zdjęcie Autora

10 marca 2010

Robert Palusiński

Walka ze sprzymierzeńcem - naszym strachem
Mit o walce Zygfryda ze smokiem i jak go odnieść do dzisiejszego życia

Kategoria: Symbole


Jeden z pierwszych autorów piszących horrory, H. P. Lovecraft, stwierdził na początku XX wieku, że najstarszą i najsilniejszą emocją człowieka jest strach. A najstarszym i najsilniejszym z lęków jest obawa przed nieznanym.

Strach towarzyszy nam od urodzenia. Pomaga przetrwać i unikać niebezpieczeństw. Dzięki tej emocji możemy całkiem skutecznie chronić się przed licznymi zagrożeniami. Jednak z biegiem lat, chociaż jesteśmy już dorośli, bardzo często nadal kierujemy się strachem tak samo, jak czyniłyśmy to w dzieciństwie. W wielu przypadkach, w niemal niezauważalny i bardzo subtelny sposób naszym życiem i postępowaniem zaczyna kierować ta najsilniejsza z emocji.

Im dłużej jesteśmy pod jej wpływem, tym bardziej stajemy się usztywnieni i "zamrożeni" w swych ciałach, zamknięci i niewrażliwi na podpowiedzi płynące z głębi duszy. Życie wielkiej liczby osób ukierunkowane jest głównie na to, żeby się nie bać. Ludzie czynią to na różne sposoby: unikają sytuacji nieprzyjemnych i niechcianych, znieczulają się lekarstwami, alkoholem, muzyką czy innymi rodzajami głośnej rozrywki lub wykazują się nierozsądną brawurą "przełamując" swój strach.

Innym rodzajem strachu jest niemożność przyznania się do tego, że coś większego od nas chce się przejawić poprzez nas w świecie! Że celem życia nie jest "szczęście" opisywane przez popularne tygodniki, ale odkrycie znaczenia i sensu życia. Szczęście zawsze jest chwilowe, przemija i nie daje gwarancji, że nie pojawią się chwile bólu i cierpienia. Strach płynący z nieznanych części ukrytych w nieświadomości (szamani powiedzieliby: z krainy duchów) - głównie z części zwanej w psychologi Jungowskiej Cieniem - ma właśnie te dwa oblicza - boimy się tego, co wydaje się nam najgorsze, najpotworniejsze oraz - paradoksalnie - tego, co najwspanialsze.

O tym, że jesteśmy czymś więcej niż nam się wydaje, choć boimy się do tego przyznać, cudownie pisała Marianne Williamson w książce "A Return to Love" zwracając się w głównej mierze do czytelniczek:


"Nasz najgłębiej zakorzeniony strach nie rodzi się z poczucia, że coś z nami jest "nie w porządku". Najbardziej boimy się własnej, niezmierzonej siły. Najbardziej lękamy się własnego światła, a nie ciemności. Zadajemy sobie pytania: czy to możliwe, żebym była tak błyskotliwa, piękna, utalentowana i bajeczna?
A przecież taka właśnie jesteś!
Jesteś Bożym[1] dzieckiem. Pomniejszanie samej siebie w żaden sposób nie służy światu. Nie ma nic cudownego w tym, że kurczymy się, aby inni w naszym otoczeniu nie czuli się zaniepokojeni.
Urodziłyśmy się, aby ukazać obecną w nas bożą chwałę. Ona nie jest własnością wybrańców; jest częścią każdej z nas. Kiedy pozwolimy na to, żeby rozbłysło nasze wewnętrzne światło, to nieświadomie damy innym ludziom przyzwolenie, by również tak uczynili. Kiedy same uwolnimy się od strachu, to nasza obecność automatycznie uwolni innych."


Nawet wiedząc o tym, jak jesteśmy wspaniałe/li nadal boimy się podejmować ryzyko obawiając się być tym, kim naprawdę jesteśmy. Ale strach jest nauczycielem. Jeśli zbadamy miejsca, sytuacje i okoliczności, w których pojawia się strach, dokąd strach nas przyciąga lub skąd nas wypędza albo jak kieruje naszymi krokami, to odkryjemy miejsca, gdzie najszybciej i najskuteczniej możemy się rozwijać. Odkryjemy, co powstrzymuje nas przed życiem naszą pełnią. Ciekawe, że ludzie nieświadomie próbują badać strach oraz to, co za nim stoi, ale czynią to oglądając horrory w kinach zamiast faktycznie zmierzyć się ze swoimi lękami w rzeczywistości. Nawet, gdybyśmy chciały/li uciec przed lękiem, to okaże się to niemożliwe. Jesteśmy skazane/ni na kontakt z nim - musimy go albo odepchnąć czyli wyprzeć, albo stłumić osłabiając jego działanie na przykład za pomocą tabletek uspokajających. Tak czy owak, będziemy o nim myśleć...

