27 czerwca 2014
Stephanie Marohn
Co widzi szaman w szpitalu dla psychicznie chorych?
Przedstawia Malidoma Patrice Somé
Szamańska wizja choroby psychicznej Według szamanów, choroba psychiczna jest sygnałem „narodzin uzdrowiciela” – wyjaśnia Malidoma Patrice Somé. Psychiczne zaburzenia są więc wypadkami lub kryzysami duchowymi i takie traktowanie ich m
Szamańska wizja choroby psychicznej
Według szamanów choroba psychiczna jest sygnałem „narodzin uzdrowiciela” – wyjaśnia Malidoma Patrice Somé. Psychiczne zaburzenia są więc wypadkami lub kryzysami duchowymi, i takie traktowanie ich może się stać pomocą w narodzinach nowego uzdrowiciela.
To, co ludzie zachodu nazywają chorobą psychiczną, plemię Dagara traktuje jako „dobrą wiadomość z innego świata”. Osoba, która przechodzi kryzys, została wybrana jako medium, które ma przekazać wiadomość wysłaną ze świata ducha do wspólnoty. „Zaburzenia psychiczne, wszelkiego rodzaju zaburzenia zachowania - sygnalizują, że dwie niekompatybilne energie wmieszały się w jedno pole” - mówi dr Somé. Takie zakłócenia dzieją się dlatego, że dana osoba nie uzyskuje pomocy, aby poradzić sobie z obecnością takiej energii.
Malidoma Patrice Somé.
Ze strony: E-Village News. Responding to the Call of the Ancestors. June 2011
Malidoma Somé przyjechał do USA w 1980 r., aby ukończyć studia i wkrótce po przyjeździe miał się dowiedzieć, jak ten kraj radzi sobie z chorobami psychicznymi. Jeden z jego kolegów, ze studiów, został wysłany do szpitala dla psychicznie chorych z powodu depresji. Poszedł więc go odwiedzić.
„Byłem zszokowany. Pierwszy raz zobaczyłem na własne oczy, jak inaczej traktuje się ludzi, którzy wykazywali takie same symptomy jak ci, których pamiętam ze swojej wioski.” Najbardziej uderzyło Somé to, że w symptomach widziano patologię, czyli taki stan pacjenta, który musi być natychmiast przerwany. A to było kompletnie w opozycji do tego, jak taką sytuację traktuje jego kultura. Kiedy rozejrzał się po ostrym oddziale szpitala i zobaczył pacjentów w kaftanach bezpieczeństwa, naładowanych lekami, wrzeszczących po kątach, pomyślał: „To w tej kulturze tak traktuje się uzdrowicieli, którzy próbują się narodzić? Jaka strata! Jaka strata, że osoba, która została wybrana, by reprezentować moc z innego świata, właśnie idzie na stracenie.”
Innymi słowy, czyli wyjaśniając sprawę umysłom zachodnim: my na Zachodzie nie tylko nie uczymy się, jak radzić sobie ze zjawiskami duchowymi, ale nawet nie uznajemy ich istnienia, czyli, inaczej, istnienia świata duchowego; zdolności parapsychologiczne są oczerniane. Kiedy energie ze świata duchowego wstępują w psychikę człowieka Zachodu, nie posiada on żadnych narzędzi do tego, by zintegrować ten stan i rozpoznać, co się z nim dzieje. Wynik tego może być przerażający. Bez odpowiedniego kontekstu i braku asysty, w radzeniu sobie w przełomie przejścia z innego świata rzeczywistości, widziana tylko dla celów praktycznych, taka osoba będzie uznana za obłąkaną. Wysokie dawki środków psychotropowych nasilają problem i przeciwdziałają integracji, która mogłaby doprowadzić do rozwoju duchowego takiej osoby, która otrzymała energie tego typu.
Na oddziale dr Somé widział „istoty” krążące nad pacjentami - dla większości niewidzialne „byty”, ale dla szamana, czy medium, oczywiste zjawiska. „One powodowały kryzys u tych ludzi” - mówi. Aby móc nawiązać połączenie - próbowały pozbyć się leków i ich działania z ciała ludzkiego, a to nasilało ból u pacjenta. „Te istoty działały prawie jak, powiedzmy, jakaś koparka w polu tych ludzi. Były dosyć zajadłe. A pacjenci wrzeszczeli na całe gardło” – powiedział. Nie mógł dłużej na to patrzeć i wyszedł.
W tradycji Dagara zadaniem wspólnoty jest pomóc danej osobie pojednać energie tych dwóch światów: „świata ducha, z którym ta osoba się łączy, ze światem wioski i wspólnoty”. Taka osoba może służyć jako pomost pomiędzy światami i pomóc żyjącym uzyskiwać informacje i pomoc w uzdrawianiu, jakich ci potrzebują. A więc kryzys duchowy kończy się narodzinami nowego uzdrowiciela. „Tak jakby inny świat stał się naszym sponsorem' - wyjaśnia dr Somé, "bo najczęściej wiedza i umiejętności, które wynikają z tego typu połączenia, są wiedzą i umiejętnością sprowadzoną bezpośrednio z innego świata”
Istoty, które intensyfikowały ból u pacjentów szpitala, tak naprawdę próbowały połączyć się z nimi, by przekazać właśnie te informacje. Ludzie, których oni wybrali, by się z nimi połączyć, nie mieli żadnej pomocy w nauczeniu się, jak być pomostem pomiędzy światami, w wyniku czego próby tych istot, w przekazaniu informacji, zostały udaremnione. W rezultacie początkowe zaburzenie energii pozostało bez zmian i narodziny nowego uzdrowiciela zostały przerwane.
„Zachodnia kultura bezustannie ignoruje narodziny nowego uzdrowiciela” – twierdzi dr Somé - „W konsekwencji intensyfikuje się tendencja do ponawiania prób kontaktu i to z coraz większą liczbą ludzi. Po to, aby uzyskać czyjąś uwagę, duchy będą musiały się jeszcze bardziej starać. Wybierają osoby, których zmysły nie są uśpione. Wrażliwość jest odczytywana tutaj jako zaproszenie do wejścia.”
Ci, u których rozwijają się tak zwane choroby psychiczne, to osoby o ogromnej wrażliwości, widziane w zachodniej kulturze jako nadwrażliwi (oversensitive). W rodzimych kulturach nie widzi się tego w ten sposób, dzięki czemu ludzie wrażliwi nie widzą siebie jako nadwrażliwych, czyli jako czegoś negatywnego. Na Zachodzie zaś „przeciążenie kulturą jest właśnie tym, co ich rujnuje” – mówi z obserwacji dr Somé. Szaleńcze tempo, bombardowanie zmysłów i porywcza energia, które charakteryzują zachodni świat, mogą takich ludzi przytłaczać.
Schizofrenia i obca energia
„Schizofrenia to specyficzna podatność na przepływ obrazów i informacji, nad którymi nie ma się kontroli” – wyjaśnia dr Somé. „Kiedy tego typu objawy pojawiają się w nieokreślonym czasie i miejscu, a szczególnie jeśli te obrazy są przerażające i sprzeczne, człowiek popada w szaleństwo.”
W takich sytuacjach na początku konieczne jest oddzielenie energii danej osoby od zewnętrznych, obcych wpływów. Aby oczyścić aurę danej osoby z nieznanej energii, należy zastosować szamańską praktykę zwaną „sweep” - oczyszczenie, zamiecenie. Wraz z oczyszczeniem pola energii, człowiek przestaje ściągać na siebie potok informacji i tym samym nie czuję się już zastraszany i niepokojony.
