28 września 2019
Wojciech Jóźwiak
Serial: Czytanie...
Chrześcijaństwo, lewica, poczucie winy
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Baumana. Neptun i Saturn, rok 1992 ◀ ► Krótko o spektrum wstydu ►
Paweł Droździak na FB 24 września napisał przy okazji amerykańskiej wizyty Grety Thunberg... Zacytuję w całości, ryzykując naruszenie kopyrajtu:
Chrześcijaństwo nie zawdzięcza swojej popularności sile Rzymu, ani przewadze krucjat. Zawdzięcza swój sukces sposobowi, w jaki adresuje poczucie winy, które jest składnikiem każdej psychiki. Chrześcijaństwo poczucia winy nie tworzy. Ono je w człowieku odnajduje i nadaje mu treść, dzięki czemu życie z tym poczuciem winy staje się bardziej znośne. Współcześnie jesteśmy świadkami powstawania religii, która może powtórzyć karierę chrześcijaństwa bazując na podobnym pomyśle. Tak jak chrześcijaństwo odwracało porządek relacji miedzy człowiekiem i Bogiem, bo to Bóg za człowieka umierał, tak ta współczesna religia odwraca porządek relacji miedzy rodzicem i dzieckiem, bo to rodzic będzie winny, a dziecko będzie w umyśle rodzica obrazem karzącego sumienia.
I w tym miejscu następuje zdjęcie zagniewanej Grety T.
Tu są dwie kwestie. Jedna, że należałoby jakoś uświętować to odkrycie, że chrześcijaństwo stoi na opoce poczucia winy. Bo to już wiemy, ale to za mało: warto tym się ucieszyć. Jak? Np. wyszukując miejsca u Klasyków, którzy mówili o tym samym lub podobnym. Mnie przypomniał się od razu Nietzsche z „Tako rzecze Zaratustra”, najlepiej w oryginale:
Der Mensch selber aber heisst dem Erkennenden: das Thier, das rothe Backen hat. // Wie geschah ihm das? Ist es nicht, weil er sich zu oft hat schämen müssen? // Oh meine Freunde! So spricht der Erkennende: Scham, Scham, Scham – das ist die Geschichte des Menschen!
Co zostało przełożone tak:
Człowiek bowiem zwie się dla poznającego zwierzęciem o zarumienionych policzkach. // Jak to się stało? Czy nie dlatego, iż zbyt często musiał się wstydzić? // O, przyjaciele moi! Tak rzecze poznający: wstyd, wstyd, wstyd – oto historia człowieka! [1]
Poczucie winy jest odmianą wstydu; właściwie jest synonimem wstydu. Wstyd jest jedną z trzech kardynalnych negatywnych emocji Enneagramu (pozostałe to lęk i gniew). Właśnie wstyd, a nie inna z tych emocji, został tu wzięty pod światło, ponieważ jest – jakoś – związany z granicą między zwierzętami a człowiekiem. Człowiek jest zwierzęciem wstydzącym się – rzecze Nietzsche. Droździak dopowiada: i na szczególnym wynalazku w gospodarowaniu wstydem zasadziło się chrześcijaństwo i temu wynalazkowi zawdzięcza swój sukces. Wstyd czyli poczucie winy położyło jako medium pomiędzy człowiekiem a Bogiem. Zdaje się, że oryginalni Grecy, „poganie”, nie znali tego uczucia. Czy ktoś o tym szerzej pisał, odkrywał, tę arcy-ciekawą kwestię? Zapytam Pawła.
Niedawno poleciłem Jackowi Dobrowolskiemu artykuł „Długi Wrzesień ’39. Polska ofiara krwi jako katastrofa wyobraźni” Bartłomieja Radziejewskiego w „Nowej Konfederacji”. (Wszystkim polecam.) Odpowiedział, mały fragment przepisuję odnoszący się do omawianej sprawy:
Ciekawe, ale prawie nic nowego. O mistyce krwi za płytko, bo jej kamieniem węgielnym jest skupienie się na męce Jezusa, a nie na zmartwychwstaniu. Polski katolicyzm każe potęgować cierpienie, aż do ofiary z życia by zbliżyć się do Boga, a nie radować się z obecności Boga jak chasydzi.
