Stosunek ludzi do islamu, to jest bardzo dobry przykład na bezmyślność, którą powoduje idea poprawności politycznej. I nie chodzi wcale o terrorystyczne zamachy ekstremistów, którzy, jak to ekstremiści, rzekomo upolityczniają „religię miłości i pokoju”.

Zostawiając ekstremistów na boku i w spokoju, jakiego wymaga rozerwanie siebie na kawałki, warto spojrzeć na entuzjazm, jaki wyzwala multikulti i sympatyczni muzułmanie ze swoim wkładem w kulturę europejskich wartości. A ponieważ w Polsce muzułmanów jak na lekarstwo, to zamiast tego możemy przyjrzeć się katolikom.

Katolicy to zdeklarowana większość społeczeństwa, z którą środowiska lewicowo – feministyczne toczą nieustanny spór o tolerancję, dyskryminowane mniejszości, wolne od wpływów religii prawodawstwo itd. Kościół, ich zdaniem, to średniowieczna opoka zacofania, lęków i rozmaitych absurdów powodowanych wiarą, których skutki bardzo boleśnie ograniczają swobodę i wolność każdego człowieka oświeceniowej tradycji. Teraz toczy się bój o in vitro, którego sedno, osadzone w racjonalnym podejściu do rzeczy, jest całkowicie nieakceptowalne z punktu widzenia katolickiej etyki. Nie wspominając już o takich drobiazgach, jak religia w szkole, krzyż w przestrzeni publicznej i katolik jako obywatel. To wszystko jest trwałym elementem ciągłego sporu, ideologicznej walki oraz prowadzonej polityki w imię kulturowej rewolucji.

Tymczasem islam, na oko, jest jakieś 600 lat do tyłu w stosunku do chrześcijaństwa i osiągnięć na polu katolickiej antropologii… Prawo religijne jest normą i wyznacza standard asymilacji muzułmanów w europejskich społeczeństwach. Europejka wchodząca w związek małżeński z muzułmaninem trafia do obcego sobie kulturowo świata, co najczęściej stanowi przyczynę osobistych dramatów i co najczęściej jest przyczyną ostrej krytyki, bo rzekomo wzmacnia negatywny stereotyp. Polki, którym bardzo spodobał się Egipt i wdzięk tamtejszych mężczyzn, mają w tej kwestii wiele do opowiedzenia. Nagle muszą odnaleźć się w hierarchii zupełnie innego modelu rodziny, trafiają do „kuchni” i zajmują ściśle określone miejsce wśród licznych matek, ciotek i reszty kobiet podporządkowanych wartościom muzułmańskiej kultury.

Tyle tylko, że takie widzenie sprawy nie jest niczym innym, jak wyłącznie przejawem ciemnoty, nietolerancji i stojącej za nią islamofobii. I podobnie jak zamachy, które są nieprzystającym do islamu przejawem politycznego ekstremizmu, tak podobny stosunek do muzułmańskiej kultury jest tylko wyrazem krzywdzącego stereotypu.

Powiedzieć o islamie, że jest bardziej projektem politycznym niż religią, to mniej więcej tyle samo, co oznajmić, że problem dyskryminacji mniejszości seksualnych jest jednym z narzędzi walki politycznej. A nad wszystkim dumnie powiewa sztandar poprawności politycznej, który symbolem wielkiego zwycięstwa nad zabobonem i nienaganną etykietą myślącego człowieka.