie dam rady?
Wiedziałam, że nie powinno się w trakcie stresującego okresu podejmować głodówek, ale zbagatelizowałam to myśląc, że przecież taki stres jak ja przechodzi na co dzień wielu i nie ma czym się przejmować. Na początku - przez dwa dni - podpalałam po pół papierosa, nie mogąc się oprzeć nałogowi, ale 3. dnia palenie zupełnie przestało mnie kusić. Czwarty dzień okazał się straszny - wydaje mi się, że przez połączenie ogólnego stresu, szoku wywołanego odstawieniem tytoniu i przeprowadzeniem najtrudniejszego rodzaju głodówki.
W jednej chwili zabrakło mi chęci do życia. Czułam, że coś jest bardzo nie tak, ale nie potrafiłam nic zrobić. Nie miałam motywacji żeby wstać z łózka, ruszyć ręką, czy wypowiedzieć chociaż słowa. Nie mogłam zrobić nic. Leżałam bez najmniejszego ruchu kilka godzin, najpierw zszokowana, potem bezradna, potem czułam kompletną pustkę. Nie wiem jak to opisać, ani co się dokładnie wydarzyło, ale w pewnym momencie doświadczyłam, poczułam, zrozumiałam, bardzo dokładnie i bez żadnej wątpliwości, że jeśli nie przerwę tego stanu, moje ciało się podda i po prostu za chwilę odejdę z tego świata. I nie czułam lęku, ani strachu. Byłam spokojna, szczęśliwa, ta dobrowolna rezygnacja z życia wydawała się czymś pięknym.
Nie chcę tego doświadczenia opisywać bardziej szczegółowo ponieważ jest zbyt osobiste i w sumie nie da się go opisać. Ostatecznie nie wiem jak mi się to udało, ani dlaczego to zrobiłam, bo wcale nie chciałam się ratować, ale zmusiłam się do wypicia wody i przerwania głodówki. Jednak nic już potem nie było jak dawniej i długi czas borykałam się z depresją.
Nie chcę w tym miejscu nikogo zniechęcać do tej metody samoleczenia, tylko zwracam uwagę, że należy zwracać uwagę na swój stan psychiczny – ten obecny i ten z przeszłości – zastanowić się, czy przypadkiem nie ryzykujemy, czy mamy wystarczającą wiedzę na temat siebie samych i czy dobrze oceniamy swój stan psychiczny.
Może kogoś to zdziwi, ale ostatecznie cieszę się, że wszystko się tak potoczyło J A swoją drogą po głodówce już nie paliłam i tylko czasem drażnił mnie zapach papierosów gdy ktoś palił je w pobliżu.
No ale niestety, jak to przy załamaniu nerwowym, ciężko jest zadbać o zdrowe odżywianie i odpowiednią dawkę ruchu. Przybrałam kilkanaście kg na wadze, problemy z zatokami i bólem stawów powróciły, nerwobóle serca itp. Itd., długo wymieniać. Bardzo dokuczają mi nerki – wyhodowałam sobie kamienie, odczuwam również bóle w okolicy woreczka żółciowego. Miałam już kilka ataków w ciągu ostatnich miesięcy i niestety, ale nie jestem w stanie pracować. Ból atakuje kiedy chce i jest nie do zniesienia, u lekarzy specjalistów dostałam jedynie recepty na silne leki przeciwbólowe (typu Ketonal) i zalecenie by w razie ataku zgłosić się na pogotowie…
Małachow pisze, że głodówka rozpuszcza kamienie i w razie pojawienia się bólu przechodzi on po kilku dniach. Zastanawiam się czy nie podjąć się ponownie głodówki (klasycznej, urynowej), żeby pozbyć się tych potwornych dolegliwości związanych ze złogami w nerkach. Bardzo proszę o informację, szczególnie autora artykułu, jak u niego przebiegały głodówki leczące nerki – zarówno ta pierwsza przerwana bólem i późniejszą operacją (czy lekarze podali odpowiednio mniejszą dawkę leków, czy autor na własną rękę coś brał, jadł coś w tym czasie?), jak również ta druga, na którą autor był już przygotowany (co to znaczy? Leki w trakcie głodówki?). Zwracam na to uwagę ponieważ boję się, że przy możliwości pojawienia się uporczywego zatoru mogę zostać nafaszerowana lekami, co nie jest zbyt bezpieczne. Jak wyglądały Państwa doświadczenia w tym zakresie? Czy może znacie Państwo jakieś inne źródło informacji na ten temat? Czy kamienie rozpuszczały się, czy jednak organizm wydalał je w całości w ogromnych bólach?
Będę bardzo wdzięczna za odpowiedź.
Pozdrawiam – Ela.
Witam serdecznie,
Wpis pojawił się już dosyć dawno temu i nadal – nie bez powodu – cieszy się
popularnością. Przeczytałam całość dokładnie, podoba mi się Twoje refleksyjne,
uduchowione spojrzenie na własne doświadczenie postu. Takie świadectwa są naprawdę
bardzo potrzebne! Ta strona to kawał dobrej roboty. Zastanawiam się, czy
głodówka jest dla mnie szansą. Wiem, że nie jesteś jasnowidzem, ani lekarzem, może
jednak Twoja wiedza i własne doświadczenia pozwolą Ci wypowiedzieć się w
konkretnym przypadku. A więc do rzeczy. Moim problemem są bakterie. Od około 4
lat nawracają u mnie infekcje, które mają ukryte źródło. Infekcja jest
uogólniona, powoduje znaczne osłabienie i pomaga tylko antybiotyk. Pomaga
jednak tylko na chwilę. Za 2-3 miesiące przy osłabieniu wszystko powraca i znów
mnie rozkłada. Nie mam pojęcia gdzie jest ukryte ognisko zapalne – robiłam rtg
płuc, zatok, zębów, na życzenie lekarza wycięłam migdały itp. Itd. Nic to nie
dało. Być może to ropień który gdzieś się ukrył i sieje. Nie mam też jak
sprawdzić co to za bakcyl, bo nie wiem skąd miałabym go pobrać. Bakteria
nabiera oporności na kolejne antybiotyki – to droga donikąd. Stąd moje
zainteresowanie głodówką i pytania do Ciebie. Jak organizm podczas głodówki
„traktuje” ogniska zapalne i żywe bakcyle? Czy głodówka ma szansę część z nich
wytępić, „dobrać się” do ukrytego ogniska, którego nie jestem w stanie
zlokalizować? Czy raczej na tyle mnie osłabi, że bakterie zeżrą mnie, rozwinie
się sepsa itp.? W tej chwili po 2-miesięcznej przerwie bakteria znów się
odezwała i czuję ją w postaci osłabienia, łamania w kościach. Jak myślisz, czy głodówka
pokonuje tego typu problemy?
Małachow daje wiele ważnych wskazówek, ale trzeba je uważnie czytać i na poważnie przyjmować. Ja w głodówkach zawsze za mało piłem, bo narastał mi wstręt do wody i nie odczuwałem pragnienia - a moim obowiązkiem w głodówce jest, przepłukiwać organizm minimum dwoma litrami wody. To i wiele innych wskazówek dotyczących zmiękczania organizmu trzeba po prostu realizować, by zapobiec ewentualnym problemom. Pewnie, że każdy jest inny i można bezboleśnie przejść przez głodówkę, łamiąc jej podstawowe zasady - jednak uważam to za nieodpowiedzialne.
