17 grudnia 2011
Jan Szeliga
Szukanie inspiracji do malowania Vedic Art za pomocą praktyk Twardej Ścieżki
Połączone warsztaty Vedic Art i Twardej Ścieżki
Twarda ścieżka, szałas potu, chodzenie po ogniu, malowanie, vedic art
O tym, że praktyki Twardej Ścieżki sprawdzają się przy różnych okazjach, wiedzieliśmy od dawna, gdyż łączyliśmy je czasami z innymi warsztatami, jak np: warsztaty surwiwalowe, warsztaty gotowania roślin znalezionych w lesie, czy też warsztaty nauki gry na didżeridu. Tym razem postanowiliśmy sprawdzić je w połączeniu z intuicyjnym malowaniem Vedic Art.
Moi znajomi Brygida i Bartek obchodzą swoje urodziny 29 sierpnia. Ponieważ chcieli je uczcić czymś wyjątkowym, to postanowili z tej okazji przejść po ścieżce ognia. Do tego wszystkiego doszły inne pomysły, jak szałas potu, marsze transowe, podróże przy bębnie i koncert na misach i gongach.
Vedic Atr ma swoje zasady. Dlatego tak ułożyliśmy praktyki "twardej ścieżki" aby były one inspiracją do malowania wg kolejnych zasad Vedic Art.
Myślę, że udało nam się to znakomicie. Zresztą poczytajcie sami, jak odebrali to uczestnicy warsztatów.
Płonie ognisko do chodzenia po ogniu.
Wrażenia uczestniczek warsztatów
Vedic Art i twarda ścieżka to jak dopełniające się energie kobieca i męska. Vedic płynie, ufa, jest miękka i delikatna, daje przestrzeń ducha; Twarda ścieżka ma w sobie moc, jest stanowcza, trzyma się zasad, szuka wyzwań, przekracza fizyczne niemożliwości. Jesteśmy całością zarówno męskich, jak i żeńskich energii, a te dwie ścieżki wspierają się nawzajem, tworząc jednolitą całość. Można zadać pytanie czy dodanie twardej ścieżki do warsztatów Vedic Art wzmocniło inwencję twórczą uczestników? To jest jedno z tych pytań, na które nie sposób odpowiedzieć jednoznacznie, odpowiedź jest w każdym z nas indywidualna. Każdy warsztat to inni ludzie, miejsce, czas, energie.
Każdy z nas malował jako dziecko, więc doskonale zna tworzenie. Tylko jego własny osąd spowodował, że uznał, że nie potrafi tego robić. Natomiast doświadczenie szałasu potu czy chodzenia po rozżarzonych węglach dla wielu uczestników było nowym doświadczeniem, przy których Vedic Art wydał się uczestnikom czymś tak łatwym, normalnym i bezpiecznym, że moim zdaniem zapominali o tym, że „nie potrafią” malować i otwierali się na przestrzeń na siebie.
Brygida Kamińska
www.malowanesercem.pl
Brygida opowiada o zasadach Vedic Art.
Szałas potów kojarzy mi się z indiańską praktyką odzyskiwania duszy. Jestem na granicy wytrzymałości fizycznej – temperatura ogromna, z mojego nagiego ciała spływają strumienie potu, leżę przy ziemi szukając kropli tlenu, wokół absolutna ciemność - umysł szaleje, ogłasza alarm – sytuacja krytyczna !!! – a ja, zamiast uciekać, szukam w sercu przebaczenia i miłość, głośno wypowiadam swoje marzenia. Nie ma nic poza mną i moimi słowami, w tak ekstremalnych warunkach umysł puszcza wszystko, dlatego to, co dzieje się w szałasie ma niezwykła moc, jest krystaliczne i prawdziwe...
Na drugi dzień siedzę przy sztaludze, ręka sama prowadzi, emocje malują się w kolorach i kształtach. Jestem tu i teraz. Czuję to. Dziękuję, że byliście ze mną.
