16 sierpnia 2010
Wojciech Jóźwiak
Serial: Ateny, Jerozolima, Ganges
Wg św. Pawła
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ ► Nieporównanie ►
(1.) Saul Tarsyjczyk, Żyd z greckiego miasta, który przybrał rzymskie imię Paulus (‘mały’), znańszy jako Święty Paweł, w swych pismach wielokrotnie zestawia obie nacje, Żydów i Greków. Widać w jego czasie i świecie różnica i przeciwieństwo między nimi było uderzające i on jako głosiciel nowej duchowej drogi – ‘dobrej wieści’, ewangelii – musiał coś z tym zrobić. Różnicę tę znakomicie oddał we fragmencie [Do Koryntian 1.22]: „Żydzi znaków się domagają, a Grecy mądrości poszukują”. To są właśnie dwie duchowe drogi obu współcywilizacji, Jerozolimy i Aten. Grecy ufają swojemu rozumowi i udają się na wyprawę po mądrość. Wiedzieć, poznać (świat, ludzi, sprawy bogów), umieć podejmować dobre decyzje, wiedzieć jak żyć, to najwyższe co mogą sobie wyobrazić. Żydzi przeciwnie, nie wglądają w siebie, a wypatrują znaków z zewnątrz, lecz nie byle jakich, tylko znaków, że oto ich bóg zaczyna swoją akcję, że „czas nadszedł, najwyższy czas” – to wprawdzie słowa kogoś żyjącego dwa tysiące lat później (Nietzschego...), ale dobrze oddają attitude czy Gesinnung tego narodu. Czas ma oto dobiec końca, ma przyjść bóg lub jego wysłannik mesjasz, by zaprowadzić swoje ostateczne Królestwo; obecne tymczasowe życie ma się zaraz skończyć, przyszłość, która jest wszystkim, zaraz porwie czekających jak tsunami. W [Do Kolosan 3.11] Paweł głosi, że „w odnowieniu tym...” - tj. odnowieniu życia pod wpływem zmartwychwstania Chrystusa – „...nie ma Greka ani Żyda”. Paweł, jerozolimczyk arcywzorowy, był przekonany, że oto żyje w czasach przełomu, kiedy koniec dotychczasowego marnego czasu już się rozpoczął, a Mesjasz, który już raz tu był, zaraz przyjdzie powtórnie wraz ze swym królestwem. W tej perspektywie nawet fundamentalna różnica między Grekiem a Żydem stawała się niewarta uwagi.
Św. Paweł – obraz El Greco, 1614, fragm.
(2.) Do niedawna ideosfera Europy oscylowała pomiędzy tymi dwoma biegunami: albo Ateny, albo Jerozolima. Oba te z różnych glin ulepione Adamy nie pasowały do siebie, rowu miedzy nimi nikt nigdy nie zasypał; raczej udawano, że tego rozstępu, hiatu, ginnungagapy nie widać. Apokaliptyczna, histeryczna i najarana Jerozolima jest nie do życia. Z takim nastawieniem, którego ona wymaga, długo nie wytrzymasz; podobnie jak na amfetaminie podziałać możesz, ale do czasu. Historię Zachodu można by rozpatrzyć jako oswajanie Jerozolimy przez (lepiej przystosowane do trwania) Ateny. Przeważnie oba żywioły znajdywały dla siebie osobne nisze: Jerozolima obsadzała religię, Ateny sprawy świeckie: polityczną władzę, naukę, technikę, wojsko. Wynalazkiem ostatnich z grubsza trzystu lat (niektórych wciąż ta innowacja szokuje) były jerozolimizmy nie-religijne, czyli wiara w postęp, w historię, w rewolucję, w socjalizm i w naród. Ci, których to szokuje, przeważnie zszokowani są tym, że oto duch (a właściwie mem!) Jerozolimy zdradził ich (bo zwykle są ludźmi tradycyjnie religijnymi, chrześcijanami) i przybrał naukowe, więc bezbożnie-ateńskie, „ciało”. Z drugiej strony racjonalni potomkowie Aten też są/byli zaskoczeni tym, że ich ateńskie racjonalne „ciało” mogło być ożywione tak obcym im fluidem. Jak Martin Heidegger na służbie NSDAP mogli tego długo nie zauważać. Ale tu mowa o momentach dramatycznych. Zwykle europejska kohabitacja Aten z Jerozolimą była łagodniejsza: obie strony nauczyły się ustępować sobie, omijać się, nie wchodzić sobie w paradę. Kościół katolicki tolerował kopernikanizm, bolszewicy wstrętną im „idealistyczną” fizykę kwantów, gdy okazała się przepisem na bombę jądrową.