Cholera! Straciłem (po raz kolejny) sporo tekstu, bo go nie skopiowałem przed wcisnięciem - zapisz :/&n
http://postleczniczy.pl/dla-poszczacych, tego typu post sprawia że poprawia się odporność. Szczerze trudno jest mi w to uwierzyć. Raczej spodziewałbym się spadku odporności po takim "wyjałowieniu" organizmu. Jestem ciekaw czy ktoś zauważył u siebie jakąś poprawę w odporności.
dziękuję za ten artykuł a w szczególności za tą uwagę na temat obcowania z jedzeniem. Mam 36 lat i jestem na diecie dr Dąbrowskiej w 11 dniu. Czuję się dobrze, ale wczoraj miałem straszne mdłości i nie mogłem patrzeć na jedzenie. Okazało się, że wcześniej przygotowywałem posiłek dla dzieci i byłem na obiedzie rodzinnym, gdzie było wiele jedzenia, ja jednak siedziałem tylko o wodzie. Nikomu tego nie polecam, odcierpiałem swoje, mimo, że nic nie jadłem.
Ważę 89 kg (przed dietą) i ciągle mam 10 kg nadwagi mimo, że biegam około 50 km tygodniowo.
Dietę dr Dąbrowskiej robię raz na rok. W pierwszym roku było to 28 dni, w kolejnym 14 dni a w tym roku jak już wspomniałem 11 dzień. Przechodząc do meritum zagadnienia. Od 3 lat biegam bardzo regularnie, cztery razy w tygodniu i przebiegłem już dwa półmaratony. Na diecie dr Dąbrowskiej trenuję normalnie, długie wybiegania po 18 km ale także interwały. Jedynie co zauważyłem to lekko podniesione tętno. Mam to przetestowane z poprzednich lat.
Zamierzam przejść na całkowitą głodówkę. Czy w tym czasie mogę normalnie trenować? Postanowiłem zdobyć koronę półmaratonów polskich (trzeba przebiec 5 w ciągu roku) stąd powinienem regularnie trenować.
Dziękuję bardzo za odpowiedź.
To chyba tyle, co mogę doradzić. Sądzę, że uda Ci się upiec, obie te pieczenie na jednym ogniu :)
Pozdrawiam i życzę powodzenia!
Pozdrawiam i jeszcze raz dzięki!
Jestem na glodwce, dzis moj 10 dzien, wczoraj niestety mialm lunch biznesowy i musialam cos przegryzc. Czy mam przerwac glodowke? czy moze kontynuowac ja i wydluzyc? zaczac od nowa?
Z gory dziekuje za pomoc i rady,Pozdrawiam,Gosia
Tak do początku czerwca, ma Pani najlepsze miesiące, żeby głodówkę powtórzyć, najlepiej do drugiego przełomu kwasiczego. Jest Pani zdaje mi się młoda i silna, pierwsza próba już Panią przygotowała, więc myślę, że w 14 dniach się Pani zmieści.
Zdrowia życzę i spełnienia zamierzeń!
Nastepna planuje w lecie to bedzie prawdziwa fantazja kilka a moze i nascie godzin z wedka na lodce na sloncu.Pozdrawiam was serdecznie wiecej szczegolow w nastepnych postach.
Przeczytałem wiele forum, blogów i innych sposobów komunikacji o tematyce postu i całkowitego powstrzymania się od jedzenia. Jednak, ten, Panie Romanie, jest dla mnie najwartościowszy, dlatego pozwalam sobie na ten wpis licząc na poradę.
Dziś mija 10 dni postu, wcześniej przygotowywałem się przez 7 dni jedząc tylko surowe warzywa i owoce. Ogólnie byłem a być może wciąż jeszcze jestem dosyć wysportowanym facetem, maratończykiem (amatorem) z przyzwoitymi wynikami. Jednak ostatnimi miesiącami (od października) potrzebowałem nieco przekierować strumień energii z biegania na inne ważne sprawy i dziedziny mojego życia i ograniczyłem bieganie do 100-200 km miesięcznie. W styczniu, wracając do treningów na nieco większej intensywności skręciłem staw skokowy, dosyć poważnie. Nie pozwoliło mi to biegać przez ponad 8 tygodni. W międzyczasie, niestety, nie prowadziłem się zbyt dobrze i oprócz zmiany metabolizmu zaczęły mnie dopadać przeziębienia a ostatnimi czasy również alergie, których właściwie nie miałem. Rozpoczynając przygotowania do postu ważyłem ok 85 kg, pierwszego dnia postu 81-82 kg, dziś rano waga wykazała 75,5 kg. Mój wzrost to 184 cmDwa dni przed rozpoczęciem postu zrobiłem badania krwi i moczu - wszystko w najlepszym porządku, w normie.Przez cały okres postu piję tylko wodę, zęby myję tylko szczoteczką do zębów, bez użycia past/płynów (raz zdarzyło mi się wypłukać buzię szałwią ale, choć nie jestem pewien czy to od tego, bolał mnie trochę brzuch).Co 2-3 dni wykonuję lewatywę z wody z cytryną.Ogólnie czuję się przez cały czas bardzo dobrze, jestem w miarę wypoczęty, głód mi nie doskwiera. Codziennie robię między 10-20 km chodząc. Jedynie co zauważyłem, że szybciej się męczę gdy potrzebuję gdzieś podbiec lub wejść po schodach.
Język lekko obłożony.
Dziś byłem u internisty po skierowanie na kolejne badania (nie będę pisał jakie lekarz miał zdanie na temat głodówki, gdzie słowo lecznicza powodowało u niego śmiech :-))
Post założyłem na 21 dni z możliwością przedłużenia. Czyli zakończyć chcę po drugim przełomie, z czystym językiem i z ogromnym głodem.
I tutaj właśnie proszę o pomoc bo zarówno w książce Małachowa jak i w innych źródłach tej informacji nie znalazłem) - tak jak już pisałem - dziś mija 10 dzień głodówki, nie odczuwam zbliżającego się przełomu kwasiczego. W różnych źródłach podaje się, iż przełom następuje między 6-10 dniem.
Czy przełom może przyjść jeszcze później a może w ogóle ? i jak się do tego odnieść ... ?
I jeszcze jedna sprawa ... związana z lewatywą ... niestety ani razu nie dane mi było przyjąć więcej niż 0,5 l za pierwszym razem po takiej ilości w kilka minut kończę tam gdzie nawet królowie piechotą chadzają. Tzw. dolewka zazwyczaj idzie już lepiej ale mam wrażenie, że to nie pozwala oczyścić jelita. Może jakieś złote myśli i porady na ten temat dostanę ? :-)
Z góry pięknie dziękuję i raz jeszcze winszuję niezwykle rzeczowej relacji, która pomimo upływu czasu (bo to już 5 lat od publikacji), według mnie jest najlepiej i najpełniej opisaną relacją.
Liczę na wsparcie.
Moje gratulacje nie są więc absolutnie na wyrost. Odnosząc się do pytań Pańskich i drobnych problemów:
1. Przełom kwasiczy u osób sprawnych i dobrze do głodówki przygotowanych może wystąpić wcześniej, tak między piątym a szóstym dniem. Objawy wtedy będą słabo zauważalne (np. ból brzucha), jako sygnał budującej się dopiero lub już obecnej choroby przewlekłej. Aspekt fizjologiczny (kwasica ketonowa) na pewno się rozwinął i działa.
2. Sam robiłem płytkie lewatywy, z jeszcze mniejszej ilości wody, ale przełamałem się do urynoterapii i dzięki niej przeczyściłem całe jelito. Nie przejmowałbym się jakoś bardzo wlewami. Kwestia samopoczucia. U mnie zabrudzone jelito to z reguły nieprzyjemny ból głowy, więc się pilnowałem i czyściłem. Przyzwoicie technika opisana jest tu: https://www.vismaya-maitreya.pl/naturalne_leczenie_lewatywa_-_jak_to_zrobic_cz2.html
3. Spacery są ok, ale lepiej zaplanować czas niż dystans. Proszę spróbować czegoś innego niż Pan robi zwykle. Warto doczytać tu na Tarace w publikacjach Wojtka Jóźwiaka o sposobach doenergetyzowania się, świadomego czerpania energii z zewnątrz. Bardzo fajne doświadczenie. Właśnie w głodówce, kiedy uruchamiają się nasze "paranormalne" zdolności, można się o tym namacalnie przekonać.
