30 września 2019
Wojciech Jóźwiak
Serial: Czytanie...
Krótko o spektrum wstydu
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Chrześcijaństwo, lewica, poczucie winy ◀ ► Olgi Tokarczuk: „Podróż ludzi księgi” ►
Trzy odmiany wstydu: poczucie winy, „obciach” i niedowartościowanie. Ich rola kulturotwórcza.
Wstyd występuje w kilku postaciach. W poprzednim odcinku pisałem o jego postaci: poczuciu winy. W felietonie Loch Garmana pt. „Kultura winy versus kultura wstydu” (bazującym na książce Ruth Benedict „Chryzantema i miecz”, której nie czytałem, czego się wstydzę) poczuciu winy przeciwstawiony jest wstyd. Wolę jednak trzymać się takiej terminologii, że wstyd jest pojęciem ogólnym, a to, o czym pisze Loch Garman (i zapewne Ruth Benedict w nieznanej mi ze wstydem książce), czyli uczucie, które każe muzułmanom mordować własne dzieci (uwaga!, w czterech poprzednich słowach popełniam grzech orientalizmu), nazwijmy inaczej: to jest obciach!
Poczucie winy jest wewnętrzne, a jego motorem jest sumienie. Obciach jest zewnętrzny, skierowany na zewnątrz, i gdy nikt nie widzi popełnianego przewinienia, obciachu nie ma. Muszę użyć tego slangowego słowa, ponieważ w polszczyźnie wysokiej nie ma odpowiedniego, przynajmniej ja nie widzę. Motorem obciachu jest wzgląd na to, co ludzie powiedzą lub „co sobie ludzie pomyślą”, więc sąd lokowany jest na zewnątrz, jest nim kontrolujące oko zewnętrznej społeczności i jej pozoru. Inaczej niż przy poczuciu winy, kiedy sąd jest wewnątrz i jest nim sumienie. Motorem obciachu jest więc wzgląd na „dobre imię”, inaczej honor (mężczyzny) lub cześć (kobiety), albo „sława” w pewnym szczególnym znaczeniu, przeciwstawiona „niesławie” i zniesławieniu.
Jeśli przyjąć to, co pisze Loch Garman, to muzułmanie mieliby kulturę obciachu, a my, zachodziarze, kulturę poczucia winy. Ale i u nas złoża kultury obciachu są, chociaż wyparte na peryferie, np. do subkultur kryminalnych, do tzw. „drobnomieszczan” lub „honornych” górali.
W enneagramie jest wypunktowane trzecie uczucie ze spektrum wstydu, jest nim poczucie mniejszej wartości lub krótko niedowartościowanie. Trzy enneagramowe typy wstydowe (2-Dawca, 3-Performer, 4-Tragiczny-Romantyk) w istocie są typami „niedowartościowaniowymi”, tzn. na różne sposoby radzącymi sobie z... lub zarządzającymi (w ang. jedno słowo: manage) swoim niedowartościowaniem. Przypomnę: 2-Dawca przymila się potencjalnym sojusznikom, którzy ją wywindują w górę społecznej hierarchii, 3-Performer stara się wygrać i osiągnąć sukces, który ją wywinduje, 4-Tragiczny-Rom. dumnie odrzuca zewnętrzne „windy” i oceniające ją zewnętrzne oko, sama czyniąc się (targanym wątpliwościami) arbitrem. Niedowartościowanie oczywiście ma sens tylko na tle społecznej hierarchii i nieustannych przesunięciach w jej obrębie w górę i w dół.
Czymś co w dynamice niedowartościowania gra podobna rolę jak sumienie przy poczuciu winy lub honor przy obciachu, jest własna ocena (ocena własnej wartości), która, gdy przesadzona i boli, zwana jest narcyzmem.
Spokojnie możemy niedowartościowanie podnieść do rangi czynnika kulturotwórczego, jak Loch Garman z Ruth Benedict kulturotwórczymi uznali obciach i poczucie winy. Kiedy się czyta np. Stanisława Ignacego Witkiewicza, widać i czuć, pod jak potężną, morderczą wręcz presją niedowartościowania on się znajdował, co wyrażało się m.in. w tęsknym żalu, że nie jest arystokratą (a zaledwie zubożałym szlachetką bez tytułu). Nie trzeba mieć błękitnokrewnych pretensji, żeby budować swoją tożsamość na niedowartościowaniu. Dobrze to czynią pieniądze, za czym idzie walka o to, aby przez kasę podnieść ocenę własną. Helen Palmer, klasyczka Enneagramu, rozpoznaje kulturę Ameryki (Stanów Zjednoczonych) jako mającą za oś enneagramowy mechanizm nr 3, czyli starania Trójki-Performera, aby stanąć na arenie (poddać się jawnej ocenie społeczności), zająć pierwsze miejsce na podium i tym się wywindować. Areny bywają różne, ważną wśród nich jest pokazowa konsumpcja, co ciekawe, że czynili poprzednicy Amerykanów na ich ziemi, czyli Native Americans, którzy praktykowali potlacz, co opisała Ruth Benedict w innej książce.
Dzisiejsza lewica razi przeciwnika indukowanym w nim poczuciem winy. Prawica rośnie w siłę przez gry przeciwdziałające niedowartościowaniu. Nie zawsze tak było, ale być może teraz te dwie zagadkowe polarności, L i P, tak właśnie zagnieżdżają się w bycie.
◀ Chrześcijaństwo, lewica, poczucie winy ◀ ► Olgi Tokarczuk: „Podróż ludzi księgi” ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/zrodlo.jpg)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.