zdjęcie Autora

12 października 2012

Wojciech Jóźwiak

Serial: Kolej warszawsko-wiedeńska
Bipolar czyli patrzenie z daleka
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.

◀ Pan i Cham c.d. ◀ ► Brakująca mapa, czyli warto by się policzyć, skąd my ►

Polecam znakomity artykuł Jacka Bartosiaka w „Rzeczach Wspólnych”, pod bijącym na alarm tytułem „Nowa Jałta. Gotujmy się na strategiczny koszmar”. Streszczam, częściowo cytując Autora:

Radykalnie pogarsza się geopolityczne otoczenie Polski. Przyczyny, to: # strategiczna reorientacja Waszyngtonu na Pacyfik, spowodowana wzrostem potęgi Chin (przyspieszająca słabnięcie NATO), # amerykańsko-rosyjski reset, oraz # pogłębiająca się dekompozycja Unii Europejskiej przy jednoczesnym wzroście znaczenia Niemiec, połączonym z zacieśnieniem ich więzi z Rosją. W wyniku tych procesów nastąpi poważna rekonfiguracja ładu międzynarodowego. „Dla Polski /.../ oznaczać to może – w pesymistycznym, ale prawdopodobnym scenariuszu – perspektywę nowej Jałty.” Czyli znalezienia się w świecie w miejscu i na pozycji zależnej i sprzecznej z naszymi interesami, i bez „oparcia w którejkolwiek z globalnych potęg” (- cytuję).

Proces jest następujący: kończy (lub skończyła się) epoka świata jednobiegunowego, zdominowanego przez USA. Wyrósł biegun nr dwa, kontrujący Amerykę: Chiny. Przez co najważniejsza dla USA stała się strefa styku ich sojuszników i własnej strefy wpływów z Chinami, czyli morza Wschodniej Azji. Co powoduje, że Ameryka zdejmuje uwagę i „przyłożoną energię” z Europy - która była taką gorąca strefą w przed-poprzednim okresie Zimnej Wojny, na styku z Rosją Sowiecką. Odtąd Europa ma sama sobie radzić, co powoduje, że idą w górę dwa jej lokalne mocarstwa, czyli Niemcy i Rosja. Niemcy dodatkowo są promowane przez to, że rozkleja się Unia. „Przywódcy Niemiec codziennie myślą, czy Unia im się jeszcze opłaca” - pisze Jacek Bartosiak. I dalej: „Dlatego dla bezpieczeństwa Polski RFN jest państwem obrotowym. Już w tej chwili ich siła i romans z Rosją są dla nas zagrożeniem. W razie rozpadu UE sojusz Rosji i Niemiec uległby poważnemu wzmocnieniu.” A wtedy dostajemy się pomiędzy - rozbiorowy, locarneneński, ribbentrop-mołotowski, jałtański - młot i kowadło.

Autor wprowadza (genialny!) termin „pauza geopolityczna” i pisze o obecnej sytuacji: „Po ponad dwudziestu latach dobiegła zatem końca korzystna dla Polski pauza geopolityczna, podczas której wielu obserwatorom wydawało się, że nieubłagane prawa geopolityki zostały pokonane i nigdy nie powrócą. ” I dodaje w przypisie: „Poprzednia pauza geopolityczna dla Polski trwała przez kilka lat po zakończeniu I wojny światowej.” Czyli, właśnie do wspomnianego Traktatu z Locarno, październik 1925.

Radzę przeczytać tamten artykuł... i mając go w umyśle, dalej wyobrazić sobie, jaki może być rozkład sil w nadchodzącej się epoce amerykańsko-chińskiego bipolaru.