4. Po 21 dniach p i e r w s z e j głodówki nie dopadnie Pana "wielki głód", ani nie oczyści się język (chociaż, szczególnie u wegan, to się zdarza). Głodówka jest praktyką, dobrze jest ją rozwijać stopniowo, nie na hura! Cierpliwości, a wszystko się uda!
Bardzo dziękuję za wcześniejsze odpowiedzi i porady i ochoczo zgłaszam się po kolejne :-)
Dziś był 17 dzień postu. Właściwie przez cały czas czuję się bardzo dobrze, całkiem energicznie za wyjątkiem wchodzenia po schodach oraz 15 dnia gdy w nocy mało spałem i wstałem rano zmęczony. Po kąpieli kręciło mi się przez pół dnia w głowie i byłem bardzo, bardzo osłabiony. Dodatkowo na kilka godzin zatkało mi się ucho. Ogólnie - samopoczucie fatalne. Wszystko jednak minęło wieczorem.Dzień po kryzysie oraz w kolejnym zdobyłem nowe doświadczenia a mianowicie - skorzystałem z urynoterapii (jeśli pojedyncze użycia możemy tak nazwać). Efekt, właściwie żaden. Za wyjątkiem emocji związanych z przełamywaniem nowego doświadczenia żadnych reakcji. Ani w trakcie, ani zaraz po ani później.Z dolegliwości jakie mi pozostały po 17 dniach to zmiany skórne, które niestety, nie uległy zmianie.
Jeśli po upływie 21-22 dni postu będę czuł się dobrze, nie będe odczuwał wielkiego głodu, czy jest sens kontynuacji ? czy toksyny nadal będą wychodzić ?Jeśli dobrze rozumiem, okres regeneracji trwa tyle samo ile postu. Jednak w różnych źródłach czytałem o kolejnym takim takim okresie czasu tyle, że z mniejszymi restrykcjami. Nie chodzi mi tutaj o ciągłe zajadanie się tłustymi potrawami a sposobem funkcjonowania w tym czasie. Przy okazji, wiem, że będę miał ciekawy wyjazd gdzie do spożycia będą świetnej jakości sery, kiełbasy, inne wędliny, ryby, być może i owoce morza a także wina i inne trunki. Choć osobiście nie jadam mięsa to gdy wiem, że są to produkty swojskie, dobrej jakości - jak najbardziej korzystam :-)
Kolejne pytanie, czy podczas regeneracji wracamy do używania kosmetyków (pasta do zębów, mydła ziołowe, dezodoranty, itp.) ?
Czy podczas regeneracji mogę wrócić do picia ziół (melisa, mięta, rumianek, czystek) i zdecydowanie bardziej mineralizowanych wód ?
Z góry pięknie dziękuję za wsparcie.
"Jeśli dobrze rozumiem, okres regeneracji trwa tyle samo ile postu."
Tak, ale nie mylą się Ci, którzy twierdzą, że warto więcej.
"Przy okazji, wiem, że będę miał ciekawy wyjazd gdzie do spożycia będą świetnej jakości sery, kiełbasy, inne wędliny, ryby, być może i owoce morza a także wina i inne trunki."
Aż ślinka leci, mimo, że nie wspomniał Pan nic o śpiewie i kobietach :)
"Kolejne pytanie, czy podczas regeneracji..." Tak. Kosmetyki, zioła itd. Proszę tylko ograniczyć sól. Swoją drogą, jak w regeneracji zamówiłem sobie frytki w MD i nie zastrzegłem, żeby nie posolili, to nie byłem w stanie ich zjeść. Czułość organizmu jest taka, że te wspomniane wędliny będą się wydawały Panu konserwowane nawozem sztucznym.
Post zakończyłem na 23 dniu. Głównie z tego powodu, iż 21-go dnia kupiłem bilet na Fuerteventura gdzie postanowiłem spędzić tydzień, odpocząć i rozpocząć regenerację a samą podróż z przesiadką wolałem pokonać jeszcze według trybu bez świeżych soków, bo w samolotach o nie trudno a na lotniskach ich ceny są kosmiczne.
Dopisując jeszcze kilka słów na temat postu - ostatnie 2-3 dni były już cięższe. Byłem osłabiony, chwilami pobolewał mnie brzuch, chciałem jeść - szczególnie wtedy gdy to jedzenie widziałem bądź czułem. Być może wzięło się to z tego, iż miałem zaplanowane 21 dni i organizm na tyle był przygotowany. Myślę, że działa to w podobny sposób jak w bieganiu, gdy założę sobie odcinek 15, 20 czy 30 km to pod koniec jestem zmęczony lub znużony. Być może tak to właśnie działa.
Co do regeneracji. Na wyspie przywitały mnie cudowne, dojrzałe i pachnące owoce i warzywa. Temperatura około 25 stopni, wszechogarniający błękit nieba wraz nieco ciemniejszymi odcieniami z fragmentami lazuru i ciągnącymi się kilometrami piaszczystymi plażami. Spaceruję tu dziennie ok 3 godzin. Drugiego, trzeciego i czwartego dnia lekko biegałem, po 5 kmSłońce zdradliwe … pomino ciemnej karnacji troszkę mnie przypiekło ...
Co do kobiet i śpiewu również się pojawiają :-)
W poniedziałek czeka mnie trudny powrót :-)
- od 5 do 8 dnia lecę na sokach, surowych owocach i warzywach, czy od 9 dnia mogę dorzucać już rozgotowane kasze (głównie chodzi mi o jaglaną i gryczaną) ?
- po którym dniu włączyć niesolone wywary z warzyw/zupy-kremy, gotowane warzywa, ryby, nieco nabiału (zabieram pyszny kozi ser :-)), oliwa z oliwek ?
- kiedy pieczone, np. chipsy z marchewki, batatów polane odrobiną oliwy z oliwek ?
- czy alkohol po ok 28 dniach po zakończeniu postu czy może razem z tym serem i kawałkiem hiszpańskiej kiełbasy (jeśli dałoby się wcześniej :-)) ?
Z góry dziękuję za odpowiedzi.
Kolorowy zawrót głowy z tą egzotyką, ale i możliwości jakie :) Pozazdrościć. Produkty odzwierzęce doradzam odłożyć na koniec okresu regeneracji, ale reszta o której Pan pisze, to można już, od ręki - aby w rozsądnych porcjach. Mięso, masło, mleko, sery itp. zniszczą Panu wciąż działające efekty głodówki - proszę się z tym nie spieszyć.
Alkohol - trudno powiedzieć. Może wegetarianie coś Panu podpowiedzą? Wóda, to wiadomo od razu, że nie, ale wina czy piwo? Bardziej mi pasują jednak do tłuszczy zwierzęcych. Czy jest wino dobrze komponujące się z warzywami lub owocami? Ja sam od dziesiątek już lat nie piję alkoholu, chociaż broń mnie Boże, żebym był wrogiem. Dajmy głos naszym "słuchaczom" - może jacyś są? Pozdrawiam serdecznie!
Kolejna sprawa - lewatywy z uryną. Podczas głodówki przeprowadziłam dwie. Jednak zaczęłam się zastanawiać... skoro nerki się oczyszczają to mocz może zawiera jakieś substancje, których wprowadzenie do jelita nie jest wskazane?
