17 września 2022
Adam Pietras
Żółty ser
Poza instrumentarium demona obiektywności
To dziwne - być świadomym. Niekiedy to może sprowadzić na nas katastrofę. Ale cóż, skoro człowiek nie jest tylko swoją świadomością - tak, jak swojego czasu mi się wydawało. Najprostszym argumentem za tym jest nasze uwikłanie w czas. O różnych porach jesteśmy świadomi innych treści.
Mistrzowie szarości zajadają się żółtym serem. Skąd żółty ser? Z żółtym serem kojarzy mi się szarość. W szarych domach całe ciało potrafi zamienić się w żółty ser. Człowiek wówczas staje się na chwilę inwalidą. Gdyby tylko wyrzeźbiły mnie wąwozy, pola i chaty. Ale mnie wyrzeźbiła kamienica. Dlatego niekiedy świat wydaje się zrobiony z żółtego sera. To tkwi gdzieś w podświadomości.
Jest na to sposób. Nie dać się opętać. Choć do pewnego stopnia chciałoby się zgłębić sens kolejnych wypadków i przypadków. Chciałoby się móc nanizać je na jakąś nić. Tak, zdaje się, że ona się pojawia... rzecz, jak już wspomniałem, w tej hermeneutyce. A więc obraz żółtego sera zawiera w sobie kilka jakości, które poza tą nieszczęśliwą całością potrafią być poznawczo płodne. A przecież zawsze chciałem - rozumieć! I cóż, że prowadzi do tego kręta i wyboista droga...
Kiedy myślę o człowieku, myślę po trosze o sobie. Myślę o tych wszystkich piętrach, poziomach, zakrętach, treściach, które opisują takie czy inne filozofie czy stany świadomości. Myślę o ludzkiej treści, o ludzkiej złożoności, o ciele, mózgu, umyśle, duszy, pamięci, woli, psychoanalizie, środowisku, kulturze, interpretacji i tak dalej. Później widzę tyle przebudzonych oczu, mogę uznać ich za siostry i braci w świadomości. Co by nie mówić - wydaje mi się to stworzenie perłą i czynię mój najgłębszy lęk modlitwą, a moim lękiem - kiedy już zaczyna mi zależeć - jest absolutna negacja, co zabawne, bo ona tak samo jak wszystko inne jest zaledwie bytem idealnym albo psychologicznym, to znaczy, że tak samo jak wszystko inne, jest - na pierwszym miejscu - we mnie. Przekonałem się o tym, gdy usłyszałem, jak ktoś chwalił śmierć za to, iż zmusza nas do wysiłku za życia.
To dziwne - być świadomym. Niekiedy to może sprowadzić na nas katastrofę. Ale cóż, skoro człowiek nie jest tylko swoją świadomością - tak, jak swojego czasu mi się wydawało. Najprostszym argumentem za tym jest nasze uwikłanie w czas. O różnych porach jesteśmy świadomi innych treści. Mimo to jesteśmy rozproszeni pomiędzy świadomość i jej treść. To rozproszenie zanika może we śnie, ale w ekstazie nadal coś w nas milczy i przypomina o innych chwilach niż obecna, przedstawia nam cały kram naszego życia żądając od nas umiejętności zlepienia rozmaitych odłamków składających się na naszą historię i los - w całość. Tak, świadomość potrzebuje całości, być może dlatego, że potrzebuje wizji. Nie musi więc to być całość stwierdzalna obiektywnie, ba, z uwagi na instrumentarium nauk obiektywnych wręcz nie może nią być, jest ona rzeczą wizji, którą w końcu trzeba przyjąć za swoją mocą decyzji. Znaczyłoby to, że nasze życie jest w wizji - przynajmniej z punktu widzenia świadomości, a jak już wspomniałem, ona nie jest bynajmniej wszystkim, a też nie wiadomo, czy jakaś inna świadomość podziela naszą wizję. Wypadałoby więc śpiewać pieśń galernika ku własnej chwale, po części z lęku przed nicością, po części dla jej wymiaru pozytywnego - kiedy już przebudzić się z kolejnej śmierci do życia, ono staje się tym cenniejsze. Coś jednak domaga się, by jego sens gdzieś się odcisnął, skoro już nasi bliźni nie są zdolni przeniknąć nas co do joty. W takich chwilach myśli się o rzeczach ostatecznych.
Komentarze
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/diogenes-of-sinope-35766_960_720.png)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.