04 czerwca 2015
Grzegorz Halkiew
Serial: Świątynia Księżyca
Świątynia księżyca
Kamienne kręgi
◀ Terapie kwantowe (3) ◀ ► Terapie kwantowe (4) ►
kamienne kręgi
Pierwsza wyprawa
"Świątynią księżyca" nazwaliśmy jeden z kamiennych kręgów leżących na terenie Białowieży. Tytuł może być bardziej lub mniej trafny, ale trudno mówić o trafności na samym początku badań.Grupa nasza postanowiła przeprowadzić szereg badań, aby ustalić poprzez wizje historię tego miejsca. W miejsce zaprowadził nas Tomasz Onikijuk - badacz oraz reżyser filmów o miejscach hajnowszczyzny, oraz współreżyser Bogusława Czarkowska.
Do grupy badawczej zaprosiłem ekstrasensów, którzy mogą coś wnieść ze swojego doświadczenia i pomóc określić skąd na tym terenie wzięło się to skupisko kamieni nazwane roboczo "Świątynią Księżyca" - czy to przypadek uformował kręgi, a może czyjaś fantazja, .... a być może są to jednak kręgi oryginalne, spełniające w dawnej kulturze społeczne znaczenie. Ekstrasensi to Jola Żytkiewicz, Beata Tokarska, Emilia Białczak, oraz Geb i ja.
Ponieważ Tomasz nikomu o tym miejscu wcześniej nie mówił, chcielibyśmy aby jego położenie do czasu wyjaśnienia wszystkich wątpliwości, zgodnie z wolą Tomka pozostało tajne.
Jola (wizja na miejscu kręgów, 25.09.2014):
"W wizji wewnętrznej będąc tam na miejscu zobaczyłam tarasy od najniżej położonych do najwyżej. Tarasy o szerokości drogi jednopasmowej ułożone z dużych i mniejszych kamieni otaczających koliście najwyżej położony punkt centralny na którym leżał sporej wielkości kamień. To ten sam kamień na którym znaki zobaczył Pan Tomek. To miejsce było osadą w której obrabiano kamienie nanosząc na kamienie znaki i malując ich obrzeża specyficzną farbą dającą odblask gdy się na te znaki patrzyło. W punkcie centralnym (tam gdzie jest ten kamień) znajdował się płynący z ziemi strumień energii uszlachetniającej te znaki to znaczy wtapiającej je w te kamienie na stałe, którym je okadzano na sam koniec tego procesu "produkcji" w tym miejscu.
Na platformach /tarasach/ pracowali ludzie dobrze zbudowani, …silni, obrabiający kamień. Mówili, że są wolnym ludem. Ludzie Ci ryli na kamieniach znaki. Wyryte kamienie udawały się w miejsce gdzie nakładano na brzegi wyrytych znaków farbę o specjalnym składzie. Ten skład farby powodował różne odbicia jak lustro gdy się na te znaki patrzyło. Kamienie z wyrytymi znakami i pomalowane farbą wzdłuż tych znaków służyły do zabezpieczania przed urokiem, do zdejmowania czarów, uzdrawiania, do powrotu po plagach do zdrowia ludzi mieszkających na różnych obszarach.
Kamienie te były dostarczane w różne miejsca siedlisk ludzkich. Zwodzono je z góry na dół sztucznym strumieniem.
Do tego miejsca przychodzili też sami ludzie po mniejsze kamienie z tymi znakami. Dostawali je od tych którzy te kamienie obrabiali w oparciu o ich historię choroby czy kłopotów. W sumie każdy kto rył te znaki mógł doskonale dopasować te kamienie do osoby potrzebującej wsparcia i pomocy. Zatem byli znawcami tej sztuki chociaż przybywali w to miejsce z różnych osad gdzie brak było dla nich zajęcia. Często w rodzinnych osadach uważano ich za przygłupów, niezrozumiałych ale uwrażliwionych na inne energie. Oni byli przeznaczeni do innych zadań i w osadach o tym wiedziano chociaż ich nie rozumiano.
W tym miejscu brakowało jakiejkolwiek osoby zarządzającej…. Każdy robił to co czuł, w świetle obrabiania tych kamieni ze znakami, pokrywając je na obrzeżach świecąca farbą, która dawała lustrzane odbicie, do środka tego kogoś tak by wiedział co i jak zrobić oraz dlaczego. W dzisiejszym języku byśmy powiedzieli, że to były święte kamienie odczyniające uroki, zdejmujące zaklęcia, odczyniające choroby itd.