Pozdrawiam
Co do lewatyw z uryną, to popieram i jestem za. Nawet zachęcał bym, jeśli ma Pani warunki do odparowania uryny, żeby i tego spróbować (opis u Małachowa). Jedynie sam proces odparowania jest dla mnie niejasny, bo nie wiem w jakich temperaturach należałoby go przeprowadzić. Przy następnej głodówce na pewno będę tego próbował, zakładając, że należy unikać za wszelką cenę przegotowania (no i mając możliwość przeprowadzenia tego w ogrodzie). Sądzę, że proces odparowania uryny powinien przebiegać powoli, w płaskim, szerokim naczyniu, przy maks. temp. białego wrzenia, a chętniej (dla cierpliwych) niżej. Stosowanie odparowanej uryny do lewatyw, nazywa Małachow zbawiennym.
Pozdrawiam i trzymam kciuki za Pani sukces i zdrowie!
Jasne, że urynoterapia pomoże Pani przetrwać, złagodzi objawy kryzysu. Za chwilę Pani samopoczucie się poprawi, potem się trochę pogorszy, potem znów poprawi - tak to faluje i to jest normalne.
Proszę trzymać się zasad, unikać kontaktu z pożywieniem, rozpieszczać się kąpielami, spacerami, odpoczynkiem w słońcu, snem wtedy, kiedy go Pani potrzebuje. Mam nadzieję, że w tym okresie nie musi Pani chodzić do pracy. Warto mieć wtedy przerwę, bo kontakty z ludźmi robią się ciężkie, za dużo się "widzi", dostrzega, a trudniej wybacza.
Trzymam kciuki i zdrowia życzę!
Może nie jestem Panem Romanem, którego również się radziłem pisząc komentarze od 101 do 110 ale jestem dość świeżo po 23 dniach postu.
Jeśli bierzesz pod uwagę pomoc i wsparcie od kogoś innego - chętnie odpowiem i wesprę w tych trudnych chwilach.
Jeśli jesteś zainteresowana podaj, proszę, kontakt. Odezwę się.
Kłaniam się
Jest Pani dzielna, ma Pani cel, te parę dni przed drugim przełomem kwasiczym powinna Pani znieść bez problemu. Sam przełom nie jest jakimś ogromnym wyzwaniem, a przynosi duże korzyści dla zdrowia. Nie wiem, co jest dla Pani obecnie największym kłopotem, co jest takie trudne - czy dotyczy to ciała, czy bardziej psychiki? Myślę, że to drugie. Jeśli wierzy Pani w Boga, proszę spróbować najwcześniej jak to możliwe, zaraz po przebudzeniu, wyjść na słońce i modlić się o siłę i pomoc.
Wraca zawsze do mnie taka anegdota z życia sławnego, amerykańskiego terapeuty Scotta Pecka, zruganego przez wiekową szamankę:
"Tobie nie dałabym leczyć nawet swojego psa" - powiedziała.
"Ale dlaczego" spytał stropiony Peck.
"Bo myślisz, że to TY leczysz..."
Z tą myślą na niedzielę, Panią zostawiam ;)
Ja bym próbował głodówki na urynie, bo zasada klin, klinem jakoś mi tu pasuje. Nie jestem jednak ortodoksem, więc tylko jeśli Pan spróbuje z lekami, można będzie sprawdzić - działa, czy nie działa, pomaga czy nie? U mnie głodówka wspaniale oczyściła stawy - nie mogę zapomnieć tego uczucia komfortu jakiego doznałem - to był szok, bo po prostu nie zdawałem sobie sprawy z jakim bólem żyję na co dzień, jak sprytnie nauczyłem się ograniczać, żeby od tego codziennego bólu uciec. Powiedziano mi też, że moje przypadłości żołądkowe są nieuleczalne, a jednak do dzisiaj jestem zdrowy, więc i dla Pana jest nadzieja. Trzeba kombinować, myśleć, próbować - tak jak Pan to robi. Nie wszystko jest odwracalne, więc wskazane jest energiczne działanie. Zdrowia życzę :)
Podobnie było z oporami psychicznymi, odcięcie tych oporów, ich zmarginalizowanie przez głodówkę, pozwoliło mi zobaczyć, jak mógłbym działać, gdybym te opory umiał pokonać lub usunąć. Zacząłem podejrzewać, że może to jest codzienność innych ludzi, taki sposób efektywności działania, który dla mnie był niedostępny. Niestety, ten stan oczyszczenia umysłu, wraz z powrotem do jedzenia, dość szybko zniknął i znalazłem się, jeśli chodzi o stan psychiczny w starym świecie, ale jeśli chodzi o stan stawów to starczyło tego kapitału głodówkowego na 2-3 lata. Przyczyny są złożone, jest kamica nerkowa (zaleczona skutecznie chińskim preparatem Shilington), jest też, jak się rok temu okazało, zastarzała borelioza, którą na początek zdecydowałem się leczyć konwencjonalnie - antybiotykami.
Chwała Panu, a Pani Ani cześć! :)
Świetna rozkrętka z tymi wcześniejszymi próbami. Zaskoczą Panią ich efekty i już zawsze będą Pani towarzyszyć wspomnienia głodowych wydarzeń. Ślad zostaje i w pewnym stopniu jednak nas zmienia.
Za bohaterem pewnej czeskiej bajki, który będąc stropiony, głośno wzdychał, i ja sobie westchnąłem obdarzony Pani zaufaniem.
Życzę odwagi i wytrwałości! Niech ten specjalny czas będzie dla Pani darem, dającym wiele szczęścia, zrozumienia i radości.
No i tyle. Miło, że Pani napisała. Proszę o więcej - na bieżąco lub gdy wszystko się skończy. Mam nadzieję, że do 21 dnia dotrwa Pani szczęśliwie i osiągnie to, na czym Pani zależało. Z reguły dostaje się więcej :)
Zdrowia, sił, optymizmu i pomyślności! Już teraz, szczerze gratuluję!
Ta energia zła, wyrażała się złością? No, mniejsza. Bardzo Pani gratuluję. Brawo! Dziękuję, że Pani zechciała napisać - fantastycznie!
W ramach nagrody i rozpieszczania się - polecam arbuzy i melony :)
Jak mawia Wojciech J. - oby co dobre, się spełniło!
Proszę jeszcze się podzielić doświadczeniami z regeneracji.
Warto obserwować wagę, to niesamowite, jak mała ilość pożywienia wystarcza, aby na wadze przybierać :)
Pozdrawiam serdecznie!
Pozdrawiam i życzę powrotu do zdrowia! Proszę za jakiś czas znów napisać.
Głodówki w dniach ekadashi to bardzo duży wysiłek. Proszę sobie uzmysłowić, że niemal 60 dni, prawie dwa miesiące z roku, nie będzie Pani jadła. Jest to oczywiście wykonalne, mój bliski przyjaciel w ten sposób pościł pełne dwa lata i spowodowało to duże zmiany w jego metabolizmie i stylu życia (ostatnio, jako 55 latek, pokonał dystans 111 km, także kilka maratonów, będąc przedtem wiernym wyłącznie taksówkom). W każdym razie - nie wszystko naraz Pani Anito, spokojnie :) Dużo już Pani zrobiła, nie trzeba się śpieszyć, to nie wyścigi. Proszę zadbać o większy komfort w głodówce, najlepiej gdyby ktoś zajął się dziećmi przez te 10 - 14 dni. Lepsza dla Pani będzie krótsza głodówka w dobrych warunkach, niż dłuższa "szarpana" kontaktem z pożywieniem.
