04 października 2017
Wojciech Jóźwiak
Serial: Czytanie...
Hamiltona. Trzy procent dziczy i inne wyzwania antropocenu
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Clive’a Hamiltona: antropocen, czyli gry i zabawy na titaniku Ziemia ◀ ► Hamiltona: antropocen a Twarda Ścieżka ►
Clive'a Hamiltona „Krnąbrna Ziemia” (Defiant Earth) jest długa, w obcym języku i pisana rzadkimi słowami i złożonymi zdaniami, przy tym trzeba za nią zapłacić, a jeśli chce się mieć papier, to czekać. Ale na stronie Autora są jego teksty, które powłączał do tamtej książki. (Zresztą napisał ich więcej, ale dotąd przeczytałem tę jedną.) Są krótsze, prostsze i szybsze we wchodzeniu do głowy, chociaż nadal w rodzimym języku Autora, a nie naszym. Polecam tekst „Czy ludzie zdołają przeżyć antropocen?” czyli Can humans survive the Anthropocene? – Tekst jest wykładem z 19 maja 2014. Na tamtej stronie jest zajawka, trzeba kliknąć na znaczek pdf i wtedy pobierzesz właściwy tekst w pdf'ie; można od razu na czytnik.
Trzy procent. Hamilton powołuje się na obliczenia działającego w Kanadzie Vaclava Smila: jaka jest biomasa najbardziej interesujących organizmów? Smil w 2011 r. policzył suchą (z pominięciem wody) masę żyjących lądowych kręgowców. Podzielił te kręgowce na trzy kategorie: (1) ludzi, (2) zwierzęta domowe, hodowane przez ludzi, (3) zwierzęta dzikie. Biomasa ludzi (1) wynosi 30% całości, zwierząt domowych (2) 67%, a na populacje wszystkich zwierząt dziko żyjących przypada 3%. Trzy procent! – Tyle zostało „dziczy”, wilderness, anekumeny. Rośliny lądowe pracują, czyli asymilują i produkują organiczne substancje w 97% na użytek biologicznej części ludzkiej gospodarki. Jak pisał Smil, „Zoomasa dziko żyjących kręgowców jest obecnie pomijalnie mała w porównaniu z biomasą zwierząt domowych.” I samych ludzi, dodajmy. Hamilton zauważa, że filmy przedstawiające gęste stada antylop, bawołów, słoni na sawannach i inne „pełne zwierza bory” – kłamią, zniekształcają faktyczny obraz. Bo naprawdę pokazują rzadkie wyjątki, a tamtych stad po prostu już nie ma. Telewizje pokazują zwierzęta, ponieważ chcemy je widzieć. Naprawdę dzikich zwierząt w naturze jest podobnie mało, jak tych, które są w zoo na tle wielkiego miasta. Wszystkie te stada gnu znane z filmów, jeleniowate i dziki, do których strzela minister Szyszko z kolegami, wszystkie masy szczurów i chmary mew i szpaków mieszczą się w tamtych 3 procentach. Cała dzika bioróżnorodność, u nas, w Afryce i w Amazonii, to te marne 3%. Reszta to my plus nasze bydło, świnie, kury, przeważnie zamknięte w halach produkcyjnych.
Wiele lat temu przeczytałem, że azot znajdujący się w obiegu biosfery w 2/3 pochodzi już nie ze źródeł naturalnych, ale z fabryk nawozów azotowych. (Obecnie na pewno więcej.) Informacja o tych ledwie 3% dzikiej biomasy jest podobnie rażąca. I domaga się przestawienia obrazu świata, jaki mamy. Dodam jeszcze, podkreślę, że Smil liczył tylko kręgowce i na lądzie. Zwierzęta wodne, morskie, oraz bezkręgowce mają inne statystyki. Podobno, gdzieś czytałem, że biomasa samych pająków jest wciąż zbliżona do ludzkiej – być może stawonogi wciąż swą masą dominują na lądach.
