zdjęcie Autora

02 listopada 2004

Aleksandra Nimue Kosakowska

Kobieca seksualność
Kobieca seksualność jako konstrukcja kulturowo-historyczna. Analiza antropologiczna

Kategoria: Kobiece a męskie
Tematy/tagi: antropologiaboginieJungkobiece/męskieludzie pierwotniseks

Człowiek posiada nieuniknioną tendencję do patrzenia na świat ze swojego własnego centrum. Dawne mity, ale i współcześnie spotykane stereotypy przekonują, że to właśnie my żyjemy w środku świata, jesteśmy narodem wybranym przez Boga, ludem cywilizowany, podczas gdy oni to sekciarze i barbarzyńcy.1 Ten etnocentryczny punkt widzenia pozwala nam trwać w przekonaniu, że zasady i normy obowiązujące w naszej kulturze są tymi właściwymi, najlepszymi, oczywistymi, bo podyktowanymi przez Boga i wspieranymi przez usankcjonowaną tradycję. To przekonanie nadaje sens naszemu życiu, wyborom, ukierunkowuje postępowanie i pozwala czuć się względnie bezpiecznie w otaczającej rzeczywistości. Nie można jednak nie zauważyć, że ogranicza naszą perspektywę widzenia.

Rolą antropologii jest burzenie owej bezpiecznej perspektywy oglądu. Jak stwierdza Dariusz Czaja: "Antropologia to przede wszystkim sztuka zdziwienia. To umiejętność 'bycia w' kulturze i jednoczesnego spojrzenia na nią 'z zewnątrz'. To opowieść o obcości swojskiego".2 Będąc antropologiem staram się nie przyjmować rzeczy "takimi, jakie są". Wiem bowiem, że "są takimi" tylko w naszej kulturze i tylko w naszym czasie. Każda z nich ma jednak swoją historię, a w innym kontekście kulturowym prezentuje się zgoła inaczej niż bylibyśmy skłonni uznać za oczywiste. Tak jest również z kobiecą seksualnością.

Wśród ludów pierwotnych seksualność jako taka, jak też nagość, były (a gdzieniegdzie nadal są) zazwyczaj uznawane za rzeczy o wiele bardziej naturalne i o wiele mniej wstydliwe, niż ma to miejsce w naszej kulturze.3 Jedną z najlepiej udokumentowanych relacji na temat życia seksualnego tzw. dzikich stworzył B. Malinowski - badacz Trobriandczyków z północno-zachodniej Melanezji. Autor stwierdza: "Na Melanezji nie ma ogólnego tabu seksu; naturalne funkcje nie są okryte zasłoną milczenia a już na pewno nie wobec dzieci [...] dzieci te biegają nago [...], ich funkcje wydalnicze traktowane są w sposób otwarty i naturalny [...] Dzieci w młodym wieku wprowadzają się nawzajem w praktyki seksualne, lub też rolę osób inicjujących pełnią ich nieco starsi koledzy. Oczywiście na tym etapie dzieci nie potrafią jeszcze dokonać pełnego aktu płciowego, ale zadawalają się różnego rodzaju zabawami [...] Rodzice absolutnie nie traktują tego jako czegoś nagannego [...] uważają te zachowania za naturalne. Co najwyżej żartują na ten temat między sobą, omawiając miłosne tragedie i komedie dziecięcego świata. Nie przyszłoby im nigdy na myśl mieszać się do nich czy okazywać niezadowolenie z ich powodu, o ile dzieci wykazują należytą dyskrecję, czyli nie odgrywają swych zabaw miłosnych w domu, lecz oddalają się w tym celu gdzieś do lasu".4 Młodzież trobriandzka, łącząca się w stosunkowo stabilne związki, miała zapewnione, usankcjonowane zwyczajem, stałe miejsca do spotkań i odbywania praktyk seksualnych. Bukumatula - domy nieżonatych mężczyzn i niezamężnych kobiet, znajdowały się na terenie wioski, a każdy z nich służył za mieszkanie kilku parom. W okresie badań Malinowskiego (1914-1920 r.) ilość tego typu budynków zaczęła drastycznie maleć ze względu na działalność misjonarzy, którzy potępiali przedmałżeńskie stosunki seksualne i próbowali wykorzenić je z kultury melanezyjskiej.5 Nie ma tu miejsca na szczegółowy opis niezwykle ciekawych zwyczajów życia erotycznego Trobriandczyków, którym Malinowski poświęcił przeszło 600 stron swojej książki. W kontekście prowadzonych tu rozważań wart podkreślenia jest jednak fakt, że, jak stwierdza etnograf, "w sprawach miłosnych kobieta trobriandzka wcale nie ma poczucia niższości wobec mężczyzny ani też nie stoi za nim w tyle w inicjatywie i samopoczuciu".6