Następnie pomaga się takiej osobie w dostosowaniu się do energii ducha, który stara się przedostać z innego świata i pomóc w narodzeniu nowego uzdrowiciela. Blokada, w jego pojawieniu się, jest tym, co tworzy problem. „Energia uzdrowiciela jest energią o wysokim napięciu” – mówi z obserwacji dr Somé – „kiedy jest zablokowana, po prostu wypala tę osobę. To jest jak zwarcie, bezpieczniki się palą. I dlatego to naprawdę może być przerażające. Zrozumiałe, że w tej kulturze lepiej taką osobę wyizolować. Krzyczą i wrzeszczą – odpowiedź: kaftan bezpieczeństwa. To bardzo smutny obraz”. Natomiast w szamańskim podejściu istnieje możliwość dostosowania się do tych napływających energii, zlikwidowania blokady; bezpieczniki przestają się palić, a dana osoba może stać się uzdrowicielem, czyli tak jak powinno być.
Warto przy tej okazji wspomnieć, że nie każde byty, które próbują przedostać się poprzez daną osobę, mają cel w narodzeniu nowego uzdrowiciela. Wokół znajdują się też negatywne energie, które nie są pożądanym zjawiskiem w aurze danej osoby. Wtedy zadaniem szamana jest usunięcie ich z aury, a nie dostosowywanie się do ich potrzeb.
Alex: psychicznie chory w USA, uzdrowiciel w Afryce
Alex miał 18 lat i przeszedł załamanie nerwowe w wieku lat 14. Miał halucynacje, kilka prób popełnienia samobójstwa oraz przeszedł wielokrotnie niebezpieczną i głęboką depresję. W szpitalu psychiatrycznym był leczony lekami i nic nie pomagało. „Rodzice zrobili wszystko i nie wiedzieli co dalej” – powiedział dr Somé.
Aby sprawdzić swoje spostrzeżenia, dr Somé, za zgodą rodziców, zabrał Alexa do swojej wioski w Afryce. „Po ośmiu miesiącach Alex stał się normalną osobą” – mówi dr Somé - „ Był nawet dopuszczony, wraz z innymi uzdrowicielami, do procesów uzdrowienia w wiosce. Siedział z nimi i asystował przy wszystkim, co robili ze swoimi klientami. W mojej wiosce spędził cztery lata, nie dlatego, że musiał, ale po prostu czuł się bardziej bezpiecznie niż w Ameryce.”
By cel duchowego uzdrowienia został osiągnięty - Alex przeszedł przez szamański rytuał stworzony specjalnie dla niego. Nie był urodzony w wiosce, więc potrzebował innych narzędzi, aczkolwiek efekt był ten sam. A ten przykład dał, dr Somé, na dowód tego, że związek innych bytów z chorobą psychiczną ma podłoże uniwersalne.
Po czterech latach Alex stwierdził, że nie ma już nic nowego, czego mógłby się nauczyć w wiosce, więc powrócił do USA. Obecnie kończy psychologię na uniwersytecie harvardzkim. Parę lat wcześniej dawano mu szanse zaledwie na mało ambitne studia z licencjatem.
Dla dra Somé to doświadczenie każe zadać ważne pytanie dotyczące podejścia do życia duchowego na Zachodzie. „Ale to pytanie musi być zadane tutaj, a odpowiedzi nie można szukać tysiące kilometrów stąd. Musi być sposób na to, by nie traktować takich sytuacji jako patologii i znaleźć odpowiednie rytuały, by pomóc ludziom. Tutaj.”
Tęsknota za połączeniem duchowym
Często powtarzającym się wątkiem, w chorobach psychicznych na Zachodzie, jest pradawna energia odziedziczona po przodkach, która po latach trwania w zastoju próbuje się, w pewnym momencie, wydobyć. Zadaniem dra Somé jest pójście śladem tej energii, cofnięcie się w czasie i odkrycie, czym jest ten duch. W większości wypadków ten duch związany jest z naturą, szczególnie z górami i rzekami.
W przypadku gór, wyjaśniając tę teorię: „To jest duch gór, który kroczy przy boku danej osoby. W efekcie tego tworzy się czasowe zniekształcenie, który ma negatywny wpływ na daną osobę”. W tym przypadku potrzebne jest zrównanie tych dwóch energii, by duch gór i dana osoba stały się jednym. Do tego szaman przygotowuje specjalny rytuał.
Ze strony: E-Village News. Responding to the Call of the Ancestors. August 2010
Według dra Somé, jest to częste zjawisko w USA dlatego, że „większość rzeczy, z którymi styka się człowiek, jest wyprodukowana przez maszyny. A to znowu jest przyczyną oddzielenia i odcięcia się od przeszłości. Można uciekać przed przeszłością, ale nie da się przed nią ukryć” Zatem duchy natury przychodzą z wizytą. „Lecz ta wizyta jest bardziej związana nie z tym, czego pragnie duch, ale człowiek. Duch widzi w nas wołanie o coś wielkiego, coś, co uczyni, że nasze życie będzie miało znaczenie. Więc na to wołanie odpowiada” – twierdzi Somé.
Wołanie, często nieuświadomione, jest „odzwierciedleniem tęsknoty za głębokim połączeniem; połączeniem, które przewyższa materializm i chęć posiadania, a kieruje nas na namacalną przestrzeń kosmiczną. Większość z tego wołania nie jest na poziomie świadomym, ale... świadome, nieświadome – dla ducha nie ma żadnej różnicy. One odpowiadają na każde wołanie.”
Aby połączyć energie ducha gór i ludzką, szaman wysyła swojego klienta, by poszedł w góry i podniósł kamień, który do niego przemawia. Następnie osoba powraca z tym kamieniem, aby odbyć rytuał, a kamień towarzyszy mu przez cały czas jego trwania. „Obecność kamienia ma ogromny wpływ na dostrojenie zdolności percepcji danej osoby. Poprzez kamień przekazywane są praktyczne informacje, jak żyć w tym świecie. Jest to namacalne przewodnictwo z innego świata.”
W przypadku energii rzeki - osoba, która została wezwana, ma udać się do rzeki i porozmawiać z jej duchem, następnie znaleźć kamień w tej rzece i wrócić na sesję szamańską, która przypomina pracę z duchami gór.
„Ludzie oczekują, że coś niezwykłego należy zrobić w tej sytuacji. Nie o to jednak chodzi. Czasami jest tylko taka prosta rzecz, jak przyniesienie kamienia.”
Inne podejście do uzdrowieniu chorób psychicznych – waga Świętego Rytuału
Jednym z darów, które szaman może wprowadzić do świata Zachodu, jest pomoc w odzyskaniu rytuału, którego tak bardzo w tym świecie brakuje. „Porzucenie takiego rytuału może być druzgocące. Biorąc pod uwagę duchowy aspekt, taki rytuał jest nieuchronny i potrzebny, by móc żyć” – pisze dr Somé w książce „Ritual: Power, Healing and Community”. Co więcej, niemożliwym jest wieść psychicznie zdrowe życie, jeśli nie ma się takich narzędzi.
Zdaniem dra Somé, dosłowne przeniesienie rytuałów z jego afrykańskiej wsi na Zachód nie ma sensu, jednak po latach szamańskiej pracy na Zachodzie sam stworzył rytuały, które odpowiadają na jakże odmienne potrzeby tutejszej kultury. Chociaż rytuały zmieniają się, zależnie od zaangażowanych w nie jednostek lub grup, Somé uważa, że potrzeba pewnych rytuałów jest powszechna.
Jedną z tych potrzeb jest pomoc ludziom w odkryciu, że ich niepokój bierze się z faktu, że są „wzywani przez istoty z innych światów, by współpracować z nimi w procesach uzdrawiania”. Rytuał pomaga im usunąć niepokój i zaakceptować to wołanie.
Inny rytuał wiąże się z inicjacją. W rodzimych kulturach młodzi ludzie przechodzą ceremonię inicjacji, kiedy osiągają pewien wiek. Brak takiego przejścia powoduje często kryzys w późniejszym wieku. Tym razem dr Somé namawia ludzi z różnych społeczności, którzy przeszli takie doświadczenia, by zbierali się razem i tworzyli alternatywny rytuał, który mógłby - przynajmniej w jakiejś części - pomóc ludziom przechodzącym taki kryzys.