Strach bywa tak silny, że paraliżuje i nie pozwala widzieć wspaniałego świata, który istnieje poza nim. Jest jak mityczny wąż oplatający ziemię i przesłaniający horyzont. W mitach i legendach ten wąż staje się smokiem. Smok, to symboliczny strażnik, który nie pozwala wyruszyć poza klatkę utrwalonych przekonań. Oczywiście smoki niosą wiele innych aspektów i symbolicznych znaczeń, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę różnice kulturowe (np. Chiny!). W opisanej poniżej Wagnerowskiej wersji sagi o pierścieniu Nibelungów wskazuję na ten aspekt lub rolę smoka, gdzie pilnuje on złota, czyli najcenniejszego skarbu oraz dziewic, czyli tego, co w nas najszczersze i niewinne. Smok grozi: strzeż się! Nie wolno ci szukać skarbu ani go dotykać! To nie dla ciebie. Zbliżenie się do niego grozi śmiercią! Głos smoka jest wzmacniany przez kulturę, która jest nastawiona na unikanie konfliktów i konfrontacji, proponuje łagodzenie napięć, szybkie pozbywanie się problemów i symptomów za pomocą środków przeciwbólowych.

Walka ze smokiem i przejęcie jego mocy jest największym oraz najtrudniejszym zadaniem w życiu. Jeśli uda się nam pokonać smoka, to zyskujemy jego moc! Smok nas przeraża, ale właśnie to, czego się najbardziej boimy jest najsilniejszym sprzymierzeńcem.


W "Pierścieniu Nibelungów" cz. III pt. "Zygfryd", do którego libretto napisał Ryszard Wagner opierając się na starych germańskich i skandynawskich sagach, bohater książę Zygfryd ma odzyskać mityczne złoto - złoto Renu) - o które toczono niekończące się wojny. Ojciec księcia Zygfryda został zdradzony i zamordowany przez najbliższych, a kilkuletni książę ledwie uchodzi z życiem. Zygfryd, nieświadomy swego królewskiego pochodzenia, wychowuje się w chacie kowala. Pewnego dnia Bogowie dają mu znak: spadający meteor. Odnajduje magiczny metal, z którego zostanie ukuty niezwykły miecz, Notung. (Inna z wersji mówi, że Zygfryd skuł razem potrzaskane fragmenty miecza należące do jego ojca - ponownego wykucia miecza mógł dokonać jedynie ten, który nigdy nie zaznał lęku.) Wiedziony wewnętrznym głosem Zygfryd wyrusza do królestwa Burgundii, nękanego przez smoka Fafnera. Nieustraszony książę, uzbrojony w magiczny miecz, rzuca bestii wyzwanie, zabija ją, ratuje księżniczkę (walkirię Brunhildę) i odzyskuje skarb.

Mity są to kolektywne sny, które należą do całej społeczności i dlatego, tak jak sny, należy je interpretować symbolicznie. W przypadku tego mitu chodzi o smoka, który mieszka w naszym wnętrzu, o coś, co nie pozwala się rozwijać i zatrzymuje w "klatce" dotychczasowych przekonań.

Jak współczesny człowiek ma zabić swojego "smoka"? Przede wszystkim trzeba się zmienić i uzbroić. Zygfryd przestaje być księciem i zostaje skromnym uczniem kowala. To pozwala mu dostrzec meteor, pozbierać jego drobne cząstki i wykuć magiczny miecz. Gdyby nadal mieszkał na zamku i patrzył na świat z góry jako książę, nigdy nie utraciłby wybujałego ego, nie zdobyłby skromności oraz miecza. Kiedy bohater zabija smoka i ratuje księżniczkę, to ratuje świat, ponieważ miasto, choćby takie jak Kraków, dla mieszkających w nim ludzi było kiedyś całym światem (a więc i mandalą, odpowiednikiem Jaźni, czyli całkowitości i Pełni). Ratuje też siebie - swoją wewnętrzną księżniczkę - dziewicę, osobę szczerą i niewinną (chodzi tu także o archetypową Animę oraz funkcję uczuć). Ponadto dostaje nagrodę: złoto oznaczające czyste i nieskalanie, szlachetne intencje.

W przypadku Zygfryda nagrodą za zwycięstwo są również nadnaturalne zdolności. Zygfryd przypadkiem dotknął swoich ust palcem zanurzonym w smoczej krwi, dzięki czemu zaczął rozumieć mowę ptaków i wszystkich zwierząt, a nawet kwiatów: oznacza to kontakt z wewnętrznymi instynktami, z mądrością przekraczającą intelekt. Ptaki powiedziały mu, żeby się umył w smoczej krwi, dzięki czemu stał się niezwyciężony. Oznacza to, że zrozumiał o czym mówi jego nieświadomość (podświadomość). Wszak jak wiadomo, smoki zamieszkują groźne jaskinie, czyli światy podziemne będące odpowiednikiem głębin nieświadomości.

Oczywiście nie zawsze udaje się pokonać smoka za pierwszym razem. Legendy mówią, że wielu śmiałków próbuje zgładzić smoka. Wszyscy polegli, ale tylko jednemu się to udaje. Zgodnie z zasadami analizy bajek i baśni, określenie "wielu poległych śmiałków" oznacza nasze wcześniejsze, nieudane próby. Przygotowując się do starcia ze smokiem potrzebujemy rozwinąć w sobie współczucie i miłość do samych siebie, wyrozumiałość taką samą, jaką ma matka w stosunku do uczącego się chodzić i nieustannie upadającego dziecka. Na trudnej ścieżce zmagań ze sprzymierzeńcem upadniemy i powstaniemy niezliczoną ilość razy. Walczący ze smokiem bohater ponosi porażki głównie po to, aby uczyć się, jak postąpić w podobnej sytuacji w przyszłości.