Nie tylko Trobriandczycy pozwalają swoim dzieciom i młodzieży na swobodę eksperymentowania w sferze seksualnej. Tak zwane "domy młodych" istnieją także w plemieniu Masajów, Nandi czy Bontoc Igorot.7 Wśród Dowayów żyjących w północnym Kamerunie Chłopiec, mający około 8 lat, może spędzić noc z wybraną dziewczyną w jej chacie, jej matka kontroluje jednak w pewnym stopniu poczynania dzieci. Przedmałżeńska ciąża nie jest tu traktowana, podobnie jak wśród pozostałych, wymienionych plemion, jako coś negatywnego. Wręcz przeciwnie uznaje się ją za pozytywny dowód na płodność dziewczyny.8 Takie podejście jest czymś naturalnie uzasadnionym w kontekście społecznym, w którym dzieci uznaje się za własność całej wspólnoty, a nie tylko biologicznych rodziców, i wspólnie utrzymuje oraz wychowuje.

Nie tylko młodzież cieszy się wśród ludów pierwotnych swobodą w sferze życia seksualnego. Także sformalizowane małżeństwa nakładają na partnerów o wiele mniej zobowiązań w tej dziedzinie. Wśród tybetańskiego ludu Mosuo popularne jest między małżonkami powiedzenie - "Ty nie należysz do mnie, ja nie należę do Ciebie". Ponieważ w ramach tej społeczności mamy do czynienia z rodziną matrylinearną9, mężczyzna zamieszkuje w domostwie swojej matki, swoją żonę natomiast jedynie odwiedza. Jest to tzw. małżeństwo dochodzące.10 Podobny typ związków występował wśród Najarów z Wybrzeża Malabarskiego, którzy również tworzyli rodziny matrylinearne. Tu jednak nie można nawet mówić o jako takim małżeństwie, lecz o otwartej poliseksualności. Najarowie zawierali co prawda między sobą małżeństwa ceremonialne, jeszcze jako dzieci, łączeni w pary przez wioskowego astrologa, lecz jedynym obowiązkiem jaki nakładało to na "żonę" było uczestniczenie, po śmierci "męża" w rytuale oczyszczenia jego ciała. Poza tym dziewczyna, mieszkająca ze swoją matrylinearną rodziną, mogła wchodzić w związki intymne z dowolną liczbą wybranych mężczyzn (zazwyczaj było ich kilku), ceremonialny małżonek nie miał tu pierwszeństwa. Oznaką trwania relacji intymnej były podarki, które aktualni partnerzy ofiarowywali kobiecie z okazji trzech głównych dorocznych świąt. Zaniechanie tych gestów stawało się subtelną oznaką wygaśnięcia związku. Dzieci kobiety wychowywały się pod opieką jej i jej krewnych. Do odwiedzających dom mężczyzn zwracały się one "per pan", funkcje ojców spełniali wobec nich wujowie i bracia, nikt bowiem nie dochodził tu biologicznego ojcostwa.11

