zdjęcie Autora

01 października 2016

Wojciech Jóźwiak

Serial: Auto-promo Taraki 4
Taraka na blockchainie?

◀ Odzyskiwanie komentarzy po tym, jak zostały skrócone ◀ ► Nowy koniec świata mamy ►

Jeśli dzieje postrzegać jako zmaganie demokracji z tyranią i równości z hierarchią, to wynalazek Internetu był wielkim wsparciem demokracji i równości przeciw tyranii i hierarchii. Dzięki tej technologii każdy mógł założyć swoją stronę i emitować w świat takie treści, jakie uważał, nie przejmując się cenzurą, linią polityczną, „co sobie inni pomyślą” itp.

Pierwsza przeszkoda w tym, żeby Internet był zupełnie równościowy, okazała się właściwie natychmiast: bo żeby dwa podmioty (dwie osoby) mogły się kontaktować, konieczne było utrzymywanie komputerów czynnych przez cały czas, stale podłączonych do Internetu i nieustannie gotowych odpowiedzieć na przysłane żądanie „http://” lub podobne. Konieczne było utrzymywanie serwerów. Stopniowo okazywało się, że serwer coraz więcej może i coraz więcej funkcji czy obowiązków zdejmuje z nadawcy i odbiorcy, którzy oboje mogą tylko co jakiś czas sprawdzać, co przyszło na ich skrzynkę lub odświeżać treść przygotowaną do emisji. Rozwinął się model serwer-klient. Uczestnicy Sieci stali się klientami serwerów, a firmy otrzymujące serwery i dostarczające związanych z nimi usług rosły w siłę.

Tak powstała idea portalu, czyli firmy, która prócz ewentualnego utrzymywania skrzynek (na emaile) lub własnych stron klientów emitowała własne treści. W miejsce amatorskich, rozproszonych i demokratycznych stron (nazywanych u nas kiedyś „stronami domowymi” z powodu błędnego zrozumienia angielskiego „home”) weszły internetowe mutacje gazet i stacji RTV, czyli właśnie portale. Kilku fachowców zauważyło, że w tej sytuacji edytorski wysiłek klientów też można zblokować, sformatować i umieścić w silosie – w jednolitym systemie, gdzie każdy może pisać co chce, czytać innych i korespondować z nimi. Postały więc silosy, z których emblematyczny jest Facebook. Ich napędem był równolegle powstały przemysł zbierania informacji o podmiotach działających w Internecie, ich preferencjach i ruchu, który generują. Tak treści ogłaszane przez „wszystkich” na Facebooku i w kilku podobnych silosach stały się surowcem dla przemysłu reklamowego i (jak się podejrzewa) szpiegowskiego.

Serwery (umiarkowanie), portale (bardziej) i silosy (total/itar/nie!) przechyliły balans znów na stronę tyranii i i hierarchii.

W silosach znów jesteś tym, kim próbował cię uczynić (lub twojego ojca, matkę, dziadka) totalitarny reżim. Posłusznym i przezroczystym trybikiem w systemie. W dodatku o tyle „lepszym”, że niebuntującym się. Przecież wszystko (tzn. wszystkie e-możliwości) dostajesz za darmo. (Ale właśnie dostajesz za darmo dlatego, że sam tu jesteś cennym surowcem.) A to, że silos wszystko o tobie wie (zapewne więcej niż ty sam/a o sobie), to przecież jest uzasadnione, bo dla twojego dobra.

Jednak wśród obywateli Internetu utrzymuje się tęsknota za sieciową równością i demokracją.

Ruchem w kierunku znów równości i demokracji przeciw tyranii i hierarchii wydają się być systemy oparte na rozproszonych bazach danych. (W przeciwieństwie do serwerów, portali i silosów, które mają centralne bazy danych, tzn. wszystkie swoje dane trzymają pod jednym adresem.) Najbardziej znanym i praktycznie sprawdzonym projektem opartym na bazie rozproszonej jest Bitcoin, czyli czysto elektroniczna cyfrowa waluta.