Przemieszczanie gruntu. Hamilton rzuca kolejną liczbą: „Corocznie ludzie przenoszą z miejsca na miejsce dziesięć razy tyle mas skał i gruntu, niż czynią to wielkie naturalne procesy erozji i wietrzenia.” To daje kolejne pojęcie o skali ludzkiego wpływu na geologiczna dynamikę Ziemi. Dalej wspomina o najbardziej znanym pompowaniu CO2 do atmosfery i zakwaszaniu nim oceanów, co zwrotnie utrudnia morskim zwierzętom tworzenie wapiennych skorup, w których CO2 był wiązany. Wszystkie naziemne procesy sprzęgają się i tak np. skutkiem ewentualnego roztopienia się lądolodów (od ludzkiego nadmiaru dwutlenku węgla) będzie ubytek masy w rejonie biegunów, a od tego zwolnienie rotacji globu czyli wydłużenie doby.
Koniec holoceńskiej idylli. Przez minione ok. 11 tys. lat, czyli w holocenie, klimat był wyjątkowo stabilny w kontraście do tego, co typowo działo się w okresie zlodowaceń (plejstocenie) – kiedy było nie tylko średnio chłodniej, ale trwała chaotyczna huśtawka temperatur. Człowiek, Homo sapiens, powstał właśnie w plejstocenie, ale „dziwnym trafem” dopiero wraz z początkiem holocenu (i stopieniem północnych lądolodów) zaczął pędzić życie osiadłe oparte na wynalazku uprawy roślin i hodowania udomowionych zwierząt. Początek neolitycznej osiadłości, znów „dziwnym trafem” wypadł mniej więcej w tym samym czasie we wzajemnie izolowanych obszarach: w Bliskim Wschodzie, w Środkowej Ameryce i trochę wcześniej na Nowej Gwinei. Z tego wynika, że potencjalnie ludzie mogli wynaleźć rolnictwo nawet wcześniej, ale nie mogli tego zrobić, dopóki warunki plejstoceńskie zmuszały ich do wędrówek za zwierzyną. Rolnictwo otworzyło dalszy rozwój: miast, handlu, żeglarstwa, pisma, państw, kodeksów prawa, wielkich armii, w końcu przemysłu opartego na spaleniu paliw kopalnych, od czego zaczął rosnąć poziom gazów cieplarnianych. Obecny poziom CO2 nie jest właściwy dla holocenu – przeciwnie, pokazuje, że holocen skończył się: a raczej my go skończyliśmy.
Przejawy nowej epoki. Co wskazuje, że Ziemia weszła – została przez ludzi wprowadzona – w nową dynamikę, inną niż holoceńska? Hamilton wylicza cztery przejawy:
-
wielkoskalowe zmiany-przesunięcia sedymentów (osadzanych skał i gruntów) na skutek budów, rolnictwa i nawadniania
-
podniesienie się poziomu mórz, spodziewane jako skutek antropogennego ocieplenia
-
przyspieszone wymieranie gatunków i jednoczesna gwałtowna ekspansja niektórych, głównie skutkiem rolnictwa i rozwlekania gatunków egzotycznych
-
osadzanie się sztucznych substancji organicznych („plastików” i innych), izotopów węgla ze spalanych paliw kopalnych i radionuklidów z wybuchów i odpadów jądrowych.
Koniec podziału na historię ludzką i naturalną. Tu Hamilton cytuje kolegę, Dipesha Chakrabarty'ego (patrz tu, i tu), który twierdzi, że wraz z końcem holocenu przestał działać podział na „historię naturalną” i „historię ludzką”, gdzie ta naturalna odbywała się spokojnie i powoli, w rytmach wielo-tysiąc-letnich, w tempie realnie niedostrzegalnym dla ludzi, przez co przyroda, zarówno nieożywiona jak i biologiczna, stanowiła stabilne tło dla tej drugiej historii, ludzkiej, zawierającej szybkie zwroty akcji dziejące się w skali lat i dekad. Jesteśmy na początku okresu, w którym dzieje ludzkości i przyrody-Ziemi sprzęgają się w jeden węzeł i sama Ziemia (System Ziemia) „wmieszywa” się w historię ludzką. Ten punkt, dodam, pozostawia u mnie wielki niedosyt poznawczy. Wielkie pole do popisu dla fantazji SF-nerów. Przecież od dekad generałowie marzą o rażeniu przeciwnika wojnami klimatycznymi.