Mitycznym złotem jest głównie odkrycie wewnętrznego autorytetu, własnego i wyjątkowego pomysłu na życie, na taki sposób istnienia w świecie, które staje się nieustannym źródłem energii. W dzieciństwie musiałyśmy/musieliśmy podporządkować się autorytetom zewnętrznym: rodzicom, nauczycielom, wymaganiom społecznym i religijnym. I tak już zostało. Jednak zawsze pod spodem znajdowała się nasza własna legenda, nasze największe, wyjątkowe wartości i skarby. Głównym zadaniem w życiu człowieka jest odkrycie tych skarbów i odnowienia ścisłego związku z tymi wartościami.

Zmagania ze sprzymierzeńcem w celu zdobycia skarbu są od tysięcy lat opisywane w mitach w zadziwiająco podobny sposób na całym świecie. Na przykład w Indiach wojownikami walczącymi ze sprzymierzeńcami są Ardżuna i Budda (który pokonał demona Marę i Węża). Jezus zmagał się z Szatanem na pustyni, a w Ameryce południowej o tym mitycznym starciu opowiada mit o bogu Tezcatlipoca, który wędruje ciemną nocą po ziemi trzymając w rękach własną głowę oraz magiczne lustro wydzielające dym. Jego wygląd jest tak przerażający, że ludzie o słabych nerwach umierają na sam jego widok. Jest to bóg północy, pan świata i spraw materialnych. Karci za zło, nagradza za dobro, przy czym wodzi ludzi na pokuszenie sprawdzając ich moralność. Ci, co nie zdawali próby tracili rozum. Potrafi czynić czary, zmieniać postać i posiada tajemnicze moce.

Legenda mówi, że pewnego razu dzielny bohater złapał Tezcatlipokę, obezwładnił i trzymał w uścisku aż do rana. Tezcatlipoca za swoje uwolnienie oferował bogactwo i niezwyciężoną moc. Bohater, choć otrzymał cztery ciernie jako poręczenie ze strony pokonanego, to jeszcze wydarł Tezcatlipoce serce i zabrał je do domu. Kiedy rozwinął zawiniątko, w którym je schował, znalazł jedynie białe pióra, cierń, prochy i starą szmatę - przedmioty nie przedstawiające żadnej wartości w zwyczajnym, materialistycznym świecie, ale odpowiadające uczuciom, jakie żywimy wobec życia.

W obrzędach azteckich Tezcatlipoce składano krwawe ofiary, między innymi raz do roku obrzędowo zabijano najprzystojniejszego z jeńców wojennych. Ta ofiara, to inny sposób pokazujący jak symbolicznie trzeba poświęcić nasze "ego". Tak samo, jak zrobił to Zygfryd, kiedy zrezygnował z książęcych zaszczytów pracując jako pomocnik kowala. (I jak Budda, który opuścił swój pałac i wyruszył na poszukiwanie Prawdy i Dharmy).


Jeśli chcemy odkryć nasz największy skarb, odnaleźć własną legendę i źródło nieśmiertelności, musimy zdobyć się na szczerość intencji, porzucić nasze "ego" oraz maski jakie ubieramy w codziennym życiu i stoczyć walkę z tym sprzymierzeńcem, który nas najbardziej przeraża - na przykład naszym największym strachem. Mówiąc symbolicznie, tak jak w przykładzie odważnego młodzieńca z mitu o Tezcatlipoce (który jest odpowiednikiem potwora-smoka), trzeba go pochwycić, przydusić do ziemi i wydobyć najważniejsze informacje mówiące o tym, jak żyć w wyjątkowy, niepowtarzalny i autentyczny sposób. W największym strachu ukryty jest nasz największy a zarazem najprostszy skarb: własne życie przez duże "Ż".


Robert Palusiński

Przypis

[1] Autor artykułu, podobnie jak np. Joseph Campbell uważa słowo Bóg, Boży, itp. za symbol czegoś, co jest większe od jednostkowej, indywidualnej tożsamości, w psychologii analitycznej zwanej "ego". Campbell wielokrotnie wyrażał swoje ubolewanie nad tym, że ludzie tak dosłownie potrafią traktować symbole i zabijać się za to, co np. uważają za "Ziemię Świętą" idolatrycznie przypisując takiej "ziemi" konkretne położenie geograficzne.


Komentarze

1. piękne, mocne, prawdziwe :-)NN#1462 • 2010-03-10

Mierzmy się ze strachem ego, strachem przed jego nieważnością, brakiem możliwości kontroli, mocy - przejawiającym się nawet jako zazdrość czy gniew :-) Fenomenalne ujecie tematu użycia strachu jako sprzymierzeńca, przecudne! Campbell by się ucieszył z tego tekstu, poproszę o więcej :-) pozdrawiam

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)