Jeszcze innym sposobem pomocy jest wrzucanie do ognia rzeczy, które symbolizują problemy danego człowieka, np. może to być temat uwięzionego gniewu lub frustracji, która została darowana człowiekowi od przodków, którzy zmagali się z tak ciężkimi tematami jak morderstwo czy niewolnictwo. Jeśli te energie blokują wyobraźnię, cele życiowe czy ogólną perspektywę życia, sensownym jest przetransformować tę blokadę, aby człowiek mógł odnaleźć drogę, która prowadziłaby do czegoś bardziej kreatywnego i satysfakcjonującego.
O tyle ważne są rytuały dotyczące przodków, ponieważ zdarza się, że duch, który próbuje przez nas przeniknąć, może być duszą jednego z przodków, który próbuje uzdrowić coś, co nie udało mu się w jego dawnym fizycznym ciele.
„Jeśli relacja pomiędzy żywymi i umarłymi nie jest w harmonii, rządzi chaos” – mówi dr Somé. „Plemię Dagara wierzy, że jeśli taki chaos pojawia się, odpowiedzialność, aby uzdrowić swoich przodków, ciąży na ludziach żyjących na ziemi. Jeśli przodkowie nie będą uzdrowieni, ich chora energia będzie ścigać duszę i umysł tych, którzy są odpowiedzialni za uzdrowienie tej relacji”. W takiej sytuacji stworzone rytuały koncentrują się na relacji z przodkami, jednocześnie w aspekcie indywidualnym, ale też w ogólnym społecznym. Dr Somé zaobserwował procesy głębokich uzdrowień w trakcie trwania tych rytuałów.
Skierowanie uwagi na odzyskanie świętych rytuałów, aby uzdrowić choroby psychiczne, bardziej niż traktowanie pacjentów jako patologiczne przypadki, daje szansę na spojrzenie na sprawę zupełnie z innego punktu oraz oferuje całą gamę możliwości i inicjacji, które mogą nie tylko przysłużyć się poszczególnym osobie, ale i całemu społeczeństwu” – twierdzi dr Somé.
Oryginał: The Shamanic View of Mental Illness; by Stephanie Marohn; http://earthweareone.com/what-a-shaman-sees-in-a-mental-hospital/; http://thespiritscience.net/2014/06/16/what-a-shaman-sees-in-a-mental-hospital/.
Fragment tekstu z książki The Natural Medicine Guide to Bipolar Disorder
Tłumaczenie: Agnieszka Kowalińska.
Komentarze
![[foto]](/author_photo/jaroslaw_bzoma_01.jpg)
![[foto]](/author_photo/drzewo.jpg)
![[foto]](/author_photo/av1.jpg)
Pisałem już o tym 3 lata temu, choć wówczas bez większego efektu - http://www.taraka.pl/schizofreniczny_szaman_dezintegracja_osobowosci
Cieszę się, że temat powraca. Dzięki.
![[foto]](/author_photo/15032792_345915079094853_645991691426692389_n.jpg)
Energie takich miejsc jak szpital psychiatryczny, duchy, jakie tam bywają i ludzie, ktorych tam zamknięto, to ciężka i ciemna energia. Sa tam osoby zwyczajnie chore, bo czasem taka choroba jest po prostu chorobą, kwestia zmian w genetyce lub uszkodzaniach mechanicznych mózgu lub układu nerwowego. Częściej są to Ci, którym inne duchy zrobiły kuku, albo ci, ktorzy swoje powołanie odrzucają. Zaś ci, ktorzy przechodza chorobę szamańską a tam trafili, zwykle trafili po jakies doświdczenia i ich Duchy zadbają by wiecej tam nie wracali. Zresztą nie aż tak wielu tam trafia.
![[foto]](/author_photo/av1.jpg)
Sprawia mi pewną satysfakcję, a jednocześnie uspokaja odnajdywanie w obcych kulturach elementów rytualnych, które sam stosuję w swojej praktyce, a które zrodziły się "z intuicji". Tak jest np z Bon. Gest wrzucenia do ognia jest elementem rytuału, który stanowi pewną wersję "pielgrzymki" (vision quest w drodze), a zwie się "Łowy". Tamże punktem kulminacyjnym jest właśnie wrzucenie do ognia wcześniej skonstruowanego "domu ofiary". Na początku czerwca miałem przyjemność spędzić trzy dni w lesie wraz z towarzyszem podróży. Czasem nurtuje mnie pytanie, co jest źródłem tych rytuałów tak podobnych w swojej prostocie w różnych zakątkach świata - Duchy, zbiorowa nieświadomość?
"Ktoś z Was pamięta może jak się ten gość nazywał - albo i wie gdzie coś więcej można przeczytać na ten temat?"
Michale, To nie był Thomas Szasz?
"Mam pomysł(...). Nie namawiam, ale... jest temat."
Marcinie, temat jest i mam nadzieję, że powstanie w końcu zespół (psycholog, szaman, socjolog, historyk, religioznawca, chemik itd), który zjawisko zbada i opisze tak, by inni też mogli to zweryfikować. Wierzę, że ulży to sporej części tzw. "chorych psychicznie", ale mam też świadomość, że walka z psychiatrią głównego nurtu będzie ogromna. Trochę mi to przypomina propozycję reformacji KRK zaproponowaną przez Małgosię Ziółkowską.
![[foto]](/author_photo/drzewo.jpg)
![[foto]](/author_photo/Star_of_Chaos.jpg)
I na ultra-logiczne, bardzo mało uczuciowe, bezdotykowe, i (zazwyczaj) absolutnie-nie-duchowe osoby z "zespołem Aspergera"??
![[foto]](/author_photo/av1.jpg)
I na ultra-logiczne, bardzo mało uczuciowe, bezdotykowe, i (zazwyczaj) absolutnie-nie-duchowe osoby z "zespołem Aspergera"??"
Jeśli spojrzeć na pytanie przez "okulary szamańskie", to chorobę wywołuje duch (demon). Co to za duchy - Asperger i Autyzm? Czy autyzm i tzw. zespół Aspergera to w ogóle choroby?
U mojego siostrzeńca zdiagnozowano zespół łamliwego chromosomu X (a więc wada genetyczna, a więc dziedziczna; czy taka linia rodowa w pierwotnych kulturach uznana byłaby za szamańską?). Wcześniej podejrzewano autyzm, integrację sensoryczną, a nawet padaczkę. Co łączy takich ludzi? Są inni, mają swój świat, inaczej postrzegają rzeczywistość i relacje międzyludzkie. Można nawet rzec - naznaczeni przez Duchy. Podejrzewam (mogę się mylić), że ludzie ci w kulturach pierwotnych byliby/są poważnymi kandydatami na szamanów. W naszej rzeczywistości mogą realizować się w innych zawodach (architekt, lekarz), ale pewien rys społeczno-psychologiczny (alienacja, życie pomiędzy) jest podobny.
Trudne pytanie. Ciekawe, czy ktoś już rozpatrywał te "choroby" pod kątem paradygmatu szamańskiego.
W przeciwieństwie do poprzednich komentujących nie uważam tego teksty za dobry, powiedziałbym raczej, ze jest szkodliwy. Autor, naukowiec, doktor, propaguje podejście do zaburzeń psychicznych, za które wina obarcza ‘duchy’. Widzi on w szpitalu psychiatrycznym obce energie, które, nie mogąc się porozumieć z kandydatem na uzdrowiciela, powodują zaburzenia. Śmiem twierdzić ze autor nigdy, w żadnym szpitalu psychiatrycznym nie był i zwyczajnie zmyśla, szukając poklasku wśród njuejdzowej publiki. Sprawa jest o tyle istotna, ze ten sposób prezentacji problemu powoduje zdjęcie odpowiedzialności z czytelnika za chorobę społeczeństwa, która, jak uważam, jest prawdziwa przyczyna zaburzeń psychicznych. To nie duchy, zmarli czy energie. To my, przeciętni ludzie, którzy przymykamy oczy na to ze ktoś głodzi swoje dzieci albo torturuje żonę, jesteśmy odpowiedzialni. To struktury społeczne w których przemoc, okrucieństwo czy obojętność sa dopuszczalne niszczą ludzki umysł. Z doświadczenia wiem (pracuje od lat z ludźmi z psychicznymi zaburzeniami, w szpitalu jak i poza nim), ze u podłoża każdego zaburzenia leży nie żadna tendencja do stania się uzdrowicielem, ale okrutne, upodlające, nieludzkie traktowanie drugiego człowieka. Gwałt na dwulatku, zamykanie pięciolatki w szafie na kilka dni, podpalanie, łamanie kręgosłupa siedmiolatkowi przez ‘pompki na suficie’, zmuszanie do picia środków dezynfekujących, wsadzanie malej dziewczynki do pralki, to sa niektóre z prawdziwych przyczyn tak zwanej choroby psychicznej. To jest roztrzaskany umysł drugiego człowieka, a nie duchy czy energie.