(3.) Oscylując tak, długo nie dostrzegano ewentualnego tertium, które jednak w tym przypadku datur. To co przyszło znad Gangesu (często okrężnymi drogami, np. jak Zen przez Japonię), było istotowo nowe. Na Zachodzie nie znano w ogóle idei duchowego samodoskonalenia, doskonalenia świadomości, pracy nad własną duchową jakością, pracy nad sobą – nie znano jogi. (Jogi w szerokim rozumieniu.) Nie wiedziano, że w tym kierunku w ogóle coś może być. Że jest sens coś w ogóle zaczynać, np. pracując z ciałem lub z oddechem. Jeśli ktoś doświadczał duchowej przemiany, to za sprawą własnego wyjątkowego talentu, jak to przydarzyło się Swedenborgowi lub Blake’owi; nierzadko za sprawą choroby, jak u Nietzschego. Nie było metody ani praktyki i chyba w ogóle nie uświadamiano sobie możliwości ich istnienia. Znaczące, że kiedy w XIX wieku i potem w XX zaczęto pomalutku inspirować się praktykami i uczyć się gangejskich idei, to nadano im sens – po swojemu – jerozolimski, apokaliptyczny! Bławatska ułożyła rozwój ludzkości w siedem kolejno następujących „ras”, każąc wierzyć, że właśnie stoimy wobec przemiany którejś z nich w następną. Więc jerozolimski mit „wielkiej kosmicznej przemiany”. Crowley zainspirowany prądami z Indii i Chin (znał np. Księgę Przemian) poczuł się mocen zakładać nową religię i głosić nadejście „nowej (i wyższej) epoki”, Epoki Horusa. Kiedy gangeizmy – Krishnamurti, Suzuki, Kapleau, Rajnish, Czogyam Trungpa... - spopularyzowały się w USA, a LSD, potem ayahuaska poruszyły umysły, ruch który z tego wynikł nazwał się najbanalniej New Age, „nową erą”. Znaków tej nowej ery wypatrywano tak wytrwale jak pewnie czynili to Żydzi za Pawła. Nie trafiała do przekonania najprostsza myśl (chociaż Krishnamurti powtarzał ją przez pół stulecia), że przemienić własny stan ducha musi każdy sam i żadna „planetarna przemiana” ani żaden bóg tego za ciebie nie zrobi. W sferze popularnej przejawiało się to w gonitwie za kolejnymi guru’ami.
(4.) Przyjście gangejskich nowości zrozumiano też jako wzmocnienie jerozolimskiego skrzydła, które oto urósłszy w siłę (naładowane mocą idącą z medytacji i enteogenów) poczuło się mocne, by z nową siłą przeciwstawić się staremu wrogowi, Atenom. A że Ateny współcześnie reprezentowała przeważnie nauka-science i szczyt swój w niej mający cały kompleks logiczno-racjonalno-ekonomiczny, atak new’age’owców poszedł w naukę. Jej „martwy” redukcjonizm zastąpiono „żywym” holizmem, „martwy” i „patriarchalny” rozum zastąpiono „żywą i kobiecą” intuicją i wglądem. Testowanie hipotez zastąpiono słuchaniem głosów z czenelingów. (Nie odrzucam czenelingów w czambuł, ostatecznie „Solaris” sztok-scjentysty Lema powstała w sposób mało różny od czenelingu, ale wolę im się ostrożnie przyglądać.) Te i inne przyczynki składają się na spostrzeżenie, że ruch ku Gangesowi wyszedł z jerozolimskiego bieguna, nie z ateńskiego – Ateńczycy wpłynięcie Gangesu przespali! Pora by ich – albo się – przebudzić, czyż nie?