Nic nie zapowiada, żeby miał wrócić model żelaznej kurtyny, czyli podział świata na dwa bloki, jak kiedyś „kto za Ameryką, kto za Sowietami”, tyle że teraz byłby to blok chiński. Chiny NIE są państwem ideologicznym, motywowanym jak Sowiety pseudoreligijną misją, do tego więzi gospodarcze Chin i Ameryki są ogromne i gospodarcza separacja obu (inaczej niż przy Sowietach) niemożliwa. Konfrontacja dwóch Pierwszych Potęg zapowiada się więc dużo łagodniej niż wtedy, co nie oznacza, że gdzieś w tle nie dojdzie do wojen, agresji, zaborów itd. Ale zamiast prostackiego dzielenia świata na dwa obozy, obie PP będą subtelniej oddziaływać na słabszych graczy, by wymóc na nich korzystne dla siebie zachowanie.

Próbuję się wczuć w położenie Chińczyków. Leżą pomiędzy Wschodnim Oceanem (Pacyfik + Indyjski, właściwie jeden akwen) a wielkim kontynentem Azji z przydatkami europejskim i afrykańskim. Pierwszorzędne znaczenia ma dla nich Ocean, podczas gdy Kontynent raczej wydaje się być tą strefą, która nie powinna przynosić kłopotów ani tworzyć zagrożenia. Chiny wysunięte na Ocean życzą sobie mieć bezpieczny spokój na kontynentalnych tyłach. Ale go nie mają. Bo na zapleczu i w ścisłym sąsiedztwie leżą dwa mocarstwa, wprawdzie lokalne i drugiego rzędu, ale z bronią jądrową: Rosja i Indie. Przy tym Indie wydają się na wielu polach konkurentem Chin, za to Rosja (która raczej jest bez szans na stanie się krajem znaczącym gospodarczo) nadaje się na surowcowe zaplecze rosnących Chin. Oraz ma (jak mi się wydaje, patrząc z chińskiego miejsca na mapie) znaczenie buforowej strefy, oddzielającej Kraj Środka od Ameryki. Do tego ma jedną dużą wadę: wojska i głowic jądrowych ma za wiele, daleko ponad uzasadnione własne potrzeby. A co by było, gdyby ktoś te militarno-nuklearne zasoby przechwycił, ktoś niekoniecznie przyjazny Chinom? Można więc przypuszczać, że w interesie Chin – w geopolitycznym interesie, tym „nieubłaganym” jak napisał Jacek Bartosiak – jest neutralizacja Rosji lub możliwie trwałe uzgodnienie „drogi” tego geo-obszaru z interesem Chin (co niekoniecznie jest tym samym).

Tu przydatne przypomnienie: Chiny jako cywilizacja istnieją od z grubsza 5 tysięcy lat. Rosja jako państwo z centrum w Moskwie lub Petersburgu od ca. 500 lat, granica chińsko-rosyjska (najpierw mandżursko-rosyjska) od niecałych 300 lat. Rosja z punktu widzenia Chińczyków może wyglądać jak efemeryda. Znacznie starszą mają Chiny tradycję obcowania z północnymi koczownikami: mongolskimi, tureckimi lub mandżurskimi, a Rosja weszła w ich geopolityczne buty, z czym się „ustami” Gumilowa lub Dugina wcale nie kryła. Północnych koczowników udało się Chinom zneutralizować czy wręcz politycznie zanihilować...