"Twarda ścieżka" dała mi to, czego nie doświadczyłam wcześniej. Stałam przed ścieżką ognia i czułam strach – taki prawdziwy, taki absolutnie realny a z drugiej strony miałam siebie i swoje nadzieje, że jest we mnie dość siły i wiary. Teraz wiem, że zrobienie pierwszego kroku jest najtrudniejsze, ale ta radość po ostatnim jest cudowna. I to pozostało - moja siła, jaką odnalazłam w sobie.
Janku, dziękuję jeszcze raz !
Agnieszka Pietrzak
Pracownia Twórczych Inspiracji "Agape"
Agnieszka w szałasie potu.
Magiczny czas bycia w Tu i Teraz
Cisza, natura, świergot ptaków, szum strumyka pozwolił mi na wyłączenie się z hałaśliwego świata. Brak zasięgu w telefonie, brak miejskiego zgiełku, nawet brak muzyki nie był dotkliwy dla mnie. Muzykę zastąpiły misy i gongi Bartka. Wyjątkowa podróż dla mnie kosmiczna. Bartek kojarzył mi się z Indianinem spokojnym i mądrym. W ciągu dnia w świat radosnego malowania wprowadzała nas Brygida. Niesamowite, radosne doświadczanie innej formy wyrażania siebie. Wzajemne poznawanie się z płótnem i pędzlem, super znajomość. Kontynuuję do dziś.
Twarda Ścieżka to moje drugie spotkanie z Jankiem. Chodzenie po ogniu, pokonywanie własnego lęku, przekraczanie granic własnego strachu... Niesamowite doświadczenie. Ja bardzo lubię samo przygotowywanie się do tej ceremonii, skupienie, ciszę... Tym razem zaprzyjaźniłam się z Bębnem i bardzo chciałabym taki mieć... No nawet Bęben może posiadać mnie... Też będzie fajnie.
Sauna Indiańska... Lubię ciepełko wyjątkowo to i sauna dla mnie była wyjątkowa. Nie można jej w żaden sposób porównać do sauny, do której czasem zaglądam w „mieście”. Inny klimat, ona ma duszę, ta miejska jest jakby pusta...
Bieganie z zawiązanymi oczami, to dopiero sztuka. Wydawałoby się, że pod czujnym okiem Janka i świadomi asekuracji polecimy bez zastanowienia. Wychodziły z nas lęki i brak zaufania...
Medytacje z Orłami to mój ulubiony temat. Niesamowite było to, że właśnie w trakcie wysyłania życzeń w świat na niebie pojawił się Jastrząb... Było to dla mnie tak magiczne, że aż niewiarygodne, radość była ogromna.
Wszystkie praktyki Twardej Ścieżki są wyjątkowe. Pozwalają zajrzeć w głąb siebie, w swoje lęki i obawy, ale także w swoją radość. Po warsztatach zauważa się w sobie dużo zmian... na lepsze. Dla mnie był to czas głębokiego wyciszenia, relaksu. No i nie wspomniałam jeszcze o wszystkich uczestnikach Warsztatów. Stworzyła się między nami więź wyjątkowa, wspólnej radości z bycia razem, bycia częścią całości. Czas się dla nas zatrzymał, nie istniało nic innego oprócz nas i naszych działań. Taka harmonia. Z całego serca polecam taką formę spędzania czasu, świadomego rozwoju. Tęsknię za tym klimatem i na pewno to powtórzę. Buziaczki dla Wszystkich Uczestników i z serca dziękuję.
Radości wiele i uśmiechów.
Renata Dominiak
Ten jastrząb pojawił się dokładnie w tym czasie, kiedy "wysyłaliśmy orły"
Tak więc, połączenie praktyk "twardej ścieżki" z intuicyjnym malowaniem Vedic Art okazało się być bardzo dobrym pomysłem na dotarcie do naszego umysłu i poszerzenie naszej świadomości. Myślę, że podobne warsztaty będziemy jeszcze organizować w przyszłości i już dziś zapraszam na nie wszystkie osoby zainteresowane taką formą rozwoju duchowego.
