16 lutego 2020
Witold Wysmułek
Serial: Permakultura
Energia jądrowa a permakultura
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Spoglądając w przepaść ◀ ► Koniec epoki wzrostu ►
Powiadają, że nie wiesz, czym jest życie, jeśli nie posadziłeś drzew, z których ty już korzystać nie będziesz, tylko twoje dzieci. To piękna maksyma. Oczywiście, stoi w sprzeczności z dzisiejszą filozofią...
Oryginalnie na Facebooku pod tym samym tytułem.
W Tarace za uprzejmą zgodą Autora.
Powiadają, że nie wiesz, czym jest życie, jeśli nie posadziłeś drzew, z których ty już korzystać nie będziesz, tylko twoje dzieci. To piękna maksyma. Oczywiście, stoi w sprzeczności z dzisiejszą filozofią, wedle której efekty mają pojawić się zaraz, natychmiast, choćby nawet mielibyśmy za to płacić jutro. Inaczej przecież się nie opłaca – a więc katujemy gleby, w szale zupełnie niezrównoważonego rolnictwa, coraz to większymi dawkami nawozów, zapominając, że z każdym rokiem ilość próchnicy w tej glebie maleje, a więc i jej żyzność. Wycinamy też lasy, te w strefach umiarkowanych, jak i tropikalnych, bo przecież można zarobić – na drewnie, na pellecie, na uzyskanym terenie, choćby wypasając tam krowy. Budujemy za potężne pieniądze – i potężnym nakładem surowcowo-energetycznym – wielopasmowe drogi, by pędzić, pędzić ile sił, by zyskać nawet pięć minut, a może, w porywach, dziesięć. Łowimy na potęgę – bo przecież trzeba, dla zdrowia, rybek więcej jeść, chociaż kolejne łowiska gasną, w błękitnej jeszcze pustce. Produkujemy – zawzięcie, sterty rzeczy, a każda kosztuje i zasoby, i energię – na dodatek są to rzeczy marne, bo psują się szybko, albo dezaktualizują, bo jak to, telefon, co dzwoni tylko, a nie robi filmów o jakości super-hiper? Niemodny? Tak żyjemy, a na pytanie, co jutro, co pojutrze, jak mają żyć w tym świecie, już bez lasów, z ubogimi glebami, ze stosami rzeczy-śmieci, nasze dzieci, nasze wnuki, wzruszamy ramionami – a coś się wymyśli przecież, nie marudź zresztą, idź, promocja jest na nowe ciuchy, kup sobie, będzie ci lepiej.
Z punktu widzenia permakulturowca oczywiście jest to absurd. Nie, nie absurd – to kopanie sobie grobu. W świecie permakultury, czyli rolnictwa, ogrodnictwa nastawionego na budowanie systemu trwałego, przynoszącego wysokie plony rok po roku, pokolenie po pokoleniu, i tak wieki całe, tysiąclecia, gdzie nie znasz już imienia tego, co to zaczął, ale wiesz, że masz to, co otrzymałeś, zostawić następcom w jeszcze lepszym stanie, takie myślenie jest odrzucane. Nie sztuka przecież – rozbłysnąć na chwilę jak Supernowa, na chwilę – przyćmić inne gwiazdy w galaktyce – tylko świecić eony, błyszczeć jasno przez wieki wieków. Oczywiście wymaga to powiedzenia: nie jestem celem wszystkiego, nie jestem najbardziej wyjątkowy, nie – jestem jednym z wielu, zarówno ludzi, jak i innych form życia. Jestem częścią wielkiej rzeki, płynącej z przeszłości w przyszłość. I może więcej chwały oraz sławy przyniosłoby mi kwieciste życie, pełne gadżetów, popularności w mediach, poklasku, ale jednak wolę ująć w dłonie szpadel czy inne narzędzie, by budować grubą warstwę ziemi próchniczej, by posadzić stare odmiany drzew owocowych, by też posadzić setki dużych drzew. Tak, wiem, mam już czterdzieści jeden lat, nie zobaczę całości mej pracy, choćby tych dużych drzew. Nie skorzystam z nich w pełni. Gdy