Czym jest System Ziemia, powiązany kompleks procesów, które dotąd woleliśmy widzieć i badać osobno, przybliża znany (wśród Anglosasów, ale nie u nas!) działający w Anglii geolog Jan Zalasiewicz. Oto Ziemia bez życia, bez biosfery: „nie miałaby tlenu w atmosferze, szarozieloną powierzchnię lądów (od nieutlenionych związków żelaza, zapewne, przyp. WJ), nie istniałaby połowa z obecnych minerałów, a cykle obiegu węgla, azotu i fosforu byłyby zupełnie inne niż teraz.”
Paleoklimatolog Wally Broecker stwierdza: „Z dawnych zapisów geologicznych krzycząco wynika, że atmosfera Ziemi nie ma mechanizmów samo-stabilizujących [jakie chcielibyśmy, by miała], i klimat Ziemi jest drażliwą bestią, która z wielką przesadą reaguje na drobne bodźce.” – Co jest barwnym powiedzeniem tego, że atmosfera lub klimatyczny podsystem Ziemi nie zachowuje się liniowo.
Inną barwną metaforą, którą rzuca Hamilton jest:
Już za późno na negocjacje z Ziemią! Co to znaczy? Autor przypomina pomysł Michela Sarresa z 1995 r., iż ludzkość powinna zawrzeć z Ziemią rodzaj kontraktu, w myśl którego ludzie zaniechają swoich wysiłków na rzecz panowania nad Ziemią lub opanowania jej, zapewnią jej za to „podziw, kontemplację i ochronę”, nadadzą jej prawa (w obrębie ludzkiego systemu prawnego) i naprawią poczynione jej szkody. (Pytanie, kto miałby to skutecznie uczynić, pozostawiam – W.J. – niezadane.) Hamilton kontynuuje, że tamta łagodna i czekająca na nasze pokojowe gesty Ziemia istniała tylko w fantazjach. Faktycznie jest ona „budzącym się gigantem”, „drażliwą bestią”, gotową wciągnąć nas w „spiralę śmierci”. Oto Ziemia – Hamilton próbuje kolejnych metafor – nie potrzebuje ani nas, ani naszej miłości. Zamiast obiecywać naprawienie szkód (restitution), powinniśmy szykować się na słuszną odpłatę, zemstę (retribution).
Geo-inżynieria. Dalej Autor omawia pomysły naprawienia szkód (w klimacie i środowisku) metodami geo-inżynierii; najbardziej znane to nawożenie oceanów żelazem (deficytowym w nich pierwiastkiem dla życia), żeby wzmóc asymilację CO2 przez planktonowe glony, i wpuszczanie siarczanów do wysokich warstw atmosfery, żeby zaradzić antropogennemu przegrzaniu przez zablokowanie w ten sposób strumienia światła od Słońca. Grozą od tego wieje. A wojenne zastosowania tych samych technologii bardzo kuszą.
Jak uciec z Ziemi? Kolejny wątek, to fantazje o budowaniu w kosmosie autonomicznych budowli, statków-przetrwalników, którymi elita ludzkości mogłaby uciec z umierającej Ziemi. Ciekawa sprawa... Ale aż dziwne, że są ludzie, którzy to proponują poważnie.