◀ ► Nieporównanie ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/joczyn.jpg)
Ten podział na ateńskośc i jerozolimskość wygląda trochę tak jakby to był podział na dobre i złe strony cywilizacji europejskiej. Bo nauka póki dobra to jest ateńska a kiedy zaczyna być scjentystyczną ideologią to staje się jerozolimska. Jerozolimskość to jak widzę ideologiczność. Może zatem ateńskość ma być po prostu ideową wolnością.
A przy okazji: czy pojęcie jerozoliskości nie jest tu nieco antysyjonistyczne? :>
![[foto]](/author_photo/Portrait31.jpg)
Mnie zastanawia co innego - darwinizm jako przejaw myslenia atenskiego. Zgoda, ale tylko ten stary, dobry darwinizm Darwina, sprzed odkrycia, ze ewolucja dokonuje sie najczesciej skokowo. To akurat jest mocno jerozolimskie, bo po okresie kumulacji pewnych zmian nastepuje (warunkowany wewnetrznie ale b. czesto tez zewnetrznie, np przez jakas katastrofe naturalna) skok ewolucyjny czyli zaglada starego i nadejscie nowego. To jest szczegolnie ciekawe w kontekscie teorii systemow jesli sie ja zastosuje do religii lub szerzej - kultury.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
syjonizm to był (jest) program powtórnego osiedlenia się Żydów w Palestynie i stworzenia państwa Izraela. Z naszym tematem czyli wywodzeniem się różnych idei z (symbolicznych) Aten, Jerozolimy bądź znad Gangesu, związku nie ma; zresztą to drobiazg-pryszcz na mapie problemów ideosfery.
O Darwinie osobno.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Chyba to dosyć wyjasniłem.
![[foto]](/author_photo/joczyn.jpg)
Pojęcia "antysyjonizmu" użyłem by nawiązać do niemłodej tradycji dopatrywania się w Żydach/kulturze Żydowskiej źródeł zła wszelkiego. Możliwe że użyłem terminu niepoprawnie ale teraz już raczej wiadomo o co mi chodziło.
W każdym razie była to dygresja. Ważniejsza jest tu dla mnie sprawa ateńskości.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Ludzie dzielą się na tych "właściwych" i tych "niewłaściwych" - np. goim, potępionych, nieczystych, burżujów, gorszej rasy ("wytępić całe to bydło..." - Kurtz u Conrada).
Sam człowiek jest nieporównywalny z innymi żywymi istotami, bo np. "ma duszę", "stworzony jest na obraz Boga" - a więc nie należy do "obywateli planety Ziemi".
Czas będzie mieć koniec i zacznie się "inny czas i inna ziemia" (Obj. św. Jana).
Istnieją źródła, przekazy wiedzy, które są nieporównywalne z innymi, np. Biblia, Koran, "Kapitał" K. Marxa.
Istnieją wydarzenia i procesy historyczne nieporównywalne z innymi, bo np. objawia się w nich Bóg lub Zbawcza Historia, np. wyjście Żydów z Egiptu, życie Jezusa, Rewolucja Październikowa, wojna Niemiec ze światem pod wodza Fuehrera.
Najnowszym wynalazkiem w tej dziedzinie jest "nieporównywalność" Holokaustu...
Największymi (nie-legendarnymi) twórcami jerozolimizmów byli: Zaratusztra, Paweł Tarsyjczyk, Karol Marx, Adolf Hitler. Jak widzisz, Żydów wśród nich jest tylko 2.
![[foto]](/author_photo/joczyn.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/joczyn.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Forum w Tarace jest prawie gotowe.
Dotychczas komentujący raczej dyskutowali miedzy sobą niż zadawali pytania autorom - a do takich dyskusji wynaleziono fora, nie komentarze.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.