17 stycznia 2016
Serial: Nieustający proces
Konieczność oczyszczenia mojego życia
Czy nadejdzie Paruzja?
◀ Czy da się rozplątać uwikłanie systemowe?
◀ ►
Brzydkie kaczątko czy kopciuszek a może coś innego? ►
Mój dzisiejszy sen wskazuje wyraźnie, że życiowa sytuacja wymaga oczyszczenia. Brat kombinował coś przy pralce. Twierdził, iż potrafi ją uruchomić.
Mój dzisiejszy sen wskazuje
wyraźnie, że życiowa sytuacja wymaga
oczyszczenia. Brat kombinował coś przy pralce. Twierdził, iż potrafi ją
uruchomić. Mówił, że wie co zrobić, bo w domu ma podobny model. Biegał i wsypywał
niebieskie kuleczki. Jeszcze trzeba było coś dołożyć. Obserwowałam to wszystko ze zdziwieniem.
Tak patrzę na tą wizję i
doprawdy nie wskazuję na jakąś moją ciężką dolegliwość. A tu od paru miesięcy
wciąż jestem chora. Można by powiedzieć nawet od wielu lat. Śmierć taty i
wcześniejsza troska o niego może tłumaczyć wiele, ale dlaczego od tygodnia wyję
z bólu jakbym miała jakąś ciężką chorobę. Lekarka odgniotła mnie z wszystkich
stron. Zrobiłam badania. Ból nie był usytuowany w jednym miejscu. Ale tydzień temu
się umiejscowił. Gdzie? W miejscu mojej szramy po operacji wyrostka, którą
miałam w dzieciństwie. Zaczęło się jakieś 20 lat temu. Wiem, przy jakiej okazji,
ale o tym może innym razem. Te straszliwe bóle nawiedzają mnie co jakiś czas i
niewiele wykryto. No w każdym razie nic usprawiedliwiającego takie wicie się.
Wczoraj poradzono mi kilkakrotnie abym udała się do szpitala. Nie zrobiłam
tego. Wiem, że cierpię na tą samą dolegliwość co ojciec. Syndrom białego
fartucha. Jak widzę lekarza, jest mi zaraz gorzej, a szpital to coś najgorszego.
Przypominam, że mój ojciec zmarł w szpitalu niecałe dwa miesiące temu. Kazano
mu zostać na badania (miały być zrobione tego samego dnia) i dostał zawału z
nerwów trzeciego dnia pobytu.
A co takiego wydarzyło się
tydzień temu u mnie? Znajoma trafiła do szpitala i biegałam po budynku, usiłując
jej pomóc. W piątek kiedy dolegliwości się nasiliły, byłam ją odwiedzić.
Co jeszcze wydarzyło się
tydzień temu? Koleżanka zaproponowała mi wspólny wyjazd w góry. Myślałam, że
odreaguję stresy (choć podejrzenia miałam). Przed wyjazdem śniła mi się jakaś
twarz. W połowie była zdeformowana. Pomyślałam, chyba jakiś kłopot będzie.
Pozornie wszystko było w porządku i nawet bardzo sympatycznie. Niestety znajoma
wyraźnie przemęczona swoim trybem życia co rusz wylewała na mnie swoje
frustracje. Ja jak zwykle widziałam całość problemu. Doskonale wyczuwałam, że
jeśli nie zmieni czegoś w sposobie życia i myślenia z całą pewnością nabawi się
ciężkich dolegliwości. Co ja poradzę, że widzę jak na dłoni całość problemu.
Również własnego.
To taki typ inteligencji jaką
mają psychologowie , którzy zaradnością życiową niekoniecznie grzeszą.
Dlatego prawie przestałam
widywać się ze znajomymi, bo co rusz wylewali na mnie pomyje swoich często na
własne życzenie powstałych trosk. Znajomi, którzy na co dzień doskonale sobie
radzą i za żadne skarby do terapeuty iść nie chcą. Nie chcą również się
rozwijać. Wspomniana koleżanka, gdy zaczęłyśmy spacery, siły miała dużo więcej
niż ja.