Witam serdecznie, jestem tu dopiero co, Panie Romanie z dużym zaciekawieniem przeczytałem o głodówce 21-dniowej. Cenne uwagi. Podzielę się swoimi spostrzeżeniami. W lutym 2006 r lekarz po obejrzeniu moich wyników badań stwierdził, ze jestem chory, mam podejrzenie nowotworu i że powinienem zgłosić się do szpitala (ważyłem wtedy 102 kg przy wzroście 182 cm). W marcu zacząłem przygotowania do głodówki, na 2 tyg. przed, przeszedłem na kasze, owoce i warzywa, lewatywy wg.Tombaka, a następnie podjąłem głodówkę, która trwała 11,5 dnia. Miała być dłuższa, ale presja rodziny spowodowała, ze się skróciło, faktem jest, że przy końcu czułem znużenie. W tym miejscu nadmienię, że cały czas pracowałem zawodowo, mało czasu poświęcałem na spacery. W trakcie trwania prawie od początku pojawiły się bóle brzucha, trwały do końca, później okazało się, że były spowodowane odnowieniem wrzodzenia opuszki dwunastnicy, z której wtedy nie wyleczyłem się. Ósmego dnia załatwienie się to był taki mały poród ciężko i ciężko, uch a to co wyszło można było tym chłopa zabić. Dziesiątego jakieś siatki, teraz wiem że to były koreczki cholesterolowe. Wychodzenie z głodówki pierwszy dzień woda + kilka kropli soku z marchwi, dalej więcej, później przeszedłem na soki z wyciskarki, kasze, mięso po upływie ok. 10dni. Po pół roku zrobiłem badania, były bardzo dobre, tamten lekarz nie uwierzył, twierdził, że leczyłem się prywatnie, a na temat głodówki leczniczej śmiech go ogarnął. Teraz mam inny problem, dokucza prawe kolano, biegłem, potknąłem się i po badaniu razonansem magnetycznym wyszło, że uszkodzona łękotka i lekko pokruszona rzepka. Od jakiegoś czasu stosuję okłady z żywokostu, ćwiczenia, ale nie bardzo pomaga,1 lekarz proponuje endoprotezę, drugi oteotomię za pieni
oteotomię za pieniądze, a jeszcze inny mówi, że astroskopia ale bez gwarancji. Pierwsze 2 przypadki to tak na ok. 13-15 lat.
Mam 58 lat, waga 91kg.
Pytanie: czy za pośrednictwem głodówki wyleczył ktoś tego typu schorzenie. Będę wdzięczny za odpowiedź.
Pozdrawiam.
Trudne pytanie. Tak na rybkę powiem, że jeśli zgubi Pan szybko 15 kg, to stan kolana bez wątpienia się poprawi, mimo, że urazy kolana trudno się leczą. Czy pokruszona rzepka poskłada się w całość, rozpuści jak złóg lub wchłonie - wątpię. Jednak mogą zajść lecznicze procesy, kóre będą zmierzały do likwidacji stanu zapalnego, w głodówce są ku temu warunki.
Pora roku nie bardzo jest sprzyjająca, a i warunki do głodówki ma Pan kiepskie. Jeśli da radę, niech Pan doczeka do przedwiośnia, weźmie urlop i zrobi głodówkę do drugiego przełomu kwasiczego. W dobrych warunkach, bez rodziny, w spokoju i z odpowiednim postępowaniem. Polecam jakąś termalną okolicę i korzystanie w tym czasie z ciepłych wód. Pomysł z żywokostem jest niegłupi. Proszę się nie zniechęcać, zioła wymagają cierpliwości. Ma Pan ją? Można jeszcze nazbierać sporo korzenia, który dobrze się przechowuje. Żywokost rośnie dosłownie wszędzie. Życzę determinacji, odwagi i cierpliwości właśnie. Jeśli coś z tego się Panu powiedzie, proszę napisać.
Jednakże mój obecny problem dotyczy kontaktu z jedzeniem. Mąż pracuje wyjazdowo ja obecnie mam dłuższe wolne od pracy (pracuję w domu opieki). Gotuję mianowicie codziennie. Nie uznajemy przenocowanego lub dlugo przechowywanego jedzenia. W międzyczasie mojego postu warzywnego byliśmy z mężem gospodarzami 3 uroczystości. A ja trzymałam się bardzo dobrze bez większych potknięć. Nie powiem że nie było łatwo. Przechodząc do meritum: po zapoznaniu się z tematem zwątpiłam w to czy całe moje poświęcenie ma sens. Nie mogę się odciąć od moich wciąż stosunkowo małych dzieci, przemęczonego męża i obowiązków. Mieszkamy za granicą I o pomocy rodziny można tylko pomarzyć. Czy całe to przedsięwzięcie może nie przynieść oczekiwanych leczniczych rezultatów? Bardzo proszę o radę I z góry dziękuję za odpowiedź.
Z góry dziękuję za każde wsparcie.PozdrawiamPiotr
Panie Piotrze, ortodoksji tu nie ma, że tylko tak i nie inaczej. Wszystkiego można próbować w granicach rozsądku. Dodatek sody oczyszczonej do kąpieli nie zburzy Panu efektów głodówki, a Pana samopoczucie i wiara w wyzdrowienie się wzmocnią. Małe ustępstwo a duży zysk moim zdaniem, więc na zdrowie!
Ciężko Panu, jak przy kacu - to dobrze. Gdyby teraz zbadać Pana mocz, to by się okazało, że sika Pan czystym antybiotykiem ;)
To minie, proszę czyścić jelito grube, mi to pomagało. Pozdrawiam serdecznie i gratuluję chęci i odwagi do tych szlachetnych prób doskonalenia siebie.
Dzięki za dobre słowo i zrozumienie, dzięki Panu wyrwałem się wczoraj z otchłani rozpaczy 😊, a dzisiaj od rana ogromna poprawa i tak cały dzień, a skoro nam tak dobrze poszło, to jeszcze trochę pomęczę.Nie jestem już w stanie pić zwykłej wody, więc piję gazowaną z różnymi mikroelementami, czy to zakłóca proces? Zastanawiam się też, czy nie brać probiotyków, aby odbudować florę bakteryjną po lewatywach, co Pan na to?
Jeszcze raz dziękuję za wsparcie, teraz już będzie z górki ☺PozdrawiamPiotr
Witam ponownie, ma Pan rację, że pora roku nie pomaga, ale niezależnie od tego podjąłem głodówkę 2 listopada z zaplanowaniem 7 dni na wodzie, tyle wytrzymałem. Dziś już sok z marchwi pół na pół z wodą. Cały czas wszystko było ok., bez urlopu w pracy, zaznaczam, że do pracy mam ok. 60 km, co drugi tydzień jeżdżę jako kierowca. Po południu codzienne obowiązki i tak do wieczora, sen ok. 5 godz.
Na tą chwilę żadnych ozdrowieńczych sytuacji nie zauważyłem, nie było przełomu, faktem jest, że schudłem 5 kg. Chciałbym w grudniu powtórzyć tak ok. tyle samo, ale wiem, że ciężko będzie, imprezy: imieniny, 18-nastka, w grudniu 50-lecie urodzin i 25-lecie małżeństwa, jak się w tym odnaleźć sam nie wiem, a odmówić nie mogę. I na koniec pytanie, czy prawdą jest, że przy głodówce kości nam uciekają z organizmu, mam ostopenię i tym się trochę martwię.
Trudno spodziewać się natychmiastowych rezultatów zdrowotnych po jednym podejściu do krótkiej głodówki. Zakładam, że robi to Pan raz pierwszy w swoim 50-letnim życiu. Kilkadziesiąt lat gromadzenia się w organizmie różnych, problematycznych substancji, których realia XX-wieczne nam nie szczędziły. I Pan jadł, jako dziecko ziemniaki chronione przed stonką za pomocą DDT, które skonsumowane, już nie opuszcza organizmu. To Panu zakładano być może "srebrne" plomby z amalgamatu zawierające rtęć uwalniajacą się stopniowo z zaplombowanych zębów. To Pan wdychał formaldehydy z płyt meblowych... itd, itp, itd.
