22 sierpnia 2016
Wojciech Jóźwiak
Serial: Kolej warszawsko-wiedeńska
Długie trwanie* czyli złe tradycje Polski w świecie
Patriotycznie na czas pomiędzy rocznicami dwóch największych klęsk i przejściowego zwycięstwa
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Różne sposoby jednoczenia Międzymorza ◀ ► Pcim górą! ►
Polityka międzynarodowa należy do zjawisk długiego trwania. To, co przećwiczyli (haben geübt, have drilled) decydenci pewnego państwa, a zwłaszcza imperium, nieprędko zostaje zapomniane i chętnie zostaje użyte w następnych podobnych okolicznościach, tym bardziej, że w świecie bardziej zmienia się powierzchnia zjawisk, ale ich głębokie przyczyny, często związane z niezmienną geografią, pozostają stałe. Na stosunku świata do Polski ważą pewne tradycje dotyczące jej/naszej pozycji. Przeważnie złe tradycje, które trwają i odnawiają się w kolejnych pokoleniach i stuleciach. Oto one, chociaż niektórych tu nie wymieniam i zapewne wszystkich nie jestem świadomy:
Tradycja pierwsza (T1): Polski nie
było, więc może jej nie być.
Tradycja ta zagrała u podstaw
najazdu Niemiec na Polskę we
wrześniu 1939, kiedy celem, wykonanym, była likwidacja państwa
polskiego, a nie jakieś wymuszenia ani nowe z nim układy.
T2: Polska była pod panowaniem Rosji,
więc może pod Rosję wrócić.
Ta tradycja zadziałała, kiedy Alianci
w Teheranie i Jałcie podarowali Polskę Stalinowi.
T3: Polska była podzielona pomiędzy
sąsiadów, więc i w przyszłości może zostać rozdzielona na osobne
części.
Patrz nowy rozbiór Polski na mocy paktu
Ribbentrop-Mołotow, wzorem oryginalnych rozbiorów z 1775-95.
Także faktyczny rozbiór Polski w latach 1944/45, kiedy Rosja Sowiecka
zawłaszczyła terytoria wschodnie do linii Curzona. Która to linia
Curzona była niczym innym jak brytyjską propozycją takiego rozbioru
już w 1920 roku. Na tym tle niepokojąco wyglądają mapy pokazujące
rozłam Polski na prawicowo głosujący po-rosyjski lub po-austriacki
wschód i lewicowo głosujący po-niemiecki zachód.
T4: Polska miała kiedyś inne granice,
zajmowała inne terytoria – więc niektóre z jej dawnych granic
mogą zostać przywrócone.
Ta tradycja pomogła Sowietom przesunąć
Polskę do zachodniej granicy mniej więcej wg map rysowanych dla czasów
Mieszka I lub Bolesława Krzywoustego; i na wschodnią granicę (mniej
więcej) Księstwa Warszawskiego 1807 lub Królestwa „Kongresowego”
1815.
T5: Polska, Polacy są przyczyną zamętu. Gdyby nie oni, byłby ład i zgoda. Dowodem powstania XVIII/XIX wieków, Gdańsk jako rzekoma przyczyna II WŚ („Nie będziemy umierać za Gdańsk”); itd.
T6. Polska jest narodem obciążonym jakimiś zbrodniami. „Brzuch Radziwiłła”, sprawa Żydów, „polskich obozów” itp.
T7. Polska jest państwem opresywnym,
uciskającym pewne grupy własnej ludności, także mniejszości.
Trzy
powyższe tradycje ułatwiają politykom podejmowanie decyzji
niekorzystnych dla Polski, na zasadzie: „oni na nic lepszego
nie zasługują”.
T8. Terytorium Polski jest miejscem
nieustannych bitew, więc i przyszłe bitwy spokojnie mogą tam
się odbywać.
