11 kwietnia 2014
Wojciech Jóźwiak
Sprawa Brendana Eicha, agresywne mniejszości i krzywda jako broń
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
Brendan Eich jest Amerykaninem, ma 53 lata, jest informatykiem i w swojej dziedzinie jednym z najbardziej zasłużonych, ponieważ stworzył język programowania JavaScript (w 1995 r.), który od wielu lat jest w każdym komputerze i realizowany jest na (prawie) każdej stronie internetowej, również na tej stronie, którą teraz czytasz. Od 2003 roku pracował w Fundacji Mozilla, której głównym produktem jest przeglądarka Mozilla Firefox, w której być może wyświetlasz tę stronę. (Firefoxa używa ponad 60% polskich internautów.) Eich był głównym technologiem i członkiem zarządu Fundacji Mozilla. Do produkcji Firefoxa i kilku innych programów Fundacja Mozilla założyła firmę-córkę, Mozilla Corporation...
... 24 marca b.r. (2014) Eich został naczelnym dyrektorem Mozilla Corporation. Dziesięć dni później, 3 kwietnia b.r. zrezygnował z tego stanowiska, a na swoim blogu napisał, że w ogóle opuszcza Mozillę. Dlaczego?
– Ponieważ, jak pisze angielska Wikipedia, „niektórzy aktywiści homoseksualni wezwali do bojkotu tej firmy” (some LGBT activists called for a boycott of the company). Dlaczego? Ponieważ w roku 2008 Eich darował tysiąc dolarów na wsparcie kampanii na rzecz przegłosowania w stanie Kalifornia poprawki do tamtejszej konstytucji, która (to poprawka) definiowała małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety – i automatycznie delegalizowała zawarte gdzie indziej małżeństwa jednopłciowe. (Poprawka ta została przyjęta małą przewagą głosów, po czym obalona przez Sąd Najwyższy USA.)
Brendan Eich. Ze strony theblot.com
Ale fakt poparcia przez Eicha pro-heteroseksualnej poprawki okazał się plamą kasującą go jako człowieka, obywatela i fachowca. Homoseksualne lobby doprowadziło do jego odejścia. Po szczegóły odsyłam do artykułu Tomasza Popielarczyka pt. „Najpierw odchodzi połowa zarządu, a teraz CEO. Nad Mozillą gromadzą się czarne chmury?” – w serwisie Antyweb. Kilka fragmentów z tamtego tekstu, wygrubienia moje:
Nowy CEO [dyr. naczelny, Brendan Eich] już od samego początku budził
kontrowersje. Przyczyną takiego stanu rzeczy było finansowe wsparcie
w przeszłości inicjatywy obywatelskiej „Propostion
8″, która miała zapobiec małżeństwom homoseksualnym w
Kalifornii. /.../
Sprzeciw wyrażano głównie za
pośrednictwem serwisów społecznościowych, choć z pewnością nie była
to jedyna forma walki z nowym dyrektorem generalnym. Trudno
powiedzieć, w jaki sposób informacje o przeszłości nowego CEO ujrzały
światło dzienne. Fala jednak ruszyła, co odbiło się również na
kontaktach biznesowych fundacji. Studio Rarebit wycofało wszystkie
swoje aplikacje ze sklepu Mozilla Marketplace. Jego prezes oświadczył
natomiast, że nie będą wspierać fundacji, która nie tylko nie
pozbyła się kogoś o takich poglądach ze swoich szeregów, ale jeszcze
wybrała na dyrektora generalnego.
Krótko potem przerzedzony
został również zarząd fundacji. Opuściło go trzech spośród sześciu
członków /.../. Doniesienia Wall Street Journall wskazywały
jednoznacznie na protest wobec poglądów nowego CEO.
W komunikacie
przygotowanym przez współzałożycielkę Mozilli, Mitchell Baker,
oświadczono, że decyzję tę Eich podjął samodzielnie. Baker zapewnia
jednocześnie, że fundacja wspiera otwartość oraz różnorodność, a
także jest otwarta na wszystkich pracowników, bez względu na ich
poglądy, wiek, płeć, język, orientację seksualną, pochodzenie
geograficzne czy religię. Założycielka fundacji przeprosiła za
zbyt wolną reakcję w całej sprawie i przyznała, że popełniony został
duży błąd. Można na tej podstawie spekulować, że zarząd miał swój
udział w rezygnacji Eicha /.../.