będę stary, te wszystkie lipy, dęby, jesiony wyniosłe, jarzębiny, sosny, brzozy staną się zaledwie młode. Owszem, dadzą mi nieco ściółki – drobnych gałązek, liści, którymi będę ścielić me uprawne poletka, ale ich prawdziwą moc poznają dopiero me dzieci i wnuki. Ja zaledwie rozpocząłem pracę – Permakultura Wierzbiny 7 za mojego życia nie osiągnie pełnej siły. Dopiero za te pięćdziesiąt, sześćdziesiąt lat – zakładając, rzecz jasna, że świat nie zginie w piekielnym ogniu klimatycznych pętli zwrotnych, takich jak rosnące uwalnianie metanu w rejonach arktycznych – Permakultura, jako zaplanowany system, będzie dopiero w miarę dojrzała. Duże drzewa o twardym drewnie, nasadzone gęsto, moim dzieciom dadzą zarówno materiał na ściółkę, jak i okazję do pozyskania świetnego materiału budowlanego i to wszystko przy zaledwie umiarkowanym ich przerzedzaniu. Odkładana na poletkach uprawnych przez dziesiątki lat ściółka oraz staranne wysiewanie poplonów da potężną warstwę próchnicy, trzymającej wilgoć przez wiele tygodni upałów oraz wiatrów. Wnuki z kolei ujrzą już drzewa o ogromnych rozmiarach, pierwsze lipy i brzozy zaczną obumierać, dając duże ilości drewna budulcowego oraz gałązek na ściółkę. Jeśli zabraknie słupków na ogrodzenia, każdy prostszy, dębowy konar będzie mógł spełnić takie zadanie.
W miejsce obumierających kolosów zaś wnuki, czy prawnuki, będą mogły posadzić, pod okapem pozostałych drzew, owocówki, byliny lub ponownie duże drzewa.
Z tego też punktu widzenia patrzę się na obecną dyskusję dotycząca energii, zwłaszcza że energia jest tematem bliskim każdej permakulturze, systemowi ją oszczędzającemu z racji współpracy, nie walki, z naturą. Produkcja energii musi być nieszkodliwa dla klimatu, dzięki któremu w ogóle żyjemy. Produkcja musi też uwzględniać zarówno potrzeby obecne, jak i przyszłe, przy bezwzględnym przestrzeganiu reguły neutralności klimatycznej, absolutnie nadrzędnej. Nie ma bowiem ucieczki od natury, z przyrody można nieco czerpać, ale jeśli ją się wyniszczy, czy to na wskutek zmian klimatu, czy też krytycznej utraty bioróżnorodności, to zabraknie nam jedzenia i wody pitnej i umrzemy, wszyscy, pośród naszych cudów techniki, bezsilnych jednak w obliczu niedostatku podstaw. Produkcja energii musi też opierać się na źródłach niemożliwych do wyczerpania i być oparta o zasady ograniczające jej zużycie – tak jak w permakulturze dba się o odnawianie zasobów umożliwiających uprawę roślin jadalnych – od tych jednorocznych, poprzez byliny aż do drzew owocowych.
Odrzucam więc wszelkie rozwijanie dodatkowych mocy w paliwach kopalnych i nie obchodzi mnie, czy przez to ucierpi – tu i teraz – gospodarka czy też armia. Spalanie kopalin prowadzi świat do śmierci głodowej oraz z pragnienia i nawet takie miejsca jak @Permakultura Wierzbiny 7 nie dadzą rady przy ociepleniu rzędu 4-5 stopni. Wolę być biedny niż usiąść kiedyś nad ciałkiem umarłego wnuka czy wnuczki – a takie konsekwencje kryją się za budową np. gazoportów, nowych odwiertów, kopalń i tym podobnych. Tu nie ma przebacz – przekroczenie granicy gdzieś pomiędzy 1,5 stopnia a 2 stopnie odpali klimatyczne pętle zwrotne, prowadzące do stanu gorącej Ziemi, cieplejszej o właśnie 4-5 stopni. To okrutna śmierć, przeraźliwa śmierć, głodomór w skali globu, apokalipsa, o której mówiły kiedyś wszystkie wielkie religie.