W moich sprawach znajomi nieczęsto chcą mi pomagać. Pewna koleżanka chciała zakładać towarzystwo wzajemnego
wsparcia kobiet. Gdy jednak zmarła mi mama i załamało się moje życie,
błyskawicznie wymyśliła własny problem, który miał przyćmić mój. Otóż jako
szacowna żona i matka zakochała się. Nie muszę dodawać, że nie w mężu. Staram
się być tolerancyjna, ale ciągłe wykrzywianie mojego kręgosłupa moralnego jej
wymysłami doprowadzało mnie do ciężkiej choroby. Wg mnie jeśli coś komuś w
życiu nie wyszło, to należy związek rozwiązać. Jeśli jednak wciąż śpi się w
jednym łóżku, to nie rozumiem o co chodzi. Ja bym w pierwszej kolejności ze
wspólnego łoża zrezygnowała. No nie
pojmuję ludzi. Dotyczy to zarówno mężczyzn jak kobiet.
Niby nie pojmuję, ale czuję,
że brak rezygnacji z wyprowadzki daje spory komfort. Lepszy przecież znany
wróg. Tak naprawdę człowiek nie czuje się samotny.
W sylwestra zadzwonił kolega, żonaty (z problemami). Wyraźnie szukał ofiary. Chciał rozpatrywać moją
sytuację spadkową. Stwierdziłam, że w tej kwestii raczej prawnik mi się przyda.
Na szczęście spieszyłam się do filharmonii, jak to mam w zwyczaju ostatnio.
Rzeczony kolega zna się na samochodach. W sprawach mojego sypiącego się pojazdu
nie ma ochoty mi jednak pomagać. Lubi pofilozofować i walnąć swoim brudami. Tak,
tak, jest w depresji. Ale proponuję udać się na terapię.
Moje kontakty ze znajomymi
nie mogą być relacjami terapeutycznymi, jestem na to zbyt delikatna. Ktoś
stwierdził, że siłę do życia czerpię ze spotkań towarzyskich. Jakich spotkań
towarzyskich? Spotkań ze ślepymi ludźmi,
którzy nie mają ochoty na refleksję nad sobą? Nie mają ochoty wesprzeć samotnej
kobiety i pozbawieni są empatii.
Moja przyjaciółka 21 miesięcy temu
przeprowadziła się do nowego mieszkania. Do tej pory tak na serio nie zaprosiła
mnie do niego. Nie widziałam jej nowego lokum. Nie widziałyśmy się przez chyba
20 miesięcy, choć mieszkamy w tym samym mieście. Kiedy zaproponowałam wspólne
wyjście do opery (wraz z jej mężem, jeśli chce), błyskawicznie wymyśliła jeszcze
dwie pary, których prawie nie znam, a na jedną z kobiet mam uczulenie. Bilety im
załatwiłam, a sobie na inny dzień. Nie zapytała mnie, czy mam ochotę na tak
stadny wypad.
Mogłabym powiedzieć, jak
pewien ksiądz po swoim przydługim i nudnym (30 minut) kazaniu, mówiło by się jeszcze… Ale poprzestanę
dzisiaj na tych przykładach egocentryzmu moich znajomych. Chciałabym
poprzestać na zawsze, bo mam nadzieję, że zostałam obdarzona dużo większą
liczbą talentów i darów przez stwórcę. Niestety w takiej atmosferze rozwijać
ich nie mogę.
Udowodniono, że stres, a na dodatek stres przewlekły, jest
przyczyną większości chorób.
Wiem, że nie mieszczę się w
powszechnym schemacie życia. Nie znaczy to jednak, że inni mają mnie zatruć
swoim schematycznym i toksycznym patrzeniem na świat i ludzi.
Niedawno śniła mi się pewna
moja koleżanka. Jej towarzyszka była na golasa, cała obsypana złotym pyłkiem. Z
czym kojarzy mi się koleżanka? Między
innymi, gdy opowiadała o swoich abstrakcyjnych dla mnie problemach, a ja
stwierdziłam, że zmarł mi ojciec, odpowiedziała: musisz z tym poradzić sobie
sama. A i owszem, jestem tego świadoma! Chciałabym jednak, by to stwierdzenie
stało się kultowe w moich ustach wobec krewnych i znajomych, którzy opowiadają
jakieś bzdety, waląc je na moją głowę w depresji.