Ciekawe, że Bitcoin został uruchomiony w 2009 roku – w tym samym, w którym największy silos, Facebook, z fazy rozruchu przeszedł na komercję.

Bitcoin działa w oparciu o rozproszoną bazę danych, czyli blockchain, „łańcuch bloków” – termin, który jednak niechętnie jest u nas pisany po polsku. Łańcuch bloków składa się z odcinków, tych bloków właśnie, które do siebie pasują: w każdym bloku jest zapisane, jak zidentyfikować blok poprzedni. W blokach bitcoina zapisywane są wszystkie transakcje zawarte w tej walucie. Czyli mając odpowiednie oprogramowanie, mogę śledzić wszystko, co w świecie jest robione w tej walucie. Domyślam się, że jest to nudna lektura.

Pewnych rzeczy do tej pory nie rozumiem. Poszczególne bloki istnieją w wielu kopiach w Sieci, ale, właściwie, gdzie one są? W pamięci czego? Czy w pamięci serwerów firm dostarczających portfele bitcoinowe? Czy u poszczególnych użytkowników na ich dyskach? Czy może to nie ma znaczenia? Wiem, że istnieją mechanizmy porównywania i weryfikacji poszczególnych kopii łańcucha, ale jak one działają i w której fazie obrotu bitcoinami są wykonywane? Co z wielkimi liczbami rejestrowanych przedmiotów i ich transakcji? – Czy nie przekroczą pojemności komputerów, nie „rozsadzą” ich swoją zasobożernością? Co ma współnego generowanie nowych bloków z generowaniem nowych bitcoinów? Niestety, dotąd nie znalazłem kogoś (mógłby to być oczywiście tekst, artykuł), kto by mi to umiał wytłumaczyć.

E-walutą Bitcoin interesuję się od początku odkąd zaistniała, nawet mam własnego niecałego bitcoina, ale dotąd nic nie udało mi się kupić za bitcoiny. Rynek bitcoinowy jest chyba jednak dość niemrawy, przynajmniej dla kogoś polskojęzycznego. Chętnie bym swoje astro-usługi sprzedawał za bitcoiny, ale wciąż nie wiem, czy znajdzie się ktoś, kto mi bitcoinami zapłaci.

Główną zaletą, jaką dla mnie ma Bitcoin, jest to, że jest pozapaństwowy, nie jest to waluta jakiegokolwiek państwa, co pozytywnie działa na moje anarcholiberalne inklinacje.

Tymczasem od paru (dwóch?) lat zaczęło być słychać o następnym zastosowaniu blockchainu, innym niż bitcoin. Jest to zastosowanie blockchainu jako rejestru dowolnych wartości. Blockchain może służyć jako księga wieczysta rejestrująca wszelką własność ziemi i znajdujących się na niej nieruchomości wraz z rejestrem kupna i sprzedaży każdej działki. Wtedy świadectwem byłby nie zapis w konkretnej księdze papierowej (która może spłonąć lub myszami być zjedzona) ani zapis w centralnej bazie danych, który można zniszczyć nie tylko jednym kliknięciem myszy, ale także np. przez odpowiednio silne pole magnetyczne (niebezpieczne są wtedy plamy na Słońcu i stratosferyczne eksplozje jądrowe) – ale świadkiem jest cała światowa Sieć, w której ten rejestr istnieje i trwa w sposób rozproszony w wielu kopiach blockchainów.