Co Chiny „z Rosją mogą”? - Wariant A1: zaakceptować jej rolę jako imperium, a więc państwa doskonale osobnego i niezależnego, do tego mocno trzymającego nuklearny argument. Ale co będzie, jeśli Rosja wejdzie w zbyt intymny sojusz z Ameryką? Jako Chińczycy, odrzucamy ten wariant i próbujemy przeciwnego. - Wariant B1. Wchłaniamy Rosję, anektujemy jej terytorium, przeedukowujemy jej ludność na własnych lojalnych obywateli. Uwaga, ten pomysł nie jest aż taki fantastyczny; Chiny mają w swojej historii (a historia, zwłaszcza długi i bogata, jest ważnym zasobem, który dany jest różnym narodom po to, aby z niego czerpały) co najmniej jeden przypadek udanego i kompletnego wchłonięcia obcej kultury, narodu, ba, imperium – mowa o Mandżurach, którzy najpierw w 17 wieku podbiwszy Chiny, w końcu się schińszczyli, także w swojej nadamurskiej ojczyźnie. Chińczycy mają więc w swojej historii przerobiony wariant „wchłonąć obce mocarstwo i przechwycić jego moc” - wariant, przed którym Polska zawahała się pod Grunwaldem (nie wchłonęła Krzyżaków z ich pruską glebą), chociaż w tej samej epoce z sukcesem przerobiła to z Litwą-Rusią, do czasu oczywiście, bo wiecznych rzeczy tu nie ma. Wariant B1, „aneksja totalna”, ma jednak wadę, że wymaga zastosowania zbyt kosztownych środków i może zwyczajnie się nie opłacać. Na niekorzyść tego wariantu działa też przepaścista różnica cywilizacyjna między Chinami a Rosją. Na niekorzyść działa też to, na czym wyłożyła się Polska w unii z Litwą i Austria w unii z Węgrami: że odtąd słabszy członek będzie pożerał siły silniejszego aż do ich wyczerpania, jak to miało miejsce w obu tamtych precedensach. Terytorium Rosji w takim razie trzeba by było bronić i ochraniać, poświęcając na to własne siły-środki. Tym bardziej, że granica niewygodnie zbliżyłaby się do Alaski. - Jednak lepszy byłby jakiś bufor w miejscu rozciągniętej Rosji.

Przeskakujemy do wariantu A2: zachować Rosję, przeznaczając jej rolę lojalnego i niezawodnego sojusznika, coś jak USA Wielkiej Brytanii lub Niemcom (RFN) po II Wojnie Św. Tu problem: póki Rosja ma większą siłę rażenia od chińskiej, nie będzie skora do tego. Nikt, kto jest jako państwo w miarę zdrowy, na to nie pójdzie. W. Brytania i Niemcy zgodziły się na wasalizację przez USA po II Wojnie właśnie dlatego, że tamtą wojnę dotkliwie przegrały. Rosja miała swoją przegraną „wojnę” około 1991 roku i wtedy był ewentualny moment na jej wasalizację, ale oczywiście Chiny były wtedy na to za słabe. Co robić? Wplątać Rosję w wojnę z kimś trzecim, która ją odpowiednio osłabi? Warto brać pod uwagę taką ewentualność, chociaż mało prawdopodobną.

Przechodzimy do wątku B, wariant B2. Spowodować przekształcenie Rosji w strefę. Strefą dziś jest Afryka, albo Półwysep Indochiński, także Środkowa Azja oraz Europa Środkowa pomiędzy Niemcami, Turcją a Rosją czyli „nasze” Międzymorze. W strefie są państwa i państewka, mogą istnieć jakieś organizacje regionalne gospodarcze lub wojskowe, ale nie ma w niej imperium, nawet lokalnego. To wydaje się być geopolitycznym ideałem dla Chin: być otoczonym od północy i wschodu wieńcem satelitów. Mogą być gospodarczo rozwinięci, nawet lepiej, jeśli tak, bo to buduje rynki, ale politycznie niesamodzielni, a z Chinami powiązani więzami, które są dla nich racją bytu. Dla Syberii Chiny są nie tylko naturalnym gospodarczym partnerem, ale i oknem na cały dalszy świat. (O ile lód Arktyki całkiem się nie roztopi.) Sprzyjająca jest okoliczność, że Rosja składa się ze słabo powiązanych regionów, żyjących własnymi sprawami, częściowo zamieszkałych przez osobne narodowości, z kosztownym transportem, bez wspólnych interesów, spiętych tylko sztucznie przez centralną władzę, którą muszą utrzymywać. I wszystko wskazuje, że ten stan rzeczy będzie się pogłębiał. Czas pracuje na parcjalizację tego kraju, która już w połowie się dokonała jako rozpad ZSRR.

Ewentualne przejście od obecnego wariantu A1 do wariantu B2 raczej nie odbędzie się „teraz”. Proces ten leży za horyzontem jakichś 20 lat. Logika pracuje na to, żeby rosnący chiński olbrzym zmacerował swoje sąsiedztwo, rozmiękczył je i rozdrobnił, czyniąc je sobie wygodnym. Na jego bliskim zapleczu nie ma miejsca na kontr-mocarstwo.