Jan Szeliga
Komentarze
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
jaki jest ciąg dalszy tego pojawienia ?
Czy coś się spełniło, zmieniło, cokolwiek, co mogło by dać wyraz temu, że ptak pojawił się w związku z "działaniami" ?
Mógł to być zbieg okoliczności. Ten ptak mógł w tym czasie polować, możliwe, że oceniał Was jako zdobycz :)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)

Na powiększeniu widać, że to NIE jest sylwetka myszołowa. Jastrzębie nie latają tak wysoko. Szpiczasty (klinowaty) ogon jest typowy dla orłów. Także szerokie skrzydła są orłów. (Myszołów ma wąskie jak deski.)
Wiem jednak na pewno, ze nie pojawił się on tam przypadkowo.
Nie jest to odosobniony przypadek. Już wiele razy zdarzało mi się widzieć podobne ptaki, krążące nad nami dokładnie wtedy, kiedy robiliśmy podobne praktyki jak "wysyłanie orłów", czy inne "energetyczne " działania. Wcześniej nigdy nam się one nie pokazywały. Wiele razy zwracałem na to uwagę przy okazji różnych warsztatów. Najczęściej ptaki pokazywały się wtedy, kiedy siedzieliśmy w kręgu, bębniąc lub medytując.
![[foto]](/author_photo/Wianek4a.jpg)
...a z drugiej strony wysoko nadleciał Orzeł(?). Moja radość była ogromna :)))))
Przyleciał dnia następnego...to jest to zdjęcie...
...i przyleciał znów dnia następnego, gdy siedzieliśmy w kręgu :)))
Może to i przypadek ;)
Mam jeszcze jedno zdjęcie ale nie wiem jak je tu wkleić;)
Widać go bardziej :)
A po przyjeździe do domu dostrzegłam nowego towarzysza, siedział sobie na bramce do piłki nożnej i wcale się nie bał. Jest z nami do dzisiaj, siedzi sobie czasem na dębie, czasem przeleci mi przed szybą samochodu :)
Fajnie mam :))))
...
powiedział: Jan Szeliga 2011-12-17 15:35:18
(...) Już wiele razy zdarzało mi się widzieć podobne ptaki, krążące nad nami dokładnie wtedy, kiedy robiliśmy podobne praktyki jak "wysyłanie orłów", czy inne "energetyczne " działania. Wcześniej nigdy nam się one nie pokazywały. Wiele razy zwracałem na to uwagę przy okazji różnych warsztatów. Najczęściej ptaki pokazywały się wtedy, kiedy siedzieliśmy w kręgu, bębniąc lub medytując."
- Co ma to "pojawianie" się oznaczać ? Kto wie ?
Gdyby "działania" miały na celu "wywołanie znaku", to w porządku. Był zamiar, pojawił się "efekt". Jak we wróżbie. Jeśli jest w tym coś magicznego, powiedzcie, co to jest ? Czy zwierzęta lubią bębnienie i widok medytujących ludzi, że chcą być w ich pobliżu ?
![[foto]](/author_photo/av1.jpg)
Przed pierwszym zlotem Raven miałem taki oto obraz - wysoko, wysoko leci orzeł (akurat z identyfikacją nie było problemu, w mojej okolicy gniazduje ok 20 sztuk orła przedniego, a że rozmiary ma słuszne to i z jastrzębiem czy innym myszołowem pomylić trudno). Nagle pojawia się zgraja kruków i dalej go przeganiać. Orzeł poddał się - choć silniejszy z grupą kruków nie ma szans - kruk nadrabia inteligencją i zgraniem zespołu. :) To dwaj rywale, ale potrafią współdziałać - kruk ma lepszy węch i padlinę wyczuje szybciej od orła, ten drugi za to ma mocny dziób, przez co łatwiej mu dostać się do pyszniejszych kawałków (mniam). A że zlot był pod patronatem Kruka, znak odczytałem jako dobry. Faktycznie krótko po tym trzeba było "przegonić" pewną grupę, dzięki czemu zlot się udał. Gdyby się tej grupy nie przegoniło, wyszłoby kiepsko...