I dalej napisał Tomasz Popielarczyk:
[Należy] zapytać, czym tak naprawdę jest tolerancja. Odnoszę bowiem wrażenie, że w tym wypadku działa ona tylko w jedną stronę – wobec osób homoseksualnych. Tymczasem nie obowiązuje już, jeśli chodzi o konserwatystów i katolików. [Eich jest katolikiem - WJ] To samo tyczy się komunikatu opublikowanego przez Baker. Mozilla jest otwarta na wszystkich, fakt. Chciałoby się jednak tutaj dodać: ale lepiej trzymaj się od niej z daleka, jeżeli masz tradycyjne poglądy na małżeństwo /.../.Nagonka, której ofiarą padł Eich jest przejawem ogromnej hipokryzji.
Polecam też opis tej historii w Rzeczypospolitej: „Geje nie chcą Firefoksa” (2 kwietnia) i „Mozilla ulega presji gejów. Prezes rezygnuje” (4 kwietnia), i w serwisach komputerowych: „Brendan Eich zrezygnował ze stanowiska szefa Mozilli” (4 kwietnia, pclab.pl), „Kontrowersje wygrały – Brendan Eich ustępuje ze stanowiska prezesa Mozilli” (3 kwietnia, www.spidersweb.pl).
Sprawa jest przykra i dotyczy nie tylko przemysłu informatycznego i nie tylko Ameryki, choćby dlatego, że polityczne i obyczajowe prądy i mody idą ze Stanów. Akurat to, że jedną ze stron są homoseksualiści lub „homoseksualne lobby” czy tacyż „aktywiści”, nie jest w tym najważniejsze. Oni są tylko szczególnym przypadkiem, egzemplifikacją zjawiska ogólniejszego. Które polega na tym, że jakaś grupa w społeczeństwie uważa się za pokrzywdzoną, a dla usunięcia, wyrównania czy skompensowania swoich krzywd domaga się nie tylko równości, ale i przywilejów, kiedy zaś uzyska je w jakimś stopniu, zaczyna dominować, narzucać korzystny dla siebie dyskurs, ustanawiać własne zasady – kosztem reszty.
Podobnie zachowującą się grupą w krajach Zachodu są muzułmanie lub jak kto woli, „islamiści”. Wyrzucenie Eicha skutkiem klątwy lub fatwy, jaką obłożyli go „aktywiści LGBT” bardzo przypomina fatwę czyli wyrok śmierci, jaki na Salmana Rushdie'ego wydał w 1989 r ajatollah Chomeini.
Cytowany przeze mnie wyżej autor z Antywebu słusznie zauważył, że tolerancja, której domagają się dla siebie takie agresywne mniejszości, ma działać tylko w jedną stronę. Większość społeczeństwa ma być (musi być!) tolerancyjna wobec mniejszości homoseksualnej lub muzułmańskiej, ale ci, którzy krytykują jednych lub drugich, już na tolerancję liczyć nie mogą! Oczywiście, logika powiada, ze taka jednokierunkowa tolerancja żadną tolerancją nie jest.
Agresywne uprzywilejowane mniejszości rozkładają demokratyczny porządek i społeczne współżycie oparte na wzajemnym zaufaniu. Ale to już długa i osobna historia.
4 kwietnia napisałem w swoim Facebooku, cytuję:
Skandal! Precz z terrorem odchyleńców.
Oj, bo stracę sympatię do USA i zacznę skłaniać się ku Putinowi.
Mozilla ulega presji gejów. Prezes rezygnuje
Notkę – jak chyba widać? – sporządziłem w stylu groteskowego przerysowania. Ale w dyskusji pod tym wpisem okazało się, że nie wszyscy poznali się na tej satyrze. Pojawiło się podejrzenie, że oto „walczę z cieniem”, co sugeruje, że ktoś, kto „ma nie dość entuzjastyczny stosunek” do homoseksualistów i ich aktywistów, sam musi mieć „homoseksualny cień” czyli być „ukrytym homoseksualistą”. Zapewniam autorkę tej erystycznej figury, że nie jestem :) Jeden z moich FB-znajomych (już były) oświadczył, że z powodu tego wpisu kończy e-znajomość ze mną. – Gratuluję „wrażliwości”! Pojawił się też w tamtej dyskusji głos, że homoseksualiści „byli totalnie sterroryzowani przez wieki”. Tylko, pytam, czy to usprawiedliwia ich, że teraz „terroryzują” innych? Oraz, co zauważyłem tam, „ciekawe, KTO z nich żył przez WIEKI?” A przede wszystkim, dyskutanci zadźwięczeli jak nożyce, gdy się w stół uderzy, na hasło „geje” i jego równoznaczniki, a nie zauważono, że sprawa jest dużo ogólniejsza i nie (tylko) o biednych gejów w tym chodzi. A o co? – o WŁADZĘ, w walce o którą imane są różne środki, wśród nich wymuszanie swoimi krzywdami.