Nie zaprzeczam, ze jest możliwe, ze ktoś może mieć jakieś zaburzenia spowodowane przeżyciami szamańskimi, jednak jestem prawie pewien, ze nie znajdzie się on nigdy w szpitalu psychiatrycznym. To nie taki rodzaj zaburzeń.
To my tworzymy to społeczeństwo, jego normy, wartości i struktury, i dlatego to my wszyscy jesteśmy po części odpowiedzialni za psychiczne problemy naszych bliźnich, nie zaś duchy, energie czy przodkowie. A doktor autor niech raczy zauważyć ze w innych kulturach częściej osoby z problemami psychicznymi się jednak zabija lub przykuwa łańcuchem do drzewa niż czci.
![[foto]](/author_photo/av1.jpg)
Po pierwsze, jedno nie wyklucza drugiego. Po drugie to prawda, że obojętność względem cierpienia, a zwłaszcza chorego psychicznie, który tym bardziej potrzebuje wsparcia bliskich (ogrom cierpienia, gdy to właśnie co "bliscy" są katami, nawet nieświadomymi, może przerażać, ale to fakty) jest ważnym zjawiskiem, które ma o wiele większy wpływ na przebieg choroby, niż to się obecnie zauważa w psychiatrii, gdzie nacisk kładzie się przede wszystkim na hospitalizację (izolację) i farmakoterapię. Przeciętny człowiek nie ma pojęcia przez co przechodzi chory. Nawet jeśli skończył studia takie czy owakie. Przeciętny człowiek wie co to ból zęba i gdy kogoś boli ząb, potrafi to zrozumieć. Co znaczy cierpieć tak mocno, że człowiek chce przestać istnieć? Gdy ciągnie się to latami, dzień po dniu, noc po nocy, od czasu do czasu chwytając powietrze haustami, by nie zatonąć? Tak długo, że człowiek już nie wytrzymuje i w końcu próbuje to skończyć w jedyny znany mu sposób - zabijając się? Przeciętny człowiek tego nie rozumie i mówi "przestań pajacować, weź się do roboty, wstań z łóżka, ile można leżeć". To jest okrucieństwo takie samo jak pompki na suficie. Tylko siniaków i blizn nie widać.
" To struktury społeczne w których przemoc, okrucieństwo czy obojętność sa dopuszczalne niszczą ludzki umysł."
Autor również zwraca uwagę na to, jak traktuje się chorych psychicznie na zachodzie, gdzie właśnie dopuszcza się przemocy względem chorych. Zwłaszcza tych, którzy chorymi nie są, a przechodzą proces typowy w szamanizmie. To jest ogromna strata dla społeczeństwa.
![[foto]](/author_photo/av1.jpg)
Problem z definicjami. Animizm postrzega rzeczywistość tak, że wszystko "ma" swojego ducha. Według mnie poprawniej powinno się mówić, że "wszystko jest duchem". Szaman "widzi" ducha choroby i oddziałując na tego ducha wpływa na chorobę. Pomijam teraz kwestię skuteczności, bo nie o to chodzi. Te straszne przypadki tortur, które wymieniasz, podług szamańskiego postrzegania rzeczywistości, też są wywoływane przez duchy. Nie jest to zrzucanie odpowiedzialności. Absolutnie się z tym nie zgadzam. Duch gniewy, duch zawiści, duch głodu - to są terminy, który wydają się prymitywne, ale tak samo mówimy "duch epoki", "duch czasu", "duch wolności". To, że szaman widzi ducha choroby, a psychiatra chemię w mózgu, nie znaczy, że jeden czy drugi ma monopol na obiektywną prawdę. Obiektywna prawda jest jedna - człowiek cierpi. I ważne jest to, jak tego człowieka się traktuje.
"Nie zaprzeczam, ze jest możliwe, ze ktoś może mieć jakieś zaburzenia spowodowane przeżyciami szamańskimi, jednak jestem prawie pewien, ze nie znajdzie się on nigdy w szpitalu psychiatrycznym. To nie taki rodzaj zaburzeń."
Oczywiście że to nie jest taki rodzaj zaburzeń. Z tym się zgadzam. Z tym że współczesna psychiatria nie odróżnia tych dwóch przypadków, o czym już wspominałem nie raz (i nie tylko ja), a tym bardziej człowiek, którego coś takiego trafi w życiu, bo "naszej" kulturze takie przypadki zalicza się do chorób. Widzenie głosów, wizje, uczucie umierania, rozpadu - jak to nazwiesz? Zaburzenia, urojenia?
Temat jest marginalizowany w środowisku szamanistów, a jednocześnie wielu ludzi siedzących w temacie ma za sobą tego typu przeżycia, choć się nimi nie chwali z wiadomych powodów. I jestem pewien, nie prawie pewien, ale pewien, że niektórzy z nich trafiają do szpitala psychiatrycznego.
![[foto]](/author_photo/av1.jpg)
Dokładnie tak. Społeczeństwo to My. Jeśli społeczeństwo trawi choroba, to znaczy, że chorzy jesteśmy my wszyscy.
![[foto]](/author_photo/av1.jpg)
Wybacz Nes ale twierdzenie ze duchy, zmarli i energie które sa odpowiedzialne za zaburzenia umniejsza wlasnie, jeśli nie wyklucza odpowiezialnosci nas przeciętnych ludzi, a przynajmniej taki jest sens artykulu. Przeciez autor mowi wprost ze ludzie w psychiatryku sa tam dlatego ze nie mogą się narodzic jako uzdrowiciele, wiec to nie okrucieństwo wobec nich było przyczyna zaburzen, lecz szamańskie powolanie.
Jeśli chodzi natomiast o psychiatrie to mylisz się, na szczescie, ze nacisk kladzie się na hospitalizacje i farmakoterapie. W USA tak samo jak w Wielkiej Brytanii (a mowimy o tych krajach ponieważ a) artykul dotyczy USA b) moje doświadczenie i wiedza pochodzi z pracy w UK) od 30 już lat psychiatria kladzie nacisk na integracje pacjenta ze społecznością, szpital traktujac jako przejsciowa forma dla przypadkow nagłych i nawrotow. Również sformułowanie ‘farmakoterapia’ jest bledne w odniesieniu do zaburzen psychicznych. Slowo terapia odnosi się do procesu od choroby do wyzdrowienia, natomiast nie jest to żadna tajemnica ze terapia np. schizofrenii nie istnieje. Wszystkie leki jakie się podaje nie sluza leczeniu, trapii, ale ‘managing symptoms’ , nie bardzo wiem jak to zrecznie przetłumaczyć. Celem jest zatem nie leczenie, ale taki stan, w którym symptomy nie przeszkadzaja w jako takim funkcjonowaniu w społeczeństwie.
Zapeniam Cie tez, ze nie dopuszcza się przemocy na chorych, chyba ze w filmach. Jakakolwiek forma dyskryminacji, przemocy, zniewolenia wobec pacjenta jest powaznym wykroczeniem i powaznym bledem w sztuce lekarskiej. Pozbawienie prawa pacjenta do decydowania o sposobie ‘leczenia’ jest owszem dosc czesta praktyka, jednak decyzje podejmuje Trybunal Zdrowia Psychicznego (Mental Heath Tribunal) obecny w kazdym szpitalu, w przypadku osob które odmawiaja przyjmowania psychotropow i jednoczesnie nie potrafia sami sobie poradzic z symptomami, co często doprowadza do przestępstw, zadłużenia, samobójstw itp.