Polska jako miejsce przemarszów obcych wojsk i bitew
sąsiadów zaistniała od Wojny
Północnej 1700–21, podtrzymały tę tradycję czasy
napoleońskie, wznowiła I wojna światowa, zamplifikowała II wojna św.
Pogląd ten został odnowiony w amerykańskich i sowieckich doktrynach
z okresu zimnej wojny, w których obie strony przewidywały terytoria
Polski i Niemiec jako miejsce uderzeń jądrowych, mając nadzieję na
oszczędzenie własnych.
T9. Polska nie ma własnych liderów,
rządzą nią obcy agenci-nasłańcy.
Silna tradycja od wieku XVIII,
każąca poważnie rozmawiać nie z Polakami, tylko z ich protektorami
faktycznymi lub in spe;
niedawny przykład to nieobecność Polski w rozmowach n.t. Ukrainy.
T10. Polacy pozwalają (i to z
entuzjazmem) wykorzystywać się jako mięso armatnie za darmo albo za
ujemną cenę: zamiast im płacić, ich mocodawcy zabierają im coś, np.
pół terytorium w II Wojnie.
Jest to silna tradycja od Napoleona,
który uzbroił i użył w wojnach wiele tysięcy Polaków, nie dając im
nic lub marionetkowe i wyzyskiwane przez siebie „Księstwo
Warszawskie”; tradycję tę w ostrzejszej formie kontynuowali
Alianci (W. Brytania, USA) w II wojnie św., podobnie wykorzystując
Polaków w wojnie, „w zamian” oddawszy Polskę Sowietom.
Najnowszą kontynuacją jest udział polskiego wojska w wojennych
operacjach USA w Iraku i Afganistanie – za nic.
Nieprzyjemnie razem to wygląda, ale historię mamy jaką mamy. Już chciałem napisać: „oby tylko nasi decydenci mieli świadomość tych zagrożeń...”, ale raczej nie mają – czego dowodzi podtrzymywana przez nich radośnie:
T11. Polska jest odwiecznym,
„wrodzonym” wrogiem Rosji, lub odwrotnie, Rosja
jest nieustannym i nieusuwalnym zagrożeniem dla Polski.
Niestety,
daliśmy to sobie wmówić, zamiast żeby nasi rządzący potrafili się
wyplątać z tej roli rzekomego wroga Rosji. Nietrudno dociec, komu
taki układ przynosi korzyści – Polsce na pewno nie. Zauważmy
też, że Polska konflikt z Rosją lub Moskwą wzięła w posagu od Wlk. X.
Litewskiego. To Litwa, właściwie państwo białorusko-litewskie z
centrum w Wilnie było geopolitycznie skazane na konflikt, mało, na
smiertnyj boj z Moskwą/Rosją, która w końcu rozstrzygnęła ten
mecz na swoją korzyść. Polska dostała ciosy włączając się w ten agōn
przez unię z Litwą. Drugim powodem było budowanie przez Rosję
transkontynentalnego mocarstwa, ale w nim Polska mogła mieć różne
role: klienta, sterowanego sojusznika, terytorium zależnego ale
autonomicznego itd. Mogła też znaleźć się poza rosyjską strefą. Gdy
zrezygnować z udziałów w Białorusi i Ukrainie (do czego
zostaliśmy skutecznie zmuszeni), to rola Polski wobec Rosji okazuje
się mieć wiele dowolności.
Kolejna długotrwała i odnawiająca
się tradycja, to...
T12. Polska miłość do Ukrainy. W niej sentyment do „kresów” i coś z troski o psotne i kapryśne dziecko. Nostalgia jest złym przewodnikiem w polityce. Ukraińska nowoczesna świadomość narodowa sformowała się w opozycji zarówno do Rosji, jak i do Polski; ktoś lepiej ode mnie znający się na tym niech wyceni, czy bardziej przeciw pierwszej czy drugiej. Od Chmielnickiego historię można podsumować tak, że Ukraińcy nie chcieli związku z Polską, wyłamywali się z niego i działali na Rzeczpospolitą rozkładowo. Z naszej strony należy im się rola sąsiada traktowanego bez sentymentów, z nadzieją, że chociaż „były problemy”, to jednak z czasem daje się je rozwiązać i unieważnić, podobnie jak było z Czechami i z Niemcami.