Komentarze
![[foto]](/author_photo/drzewo.jpg)
Ponieważ od lat interesuje mnie alchemia, a kiedyś też interesowała mnie astrologia, zastanawiam się zawsze na ile moje zainteresowania są moją własną potrzebą serca, a na ile są wynikiem wytrwałej propagandy. Jednym z celów sowieckiej wojny ideologicznej było przecież zniszczenie i ośmieszenie religii panującej. PRL popierał mniejszości wyznaniowe; popierał też wszystko obojętnie co, aby tylko ludzie nie działali w opozycji - na przykład naturyzm (przypominam czasopismo VETO, które czytałem z wypiekami na twarzy jako nastolatek ;-) ).
Jako historyk XVII wieku zastanawiam się też nad rolą renesansu w I RP. Narracja historiografii opisuje renesans jako złoty wiek, ale faktycznie złoty wiek to był za Jagiełły. Druga faza złotego wieku nastąpiła po unii lubelskiej - takie jest moje zdanie - gdy społeczeństwo litewskie dopuszczone do wielu praw i wzmocnione przez poczucie wielkiej wspólnoty wpadło w pewnego rodzaju entuzjazm twórczy. Efektem było m. in. odzyskanie Smoleńska (to miasto jest kluczowe w historii Intermarium i ostatnia rocznica nie daje nam o tym zapomnieć). Schyłek tego drugiego złotego wieku (wieku srebrnego - jak nazywała go szlachta) nastapił pod koniec panowania Władysława IV konfliktem w sprawie miasta Trubeck (pisałem o tym w tekście scylla trubecka).
Wracając jednak do wieku XVI: czy wprowadzenie takiej liczby nowych wiar i wiarek (jak je wtedy nazywano) sprzyjało sile państwa? Mam wątpliwości. Niemniej jednak konfederacja warszawska ustanowiła trwały pokój wyznaniowy. I co było dalej? Ano dalej następuje inwazja ideologiczna kontrreformacji, która jednak posuwa się o wiele za daleko. Konfederacja warszawska jest stopniowo okrajana, co zdaniem ówczesnych ludzi ma doprowadzić do wi
![[foto]](/author_photo/drzewo.jpg)
![[foto]](/author_photo/adrian_leszczynski.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Jak w tytule: Alterseksualiści.
Na przełomie PRL i III RP pojawiło się czasopismo Natura-Naturyzm (dostępne w internecie). Organizowano wybory miss natura itp. - filmy dostępne na daily motion. Zarejestrowany jest tam jakiś kawałek historii schyłkowego PRL, w sumie niewinnego eko-erotyzmu w porównaniu do tego co jest dzisiaj... Mam dziwny sentyment do tej plażowej, leniwej, wakacyjnej, nieco zmysłowej atmosfery... ;-) Dzisiaj taka atmosfera panuje już chyba tylko w Krakowie... no ale to szczególne miasto.
Czy kiedykolwiek znalazłeś się z sytuacji, gdy byłeś w zdecydowanej mniejszości?
Skoro tu jesteś, zakładam, ciekawy-ś różnych przejawów świata w sobie i poza sobą. Proponuję proste doświadczenie. Ubierz się w żółciutką jak słońce koszulę, kolegę, brata, współpracownika w jasnozieloną, włosy dobrze nażelujcie, złapcie się za dłonie i idźcie razem na spacer starając się przedstawiać sobą stereotyp homoseksualistów. Nie róbcie tego zbyt natarczywie. Na własnej skórze przekonasz się jak to jest należeć do "agresywnej mniejszości".
Czy bezczelność i nietolerancyjność są wyznacznikami ruchów faszystowskich? Niekoniecznie. Zależy jak się przejawiają.
cd w notce adresowanej do Wojtka
Wojtek, Twoja notka na FB zostanie odczytana (lub nie) "w stylu groteskowego przerysowania" jedynie przez osoby, które Ciebie bardzo dobrze znają. Dla mnie ta krótka notka, bez nakreślenia szczegółowo o co chodzi, takich znamion nie nosi, więc nie dziwi oburzenie niektórych czytelników.