W tegotygodniowej Polityce jest artykuł (tu jego początek: http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/1676920,1,blockchain-internetowy-rejestr-ktory-moze-doprowadzic-do-rewolucji.read), w którym wspomniano o takich propozycjach zastosowań, jak kontrola pochodzenia kupowanych ryb (czy legalnie odłowione) lub diamentów (czy nie „krwawe”). Najciekawsze jest zastosowanie w polityce, w wyborach: wartością przekazywaną w transakcjach byłyby tam akty poparcia danego polityka przez danego wyborcę. Bardzo to przypomina mój pomysł „posła osobistego” lub „rzecznika obywatelskiego” czyli „demokracji spersonalizowanej”. Pisząc o tamtych pomysłach nie wpadłem jednak na to, że można tam zastosować bazę rozproszoną; wyobrażałem sobie trzymanie związków wyborca-poseł centralistycznie w silosie.

Kilka lat temu kibicowałem rozproszono-bazowej witrynie kontaktowej podobnej do Facebooka, ale właśnie bazującej na relacjach 1:1 czyli peer-to-peer, nazywała się diaspora.com. Chyba się jednak nie udała, domena wygląda na opuszczoną.

O czym myślę? O tym, czy by można Tarakę przesadzić na system rozproszonobazowy. Taka Taraka (lub jej późna wnuczka) byłaby totalnie zdecentralizowana. Więc pisać do niej, zamieszczać teksty, mógłby każdy – jakiekolwiek. Także poprawiać błędy, robić korektę, mógłby każdy. Ale również istniałby kolektywny i rozproszony mechanizm weryfikacji i oceny tych tekstów, żeby wydobyć („wykopać”, jak w wykop.pl) te, które są najcenniejsze. Nie mogłaby to być zwykła większość głosów tylko coś bardziej inteligentnego. Żeby taki system działał, musiałby być czymś napędzany, jakąś ludzką żądzą, najlepiej żądzą pieniądza. Zapewne więc powinien generować wartość czyli zysk, może w bitcoinach, przez co zarówno autorom, jak i czytelnikom, a także korektorom i innym ten interes by się opłacał. Jeszcze jest pytanie, jak zapewnić takiej „rozproszonej Tarace” jej tożsamość, tzn. żeby nie została skolonizowana przez obce treści? (–Takie wysiłki przecież nieustannie dotykają istniejącą Tarakę, która ma mechanizm serwisu i jest scentralizowana, tyrańsko-hierarchiczna, więc niby mniej na tamto podatna.) Musiałaby mieć wszytą swoją konstytucję, czyli mechanizm, który by odsiewał, marginalizował treści nie-Tarakowe.

O drugiej też rzeczy myślę: o grze rozproszonobazowej. W którą można by grać i wygrywać i która kusiłaby, żeby w nią inwestować pieniądze zwykłe lub te „e”. Kto taką wynajdzie, będzie wielki i bogaty.

* * *

Przeczytałem co napisałem i widzę tu jednak dwie osobne idee. Jedna to trzymanie Taraki lub podobnego serwisu w bazie rozproszonej, co dawałoby mu niezniszczalność. (Dopóki istniałaby Sieć.) Druga, to społecznościowe czyli rozproszone redagowanie i animowanie serwisu. To drugie nie wymaga blockchainu.

Tak lub inaczej, nawet nie sięgając tak daleko, Tarace potrzebna jest jest jakaś nowa ożywiająca energia. Tak to widzę.


◀ Odzyskiwanie komentarzy po tym, jak zostały skrócone ◀ ► Nowy koniec świata mamy ►


Komentarze

[foto]
1. Jeszcze cztery lata...Włodzimierz H. Zylbertal • 2016-10-01

...I wydarzy się koniunkcja Saturn-Jowisz w pierwszym stopniu powietrznego Wodnika - po raz pierwszy od dwu stuleci. Jednocześnie władze nad światem zacznie przejmować pokolenie dzisiejszych milenialsów, mocno krytycznie patrzących na turboliberalną rzeczywistość. Wtedy takie miejsca, jak Taraka mogą stać się dla tych młodych poszukujących natchnieniem - jeśli Autorzy tego szacownego portalu (ze mną jako pierwszym :-)  )  zadbają o wybiegnięcie myślą i wizją jak najdalej w "powietrzną" przyszłość
2. jeżeli dobrze ogarniam...NN#9108 • 2016-10-02

