30 listopada 2016
Arkadiusz
Wieża, pędząca winda i spotkanie z czarną rodziną
Skoro o windach mowa, to taki sen miałem niedawno:
Podeszliśmy z żoną do wysokiej wieży. Była ona wąska, minimalistyczna, w ciemnym kolorze, chyba okrągła, gdzieś bardzo wysoko miała małe okienka, w których świeciło się światło. Chyba szukaliśmy syna. Weszliśmy do wieży. Były tam dwie windy, po przeciwnych stronach wieży. Podeszliśmy do prawej i mieliśmy do niej wejść. W ostatniej chwili zmieniłem zdanie i powiedziałem, że będzie lepiej jak pojadę drugą windą. Wsiadłem do lewej windy. Nacisnąłem przycisk, winda zaczęła się rozpędzać. Jechała w górę z tak zawrotną prędkością, że aż musiałem się cały wczepić w taki słupek-konsolę sterowniczą windy. Musiała wjeżdżać bardzo wysoko. W końcu winda się zatrzymała i wysiadłem z niej. Znalazłem się w dużym pomieszczeniu, wypełnionym czarnoskórymi w długich szatach. Stali i chyba czekali na mnie. Najbliżej mnie, z prawej strony, stali dorośli kobieta i mężczyzna. Podszedłem do nich, wtuliłem się w nich wzruszony i szczęśliwy z tego spotkania. Czułem się, jakbym się spotkał ze swoją rodziną.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.