Swobodne relacje seksualne występują nie tylko wśród społeczności matrylinearnych. Ngwa Igbo z południowo-wschodniej Nigerii zawierają małżeństwa poliginiczne.12 Każda z żon ma tu swoją własną chatę, gdzie mieszka wraz z dziećmi, mąż natomiast odwiedza je w wybranych dniach. Ustanowienie małżeństwa następuje poprzez wniesienie opłaty za pannę młodą jej ojcu, głównym następstwem czego jest prawo męża do dzieci urodzonych przez kobietę. Nie istnieje jednak wymóg by było to jego biologiczne potomstwo. Wśród Ngwa istnieje bowiem instytucja "legalnego kochanka". Jest to mężczyzna zaakceptowany przez męża kobiety, który pozostaje z nią w relacji intymno-seksualnej.13 Wśród wspomnianych już Dowayów kontakty pozamałżeńskie nie są co prawda tak dalece zalegalizowane, ale jak pisze badacz tego plemienia N. Barley "oczekują oni od kobiet zamężnych folgowania zdradzie, a uwodzenie cudzych żon traktują jak zabawny sport".14

Zapoznanie się z przytoczonymi, wybranymi, przykładami może wprawić w zdumienie przeciętnego przedstawiciela kultury zachodniej. W naszym kręgu kulturowym, gdzie mówiąc "małżeństwo" ma się na myśli nieodmiennie związek monogamiczny, szok poznawczy wywołuje nawet uświadomienie sobie, że małżeństwo może być nie tylko poliginiczne, o czym już wspominałam, ale również poliandryczne czy multilateralne.15 Wszystko to w pierwszym momencie wydaje nam się niemoralne. I oczywiście jest niemoralne... z punktu widzenia przeciętnego przedstawiciela kultury zachodniej.

Pozostaje rzeczą znamienną, że ów punkt widzenia zmieniał się w historii. W tym miejscu chciałabym zarysować pokrótce dzieje zmian podejścia do erotyki w kulturze zachodniej, rozważane pod kątem zniewalania a następnie wyzwalania kobiecej seksualności. Omawiając ów problem należy wyjść od oczywistego stwierdzenia, że kultura europejska jest u swych korzeni patriarchalna. Fakt ten w sposób nieunikniony różnicował pozycje kobiet i mężczyzn w wielu dziedzinach życia, w tym również w sferze seksualnej. J. Russel wywodzi mizoginię16, istniejącą w obrębie cywilizacji Zachodu z trzech źródeł.17 Pierwszym jest literacka tradycja antyku, która przedstawiała kobiety przede wszystkim w roli pasywnych i podporządkowanych, wywołujących nieszczęścia istot (np. Helena Trojańska) lub złych, parających się magią czarodziejek (np. Kirke, Medea). O wiele istotniejszy był jednak wpływ dwóch pozostałych, a zresztą złączonych ze sobą, czynników, a mianowicie religii judeo-chrześcijańskiej i związanej z nią idei dualizmu.18

Religia hebrajska, z której następnie wyrosło chrześcijaństwo, postrzegała kobiety jako istoty gorszego gatunku. Księga Genesis przedstawia co prawda dwie wersje mitu stworzenia19, jednak to druga z nich, mówiąca o ulepieniu Ewy z żebra Adama, odcisnęła większe piętno na judaistycznej wizji świata. Ponieważ to Adam został stworzony jako pierwszy, na obraz i podobieństwo Boga, w sposób nieunikniony prowadziło to do konkluzji, że Bóg musi być mężczyzną.20 W istocie mit odzwierciedlał jedynie już istniejące owej patriarchalnej kulturze dualistyczne przekonanie o tym, że w świcie działają dwie, przeciwstawne i zagrażające sobie siły - dobra i zła, których odbiciem jest duchowość i cielesność. Naturalny podział na dwie płci nasuwał w tym kontekście jednoznaczne skojarzenie, że to mężczyzna stanowi uosobienie duchowości i jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga, podczas gdy kobieta jest w swej istocie cielesna i podatna na uleganie złu. "W ten właśnie sposób - jak stwierdza J. B. Russel - Ewa stała się pierwowzorem zmysłowej kusicielki".21

