17 sierpnia 2014
Bea Chorąży-Lech
Ceremonia Matki Ziemi
Szamanizm
Drżące krople wiszące na gałązkach drzew, zapach mokrej, leśnej ziemi płodnej od grzybów - wszystko to mówi o nadchodzącej powolutku jesieni.
Może dlatego tak szybko się zmienia dla mnie, że w Trzech Źródłach duże zmiany, nieustające remonty, a przed nami kolejne szamańskie warsztaty, tym razem w tradycji Tolteków; a może dlatego, że cały świat wydaje się ostatnio szalony, galopujący w niezbadanym kierunku...
Pamiętam zeszłoroczną wyprawę nad Bajkał, ceremonię „Pierwszych Plonów” i wspólne śpiewanie przy Ogniu: my - Polacy, Ukraińcy, Rosjanie, Tatarka i Łotyszka. Nie podejrzewaliśmy, że w tym roku to może być już niemożliwe...
„Pierwsze Plony” to święto przypadające mniej więcej (w zależności od plemienia) na 3 lub 4 sierpnia, to czas, w którym połowa rocznej aktywności już za nami i pierwsze efekty naszych działań już są widoczne. Po tym czasie już zaczynają się chłodniejsze noce, już powoli przechodzimy w jesienną część roku. Nasze święto rozpoczęliśmy wieczorem, po powrocie z wielkiej szamańskiej ceremonii odbywającej się co roku na Olchonie – bajkalskiej wyspie.
Najpierw o ceremonii „Dla Matki Ziemi”, którą szamani syberyjscy przeprowadzają, zapraszając szamanów i obserwatorów z całego świata. Jest to jedno z najważniejszych świąt, odbywa się raz do roku, właśnie w czasie pierwszych plonów i ma na celu okazanie wdzięczności Matce Ziemi za plony i płodność, a Duchom Miejsca wznoszone są modlitwy o przychylność i ochronę w roku następnym. Godzina rozpoczęcia jest podawana mniej więcej około godziny 10:00, ponieważ wszyscy tu szanują „szamański czas” i rozumieją, że wszelkie ceremonie i rytuały odbywają się jednocześnie w innych wymiarach i zależą od wielu niewidzialnych, a wyczuwalnych czynników.
Na miejscu zastaliśmy zagrodzony taśmami prostokąt „sakrum”, z rzędem stolików od wschodniej strony. Po prawej i lewej stronie pyszniły się, powieszone na rzędach wieszaków, szamańskie stroje i bębny.
Znajdowały się tu również dwa namioty. W trzecim - na zewnątrz prostokąta- można było wykupić spotkanie z szamanem, szamanką, czy też modlitwę w konkretnej sprawie. Płaciło się zależnie od swoich możliwości, nie było ustalonej stawki. Nie było też wiadomo, kiedy nastąpi spotkanie z szamanką/szamanem, biorąc pod uwagę magiczny czas ceremonii. Grupa ludzi powoli krzątała się w wydzielonej części, a to przygotowując ognisko pod ogromnym kotłem z wodą, a to ozdabiając kilka młodych brzóz wyciętych na ceremonię i wreszcie - ustawiając swoje święte atrybuty na stolikach.
Nikt się nie spieszył, trwały rozmowy i śmiech w coraz to gorętszym sierpniowym poranku. Wybrałam się z innymi, korzystając z wolnego czasu, na zioła rosnące w pobliżu, zwłaszcza na niezwykle aromatyczną odmianę tymianku, ale już po chwili okropnie zakręciło mi się w głowie. Okazało się, że nie tylko ja odczuwam takie ciśnienie; jakby jakaś energia przyciskała nas do Ziemi, więc wróciliśmyśmy na miejsce i zanurzyliśmy się w klimacie przygotowań. Przestrzeń już tętniła energią Duchów tego miejsca i zrobiło się gęsto i mocno, i gorąco. Ozdobione niebieskimi wstążkami drzewka wkopano w Ziemię przed rzędem stolików na wschodzie. Woda w kotle już się gotowała w zachodnim krańcu i co niektórzy szamani i szamanki powoli zaczęli ubierać stroje ceremonialne. Szamański strój to, oprócz wyglądu, również narzędzie, które pomaga bezpiecznie poruszać się po innych wymiarach. Płaszcz specjalnie w tym celu uszyty i „zaczarowany”, aby chronił gospodarza w jego działaniach, a nakrycie głowy ze specjalnie przygotowaną „inna twarzą” i zasłonka na prawdziwą twarz, bo w innych wymiarach nie ryzykuje się pokazywania prawdziwego oblicza. Nieraz szaman odwiedza miejsca straszne, np. kiedy potrzebuje uzdrowić kogoś, wtedy nic z tamtych wymiarów nie może znać jego prawdziwej tożsamości, aby nie przybyło za nim do naszego wymiaru. Oprócz tego specjalne szamańskie zwierciadło zawieszone na szyi, sięgające do magicznego centrum - rodzaj tarczy odbijającej niekorzystne energie oraz, w niektórych okolicznościach, narzędzie do wróżenia. No i oczywiście bęben, Święty Koń, wehikuł do podróży, narzędzie do przyzywania Duchów Opiekuńczych i Pomocników. Kolorowe szarfy powiewające - czy to z płaszcza, czy z okrycia głowy - to Ongony u Buriatów, a Ereny u Tuwińców, mówiące o statusie szamana, jego dokonaniach i Duchach Opiekuńczych, jakie ma przy sobie.