Prawda jest jednak to, ze psychiatria nie ma zadnego pomyslu na alternatywe. Nie ma zadnych dowodow na biologiczna (biochemiczna czy genetyczna) etiologie zaburzen, dlatego nie ma jak tego leczyc. Psychologia kliniczna w UK proponuje oczywiście psychoterapie ale lobby farmakologiczno-medyczne jest zbyt silne jeszcze.
Napisałeś, ze widzisz problem z definicjami kiedy pisalem o zrodle zaburzen psychicznych. Rozumiem, a przynajmniej tak mi się wydaje, Twoje podejście bardzo dobrze, gdy piszesz o animizmie i ‘wszystko jest duchem’ . Jednak nie taka postawa jest prezentowana w artykule. Autor pisze na przykład o dwoch niekompatybilnych energiach i obecnsci energii z która nie można sobie poradzic. Zatem, nie chodzi tu o takie podejście które ty reprezentujesz, nie chodzi o ‘ducha choroby’. Autor pisze dalej o ‘energiach ze świata duchowego wstępują w psychikę’ oraz ze widział „istoty” krążące nad pacjentami. To sa wlasnie elementy które wskazuja na tani, njuejdzowski pseudo szamanizm.
Wydaje się ze problem z definicjami lezy gdzie indziej. Rozumienie ducha i aspektow duchowych w szamanizmie jest inne niż duch, energia w pop-kulturze europejskiej. Niestety, ten wysmiewany stale przeze mnie njuejdz zmiksowal jedno z drugim i karmi tym swoje grube i glupie dzieci. I wlasnie takim njuejdzem wydaje mi się ta omawiana ksiazka.
Tak, opieram moje twierdzenie, ze autor nigdy nie byl w szpitalu psychiatrycznym na swoim przekonaniu, i nie bardzo wiem o jakie empiryczne dowody chodzi. Na przykład, ze tam byłem i go nie widziałem jak wchodzi do szpitala? Natomiast spiesze z uzasadnieniem mojego twierdzenia:
- autor twierdzi ze ‘„istoty”
krążące nad pacjentami powodowaly ‘kryzys u tych ludzi’ . Bardzo smiale
twierdzenie. Być moze tak jest ze naprawde nieliczne wyjatki ludzi z powolaniem
szamańskim mogą mieć przejściowe zaburzenia, ale żeby wszyscy pacjenci byli
powolani?
-autor ‘rozejrzal się po ostrym oddziale szpitala’ – bez uprawnien
nie ma wstepu na ostry oddzial zadnego szpitala a na pewno nie
psychiatrycznego. Tak zwane IPCU (Intensive Psychiatric Care Unit) organizuja
spotkania z pacjentow z ich rodzinami/opiekunami po umowieniu się telefonicznym.
- autor ‘zobaczył pacjentów w kaftanach bezpieczeństwa, naładowanych lekami,
wrzeszczących po kątach’
- to jest obrazek z filmu raczej niż rzeczywistość. Od lat 50 od kiedy
wynaleziono chlorpromazyne a pozniej druga generacje lekow psychotropowych
bardzo rzadko uzywa się kaftana, ja na przykład nie widziałem go nigdy. Stndardowy
obrazek to raczej pacjenci nudzący się smiertelnie przed telewizorem, wychodzący
na papierosa do ogrodka, albo snujący się po korytarzu.
‘Jezeli w istocie Pan „pracuje od lat z ludźmi z psychicznymi zaburzeniami, w szpitalu jak i poza nim” to powinna byc Panu znana etiologia schizofrenii..’
Nie jest mi znana, niestety. Schizofrenia i inne ‘choroby psychiczne’ sa kategoriami umownymi, i nie sa odkrywane, jak na przykład wirus grypy, ale zbiera się konsorcjum i arbitralnie decyduje co jest schizofrenia a co np. choroba dwubiegunowa. Zapisuja to sobie w Diagnostic and Statistic Manual, (biblia psychiatrii), a za pare lat zmieniaja jak chca. To dlatego obecnie jest ponad 300 jednostek chorobowych a 20 lat temu było ich tylko 30. I to dlatego wlasnie, na pieciu psychiatrow ten sam pacjent dostanie piec roznych diagnoz. Kazda poprawna. Wiec nie można znac etiologii choroby, która jest wymyslona, tak naprawde nie istnieje. Schizofrenia, i inne zburzenia nie diagnozuje się na podstawie czynnika sprawczego ( jak w grypie- masz wirusa to masz grype) ponieważ nie ma dowodow na istnienie takiegoz. Teorie mówiące o genetycznej przyczynie nie trzymaja się kupy, co wyjaśnił na przykład Bentall w swojej książce ‘Madness Explained. Tak jak brak balansu chemicznego okazuje się efektem raczej a nie przyczyna i sprawdzając poziom dopaminy na przykład nie można zdiagnozowac schizofrenii. Zatem biologiczna przyczyna schizofrenii to mrzonka, która się urzymuje z powodu naciskow lobby medyczno –farmaceutycznego oraz faktu ze nie ma tak naprawde alternatywnego podejścia systemowego.
![[foto]](/author_photo/drzewo.jpg)
‘Prosze uzasadnic w jaki sposob opisany przyklad Malidomy Patrice’a Somé „rozgrzesza” spoleczenstwo badz zdejmuje zen karb odpowiedzialnosc za okrucienstwo?’
W taki: źródło zaburzenia lezy w duchah i upiorach, wiec ja, wielki szaman powiem wam co robic. A wy tylko kupujcie moje ksiazki, nie martwcie się, przyczyna choroby to nie wasze skurwysynstwo, tylko co innego, zrobie rytual i jesteście ok. Przypomina się mi historia mojego znajomego jakby-szamana, który uzdrawial 6ci letniego chłopca z jakiejs paskudnej wrzodzijacej rany w oku. Stwierdzil on, ze chlopiec przechodzi jakis proces wewnetrzny i to jest przyczyna tego ze mu spuchlo jak bania. Matka była wpatrzona w szamana, ale oko dalej puchlo. Na szczescie ojciec był bardziej przytomny i zabral dzieciaka do lekarza. Jasne, gnicie to tez jakis proces wewnętrzny nie powiem. Jak zareagowal szaman? To nie moja odpowiedzialność, to proces.Jak by się zachowal szaman doktor Some gdyby mu ktos przyprowadzil pacjenta ze szpitala psychiatrycznego? Nie chce wiedziec.
Drogi rozmowco, nie odrzucam przekonan doktora Somé bo jest szamanem. Odrzucam jego przekonania bo nim nie jest. Te jego przekonania to mieszanina pop-kultury europejskiej, jego wlasnych tradycji prawdopodobnie, i wlasnie njuejdzowego bigosu. Ten znienawidzony przeze mnie njuejdz szkodzi tak naprawde rozszerzeniu naszej wiedzy o przezyciach szczytowych i świadomości. Szkodzi dlatego , ze każdemu kto sprobuje badac te tematy zostanie przypisana latka ‘niepowaznego’.
Gwoli wujasnienia, nie neguje istnienia przezyc wewnętrznych, które mozna próbować opisac w terminach szamańskich. Reprezentuje pluralistyczne podejście psychologii terapeutycznej, w którym to samo zjawisko mozna opisac na rozne, tak samo prawdziwe sposoby. Moze to byc nawet szamanski sposob, ale nie moze to byc pseudo-szmanski njuejdz, ktory mowi ‘oto jest przyczyna choroby, mnie sluchajcie’. A taki wlasnie njuejdz prezentuje doktor szaman Some, gdy twierdzi ze szpitale psychiatryczne sa pelne nienarodzoanych uzdrowicieli a kultura zachodnia jest be.