Wczoraj weszłam do apteki i
złapałam ulotkę. Ból - możliwy objaw depresji!
To chyba właśnie mój przypadek!
Miałam więcej snów
wskazujących na konieczność zajęcia się samą sobą. Moja koleżanka mająca
doktorat miała jak najszybciej wyprowadzić się od matki, która zamartwia się
wszystkimi. Innym razem miałam wizję FB, a głos w tle stwierdził: kto nie ćwiczy
kundalini jogi, ten traci mięśnie! (nie byłam na zajęciach od tygodnia)
No tak, przecież przed
pierwszymi zajęciami w wizji ludzie wyciągali z mojej torebki banknoty, a ja stałam
z boku i wkładałam je odbierając jednemu po drugim moje pieniądze.
Ktoś mi powiedział, że gdy się ma haszimoto, to tak jakby się skóry nie miało i wszystko brało na siebie. Z tego
czy innego powodu mam tendencję do brania problemów całego świata na siebie. To
też takie przyuczenie rodzinne. Najsłabszy i najwrażliwszy ma być kozłem
ofiarnym. No i jeszcze tato mnie uczył, że mam zbawiać świat. Jeśli tego
naprawdę chciał, to mógł mnie do funkcji zbawiciela odpowiednio przygotować
psychicznie i nie tylko.
Także wszem i wobec
oświadczam, że z funkcji zbawiciela uroczyście rezygnuję w trosce o własne
zdrowie i życie. Już kiedyś tak sobie myślałam, że cierpienie Chrystusa od jego
pojmania w ogrodzie oliwnym do śmierci na krzyżu było stosunkowo krótkie w porównaniu z
milionami katolickich męczenników z dobrym sercem. Połączenie umysłu i serca to
prawdziwe wyzwanie dla nowego człowieka, który ma zasiedlić ziemię. Tak, to ta
nowa Paruzja. Człowiek obdarzony zdolnością słuchania wewnętrznego głosu. Boga,
który jest w nas. Jezus przecież mówił, że jest Synem Bożym, a nie Bogiem.
Również dziećmi Boga jesteśmy
my wszyscy. Tradycyjne wypaczone religie
tracą sens.
Pamiętnego dla mnie 24 marca
po projekcji filmu” W poszukiwaniu Świętego Grala" J. Prokopiuk powiedział
jeszcze coś… „Katolicy są pewnego rodzaju męczennikami 21 wieku”…
https://www.youtube.com/watch?v=-6FfTxwTX34
◀ Czy da się rozplątać uwikłanie systemowe?
◀ ►
Brzydkie kaczątko czy kopciuszek a może coś innego? ►
Komentarze
Współczuję Twoim przyjaciołom. Oczekują zrozumienia, (wszak mianujesz się ich terapeutką), a co otrzymują w zamian ? Nie rozumiem, co ich do Ciebie przyciąga. Wszak Ty masz zawsze rację, zawsze słusznie oceniasz ich rzeczywistość, a oni są jacyś niewydarzeni i w swoim niewydarzeniu bezczelni...