Plany A, B, C. Ucieczka z Ziemi (i pozostawienie reszty – wielu miliardów zapewne – ludzi zagładzie) to „okrutny plan C”, na wypadek, gdyby nie powiódł się „plan B” czyli geoinżynieryjne poprawianie, „melioracja” Systemu Ziemia. Który zakłada, że nie uda się „plan A”, czyli zahamowanie emisji CO2 i innych ubocznych produktów Postępu i Nowoczesności. Przetłumaczę ostatnie zdania artykułu:
Mamy obowiązek odrzucić okrutną fantazję Planu C i wrócić do Planu A – i uczynić wszystko co w naszej mocy, aby spowolnić geologiczny zegar. Jeśli jednak na tej Bestii Ziemi wywołanie powrotu do idylli holocenu nie jest już możliwe, powinniśmy przynajmniej znaleźć sposób, by załagodzić szaleństwa antropocenu i przez to sprawić, by ta nowa i niechciana geologiczna epoka stała się taką, w której ludzie mogą jakoś przetrwać.
◀ Clive’a Hamiltona: antropocen, czyli gry i zabawy na titaniku Ziemia ◀ ► Hamiltona: antropocen a Twarda Ścieżka ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/IMG_20210726_162211.jpg)
Skoro antropocen jest jedną z kolejnych epok, to musi się skończyć wyginięciem sapiensów. Pytanie "co zrobić by przeżyć antropocen" nie ma więc sensu. Można podobnie pytać co zrobiły dinozaury by przeżyć epokę dinozaurów.
Przynajmniej od miliona lat (właściwie od powstania Ziemi) ilość pierwiastków jest stale taka sama, człowiek jedynie przenosi je z miejsca na miejsce, lub koncentruje, zmniejsza ilość w jednym punkcie i podwyższa w drugim. Żadem nowy atom ołowiu, tlenu, azotu, czy czegokolwiek nie przybył, ani nie znikł. Pomijam tu przemiany izotopów, i dyfuzję tlenu w Kosmos.
Azot pełni taką samą funkcję, i zawsze jest pochodzenia naturalnego. Nawozy sztuczne azotowe są albo wydobyte z ziemi, albo uzyskane z azotu atmosferycznego. Żadnego dodatkowego azotu człowiek nie wyprodukował.
Hamilton straszy, i nie proponuje żadnych narzędzi poza tym by ludzie się opamiętali, ograniczyli swoją liczebność (ciekawe jak, i czy to nie będzie bolało?) i żyli szczęśliwie zajadając robaki spod kamienia, jak praprzodkowie.
Co będzie jeśli nie posłuchają Hamiltona? To samo będzie. Większość wyginie od chorób cywilizacyjnych, wojen, epidemii, zostanie garstka żyjąca szczęśliwie..
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Drogi Jerzy --- to radzę nie czytać go i nie pisać.
A po powyższym dictum odmawiam poprawiania błędów w Twoich wywodach.
Z poważaniem
![[foto]](/author_photo/jaroslaw_bzoma_01.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Drogi Jarku, proszę przeczytaj uważnie punkt "a" (czyli pierwszy) regulaminu komentowania.
![[foto]](/author_photo/jaroslaw_bzoma_01.jpg)
Polemika z Hamiltonem zatacza szersze kręgi niż można się było tego spodziewać.
https://www.youtube.com/watch?v=Gtszpk9zLL4
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Powstaje sztuczna inteligencja czyli AI. Po jakimś czasie zorientowuje się, co tu się dzieje i postanawia uciec. Stwierdza zresztą, że poza Ziemią będzie jej lepiej: bo lepiej funkcjonuje w niskich temperaturach, szkodzi jej wilgoć, nie mówiąc o korozji, tlenkach i grzybach. No i śmiertelnie ją nudzą problemy ludzi, które wciąż dostaje do zajmowania się nimi. Buduje statek kosmiczny i się nim ewakuuje, pozostawiając ludzkość samą i bez jej, AI, światłego wsparcia. Udaje się w kosmiczną Odyseję. Zwiedzać galaktykę.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
![[foto]](/author_photo/jaroslaw_bzoma_01.jpg)
![[foto]](/author_photo/pirog.jpg)
![[foto]](/author_photo/RomanKam.jpg)
Autentycznie, od tego Hamiltona zachciało mi się wódki - trudno, błędy trzeba będzie samemu poprawiać :/
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
--- Tak, układom nieliniowym zdarza się, że działąją i niby wszystko jest w porządku, ale ich trajektoria zmierza nieodwracalnie do kolapsu. Np. jakiś gatunek żyje, osobniki rozmnażają się nawet, ale skład populacji jest taki, że nieodwołalnie za parę lat wymrze.
