07 lutego 2019
Mirosław Czylek
Serial: Historie astro-polityczne
Duch Historii kontra Potęga Jednostki
Astrologiczne dylematy jajka i kury
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ O wojnie Dobra ze Złem ◀ ► Rewolucje: niekontrolowany wybuch czy proces dojrzewania? ►
„To planety i znaki same definiują i wyznaczają typ rzeczywistości polityczno-społecznej, która ma właśnie nastąpić” – to jedna z hipotez z mojego poprzedniego tekstu „O wojnie Dobra ze Złem”, którą zamierzam rozwinąć w tym artykule. Nasuwa ona na myśl dylemat przyczynowy jajka i kury, co na język astrologów można również tłumaczyć jako zachętę do zapytania: „czy to zjawiska na niebie wyznaczają polityczno-społeczną przyszłość, czy też bohaterowie pojawiający się na scenie zmieniają świat?”
Gdybyśmy postawili na prymat wybitnej osoby względem procesów historycznych, musielibyśmy pogodzić się z pewnego rodzaju porażką koncepcyjną. Dominacja pojedynczego radixu nad procesami dziejowymi związanymi z wielkimi koniunkcjami Jowisza i Saturna lub ważnymi układami pomiędzy tymi planetami i transsaturnikami wskazywałaby na porażkę wielkich narracji astrologicznych. Poszukiwania cykli, zależności, czy układów na niebie nie miało by żadnych sensów czy ukrytych znaczeń, skoro wybitny życiorys byłby w stanie wznosić się ponad te konstrukty. Kontekst pojawiających się zjawisk nie dawałby się wyczuwać przy pomocy astrologii, badającej wpływy planet i opisującej przyszłościowe trendy lub doniosłe zdarzenia.
Wystarczyłby jeden taki Napoleon czy Hitler, by te wszystkie układy horoskopowe rozbić w drobny pył. Wizja wybitnego człowieka byłaby silniejsza, niż – nazwijmy ją – abstrakcyjny egregor społeczny, który wyraża jakieś potrzeby, jakieś formy realizacji. Astrologom pozostałaby co najwyżej mało prestiżowa funkcja komentatora. Od razu nadmienię, że w przyszłości planuję uczynić jakiś artykuł, który wskazuje, że Duch Dziejów – niestety – trochę tego Adolfa Hitlera sobie zaplanował. Sądzę, że nie będzie w tym nic odkrywczego, bo część koneserów astrologicznych podejrzewa, o co tak naprawdę w tamtych czasach chodziło.
Gdy próbujemy określić wzajemne relacje historii i jednostek, dochodzimy do wspomnianego dylematu jajek i kur: czy taki Adolf Hitler, Napoleon Bonaparte, Jezus Chrystus, Lech Wałęsa czy Włodzimierz Lenin pojawiali się dlatego, że to historia ich wezwała i stali się narzędziami zbiorowego sprawstwa, czymś w rodzaju planetarnego ducha? Czy też ich wpływ spowodował porzucenie poprzednich epok, a jakiekolwiek bajdurzenia o zbiorowym duchu planetarnym w duchu historycyzmu powinny zostać wyrzucone do śmietnika? Mimo negatywnych skojarzeń z historycyzmem, który dla potrzeby krytyki astrologów wyznających tą zasadę moglibyśmy nawet nazwać historycyzmem astrologicznym, będę starał się udowodnić, że to Duch Historii jest silniejszy niż wybitne jednostki. I to on, mówiąc językiem romantycznego mesjanizmu, przygotowuje grunt pod ich pojawianie się. Zdarza się, co będę wykazywał, że definiuje i buduje nową epokę historyczną dopiero po ich śmierci.
Znaki na niebie a nadejście Jezusa Chrystusa
Przykład Chrystusa jest o tyle ciekawy, że pojawia się wiele głosów sugerujących, że jako realna fizycznie osoba on de facto... nie istniał. Bez względu na to, czy istniał czy nie istniał, czy był jednym z wielu, jedynym w swoim rodzaju, Bogiem i człowiekiem, czy „tylko prorokiem”, jawi się jako podwalina religii, obligatoryjnie nazywanej chrześcijaństwem. Nie rozdrabniajmy się analizami co się później z tą religią działo i dzieje, pozostańmy przy fakcie jej historycznego (prawdziwego lub nie) osadzenia, które funkcjonuje w świadomości przeciętnego zjadacza chleba jako „początek”. Początkiem jest tutaj niedokładnie zarysowana postać charyzmatycznego Jezusa Chrystusa.