Podejrzenie o walkę z Cieniem jest podręcznym argumentem w takich przypadkach. Oczywiście adresat z reguły się nie przyznaje; dlaczego mam wrażenie, że częściej dotyczy to mężczyzn? Z faktu bycia w rzeczywistości osobą heteroseksualną nie wynika nic istotnego poza tym, że nią jesteś, czy się czujesz, uważasz (do wyboru). To bez znaczenia. Znaczenie natomiast ma, dla mnie przynajmniej, wyraźne podkreślanie i sytuowanie się PO TEJ STRONIE. Tu ja heteroseksualny, tam oni, agresywna homoseksualna mniejszość nas terroryzująca.
Sprowadzenie wszystkich homoseksualistów do jednego mianownika z grupą przedstawionych wyżej hiperaktywnych działaczy LGBT, bo tak się jakoś ten Twój tekst czyta, jest sporym nadużyciem. Postulowałabym wyboldować słowo TOLERANCJA, a nie zlepek - "agresywna mniejszość" sugerujący odbiorcy, wręcz narzucający taki a nie inny odbiór wszystkich mniejszości w ogóle.
Możliwe, że niektórym osobom o orientacji homoseksualnej marzy się władza, lecz czy nie dotyczy to także heteryków? Czy orientacja ma z dążeniem do władzy aż tyle wspólnego?
Jaki procent przedstawicieli mniejszości, jakiejkolwiek, wykorzystuje swój status?
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Akcja wyrzucenia Eicha z posady ma wszelkie cechy ukartowanej, "chóralnej" i nienawistnej zemsty. I uważam, że żadne faktyczne lub urojone krzywdy jakie spotkały alterseksualistów nie usprawiedliwiają ich akcji.
Podobieństwo z fatwą (zaocznym wezwaniem do zabicia) na Salmana Rushdiego jest ścisłe.
Warto też przywołać zaplecze tamtej akcji. M.in.na decyzji zarządu Fundacji Mozilla, żeby pozbyć się Eicha, zaważyła groźba szefów portalu randkowego dla alterseksualistów, że zablokują odbiór ich stron z przeglądarki Mozilla-Firefox. Technicznie jest to możliwe. (Ciekawe że jest możliwe dzięki JavaScriptowi zbudowanemu przez Eicha!) -- Więc groźba była realna. Alterseksualne lobby zagroziło bojkotem i blokadami Firefoxa, co pociągnęłoby zniżkę używania Firefoxa i wypadanie tej przeglądarki z obiegu. Anty-alterseksualne poglądy Eicha okazały się zagrażać całości firmy Mozilla. Pod tak założonym "podwójnym Nelsonem" zarząd Mozilli skapitulował. Alterseksualiści dostali jasny sygnał-naukę: każdego, kogo uznają za wroga, są w stanie zniszczyć.
Jak do tej pory ani w artykule, ani w komentarzach nie pisałem o "politycznej poprawności". Ale na przykładzie sprawy Eicha widać jak ona działa. Narzuca cenzurę i autocenzurę. Po takiej lekcji mało będzie odważnych, który przekażą darowizny na polityczne lub społeczne inicjatywy, które nie podobają się alterseksualistom. Oraz mało będzie odważnych, którzy w ogóle ośmielą się powiedzieć "coś nie tak" o alterseksualistach. Całkiem podobnie, jak mało jest odważnych, którzy mówią i robią "coś nie tak" w związku z muzułmanami. Ci drudzy nie chcą ryzykować byciem zabitymi. Ci pierwsi nie chcą ryzykować ostracyzmem i śmiercią cywilną.
Czy geje od tego będą szczęśliwsi, nie wiem. Na pewno społeczeństwo będzie chore.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Możliwe, że niektórym osobom o orientacji homoseksualnej marzy się władza, lecz czy nie dotyczy to także heteryków?Ewo, nie jest tak, że są "homoseksualiści" z jednej strony i "heterycy" z drugiej strony. Te dwa "człony opozycji" nie są symetryczne, więc nie są członami żadnej opozycji. "Homoseksualiści" są kategorią logicznie nacechowaną. Jako pojęcie występują w opozycji nie do jakichś podobnych im "heteryków", tylko w opozycji do nienacechowanej ogólności, czyli ludzi jako takich i społeczeństwa jako takiego. (Podobnie i przykładowo: jak ludzkość nie dzieli na dwie symetryczne "połowy", mianowicie Mieszkańców Mazowsza i Mieszkańców Nie-Mazowsza. Nie, bo Mazowszanie są nacechowani (w tym zestawieniu) a wszyscy inni nie są.) Na tej samej zasadzie i przykładowo, ja nie jestem jakimś "heterykiem" - ja jestem człowiekiem nienacechowanym co do seksualnej orientacji.