jeżeli dobrze ogarniam koncept - to to gdzie i kto i ile ma bitcoinów jest zapisywane z bazie, którą ma każdy z nas. Wykonujemy transakcję, która tworzy nowy blok i ten blok jest rozsyłany po całej bitcoinowej sieci. To właśnie w tych blokach są trzymane nasze pienieniądze, szyfrowane za pomocą dwóch kluczy prywatnego i publicznego. Kiedy wykonujemy transakcję blok ten jest sprawdzany pod kątem tego czy ilość bitcoinów się zwiększyła czy nie i saldo aktualizowane.
Podniosłeś ciekawy temat. Jak przełożyć to na inne aspekty. Rozumiem, że można byłoby się w ten sposób wymieniać informacjami osoba do osoby, ale nie wiem, nie potrafię sobie wyobrazić jak na tej zasadzie miałaby działać strona www.
[foto]
3. @BorysgtWojciech Jóźwiak • 2016-10-02

No może nie "strona" tylko witryna. (Szkoda, że to piękne i trafne słowo dziwnie się nie przyjęło. "Strona" to pojedyncza odsłona mająca jeden adres url, a witryna to miejsce, które takich stron wyświetla wiele pod jedna domeną i tytułem. Taraka jest witryną, która stron ma parę tysięcy.)
Ale do rzeczy. Przyznaje, że się zapędziłem. Ale uświadomienie sobie baz rozproszonych pokazuje, że nie wszystko w Internecie musi opierać się na jednej centralnej bazie danych -- nie wszystko musi być silosem.
Raczej do emisji witryny nie warto używać tak "ciężkiego" narzędzia jak blochchain.
Ale warto myśleć nad zastosowaniami blockchainu, bo to kierunek rozwojowy.
Co do Taraki, to martwi mnie łatwość jej zniknięcia w wyniku ewentualnego zniszczenia (zamknięcia itd.) jednego jedynego miejsca (serwera). w którym ona istnieje. Należałoby Tarakę rozproszyć, może nawet nie po całej sieci (jak to się dzieje przy blockchainach), ale wśród iluś setek "trzymaczy", na ich dyskach. Myślę o rozproszeniu takim, jakie jest realizowane przez Torrent.

4. Jeżeli obawiasz się...NN#9108 • 2016-10-02

Jeżeli obawiasz się jej zniknięcia w wypadku jakieś awarii czy czegoś podobnego to można się przed tym uchronić wybierając odpowiednio zabezpieczony hosting i kopiując regularnie backupu w inne geograficznie miejsce.  No, ale to pewnie wiesz. Niestety ta forma zabezpieczenia nie jest idealna. Bo co jak Ciebie zabraknie, albo zbzikujesz i wszystko skasujesz ? Chciałbyś nadać w pewnym sensie nieśmiertelność tarace i to jest super kierunek. Warto się nad nim zastanowić :)
5. Księgi wieczsteNN#9720 • 2016-10-03

Księgi wieczyste już od jakiegoś czasu funkconują w internecie, papierowych już nie ma (w Polsce). Wszystkie operacje na księgach zapisywane są elektronicznie, ale z tego co wiem to jest to baza danych, z tym, że takie profesjonalne bazy danych z bardzo ważnymi danym trzymane są równocześnie na kilku serwerach (nie mówiąc o kopiach).Na wszelki wypadek można sobie zrobić wydruk papierowy i trzymać go w domu. Elektroniczne księgi wieczyste dają większą ochronę przed oszustwem, zapisy są robione u notariusza z dokładnością co do minuty, jest to bardzo wygodne. Jak znamy numer księgi to możemy sprawdzić w każdej chwili co tam jest zapisane. Są tu: https://ekw.ms.gov.pl/eukw_ogol/menu.do

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)