19 grudnia 2014
Małgorzata Ziółkowska
Serial: Nieustający proces
Czas by runął nasz wewnętrzny mur!
◀ Horoskop, podróże i związki ◀ ► Problemy rodzinne - wychowanie niedorosłych dzieci ►
Ryba śmierdzi od głowy , pomyślałam oglądając panią poseł Pawłowicz jedzącą na Sali sejmowej. Jeżeli taka pani je wiedząc, że jest obserwowana przez
"Ryba śmierdzi od głowy" - pomyślałam, oglądając jedzącą na sali sejmowej panią poseł Pawłowicz. Jeżeli taka pani je w czasie obrad, wiedząc, że jest obserwowana przez kamery, to jak nauczyciel ma wytłumaczyć uczniom, że z talerzem zupy nie można wchodzić na lekcję? Jeżeli już osoba wysoko postawiona coś zrobiła niezbyt elegancko - należałoby chyba przeprosić. Tymczasem wspomniana wyżej kobieta wydziera się bezczelnie, demonstrując tym swój tupet.
Potem oglądam posłów dopisujących swoją interpretację do przekrętów na delegacjach służbowych. Przypomniało mi się, jak pewnemu starszemu znajomemu, gdy ten spowiadał się z naciągania zakładu pracy w socjalistycznej Polsce, ksiądz powiedział w konfesjonale: "Wszystko to nasze, synu”.
To dalej komuna trwa? A mnie się wydawało, że czasy się zmieniły. Niewątpliwie posłowie biorą z "naszego" i dają całemu społeczeństwu przykład.
A dorośli ludzie dają przykład najmłodszym, więc co się dziwić, że z wychowaniem młodzieży są kłopoty?
Zapytałyśmy z koleżanką pewną zagorzałą katoliczkę, czego ona właściwie chce? Okazało się, że męża i kochanka. Nadmieniam, że kobieta posiada małe dzieci.
To, że zdziwiona byłam ja, to pół biedy. Ale najwyraźniej zszokowana była wcale nie święta i wielce swobodnie myśląca znajoma.
Sprawy obyczajowe to bardzo szeroki temat. Ja mam wrażenie, że już wszystkim wszystko się pomieszało i nie wiadomo, gdzie są granice.
Kobieta uwodzi przyjaciela domu. Mężczyzna, deklarujący ogromną ortodoksyjność katolicką, błyskawicznie - gdy jest mu to wygodne - wchodzi w romans na dogodnych zasadach. Takie kwiatki sypią mi się na głowę wśród tak zwanych „normalnych”. A oni nie są gotowi na pracę nad sobą.
Staram się być tolerancyjna. Wchodzę w tzw. cudze buty, jeśli tylko się da, ale tego wszystkiego, co się dzieje, mam już dość.
W rozmowie z koleżanką, która stara się dzielnie nieść swój katolicki krzyż miłości i zrozumienia, stwierdziłam w końcu: - Jesteś taka tolerancyjna dla innych, to dlaczego nie dla siebie? Jeśli twierdzisz, że oni mają potrzeby seksualne, to czy ty ich nie masz? Musiała przyznać mi rację, dodając, że jest bardziej delikatna.
Łamanie zasad stało się normą i święte katolickie towarzystwo udaje, że niczego nie widzi. W końcu księża też nieźle dają czadu! Kolega kiedyś mocno związany z kościołem stwierdził: - Takie jest życie!
No tak, żeby to wszystko naprawić, trzeba by tak naprawdę rozmontować. Tylko wtedy pewnie by wypadło tyle gówienka, że wszystko należałoby wyrzucić.
No, nie wiem. Mnie się wydaje, że życie jest takie, jakie je stworzymy.
Nie mam pojęcia, czemu ma służyć ułuda nierozerwalności związku małżeńskiego. Kończy się to potłuczeniem emocjonalnym dzieci, które nie wiedzą, jak w życiu postępować.
Jestem zwolenniczką naprawiania w życiu tego, co się da. Więc jeśli relację po kryzysie naprawić się da, to bardzo proszę. Chętnie pomogę. Jeśli jednak toczą się prawie publiczne, kilkuletnie bitwy partnerów, które doprowadzają do zagubienia emocjonalnego wszystkich wokoło - to mówię nie! To nieprawda, że dzieci niczego nie widzą. One będą w przyszłości musiały poradzić sobie z wszystkimi potłuczeniami, którymi poczęstowali ich dorośli!
Ciekawe, czy ta ostatnia krwawa zbrodnia, jakiej dopuścił się na rodzicach ich rodzony syn i jego dziewczyna (zakochani nastolatkowie) - to taki przypadek? Dziewczyna miała traumatyczne przeżycia kilka lat wcześniej, łącznie ze śmiercią ojca i nikt nie zareagował, choć wiedziano, że z nią źle się dzieje i że wszystkich nienawidzi? Matka nic złego w tym nie widziała; miała dobry kontakt z córką.