Podobnie jak Nes odbieram to jako coś w rodzaju błogosławieństwa i poparcia (patronatu), całej natury objawiającej się pod postacią ptaków, nad tymi działaniami, które robimy.
Zwykle na początku warsztatów przywołujemy ( w swerze symbolicznej) ptaki i inne zwierzęta mocy. Czasem robimy to też w trakcie naszych działań.
Pojawienie się takiego ptaka, jest dla mnie sygnałem, że to co robimy, ma jakąś MOC i wartość, z której mogą skorzystać zarówno uczestnicy warsztatów, jak też całe otoczenie, w którym te działania się odbywają.
Zwierzęta w przeciwieństwie do ludzi mają jakąś zdolność do wyczuwania energii. Znane są przypadki gwałtownej reakcji zwierząt przed mającymi się wydarzyć kataklizmami, czy zmianami pogodowymi. Dlatego pewnie pojawiają się też tam, gdzie jest jakaś „dobra energia”.
Można zadać pytanie, dlaczego nie pojawiają się niedźwiedzie czy dzikie świnie? Które również przywołujemy i wiemy, że mogą one się znajdować w tej okolicy.
Jak myślicie, co by się stało, gdyby taki dzik nagle pojawił się w okolicy kręgu , w którym siedzimy? O niedźwiedziu to już nawet nie wspomnę.
Pewnie wszyscy w pośpiech rozpierzchliby się po krzakach :D
Dlatego zamiast dzików, które spowodowałyby popłoch, pojawiają się orły i jastrzębie, które majestatycznie krążą nad nami, dając nam swoją opiekę z góry i potwierdzają MOC naszych działań.
![[foto]](/author_photo/av1.jpg)
Tak, dokładnie jak sen proroczy. Tak jak sen trzeba go właściwie odczytać. Tego trzeba się nauczyć, otworzyć na to, pozwolić wyjść z getta racjonalizmu, uwolnić intuicję. A wizja oczywiście była realna - całą scenę z orłem i krukami obserwowałem z żoną idąc przez miasto, podobnie jak uczestnicy VedicArt obserwowali w realu.
A los "przegonionych", czy jest zgodny z "błogosławieństwem" ?
W zasadzie było uwolnieniem. Popełniłem błąd co do wyboru miejsca. Wybór miejsca to ważna sprawa. Zamiast pytać Duchów, rozmawiałem z ludźmi, a normalnie robię w tej kolejności - najpierw Duchy, potem ludzie. Początkowo nie patrzyłem na znaki zaabsorbowany przygotowaniami (miało być 100 osób, ale po zmianach wyszło 20, i dobrze) ale w porę się zorientowałem.
Ci przegonieni, szli po coś, mieli jakiś cel, dali się pogonić, a w związku z tym, czy im się poszczęściło, wyszło ?
Tak, mieli cel zrobienia imprezki. Towarzystwo dla których dobra impreza to głośna muzyka (celem spotkania był eksperyment z muzyką transową, współczesną i pierwotną, część muzyków była etnic, część electro) wódka i dragi. Gdy się o tym dowiedziałem, szybko odciąłem tę energię i poszło w dobrym kierunku. Za to fajne były reakcje muzyków nie z kręgu wspomnianego, którzy po raz pierwszy zetknęli się z ceremonią Szałasu Potów. Fajne i oczyszczające, choć większość padła po szałasie. Nie mieli przygotowania. :D
Mentalnie i fizycznie przegonieni...