C. G. Jung ukazuje trójwzględność kobiecego archetypu. Kobieta jest wyobrażana jako czysta dziewica, płodna matka, lub zmysłowa wiedźma.22 Starożytne bóstwa kobiece miały często osobowość maniczną23 i łączyły w sobie wymienione aspekty. Przykładem jest tu grecka Hekate, zwana "Troistą". Sama w sobie była ona chtonicznym24 bóstwem płodności, królową podziemi i upiorów, czarownicą.25 Jednocześnie utożsamiano ją z Artemidą - dziewicą, opiekunką położnic i panią zwierząt, która władała na ziemi.26 Jej odpowiednikiem w niebie była natomiast Selene - bogini Księżyca.27 Takiej niejednoznaczności nie mogła zaakceptować religia judeo-chrześcijańska. W jej wyobrażeniu Bóg był po pierwsze całkowicie dobry, po drugie zaś całkowicie męski. Pierwiastek zła, w wielu tradycjach wierzeniowych integralny, i współwystępujący z dobrem, element boskiej istoty28, w tym przypadku wykorzeniony został na zewnątrz i uosobiony w postaci szatana. Pierwiastek kobiecości, w jej troistym charakterze, przebył o wiele bardziej skomplikowany proces adaptacyjny.

Nastanie chrześcijaństwa poprawiło pozornie pozycję kobiet, ponieważ proklamowało duchową równość płci.29 Nie możemy jednak zapomnieć, że to syn boży otrzymał rolę zbawiciela świata. Aby zrównoważyć występowanie owej dysproporcji płci w realizacji dzieła zbawienia, chrześcijaństwo rozpoczęło kult Matki - Dziewicy Maryi, szczególnie nasilony od XII wieku.30 Co stało się wobec tego z trzecim archetypicznym aspektem kobiecości? Zmysłowa czarownica została wyrzucona poza nawias boskości tak, jak zły szatan, wchodząc z nim zresztą w komitywę. Cielesność, kobiecość i zło zwarły się w szczelnym uścisku.31 Najdobitniejszym tego wyrazem stały się oczywiście procesy czarownic, oskarżanych o współżycie seksualne z diabłem i posługiwanie się czarną magią. Ich szczytowy okres przypada na lata 1560-1660, kiedy to w Europie, w wyniku oskarżeń o czary, zamordowano dziesiątki tysięcy osób, z czego 2/3 stanowiły kobiety.32 Aby unaocznić w jaki sposób myślano w owych czasach o płci pięknej, przytoczę wybrane fragmenty bardzo sławnej wówczas33 księgi - "Młot na czarownice", napisanej przez inkwizytora H. Institorisa: "Słowo 'kobieta' oznacza żądzę ciała, jak powiedziano: Przekonałem się, że niewiasta ma więcej goryczy niźli śmierć, a dobra niewiasta powodowana jest zmysłowym pożądaniem [...] [Niewiasty] są bardziej cielesne, a skoro głównym celem diabła jest niszczyć wiarę, stąd woli on raczej atakować je niż mężczyzn [...] Ona jest bardziej cielesna niż mężczyzna, co widać po jej lubieżnych czynach pełnych ohydy".34 Jak widać seksualność, a także utożsamiana z nią kobiecość, stanowiły wyraz najwyższego zła dla Europejczyków przynajmniej do początku XVIII wieku.

W epoce oświecenia, w pewnej mierze intelektualnie zdystansowanej wobec religijności, powoli zaprzestano prześladowania czarownic. Nie zdjęło to jednak z erotyki piętna winy i grzechu. Jedynie kobiety lekkich obyczajów mogły sobie pozwolić na czerpanie rozkoszy z seksu, ponieważ i tak uznawano je za zepsute i niemoralne. Szanujące się niewiasty tymczasem naśladowały archetypiczny wzorzec Matki-Dziewicy i starały się sprawiać wrażenie aseksualnych. N. Friday stwierdza, że w owych czasach "w kobietę od dzieciństwa wpisywano wielki znak NIE wobec seksu".35 W XIX wieku, w epoce wiktoriańskiej "kodeks dobrych manier nakazywał dziewczętom unikania oglądania się nago, nawet w lustrze wody. Produkowano wówczas specjalne proszki do mącenia wody, aby 'nie narażać poczucia wstydliwości' [...] a posiadanie luster w miejscach, gdzie można było ujrzeć własną nagość było uważane za nieprzyzwoite".36 Dziewiętnastowieczna kobieta miała być, jak stwierdza A Gromkowska, "dekoracyjna, delikatna, skromna. Jej wiotkie ciało symbolizowało 'duchową transcendencję' i zwycięstwo nad seksualnymi (po)żądaniami (przed małżeństwem u młodej kobiety kształtowano 'perfekcyjną niewinność' i 'seksualną ignorancję')".37 M. Ossowska określa erotykę tamtych czasów "siłą ujarzmioną".38 Nie sposób było całkowicie ją odrzucić, starano się jednak traktować ją jako zło konieczne. Kobieta miała obowiązek postrzegać kontakty seksualne jedynie jako "niedogodną konieczność". Nie wolno jej było przejawiać najmniejszej aktywności w trakcie stosunku, a jej orgazm był uznawany za "objaw chorobowy".39

