27 stycznia 2006
Jerzy Spaczyński
Wilki. Wizje z praktyk bębnowych
Spostrzeżenia i pytania dotyczące praktyki z bębnem
Mija właśnie drugi miesiąc mojej w miarę regularnej praktyki z bębnem.
Chciałbym podzielić się moimi spostrzeżeniami i pytaniami.
Słucham bębna siedząc.
Próby w pozycjach leżących kończyły się zasypianiem.
Początkowo słuchałem nagrań przez głośniki, ale później nie chcąc uszczęśliwiać sąsiadów zacząłem używać słuchawek, do których trzeba było przyzwyczaić się.
Słucham bębna późnym wieczorem, najlepiej po krótkiej drzemce, kiedy jestem wypoczęty i nie walczę ze zmęczeniem.
Palę świece. Nie palę kadzidełek - w zamkniętym pomieszczeniu dym mi przeszkadza.
Zacząłem ostatnio w ciągu dnia uprawiać marsz transowy według przepisu wziętego z warsztatów prowadzonych przez Wojtka.
Trochę z konieczności. Mój rower nie wytrzymał mrozów i do pracy chodzę pieszo.
Stanowi to doskonałe uzupełnienie praktyki z bębnem.
Jestem w zasadzie "bezwizyjny".
To znaczy w czasie pierwszych sesji miałem bardzo kolorowe, wyraziste wizje.
Wyglądały one u mnie jak krótkie, trwające tyle co myśl, mignięcia obrazu.
Nieraz były to jakieś słowa które same mi się wypowiadały i - rzadko - odczucia fizyczne.
Później wizje ustąpiły i wydaje się, że jest to pewna prawidłowość, która występuje u mnie i moich przyjaciół.
Zarówno ja jak i oni (przyjaciele) próbowaliśmy już wcześniej pracy z różnymi technikami z dźwiękiem (Hemi-Sync, Brain Wave Generator itd.) wspomagającymi ogólnie mówiąc wchodzenie w odmienne stany świadomości.
Zawsze na początku występują kolorowe obrazy, kolorowe sny, częściowo nieprzespane noce.
Wydaje się że, jest to skutek swojego rodzaju przesterowania mózgu/umysłu relaksem/medytacją połączonymi ze słuchaniem mniej, czy bardziej transowego dźwięku, wokalizacjami itd.
Po kilku sesjach, gdy mózg nauczy się radzić sobie z owymi bodźcami, zawsze to mija.
Pierwsza sesja to spektakularna wręcz wizja mężczyzny w sile wieku o śniadej skórze.
Jest rozebrany do pasa i jednocześnie ubrany w luźną skórzaną koszulę wyszywaną kolorowymi żółtymi, czerwonymi, czarnymi, białymi koralikami.
Wiem że to szamańskie barwy.
W rozpuszczone włosy wplecione pióra. Na głowie ma czaszkę wilka wraz ze skórą.
Skóra spływa mu na ramiona i plecy. Oczy błyszczą się miedzy kłami zwierzęcia.
Patrzy się na mnie przenikliwie. Milczy. Może czeka aż pierwszy odezwę się.
Wizja zbyt silna dla mnie na początek. Oddalam ją.
Wiem, że jeżeli ten Ktoś ma dla mnie jakiś przekaz, wróci gdy będę gotowy.
Jeżeli był tylko projekcja mojego umysłu, "bo tego oczekuję", nie warto tym się zajmować.
Druga sesja równie spektakularna jak pierwsza.
Mężczyzna ubrany w skórę wilka siedzi naprzeciwko mnie.
Jest ciemno. Pomiędzy nami pali się małe ognisko.
Siedzimy gdzieś na otwartej przestrzeni. To są łagodne wzgórza porośnięte wysoką trawą.
Ognisko wyznacza wokół nas krąg ze światła. To jest nasze miejsce mocy. Nasza mandala.
Zrozumiałem/poczułem, że ja jestem tym mężczyzną.
Poczułem bardzo mocny ucisk wilczych kłów na głowie, zwłaszcza tam, gdzie niektórzy zwykli umiejscawiać czakrę korony.
I powiedziało mi się "Jestem z Klanu Wilka".
Euforia wielka - rozpoznałem swoją naturę, rozpoznałem, gdzie są moje korzenie.
Poczułem się wyróżniony - ja, zwykły człowiek, na co dzień programista, należę do Klanu Wilka.
Zastanawiałem się nad tym doświadczeniem.
Moje cechy charakteru wskazują raczej, że należę do susłów, świstaków, leniwców i innych stworzeń, które lubią zakopać się w norze i spać - ci którzy mnie znają zgodzą się z tym.
Wilk stanowi raczej projekcję tego, jaki chciałbym być - odważny, zdecydowany, szybki, zwinny, wytrzymały, oddany stadu, silnym, męski, zdolny do podejmowania ryzyka, mądry.
Jest duże prawdopodobieństwo, że to moje ego zastawia na mnie pułapki - to poczucie wyróżnienia, bycia lepszym, jest takie - powiedziałbym - moralnie dwuznaczne.
Jeżeli moim zwierzęciem mocy jest Wilk, to będzie po prostu ze mną bez jakiś wielkich manifestacji.
Po pierwszych sesjach wizje ustąpiły i zaczęła się praca, przynosząca wiele satysfakcji, nad wygodną, stabilną pozycją ciała, wyciszaniem gadulstwa, utrzymaniem świadomości dźwięku, świadomości oddechu itd.
Zwłaszcza ostatnie ćwiczenie - połączenie bębna z oddechem, bardzo mi pasuje.
Taka myśl mnie naszła (i zupełnie realna potrzeba jednocześnie): czy możemy/potrafimy praktykę z bębnem używać do stawiania pytań i otrzymywania odpowiedzi?
Szamani chyba również po to odbywają podróże, żeby poznać jak jest, jak może być, jakie działania można/powinno się przedsięwziąć.
Używamy do tego np. Tarota, ale czy możemy - nie będąc szamanami - również bębna?
Czy możemy tego się nauczyć?
Moje nagranie bębna na samym początku zawiera inwokację śpiewaną w niezrozumiałym dla mnie języku.
Wygląda to na oryginalnego Indianina z Ameryki Północnej, może jego ucznia.
Dziś w czasie inwokacji, kiedy jeszcze kręciłem się, poprawiałem słuchawki itd. pojawił się na mgnienie oka siwy wilk.
Spojrzał się na mnie spokojnie i odszedł.
Wiedziałem, że jestem otoczony kręgiem mocy z wilków.
I powiedziało mi się "Witajcie Bracia, witajcie mi Ojcowie".
Wygląda na to że, te wilki gdzieś wokół mnie/we mnie jednak są.
Na razie obserwuje tylko.
Jerzy Spaczyński
jerzy.spaczynski@gmx.net
27 stycznia 2006
Hemi-Sync jest techniką dźwiękową opracowaną przez Roberta A Monroe, bazującą na dudnieniach różnicowych generowanych przy pomocy dźwięków nieznacznie różniących się częstotliwościami. Dudnienia te używane są do wprowadzania mózgu w określone stany (alfa, delta, theta). Więcej na stronie www.monroeinstitute.org.
Brain Wave Generator - program do generowania dźwięków zmieniających stany mózgu. Narzędzie ułatwiające osiąganie relaksu, transu, wysokiej aktywności itd. Więcej na stronie www.bwgen.com.
Do wszystkich tego typu wynalazków, narzędzi i technologii należy podchodzić z pewnym dystansem. Niewątpliwie mogą pomóc, ale nie są cudowną droga na skróty do OBE. (JS)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.