27 listopada 2011
Wojciech Jóźwiak
Serial: Auto-promo Taraki
Facebook, fejsbuk, fejs i fejsik
◀ Owocny 8 października ◀ ► W blogach i forach, co nowego ►
Odpowiadam na komentarz Kojotty, ale ponieważ zrobiło mi się dużo tekstu, to w osobnym odcinku.
Kojotto, moje opory przed Facebookiem są mniej więcej 3 rodzajów. (1) Że idzie pod prąd duchowi Internetu. Tak! - Bo centralizuje Internet. (2) Że coś niedobrego robi z komunikacją, stylem, jakością krążenia informacji. (3) Że powiela – duplikuje Sieć, więc produkuje zbędny nadmiar . Oczywiście przy tym mam szacun dla tego przedsięwzięcia, jako do czegoś, co się dobrze udało i zmieniło infosferę.
(1) Facebook centralizuje Internet. Internet powstał jako niezwykły i genialny projekt u samych podstaw: jako SIEĆ. Sieć, czyli bez centrali. System rozproszony. Podobno dlatego, żeby być nieczuły na wojenne uderzenia. I to, że jest siecią, jest istotą i solą Internetu. Brak centrali. Ale w tej sieci powsta(wały) i będą powstawać struktury nie-sieciowe lub przeciw-sieciowe, czyli wewnątrz-sieciowe centrale. Pierwszym powodem, dla którego centrale powstają, jest to, że poszczególne komputery bywają wyłączane. Ani Ty ani ja nie trzymamy swoich komputerów pod prądem stale. Dlatego od początku Internetu nastąpił podział: na zwykłe komputery włączane w sieć czasowo, i na serwery, które działają-czuwają stale, bez wyłączeń. Z powodu serwerów sieć dostała strukturę dwustopniową: właściwą sieć tworzą serwery. A do serwerów podłączone są komputery-klienty, dopiero przy których siedzą ludzie-użytkownicy .Tutaj koniecznie dodam, że ta sytuacja jest od dawna technologicznym przeżytkiem. Urządzeń nie trzeba wyłączać i np. u mnie w pokoju nieustannie i bez wyłączania działa modem, który stale – jak serwer – jest włączony do Sieci. Na tej samej zasadzie każdy komputer mógłby mieć przystawkę-bufor, który by np. zbierał przysyłane e-maile; też nie ma przeszkód, żeby każdy komputer był mini-serwerem. Ale skoro zaczęło się tak, że serwery stały się właściwą siecią i lokalnymi centralami, to nie było przeszkód, żeby różne instytucje zajęły się obsługą serwerów, ich powiększaniem, mnożeniem i rozbudową
Facebook jest kolejną taką serwerową mega-centralą. Ale internet złożony z mega-central nie jest już całkiem Siecią, nie jest strukturą „demokratyczną” i rozproszoną, tylko OLIGOPOLEM, federacją nielicznych gigantów. Taka megacentrala, chociaż w Internecie, to jest już medium podobne do telewizji albo tradycyjnej gazety: tuba jednego ośrodka. Oczywiście, Facebook steruje informacją bardziej delikatnie niż TV. Nie nadaje swoich treści, tylko (dość) dyskretnie i niejawnie wpływa na to, co i jak ludzie będą wpisywać. Ale różnica jest: jeśli piszesz i publikujesz coś w Facebooku, robisz to POD Facebooka. Nie masz pełnej swobody. Za to masz łatwość pisania-publikowania, kosztem właśnie tego, że to się dzieje „POD”.
(2) Coś niedobrego FB robi z komunikacją, stylem itd. Dlaczego? Bo FB jest zamiast. Nie jest treścią tylko jest odesłaniem do właściwej treści. W notkach na FB ich autorzy sygnalizują tylko, że coś gdzieś się dzieje, że są inne miejsca: w realu lub w Sieci, gdzie jest treść i istota, a tu w FB są tylko napomknienia o tej treści. Więc FB jest jak sfotografowana fotografia. Jak (w PRL) bon na dolary zamiast dolarów. (Już same dolary były zamiast: złota.)
Od razu dodam: jeśli wiesz, że to medium takie jest, to nie ma problemu. Jak z każdym nie-oryginałem.
(3) FB duplikuje sieć i przez to produkuje zbędny nadmiar. Każda witryna „musi” mieć swój duplikat w Facebooku. Ja się opierałem długo, ale w końcu założyłem niby-sub-Tarakę w FB; przy tym okazało się, że nazwę „Taraka” zajął był pewien Hindus mający tak na imię, dlatego jest facebook/wwwtaraka.
No ale wszystko mogłoby być inaczej i lepiej. Istniały projekty innego zorganizowania Internetu już co do zasady. Np. żeby istniały wbudowane w Sieć przejścia od strony-dokumentu „A” do stron-dokumentów podobnych tematycznie, tak żeby Internet był nie luźną kupą rozsypanych kartek, ale (od początku i ze swojej konstrukcji) uporządkowana biblioteką. Albo żeby kopiowanie tekstów działało tak, żeby wraz z kopią nieusuwalnie szła informacja, skąd ten fragment się wziął – co by rozwiązywało problem praw autorskich No ale poszło jak jak poszło. W 199(chyba)3-cim roku pewien grafik komputerowy u którego robiłem okładkę do książki ubolewał, że wygrywa Microsoft („amerykański śmieć dla Murzynów”, jak powiedział), a przegrywa jego ulubiony - niemiecki, solidny i poważny – system firmy Computerinsel (dzisiaj Photoline) dla ówczesnych komputerów Atari, na którym on pracował.
Tak czy inaczej, kibicuję (i będę) przedsięwzięciom, które podtrzymują ideę Sieci, a z oligo-gigantów pasożytujących na Sieci, jeśli wyraźnie nie szkodzą, korzystam, chociaż trzymam kciuki, żeby w końcu nie one nadawały ton Internetowi.
◀ Owocny 8 października ◀ ► W blogach i forach, co nowego ►
Komentarze
Można też jednak inaczej podejść do facebooka, nie jako do tworu tylko jako do możliwości jakie daje. Rozważyć to jak można go użyć, co można z niego wyciągnąć, na czym skorzystać. I może się okaże, że warto i od razu okaże się jak to robić. Polecam też takie podejście :)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.