Wraz z rosnącą emancypacją kobiet i liberalizacją stosunków społecznych, od początku XX wieku podejście do erotyki i ciała w kulturze zachodniej zaczęło się stopniowo zmieniać. Znaczącym przełomem były postanowienia Soboru Watykańskiego II, który po raz pierwszy zezwolił małżonkom na korzystanie z przyjemności, jaką dają zbliżenia seksualne, uwalniając je tym samym od nakazu dążenia do beznamiętnej prokreacji. W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: "Płciowość jest źródłem radości i przyjemności: Sam Stwórca sprawił [...], że małżonkowie we wspólnym, całkowitym oddaniu się fizycznym doznają przyjemności i szczęścia cielesnego i duchowego. Gdy więc małżonkowie szukają i używają tej przyjemności, nie czynią niczego złego, korzystają tylko z tego, czego udzielił im Stwórca. I w tym jednak powinni [...] umieć pozostawać w granicach słusznego umiarkowania".40 (podkr. autorki). Choć w historii Kościoła przełomowe, postanowienia Soboru nie przekreśliły momentalnie wielowiekowo kształtowanego podejścia do erotyki. W latach 50-tych XX wieku znakiem trwania dawnych nawyków kulturowych stała się nowa forma hipokryzji w odniesieniu do kobiecej seksualności. Odkrycia naukowe Z. Freuda i Reicha41 wykazały, że orgazm u kobiety nie jest, jak wcześniej sądzono, objawem chorobowym, lecz jak najbardziej pożądaną i zdrową reakcją, wyrażającą seksualną satysfakcję. Obserwacja i badania w tej dziedzinie wykazywały jednak, że niewiele kobiet doświadcza owego spełnienia. Oziębłość kobiet postrzegano wówczas niemal w kategoriach epidemii i oskarżano o jej wywołanie je same. Wierzono np., że "część kobiet egoistycznie wycofuje się z orgazmu, w odwecie przeciwko mężowi".42 Czyli nadal patriarchat. Kobiecy orgazm, gdy już został zaakceptowany jako taki, miał służyć potwierdzeniu męskiego poczucia własnej wartości w sferze seksualnej, był oczekiwany jako dowód sprawności mężczyzny jako kochanka.43

Czy dziś w dobie rozpowszechnienia filmów erotycznych i lekcji wychowania seksualnego w szkołach nadal możemy mówić o problemie wyrażania kobiecej seksualności? Z. Melosik stwierdza, że we współczesnej kulturze mamy raczej do czynienia z kryzysem męskości, że "wizerunek kobiety, której seksualność jest represjonowana przez tysiące [...] zakazów (oraz tabu) i która jest niezdolna do orgazmu, zastąpiony został przez wizerunek kobiety zdolnej do [...] orgazmu wielokrotnego. Oziębła, seksualnie neurotyczna kobieta przeszła do historii i zastąpiona została przez mężczyznę - impotenta, który ze wstydem biegnie do apteki po Viagrę".44 Niewątpliwie zmieniło się wiele. Z pewnością, zgodnie z poglądem Melosika, istnieje obecnie grupa wyzwolonych, niezależnych kobiet, które prowadzą swoje życie erotyczne bez zahamowań, a czasem wręcz traktują mężczyzn w sposób przedmiotowy, wyrażając swą postawą rodzaj odwetu za krzywdy poniesione przez ich matki i babki. Nie twierdźmy jednak, że role odwróciły się o 180°, a problem przemocy wobec kobiet i ich seksualnego stłamszenia odszedł w zapomnienie. Nadal mamy do czynienia z gwałtami. Podczas uprawiania seksu 40% kobiet udaje orgazm w celu zaspokojenia męskiego ego.45 Kościół nadal potępia masturbację i onanizm oraz używanie sztucznych środków kontrolowania płodności, a wiele kobiet ma problem z mówieniem o swoich narządach płciowych bez zażenowania i z użyciem neutralnych określeń.