No właśnie, w świetle tego, co zauważył Paweł Droździak, że chrześcijaństwo (a chyba w nim rzymsko-polski katolicyzm szczególnie) ufundowane jest na nieustannym poczuciu winy jakie ma mieć człowiek wobec Boga, rada Jacka skierowana jest w powietrze: polscy katolicy nie mogą się cieszyć obecnością Boga (ani czegoś/kogoś podobnego, np. Mocy i Piękna w przyrodzie) jak chasydzi, bo na innym fundamencie są ufundowani. Musieliby wtedy odrzucić swoje fundamentalne poczucie winy, jak (poruszając niebo i ziemię), próbował uczynić to Nietzsche, albo przynajmniej „coś z nim zrobić”, jakoś nim zarządzić. („Więc wy o panie, wy to coś złapcie, albo w ogóle coś zróbcie” – śpiewał kiedyś Tadeusz Chyła słowa Andrzeja Waligórskiego.) Chasydzi nie byli chrześcijanami, a jeszcze bardziej nie byli katolikami.
Tu otwiera się panorama niewiadomych. Czy katolicy uprawiają swoje poczucie winy podobnie, tak samo, lub inaczej niż z jednej strony młodsi sąsiedzi protestanci (Nietzsche był z nich), z drugiej strony starsi sąsiedzi prawosławni? Czy mają je/znają muzułmanie? A może oni są pod względem tej odmiany wstydu jak dzieci? Czy (może) w tym miejscu była różnica między zawstydzonymi prawosławnymi Serbami, a rolującymi ich islamskimi przecherami Albańczykami z Kosowa? (Tu polecam lekturę książki, dziś na papierze całkiem sprzedanej i istniejącej tylko w formacie pdf, zmarłego niedawno krakowskiego prof. Marka Waldenberga „Rozbicie Jugosławii”. Horror. Horror. Za naszą miedzą 30 – 15 lat temu działy się rzeczy jak na Wołyniu. „Myśmy wszystko zapomnieli” – jak gadał klasyk. Nasze gazety dokładały się do kłamstw, a nasze wojsko... A, wystarczy.)
Jak gospodarowały wstydem – poczuciem winy – inne cywilizacje? Indie? Chiny? Japonia? Panorama niewiadomych... coraz większa. O to powinniśmy pytać poznawanych mieszkańców dalekich krajów. Wikipedyści uznali, że odpowiednikiem polskiego „poczucia winy” jest po angielsku remorse, a po niemiecku die Reue. Czy faktycznie tamte słowa w uszach-duszach mówiących tamtymi językami brzmią aż tak złowieszczo i paraliżująco, jak poczucie winy po polsku?
Paweł Droździak sugeruje, że oto tworzone są początki „nowej religii”, gdzie dorosły/rodzic ma mieć poczucie winy wobec dziecka. Ale to nie tylko to. Poczucie winy, lub zarządzanie poczuciem winy, coraz szerzej jest wykorzystywane jako broń i to masowego rażenia. Gdzie to widzę? Oto feminizm: mężczyzna ma czuć się winny wobec kobiet. Rasizm, lub oskarżenie o rasizm: Biały ma mieć poczucie winy wobec nie-białych, głównie Murzynów. Antysemityzm: nie będący Żydem ma mieć fundamentalne poczucie winy wobec Żydów. Podobnie jest z „islamofobią”. Tu leży fenomen „mniejszości”: mniejszość to nie grupa, której członków jest jakoś niewielu, tylko grupa na widok której powinno się odczuwać poczucie winy. Mniejszość to kategoria, której jesteśmy winni poczucie winy.
(Mniejszości zanim zaczną żądać poczucia winy wobec siebie, najpierw rozpoznają u siebie jakieś szczególne upośledzenie lub niesprawność. – Ale to już inny fork.)
Ciekawe, że eksploatowanie poczucia winy jest „bronią” lewicy. Być może jest nawet tak, że „lewicowość” w jej dzisiejszym sensie można zdefiniować jako posługiwanie się poczuciem winy jako narzędziem dla osłabienia przeciwników.
Jak na ten hak nie dać się złapać?
(Tytuł parafrazuje Adama Michnika „Kościół, lewica, dialog” 1977.)
[1] „To rzekł Zaratustra”, przełożyli Sława Lisiecka i Zdzisław Jaskuła. 1999.
◀ Baumana. Neptun i Saturn, rok 1992 ◀ ► Krótko o spektrum wstydu ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Wracam do tematu.