Tradycjom długiego trwania należy się właściwie miano archetypów...
Dalej od naszego kawałka świata ciekawy narodowy archetyp ma Turcja i widać obecnie, jak ten archetyp im się odnawia. Turcy są wyjątkowym przypadkiem narodu, który wszedł w terytorium i w formę innego narodu, jak wilk w skórę zaprzężnej kobyły pod baronem Münchhausenem. Turcy weszli w skórę greckiego imperium, Bizancjum. Zajmując stopniowo ich kraj, przechwytując stolicę, Konstantynopol przemianowany na İstanbul, i główną świątynię Hagia Sophia, a w końcu przejmując ich geopolityczną rolę. Jest to chyba jedyny taki przypadek w świecie. I co się dzieje? Oto Turcy zaczynają podobną akcję z Niemcami. Wejdą, zaludnią, przejmą. Pamięć i wiedza, że już raz kiedyś tak zrobili i to komuś wówczas potężnemu, każe im, zapewne, z nadzieją i ochotą myśleć o podobnej powtórce na ciele Niemiec.
*O długim trwaniu przeczytasz np. tu: www.mlodszaeuropa.eu/... (jeśli lubisz szkolne teksty), lub tu: blog.polskaiswiat.com/2013/czy-panujemy-nad-czymkolwiek... (jeśli trawisz wielosłowie tego Autora).
◀ Różne sposoby jednoczenia Międzymorza ◀ ► Pcim górą! ►
Komentarze
Z mitem T11 (jego opisem) nie całkiem się zgadzam. To nie jest wymysł, że Moskwa jest naszym wrogiem, tylko niestety fakt. Doktryną Rosji jest stale granica Rosyjsko- Europejska na Wiśle. Dzięki poparciu Zachodu, a głównie Anglii, niemal ją osiągnęli w 1920.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Insurekcja Kościuszki zorganizowana przez kremlowską frakcję Zubowa wywołała wściekłość cara, bo zmusiła go do podzielenia się Polską z Prusami, a on chciał całej, calutkiej. Normalne układy z Rosją mogą mieć natomiast Węgry, bo nie było nigdy planu ich wchłonięcia przez Rosję.
Niestety, nie da się jakoś spraw uładzić, w imię swobodnej sprzedaży jabłek i wieprzowiny, bo samo istnienie Polski jest dla Rosji nie do zniesienia.
Rozumiem jednak, że podstawy dla postawy "zdroworozsądkowej" są silne. Choćby to, że jedynym krajem unijnym który ogromnym kosztem uprawia sankcje antyrosyjskie jest Polska.
Pozostaje liczyć na to, że Rosja kiedyś się zmieni albo rozleci.
![[foto]](/author_photo/drzewo.jpg)
Bardzo słuszna uwaga końcowa - Turcy zrobią im powtórkę z Bizancjum. Przejmą ich elementy kulturowe, zaadaptują jako swoje. Taka jest natura Turanu - oni są w tym mistrzami, językowo (80 proc tureckiego to zapożyczenia), kulturowo, cywilizacyjnie. Kto wie, być może w następnych stuleciach następne pokolenia Polaków będą uważać Jugendamt za instytucję rdzennie turecką? Tak, jak dziś patrzy się na instytucję haremu - zapominając przeważnie, że pierwowzorem było gynaikonitis. Step nie znał takich instytucji.
