zdjęcie Autora

09 listopada 2014

Katarzyna Urbanowicz

Serial: Prababcia ezoteryczna
Biała reduta

Kategoria: Twórczość

◀ Miłość i śmierć oraz tango przytulango ◀ ► Emigrująca migrena ►

Mój kolega z „Klubu Tfurcuf”, Tomek Kołodziejczak, miał wczoraj w empiku promocję swojej książki – „Biała reduta”. Jest to tom pierwszy projektowanej serii „Czarny horyzont” – powieści opisującej przyszłe wojny Rzeczypospolitej. Zresztą Tomek świat ten opisywał także we wcześniejszych swoich książkach. Zdaniem większości naszych kolegów z Klubu powieść ta wspina się na wyżyny, tworząc znaczące novum w polskiej tradycji religijnej i patriotycznej. Jest to przy tym wszystkim powieść akcji, gdzie prawdy uniwersalne nie są wyłożone kawa na ławę, a przenikają akcję niczym osnowa, gotową tkaninę.
Miałam dodatkowe szczęście – mimo kul i niesprzyjającej pozycji na niewygodnym krzesełku udało mi się być pierwszą w kolejce do ilustratora powieści Przemysława „Trust” Truścińskiego, co zaowocowało rysunkiem przyszłego polskiego bojownika. Ów grafik każdemu z ustawionych w kolejce oferował indywidualny obrazek. Spojrzał tylko na osobę i już wiedział, co ją zachwyci. Mnie dostał się wojownik w masce przeciwgazowej odprowadzającej papierosowy (lub inny) dym, jakby grafik wiedział, że mimo, iż obecnie kulawa babcia, niegdyś kopciłam papierosy jak smok i że doceniam humor tej wizji. Wokół grasowało stado miłośników fotografujących namiętnie kolejne wpisy „Trusta”. Żal tylko, że mnie dostał się jeden rysunek, a nie wszystkie pozostałe.

Ja, wyrosła z zupełnie innych tradycji, nie mogę powstrzymać się od refleksji. Wiadomo wszem i wobec jak literatura SF kultywuje polską tradycję, nazywaną przez niektórych bogoojczyźnianą i jak bardzo ta tradycja odległa jest od moich przemyśleń i emocji. Niezależnie od tego nigdy, powtarzam, nigdy, z moimi przyjaciółmi z Klubu Tfurcuf nie miałam sporów w rodzaju tych, jakie uwidoczniły się po moich odcinkach bloga „Che”, „Łupaszka bis” i „Plamy na dłoniach”. Ludzie prawdziwie mądrzy, ideowi, myślący i wykształceni, rozmawiają ze sobą zupełnie inaczej niż „Alchemik”, pełen frazesów i agresji wobec inaczej myślących. Oburzający się na kogoś, kto w świetle aktualnych zagrożeń powinien położyć uszy po sobie i zgodzić się na fałszowanie historii.

Każdy autor fantastyki zmagający się jednocześnie ze światem, w którym żyje i światami wyobraźni, nie zawsze i nie dla wszystkich wyobrażalnymi, musi, powtarzam, musi, być otwarty na ludzi inaczej odbierających stan świata. Poglądy polityczne, młodzieńcze fascynacje, środowisko, w którym działa, nie mają tu nic do rzeczy. Szkoda, że miłośnicy SF i fantasy nie zawsze traktują własne wymyślone światy jako ćwiczenie intelektualne, tylko ulegają im jak dziecko nowej zabawce, pluszowemu misiowi, przemawiającemu w mroku nocy ludzkim głosem, broniącemu nas przed okropnościami czyhającymi za progiem dziecinnego pokoju.

Kiedyś wydawało mi się, że nie trzeba nikomu przypominać, że te wszystkie wymyślone światy, mające często wiele wspólnego ze światem rzeczywistym, są tylko grą wyobraźni, intelektualnym ćwiczeniem, a nie rzeczywistością. Dzisiaj nie jestem już tego tak pewna. Powstały one w czasach, gdy mówienie wprost nie było możliwe, ewoluowały więc na styku epok, budowały nastrój. Dziś są tylko mądrą rozrywką, a nie najprawdziwszą prawdą (która zresztą w ogóle nie istnieje jako taka).

 

◀ Miłość i śmierć oraz tango przytulango ◀ ► Emigrująca migrena ►


Komentarze

[foto]
1. Well said......Michał Mazur • 2015-06-21

Well said...

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)