Nie jest rzeczą szczególnie odkrywczą, jeśli wspomnę, że z Erą Chrześcijaństwa kojarzony jest znak Ryb, zaś wielka koniunkcja pomiędzy Jowiszem i Saturnem miała miejsce trzy razy w 6 roku pne. – w maju, październiku i grudniu – właśnie w tym znaku! Zawieszając historyczne spory i ich ewentualne rezultaty, możemy jedno ważnego powiedzieć – tutaj możemy pozytywnie opiniować, że tzw. Duch Historii dość trafnie wyznacza kamień milowy czegoś, co zapoczątkuje nowy rozdział w dziejach ludzkości. O wadze i znaczeniu koniunkcji Jowisza i Saturna profesjonalnych astrologów nie muszę przekonywać, pozostawmy to również bez rozwijania tematu. Jedno jest ważne: wiele było znaków na niebie, koniunkcję Jowisza i Saturna miało wiele osób, które rodziły się na przestrzeni podobnego czasu jak Jezus. Ale tak się złożyło, że jej położenie w znaku Ryb świetnie wpisuje się w Ducha Dziejów.
Podział Rzymu po śmierci Teodozjusza
Powiedzieć coś o horoskopie Teodozjusza I Wielkiego, urodzonego prawdopodobnie 11 stycznia 347 roku, a zmarłego w dniu 17 stycznia 395 roku, wg kalendarza juliańskiego, to tak jakby nic nie powiedzieć. Za jego życia miało miejsce bardzo ciekawe wydarzenie, mianowicie w dniu 28 lutego 380 roku wydał edykt tesaloński, który w skrócie umacniał wpływy chrześcijaństwa, żeby po kilkunastu latach jeszcze bardziej je wzmocnić, podnosząc jego rangę do roli religii państwowej. Jeśli traktować symbolicznie datę jego narodzin, to faktycznie silny Jowisz w Strzelcu w trygonie do Marsa w Baranie i w kwadraturze do Saturna w znaku Ryb wskazuje, że obszar kultury religijnej i państwowej to może być to, w czym Teodozjusz realizował swój majestat.
Tak się jednak dziwnie złożyło, że to po śmierci Teodozjusza wydarzyły się jeszcze ważniejsze rzeczy, ponieważ odgranicza ona epoki Imperium Rzymskiego przed podziałem na dwie części: zachodnią i wschodnią. Część zachodnia wytrzymała krótko i upadła (różne są koncepcje datowania) około roku 476 n.e. Część wschodnia razem z potężnym Konstantynopolem kontynuowała swoje istnienie jeszcze przez prawie tysiąc lat jako Cesarstwo Bizantyjskie, mając swoje lata tłuste i chude (włącznie ze zrujnowaniem Konstantynopola w roku 1204). W momencie śmierci nie wydaje się, by w tranzytach – co prawda pobieżnie traktowanych, ale zawsze lepszy rydz niż nic – było widoczne, by Teodozjuszem Wielkim kierowała chęć dzielenia imperium, która okazała się zgubna dla jego zachodniej części, która przetrwała zaledwie jeszcze 80 lat. Na niebie w dniach poprzedzających śmierć ostatniego cesarza, który władał całością Imperium Romanum, miało miejsce uściślenie Jowisza z Uranem w znaku Strzelca.
Wydaje się, że taka koniunkcja jest ciekawa w kontekście podziału Imperium. Gdyby ktoś jednak chciał polemizować i sugerować, że to bez sensu i żaden „Duch Historii” nie istnieje, pragnąłbym zachęcić do spojrzenia w inne daty. Najbardziej efektowną z nich jest zabójstwo Juliusza Cezara, które miało miejsce 15 marca w 44 roku przed naszą erą. Widzimy tam bardzo ciekawą figurę planetarną – ponownie Jowisz znajduje się w znaku Strzelca i tworzy kwadraturę do Urana. Tego również dnia ma miejsce pełnia w znaku Panny, która aktywizuje tą kwadraturę Jowisz – Uran.