A swego rodzaju "bizantynizm niemiecki" (termin użyty przez F. Konecznego), ta choroba kultury niemieckiej jeszcze w tym Turkom pomoże
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Wydaje mi się, że Polska potrzebuje nowej idei że tak powiem, "narodowej". Bo w tej sprawie wciąż siedzimy w wyobrażeniach z I-szej Rzplitej, rozbiorów, romantyzmu i -- UWAGA! -- narodowej "rewolucji" w świadomości, która na przełomie 19/20 wieku wykreowała albo obudziła Litwinów, Ukraińców i mniej radykalnie Białorusinów. Tak, dopiero wtedy. Nasz ruch narodowy z tamtego czasu pod Dmowskim to naprawdę blady cień w porównaniu z tamtymi.
Mam też wrażenie, że u nas nie ma żadnej nowej i adekwatnej koncepcji państwa i narodu od tamtych 100 lat. Nawet to, jaką mamy mieć rolę w UE, tego nikt dobrze nie wie. Nasza "klasa polityczna" jest nieświadoma i w jakiejś malignie (co słusznie zauważyłeś Arkadiuszu). Co na stronę optymistyczną, bo jeśli ktoś wymyśli jakąś nową ideę, to ma dużą szansę na sukces.
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
Inna opcja to odejście od polityki reaktywności w stosunku do J. Kaczyńskiego. Nasza polityka jest zdominowana przez tego człowieka. Wszystko kręci się wokół tego, co on zrobił, powiedział, planuje, jak wybitnym jest strategiem i jaki jest straszny. Dopóki jest reaktywność a nie proaktywność nie będzie nowej idei. Moc jest wewnątrz, trzeba ją odnaleźć w sobie a nie szukać na zewnątrz (szukać by zabrać dla siebie lub zniszczyć osłabiając wroga).
A jakie są symbole naszej mocy? Kiedyś był to orzeł biały (pamiętam serial "Znak orła"), potem chyba zdominował nas krzyż, ostatnio modny staje się symbol Polski Walczącej (pojawia się nawet na kijach bejsbolowych). Czy to są symbole mocy twórczej?
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
(Nadziejne w przeciwieństwie do beznadziejnych, jak te papieże, biskupi, krzyże, orły i bejsbole. Marksy też.)
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
U nas taką mega-zmianą byłby Nowy Szlak jedwabny, ale wykonany w postaci radykalnej. Nie jakieś tam sklejanie istniejących kolei, tylko budowa jednolitego Breitspurbahnu od Pekinu do Warszawy, a pewnie i dalej aż do Madrytu. ( https://en.wikipedia.org/wiki/Breitspurbahn ) W wersji "na początek" wymagałoby to zgody & współpracy tylko 5 państw: Chin, Kazachstanu, Rosji, Białorusi i Polski. To byłoby novum wykraczające poza rosyjski imperializm, polskie "sny jagiellońskie" (i polskie lęki), białoruski izolacjonizm, kazachskie nieistnienie. Oś Warszawa-Mińsk-Moskwa-Astana-Urumczi-Pekin. Przemyślcie to Panowie.
Od paru lat czekam, kiedy w Chinach ktoś decydujący wyciągnie z szuflad plany szerokiej kolei z rozstawem 3 metry. Bo to jest sposób jakby wynaleziony specjalnie na ten euroazjatycki kontynent.
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
Dlaczego sąsiednie mocarstwa nas napadają? Dopóki będziemy szukać odpowiedzi na zewnątrz, a nie w nas Polakach, nie znajdziemy odpowiedzi. Co równoważą agresorzy?
Na pewno spełniają naszą potrzebę złożenia ofiary z siebie.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
![[foto]](/author_photo/grzegorz.halkiew.jpg.jpg)
W Rosji utrzymuje się jeszcze u władzy klasa związana z haplogrupą I (I1, I2), w Polsce władzę przejęła E1b. Na przebudzenie (dorośnięcie) R1 nie ma co liczyć, a co się dzieje na zachodzie Europy z R2 pokazuje typową dla tych grup- co jest niezmiernie smutne- bezwolność i bezrefleksyjną podatność na emocjonalne manipulacje.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Czy E1b to nowa elegancka nazwa poczciwych starych Żydów? :)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
- Od dawna nie daje rady, bo to formacja schyłkowa, chociaż z pozorami siły.
