zdjęcie Autora

12 września 2013

Katarzyna Urbanowicz

Serial: Babcia ezoteryczna Sezon drugi
Wyrodne matki, okrutni ojcowie, maltretujący konkubenci i księża pedofile

Kategoria: Twórczość

◀ Okno na przestrzeń ◀ ► Rozmowy z wiecznością (1) ►

         Taka jest tematyka najchętniej oglądanych programów telewizyjnych i czytanych artykułów w prasie. Ba, żeby je zdobyć (ponieważ liczba wymienionych zwyrodnialców jest ograniczona i nie dla wszystkich starczy) niektóre czasopisma posługują się prowokacją, żeby wykryć pomniejsze płotki, na przykład żonatych urzędników udających się na randkę w godzinach pracy mimo, że wypisali w stosownym zeszycie wyjście prywatne.

         Niestety, ten cały kłąb grzesznego zepsucia w swojej inspirującej masie trafia do filmów i literatury. Kolejne książki czy filmy, nawet te zdobywające nagrody, są wtórnym wykorzystaniem motywów ogranych, opisanych i przeżutych, aż do mdłości. Tu i tam doda się jeszcze jakiś smaczek: maltretująca matka oprócz tego, że pije, wyzywa i głodzi swoje potomstwo, dodatkowo jako premię szatańską, wrzuca im do zupy swoje włosy łonowe; awanturująca się konkubina bija z uporem godnym lepszej sprawy swojego ukochanego gitarą w kolano, nawet zagipsowane z powodu uprzedniego urazu, co zapewne oszczędza konkubentowi bólu, ale nie wychodzi na zdrowie gitarze. I tak dalej, internet jest pojemny, nie takie historie można wyczytać lub obejrzeć.

         Wydaje się więc, że autorskie natchnienie zastąpiło szperanie w sieci w poszukiwaniu ekstremalnie niesłychanie wymyślnych bezeceństw (jednak ograniczonych do takich, o których można mówić publicznie) – co jednak jest podcinaniem gałęzi, na której się siedzi, ponieważ zbiór takich wydarzeń jest z natury rzeczy ograniczony. Co może zrobić konkubent dysponujący siekierą, nożem, młotkiem i innymi domowymi narzędziami? Konkubina z malakserem i mikserem z przystawkami? Ojciec tresujący dziecko? Wyrodna matka zasalająca swoje dzieci w beczkach po kapuście, chowająca je w zamrażarkach czy wrzucająca do śmietnika? Albo jeszcze ksiądz, najbardziej ograniczony twórczo, bo bez narzędzi i z konieczności prezentujący wobec molestowanego dziecka postawę nieagresywną? Co w tych zakresach można jeszcze wymyślić?

         A skoro nic nowego nie można wymyślić, cała reszta jest po prostu nudna i ograna. Czy chce mi się jeszcze czytać kolejną historię o kolejnej wersji matki małej Madzi, wrednego Fritzla czy innego Castro? Jak nie znudzi się to jurorom rozmaitych konkursów?

         Podobnie jest i ze sprawami ezoterycznymi. Najnudniejsze wydarzenia dają się wymienić w kilku linijkach: latające talerze, zabójcze sekty, prorocze sny, przestrzegające lub błądzące duchy zmarłych, wysłannicy z innych planet, proroctwa totalnej zagłady. Ze świecą szukać wydarzeń nietypowych i poruszających nie tyle swoim dramatyzmem ile oryginalnością i nietypowością.