Osobnym problemem jest to, co może się dziać na styku tej „euro-azjatyckiej strefy” z Europą, tzn. Zachodnią Europą. Precedens był w latach 1400 i 1500-nych, kiedy rozpadły się kolejno imperia Mongołów, potem Tamerlana, i wreszcie podzieliła się Złota Orda. Ówczesna geopolityka może okazać się znów w jakimś (choćby małym) stopniu aktualna.


Przy okazji i na inny temat polecam, w artykule Rosja: Litwa odpowiedzialna za rozbiór Polski w 1939, mapę rozbioru Polski 1939 zamieszczoną na końcu przez komentatora: - tu jej pomniejszenie.

◀ Pan i Cham c.d. ◀ ► Brakująca mapa, czyli warto by się policzyć, skąd my ►


Komentarze

[foto]
1. Wnioski ?Piotr Jaczewski • 2012-10-12

? Mamy ściągnąć kapitał z chin i skłonić do inwestycji, amerykański do konkurowania z chińskim i na tej bazie eksportować do niemiec i rosji  - wzajemnie też polaryzując na naszym gruncie ich interesy, a chwiejną unię potraktować jako kotwicę-stabilizator ratujący nas przed wykupieniem z tych kierunków i element umacniania naszego przywództwa w międzymorzu w rekontrze do ekspansywnej polityki rosji i izolacjonistycznej niemiec.
Trochę mesjanistyczne ;)
[foto]
2. Od wniosków premier ma doradcówWojciech Jóźwiak • 2012-10-12

Od wniosków to premier ma doradców. Ja się skupiam na przewidywaniu tendencji :)
[foto]
3. Na pewno?Przemysław Kapałka • 2012-10-12

Logiczne i przekonywujące. Tyle, że przy prognozowaniu przyszłych wydarzeń to, co logiczne i przekonywujące, rzadko się sprawdza (a to, co nielogiczne, jeszcze rzadziej). Powód jest prosty - z regły zachodzą jakieś wydarzenia, których nikt (lub prawie nikt) nie przewidział a które wszystko wywracają. Kto przewidział upadek komunizmu, arabski terroryzm i polskie wojowanie w Afganistanie?

Moja przepowiednia jest taka, że Stany Zjednoczone już rozpoczęły swój upadek, a Chiny będą miały takie klęski żywiołowe, że się nie pozbierają. Co do Niemiec, to już się zaczynają ich problemy głównie demograficzne, są mało kreatywni i trudno przewidzieć, kto nad kim uzyska przewagę (chociażby wbrez prognozom, że zaczną wykupywać nasze ziemie, jest to zjawisko marginalne, bardziej to my wykupujemy ich). A Rosja? Tylko ta chyba nigdy nie wyzbędzie się swej żądzy panoszenia i nieprędko straci przewagę nad nami na tyle, że przestanie być groźna. Ale i tu zobaczymy, bo pewnie też nastąpi coś nieprzewidzianego.


[foto]
4. Wiązka wariantówWojciech Jóźwiak • 2012-10-12

Przemysławie, to że odgadnąć przyszłość jest trudno, to wiem. (Jak wszyscy.) Dlatego nie odgaduję jednego biegu wydarzeń, tylko staram się wymyślić całą wiązkę wariantów. O przyszłości można coś powiedzieć TYLKO tak: pokazując wiązkę wariantów. Czego prędko nauczyłem się, praktykując jako astrolog. :)
Co do tego, że Chiny natrafią na barierę "eko", a Niemcy na demograficzną i wynalazczą, to bardzo prawdopodobne. Jaką barierę ma Rosja? Np. taką, że nie posiada politycznego narodu. Może o tym napiszę później. ~W.
[foto]
5. IndieTerravis Wiktor Rumocki • 2012-10-12


Chiny wysunięte na Ocean życzą sobie mieć bezpieczny spokój na kontynentalnych tyłach. Ale go nie mają. Bo na zapleczu i w ścisłym sąsiedztwie leżą dwa mocarstwa, wprawdzie lokalne i drugiego rzędu, ale z bronią jądrową: Rosja i Indie.

