zdjęcie Autora

13 marca 2000

Wojciech Jóźwiak

Telefon komórkowy w funkcji młotka, czyli o naturze naszego umysłu
...Nasz umysł jest takim telefonem komórkowym, którym wbijamy gwoździe

Kategoria: Magia

Pomysł, aby telefonu komórkowego używać jako podręcznego młotka, każdy uzna za absurd. Tyle się wykosztowaliśmy... szkoda, popsuje się. Młotek tańszy... Ale kiedy piszę programy (tak, piszę programy, głównie astrologiczne, w języku C++, w kompilatorze Borland Builder) [Tzn. pisałem w 2000r. Przypis WJ 2005.] to z sytuacją odpowiednią do wbijania pinesek "komórą" spotykam się co krok. Programy buduje się z gotowych prefabrykatów przygotowanych przez firmę Borland. Jest wśród nich na przykład pole edycyjne. To taki prostokącik, w którym użytkownik programu może coś wpisać z klawiatury, a potem program coś z tym napisem lub wpisaną liczbą zrobi. (Można wpisać swoje imię i nazwisko.) Ale często używam pola edycyjnego w ten sposób, że blokuję... możliwość pisania w nim. W polu tym program wyświetli jakiś napis - ale użytkownik tego napisu nie zmieni, choćby najsilniej stukał w klawiaturę. Pole edycyjne, choć wygląda skromnie - ot takie okienko z ramka, w którym miga kursor i można coś wpisać - w istocie jest złożonym obiektem, który, gdybym miał go napisać sam, kosztowałby mnie może i parę miesięcy pracy. Jacyś geniusze informatyki zatrudnieni przez Borlanda budowali ten element w pocie czoła, i testowali - może również przez miesiące. To, co z nim robię, rzeczywiście przypomina pomysł szalonego majsterklepki, który by za bezcen kupował telefony komórkowe głównie po to, aby wbijać nimi pineski...

I tak okazuje się, że to, co szalone i chore w świecie materii jest normalne w świecie informacji. Nasze ciało jest najlepszym tego przykładem. Każda komórka w swoim DNA zawiera cały mój genotyp, cała informację, dzięki której kiedyś zostałem uformowany ja, a także moje potomstwo, i dzięki której za parę lat urodzą się moje wnuki. Z tej wielkiej informacyjnej biblioteki każda komórka "wydłubuje" zaledwie kilka przepisów - na te kilka białek, które w niej właśnie są wytwarzane. Koniec. Reszta informacji marnuje się.

Uogólnijmy. Można ten sam efekt (wbicie pineski, zsyntetyzowanie aminokwasu...) osiągnąć na dwa sposoby: albo budując coś prostego, tak aby pożądany efekt być czymś, co jest wyżyłowanym szczytem możliwości tego urządzenia - to przypadek młotka. Albo możemy wziąć coś o wiele za bardzo złożonego i wielofunkcyjnego, i obcinać, blokować jego funkcje - i osiągniemy ten sam efekt. To przypadek nieczynnego okienka edycyjnego w programie komputerowym, albo ułamkowo tylko używanego kodu DNA w komórkach moich (i mojego kota).

Na marginesie zauważmy, że historia Człowieka polega głównie używania go na drugi ze sposobów, ułamkowo, zupełnie tak, jak "komórę" w roli młotka. Wykorzystywano przecież głównie siłę mięśni człowieka. Albo czyniono zeń "mięso armatnie"...

A teraz zadajmy sobie pytanie: którym z tych dwóch przypadków jest nasz umysł?

Czy umysł jest czymś w zasadzie prostym, a jego funkcje - koordynacja ruchów ciała, mowa, myślenie, percepcja, emocje, świadomość - są czymś, co dokładnie jest zawarte w jego konstrukcji, tak jak w konstrukcji młotka jest zawarte, że będzie uderzany o łebki gwoździ, a w konstrukcji telewizora zawarte jest że będzie odbierał seriale na Polsacie?

Czy też może zachodzi drugi przypadek? A to by oznaczało, że nasz umysł jest taki jaki jest, bo powstał przez redukcję czegoś niewyobrażalnie większego i bardziej wielofunkcyjnego. Tak jak ozdobne okienko z napisem, które powstało przez wyłączenie pola edycyjnego? Albo jak komórka trzustki, produkująca jedno białko - insulinę, która powstała przez zablokowanie (z grubsza liczac) 999975 milionowych części informacji zapisanej w moim DNA?

Gdyby zachodził pierwszy przypadek, świat byłby taki jaki jest, i nie byłoby nic oprócz "tej oto, takiej jaka jest, rzeczywistości". Za to druga ewentualność oznaczałaby, że oprócz i obok umysłu oraz odbieranego przezeń świata, są jeszcze niewyobrażalne masy tego, co zostało zablokowane, aby nasz umysł działał tak jak działa!

Co jakiś czas słychać o dziewczynkach, wokół których garnki łatają w powietrzu. Co jakiś czas słychać opowieści o dzieciach, które przypominają sobie jakieś inne życia, którymi kiedyś żyły. Ktoś (jakoby) zna przyszłość. Ktoś umie odgadywać myśli innych ludzi. Ktoś uzdrawia, wyrażając samo życzenie; ktoś rozmawia w języku, którego nigdy się nie uczył. Przebywa w dwóch miejscach na raz. Wkłada głowę do ognia. Unosi się w powietrzu. Żyje nic nie jedząc. Pojawia się w namacalnej postaci po własnej śmierci.

Wyczyny świętych, joginów, szamanów i magów świadczyłyby o tym, że to jednak pogląd numer dwa jest prawdziwy. Że nasz umysł jest takim telefonem komórkowym, którym wbijamy gwoździe. Chociaż praktyka codziennego życia raczej skłania nas do poglądu, żeśmy młoty jeno, i nic poza tym.

Wojciech Jóźwiak
13 marca 2000


Z cyklu "Miniatury magiczne" (5) dla miesięcznika "Wiedza Tajemna".




Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)