Pozostają
więc źródła odnawialne – energia wiatru, Słońca, wody, oraz
energia jądrowa. Obecnie toczą się zacięte dyskusje pomiędzy
zwolennikami każdego z tych rodzajów energii. Z mojego punktu
widzenia, permakulturowego, a więc nastawionego na wiele pokoleń
wprzód, gdzie ja jestem tylko częścią rzeki, te dyskusje są
jałowe. Jak już pisałem, w permakulturach godzi się konieczność
przetrwania tu i teraz – poprzez uprawę roślin jednorocznych –
z potrzebą utrzymania żyzności ziemi. Do tego ostatniego celu
bardzo przydają się długowieczne duże drzewa. System produkcji
energii musi więc, by być długoterminowo stabilny, przypominać
strukturę dojrzałej permakultury. I tu analogie są oczywiste –
energia jądrowa to odpowiednik dużych drzew. Zapewnia ona trwanie
systemu przez kolejne pokolenia, już teraz bowiem niektóre
elektrownie atomowe mogą pracować i 80 lat, czyli 3-4 pokolenia.
Paliwo do takich elektrowni można – owszem, nieco drożej, ale
można – pozyskiwać przez tysiące lat z Wszechoceanu. I tak jak
duże drzewa zapewniają żyzność w długim terminie, oraz cień i
wilgoć poprzez transpirację, tak energia jądrowa może umożliwić
nieustanne odnawianie, co pokolenie, lub dwa, pozostałych źródeł
nieszkodliwych dla klimatu – czyli wiatraków oraz paneli
słonecznych – bo urządzenia łapiące moc żywiołów same
wymagają, co jakieś 30 lat, wymiany oraz nie dają one
energetycznego „plonu” cały rok, lecz co jakiś czas, na
podobieństwo roślin jednorocznych czy kilkuletnich bylin.
Pojawia się też czasem argument, że energia jądrowa nie może współpracować z mocą żywiołów wiatru czy Słońca, gdyż niechybnie pojawiają się wtedy, okresowo, duże nadmiary w produkcji energii. Ponownie, z punktu widzenia permakultury, jest to dziwne stwierdzenie. Bardzo lubię, na przykład, nadmiar liści – dzięki takowemu jestem w stanie sporządzić grubszą ściółkę a więc szybciej uzyskać grubą warstwę ziemi próchniczej. Nadmiar jest więc tylko pozorny. Tu trzeba zmienić punkt widzenia – czyli zamiast rozważać, jak zły jest ten nadmiar, zapytać się, do czego może on nam posłużyć? I patrząc na naszą planetę, na te miliony hektarów zdegradowanej ziemi, na te przeogromne hałdy śmieci, na niezliczone tony nie używanego ponownie plastiku, na straszliwe skażenie dwutlenkiem węgla atmosfery (!), taki nadmiar aż krzyczy – przecież można go użyć do sprzątnięcia tego śmiertelnego w każdej dłuższej perspektywie dla nas bałaganu. Pochwycony z powietrza dwutlenek węgla może posłużyć do produkcji paliw syntetycznych. Nadmiarowa energia przydałaby się do recyklingu śmieci, raz za razem. Energia może też być wykorzystana do wyrobu biowęgla na nawóz. Zwłaszcza w rejonach tropikalnych, gdzie obrót materii jest szybki, biowęgiel może być skarbem decydującym o tym, czy lokalne gleby pozostaną żyzne przez tysiąclecia czy też zostaną zdegradowane w ciągu dosłownie paru lat.
Oczywiście, energia czy to atomu, czy żywiołów, musi być używana oszczędnie i ku chwale życia, tak jak zasoby są używane w permakulturach. Jeśli reaktorami będziemy napędzać okręty wojenne czy zasilać inwazyjne armie, również zginiemy. Jeśli farma wiatrowa posłuży do ładowania, na przykład, dział elektromagnetycznych, miotających pociski na „wrogie” miasta, przyniesie tylko śmierć. Ale jeśli zasilimy tymi źródłami naszą cywilizację i oczyścimy naszą planetę, to nasze dzieci i wnuki będą mogły spojrzeć w przyszłość z myślą, że niech to wszystko trwa, pięknieje, aż do końca ziemskich dni.
◀ Spoglądając w przepaść ◀ ► Koniec epoki wzrostu ►
Komentarze
Tyle, że wówczas człowiek potrzebował 20W dziennie na co zużywał 4 kg drewna co wymagało użytkowania 1h lasu. Dziś zużycie średnie energii na Zachodzie wynosi 125 kWh dziennie na mieszkańca. W roku 1700 na jednego mieszkańca Europy wypadało 5,2 h terenu. Obecnie na mieszkańca WB przypada 0,4 h ziemi zdatnej do uprawy, a na Polaka 0,8 h. Nawet gdyby wrócić do średniowiecznego stylu życia i w pełni zalesić kraj, to ludzi jest zbyt wielu by mogli przeżyć.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.