Ambicje Indii rosną. Wydaje się, że kraj ten zmierza stać się w dłuższej perspektywie graczem na skalę globalną. Świadczą o tym choćby niedawny test rakiety balistycznej Agni V o zasięgu co najmniej 5000 km (w planach jest Agni VI o zasięgu 10000 km), oraz program budowy balistycznych okrętów podwodnych o napędzie atomowym klasy Arihant Przy czym nawet uwzględniając to, że Indie słyną z dużej ilości osób utalentowanych w kierunkach ścisłych oczywistym jest, że ktoś Hindusom przy tych programach pomógł. Indie są obecnie jednym z największych odbiorców rosyjskiego uzbrojenia - a wzajemne dobre relacje datują się jeszcze z czasów ZSRR. Od jakiegoś czasu "dyplomatyczne zaloty" wobec Indii stosują też Stany Zjednoczone postrzegające ten kraj w kategoriach przeciwwagi dla rosnącej potęgi Chin: patrz TUTAJ

Tak więc jeśli ktoś postrzega kraj nad Gangesem jedynie przez pryzmat motorikszy i slumsów Kalkuty to się grubo myli.

[foto]
6. IndieSplendor Solis • 2012-10-12


Chiny wysunięte na Ocean życzą sobie mieć bezpieczny spokój na kontynentalnych tyłach. Ale go nie mają. Bo na zapleczu i w ścisłym sąsiedztwie leżą dwa mocarstwa, wprawdzie lokalne i drugiego rzędu, ale z bronią jądrową: Rosja i Indie.

Ambicje Indii rosną. Wydaje się, że kraj ten zmierza stać się w dłuższej perspektywie graczem na skalę globalną. Świadczą o tym choćby niedawny test rakiety balistycznej Agni V o zasięgu co najmniej 5000 km (w planach jest Agni VI o zasięgu 10000 km), oraz program budowy balistycznych okrętów podwodnych o napędzie atomowym klasy Arihant Przy czym nawet uwzględniając to, że Indie słyną z dużej ilości osób utalentowanych w kierunkach ścisłych oczywistym jest, że ktoś Hindusom przy tych programach pomógł. Indie są obecnie jednym z największych odbiorców rosyjskiego uzbrojenia - a wzajemne dobre relacje datują się jeszcze z czasów ZSRR. Od jakiegoś czasu "dyplomatyczne zaloty" wobec Indii stosują też Stany Zjednoczone postrzegające ten kraj w kategoriach przeciwwagi dla rosnącej potęgi Chin: patrz TUTAJ

Tak więc jeśli ktoś postrzega kraj nad Gangesem jedynie przez pryzmat motorikszy i slumsów Kalkuty to się grubo myli.

[foto]
7. Tym bardziej Chiny powinny coś zrobićWojciech Jóźwiak • 2012-10-13

--- Tym bardziej Chiny powinny coś zrobić z mocarstwami lub submocarstwami okrążającymi je od zachodnich pleców, czyli z Indiami i z Rosją, najlepiej z oboma na raz, ale jeśli obu naraz zneutralizować nie można, to trzeba osłabić ogniwo słabsze, czyli Rosję. Tak czy inaczej geopolitycznym wymogiem dla Chin jest rozmiękczenie Rosji, dla nas korzyść. Ale tu wielkie zastrzeżenie: przywódcy Chin są realistami do bólu, a nawet oportunistami i kunktatorami, co o nich dobrze świadczy, bo widocznie zdają sobie sprawę z własnych zarówno możliwości jak i słabości. Tak czy inaczej Polska jako polityczny egregor jest zainteresowana wzrostem Chin. Z czego oczywiście nie wynika, że mamy się jakoś "przyklejać" do Chin. Bo jesteśmy dla nich doskonale wymienialni: na Turcję, Ukrainę, Niemcy.
8. Na WschódNN#6172 • 2012-10-13


