15 grudnia 2013
Wojciech Jóźwiak
Serial: Kolej warszawsko-wiedeńska
Europa jako Unia nie państw, ale NUTS'ów
Radykalny projekt prof. Krzysztofa Rybińskiego
◀ Upadek Międzymorza ◀ ► O Ukrainie i sąsiadach ►
Krzysztof Rybiński w „Rzeczypospolitej” 14 grudnia 2013 napisał krótki (ale treściwy) artykuł „Potrzebna nowa Unia Europejska”. Proponuje w nim radykalne zmiany:
Proponuję, żeby Unia Europejska stała się federacją 97 regionów określonych w statystyce unijnej jako NUTS1, czyli obszarów zamieszkanych przez od 3 do 7 milionów osób. W Polsce jest wyróżnionych sześć takich obszarów.
Każdy region wybierałby w wyborach bezpośrednich prezydenta i regionalny parlament. Nowy parlament Unii tworzyłoby 97 prezydentów, którzy wyłanialiby spośród siebie nowy rząd Unii.
Do kompetencji rządu i parlamentu Unii należałaby polityka obronna, zagraniczna, inwestycje o charakterze ponadregionalnym, polityka regulacyjna. /.../ W gestii parlamentów i rządów regionów pozostałaby polityka społeczna, zdrowotna, edukacji, lokalne inwestycje.
I dalej pisze:
Ta propozycja ma kilka zalet. Po pierwsze nowy parlament Unii składałby się z ludzi, którzy mają potężny mandat demokratyczny do rządzenia, bo dostali po milionie i więcej głosów w lokalnych wyborach prezydenckich. Po drugie nie byłoby już interesu narodowego, tylko wielowymiarowe interesy małych regionów, które zawierałyby różne koalicje. Po trzecie zmalałoby do zera prawdopodobieństwo konfliktu zbrojnego w Europie, bo byłaby jedna armia – unijna.
Regiony NUTS1, mapka z: en.wikipedia.org/wiki/Nomenclature_of_Territorial_Units_for_Statistics
To nie tylko wykluczyłoby wojnę pomiędzy krajami Unii Europejskiej, ale również atak na Europę z zewnątrz. Dlaczego? – Bo to nowe państwo byłoby uzbrojone w broń jądrową, a tak uzbrojonych państw, jak dowodzi historia od 1945 roku, nikt nie atakuje, prócz ewentualnie terrorystów. Więcej – projekt ten wydaje się najlepszym sposobem na ochronienie Polski przed wojną z zewnątrz.
„Nuts'y-1” w Polsce zostały wytyczone dość mechanicznie, przez sklejanie województw. Przy okazji tej re-unii warto byłoby je trochę zmienić, żeby bardziej przypomniały regiony historyczne. Przede wszystkim warto byłoby zebrać w jedno historyczny Śląsk. (Obecnie podzielony na dwa lub nawet trzy NUTS1.) Oraz uczynić regionami Zachodnie Pomorze i Podlasie. Wtedy polskich regionów byłoby nie 6, ale 8 – pewnie dałoby się to wynegocjować; Niemcy mają ich 16, tyle ile landów, więc skoro Polska ma dwa razy mniej ludzi, to także regionów unijnych wypadałoby żeby miała 8.
Oczywiście, można sobie wyobrazić narzekanie nacjonalistów, którzy to uznają za „rozbiór Polski”. Temu by można zapobiec punktem w konstytucji nowej Europy, że z Unii wystąpić może nie region, tylko ich grupa tworząca „państwo honorowe”. Bo dotychczasowych państw nie należałoby rozwiązywać, tylko zachować właśnie jako państwa honorowe, tak jak Anglicy zachowali swoje średniowieczne hrabstwa-counties jako „hrabstwa ceremonialne”. Oczywiście Słowacy, Duńczycy, Irlandczycy, Słoweńcy, Litwini i inne małe narody nie miałyby z tym problemu, bo ich państwa w całości stałyby się regionami nowej Unii.
Czy ten projekt nie jest końcem marzeń o Międzymorzu, jak trzeciej, prócz Zachodu i Rosji, super-ojczyźnie w Europie? Wystarczy, żeby do Unii Europejskiej, takiej lub innej, dołączyły Ukraina i Białoruś, a przynajmniej ta pierwsza, i wtedy Międzymorze zaistnieje. Zapewne łatwiej mu będzie zaistnieć wewnątrz większej europejskiej federacji, niż gdyby je tworzyć osobno, po jakimś przypuszczalnym rozpadzie Unii.
Jak się dobrze przyjrzeć, to Nutso-Unia wg prof. Rybińskiego, ma same zalety.
◀ Upadek Międzymorza ◀ ► O Ukrainie i sąsiadach ►
Komentarze
Czyli stabilność utrzymały by Czechy, Słowacja, Litwa, Łotwa, Estonia.
Choć wlaściwie powinny być z uwagi na nieliczną ludnosć połączone np z Polską czy innymi regionami w Niemczech lub jeszcze inaczej.
Irlandia, Porugalia, Szwecja ocalałyby bez żadnej zmiany. Właściwie dlaczego?
Obawiam się że poza nielicznymi wskazanymi szczęśliwcami reszta państw na to nie pójdzie.
Chyba, że cenną marchewką byłaby daleko idąca niezależność od praw unijnych, co raczej nie wchodzi w grę.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Integralność narodów byłaby czymś innym niż teraz: nie byłaby wymuszana przez centrum (Madryt, Paryż, Warszawę) --- jak jest teraz, tylko byłaby czymś, o co się dba, co się kultywuje. Bo wymagałaby zgodnej współpracy kilku lub kilkunastu regionów. Myślę, że Polska-Polskość na tym by zyskała. Stałaby się bardziej świadoma.
Mnie w tym jeszcze chodzi o coś. Kraje-narody Zachodu (zach. Europy) boją się, że mogą znów się pobić miedzy sobą, że wrócą wojny pomiędzy nimi i to jest dla nich główną wartością Unii -- że chroni przez wojnami europejskimi, głównie w trójkącie Niemcy - Francja - Anglia.
My, w Polsce i inn. krajach wschodniej Europy, boimy się czegoś innego: agresji Rosji, a nawet nie tyle jej bezpośredniej agresji, co "jałty" ze strony naszych zachodnich przyjaciół. Że zbudują coś, co dla nich będzie korzystne, ale naszym kosztem. Na zasadzie "wyrzućmy Mańka za burtę". Zresztą, takim Mańkiem częsciowo wyrzuconym za burtę wciąż jesteśmy. Kraje post-sowieckie, w tym my, faktycznie nie są pełnoprawnymi członkami ani unii ani Nato. U nas nie ma baz wojskowych, które by Nato chroniło, Rumuni nie mają wjazdu do krajów Zachodu.
Z mapki wynika, że podział miałby być dokonany bez przekraczania granic państw, co jest dosyć niekonsekwentne, a tym samym niewiele zmieni.
Ciekawszy efekt dałoby całkowite pominięcie obecnych granic.
nie mniej podstawa, to stopień niezależności od Centrali.
Rybiński niestety proponuje aby koszty, czyli socjal, kultura, zdrowie zostały na głowie lokalnej, a zyski czyli gospodarka nadal były trzymane w garści brukselskiej.
Ciekawe, ale zbyt fantastyczne.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.