         Nie kryję się, że moje zainteresowania Niewyjaśnionym słabną, a już dzisiaj rano osłabły zupełnie, kiedy w jednym z porannych dzienników telewizyjnych zobaczyłam, co jakiś dowcipniś zrobił z tablicą informacyjną wskazującą na początek terenu zabudowanego w Międzyzdrojach, jeśli się nie mylę; a mianowicie zamieścił sylwetkę latającego talerza nad sylwetkami zabudowań, co dość nieudolnie komentowano, zalecając kierowcom unikania spoglądania w górę .W dodatku chcąc sprawdzić w sieci, czy dobrze zapamiętałam nazwę miasta natrafiłam na artykuł o tym, co Snowden donosił na temat latających talerzy:

http://www.monitor-polski.pl/snowden-ujawnia-dokumenty-na-temat-ufo/

i przeraziłam się. Już nie ma nic nieznanego co nie zostałoby wykorzystane dla doraźnych pseudo-korzyści w wyszukiwaniu sensacji. Wróżbici pytają o pomyślność Polski albo inne wskaźniki stając, do wyścigów ze statystykami; w telewizji wróż Maciej powoduje niemal wiktoriańskie napady palpitacji u niektórych starszych pań; jasnowidz Krzysztof Jackowski opisuje wizję przebiegu wydarzeń na Broad Peak, ma przeczucie w sprawie decyzji papieża Benedykta XVI, a w końcu roku 2011 wieszczył dramat gospodarczy Europy i zniknięcie miasta na Śląsku.

http://www.nautilus.org.pl/?p=archiwum&kat=62

 Uff! O wszystkim takim czymś pisały gazety, nawet o paru kamienicach, które zapadły się wskutek szkód górniczych, ale żeby aż całe miasto? Teraz odnajduje rzekomo miejsce pochowania pewnych zwłok, ale jakoś nie słychać aby istotnie we wskazanym przepuście coś odnaleziono.

         To bardzo, bardzo zniechęcające. Nudne przeraźliwie, mało inspirujące i nie wymagające wyobraźni. Dlatego też uciekam chętnie myślą do spraw ezoterycznych będących prawdziwą tajemnicą, bo nikt współczesny się nimi nie interesuje. Ostatnie moje odkrycie, to wróżenie z wnętrzności zwierząt ofiarnych, uprawiane w starożytności. W wielu książkach opartych na historii starożytności czytamy o takich wróżbach i ich wynikach, ale nikt nie pokusił się o opis tego, co naprawdę sprawdzano i jakie wnioski wyciągano. Także niewiele mówi się o wróżbach z kości łopatki uprawianych w Rzymie i w Chinach, zapewne dlatego, że w sklepach kupujemy je porąbane i nie mamy szans samemu coś wnioskować, w przeciwieństwie do talii Tarota czy innych kart anielskich albo diabelskich albo egipskich albo Sybilli, po które wystarczy udać się do właściwego sklepu.

         Jednak wpadła mi ostatnio w ręce książka opisująca technikę takich wróżb, a jej autor sprawdzał wszystko osobiście; w tym celu na przykład spędzając sporo czasu w rzeźni. Żałuję, że nie interesowałam się tym tematem w kartkowych czasach słusznie minionych, bowiem sama mogłabym przećwiczyć wróżenie z kości łopatki baraniej, jako że nabywałam u gospodarza ćwiartki baraniny, a działkowe sąsiadki, z którymi dzieliłam tuszę, chętnie by drugą do pary oddały mi lub zamieniły na inne kości, ponieważ zawsze był kłopot ze zmieszczeniem jej w garnku. No i łatwo było rozpalić ognisko, w którym łopatka popękałaby we wróżebny sposób,

         W następnym odcinku opiszę jak to czyniono i jakie wnioski i z czego wyciągano. To czasami jest frapujące i naprawdę sensacyjne!

◀ Okno na przestrzeń ◀ ► Rozmowy z wiecznością (1) ►


Komentarze

1. Wróżyć można na...NN#7480 • 2013-09-12

Wróżyć można na różne sposoby.
Kiedy słyszę, że jakaś znana para chce odnowić ślub, albo po latach narzeczeństwa chce go wziąć wiem, że prawdopodobnie wkrótce się rozstaną, a ślubem desperacko chcą ratować rozpadający się związek.
Kiedy czuję duży niepokój, a w nosie zapach kurzu i krwi wiem, że będzie trzęsienie ziemi.
Kiedy mam zły dzień w pracy, wiem, że połowa mojej rodziny też miała z różnych powodów ciężki dzień.

Pewnych wróżb uczy samo życie.

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)