Już raz w historii Polski nawiązaliśmy naprawdę dobre relacje z Japonią, od wizyty Piłsudskiego i Dmowskiego, współpracę w trakcie wojny rosyjsko-japońskiej 1904 - 1905. Aż do drugiej wojny światowej. Więc tradycje są. W II RP łączono etos rycerski z samurajskim. Więc pytanie brzmi - co połączyłoby nas z Chińczykami. I na ile pragmatyka wzięła by górę nad takimi "drażliwymi" kwestiami jak choćby kwestia Tybetu.
[foto]
9. Staram się tu...Wojciech Jóźwiak • 2012-10-13

Staram się tu nie zajmować ewentualnymi stosunkami Polski i Chin, tylko tym, jak dalszy rozwój Chin może wpłynąć na Rosję.
Przed naśladowaniem systemu rządów w Chinach brońcie nas Bogowie :)
~WJ
[foto]
10. Nowości z pogranicza rosyjsko-chińskiegoWojciech Jóźwiak • 2012-11-02

[foto]
11. „Jak oni marnują...Przemysław Kapałka • 2012-11-03

„Jak oni marnują tę ogromną bezludną ziemię z jej czarnoziemem! Jak to jest niesprawiedliwe! A nam tu tak ciasno!”.

Mają rację. Gdyby sporządzić ranking największych marnotrawców świata, Rosja z powodzeniem mogłaby kandydować do pierwszego miejsca.

Inna sprawa, że Chińczycy też mają podejście do sprawy, które zmierza do niszczenia.


[foto]
12. Syberia, Rosja, ChinyWojciech Jóźwiak • 2012-11-04

Prawdopodobnie Chińczycy są większymi-gorszymi niszczycielami i marnotrwcami przyrody niż Rosjanie. Weźmy tygrysa: Rosjanie jednak skutecznie chronią swoją populację tygrysa w jego ostatniej nie-tropikalnej ostoi w górach Sichote Alin między Ussuri-Amurem a oceanem, żyje tam 300-500 tygrysów i jest polityczna wola, żeby tygrysa ochronić mimo presji chińskich kłusowników. Chińczycy, przeciwnie, swoje tygrysy całkowicie wytępili w wyniku zorganizowanej ogólnokrajowej akcji. Wymordowali tygrysy! Oraz sponsorują mordowanie ich w całej Azji, także sponsorują mordowanie nosorożców w Azji (gdzie już ich prawie nie ma) i w Afryce. W Chinach wymarł w latach 2000-nych delfin z rzeki Jangcy - spowodowali utratę gatunku wielkiego ssaka, jedynego, który wymarł w ostatnich dziesięcioleciach.
Więc tu mam dylemat. Z jednej strony życzyłbym sobie jakiegoś zneutralizowania Rosji przez Chiny, z drugiej strony dominacja Chin grozi zagładą przyrody jak żadna inna polityczna dominacja. Może jednak Chińczycy zmądrzeją? Szanse nieduże, bo w tym kraju obowiązuje obyczaj jedzenia i ogólnie zużytkowywania "wszystkiego co się rusza", brak kulturowych tabu takich jak w Indiach, użytkowy stosunek do przyrody i świata chyba gorszy niż w Europie (porównywalny z islamskim), oraz wpływ tradycyjnej gospodarki polegającej na maksymalnym przekształceniu ekosystemu do stanu sztucznego preparatu mającego wyżywić tylu ludzi ilu się tylko da.

Jeśli mam wypaczony pogląd na Chiny i chińską kulturę - a mogę taki mieć, bo tam nie byłem ani żadnego Chińczyka nie znam - to bardzo proszę, żeby Ktoś mnie skorygował.
[foto]
13. Zgadzam się z...Przemysław Kapałka • 2012-11-04

Zgadzam się z tym, co napisałeś - tyle że to nie marnotrawienie, tylko niszczenie (bo napisałeś o obu). Chińczycy, z tego co wiem, są największymi niszczycielami jacy istnieją. Ale Natura już zaczyna im za to odpłacać i to ich powinno powstrzymać. A utrata Syberii przez Rosję jest chyba koniecznością dziejową.

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)