Nie, ja nie mam przyjaciół. Jak wiadomo przyjaciół poznaje się w biedzie a ja niewiele życzliwości w biedzie doświadczyłam. Jestem kompletnie samotna i wolę to niż relacje terapeutyczne ze znajomymi.Ja się nie mienię terapeutą, juz dawno z tego zrezygnowałam. Zrozumienie w prywatnych relacjach powinno iść w 2 strony . Jeśli jedna osoba ciągnie energię z drugiej to daleko ta obciążana nie ujedzie.Jak mam zrozumieć lekarkę która narzeka mi że przychodzą do niej pacjęci chcąc skorzystać ze swoich zawodowych przywilejów a mają znacznie lepiej od niej. Trzeba było wybrać inny zawód. Otwiera ktoś gazete i porównuje się nie ustannie do innych. Wolę nic nie mówić bo momentalne jest podważanie albo brak zainteresowania. Droga pani Kasu , jeżeli mężatka oczekuje zrozumienia od samotnej osoby dla swoich ekscesów seksualnych , to naprawdę jest zbyt wiele. Jeszcze twierdzi, że gdyby wiedziała, że się zakocha to by czekała. A niby na co by czekała i co w tym czasie by robiła? To jest tak zwane opowiadanie pierdół aby usprawiedliwić swój brak dojrzałości. Nawet jeżeli jej się coś spierniczyło to trzeba albo odejść albo naprawić. A jeżeli komuś się nie chce i na dodatek twierdzi, że zło ma postać materialną to nie moja broszka. Ludzie rozwalają swoje życie a poteme wieszają swoją brudną energię na innych. Klientowi odmówiła bym współpracy gdyby chciał wyłącznie usprawiedliwić swoje postępowanie. Mówi się o miłości a tego nie ma wśród ludzi. Nie ma wspierania się. Są stosunki małżeńskie oraz akty nierządne. Ludzie nie wiedzą, że sa pewne porządki miłości i należy samego się do pionu postawić i chcieć tego. Jeśli ludzie zamierzają coś na innych zrzucać to ja odmawiam współpracy.
A ja rozumiem Małgosię. Jej znajomi z faktu, że jest coachem, trenerem itd. wyciągnęli prosty wniosek, że w życiu prywatnym też można ją traktować jak terapeutkę. A niby dlaczego? Praca jest w określonym miejscu i czasie, za określone pieniądze. A porady życiowe - owszem, ale zgodnie z wyczuciem miejsca i czasu, starając się koleżanki czy przyjaciółki nie "nadużywać". Jak kiedyś powiedziała mi koleżanka - dentystka, gdy wyraziłam obawę, że będzie się przyglądać moim krzywym zębom: "Stomatologia to moja praca, a nie hobby, po godzinach o tym nie rozmawiam". Czym się bardzo ucieszyłam, oczywiście. :-)
Natomiast niewykluczone, że Małgosia pozwoliła sobie kiedyś "wejść na głowę", co przyzwyczaiło znajomych, którzy teraz nie rozumieją, że ona nie chce już występować w tej roli.
rzeczywiście podłożem jest stres, a konkretniej jakiś nieświadomy konflikt emocjonalny. Jest metoda, która pozwala dotrzeć do przyczyny tych dolegliwości. Metoda nazywa się Recall Healing. Większość chorób ma takie przyczyny.
http://www.recallhealing.pl/o-metodzie/czym-jest-recall-healing-2/
Jeśli Pani będzie zainteresowana, to mogę polecić osobę, która jest instruktorem tej metody. Uświadomienie sobie takiego konfliktu powoduje uzdrowienie.
tutaj jeszcze o metodzie; http://zwierciadlo.pl/psychologia/uzdrawianie-metoda-recall-healing-%E2%80%93-wywiad-z-dr-gilbertem-renaud
Osoba, o której wyżej wspomniałam ,uczyła się bezpośrednio od Kanadyjczyków.
Pani Malgosiu,czytajac Pani zwierzenia, mam nieodparte wrazenie, ze problemem jednak nie sa znajomi, ktorzy "zalewaja" Pania swoimi sprawami, uniemozliwiajac jednoczesnie tym samym rozwoj Pani talentow. Problem raczej tkwi w tym, ze z ogromna pasja kultywuje Pani to przekonanie, probujac jednoczesnie uwolnic sie od przyciagania do siebie niechcianych, powtarzajacych sie schematow! Ale dopoki taka bedzie Pani wlasna interpretacja tej sytuacji, nie zmieni sie nic! Zycie nadal w naturalny sposob bedzie dostarczac wszystkie niezbedne elementy do TEJ, a nie innej "ukladanki"! A gdyby tak, chociaz z ciekawosci, zmienila Pani perspektywe ogladania swojej sytuacji? ...Gdyby tak, choc na krotka chwile, uznala Pani, ze myli sie w swojej ocenie (nawet, jesli wszystkie fakty, podejrzenia, sny, przeczucia, wewnetrzne glosy "wykrzykuja" triumfalnie, ze przeciez to prawda i ma Pani racje!!!)? A gdyby tak...?