Silną duchowość "obok" a raczej niezależnie od KK (nic nie wiedząc o jakimś KK!) zbudować można, i my tutaj w Tarace tego dowodem’śmy.
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
Fragment:Także Polska opleciona jest siecią linii geomantycznych. Siedem takich linii krzyżuje się na Wawelu, miejscu największej mocy w naszym kraju. Jedna z tych linii, nazwana przez Leszka Matelę linią jerozolimską, ma szczególnie dużą moc. Przebiega ona w kierunku północno-zachodnim przez Częstochowę (Jasna Góra), Gniezno (katedra), duńską wyspę Bornholm (obiekty kultowe Burgundów i Normanów) i dalej przez tereny Szwecji. Z kolei w kierunku południowo-wschodnim przez Starą Zagorę w Bułgarii (dawny tracki ośrodek kultowy) aż do Jerozolimy. Inne ley lines łączą Wawel m.in. z Rzymem, Wilnem, Wadowicami, Mariazell, Lourdes czy Stonehenge. Wawel połączony jest również liniami promieniowania z innymi miejscami mocy na terenie Krakowa, takimi jak na przykład Kopiec Krakusa czy Kościół Mariacki.Ważne miejsca mocy znajdują się zawsze na skrzyżowaniu kilku linii geomantycznych i tak np. w Kamiennych Kręgach w Odrach koło Czerska krzyżuje się 5 takich linii, podobnie jak na górze Ślęża. Miejsca mocy o mniejszym znaczeniu leżą, jeśli nie na skrzyżowaniu dwóch ley lines, to przynajmniej na pojedynczej linii. Leszek Matela opisuje je szczegółowo w swojej książce "Geomancja".
Z pewnością przebieg linii promieniowania geomantycznego ma znaczenie nie tylko dla badania przeszłości, ale i przyszłości. Subtelna energia duchowa generowana wzdłuż ley lines powinna być wykorzystana dla dobra ludzkości. Lokalizacja znaczących centrów kulturotwórczych i religijnych w zasięgu oddziaływania tych linii może, jak wykazują doświadczenia, przynieść nam wiele pożytku.
![[foto]](/author_photo/grzegorz.halkiew.jpg.jpg)
Ciekawie to opisałeś na podstawie Bizancjum i Turcji. A historia taka powtarza się w odniesieniu do zdecydowanej większości starych kultur. Z czasem zostanie też obalony mit o rzekomej roli Słowian w spuściźnie po dawnej Lechii.
http://www.eupedia.com/europe/Haplogroup_I2_Y-DNA.shtml
https://www.familytreedna.com/public/rurikid/default.aspx?section=news
http://www.khazaria.com/
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/grzegorz.halkiew.jpg.jpg)
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
Może to wina naszego pięknego soczystego języka, i tak już zostanie?
I jeszcze takie cytaty:
http://eloblog.pl/10-cytatow-znanych-ludzi-o-polsce-i-polakach/
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Michał Kuź, https://oaspl.org/2016/08/23/miedzymorze-szanse-i-realia/
Czytamy!
![[foto]](/author_photo/drzewo.jpg)
Jednak po ich myśli na pewno była wizyta Prez. Dudy na Ukrainie. Z kręgów PiS już słychać "hurr durr budujemy Międzymorze!"