1) To fakt, że wątek wstydowy jest obecny już w judaizmie, i zaczynanie Biblii od zawstydzenia się Ewy i Adama nie jest przypadkowe.
2) Ale, na ile znam judaizm, a wiedzę o nim mam dość powierzchowną, watek Adama-Ewy nie był u Żydów szczególnie eksponowany. Np. nie mieli święta czczącego Raj. (Chociaż mieli/mają święto Wyjścia z Egiptu.) Bardziej uważali się za "synów" Abrahama i Jakuba i za uczniów Mojżesza niż za synów Adama. Zdaje się, że w judaizmie nie było doktryny grzechu pierworodnego! Jej wynalazcą jest św. Augustyn, czyli myśliciel czysto już chrześcijański, zachodni (po łacinie pisał, nie po grecku) i późny, który dożył najazdu Wandalów na ojczystą Afrykę.
3) Co do protestantów: dobrze ich nie znam, podobnie jak Żydów. Ale jeśli uznamy, że Nietzsche był ich dobrym przykładem, to ciekawe, że w "Tako rzecze Zaratustra" wstyd jest zwalczany (negatywnie wartościowany), ale w innej jego odmianie niż poczucie winy: wstyd dla Nietzschego to głównie "pokuta". Najgorszą obelgą, jaką rzuca oponentom-kapłanom, jest nazwanie ich "kaznodziejami pokuty". A pokuta to coś innego niż poczucie winy. P.w. jest bierne i duszące-obezwładniające, pokuta jest czynna, bo polega na robieniu czegoś: albo na wzmożonej gorliwości w religijnym życiu, albo na czynieniu jakichś "społecznie użytecznych" uczynków. A to drugie to już właściwość człowieka faustycznego, czyli nowoczesnego "poprawiacza świata".
4) Ja pisząc o tym wszystkim staram się trzymać dystans, obserwować z boku, analizować. Nie zapisuję się do żadnego "my", przynajmniej do żadnego z tych tutaj wymienionych. Pozdrowienia!
![[foto]](/author_photo/dobrowolski.jpg)
Od niej w antropologii zaczęło się rozróżnianie kultur winy od kultur wstydu i kultur lęku
https://lochgarman.blogspot.com/2017/07/kultura-winy-versus-kultura-wstydu.html
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Tylko czy w tym przeciwstawianiu Zachodu i Wschodu nie kryje się jakieś echo kolonialne? "Orientalizm"?
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Stara, pierwotna lewica, od Robespierre’a, Marxa, Lenina do Stalina, bazowała na prostym gniewie. Zadaniem było znaleźć („uświadomić”) zwolenników, wzbudzić w nich gniew przeciw „klasie panującej” czyli „wyzyskiwaczom”, po czym w rewolucyjnej furii ową wrogą klasę przemocą (więc gniewem) obalić i zniweczyć.
Nowa, współczesna lewica bazuje na poczuciu winy (należącym do spektrum wstydu) i to poczucie winy prowokuje u swoich przeciwników, aby ich tak moralnie przygotować, aby sami spełnili jej życzenia.
U starej gniewnej lewicy był jeden prosty podział: wyzyskiwani kontra wyzyskujący.
U nowej poczucio-winowej lewicy jest wiele podziałów: liczne „mniejszości” kontra nie-mniejszościowa reszta świata, która danej mniejszości winna jest poczucie winy. Która ma się wstydzić i siebie samą obwiniać za krzywdy danej mniejszości. Mniejszości (w tym szczególnym sensie) wymieniłem w tekście. Przypomnę: kobiety, Murzyni, Żydzi, muzułmanie, mniejszości seksualne. Teraz dodają się do tego dzieci i w ogóle młode i przyszłe pokolenia.
Pewnym novum, jest fakt że przedmiot poczucia winy lokowany jest nie w przeszłości, (jak biedni Murzyni, kolonizowani przez nas, nie-Murzynów) czy w teraźniejszości (jak biedne kobiety, zapędzane do zajmowania się dziećmi przez męskie bestie w ludzkiej skórze), a w przyszłości i to swojej własnej przyszłości, ale nie wiele to zmienia, moim zdaniem. Cała propaganda, jeśli będzie się opierała o poczucie winy, nie wiele zdziała. Część populacji jest po prostu na to uodporniona. Ponadto, mając do wyboru, albo zagładę całej ludzkości, albo jej wieczne zniewolenie przez poczucie winy, zagłada nie wydaje się być taką złą opcją.