Dodam jeszcze coś. Marzeniem wrogów demokracji, tych wszystkich tyranów z Moskwy, i skądkolwiek, jest doprowadzić do sytuacji, gdy demokracja będzie podzielona na liczne, zwalczające się mniejszości, a ustanowienie wspólnego konsensualnego działania nie będzie możliwe.
Skutki widać na przykładzie reakcji Zachodu na sytuację Ukrainy. Sto tysięcy gróźb, ostrzeżeń, wyrazów zaniepokojenia i nic poza tym. Zachód jest zdetonowany wewnętrznymi konfliktami i walkami ideologii, które go rozsadzają od środka.
Walkę z "cieniem" można zarzucić także Komentatorce. Bo niby dlaczego stereotyp homoseksualisty miałby być ucieleśnieniem jakiejś zdecydowanej mniejszości, gnębionej przez większość? Całe życie jestem w jakiejś zdecydowanej mniejszości, a jednak nie żeluje sobie włosów i nie trzymam się za rękę z jakimkolwiek facetem. Więc dlaczego mam się utożsamiać z przedstawionym przez Szanowną Komentatorkę stereotypem? Dlaczego wesołek ma być moim bohaterem?
jeśli już chodzi o studiowanie męskiej i żeńskiej natury, to mam pytanie do Szanownej Komentatorki: dlaczego świat kiepskich aktorów i mało śmiesznych klownów ma być dla mnie punktem odniesienia?
Ciekawe czy w tej sytuacji ma jakiekolwiek znaczenie perspektywa oddolna, na którą zwraca uwagę Ewa? Czy stanowi faktyczne umocowanie (uzasadnienie) dla procesów, których skutki mamy przed oczami? Tolerujemy mniejszości bez problemu, czy homoseksualizm nadal jest patologicznym odstępstwem od normy? Bo akceptacji dla politycznej walki "agresywnej mniejszości", jak widać, nie ma (jeśli potraktować zjawisko szerzej od przypadku "zemsty"). Skoro więc inicjatywy LGBT to jawna patologizacja życia społecznego, to wypada w tej sytuacji przynajmniej przyjąć, że środowiska LGBT nie doświadczają w społeczeństwie żadnych przejawów dyskryminacji... Sztandar poprawności politycznej gwarantuje niby spektakularne zwycięstwo "patologii", ale czy za chwilę kolejny raz nie spłonie tęcza na warszawskim placu..?
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Bo w tej grze nie jest istotą sprawy, czy ktoś jest "mniejszością" czy "większością". Ważne jest co innego: kto ustanawia standardy. Kto ustanawia reguły dyskursu. W Ameryce-USA taką grupą ustanawiającą standardy usiłują stać się geje (alterseksualiści, jak ich z szacunkiem wczoraj nazwałem, razem z "L" i "BT"). W Zachodniej Europie taką grupą, oprócz nich są muzułmanie. (I zdaje się czynią to z większym sukcesem od alter-sex.) Obie te agresywne grupy są faktycznie mniejszościami czy też (gdy chodzi o aktywistów) deklarują, że reprezentują mniejszości.
U nas w Polsce taką grupą nie tylko usiłującą ustanawiać i kontrolować standardy są "polityczni katolicy", czyli szefowie KK plus ich nie-kapłańscy stronnicy. Którzy są większością -- a właściwie deklarują, że reprezentują większość. (Taka jest nasza polska specyfika.) Cdn...
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Czyli minority należałoby tłumaczyć na polski jako "mniejszość-słabszość".
Tymczasem po polsku "mniejszość" znaczy po prostu to, że pewna grupa jest mniej liczna niż pół. Używający tego słowa muszą specjalnie umówić się, że znaczy to również "słabszość".
Z tego dwuznacznego znaczenia słów "minority" i "mniejszość" bierze się (ogłupiające) przekonanie, że ci, którzy są w mniejszości, muszą być niejako z definicji słabsi, a więc także jakoś pokrzywdzeni, a skoro tak, to należą im się przywileje, które skompensują im ich krzywdy. Wołanie o kompensację krzywd staje się "mieczem" (lub: "kałasznikowem") którym posługują się grupy, chcące zdobyć władzę. Najpierw szczególną władzę nad dyskursem, obyczajem i standardami. Władzę określania tego, co ma być odtąd "normą".
