zdjęcie Autora

30 lipca 2025

ᚨᚱᛁᚢᛋ

Serial:
Hipnoza regresyjna – integracja.

◀ Sen o pająkach, mrówkach i kurze ◀ ►

Długo myślałem o tym, długo zastanawiałem się czy chcę. Wyszło mi coś pomiędzy chcę, ale inaczej Nie będę się dzielił tym co tam widziałem. To zbyt osobiste i właściwie nawet nie to przeważyło.

Długo myślałem o tym, długo zastanawiałem się czy chcę. Wyszło mi coś pomiędzy chcę, ale inaczej Nie będę się dzielił tym co tam widziałem. To zbyt osobiste i właściwie nawet nie to przeważyło. Zadanie jest trudniejsze, bo musiałbym opisać całe swoje życie, a to technicznie i emocjonalnie nie jest możliwe. Napiszę więc dość technicznie, choć z zachowaniem pewnych emocji. Napiszę też gdzie i u kogo byłem. Ja, jako "pacjent" :P mogę sobie na to pozwolić. Byłem u pani Moniki Gucwy (https://www.newtoninstitute.org/profile/monikagucwa/). Po lekturze Wędrówki Dusz M.Newtona. Wybrałem Monikę bo... jak to było w książce - to był znak. Widocznie na szkoleniu przed urodzinami byłem pilnym uczniem. Jedno spojrzenie na zdjęcie i wiedziałem, że Ją znam. Nie z tego wymiaru. Nigdy nie słyszałem wcześniej o tej metodzie hipnozy. Jednak ta część mnie, która ma kontakt z tą drugą stroną wiedziała, że to jest znak. Pojechałem i się zadziało. Oczywiście, że dałem się troszkę złapać na "oczekiwania". W głębi duszy liczyłem na soczystość podróży jak w książkach. Jednak podobnie jak w przypadku wielu moich ostatnich Ceremonii z Ayahuaską - nie wizje są celem, a to co się czuje. Ta wiedza która jest odkrywana przez dziejący się Proces. Tak, widziałem swoje wcielenie. Nie wiem czy to poprzednie, czy to jakieś tam jedno z wielu. Jednak pojawiło się nieprzypadkowo. Ono łączyło się z pytaniami które przywiozłem. Jak zawsze dociera do mnie to trochę później. Jednak dotarło skutecznie. Widziałem siebie jako nastolatka, dorosłego i starca. Widziałem swoją śmierć, widziałem kobietę która była częścią mojego życia, lecz nie była związana ze mną w sposób oczywisty. Po śmierci wędrowałem z moim Przewodnikiem przez "Nieświat" (taka nazwa mi się wyłoniła). Pustynia z "cementu". Szarość. Pył był drobniejszy niż mąka ziemniaczana. Mój "Nieświat" okazał się w końcowej fazie kulą ochronnej energii którą razem z Moniką stworzyłem na początku sesji. Potem byłem w Nicości. Nicości tak białej i gęstej, a jednocześnie doskonale przejrzystej. Nigdzie nie spotkałem nikogo (oprócz Opiekuna w "Nieświecie"). Znam ten stan, gdy mimo bycia "gdzieś" nikogo nie ma. Doświadczyłem tego na jednej z Ceremonii, gdy Aya przyszła, ale się nie pokazała. Całą Ceremonię byłem sam. To było bardzo trudne. Jednak w tym przypadku ta samotność była inna. Nie byłem wcale smutny. Dotarłem do wielkiej biblioteki, z księgami żyć(?). Monika prosiła abym znalazł swoją. Totalnie się zagubiłem. Nie wiedziałem jak ona wygląda, gdzie mam iść. Miałem znaleźć Bibliotekarza. Nie było go. Na dole, na poziomie zerowym były jakieś Istoty w fioletowych, może granatowych uniformach. Ja też taki miałem. Myślami pytałem o moją księgę. Wzruszali tylko ramionami. Spod schodów pojawiła się inna Istota. Kobieta. Ona też chyba nie do końca mogła mi pomóc (jakieś zasady tam były?). Wykonała jednak dość dziwny gest lewą ręką i jakby wykonując zwykły ruch wskazała mi palcem kierunek. Poszedłem tam i znalazłem! Znalazłem swoją księgę. Jednak ku mojemu zdziwieniu nie mogłem jej otworzyć. Za każdym razem gdy to robiłem zrywał się wiatr i księga się zamykała. Próbowałem trzy razy. Ten sam efekt. Na koniec (albo w trakcie, nie jestem pewny) Monika odczytała mi pytania i zapytała mnie, czy jest tam ktoś, kto mi udzieli odpowiedzi. Nie było nikogo. Tylko, że ja już znałem odpowiedzi na te pytania. Po prostu jest znałem. Nie było jakiegoś olśnienia. Odpowiedzi były we mnie. Po wyjściu z hipnozy jeszcze około 30 minut siedziałem w dość dziwnym stanie. Na Ayi mówi się, że byłem "mariado". Nie wiem czy dobrze to napisałem. Pamiętam tylko to słowo. :) Jesteś gdzieś pomiędzy jednym światem a drugim. Mariado to mariado :) I to tyle. Resztę zostawiam dla siebie. Dużo zrozumiałem. Wiele spraw jeszcze się dzieje w mojej głowie, dookoła mnie. Jak zawsze podkreślam, nikogo nigdy nie namawiałem do tego co robię z Ayahuaską czy innymi rodzajami Medycyny. To indywidualna sprawa. Jeśli chodzi o hipnozę - jest zupełnie odwrotnie - nie będę zniechęcał :) A na pewno mogę polecić Monikę jako hipnotyzera, który wie co robi, daje 100% poczucie bezpieczeństwa. Chcę wrócić i zrobię to natychmiast, gdy Przestrzeń mnie zawoła. AHO!

◀ Sen o pająkach, mrówkach i kurze ◀ ►

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)