Gdy to piszę widzę jednak obraz kultu Słońca i Księżyca bo często patrzyli w górę za dnia, w słońce i składali ręce. W dzisiejszych czasach byśmy powiedzieli, że składali ręce jak do modlitwy. Nocą robili to samo składając pokłon w kierunku Księżyca. Wygląda na to, że był to lud prasłowiański ale miało prawo być inaczej."
Beata (wizja zdalna, piątek 26 września, w południe):
"Stałam wewnątrz kamiennego kręgu. To "wnętrze" było jasne, dookoła ciemność i dużo różnych postaci, duchów, dusz...
Stoją poza kręgiem, nie potrafią wejść do środka, nie mogą.
Są mroczne i puste, chcą, by im pomóc...
Niektóre niemo i smutno patrzą, inne są bardziej aktywne.
Gdy podeszłam do brzegu kręgu dwie lub trzy chciały, żebym przeszła na ich stronę.
Prosiły o modlitwę - nikt się za nich nie modli.
Mogli tam być przyciągani jeńcy ale tylko wybrani (to są te najciemniejsze postacie).
Mam wrażenie, że na jednym z kamieni, największym były składane skrwawione ciała.
Gdy nie było tam mężczyzn - kobiety przynosiły martwe dzieci.
To nie było miejsce zabijania.Te postacie dookoła kręgu kamieni czekają na przejście na drugą stronę. Tylko to miejsce znają, jako odpowiednie."
Druga wyprawa
Gnany niby wiatrem wybrałem się już 6 października 2014 ponownie do Białowieży. Sny jakie miałem przekonywały mnie, że powinienem jechać ponownie w miejsce "Świątyni Księżyca" i dokonać rytuałów oczyszczających oraz uaktywniających to miejsce, by te duchy, które stoją wokoło Świątyni mogły przejść do światła. Poniżej znajduje się wstępna relacja.
"Podszedłem do kręgów kamiennych Świątyni Księżyca wolno i badawczo patrząc wokoło. Uwagę przykuł kamień leżący na zewnętrznym kręgu względem przebiegającej tam drogi. Wizje ukazały, że przestrzeń pomiędzy kręgiem zewnętrznym wyznaczonym między innymi przez kamień nazwany roboczo "Kamieniem Pożegnań" a kręgiem, przy którym przebiega obecnie droga, była kiedyś zewnętrznym placem Świątyni - to tu skupiali się ludzie tak, jak ujrzała to w wizji i opisała Beata.
Do kręgów wewnętrznych ludzie nie mieli wstępu bez wyraźnego pozwolenia. Medytacje przy "Kamieniu Pożegnań" ukazały, że miejsce to było energetycznie kilkakrotnie bezczeszczone - miedzy innymi w niedalekiej stosownie przeszłości ok 200 lat temu, przeprowadzono tu rytuały szamańskie, które nie spotkały się ze zrozumieniem duchowych strażników tego miejsca. Nie wiem jak to się stało, ale nie mam ani jednego zdjęcia "Kamienia Pożegnań" - a więc mam powód, aby tam ponownie wrócić :)
Po zdobyciu pierwszych informacji, postanowiłem odszukać dawne miejsce wejścia, aby poprosić Duchowych Strażników zgodnie z etykietą o zgodę na wejście i odprawienie rytuałów odprowadzających, o które poprosiły dusze zmarłe, stojące w opisanej wcześniej przestrzeni, poza kręgiem wewnętrznym Świątyni. "Kamień Pożegnań" leży na południu kręgu, wejście postanowiłem szukać na północy.
Zgodnie z moją techniką, wewnętrzny krąg obszedłem w lewą stronę wzmacniając wizje tak, jakbym cofał się w czasie. Podczas przejścia z punktu południowego do północnego trafiałem na miejsca, gdzie wyraźnie coś odstraszało od kręgów- to pola oddziaływania duchowych strażników miejsc rytualnych. W pewnym momencie do odczuć związanych z przestrzenią dołączyły bardziej prozaiczne- chrząknięcie niskim głosem, a po chwili uciekające z różnych miejsc kryjówek małe warchlaki dzika. Obecność rodziny dzików zwiększyła naszą ostrożność i sensytywność do granic percepcji.