Oczywiście gdyby wystarczyło przekonać do działania tylko część ludzkości, to może i by miało to sens, ale jeżeli trzeba działać szybko i wszyscy razem - to życzę powodzenia.
EDIT:
A, przepraszam, najwyraźniej uległem tkwiącemu we mnie kolonialnemu imperializmowi i nie zauważyłem nic poza Europą na świecie, chodziło mi oczywiście o ludzkość w obrębie tzw. cywilizacji zachodniej, reszta świata zapewne czuje się bardziej skrzywdzona niż winna i kazanie świętej Grety w ogóle do nich nie trafi.
![[foto]](/author_photo/zdjecie.png)
![[foto]](/author_photo/zdjecie.png)
![[foto]](/author_photo/dobrowolski.jpg)
![[foto]](/author_photo/dobrowolski.jpg)
Myśmy wszystko zapomnieli;
mego dziadka piłą rżnęli…
Myśmy wszystko zapomnieli.
GOSPODARZ
Mego ojca gdzieś zadźgali,
gdzieś zatłukli, spopychali:
kijakami, motykami
krwawiącego przez lód gnali…
Myśmy wszystko zapomnieli.
PAN MŁODY
Jak się to zmieniają ludzie,
jak się wszystko dziwnie plecie;
myśmy wszystko zapomnieli:
o tych mękach, nędzach, brudzie;
stroimy sie w pawie pióra.
![[foto]](/author_photo/dobrowolski.jpg)
A także o pacyfikacji Santo Domingo, o wyczynach lisowczyków w wojnie 30-letniej, o Berezie Kartuskiej i o najeździe na Czechosłowację w 1968 r. a także o Wyspie Węży gdzie gen. Sikorski umieścił swych wrogów politycznych. Mamy czego co się wstydzić, co nie znaczy, że mamy się biczować jak Sarmaci. Wystarczy przestać udawać, że jesteśmy anielskim narodem wybranym przez Matkę Boską jako obrotowe przedmurze chrześcijaństwa. JPII chciał by Polska weszła do Unii i ewangelizowała Europę! Co to znaczy idealizacja własnego narodu. Jak patrzę na pijanych rodaków pod polskimi kościołami w Paryżu i Berlinie i jak słyszę, że nasi w angielskich miasteczkach nie chodzą do pubów, by się integrować, lecz piją na ulicach i w parkach, a potem śpią pijani na ławkach jak koło mnie w Ogrodzie Krasińskiego to rozumiem dlaczego lud brytyjski chce Brexitu. Ewangelizacja w naszym wydaniu jest przeciwskuteczna.
Swoją drogą znaczących (...)narwańców(...) z calego spektrum (...)ideologicznego(...) wspiera Putin.
Poza tym sposób zwalczania kolektywnego wstydu, przez wzbudzanie kolektywnej dumy czy krzywdy, jest mało skuteczny i wymaga ciągłego podtrzymywania poprzez dostarczanie argumentów, że, a to inwazja na Czechosłowację w 1968 to odwet za najazd księcia Brzetysława w 1038, a to że pogromy to za rozpijanie polskiego chłopa, a to że palenie heretyków to za kolaborację ze Szwedami podczas potopu, a to że lisowsszczyków Polska wygnała, a to że tamto to nie nie tak to było i tak dalej... Chociaż może na to to jest policzone, żeby uzależnić swoich zwolenników od ciągłych dostaw historycznego opium, na ból historycznych wyrzutów sumienia.
Jedyne co pisałem to, że ludzie którzy mieli narzucone kajdany poczucia winy, będą reagować furią i paniką, kiedy ktoś będzie próbował, im nałożyć je znowu. Jeszcze ewentualnie z tonu mojej wypowiedzi widać, że identyfikuję się z odwstydzaczami i solidaryzuję się z odwstydzanymi w tym kontekście.
A ten terapeuta to przykład oczywiście znacznego przekroczenia uprawnień i łamania etyki zawodowej, ale przypuszczam, że to była raczej realizacja fetyszu przewodnika duchowego u jego pacjentek.
![[foto]](/author_photo/dobrowolski.jpg)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.