03 września 2018
Wojciech Jóźwiak
Serial: AstroAkademia
Astrologia jako dodatkowy wymiar rzeczy
◀ „Iść problemami”: skupienie na problemach ◀ ► Co (nie) wolno astrologowi? ►
Wyobraźmy sobie skrajnego daltonistę, który nagle uzyskał widzenie barw. Do tej pory świat widział jak na czarno-białym filmie, w różnych natężeniach szarości i to niezróżnicowane natężenie światła było dlań jedyną „barwą” świata. I nagle zaczyna widzieć zielone liście, niebieskie niebo, żółte kwiaty mleczy i jaskrów, czerwone róże i jabłka, purpurowe storczyki, pomarańczowe pomarańcze. Właściwie, to informacji nie przybyło. To, co było, pozostało. Drzewa, teraz zielone, rosną w tych samych miejscach, w których były, kiedy były szare, a kwiaty – przedtem białawe, teraz żółte – mają tyle samo płatków. Niby wszystko pozostało, ale przecież jak inne zaczęło być.
Tak jest z astrologią. Astrologia niczego nie zmienia. Fakty pozostają te same. To co się wydarzyło, pozostaje to samo i takie samo, jak bez astrologii i z nią. Ale coś ważnego dochodzi wraz z astrologią. Astrologia nadaje rzeczom kolor. Nadaje dodatkowy wymiar, który jest odpowiednikiem koloru w tamtej analogii z daltonistą. Dodaje do rzeczy, ludzi, wydarzeń – towarzyszące im układy planet. Dzięki temu i wraz z tym w świecie więcej się dzieje. Zjawiska stają się jakby „kolorowsze”.
Ale też dzięki tym planetarnym kolorom zaczynasz łączyć, kojarzyć rzeczy, które przedtem dla twojego umysłu, dla twojej percepcji leżały osobno. Planetarne kolory (trzymam się dalej tamtego porównania...) pozwalają więcej widzieć. Porządkują świat, również twój osobisty wycinek świata. Np. miałeś/aś momenty, okresy długie na miesiąc lub półtora, kiedy następowało spiętrzenie: nowości, nowych znajomości, pomysłów, początków spraw, które w tamtych okresach się zaczynały. Przejrzenie tablic efemeryd pokazuje, że wtedy Jowisz tranzytował urodzeniowe Słońce, tzn. przechodził na niebie miejsce, gdzie było Słońce podczas twojego urodzenia, albo tworzył z tamtym miejscem okrągły kąt – np. kąt 120° fachowo w astrologii zwany „trójkątem” czyli trygonem. Gdy o tym wiesz, wtedy niepowiązane ze sobą wydarzenia nagle układają się w znaczącą serię. Podobnie jest z ludźmi: gdy znasz ich horoskopy (urodzeniowe kosmogramy), układają się w serie. Oto widzisz serię znajomych Księżyców w Wadze: przemili, zachęcający, zapraszający, właściwie mogłyby u nich się odbywać niekończące się urodziny lub inne święta. Serię Księżyców w Pannie: zapracowani, krzątający się przy wciąż pilnych sprawach, zatroskani i zdziwieni ogromem zadań, przez którymi postawił ich świat. Albo Marsów w Koziorożcu: twardziele, co to spokojnie w rowie się prześpią, sami samochód wyciągną z błota. Jowiszowców z ich planetą na ascendencie, którzy funkcjonują tak, jakby prowadzili nieustanny objazdowy jednoosobowy teatrzyk z sobą oczywiście w głównej i niepowtarzalnej roli. Saturnowców z S. w medium coeli, którzy gdy jeszcze byli dziećmi, mieli maniery dyrektora szkoły.
Świat z dodatkiem astrologicznych barw staje się ciekawy.
◀ „Iść problemami”: skupienie na problemach ◀ ► Co (nie) wolno astrologowi? ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/jardiansky.jpg)
![[foto]](/author_photo/Maria_Piasecka_2016.jpg)
![[foto]](/author_photo/miroslaw_czylek.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Na pierwszym miejscu listy bestsellerów w Niemczech znajduje się od tygodnia książka Thilo Sarrazina „Wrogie przejęcie: jak islam powstrzymuje postęp i zagraża społeczeństwu”. Książka jest niesłychanie krytyczna wobec islamu, według jednej z gazet można ją podsumować zdaniem „Muzułmanie są naszą katastrofą”. Autor przez krytyków oskarżany jest o rasizm /.../Synchro, nomen-omen i serialność iście Kammererowska aż gwiżdże. Bo nazwisko Sarrazin, dziś głównego wroga muzułmanów w Niemczech i "gwizdkowego" na nich, jawnie pochodzi od Sarazene, po naszemu saracen czyli "muzułmanin, zwłaszcza Arab".
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.