Tylko, że tak nie zbudujemy go. Ukraińskie "elity" oglądają się przede wszystkim na Niemcy i USA, do tego są za bardzo skorumpowane - każdy wspólny projekt by zrujnowali. Żeby to zmienić trzeba by doprowadzić do ich upadku - a następnie zastąpić elitami zorientowanymi na Polskę. Jeżeli na to jesteśmy za słabi - to Chiny i Iran nam pomogą, kwestia dogadania się. Te państwa mają tam inwestycje, a chcą mieć jeszcze więcej. Rosja zaś nie podejmie działań przeciwko strefie wpływów, która będzie choćby częściowo ich. Nawet w wypadku większej destabilizacji Ukrainy Rosja i tak jej nie weźmie, bo okupacja jest zbyt kosztowna i grozi wybuchem powstania. Co najwyżej oderwie okolice Donbasu i Ługańska, ale np. Odessy już nie wezmą. Szumna "rosyjska wiosna" dawno straciła siłę oddziaływania na umysły.
Niestety, w Polsce nie ma obecnie opcji, która by się odważyła na taki ruch w polityce międzynarodowej. Kundlizm moskiewski zastąpiliśmy kundlizmem waszyngtońskim (patrz ostatni przykład - naciski ambasady USA w kwestii tzw. uchwały wołyńskiej), sukces tej "transformacji" jest w zasadzie taki, że już nie pałują na ulicach. Do tego doszło, że Amerykanie zapraszają do Polski ... stronników syryjskiej Al-Kaidy. I nikt z tym nic nie robi. Bo i po co się narażać
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Należałoby zapytać tych, którzy to międzymorze mają tworzyć. Bo raczej nie są tą ideą zainteresowani. Idea może i całkiem ciekawa, ale po stu latach jest delikatnie mówiąc - nieadekwatna do aktualnej geopolityki.Jak widać niechętnych Międzymorzu nie brakuje. Ja też uważam, że politycznego Międzymorza, lub Trójmorza, jak zaczęto nasz region nazywać, nikt nie zrobi ani na siłę ani na zewnętrzne zlecenie. Kraje-narody MM lub 3M muszą dojrzeć do tej idei i tu jest miejsce nie tylko dla Wielkich Polityków, ale również i przede wszystkim dla inicjatorów ruchów skromnych i oddolnych.
W każdym razie zawsze na tych tworzonych zapewne z sufitu mapkach, Czechy pozostają nienaruszone, oaza dobrobytu i spokoju.
Polityka Czech na tle polskiej polityki wygląda na zdumiewająco samodzielną. Czesi wykluczają jakąkolwiek obecność wojsk NATO na swoim terenie, odmawiają wszelkiego udziału w amerykańskich wojnach, ostatnio tamtejsze wladze zachęcają obywateli do kupowania broni. Czyli tak jakby śledzili naszą politykę i wszystko robili odwrotnie niż "my". Jeśli Polska podlega jakoby USA, to czyje są Czechy?
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
http://newsroom.salon24.pl/725446,andrzej-duda-w-dubrowniku-poglebiamy-relacje-w-ramach-trojmorza .
"Wspólną deklarację podpisali przedstawiciele najwyższych władz Austrii, Bułgarii, Chorwacji, Czech, Estonii, Litwy, Łotwy, Polski, Rumunii, Słowacji, Słowenii i Węgier. To efekt czwartkowego forum tzw. Trójmorza" -- Zwizualizujmy sobie te kraje na mapie! Wraz z Austrią. Bardzo mnie to cieszy.
"Grabar-Kitarović zapewniła, że forum w Dubrowniku nie spowoduje ochłodzenia relacji krajów Europy Środkowo-Wschodniej z Unią Europejską. Chodzi o zmniejszenie różnic w rozwoju krajów między wschodem a zachodem kontynentu - tłumaczyła prezydent Chorwacji. Celem przywódców, zebranych na forum w Dubrowniku, ma być "Europa prawdziwie wolnych krajów, a nie peryferii" - dodała."
Trójmorze nie jako osobna "siła" konkurencyjna wobec Zachodu Europy, tylko jako ruch emancypacji "młodszych braci" europejskich wschodnich.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.