Jak widać, w ogólnym przypadku nie jest ważne, czy taka grupa twierdzi, że reprezentuje jakąś "mniejszość" czy jakąś "większość". Ważne jest, że dąży do monopolu na określanie standardów. Dixi.
![[foto]](/author_photo/adrian_leszczynski.jpg)
Nie wiem jak się czuje para homoseksualna w Polsce, wiem jednak co wyprawiają członkowie tych ruchów na świecie. Wiem, że zajadle zwalcza się homoseksualisów, którzy wygrali walkę ze swoją chorobą (tak! chorobą!!!). Zabrania im się głoszenia swoich poglądów, zabrania im się pomocy innym homoseksualistom chcącym żyć normalnie (tak! normalnie!!!). Wiem o procesach wytaczanych księżom (również w Polsce) za to, że tylko czytają to, co napisane jest w biblii. Wiem o naciskach, o groźbach. Napisał o tym zresztą powyżej p. Wojtek. Wiem też o znanych i uwielbianych swego czasu homoseksualistach-pedofilach brutalnie molestujących dzieci. Nazwiska można bez problemu wyszukać w necie. Tego typu "działania" to faszyzm i zwyrodnienie w czystej postaci. Takie rzeczy należy zwalczać i dusić w zarodku. Poza tym, nie wiem czy wiesz Ewo dlaczego związek kobiety i mężczyzny jest prawnie uprzywilejowany. Gdybyś wiedziała i gdybyś znała genezę tego uznania, to być może zrozumiałabyś, że instytucja "małżeństwa" może być tylko dostępna dla związku osób dwóch różnych płci. Osobiście jestem osobą tolerancyjną. Jak ktoś jest gejem, to jego problem, mi to nie przeszkadza. Ale od jakiegoś czasu, jak słyszę że jakiś gej walczy o "prawa dla homo" to już tolerancyjny nie jestem. Bo gej, jak każdy człowiek ma te same prawa i nie jest wskazane, aby oprócz praw miał jeszcze przywileje. Zresztą problem gejów jest za bardzo nagłośniony. Są naprawdę dużo ważniejsze problemy, które dotyczą dużo większego odsetka populacji niż te 1 czy 2% homo. Dlatego kończę tę dyskusję. Zresztą trafiłem tu ze względu na fascynację pochodzenia Słowian, a nie aby rozmawiać o faszystowskich tendencjach wśród ruchów LGTB.
Na wstępie trzeba przyznać rację, że w sposób widoczny katolicy podzieleni są na kilka grup, zarówno pod względem hierarchii, jak poglądów. Nie oznacza to jednak, że można w prosty intelektualnie sposób oddzielić owieczki od ich pasterzy. To znaczy, że ja bym się wystrzegał takiego sposobu rozumowania, gdyż jest on powiedzmy sobie mocno jątrzący, a nikomu korzyści nie przynosi...
Krótko mówiąc, jeśli intelektualnie rozdzielamy hierarchię kościelną od wiernych, to działamy ciut nie fair, moim zdaniem.
Natomiast uważam, że można mieć uzasadnione żale do konkretnych polityków, którzy uważają się za polityczną reprezentację kościoła. Można mieć uzasadnione pretensje do hierarchów, jeśli działają sprzecznie z polską racją stanu. Przykładem jest żenująca wizyta tak zwanego patriarchy Cyryla.
![[foto]](/author_photo/PART_17.jpg)
Demokracja do rządy zorganizowanej mniejszości (która jak zauważył Wojtek wcale nie musi być „słabością”) ..”Mniejszość” może być silniejsza od „większości”, bo o sile nie decyduje masa (działalność mas generuje jedynie wzrost kosztów) ale stopień i sposób zorganizowania, dostęp do i kontrola informacji, finansów, źródeł energii itp. ...
„Mniejszością” byli bolszewicy w Rosji, a to przecież nie jedyny taki przykład…
p.s.
co do tzw. „politycznych katolików” to ich wpływ na ustawodawstwo jest znikomy z wielu powodów. Kościół w Polsce nie mówi jednym głosem w żadnej ważnej sprawie. Nie istnieje żadna „frakcja” szefów KK gdyż środowisko to jest silnie podzielone. Plastrem na tę sytuację jest kult Jana Pawła II, który ma jednoczyć zarówno wyższe jak i niższe duchowieństwo oraz miliony wiernych, ale to niczego nie zmienia. Odkąd Kościół przestał być wyzwaniem dla „Świata” a pogodzony ze nim usiłuje się mu przypodobać stale traci wpływ i znaczenie.