Rytuały
Gdy znalazłem się już od północnej strony kręgów, aby nie urazić duchowych gospodarzy Świątyni Księżyca postanowiłem wejść w kręgi wewnętrzne zgodnie z ceremoniałem, zaczynając od odnalezienia samego wejścia.
Niestety po samej bramie do dnia dzisiejszego nic nie pozostało. Kamienie, które wyglądały na Próg Świątyni znajdowały się kilka metrów przede mną, ale wyraźnie odczuwałem, że aby tam dojść musiałbym sforsować pewną energetyczną barierę, a nie chciałem tego robić, więc dalej i uważnie szukałem miejsca bramy wejściowej.
Poszukiwania nie przyniosły żadnego rezultatu, dlatego też postanowiłem odnieść się do metaforycznego przejścia przez bramę i obserwować, czy moje poczynania spotkają się z zrozumieniem i akceptacją duchowych strażników świątyni. Po uważnym przyjrzeniu się topografii, na miejsce wejścia wybrałem przestrzeń pomiędzy dwoma młodymi drzewami - młodymi bo nie wyglądały na takie, coby miały więcej niż 50 lat. Dwa drzewa wyznaczały metaforycznie bramę, kamień i młodziak strażników wejścia. Poprosiłem o pozwolenie wejścia na teren Sanktuarium.
Po otrzymaniu zgody na wejście do Sanktuarium, podszedłem do Progu Świątyni. Przyniosłem ze sobą dary, których chciałem użyć do odprawienia rytuału. Miałem zamiar złożyć te dary na Głównym Kamieniu Rytualnym, który służył za Bramę Przejścia do Świata Zmarłych. Gdy usłyszałem więc wewnętrzny głos pytający: "W jakim celu nas odwiedzasz?" powiedziałem o gotowości odprawienia rytuału przejścia dla tych, którzy na taki rytuał oczekują od tysiąca lat, oraz o chęci złożenia darów na Głównym Kamieniu Rytualnym.
O ile otrzymałem zgodę na wejście w głąb Sanktuarium, tak na złożenie darów na Głównym Kamieniu Rytualnym już zgody nie otrzymałem - przekazano mi, że nie jestem Kapłanem Świątyni, więc dary mogę złożyć tylko tu w progu wejścia jako dary dla Świątyni.
Jako dar dla Świątyni złożyłem: lampion, wcześniej dobrane i zebrane zioła, ziarno luzem, chleb z ziaren bez mąki polany miodem, plaster słoniny (czyli produkty prawdopodobnie dostępne na tym terenie).
Dary zostały przyjęte, a ja otrzymałem zgodę na wejście do następnego kręgu.
Znalazłem się w kolejnym kręgu. Okazało się, że tu jest następne przejście, przez które mogę przedostać się dopiero wówczas, kiedy zostanę oczyszczony "wodą".
Jako ofiarę za oczyszczenie złożyłem lampion oraz ziarna luzem.
Otrzymałem zgodę przejścia przez dołek, w którym odczułem, jakby była woda.
Za dołkiem pomiędzy trzema drzewami połączonymi mocno wystającymi korzeniami znajdowało się Pole Drzew Strażników. Drzewa te pełniły rolę reprezentantów okolicznych Drzew, będących duchowymi strażnikami Świątyni.
Złożyłem dary w postaci ziaren luzem i po otrzymaniu pozwolenia przeszedłem dalej i znalazłem się w wewnętrznym kręgu świątyni.
Abym mógł ujrzeć to, co potrzebne jest do odprawienia rytuału, poproszono mnie bym stanął na płaskim Kamieniu Oczyszczenia - jego duchowe światło oczyszczało i harmonizowało moje biopole. Kamień ten należał już do kręgu wewnętrznego przy Głównym Kamieniu Rytualnym.
Po oczyszczeniu biopola przedstawiono mi prośbę, by zanim przystąpię do głównego rytuału aktywującego moc kręgu, bym wcześniej oczyścił nieprawidłowość sprzed tysiąca lat, której nie zdążono naprawić przed wymordowaniem Kapłanów, bo później już nie miał kto tego zrobić.
Na Głównym Kamieniu Rytualnym dokonywano Rytuału Przejścia, umożliwiano przejście w zaświaty tym, którzy zakończyli swoje życie zgodnie z karmą - w wyniku śmierci w obronie Rodu, lub w wyniku śmierci naturalnej.