![[foto]](/author_photo/jaczewski.jpg)
Czy przedstawia zdanie z tradycji własnej- możliwe. Głos jednak wpisuje się w ten szum marketingu myśli jedynie słusznej: bądźcie milsi, bądźcie wrażliwsi, nie krytykujcie mnie i moich metod, a dzieci wasze doznają cudownych uzdrowień i zaznają szczęścia.
![[foto]](/author_photo/jaczewski.jpg)
„odzwierciedleniem tęsknoty za głębokim połączeniem; połączeniem, które przewyższa materializm i chęć posiadania, a kieruje nas na namacalną przestrzeń kosmiczną. Większość z tego wołania nie jest na poziomie świadomym, ale... świadome, nieświadome – dla ducha nie ma żadnej różnicy. One odpowiadają na każde wołanie.”
„To jest duch gór, który kroczy przy boku danej osoby. W efekcie tego tworzy się czasowe zniekształcenie, który ma negatywny wpływ na daną osobę”
„Jeśli relacja pomiędzy żywymi i umarłymi nie jest w harmonii, rządzi chaos” – mówi dr Somé. „Plemię Dagara wierzy, że jeśli taki chaos pojawia się, odpowiedzialność, aby uzdrowić swoich przodków, ciąży na ludziach żyjących na ziemi. Jeśli przodkowie nie będą uzdrowieni, ich chora energia będzie ścigać duszę i umysł tych, którzy są odpowiedzialni za uzdrowienie tej relacji”
„Obecność kamienia ma ogromny wpływ na dostrojenie zdolności percepcji danej osoby. Poprzez kamień przekazywane są praktyczne informacje, jak żyć w tym świecie. Jest to namacalne przewodnictwo z innego świata.”
„Energia uzdrowiciela jest energią o wysokim napięciu” – mówi z obserwacji dr Somé – „kiedy jest zablokowana, po prostu wypala tę osobę. To jest jak zwarcie, bezpieczniki się palą. I dlatego to naprawdę może być przerażające. Zrozumiałe, że w tej kulturze lepiej taką osobę wyizolować. Krzyczą i wrzeszczą – odpowiedź: kaftan bezpieczeństwa. To bardzo smutny obraz.
„Ludzie oczekują, że coś niezwykłego należy zrobić w tej sytuacji. Nie o to jednak chodzi. Czasami jest tylko taka prosta rzecz, jak przyniesienie kamienia.”
To w tej kulturze tak traktuje się uzdrowicieli, którzy próbują się narodzić? Jaka strata! Jaka strata, że osoba, która została wybrana, by reprezentować moc z innego świata, właśnie idzie na stracenie.”
„Porzucenie takiego rytuału może być druzgocące. Biorąc pod uwagę duchowy aspekt, taki rytuał jest nieuchronny i potrzebny, by móc żyć”
Ale to pytanie musi być zadane tutaj, a odpowiedzi nie można szukać tysiące kilometrów stąd. Musi być sposób na to, by nie traktować takich sytuacji jako patologii i znaleźć odpowiednie rytuały, by pomóc ludziom. Tutaj.”
![[foto]](/author_photo/jaczewski.jpg)
Reklama, reklama, reklama dźwignią handlu:)
trzeba zapytac Berta Hellingera, on uwaza ze S jest spowodowana obecnoscia kata i ofiary w rodzinie, oczywiscie w innych pokoleniach.
Cos w tym moze byc, choc raczej widze to reikarnacyjnie.
Np corka ktorej obecny kochajacy ojciec w jakims poprzednim wcieleniu byl jej katem takiego czy innego rodzaju. Najwyzszy autorytet dziecka jednoczescie odczuwany jako kat? od tego moze pomieszac sie w glowie.
Dla dobra dyskusji, wycofuję się ze stwierdzenia że dr Some nie był nigdy w szpitalu. Użyłem tego sformułowania w sensie metafory, poprzez którą chciałem powiedzieć, iż jego twierdzenie wyrażone w tym artykule uważam za bzdury. W szczególności chodzi mi o twierdzenie, że pacjenci szpitali psychiatrycznych to niedoszli uzdrowiciele, i źródłem ich problemów jest stłamszona przez opresję kultury i psychiatrii duchowa tendencja do metamorfozy. Być może dr Some był w szpitalu, ale z jego sów wnioskuję, że nie rozmawiał z pacjentami, a jeśli rozmawiał to nie zrozumiał zbyt wiele. Uważam, że każdy kto zdobędzie odrobinę zaufania takiego pacjenta poprzez empatię i akceptację, uzyska bardzo klarowny obraz tego, jaka jest przyczyna jego zaburzeń i nieważne jest, czy będzie to zdiagnozowana schizofrenia czy PTSD. Twierdzę tak, ponieważ takie mam doświadczenia z pracy z nimi, mówią mi, że to pijany ojciec dusił ich co piątek do utraty świadomości, a nie mówią, że to duch (jakikolwiek, animistyczny czy europejski) chce żeby się zmienili.W pewnym sensie twierdzenia dr Some są obarczone takim samym błędem jak twierdzenia psychiatrów: ani on, ani oni, nie liczą się ze zdaniem pacjenta. Psychiatrzy robią to uznając że treść wypowiedzi pacjenta jest jedynie produktem ubocznym choroby i nie ma nic wspólnego z prawdziwą jego przeszłością. Natomiast dr Some mówi, że to jest wołanie ducha, ni mniej, ni więcej, bo taką miał wizję.
Historyjkę o chłopcu i pseudo-uzdrowicielu-szamanie przytoczyłem dlatego, żeby zobrazować w jaki sposób njuejdżowski bełkot może być szkodliwy. Żadnego znaczenia nie ma czy ta historia jest o fizycznym czy psychicznym problemie. Ten mój znajomy nie wziął odpowiedzialności za swoje dzialania i postawe, zrzucił ja na proces, opiekunów duchowych, wyższe energie itp. Tu jest właśnie niebezpieczeństwo, które dostrzegam w njuejdzu: jestem uzdrowicielem, chodzcie do mnie, porzuccie medycyne i tabletki, a jeśli ja wam nie pomogłem, to znaczy że nie byliście gotowi, bo przecież moje objawienia nie kłamią, bo od duchów są. W najlepszym razie jest to rezultat ‘kompleksu mojzesza’ ( termin ukuty w Psychologii Transpersonalnej, obrazujący stan umysłu osoby doznającej wizji i stanów szczytowych, w którym owe wizje uznaje on za prawdziwe i obowiązujące dla wszystkich), w najgorszym zaś zwyczajne żerowanie na cudzym nieszczęściu. Uważam, iż takze świat nauki nie jest wolny od takich problemów.
Wracając do artykułu, Some jest naukowcem (bo ma tytuł doktora, wg niektórych źródeł aż dwa i magistra jeszcze), studiował literaturę na Sorbonie w Paryżu, ponad 20 lat żył w kulturze zachodniej, zakładam, że inteligentny. Pisarz z zawodu. Próbuje nam przedstawić jak podchodzą jego przodkowie, szamani, do problemów psychicznych, używa jednocześnie narracji i terminów europejskiego spirytualizmu (aura, energie, świadomość, nieświadomość, dusza). Inteligentny pisarz obyty z kulturą zachodnią musi zdawać sobie sprawę w jakim nurcie takie zabiegi literackie go stawiają. Dlaczego nie wprowadzi nas w świat ducha swego plemienia przy pomocy ich własnej narracji i systemów pojęciowych? Powodów jest kilka, jak mniemam. Tego typu podejście wymaga ogromnego nakładu pracy nad stworzeniem pomostu pomiędzy dwoma narracjami. Łatwiej jest, jednak, użyć gotowych wzorców pojęciowych, tu ukraść duszę, tam energię pożyczyć, a tu pstryknąć aurę, łatwiej to będzie przełknąć czytelnikowi, więcej się książek sprzeda, więcej ludzi przyjdzie na kurs za $1750. Inny powód to taki, że budowanie pomostu między tradycjami wymaga refleksji nad własnym przezyciem wewnętrznym, własnym ‘duchem’, i to podwójnej, w obu paradygmatach. Trzeba przełożyć jeden sposób myślenia, na inny, i z powrotem, mając na uwadze, że się mówi o rzeczach, które z natury są prawie nie do ogarnięcia w żadnym systemie językowym. A u Some mi właśnie tego brakuje. Nie ma tu oryginalności, której można by się spodziewać po prawdziwym szamanie i doktorze literatury jednoczesnie, nie ma dla mnie w tym ‘ducha’. Jest za to miszmasz, njuejdż, podkolorowany afrykańskimi tubylcami, i nachalny marketing płynący z artykułu jak i jego strony internetowej. Kupuj kupuj kupuj będzie ci lepiej.