„Mniejszość” homo-seksualna myśląc, że walczy z „KK” neguje to co większość czuje instynktownie..., a mianowicie fakt że pojawiła się na tym świecie przez płodne złączenie tego co męskie z tym co żeńskie ...
p.s.2
![[foto]](/author_photo/PART_17.jpg)
p.s.2
p.s.2
Żyjemy na świecie, w którym z różnym nasileniem toczy się walka miedzy przeciwnościami, gdzie akcja wywołuje reakcję. To nie przypadek, że na jednym biegunie mamy „alter-seksualistów”, a na drugim „islamistów”. Bo tylko te dwie „mniejszości” mają nieskrywaną ambicję zawalczyć o schedę po cywilizacji łacińskiej… . Ten konflikt jest nie unikniony i będzie się nasilał.
Kiedyś w trakcie pewnego kursu, spotkałem transseksualistę przed operacyjną zmianą płci, na którą zbierał dopiero pieniądze. W Czechach akurat. Na tyle na ile jestem przyzwyczajony do kontaktu z kobietami i ich towarzystwa, mogę powiedzieć, że rozmawiałem z kobietą w męskim jeszcze ciele, choć bardzo już wydelikaconym zarówno fizyczną zmianą, jak i sposobem bycia. Jakoś nie żałuję tego, że nie przyszło mi do głowy poruszyć w trakcie rozmowy tematu jej "techno - szamanizmu", lub na przykład kategorycznie stwierdzić, żeby łapała balans dla swojej roli w alchemicznej wiedzy o androgynie...
Powodzenia więc w dialogu z Anną Grodzką...
Z każdym można negocjować, jeśli są podstawy do dialogu - inne, niż tylko policja i przepisy prawa. Wspólne wartości, inaczej mówiąc. Nie widze tych wspólnych wartości z człowiekiem o pseudonimie Anna Grodzka.
Androgyne w alchemii jest znakiem jedności przeciwieństw, ale oczywiście, nie sa to przeciwieństwa logiczne albo ideologiczne. ;-) Tak samo jak jang i jing to nie jest 0 i 1...
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
To zabawne, że najdłuższą, albo jedną z najdłuższych dyskusji w Tarace wywołała sprawa „homoterroryzmu”, czyli, w tym przypadku, zwolnienia szefa Mozilli z powodu jego homofobicznych poglądów (a właściwie działań). Zabawne jest i to, że bierze w niej udział jedna tylko kobieta i sześciu mężczyzn (tożsamości jednej osoby nie udało mi się ustalić).
Zwolnienie z pracy prezesa Mozilli dużo bardziej niż sprawę Rushdiego przypomina zwalnianie z pracy w szkole homoseksualistów (niekiedy zresztą bez podania przyczyn lub podania innej). O dziwo, z tego powodu nikt jakoś nie protestuje, nie dyskutuje się o tym w Tarace, nikt nie mówi o zemście czy niesprawiedliwości. Porównanie do sprawy Rushdiego jest, moim zdaniem, zatraceniem zmysłu proporcji, także i dlatego, że Brendana Eicha nikt jednak nie chce zabić.
Co więcej, takich zwolnień (nauczycieli
alterseksualnych (ładne słowo)) dokonuje nie jakaś nienacechowana seksualnie
grupa (już choćby dlatego, że aseksualność jest formą seksualności, jak zbiór pusty
jest zbiorem, a tzw. brak tytułu tytułem zerowym). Dokonują jej
heteroseksualiści. Jeśli chcemy skomplikować sprawę, to możemy dodać, że
niekiedy mogą to być ukrywający się alterseksualiści, którzy w heteryckiej
nadgorliwości skrywają swą odmienność (tak jak przed wojną zdarzali się antysemiccy
publicyści pochodzenia żydowskiego; zresztą, może po wojnie też, kto wie), ale
nawet wtedy robią to w imieniu heteroNORMATYWNEJ
większości. Nie twierdzę, że tego gościa od Javy należało zaraz zwalniać, ale
jakoś jego los niespecjalnie mnie porusza. Twierdzenie jednak, że jakieś homoseksulane
lobby prześladuje „normalnych” jest przesadą po pierwsze dlatego, że to lobby
nie jest lobby jedynie homoseksualnym (możemy przecież wyobrazić sobie
heteryka, żonatego, wiernego, dzieciatego, który nie ma nic przeciwko
małżeństwom jednopłciowym). (Warto by się w ogóle zastanowić nad tą niechęcią).