Podchodzi Pan do tematu swojego zdrowia poważnie, więc jestem dobrej myśli. Znajdzie Pan dla siebie właściwą drogę!
Nie wiem, czy do spalania wewnętrznego potrzebny jest wapń, na pewno tlen. W osteopenii, która jest zaburzeniem czynnościowym, regulacyjna funkcja głodówki może dać, moim skromnym zdanim, tylko dobre efekty.
Proszę w okresie światecznym zaniechać prób głodówkowych i zaczekać przynajmniej do marca. Efekt osiągnie Pan lepszy i organizm będzie chętnie współpracował z Pana zamierzeniami. Wszystkiego najlepszego na następne 50 lat zdrowego życia!
choruję od roku na przewlekłe zapalenie żołądka (dające straszne objawy w postaci bólu) i refluks - moje główne objawy to laryngologiczne, trudne do leczenia. Od roku biorę też niestety leki ipp, żeby w ogóle jakoś funkcjonować. Ale chciałabym się rozsądnie zabrać za zdrowie i wyleczyć te choroby, stąd wpadłam na pomysł głodówki i trafiłam na Pana stronę. Nie wiem jak tak chory żołądek zareaguje na głodówkę, nie "zje" się sam, nie wiem jak zareaguje na kwas po roku jego blokowania, gdybym odstawiła leki na czas głodówki. Nie wiem też czy moja znikoma waga pomoże mi w niej wytrwać. Ale pomyśłałam, że to może może być jedyna szansa też dla refluksu, może organizm się unormuje w ten sposób - czytałam o tym.
Mam też pytanie odnośnie wody - dopuszczalna jest również alkaliczna czy musi być mineralna? I czy jakaś suplementacja witaminowa (np. b-complex) również nie wchodzi w rachubę? Kobietom może się to odbić na wypadaniu włosów, zaburzeniu okresu itd. Planowałabym i tak max 14-dniową na początek.
Dziękuję z góry za odpowiedź.
Pytanie P. Karoliny. 14 dni głodówki niczego Pani nie zburzy, a może być wielką pomocą. To jest w sumie 6 tyg. na wege i to jest już poważna zmiana dla większości osób. Jeśli to jednak mozliwe, proszę poczekać przynajmniej do przedwiośnia, doczytać jeszcze, dobrze się przygotować planistycznie: gdzie, kiedy, jak - żeby możliwie ściśle móc trzymać się zasad. Leki w trakcie - nie, woda alkaliczna - nie, suplementacja - urynowa, jeśli da Pani radę, a warte przy tego rodzaju dolegliwościach, całkiem poważnie się nad tym zastanowić. Dziękuję serdecznie za trud lektury i życzę tylko sukcesów na tej dziwnej, nietypowej drodze do zdrowia, która jest drogą jakiej się już nie zapomina.
Pozdrawiam.
Na zapalenie/wrzody żołądka/dwunastnicy polecam picie soku wyciskanego z surowej białej kapusty. Sprawdziłem na sobie, działa.
Pozdrawiam
Od siebie polecam czysty sok z rokitnika. 50 ml z rana, na czczo. Ciecz lekko oleista i bardzo, bardzo kwaśna. Jeśli ma zadziałać, to wyzdrowienie jest szybkie, wręcz spektakularne. Gdyby jednak nie pomógł - to kapusta, jako Krabat rzecze :)
Wchodzę z prośbą o to by Pan nigdy nie kasował tego tekstu o głodówce, czytałam go z 5razy bo lubię go czytać więc żaden to trud czytania, no może za wyjątkiem opisów kolokwialnie ujmując-- picia własnych sików..
Poza tym jeszcze przeraża mnie ten portal. Nie lubię snów wolę nie śnić, bo proszę sobie wyobrazić są osoby co jedzą wszystko a i tak mają taką intuicję, nie daj Boże niech mi się przyśni coś kilka razy to się spełni, czasami spełniały się sny z dzieciństwa, którymi mało się przejmowałam bo jeszcze nie znałam tego mechanizmu.
Ostatniej nocy przyśnił mi się koszmar- najgorszy jaki może spotkać matkę, ciężko sobie z tym poradzić i nie wyobrażam sobie jeszcze o tym pisać, nie będę też czytać opisów żadnych snów, bo to wg mnie chory świat a takie wesołości jak latanie ( razem z rowerem) śniło mi się dawno dawno temu.
Teraz o głodówkach - nie stosuję i nie mogę stosować pełnej,ze wzgl. na depresję, która mnie męczy od pół roku,a ponieważ koleżanki powiedziały mi, że przytyję po lekach to wzięłam się za zmianę diety, ćwiczenia, akupresurę i ten półpost Daniela zwany dietą Dąbrowskiej z rożnym skutkiem choć akurat nic tak mi nie poprawia samopoczucia jak niejedzenie.
Proszę coś jeszcze napisać dłuższego, coś co nie będzie opisem snu...
Niech Pani zaczeka do przedwiośnia i strzeli sobie dłuższą głodówkę - to sposób przemiany, który działa. W wypadku depresji, jak sądzę, głodówka ładnie się wpisuje w terapię przez wzmacnianie objawów. Tak zawsze namawiam przyjaciela, depresanta, narzekajacego na siebie, że tylko leży - leż, ja cię proszę, leż, nie wstawaj, leż ile się da, aż Ci dobrze zbrzydnie, aż ci nosem to leżenie wyjdzie, aż zapragniesz wstać, a wtedy wstań świadomie i odpowiedzialnie i wstań po coś, nie wstawaj martwy, wstań żywy!
Tak właśnie jest z głodówką - "zabijamy się", by zmartwychwstać.
A sny są dla mnie świętem, lubię kiedy sny przychodzą i je zapamiętam, czuję się wtedy zainspirowany, chyba nagrodzony i w jakiś sposób pełniejszy, złożony w całość. Sen bez snów - to taka przygnębiająca dość, pustka.
Ściskam Panią (((((((((((((( )))))))))))))))
Trafiłem przypadkiem na Pana stronę i od razu ją polubiłem. Ten artykuł z całymi komentarzami odnośnie głodówki jest mega wartościowy i nadawałby się na książkę praktyka :) Chcę się upewnić czy chodzi o tę książkę G.Małachow - Lecznicza głodówka? Bo decyduję się na jej zakup.
Kolejne pytanie. Razem z żoną odżywiamy się wegańsko. W związku z jej alergią oraz bulami i puchnięciami stawów oraz kolan (były wszelakie badania i wszyscy możliwi lekarze, 4 lata poszukiwań powodu ) doszliśmy do wniosku, że poszukamy dalej, naturalnych metod. I tutaj robiliśmy 2 i 3 dniowy post pijąc wodę z solą. Ja mam się wyśmienicie bez jedzenia, żona niestety przy pierwszym podejściu po nocy obudziła się spocona, z kołataniem serca, brakiem sił i depresją. Przy drugim podejściu czyli obecnym żona wytrzymała równe 23h i nastąpiły objawy pocenia, kołatania, bezsilnością i lekkiej depresji. Wyczytałem gdzieś, że wtedy powinno się przerwać post. Wystarczyło aby zjadła 2 wafle ryżowe posmarowane dżemem i wszystkie objawy ustąpiły. Tak czy inaczej czy ma Pan pomysł jak podejść jej organizm, metody lub pomysł na pst min 12 dniowy?. Chcę połączyć jej post z późniejszym wykluczeniem glutenu oraz sporym nawadnianiem się, uzupełnieniem flory bakteryjnej bo wyczytałem, że to jest podstawa w regeneracji i szukaniu przyczyn w chorobach. Potem można dorzucić suplementację wit D3 oraz raz do czasu wit C. Ale bez odpowiedniego postu nie chcę zaczynać dalszego etapu.