Zauważyłam, że szamani mieli obok siebie uczniów, młodych ludzi, pomagających w przygotowaniach, w ubieraniu się i jak się okazało w całej ceremonii.
Na oficjalne powitanie i rozpoczęcie wszyscy szamani i szamanki ustawili się w rzędzie, przedstawiając się po kolei. Mocno i konkretnie brzmiały nazwy zrzeszeń i okręgów szamańskich, z których pochodzili w większości buriaccy prowadzący, ale byli również goście z Mongolii i Niemiec.
My, obserwujący z "profanum" ceremonię, swoją obecnością i uwagą wnosiliśmy również swój energetyczny wkład.
Wszyscy prowadzący ceremonię zasiedli przed swoimi stolikami, twarzą na wschód z widokiem na świętą skałę Szamankę; gdyby ktoś mógł stanąć przed nimi - widziałby, że rząd kobiet zasiada po lewej stronie, a rząd mężczyzn po prawej, ale nikt nie miał prawa stanąć wtedy przed nimi, bo przestrzeń musiała zostać czysta. … I zaczął się galop!! Wszystkie bębny ruszyły szybko, nie trzymając się jednego rytmu, ale jakby tworząc jedność w huczącym chaosie. Nie wiem, ile to trwało. Co jakiś czas ktoś wstawał, chlapał mlekiem na wschód, modlił się i wracał do bębnienia, a młodzi adepci na szamanów krzątali się, poprawiali stołeczki do siedzenia, podawali czy to mleko, czy alkohol potrzebny do ofiary.
Po jakimś czasie większość prowadzących, nieustannie bębniąc, podeszła do brzozowych drzewek i najpierw stojąc, potem podskakując wokół nich - grą na bębnach „Ożywiali”, zapraszając w ten sposób Duchy. Kilku innych szamanów podeszło z bębnami do barana... Zwierzę, w specjalny sposób wybrane na ofiarę za zgodą jego Ducha, teraz dźwiękiem bębnów było przygotowywane i odczarowywane od strachu.
Pomocnicy, uczniowie szamańscy, chodzili energicznie wokół ogrodzenia, zabraniając robienia jakichkolwiek zdjęć. Wszystko odbyło się błyskawicznie i już za chwilę część prowadzących, bez nakryć głowy tylko w płaszczach, skórowało i rozbierało mięso na części. W niezwykle sprawny i szybki sposób, kawałki mięsa trafiały do kotła, a odpadki do specjalnie w tym celu przygotowanego dołu. Każdy kawałek był czyszczony i badany tak, aby nic się nie zmarnowało.
W tym czasie na środku placu zaczynały się indywidualne przyjęcia. Klienci wpuszczani do sakrum spotykali się z szamanką/szamanem; rozmowa trwała krótko i już po chwili młodzi adepci pomagali w ubraniu nieraz wielkich nakryć głowy, a szamański wysłannik/wysłanniczka pogrążali się w transie, bębniąc zapamiętale, nieraz krzycząc, podskakując i zataczając się.Oczywiście w asyście młodych uczniów, żeby nie stracić równowagi. Wiadomość z innych światów przekazywana była często zmienionym głosem, czemu towarzyszyło wymachiwanie pałką lub na spokojnie - po napiciu się wody – w uziemieniu. Nikt nikomu nie przeszkadzał, kilka takich transów odbywało się naraz, tuż koło siebie.
Tak to trwało i trwało w bezczasie; ktoś gdzieś krzyczał, śpiewał, dwie szamanki przytrzymywały go i uspokajały, że za parę minut mu przejdzie, gdzieś biegały dzieci, krzyczały mewy...
Po czym można było wejść do środka – do sakrum, pokłonić się nad ogniskiem, z którego w międzyczasie zdjęto kocioł, oraz poczęstować się ugotowanym mięsem – wszystko dla błogosławieństwa i przyciągnięcia szczęścia i powodzenia.
My, tego wieczoru, rozpaliliśmy Ogień „pierwszych plonów”; obok gotowała się zupa i herbata - nasz poczęstunek z tej okazji. Każdy opowiadał o swoich sukcesach i tegorocznych plonach, a reszta odpowiadała chóralne TAAAK, żeby pomnożyć urodzaj. Były śpiewy, wzruszenia i poczęstunek nasycony energią urodzaju: pyszna indyjska zupa i chińska herbata :), a wszystko to pod niebem pełnym gwiazd, w niezapomnianą, pełną magii, noc.
Obchody święta „Dla Matki Ziemi” trwały kilka dni, ponieważ prowadzący szamani i szamanki pielgrzymowali po okolicznych miejscach mocy nie tylko na tej wyspie. Można było spotkać się choćby wzrokiem i pozdrowić.
Komentarze
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.