Te właśnie powody skłaniają mnie do twierdzenia, że Some to hoax, ściema, njuejdż. Jestem czytelnikiem Taraki własnie dlatego, że njuejdzu tu jest mało, jak na stronę o takiej tematyce. Zatem wołam do czytelników o naprawdę krytyczne podejście do wszystkiego co się tu pisze. Bo właśnie myślenie krytyczne, etyka i przyzwoitość jest według mnie tym, co odróżnia Tarakę od njuejdz.
Dr Some proponuje rytuał prosperity, oparty o tradycje szamanów z najbiedniejszego kraju na świecie Burkina Faso.
![[foto]](/author_photo/drzewo.jpg)
Reklama, reklama, reklama dźwignią handlu:)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
(Podziękowania dla Arka z Opola za przypomnienie mi tych wariantów :))
Duchowe spojrzenie: Człowiek przeżywa traume, zabijają jego bliskich na jego wlasnych oczach, po czym katują, przetrzymują.. (przed narodzinami skonsultowal z doradztwem duchowym, że brakuje mu panowania na emocjami, brak mu hartu ducha i umiejętności życia na nowo po wielkich stratach uznali też, że brakuje mu empatii, kiedyś to on był podobnym oprawcą i świetnie się bawił, tak jak mały chlopiec wyrywający muchom skrzydełka.. Tak Się jakoś nawet ustaliło, że w tym życiu oprawca to jego ofiara z innego wcielenia.. Przy okazji dług się spłaci. Az sam (może odgórny plan?) się nasuwa.
Dokonuje się, człowiek zapada w głębokie rozwalenie osobwości, duchy przeszłości nawiedzają go, dzięki temu powstaje szansa. W wielkim bólu, może powstać i nauczyć się powstawać, dostrzec to co ważne, cieszyć się tym co się posiada. W halucynacjach i majakch ma kontakt z calym swoim wnętrzem, a 3/4 filtrow po prsotu upada, co rodzi wielki problem ale też wielkie możliwości, jeżeli potrafiłoby się to wykorzystać? Wobec czego prwie chory, dotknięty, który odczuwa rzeczywistośc inaczej, może ...być może.. nabyć nowe umiejętności.. Co tak na dobrą sprawę wiemy o rzeczywsitości? Istnieją jasnowidze, którzy odnajdują zaginonych.. Co jak co, ale nauka powinna ludziom wskazać, jak mały fragment rzeczywistości wogóle na codzień rejestrujemy zmysłami. Momenty bólu, szoku to "rytuał przemainy" w szmańskim świecie jak i w naszym przyziemnym, temu chyba nikt nie zparzeczy ;) ?
Poza tym dlaczego stwierdzenie, że ktoś wyleczył swoją psychikę w 8 miesięcy poprzez powrót do naturalnego stanu rzeczy musi być reklamą? Psychika jest w istocie czymś tak plastycznym i zmiennym, że czasami "powrót na ziemię" może być na prawdę prosty, jeśli zaistnieją ku temu odpowiednie warunki. To tylko ludzie zawsze szukają skomplikowanych rozwiązań i chodzą dookoła tam, gdzie można iść prosto.
![[foto]](/author_photo/jaczewski.jpg)
![[foto]](/author_photo/jaroslaw_bzoma_01.jpg)
W filozofii nazywamy to brzytwą Ockhama – Pluralitas non est ponenda sine neccesitate.Bytów nie mnożyć, fikcyj nie tworzyć, tłumaczyć fakty jak najprościej.Nie jest to jednak reguła pozbawiona wyjątków.
To co szaman widzi nie musi być jedynie duchowym bytem pozbawionym korzenia fizycznego .Często towarzyszą nam nie tylko nasze własne myślokształty ale i egregory żywione przez opresyjne społeczeństwo i traumatyzujące nas jednostki.
Co do naukowości psychiatrii to wystarczy przeczytać omówienie eksperymentu Rosenhana.
"Eksperyment Rosenhana − eksperyment amerykańskiego psychologa Davida Rosenhana z 1972 r. sprawdzający adekwatność i rzetelność diagnoz medycznych psychiatrów. Został opublikowany w czasopiśmie Science w artykule On being sane in insane places (O byciu zdrowym umysłowo w niezdrowych miejscach).
Badanie składało się z dwóch części. W pierwszą część zaangażowani byli asystenci Rosenhana, którym polecono symulowanie halucynacji celem uzyskania dostępu do szpitali psychiatrycznych. Wykorzystano w tym celu różne szpitale w pięciu stanach USA. Druga część polegała na próbie wyszukiwania przez personel medyczny "fałszywych pacjentów", którzy mieli zostać wysłani do placówek przez Rosenhana. W pierwszej części lekarze nie byli w stanie wykryć, że "pacjenci" są w rzeczywistości zdrowymi uczestnikami eksperymentu. W drugiej części personel uznał dużą liczbę prawdziwych pacjentów za symulantów. Badanie to jest uznawane za ważny głos w krytyce diagnozowania psychiatrycznego (zob. antypsychiatria). Zdaniem Rosenhana, różnica między stanem zdrowia i zaburzeniem psychicznym jest co najmniej bardzo trudna do ustalenia.
![[foto]](/author_photo/jaroslaw_bzoma_01.jpg)
Badanie z fałszywymi pacjentami
W ramach badania ośmiu "pseudopacjentów" (wybranych przez Rosenhana jako zróżnicowaną grupę zdrowych osób) próbowało uzyskać dostęp do szpitali psychiatrycznych. W fazie diagnozowania medycznego stwierdzili (niezgodnie z prawdą), że słyszą wewnętrzne głosy, najczęściej niezrozumiałe, a czasem interpretowane jako słowa "pusty", "dziurawy". Były to jedyne symptomy na jakie "pacjenci" skarżyli się lekarzom. Oprócz fałszywych imion i nazwisk oraz szczegółów dotyczących zatrudnienia, wszystkie personalne informacje ujawnione psychiatrom były prawdziwe. W przypadku hospitalizacji, pseudopacjenci mieli "zachowywać się normalnie" i twierdzić, że czują się dobrze i nie słyszą już żadnych głosów.
Pseudopacjentami byli: student psychologii, trzech psychologów, pediatra, psychiatra, malarz i gospodyni domowa. Żadne z nich nigdy nie przejawiało problemów zezdrowiem psychicznym. Zostali poproszeni, by przez cały czas zachowywali się normalnie, nie zdradzając żadnych objawów psychopatologicznych (nie licząc zeznania o słyszeniu głosów podczas fazy diagnozowania). "Pacjenci" mieli pozostać w szpitalu do czasu, aż psychiatrzy uznają ich za zdrowych.
Okazało się, że cała grupa została zakwalifikowana do leczenia szpitalnego, siedmiu z diagnozą schizofrenii, jeden z diagnozą zaburzeń maniakalno-depresyjnych. W trakcie hospitalizacji żaden członek personelu medycznego nie zorientował się, że są oni "fałszywymi pacjentami", chociaż takie podejrzenia przejawiali inni, prawdziwi, pacjenci: trzydziestu pięciu z ogólnej liczby stu osiemnastu pacjentów wyraziło podejrzenie, że uczestnicy eksperymentu są w rzeczywistości zdrowi psychicznie.