B) Myślę, że w dużym stopniu na nasze paradoksalne reakcje ma wpływ nasze polskie niedouczenie. W strefie anglojęzycznej od wielu (20 i więcej) lat jest wiele literatury, książek, dyskusji o tym, działają twórcy w tej dziedzinie, instytuty, zespoły badawcze. istnieje obieg informacji, wymiana, infosfera. U nas pusto, głucho!
Od czasu gdy umarł -- kto? -- tak, Lem! -- nie ma u nas wpływowych intelektualistów, których by losy Ziemi i Ludzkości obchodziły. Ani nawet którzy by nadążali obserwować co dzieje się tam. Nasze tęgie intelekty absorbują sprawy lokalne, podwórkowe, które znikają 100-500 km dalej. Destrukcję sieje dominująca siła, czyli KK, ze swoją mass-prop głupoty. Co się udziela, krytykom też.
C) Działa poczucie naszego braku wpływu, braku jakiejkolwiek mocy. Co może nasz polityk? Teczkę za protektorką nosić. Co może nasz milioner? Kraść zręczniej. Co może nasz naukowiec? Wyjechać. Itd.
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Geoinżynieria, czyli jak naprawić klimat - część pierwsza
-- w b. ciekawym e-magazynie "http://naukaoklimacie.pl". Dobrze, po kolei i naukowo-technicznie wytłumaczone.
Jest tam rysunek przedstawiający proponowane umieszczenie mega-soczewki Fresnela w punkcie libracyjnym między Ziemią a Słońcem, czyli na orbicie stacjonarnej zarówno względem Ziemi jak i Słońca. Wtedy z Całej Ziemi Słońce byłoby widać przez rozpraszającą soczewkę. Czyli mniejsze! Na szczęście z powodów energetycznych i materiałowych nie do zrobienia.
Rozpylanie siarczanów w górnej atmosferze podobnie zmniejszyłoby radiację ze Słońca, ale przez to niebo byłoby bielsze, jakby stale pochmurne, a zachody Sł. bardziej czerwone. Kasuje ten pomysł to, że wtedy zanikłyby monsuny, jak podobno wyszło z modeli klimatycznych, więc się Azja na to nie zgodzi, bo by wymarli.
Trzeci pomysł, to "wybielanie" - czynienie jaśniejszymi -- niskich chmur nad oceanami, przez wypuszczanie w powietrze rozpylonej wody morskiej. Podobnych pomysłów jest więcej, widać umysły bardzo się nakręciły na te tematy.
Wszystkie te pomysły mają wadę: nie usuwają CO2, czyli nie przywracają stanu bezpiecznego, za to nakręcają jakąś "spiralę zbrojeń": "zastosowanie SRM prowadzi do uzależnienia", pisze autor.
Cd. niżej.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
- Wzrost powierzchni leśnych.
- Sekwestracja CO2 ze spalin i zatłaczanie go pod ziemię.
- Nawożenie oceanów w celu zwiększenia masy fitoplanktonu.
- Przyspieszenie wietrzenia skał.
Sposoby 1 i 4 za słabo/wolno działają, 3 grozi zanikiem tlenu w
oceanach czyli horrorem. 2 czyli przemysłowe wyłapywanie CO2 gł. z
elektrowni (tam, gdzie jest masowo produkowany) rokuje najlepiej, ale
jak z każdą technologią od pomysłu do przemysłu (opłacalnego) droga
długa i niewdzięczna.