Jeśli spojrzeć na wiek XVII, czy XIX, nie da się nie zauważyć, że zrobiliśmy ogromny krok naprzód w zakresie uwalniania seksu z tabu, a kobiecej zmysłowości z piętna zła. Można mimo wszystko powiedzieć, że w tej dziedzinie jesteśmy jeszcze daleko w tyle w stosunku do wielu ludów pierwotnych. Jest to oczywiście subiektywna ocena, zakładająca, że wyzwalanie seksualności to coś lepszego niż jej tłumienie. Wydaje mi się jednak, że w kontekście kulturowym, w ramach którego wolność jednostki i jej prawo dążenia do szczęścia uznaje za jedne z nadrzędnych wartości, ocena taka posiada swoje uzasadnienie.

Aleksandra Kosakowska

(w Tarace od 2 listopada 2004)

Bibliografia:


  • Barley N., Niewinny antropolog, Warszawa 1997
  • Cejrowski W., Gringo wśród dzikich plemion, Warszawa 2003
  • Durex Global Sex Survey 2003. Zaczyna się od pocałunku. In [czasopismo internetowe] Student News - Magazyn studencki [online]. Nr 13 luty 2004 [dostęp 30 października 2004]. Dostępny w World Wide Web: www.studentnews.pl/index.php?typ=arch&artid=364&n=13_0
  • Eichelberger W., Kobieta bez winy i wstydu, Warszawa 1997
  • Eliade M., Sacrum, mit, historia, Warszawa 1970
  • Eliade M., Traktat o historii religii, Warszawa 1966
  • Friday N., Kobiety górą, Poznań 1994
  • Gromkowska A., Kobieta epoki wiktoriańskiej: społeczne konstruowanie ciała i tożsamości, "Teraźniejszość. Człowiek. Edukacja.", 2000, nr 4 (12), s. 64-69
  • Jabłoński D., Ostasz L., Zarys wiedzy o rodzinie, małżeństwie, kohabitacji i konkubinacie. Perspektywa antropologii kulturowej i ogólnej, Olsztyn 2001
  • Jung C. G., O naturze kobiety, Poznań 1992
  • Katechizm Kościoła Katolickiego, Poznań 1994
  • Kubiak Z., Mitologia Greków i Rzymian, Warszawa 1998
  • Malinowski B., Seks i stłumienie w społeczności dzikich oraz inne studia o płci, rodzinie i stosunkach pokrewieństwa, Warszawa 1987
  • Malinowski B., Życie seksualne dzikich w północno-zachodniej Melanezji. Miłość, małżeństwo i życie rodzinne u krajowców z Wysp Trobrianda Brytyjskiej Nowej Gwinei, Warszawa 1980
  • Mitologie popularne, red. D. Czaja, Kraków 1994
  • Młot na czarownice, Wrocław 1992
  • Ossowska M., Moralność mieszczańska, Wrocław/ Warszawa/ Kraków/ Gdańsk/ Łódź 1985
  • Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Poznań 1996
  • Reich W., Funkcja orgazmu, Poznań 1996
  • Russel J. B., Krótka historia czarownictwa, Wrocław 2003