Przekazano mi jednak, że raz zdarzyło się inaczej. Do Świątynie pewna matka przyniosła zwłoki dziecka zapewniając, że umarło śmiercią naturalną. Kapłani zezwolili matce wejść z dzieckiem aż do wewnętrznego kręgu- tu dopiero spostrzegli, że zostali oszukani, bo dziecko nie zmarło śmiercią naturalną, lecz zostało okrutnie zabite. Wzburzyło to kapłanów, uważali że Świątynia została zbrukana i że za nieostrożność może spotkać ich kara- w tym momencie straże Świątyni zostały zaatakowane przez wrogów i wszyscy zginęli.
O oczyszczenie energii po tym incydencie poprosiłem towarzyszącą mi jasnowidzącą. Wyznaczyłem jej Ołtarz Poboczny na starym spróchniałym pniu, gdzie w imieniu wspomnianej wcześniej matki złożyła wyjaśnienie o kierowaniu się ślepą miłością do dziecka i gotowości pokuty za ściągniecie nieszczęścia na Świątynię Księżyca.
Dokonałem ruchów polem świadomości w typowy sposób dla Konstelacji Rodzinnych doprowadzając zwaśnione strony do połączenia w Miłości. Oczyszczenie zbrukanej przestrzeni zostało dokonane.
Poproszono mnie, bym teraz oczyścił w fizyczny sposób z jesiennych opadłych liści i porosłych mchów Główny Kamień Rytualny, a następnie poproszono bym usiadł do Narady Kapłanów podczas której zostanę poinstruowany, jak odprawić Rytuał Przejścia dla oczekujących dusz.
Po Naradzie Kapłanów, jako osoba odgrywająca rolę współczesnego kapłana zapaliłem świecę w lampionie rytualnym, postawiłem go na Głównym Kamieniu Rytualnym by aktywować energetycznie to miejsce tak, jak kiedyś aktywowali dawni Kapłani "Świątyni Księżyca".
Następnie światło lampionu przeniosłem na chwilę na ołtarz boczny, by oczyścić ten Ołtarz Boczny po odprawianym tam rytuale oczyszczenia wydarzenia z matką i dzieckiem.
Ponownie ująłem w dłonie lampion i trzykrotnie obszedłem Główny Kamień Rytualny dokonując aktywowania jego mocy oddziaływania. Wówczas zauważyłem jak z kamienia strzela prosto w niebo białe światło, zaś po stronie wschodniej żółte, a po zachodniej niebiesko-fioletowe.
Jako kolejne czynności wykonałem polecenie, by poinformować wszystkich żywych i zmarłych o otwarciu Ceremonii Rytuału Przejścia - uniosłem lampion wysoko i trzykrotnie zwróciłem się z tą informacją o otwarciu ku czterem stronom świata. Wykonując tą część rytuału zauważyłem, jak do duchów osób, które widziałem już od pierwszych dni które to stały na placu pierwszego kręgu, dołączają inni wychodząc z lasu - w tym pojawiło się wiele dzieci.
Po odprawieniu poleconych mi rytuałów, lampion ustawiłem przed Głównym Kamieniu Rytualnym od strony zachodniej, a przy Ołtarzu Bocznym ustawiłem fizyczny atrybut duchowego Strażnika Rytuału - bo jak mi przekazano, w wymiarze duchowym Rytuał Przejścia będzie trwał od 6 do 14 października.
Niezwykle dziwne jest to, jak doszło do odbycia się tych opisywanych w tym miejscu ceremonii. Można by wręcz stwierdzić, że Duchy najpierw wybrały Tomka Onikijuka na opiekuna tego miejsca, a następnie po wielu latach Tomek zaprowadził w to miejsce kogoś po raz pierwszy, właśnie nas - jak sam wspomniał, nie wiedząc dlaczego?
Ja zostałem ponownie tam wezwany po kilku już dniach, aby jak najszybciej odprawić ceremonię. Skąd ten pośpiech? Wszystko staje się jasne, gdy spojrzysz w Niebo.
Czas pełni - 8 października 2014 r. to moment, kiedy splatało się wiele kosmicznych wątków sprawiając, że wydarzenia mogły nabierać szczególnego znaczenia. Przede wszystkim towarzyszyło tej pełni całkowite zaćmienie Księżyca - w ścisłej koniunkcji z Uranem, co samo w sobie jest mieszanką wybuchową i może uruchomić zaskakujące zmiany. Zaćmienie to miało miejsce na południowym węźle księżycowym co oznacza, że zmiany te mogły dotyczyć wątków z przeszłości, wątków karmicznych, dotyczących przodków, a szczególnie w aspekcie odcięcia tego, co już minęło.