To też już znam. Rodzice, którzy z powodu własnych uwikłań i bezradności, patrzą na swoje dzieci i ich nie widzą.
A jakie powody do tak krwawego czynu, wobec osób najbliższych, miał osiemnastolatek ? Czy to tylko wpływ partnerki ? Z jakiegoś powodu ludzie się przyciągają ! Bywają chwile zamroczenia, ale to było morderstwo z premedytacją, które długo planowano i wciągano w nie znajomych!
Czas chyba zacząć pracę u podstaw, lecząc nasze wewnętrzne dzieci. Świetnym narzędziem do tego są ustawienia systemowe, które pokazują nam to, co w korzeniach rodzinnych powoduje naszą chorobę duchową lub fizyczną.
Może to jest to, co możemy zrobić dla świata, by powstało nowe prawo na Ziemi?
Wydaje się to nierealne, aby każdy sam siebie kontrolował i leczył. Kto jednak sądził, że przyjdą czasy Solidarności, a potem padnie berliński mur? Ktoś kiedyś musi zacząć.
Może to będzie właśnie nasze pokolenie? Wielu ludzi pracuje przecież nad sobą w całej Polsce. Szkoda, że tak często robią to nie ci, którzy potrzebują zmiany najbardziej. Robią to najwrażliwsi i posiadający największą świadomość.
Potencjał serca i miłości mamy dobry w naszym kraju, ale wszystko nam się w głowach pomieszało przez to kultywowanie hipokryzji, która zbyt często ma oblicze Kościoła Katolickiego.
Pomieszało się nam w głowach i nie widzimy, że wewnętrzna kamera świadomości cały czas nas obserwuje i bezbłędnie wychwytuje nasze błędy, przetwarzając je potem w pokoleniowe uwikłanie.
Błędy jednak często można naprawiać, a przynajmniej starać się. Tak jak pilot koryguje lot sterowany autopilotem. Tylko trzeba umieć dostrzec, że lecimy w niewłaściwym kierunku. Jeśli tego nie spostrzeżemy, nasz życiowy samolot gdzieś się rozbije. Jak pomnożymy katastrofy wielu ludzkich pojazdów, to w końcu spełnią się proroctwa o totalnej zagładzie, na którą tak długo czekamy. Jeśli siły nadprzyrodzone nie interweniują, to wielu nie zrobi nic, bo to wymaga myślenia i działania poza schematem, a to boli.
Istotne problemy naszego życia nie mogą być rozwiązywane na tym samym poziomie myślenia, na jakim byliśmy, kiedy je tworzyliśmy - jak powiedział Albert Einstein.
Może czas, by runął mur głupoty, nienawiści, hipokryzji i ciemnoty?
https://www.youtube.com/watch?v=fp8UsxCitqw
◀ Horoskop, podróże i związki ◀ ► Problemy rodzinne - wychowanie niedorosłych dzieci ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/Taraka.jpg)
Ciekawa jestem czy w tej sprawie było jakieś ustawienie systemowe lub inna interwencja w sposób myślenia osób zainteresowanych, a przede wszystkim kobiety,która jak zrozumiałam była relację ma nie uporządkowaną.
Z żoną rozstać się można, traktując z szacunkiem byłego partnera i matkę dziecka. Jednak z potomstwem rozwodu nie ma.
Oczywiście łatwo się mówi a realia są realiami i zwykłe uczucia zazdrości czy lęku są trudne do wyeliminowania. Można jednak nad tym pracować.
Nie podejrzewam, że świat za dotknięciem czarodziejskiej różdżki się zmieni. Jeśli jednak dostrzeżemy , że całościowo praca nad sobą się nam opłaca zmiany na dobre będą się stawać faktem.
Znam wiele przypadków , w których była żona, nawet po wielu latach chciała powrotu małżonka , obiecując poprawę (bo problemy ona zapoczątkowała)
Czasami para chce po prostu sobie zrobić na złość. Faktyczna więź w takim wypadku nie jest zakończona. Przez ostatnie kila lat miałam okazje zaobserwować dziwne gry i słowotok kilku par.
![[foto]](/author_photo/kapalka.jpg)
Moje doświadczenie mówi mi kategorycznie: Nie ma sposobu uniwersalnego, dającego się zastosować w każdej sytuacji. Mogą istnieć takie, które dają się zastosować w ogromnej większości przypadków (choć i co do tego mam wątpliwości), ale na pewno nie we wszystkich. Jeśli ktoś mi powie, że ma środek na rozwiązanie wszystkich problemów (nie wszystkich moich, ale wszystkich w ogóle), to już w tym momencie nie jest dla mnie wiarygodny.
A napisane mocno. Tyle, że nie w tym gronie, w którym trzeba :)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.