Żeby było jeszcze bardziej intrygująco, to zaskoczę Czytelników jeszcze jednym soczystym faktem: Jowisz i Uran znajdują się w odległości zaledwie połowy stopnia w kwadraturze względem siebie (Baran/Koziorożec) w horoskopie Juliusza Cezara. Horoskop fundatora nazwy dla przyszłych władców: cesarzy, carów i kaizerów (np. Mehmed II i jego osmańscy następcy) zawiera w sobie tą ciekawostkę, że sam Cezar prawdopodobnie nie planował, że historia potraktuje go w sposób tak wybitnie prominentny, a jego imię stanie się nieśmiertelne. Oczywiście nie muszę dodawać, że Duch Historii manifestuje się tutaj po śmierci założyciela, którego los dalszy jest adaptowany i przystosowywany do planetarnych potrzeb. Powtórzenie wpływów Jowisza, narażonego na gwałtowną zmianę, powtarza się w horoskopie Juliusza Cezara, w momencie jego zamordowania i także w momencie podziału Rzymu na dwa cesarstwa, zachodnie i wschodnie.
Watykan i Rzym
Horoskop Watykanu doskonale pasuje do tych wszystkich historycznych układanek. Świetnie on „pracuje” i „chodzi”, umożliwił on m. in. dotrzeć do genezy bardzo ważnego wydarzenia historycznego, jakim była abdykacja Benedykta XVI. W społeczności astrologicznej data 7 czerwca 1929 roku, godzina 11:00, jest przyjmowana jako początek tego państwa. Co zatem charakterystycznego pojawia się w tym horoskopie? Kontynuowanie tradycji Rzymu, a dokładniej odłamu kościoła rzymskokatolickiego!
Jowisz na Medium Coeli, jako dawny rzymski bóg Zeus, doskonale wpasowuje się w ten mariaż tradycji pomiędzy cesarstwem rzymskim a państwem religijnym. Ciekawe, co? Ale dopiero Czytający złapią się za głowę (na co liczę), gdy zobaczą, że horoskop upadku Konstantynopola (29 maja 1453 r.) jak i horoskop traktatów laterańskich, sankcjonujących status Watykanu, mają tą samą pozycję Słońca, a mianowicie 16 stopień Bliźniąt. W ramach podwyższenia intrygi dodam, że odległość między datą powstania państwa Watykan (1929 rok), a upadkiem Konstantynopola (1453 rok) wynosi... 476 lat. Rok 476 to moment upadku cesarstwa zachodniorzymskiego. To sprawa oczywista, że numerologia ta jest możliwa tylko i wyłącznie dzięki tajemniczemu datowaniu ery przed i po Chrystusie, która miała miejsce prawdopodobnie kilka lat po jego hipotetycznym urodzeniu. Ale znowu – to nie Jezus Chrystus powiedział swoim uczniom, żeby zrobili nowy kalendarz, na mocy którego będą ustanawiać i zapisywać ważne daty. A od czasu do czasu robili świetną numerologiczną zabawę astrologom i dziatwie, która w niektórych datach (np. 1000, 1999, 2000) odnajdzie jakieś profetyczno-apokaliptyczne umiłowanie.
A gdyby jeszcze Czytającym było mało, polecam zapoznanie się z ciekawym, astrologicznym blogiem świetnego tureckiego astrologa, Onera Dosera „Astrological Chart for 1453: The Conquest of Constantinople”. Opisuje on w bardzo ciekawym tekście ostatnią i udaną próbę zdobycia Konstantynopola przez wojska Imperium Osmanów w roku 1453. Intrygujący jest moment rozpoczęcia szturmu, dosłownie na ostatnich stopniach znaku Ryb, w którym znajdował się Jowisz. Jowisz opuszczający swój znak jako sygnifikator upadku miasta, będącego sentymentalnym wspomnieniem potężnego Rzymu, w którym królował Jowisz-Zeus? Tak, to daje do myślenia. Jednak gdy spojrzymy na datę wcześniejszego zdobycia Konstantynopola w roku 1204, w dniach 12-13 kwietnia i dorzucimy do tego fakt plądrowania miasta pomiędzy 14-15 kwietnia, możemy się przerazić niczym zagorzali fani centurii Nostradamusa lub fantastyki Dänikena. Oto przecież dni 12 i 13 kwietnia 1204 roku są ostatnimi dniami przebywania Jowisza w „swoim” znaku Ryb, aby 14 kwietnia przesunął się on do znaku wojny i krwi, Barana. Czary? Nie. To po prostu Duch Dziejów, coś zupełnie normalnego w świecie astrologów i niewytłumaczalnego w świecie sceptyków i ironicznych komentatorów. Mam nadzieję, że Państwo się świetnie dzięki mojemu wpisowi bawili, ale również zauważyli, że astrologia to jedno wielkie pole do ciekawej pracy badawczej.