Merkury retrogradujący w kierunku znaku Wagi wspierał proces rozwiązywania supłów z przeszłości, zwłaszcza tych relacyjnych. Do tego wspierał wydarzenie Wielki Trygon w znakach ognistych. A wspomniany już Uran, Mars i Jowisz ustawiły się w równoramienny trójkąt i dały siłę na ruszenie z miejsca tego, czego wcześniej zmienić się nie udawało.
Pełnia w Baranie to czas działania i konfrontacji tego co zostało rozdzielone. Jest też wezwaniem do ujawnienia tego co pierwotne, dzikie i nieokiełznane..... i co jest źródłem siły i kreatywności, .... a także tarczą ochraniającą. Czas tej pełni oraz powyżej opisane wydarzenia wyjaśniają dokładnie to, czego wcześniej nie rozumieliśmy- wyjaśniają i tłumaczą, skąd wzięła się nazwa "Świątyni Księżyca".
Po odbyciu się Ceremonii Rytuału otwarcia Przejścia i postawieniu fizycznego atrybutu Strażnika Rytuału, wskazano mi miejsce wyjścia z kręgów wewnętrznych "Świątyni Księżyca", znajdujące się po południowej stronie zbocza. Poproszono o oczyszczenie się z energii tego, co tam się wydarzyło.
Po oczyszczeniu przeszedłem na Wyjściowe Schody Świątyni. Po wyjściu polecono mi, bym Zapieczętował na stałe Świątynię - po zakończeniu Rytuału 14 października 2014 r. - to miejsce stanie się "Wspomnieniem tego, co było tu przed laty".
Po odprawieniu Zaklęć Pieczętujących ustawiłem lampion, obsypałem ziarnem.
Poproszono mnie, bym dokonał również Ukrycia Pieczęci Zamykającej Świątynię, dlatego na zakończenie symbolicznie lampion obstawiłem łupkami kamieni w takiej ilości, jaką podali Strażnicy Tego Miejsca.
Po odbyciu się Rytuału Pieczęci Zamykającej zszedłem z dziedzińca zewnętrznego do wyjścia i ponownie zrozumiałem coś, co wydarzyło się wcześniej - zrozumiałem dlaczego Duchy nazwały pierwszy kamień, od którego zacząłem pracę Kamieniem Pożegnań. Pożegnałem więc Strażników, Kapłanów i "Świątynię Księżyca" wiedząc, że gdy przyjadę tu kolejny raz to wszystko co widziałem, będzie już tylko astralnym wspomnieniem.
Szczególne podziękowania
Dziękuję wszystkim, dzięki którym mogłem przeżyć tą niezwykłą w swej wymowie przygodę - przygodę z duchami Przodków. Dziękuję Tomkowi Onikijukowi i Bogusi Czarkowskiej za bycie przewodnikami i wskazanie wspaniałych miejsc hajnowszczyzny (bardzo mnie ciekawi Wasza opowieść o Czarownicy znad Łutowni, mam nadzieję że i inni będą mogli poznać te tajemnice). Dziękuję panom Leonowi Chlabiczowi za wspaniały wieczór, podczas którego wprowadził nas w atmosferę opowieści o przodkach, oraz dziękuję panu leśniczemu Jurkowi Pańkowskiemu za gościnę i oprowadzenie po Białowieży. Dziękuję Joli Żytkiewicz za dzielenie się swoim darem widzenia, Beacie Tokarskiej za współudział i weryfikację wizji, Emilce Białczak za wsparcie oraz Gebowi za wnikliwe spojrzenie. Dziękuję Wam wszystkim za wspólną pracę i podzielenie się swoimi wizjami, które rzuciły światło na rozwiązanie tajemnicy "Świątyni Księżyca". Dziękuję też Strażnikom Świątyni, którzy wybrali właśnie nas - a my dziękujemy czytelnikom tego artykułu za współudział w tym, aby Stara Baśń o Świątyni Księżyca pobudziła umysły i serca do otwarcia się na Przeszłość.
Jeśli jesteś ciekawy moich innych podróży do Białowieży, zapraszam na spotkanie z szeptunkami: http://www.neurolingwistyka.com/polesie-miejsca-mocy-i-magiczni-ludzie
◀ Terapie kwantowe (3) ◀ ► Terapie kwantowe (4) ►
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.