![[foto]](/author_photo/jaroslaw_bzoma_01.jpg)
W przypadku wszystkich uczestników uznano, że zostali oni wyleczeni wskutek hospitalizacji. Ich pobyt w szpitalu trwał od siedmiu do pięćdziesięciu dwóch dni, ze średnią dziewiętnastu dni.
Personel medyczny opisywał zachowanie pacjentów w kategoriach psychopatologicznych. Przykładem jest sporządzanie notatek w ramach badania, co psychiatrzy zinterpretowali jako "kompulsywne pisanie" ze źródłem patologicznym. Jednocześnie, prawdziwi pacjenci interpretowali to samo zachowanie jako dowód na to, że pseudopacjenci prowadzą badania lub są dziennikarzami. Psychiatrzy nie zgodzili się na wypuszczenie ze szpitala "pacjentów" przed stwierdzeniem, że są oni wyleczeni. Warunkiem dokonania takiego stwierdzenia było przyjęcie do wiadomości przez "pacjentów" że są chorzy psychicznie. Podawano im także leki antypsychotyczne.
Błędne wykrywanie nieistniejących pseudopacjentów
Po opublikowaniu przez Rosenhana wyników badania, pracownicy pewnego znanego szpitala psychiatrycznego stwierdzili, że w ich placówce taka błędna diagnoza byłaby niemożliwa. Celem udowodnienia, Rosenhan uzgodnił z nimi, że podczas 3-miesięcznego okresu wyśle swoich kolejnych pseudopacjentów, którzy będą starali się uzyskać dostęp do szpitala. W wyniku eksperymentu z ogólnej liczby 193 nowych pacjentów za uczestników badania Rosenhana uznano 41, natomiast 42 następnych uznano za "podejrzanych". W rzeczywistości Rosenhan nie wysłał żadnego pseudopacjenta i wszystkie przypadki "wykrycia" symulantów były nieadekwatne."[Wikipedia]
![[foto]](/author_photo/kapalka.jpg)
Chyba pora, żebym ja się włączył. Byłem nieraz w szpitalu psychiatrycznym, kilkoro moich bliskich znajomych się tam leczyło. Paru innych też się w nich leczyło ale u nich nie byłem. Sam też kilkakrotnie byłem bliski szpitala psychiatrycznego, raz już nawet miałem skierowanie.
Kaftana bezpieczeństwa nie widziałem, ale nie byłem tak głęboko, żebym mógł zobaczyć. O złym traktowaniu słyszałem od znajomych leczących się, ale dotyczyło przypadków wyjątkowych. Żadnych wrzasków ani histerii nie widziałem, słyszałem o nich jako o historiach bardzo wyjątkowych. Widziałem ludzi nawalonych lekami tak, że bardziej przypominali duchy niż ludzi, ale też nie było ich wielu. Dominowała nuda, otępienie i beznadzieja, z dodatkiem historyjek takich, jak ta, że ktoś wysmarował kwiatkowi liście olejem bo coś mu się uwidziało (kwiatek zdechł). Z tych, których tam widziałem, na pewno nie wszyscy mieli predyspozycje szamańskie, nie chce mi się też wierzyć żeby ten co wysmarował kwiatek robił to z powodu takich predyspozycji, ale szczegółowo tego oszacować nie potrafię. Na pewno też nie wszyscy moi znajomi mieli takie predyspozycje. Czy ja je mam, nie wiem do dziś, ale na pewno nie przejawiłem ich wtedy, kiedy sam byłem bliski szpitala, a wtedy, kiedy dostałem skierowanie, po prostu wywaliło mi bardzo ostre brudy karmiczne lub psychiczne, co kto woli (zmianę po tym wywaleniu odczułem po kilku dniach).
Jeden mój znajomy został skierowany na rentę po tym, jak opowiedział (nie wiem po co, ale to inna sprawa) o swoich kontaktach z przedstawicielami innych światów i podobnych doświadczeniach, moim zdaniem bardzo wiarygodnych. A jest zupełnie normalnym i trzeźwo myślącym człowiekiem, mającym normalną rodzinę i poważanym przez jej członków. Nawiasem mówiąc, u tej samej doktorki, której się zwierzył, ja się leczę na bezsenność i chyba dobrze na tym wychodzę. Wszystkiego jednak jej nie mówię, bo też odesłałaby mnie na rentę, a na to nie mam ochoty.
Podumowując, prawda jest złożona. Znacznie bardziej, niż to, co opisuje ten artykuł i większość komentarzy.
![[foto]](/author_photo/drzewo.jpg)
"Duck Typing to się fachowo nazywa w informatyce:) Taka zasada, że jak coś łazi jak kaczka, kwacze jak kaczka, to może warto to nazwać kaczką."
![[foto]](/author_photo/kazibudzki.jpg)
Ludzie nie mają problemu z tym że wątroba jest chora, że ręka jest chora, że oko potrzebuje okularów. Ale jak przychodzi sprawa układu nerwowego, to jest zupełnie coś innego - znajdują się duchy i kosmiczne spiski.
Powiem w swoim imieniu - uważam że rozróżnienie gry energii i istot od zaburzeń tkanki nerwowej to podstawowa umiejętność szamana/energoterapeuty która jest niestety rzadko wśród nich spotykana.
Ezoteryka i duchowość skażone są produktami ludzi mających bardziej objawy wytwórcze niż szamańskie wizje.
Z moich doświadczeń wynika że choroby psychiczne mogą być w znacznym stopniu łagodzone metodami duchowymi, a nawet częściowo uzdrawiane, jeśli są traktowane jako po prostu schorzenia ciała. To jest po prostu uczciwe a skuteczne podejście.
![[foto]](/author_photo/szeliga.jpg)
Sam w swojej praktyce pracy z energią spotykam wiele osób, których dolegliwości są często związane z tym o czym pisze autorka tego artykułu.
Czy można takim ludziom pomóc stosując "metody szamańskie"?
Z mojego doświadczenia powiem, że jak najbardziej można.
Dr Rauni Kilde napisała bardzo ciekawa książkę "Jasne światło w ciemności tunelu" Którą warto przeczytać.
Fragment z książki:
"Miłość jest kluczem i cały świat potrzebuje miłości...."
"Super technologia przekroczyła naszą spirytualność. To wymaga etyki, moralności i zrozumienia że stary paradygmat musi być pozostawiony w przeszłości. Procesy informacji w naszym mózgu działają poprzez kwantową mechanikę, gdzie sama świadomość jest widziana jako inne pole kwantowe..." "Spirytualny rozwój otwiera horyzonty aby poznać kompletność w życiu. Energia nigdy nie zanika - tylko zmienia formę i wymiar...."
Spis Treści :
Wstęp
Rozdział I: Jak to się wszystko zaczęło
Rozdział II: Badania psychologiczne
Rozdział III : Psychiatria i polityka
Rozdział IV: Przestrzeń i kontakty kosmiczne
Rozdział V: Nowy porządek świata i terrorystyczne akcje
Rozdział VI: Operacje fałszywej flagi
Rozdział VII: Światowa Organizacja Zdrowia i szczepienia
Rozdział VIII: Nadużycia w medycynie
Rozdział IX: Chemiczne smugi i choroba Morgellonsa
Rozdział X: Kontrola ludności żywnością i Kodeksem Alimentarius
Rozdział XI: Kontrola umysłu
Rozdział XII: Anti-Zensur-Koalition Koalicja
Rozdział XIII: Nanotechnologia , mikro chipy i broń bezpośredniej energii
Rozdział XIV: Telefony komórkowe i mikrofalowa plaga
Rozdział XV: Promieniowanie
Rozdział XVI: Metody pracy tajnych służb i wywiadu wojskowego
Rozdział XVII: Militarne badania
Rozdział XVIII: Przegląd metod nękania przez Cointelpro Gladio, ukrytych lokalnych rekrutów i "stojących z tyłu”.
Rozdział XIX: Doświadczenie osobistego nękania. Rozdział XX: Kościół Katol
![[foto]](/author_photo/szeliga.jpg)
https://adept.org.pl/przyjecia-w-warszawie.html
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.