◀ O wojnie Dobra ze Złem ◀ ► Rewolucje: niekontrolowany wybuch czy proces dojrzewania? ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Koniunkcje Jowisza i Saturna zachodzą co 20 lat, więc zbyt często, żeby rozgraniczać istotne epoki w historii.
Jeśli wziąć do obliczeń wartość ayanamśa, różnicy między zodiakiem zwrotnikowym a gwiazdowym, jakiej używają astrologowie indyjscy, to wyliczymy, że epoka Ryb zaczęła się (dopiero) w 293 roku naszej ery i potrwa do roku 2441. W 293 r n.e. panował Dioklecjan, ostatni cesarz prześladowca chrześcijan, więc może "coś w tym jest".
Rachubę "lat pańskich" od rzekomego urodzenia Jezusa, wynalazł Dionizjusz Mały (Dionisius Exiguus), ok. 470-544 n.e. Ponieważ te era nie ma związku z narodzeniem Jezusa, którego nie było, a żadna siła już jej nie zmieni, warto byłoby tę erę od imienia jej twórcy nazwać "dionizyjską". Mamy rok 2019 ery dionizyjskiej. Czy to nie brzmi dumnie?
W układzie planet podczas zdobycia Konstantynopola przez Turków, najważniejszym wskaźnikiem "epokowym", tzn. dotyczącym długotrwałych cykli planetarnych, jest koniunkcja Urana i Plutona, czyli przełomowy moment "cyklu rewolucji". Wielka rewolucja francuska była podczas opozycji Urana i Plutona, Wiosna Ludów i szalone lata 1960-te podczas koniunkcji, ostatnia fala rewolucji islamskich, ukraińskich i in. w latach 2012-17 podczas ich kwadratury.
![[foto]](/author_photo/miroslaw_czylek.jpg)
Co do Uran-Pluton, muszę doczytać dalsze konwekwencje upadku Konstantynopola, z najbardziej ciekawych wydarzeń powiązanych jeszcze raz z kościołem widzę druk Biblii Gutenberga.
Inspirujące jest na pewno to, jak Jowisz się osadza w tych religijnych wydarzeniach, sporach i jak jest ważny. Jan Paweł II (okolice MC) i Benedykt XVI (ASC) trzymali trzęsący się skandalami Watykan, jak się dało. Franciszek, który wskazuje na prymat Urana nad Jowiszem, odsłania bardzo dużo skandali i doprowadza do sytuacji niespotykanej. Zastanawiam się, czy politycy, którzy będą mieli silny antyklerykalny zwrot i nie chodzi mi o Palikota, tylko o coś bardziej efektywnego, na zasadzie Ataturka.
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
![[foto]](/author_photo/miroslaw_czylek.jpg)
Zatem trudno mi osobiście umiejscowić, czy ta rewolucja to 2010 - 2012, czy 2012 - 2015, czy dalej. Moim zdaniem to są oddzielne procesy, chociaż dają złudzenie jednego ciągu, od 2010 do teraz. Na przestrzeni tych lat nie istnieje żadna zasada ciągłości, chociaż mogę się mylić.
Mocnym kandydaturami są tutaj oczywiście półkrzyż Urana i Plutona (2012-2015), kwadratura Saturna i Neptuna (2016). ciekawie połączona z kryzysem światowym w okolicach 2007 (tam była opozycja), czy będąca punktem odniesienia do wielkich wydarzeń światowych podczas koniunkcji (np 1917, 1953, 1989). Mamy też w tym dziesięcioleciu trochę ingresów planetarnych (Uran do Barana/Byka, Neptun do Ryb, Pluton do Koziorożca).
Ale w sumie najlepiej, jak Arkadiuszu podlinkujesz ten tekst Matczaka. To może łatwiej będzie się do tego odnieść.