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
Twoje dowodzenie jest takie: ponieważ świat się zmienia i nic się na to nie poradzi, to lepiej się pogodzić z tym co nieuniknione, a w dodatku to, co nieuniknione jest przecież fajne i dobre, więc nie ma sensu stawiać oporu. To taki intelektualny pavulon, że się odwołam do skrajności. "Ofiara" Twojego wywodu ma się miotać w sieci Twoich "niezbijalnych argumentów" i "historycznej konieczności". Ale to już było. Nazywamy to terminem marksizm-lesbianizm ;-)
Używasz słów, które ustawiają Twojego rozmówcę w roli "wroga klasowego". Piszesz o postawach "patriarchalnych", "homofobicznych", o "heterykach", porównujesz normalność do rasizmu. To są epitety, nie argumenty. Jak wobec tego mam Cię przekonywać?
"Powiedzmy sobie jasno i dobitnie, nie ma czegoś takiego jak homofobia. Jest dobro i zło. Jeżeli ja nie zgadzam się na zło to znaczy, że mam fobię? Jeżeli uważam za grzech obcowanie mężczyzny z mężczyzną, kobiety z kobietą, człowieka ze zwierzęciem to znaczy, że mam jakąś fobię? A jeżeli nie zgadzam się na kradzież to też mam fobię?
Nie dajmy sobie narzucić tego kłamliwego, lewackiego języka. Tego języka, w którym zmieniane są pojęcia, w którym niepohamowane pożądanie nazywa się miłością, w którym słowu „tolerancja” nadaje się błędną, kłamliwą definicję, w którym małżeństwami nazywa się „związki”, które nigdy żadnym małżeństwem nie będą, w którym aborcją i eutanazją nazywa się zabijanie ludzi. Oni walczą na wszystkich frontach i w świecie Zachodu odnieśli już niemalże całkowite zwycięstwo, narzucają nam swoje prawa, które są prawami terrorystów, bo te prawa mają za zadanie nas zastraszyć, zamknąć nam usta, przejąć władzę nie tylko nad naszymi ciałami, ale również duszami. Nie możemy się dać zastraszyć."Nie strasz nas, tylko broń swojego prawa do "homofobii"! Jeszcze nie jest za późno, by ocalić swoją duszę...
PS. I co z tego, że wyrzucają lesbijki ze szkół? To chyba dobrze, skoro upierają się przy gorszeniu dzieci.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
homoseksualizm zawsze wywoływał duże emocje i to się nie zmieni. (Seks jako taki też wywołuje wielkie emocje i też to się nie zmieni.)
Więc zamiast bić pianę powtarzając w kółko ogólnie znane argumenty, lepiej byłoby odejść parę kroków na dystans i zastanowić się, DLACZEGO homoseksualizm wywołuje takie emocje? (I seks też.)
To był temat nr 1.
Teraz temat nr 2: Jak działają na społeczeństwo -- które ma jakieś tam ogólnie przyjęte europejskie i demokratyczne zasady -- ci, którzy domagają się przywilejów, ponieważ uważają się za reprezentantów (a) "mniejszości", (b) pokrzywdzonej mniejszości? Przypominam, co znaczy "przywilej". Oznacza szczególne uprawnienie, czyli to, że pewna osoba lub grupa osób jest korzystnie dla siebie wyjęta spod ogólnego prawa. Np. posłowie mają przywilej niekaralności.
Uliczni bandyci wyznania muzułmańskiego w paru krajach Europy, np. w Szwecji, wymusili (praktyczny) przywilej polegający na tym, że wolno im wybijać szyby, podpalać domy i samochody, bo policja ich nie pacyfikuje. Sprawa Eicha pokazuje, że aktywiści alterseksualni w USA uzyskali praktyczny przywilej wymuszania wyrzucenia z pracy osób (w tym wybitnych specjalistów) którzy im się nie podobają.
Akurat w tej sprawie to, że stroną czynną byli "geje" nie jest najważniejsze. Ważne jest, że jakaś grupa wywalczyła dla siebie status uprzywilejowany. Uczyniła siebie "świętymi krowami". I na tę sprawę chciałem w moim artykule uczulić.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Ostatnie dwa wpisy usunąłem.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.