Przypisy


  • 1 M. Eliade, Sacrum, mit, historia, Warszawa 1970, s. 73-81.
  • 2 Mitologie popularne, red. D. Czaja, Kraków 1994, s. 9.
  • 3 W. Cejrowski, Gringo wśród dzikich plemion, Warszawa 2003, s. 28, 257.
  • 4 B. Malinowski, Seks i stłumienie w społeczności dzikich oraz inne studia o płci, rodzinie i stosunkach pokrewieństwa, Warszawa 1987, s. 57-58.
  • 5 B. Malinowski, Życie seksualne dzikich w północno-zachodniej Melanezji. Miłość, małżeństwo i życie rodzinne u krajowców z Wysp Trobrianda Brytyjskiej Nowej Gwinei, Warszawa 1980, s. 203-204.
  • 6 Tamże, s.362.
  • 7 D. Jabłoński, L. Ostasz, Zarys wiedzy o rodzinie, małżeństwie, kohabitacji i konkubinacie. Perspektywa antropologii kulturowej i ogólnej, Olsztyn 2001, s. 250.
  • 8 N. Barley, Niewinny antropolog, Warszawa 1997, s. 83.
  • 9 Rodzina, której członkami są jedynie krewni biologiczni z linii matki, np. mąż matki nie należy do rodziny.
  • 10 D. Jabłoński, L. Ostasz, Zarys wiedzy..., s. 181.
  • 11 Tamże, s. 174-180.
  • 12 Małżeństwo jednego mężczyzny z dwoma, lub więcej, kobietami.
  • 13 D. Jabłoński, L. Ostasz, Zarys wiedzy..., s. 159-163.
  • 14 N. Barley, Niewinny antropolog..., s. 80.
  • 15 Poliandria - małżeństwo jednej kobiety z dwoma lub więcej mężczyznami; małżeństwo multilateralne - związek dwóch lub więcej kobiet z dwoma lub więcej mężczyznami; więcej na ten temat patrz: D. Jabłoński, L. Ostasz, Zarys wiedzy..., s. 212-242.
  • 16 Mizoginia - niechęć do kobiet, psychologiczny lęk przed nimi.
  • 17 J. B. Russel, Krótka historia czarownictwa, Wrocław 2003, s. 139-143.
  • 18 Dualizm - pogląd, zakładający, że w świecie działają dwie, przeciwstawne sobie siły, zasady istnienia, czy rodzaje bytów, np. dobro i zło, duch i materia.
  • 19 Rdz.1,27; 2, 7-23; w pierwszej wersji Bóg stworzył mężczyznę i niewiastę jednocześnie, na swój obraz i podobieństwo.
  • 20 Zob. W. Eichelberger, Kobieta bez winy i wstydu, Warszawa 1997, s. 11-26.
  • 21 J. B. Russel, Krótka historia..., s. 140.
  • 22 C. G. Jung, O naturze kobiety, Poznań 1992, s. 51.
  • 23 osobowość maniczna - dwubiegunowa, oscylująca pomiędzy swoim negatywnym i pozytywnym znaczeniem, łącząca w sobie przeciwieństwa; zob.: C. G. Jung, O naturze kobiety..., s. 53.
  • 24 Chtoniczny - związany z ziemią.
  • 25 Z. Kubiak, Mitologia Greków i Rzymian, Warszawa 1998, s. 245.
  • 26 Tamże, s. 234-246.
  • 27 Tamże, s. 47-48.
  • 28 Zob. np. M. Eliade, Traktat o historii religii, Warszawa 1966, s. 19-24 (ambiwalencja sacrum); s. 138-149 (ambiwalencja boga-słońca).
  • 29 J. B. Russel, Krótka historia..., s. 140.
  • 30 Tamże, s. 142-143.
  • 31 Tamże, s. 143.
  • 32 Tamże, s. 101, 95, 136.
  • 33 Od momentu pierwszej publikacji w roku 1486, do roku 1520 "Młot na czarownice" miał aż 14 wydań, zob.: J. B. Russel, Krótka historia..., s. 96.
  • 34 Młot na czarownice, Wrocław 1992, za: J. B. Russel, Krótka historia..., s. 140.
  • 35 N. Friday, Kobiety górą, Poznań 1994, s. 11, 18, za: Z. Melosik, Kryzys męskości w kulturze współczesnej, Poznań 2002, s. 48.
  • 36 A. Gromkowska, Kobieta epoki wiktoriańskiej: społeczne konstruowanie ciała i tożsamości, "Teraźniejszość. Człowiek. Edukacja.", 2000, nr 4 (12), s. 64-69, za: Z. Melosik, Kryzys męskości..., s. 48.
  • 37 Tamże.
  • 38 M. Ossowska, Moralność mieszczańska, Wrocław/ Warszawa/ Kraków/ Gdańsk/ Łódź 1985, s. 109.
  • 39 A. Gromkowska, Kobieta epoki wiktoriańskiej..., s. 64-69, za: Z. Melosik, Kryzys męskości..., s. 48.
  • 40 Katechizm Kościoła Katolickiego, Poznań 1994, s. 2364.
  • 41 Zob.: W. Reich, Funkcja orgazmu, Poznań 1996.
  • 42 Z. Melosik, Kryzys męskości..., s. 59.
  • 43 Tamże, s. 49.
  • 44 Tamże, s. 59.
  • 45 Durex Global Sex Survey 2003. Zaczyna się od pocałunku. In [czasopismo internetowe] Student News - Magazyn studencki [online]. Nr 13 luty 2004 [dostęp 30 października 2004]. Dostępny w World Wide Web: www.studentnews.pl/index.php?typ=arch&artid=364&n=13_0.