Krótko po tym przegonione towarzystwo się rozpadło, każdy poszedł w swoją stronę a miejsce dragów i imprez zamknięto, przekazano innym. Tak więc na swój sposób zostało to oczyszczone.
"poparcia (patronatu), całej natury objawiającej się pod postacią ptaków, nad tymi działaniami, które robimy."
Dla mnie takie myślenie magiczne jest bardzo ważne, zwłaszcza przed, w trakcie i po ceremonii. W ten sposób rozszerzamy sferę sacrum. Choć właściwiej byłoby powiedzieć, że nie rozszerzamy, a zaczynamy dostrzegać ją wokół siebie, nie tylko w zamkniętym kręgu. Po co uczestniczyć w ceremonii i stosować racjonalne nawyki? W takich sytuacjach traktuję rzeczywistość tak jak sen - znaki są ważne, rzeczywistość mówi. Cała sztuka nauczyć się rozpoznawać te znaki, nauczyć się języka rzeczywistości. Ale nie można też przesadzać. Praktyka czyni mistrza. :)
![[foto]](/author_photo/av1.jpg)
Rozumiem. Tyle, że to co nazywasz magią, jest...romantyczną tajemnicą. :) Po prostu patrz i bądź... przestań mówić...
![[foto]](/author_photo/av1.jpg)
Pozwolę sobie przenieść rozmowę do innego miejsca (Życie jest Snem), skoro pytania skierowane bezpośrednio do mnie (nie chcę tu wchodzić w paradę autorowi), a temat odbiega od głównego wątku. Ale to po Święcie Zimy...
Ukłony. :)
(...)
Co w tym jest takiego magicznego?
...
Zwykle na początku warsztatów przywołujemy ( w swerze symbolicznej) ptaki i inne zwierzęta mocy. Czasem robimy to też w trakcie naszych działań.
Pojawienie się takiego ptaka, jest dla mnie sygnałem, że to co robimy, ma jakąś MOC (...)"
czy przywoływania są tutejszym, polskim-słowiańskim zwyczajem ?
Pytanie o tyle istotne, z uwagi na moją skromną znajomość tematu, że jeśli by się okazało, że jest ten zwyczaj importowany, to takie tłumaczenie tego, jest naturalną, tylko interpretacją.
Natomiast, zakładając, że nawet takie interpretacje, oddają prawdziwość zdarzeń, można by się posunąć do stwierdzenia, że zachowanie, postępowanie, jakie jest zwyczajowo przyjęte na opisywanych przez Was spotkaniach, jest przejawem normalności. Normalności w obcowaniu z przyrodą, szacunkiem dla jej praw, traktowaniu natury bez wywyższania się ponad nią. Takie zachowanie, działa jak zachęta i obietnica, że tu można podejść, popatrzeć, pobyć, bez obawy utraty życia, choć czasem można być przegonionym :):):)
Wiadomo jednak, że zwierzęta posiadają wrodzony strach przed zagrożeniem, więc trudno oczekiwać poufałości, ale takie pojawianie, można przecież i tak tłumaczyć, bez nadawania temu specjalnie magicznych aspektów, bo te mogą się okazać na tyle ulotne, na ile dał temu wyraz "autor: Michał Majka".
Istnieje jeszcze inna możliwość, że pojawianie się zwierząt, jest ich wysyłaniem, przez "kogoś/coś", co w swojej ocenie decyduje, czy jest warto je wysyłać. W taki sposób, daje to coś znać, że obserwuje, i, że jest dobrze. Może tak być. Ale, gdyby tak było, to było by to dość dziwne, dawanie znaków tak, by pozostawały w sferze domysłów, zamiast po prostu pokazać się osobiście. Taka możliwość, jest jednak do przyjęcia, nawet bardziej niż taka, że reakcja zwierząt, jest końcowym w efekcie, znakiem, a po tym, jest już tylko jakaś bezkształtna moc.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.