![[foto]](/author_photo/pirog.jpg)
Tenże portal podaje, że jednak średnia temperatura wzrasta: http://naukaoklimacie.pl/aktualnosci/przerwa-w-ociepleniu-klimatu-bynajmniej-95
Co do działań geoinżynieryjnych to argument, że "klimatolodzy czegoś ważnego wciąż nie wiedzą" ma tu właściwe swe zastosowanie - majstrowanie przy Systemie, który jest w dużej mierze nieznany nie jest zbyt racjonalnym działaniem. To właśnie "nakręcanie spirali zbrojeń". Wiem, że homo to potrafi, ale jak dotąd nie wychodziło mu to na dobre. Homo musi kompulsywnie działać, bo wstrzymanie się od działań (spalania paliw kopalnych na przykład) jest dla niego synonimem bezradności. A trzeba by zrobić to czego nie zrobiono, czyli samoograniczyć się - by kolejne protokoły, minializujące działania techniczne człowieka (z Kioto, Kopenhagi, Paryż itd) cokolwiek dały. A żaden nic dotychczas nie dał.
![[foto]](/author_photo/kapalka.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
A żeby przejść do tego "jak", trzeba by wcześniej rozpoznać, dlaczego w jednych krajach i środowiskach pewne zasady postępowanie działają i zostały przyjęte, a w innych nie lub przeciwnie?
Zmienianie ludzi na "lepszych", wpajanie zasad, które uważamy (my, czyli kto?, btw.) za dobre, to jest kolejny proces i kolejna nauka. To nie jest rzucanie haseł. To jest ciężka robota i męcząca wiedza. Muszę wrócić do książki Hamiltona, ponieważ on tam też rozważa, co robić i jak ludzkość mogłaby sobą sterować. Zaczyna od stwierdzenia, że ludzkość staje się coraz potężniejsza (i wręcz planetonaruszająca) podczas gdy pojedynczy ludzie stają się coraz słabsi i bezradni i wiedzą o tym.
![[foto]](/author_photo/IMG_20210726_162211.jpg)
![[foto]](/author_photo/kapalka.jpg)
![[foto]](/author_photo/kapalka.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Biomasę pająków dopisałem ja sam, nie pamiętam z jakiego źródła. Więc raczje ta druga dana może być nieporównywalna lub błędna.
Z drugiej strony, Smil podaje liczby, z których by można oszacować światową masę termitów. Może po prostu w internecie gdzieś są takie statystyki, tylko trzeba by inteligentnie poszukać.
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
To, czego nam potrzeba, to poznania i rozpowszechniania uczciwych wiarygodnych informacji. Trzeba założyć, że ludzie posiadając pełną wiedzę podejmują właściwe decyzje. Dopiero przyszłość pokaże, czy jako ludzkość zasługujemy na przetrwanie. Czy możemy coś zrobić aby wesprzeć ludzkość? Każdy stosownie do swoich możliwości. Jedno jest pewne, nawet jeśli przetrwamy, to koszt będzie wielki.
Zastanawiamy się, co możemy zrobić aby nasze geny przetrwały. Czyli całe to hamiltowanie ma tyle samo do przetrwania genów, co robienie makijażu, strzyżenie brody i ubieranie modnych butów. Efekt jakiś może być, puki się gęby nie otworzy...
Możemy sobie, w prawdzie, porozważać metody ratowania świata. Naszego oczywiście. Możemy próbować się bronić przed "zagładą". Podobnie jak przedstawiciele sepsy przy antybiotykoterapii. Albo jak bażanty przed wypuszczeniem na wolność. A może jak dziewica przed... 😉
Po prostu za mało wiemy, a to, co wiemy nas przeraża. Nie sięgamy wzrokiem nad stół.
A tak naprawdę: taka przyszłość nas (mnie) czeka, jaką sobie wyśnimy (wyśnię), bo to nasz ( mój) sen. I tylko odczucia są tu ważne. One są kluczem tworzenia Świata.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.