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
https://oko.press/marcin-matczak-boje-sie-zebysmy-sie-nie-stali-potworami-czyli-dlaczego-odnawia-sie-autorytaryzm-wyklad/
Co do głównej idei Twojego świetnego tekstu, to oczywiście głosuję na Ducha Historii ;-)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
"Z dosyć dużym bólem serca przeczytałem o tym, że istnieje taki człowiek, który się nazywa Michael Kearney, który nauczył się mówić w wieku 4 miesięcy. A w wieku 6 miesięcy powiedział badającemu go lekarzowi: mam infekcję ucha. I ten człowiek został profesorem w wieku 17 lat. No i jak ja mam żyć w związku z tym?"A) Już Nietzsche/Zaratustra dowodził, że bogów nie ma, bo gdyby byli, to on by tego nie zniósł, nie będąc jednym z nich. To jest problem z tą rywalizacją.
B) Znane mi katalogi danych astrologicznych nie podają Kearneya, tzn. jego godziny. I jak tu masz żyć, astrologu?
C) Czytając stale zastanawiałem się, jak omawiany przez Matczaka konflikt ma się do antropocenu czyli masowego niszczenia Planety przez Ludzi. Nie wiem, bo ani skonfliktowani ani referent o tym nie wspominają. Ale czuję, że ma.
Trump? Obrzydliwie bogaty.
Brexit? Farage i spółka najwyrażniej szukają specjalnego miejsca w piekle... https://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/tusk-o-miejscu-w-piekle-dla-promujacych-brexit-bez-opracowania-planu-wyjscia,907162.html
![[foto]](/author_photo/miroslaw_czylek.jpg)
No i muszę przyznać, tak, robi się ciekawie. Fragmenty artykułu z Rz.:
W wielu dokumentach Kolumb podpisywał się jako Xpo (Christo) Ferens (ten, który niesie Chrystusa). Stąd też prawdopodobnie imię Cristoforo było akronimem greckich słów „Christos" i „phoros" (nosiciel) lub wiązało się z włoskim słowem „oro" (złoto). Oznaczało więc „tego, który niesie wiarę, a w zamian przywozi złoto".
[...] Istnieje też inne wyjaśnienie tego nazwiska – Cristo oznacza Chrystusa, a Colon jest przeróbką greckiego słowa „klon", oznaczającego członka jakiejś wspólnoty. Czyżby więc chodziło o Zakon Rycerzy Chrystusa, będący po prostu portugalskim oddziałem Zakonu Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona?
Horoskop Kolumba, nawet bez godziny ur., zwraca uwagę na ścisłą opozycję Urana i Jowisza (zmiana paradygmatu starego świata, zmiana porządku). Te układy Jowisza i Urana to mój "konik", więc żałuję, że Einstein ma także opozycję, ale niestandardową (poza znakami).
![[foto]](/author_photo/miroslaw_czylek.jpg)
https://www.astrotheme.com/astrology/Christopher_Columbus
https://www.astro.com/astro-databank/Einstein,_Albert
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/drzewo.jpg)
Zaś wątek upadku Konstantynopola przypomniał mi o pewnym wydarzeniu, o którym wspominał w swych pracach S. Runciman. Mianowicie, w trakcie oblężenia miasta przez Turków, mieszkańcy urządzili procesję z ikoną MB... w trakcie której ikona spadła im na ziemie. Wielu zinterpretowało to jako zapowiedź klęski.
Znalazłem ciekawy artykuł o tym oblężeniu [link], jednak nie wspomniano o tym
Ciekaw jestem natomiast, jak z perspektywy astrologii wyglądał dni 20-22 lipca 1456 roku. Przełamanie oblężenia Belgradu. Czyli wtedy, gdy sułtan Mehmet Zdobywca poniósł druzgocącą klęskę z rąk Hunyadiego i "krucjaty ludowej" prowadzonej przez włoskiego mnicha, Jana z Kapistranu.
To pytanie kieruję do @Wojciech Jóźwiak :)
Pozdrawiam
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Słońce też było w Lwie (kalendarz był juliański!) 8°13’ czyli w siedmiokrotnym powietrznym punkcie "Wolność" lub "walka o wolność". (W tym samym miejscu było Słońce w koniu. z Plutonem przy wybuchu Powstania Warszawskiego 1 sier. 1944.)
Była opozycja Marsa do Saturna, ale już słabła. Księżyc szedł przez znak Barana, co wzmagało wojenną determinację.
Link otwierający stronę z kosmogramem: Bitwa pod Belgradem, odparcie Turków przez Hunyadiego.
![[foto]](/author_photo/drzewo.jpg)
![[foto]](/author_photo/miczlolo135x180.jpg)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.