Dodam tylko, że jedną wątpliwość mam co do oczyszczania jelit uryną czy też lawatywami itp. Wtedy wypłukujemy dobre i złe bakterie, które są nam niezbędne do prawidłowego funkcjonowania organizmu (one stanowią ok 70% naszej ochrony przed wirusami, trawią pokarm itd) a tym samym zaburzamy jego funkcjonowanie. Jest to nie jako koszt postu.... Mam rację??
Dziękuję Ani za "wtrącenie się" :) w pełni się zgadzam. Ludzie improwizują, a potem rozczarowanie, że coś nie wychodzi.
@KamKAr
Tak, książki Małachowa polecam, bo są i źródłem wiedzy i podporą w trudnych chwilach głodówki. "Lecznicza głodówka", "Urynoterapia" to pozycje wydane i wznawiane przez oficynę wydawniczą "ABA" z Warszawy. Mają wszystkie pozycje Małachowa, więc warto kupować u nich bezpośrednio.
Żona Pana jest bardzo szczupła. Nie wydaje mi się rozsądne zachęcać ją do dłuższych głodówek lecz jeśli jest odważna, zmotywowana i cierpliwa, może spróbować jednodniowych głodówek w dni ekadashi. Łatwo temat wygooglać lub doczytać u Małachowa w "Leczniczej głodówce". Jest to duże wyrzeczenie, ale w rezultacie prowadzi do takich samych rezultatów, jak długa, pełna głodówka. Mój przyjaciel, bardzo szczupły, drobnej kości, stosował tę głodówkę przez niemal trzy lata, ze znakomitym skutkiem. Zmieniła się jego dieta, dużo biega, pokonał ostatnio dystans 111 km - mając było, nie było 55 lat!
I chyba tyle. Jeśli chodzi o lewatywy, to głodówka usprawnia, odmładza i uszczelnia jelita, pozytywnie stymulując zasiedlającą je florę. W moim wypadku, lewatywy były konieczne, bez nich strucie i mocne zjazdy w dół. Po wszystkim czułem się świetnie przez długi czas. Dziękuję za życzliwe słowa. Życzę zdrowia, zapału i odwagi - reszta wydarzy się sama.
Nie jestem autorytetem, ale może coś podpowiem. Też mam zęby leczone kanałowo. I ostatnio miałem leczonego kanałowca bo był ciemny od dziąsła. Ty tego nie czujesz, ale to ta sama próchnica go atakuje co zdrowe zęby. I wątpię czy głodówka zahamuje już tak daleko zaszłe zmiany w zębach. Raczej jest to proces. Proces od wyleczenia ich u dentysty chcąc nie chcąc, wyeliminowanie cukru, albo go ograniczenie do minimum ( ja teraz mam 1 ząb rocznie do poprawek, kiedyś kilka plus nieszczęsne kanałowce). Pewnie coś wzmacnia zęby, ale tego nie wiem.
Próbowałaś może naturalnych sposobów leczenia i zapobiegania ?? Wszystko idzie odwrócić, jak to mówi Zięba, nie ma chorób nieuleczalnych, tylko trzeba wiedzieć jak.
Proszę poczytać o głodówce frakcyjnej u Małachowa. Nasiliła się Panu jakaś choroba przewlekła, niedoleczona głodówką. Jak się powie a, to trzeba powiedzieć b. Jednocześnie trzeba być ś w i a d o m y m ryzyka. Trzeba rozumieć, że coś może się nie udać, wiedzieć, jak będzie wyglądać owe "się nie udało" i mieć na nie wewnętrzną zgodę. Jeśli nie jesteś tak przygotowany - nie próbuj, bo będziesz żałował, robił sobie wyrzuty, siebie, a częściej "ich" oskarżał. Delikatniej, ostrożniej, z dużą miłością do siebie i uda się. Proszę nie wątpić, tylko próbować dalej jeśli wiek, kondycja, waga, i stan organizmu na to pozwalają. Na razie tyle, bo goni mnie praca. Pozdrawiam!
Mogłabym prosić o jakieś namiary na pana? Za kilka dni planuję głodówkę i mam kilka pytań, jednak żadnego obeznanego lekarza nie udało mi się znaleźć. Książka Małachowa wiele tłumaczy, ale nie wszystko.Pozdrawiam!
Życzę odwagi, cierpliwości i sukcesu!
Markery czynności wątrobowych ALAT i ASPAT odbiegły nieznacznie od wartości standardowych, jednak wkrótce po zakończeniu regeneracji zauważyłem, że praktycznie znikły mi brzydkie plamy wątrobowe na przedramionach. Dzisiaj, chociaż bledsze, znów je widzę, lecz nie prowadzę się tak dobrze, jak mógłbym. Cukier mam nadal na poziomie 120 czegoś tam na coś, lecz po głodówce unormowała się krzywa cukrowa - jak jest obecnie, nie wiem, kilka lat nie sprawdzałem, ale polubiłem słodycze, więc chyba jest dobrze (a może właśnie źle?). Trzymam kciuki za Pani próbę, nie ma co teoretyzować, warto zmierzyć się z własnym światem, o którym, jak nam się zdaje - wiemy wszystko ;)
Optowałbym za odstawieniem leku na czas głodówki, pod warunkiem, że stan przed wejściem na lek, nie był bezpośrednio zagrażający życiu.
Pojedynczy akt głodówkowy, nie wyleczy z depresji, proszę na to nie liczyć. Stałe praktykowanie głodówek natomiast, jest dla uwikłanego w cywilizację współczesnego człowieka bardzo trudne, chociaż nie powiem, że niemożliwe.
Doświadczenie głodówki jest w wypadku depresji (zahamowania) doświadczeniem na wskroś pozytywnym. Potrafi pokazać, jak wygląda świat zdrowych ludzi, niejako "od środka". Potem już trudno o tym zapomnieć i chociaż stan depresyjny powraca, to wspomnienie tego okresu psychicznego zdrowia motywuje i daje rodzaj trwałej nadziei.
Krótka, pojedyncza głodówka odciąży Pana na chwilę od czynnika stresogennego, może pomóc w zorientowaniu się, co szkodziło - jednak nie doprowadzi do zmiany Pana myślenia i zachowania. Jeśli pragnie Pan trwałej zmiany, trzeba się będzie bardziej wysilić.
Jeśli intencją głodówki jest odzyskanie zdrowia, wiara w hostię leczy. Jezus, wybitny uzdrowiciel, usuwał się w cień, mówiąc - (to) twoja wiara cię uleczyła. Znam księdza alkoholika, u którego picie rytualnych ilości wina w trakcie mszy świętej, nie wywołuje nawrotu choroby alkoholowej. Ksiądz ten po prostu
- w i e r z y - w przeistoczenie. Znam też innych alkoholików abstynujących, którzy podobnie wierząc, nie wystawiają swej wiary na próbę i nie przyjmują sakramentu w tej postaci. Sumując wszystko:
Zdrowia! Bez obaw, uda się!