Komentarze

1. Naukowo, szacunek!NN#8014 • 2014-03-03

Brakuje w internecie naukowego podejścia do seksualności. W większości przypadków mamy do czynienia z bełkotem.
Tak więc szacunek. :)

Co do meritum... Niestety "nasza" katolicka seksualność jest przyczyną wielu problemów w tej sferze. Poziom frustracji seksualnej w narodzie jest przeogromny.

Polecam również taki artykuł:
2. przegięcieJerzy Pomianowski • 2014-03-03

Nie sądzę, że chrześcijaństwo z katolicyzmem na czele jest główną przyczyną wszelkiego nieszczęścia na świecie.
W Chinach od zawsze kobiety były  niewolnicami mężczyzn, w krajach islamu również nie jest wesoło.

[foto]
3. @Bogdan Zawadzki • 2014-03-04

"...Jeśli spojrzeć na wiek XVII, czy XIX, nie da się nie zauważyć, że zrobiliśmy ogromny krok naprzód w zakresie uwalniania seksu z tabu, a kobiecej zmysłowości z piętna zła..."


Ten "krok naprzód" wynika z zupełnie prozaicznych przyczyn ...a mianowicie masowych szczepień żołnierzy przerzucanych z Ameryki do Europy w czasie drugiej wojny światowej w celu zapobieżenia rozprzestrzenianiu się chorób wenerycznych. Nie przypadkiem autorka przywołuje "ciemne" pod względem swobody seksualnej  wieki XVII - XIX podszyte strachem przed zakażeniem wstydliwą chorobą na którą jedynym skutecznym środkiem była wtedy wstrzemięźliwość i wierność małżeńska (nb. choroby te przywleczono z "Nowego Świata" gdzie swój żywot pędziły zupełnie bezpruderyjne społeczności)...Przełom dokonał się w XXw dzięki penicylinie ...ale dopiero pojawienie się jakiś czas po wojnie  pigułki antykoncepcyjnej ostatecznie uwolniło seksualność kobiety od związanych z nią nieuniknionych konsekwencji (niechciana ciąża)...

To zdobycze rozwiniętej cywilizacji, a nie powrót do natury i podpatrywanie "dzikich" uwolniło seks z tabu ...


Pozdrawiam


[foto]
4. artykuł godny donacjiAleksandra O-J • 2015-04-25

.Nie ma tu wejścia w donację,a wartościowa wiedza domaga się zapłaty:)) Gratulacje.Zmysłowa czarownica czyli po staropolsku dziwożona domaga się opisania,zbadania,odczarowania,lub też uznania pra-wiedzy o kobiecym aspekcie boskości.Należy się również kobietom odrobina uwagi.Pozdrawiam szalenie :) 
[foto]
5. Uruchomiłem donację dla NimueWojciech Jóźwiak • 2015-04-26

Uruchomiłem donację dla Nimue. Wprawdzie bez wiedzy zainteresowanej Autorki, ale mam nadzieję, Nimue, że to nie narusza Twoich zasad :)

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)