Moze ten tez kogosc zainteresuje :)
Artykuł napisany po 20 dniach Postu dr. Ewy Dąbrowskiej oraz 20 dniach wodnego postu. A obenie pozdrawiam z 3 dnia wodnego postu i 26h postu suchego. Niedlugo relacja na fb i blogu:
https://www.jakowniebie.pl/przez-zoladek-do-s erca-%E2%80%93-o-przezyciach-duchowych-w-trakcie-postu
Pozdrawiam i zachęcam do dalszej działalności, wrzutki i informacje w naszym nie kończącym sie wątku, będą jak najbardziej mile widziane :)
Bóle brzucha po lewej, kamica nerkowa, częste zapalenia pęcherza, ciągłe zmęczenie i brak fachowca, który mógłby mi pomóc (wyniki super: skomplikowane badania tarczycy, kału, krwi, moczu itp., usg brzucha) pchnęły mnie do głodówki. Najpierw zgodnie z książkami Małachowa oczyszczałam organizm przez 2 tyg. Następnie przystąpiłam do głodówki o wodzie, do której w pierwszym dniu dołączyłam urynoterapię (oczyszczony organizm produkował mocz o mało intensywnym zapachu). Dodatkowo na kilka minut posmarowałam ciało moczem dziecięcym, odparowanym częściowo. Urynoterapia miała skrócić czas głodówki i polepszyć stan nerek. W pierwszą noc terapii pojawiły się palpitacje serca. Kolejnego dnia już nie piłam już moczu, bo źle się czułam i nabrałam wstrętu do moczu, byłam osłabiona. Przerwałam głodówkę po 2,5 dnia, gdyż trzeciego dnia nie byłam w stanie nawet chodzić bez pomocy ściany. Po 3 miesiącach i przez 3 mce garściami wypadały mi włosy - po porodzie mniej mi wypadło. W miesiąc schudłam 7kg! Nerki mnie bolały, szczególnie przed okresem.
Chciałabym napisać to, o czym nikt nie mówi - by robić długą głodówkę, albo do krótkiej dołączać urynoterapię należy mieć silne nerki i nie być marznącą osobą. Głodówka bardzo wychładza. Lekarz TCM twierdzi, że głodówka pomaga na drogi trawienne, ale szkodzi nerkom. Chińczycy generalnie są przeciwni głodówkom.
Zalecam jednak ostrożność i jak już, terapię gotowanymi produktami, zupami - sokoterapia, czy dieta dr Dąbrowskiej również bardzo wychładza nerki.
W odp. na komentarz pana Romana - moja krótka głodówka nie przyniosłaby takiego strasznego efektu jak wypadanie garściami włosów, gdyby nie urynoterapia (wewn. i zewn.). Dieta eliminacyjna też mnie osłabiła - bardzo źle się podczas niej czułam, rozbita, rozkojarzona. Tabletki shilington polecał mi pan kilka miesięcy temu, brałam je przez 3 miesiące i niestety nie pomogły.
W moim poście zapomniałam napisać jeszcze coś ważnego. Drugiej nocy działo się z moim pęcherzem coś bardzo dziwnego, czułam ból a podczas oddawania moczu sam mocz był tak żrący, że parzył mi genitalia. Co jednak było dziwnego, to gdy rano obudziłam się - nie czułam bólu a mocz już był normalny. Wymyśliłam, że rozpuściły mi się kamienie.
Zaszyć się to super pomysł, ale trzeba być tak "zaszytym" żeby mieć kogoś na wsparcie. Różnie być może, więc jeśli ktoś do naszego "zaszycia" ze dwa razy dziennie zajrzy, byłoby najlepiej. Komunikacja z pomocnikiem przez komórkę, niedobra jest, przez komputer z komunikatorem też niedobra. Cała elektronika w ogóle pod detox. Mógłby być kilometr sznurka z puszką po konserwach lub dzwonek ostatecznie, ale puszka lepsza, bo dostaje w ten sposób symboliczne "nowe życie". Dla fanów samotności, może być umowa na zostawianie umówionego znaku, w taki sposób, że opiekun widzi działanie głodomora, a głodomor widzi działanie opiekuna. Można na przykład wsadzać i wyrywać jakieś drzewo, jak to misie mają czasem w zwyczaju. Osobiście, nie jestem fanem, aż takiej izolacji. Interakcje z ludźmi w trakcie głodówki wiele uczą, bo postrzega się je inaczej. Życzę powodzenia w próbach. Najlepiej wczesną wiosną, mniej więcej wtedy, kiedy misie wychodzą z gawry :)
https://oczymlekarze.pl/zdrowy-styl-zycia/dieta/1417-kaloria-kalorii-nierowna
Powodzenia w zmaganiach z niepohamowanym apetytem wynikłym z wielkiej przyjemności smakowania ;)
Z góry dziekuje za odp i gratuluje artykułu.
adres email patinka2@wp.pl
2 lata temu przechodziłem 23 dni wiosną i 21 dni jesienią.
Dziś, po 2 latach, mija 20 dzień głodówki.
Tak jak i przy poprzednich przechodzę ją dosyć lekko.
Mam pytanie techniczne dotyczące wyjścia. Założyłem, iż głodówka potrwa 21 dni jednak zauważyłem, iż podczas wykonywania lewatyw wciąż wychodzi ze mnie sporo „zabrudzeń”. Przez cały czas głodówki pomimo braku wypróżnień w jelitach wciąż są gazy. Coś czego wcześniej nie było. Wciąż tez czuję i widzę, że wciąż pozostaje tłuszcz, którego w takiej ilości na tym etapie wcześniej nie było (faktem jest, iż zacząłem z wagą ok 91-92 kg, 2 lata temu 85).
Moje pytanie to czy warto wydłużać głodówkę teraz czy może lepiej wykonać kolejną jesienią, również 21 dniową, a może wcześniej krótsze ?
Uprzejmie, proszę o pomoc.
Bez soli raczej nie wyjdą ...
Z solą, zakładam, że dodałbym max. 5-10 g soli na 3-4 l/kg np. kapusty kiszonej
Na razie wstawiłem na przyszły tydzień buraki, bez soli ...
@Patinka - odpowiem na priv jutro
@newone - przedłużenie tak, ale pewnie już kolega wychodzi. Kiszonki to niezły pomysł moim zdaniem, mała ilość soli nie powinna doprowadzić do obrzęków, bo niektórzy się tym zastrzeżeniem nie przejmują i nie słyszałem o złych następstwach, jedynie może być tak, że kiszonka będzie po prostu za słona i przez to niesmaczna. Wie Pan, jak się reaguje na standardowe produkty - jak skosztowałem chipsa, to nie mogłem uwierzyć, że kiedykolwiek byłem w stanie "to" zjeść i że w ogóle ludzie "to" jedzą ;) Gratuluję podjętych prób i wytrwałości. Dziękuję za pamięć i wpis, który może być zachętą dla innych. Objawy, które kolega sygnalizuje, są naturalne i świadczą tylko na korzyść - zakładając, że postępuje Pan z głową, trzymając się zasad. Próby z uryną, przyśpieszyły by Pana procesy zdrowotne. Trzymam kciuki!
Głodówka to jak nowy start, nowa czysta kartka. Dla mnie było bolesne jak po tygodniowym niejedzeniu (oraz wyjściu), skusiłem się na fastfood lub inny syf. Zadawałem sobie wtedy pytanie po co to robiłem, dlaczego się tak męczyłem i poświęcałem skoro wracałem do wcześniejszego stylu życia. Czwarta głodówka byłą tą, która na stałe zmieniła moje przyzwyczajenia.
Uważam, że o głodówce powinno usłyszeć jak najwięcej ludzi, nie tylko suchej wiedzy, lecz także takich relacji jak Pana. Takie ludzkie podejście zawsze lepiej trafia do nas niż opis fachowym językiem. Dlatego pozwoliłem sobie zalinkować do tej relacji na mojej stronie: www.krzepki.com, aby szerzyć tą wiedzę.
Pozdrawiam
7 dzien juz za mna, ciezko mi znalezc opdowiedz na moje pytanie, mam nadzieje ze Pan mi pomoze.
Pije okolo 3 litry dziennie, rano czarna kawa, zielona herbata popoludniu, wieczorem czarna kawa, biore omege 3 i B kompleks.
Czarna kawa, zielona herbata, omega 3 czy B kompleks sa niebezpieczne?
Bardzo dziekuje, bardzo przyjemna strona :)
Pozdrawiam
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.
-
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.
Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.