z zyczeniami "nowego" wgladu...Beata M. Kwiecinska
Muszę przyznać, że się myliłam w swoich ocenach. Właśnie wróciłam od lekarki i stwierdziła ewidentny stan zapalny. Jeśli ból nie przejdzie kazała się udać do szpitala. Co najśmieszniejsze od tygodnia widziałam się z 3 kolezankami lekarkami i żadna nie zareagowała. Piersza choć ja usiłowałam ze swej wiedzy udzielić ile mogłam , zarzuciła mnie ogromem swoich nieszczęść, nie zainteresowała się moimi problemami. Druga woli ze mną w tej chwili rozmawiać o pogodzie poniewaź przestałąm analizować jej pokręconą na włąsne życzenie sytuację rodzinną. Trzeciej nie mogę wiele zarzucić bo sama jest chora. To prawda , że przez lata dawałam sobie wrzucać cudze problemy a moje nie istniały. Najpierw odkąd pamiętam matka straszyła mnie że jak będę niegrzeczna zobaczę ją na katafalku. Po traumatycznej śmierci mamy natychmiast 5 lat temu zaczą umierać tato . Wszystko go bolało o czym wcześniej wogóle nie mówił koncentrując się na cierpienach mamy i możliwej rychłej śmierci przez 56 lat małżeństwa. Brat odkąd pamętam miał nóż na gardle. Zazwyczaj ciężko pracował na to żeby sytuację kryzysowią mieć. Potem dołączyłą się cała rodzina brata z wiecznymi problemami których apogeum nastąpiło najpierw 10 a potem 5 lat temu. Ja całe życie musiałam siedzieć cicho albo ratować innych. Wielokrotnie błagałam Boga żeby umrzeć przytloczona bezradnością i cudzymi sprawami. Czułam się jakbym nie istniałą. Aż w końcu w czerwcu zeszłego roku do Kościoła przestałam chodzić widząc, że nie tędy droga. Powiem szczerze. Odkąd nie słucham o winie, karze, grzechu czuję się w sumie znacznie lepiej pomimo że sytuacja życiowa nie poprawiłą mi się.Także narazie dziękuję za propozycję metod alternatywnych. narazie wyleczę faktyczne dolegliwości. Ciekawe, że jeden lekarz wyniki odczytał odmiennie. Jednak medycyna to jest sztuka!
...moim zdaniem, sen o pralce dostarczyl Pani niezwykle cenna i praktyczna rade... patrzec na to wszystko ze zdziwieniem, szczerym zdziwieniem (bez prob zrozumienia lub osadzania!)... pozdrawiam i zycze skutecznej kuracji,
B.
Tak to wygląda. Przejmujesz cierpienie innych, uważasz że znajomi chcą na Ciebie przerzucić swoje bóle i kłopoty. Wychodzisz naprzeciw ich oczekiwaniom, choć wcale może nie mają takich oczekiwań. Być może chcą tylko pogadać, może do głowy im nie przychodzi, że mieliby na kogoś coś przerzucać niefajnego. Ot, po prostu mają wrażenie, że słuchasz uważnie, więc szczerze mówią. Może potem sobie myślą: czemu właściwie tak się odsłoniłam, nigdy tego nie robię, dziwne!
Nic nie dzieje się przypadkiem. Skoro jeśli być może jesteś gąbką, to może oni czują, że powinni coś tam Ci się pożalić. Może nie mają złych intencji?
Gdzieś czytałem, że nerwobóle pojawiają się, jak ktoś odczuwa za mocno solidarność z cierpiącym, jakby chciał przejąć na siebie cudzy ból.
I dalej wygląda to tak, że skoro Ty przejmujesz na siebie cudzy ból, to oczekujesz, że inni też powinni. A oni nic z tych rzeczy, nie chcą się solidaryzować w bólu, znikają. Stąd poczucie niewdzięczności. Ja przykładowo jestem kiepski we współodczuwaniu. Jednym uchem wpada, drugim wypada, aż wstyd. Chętnie zastanowię się, co może być przyczyną, ale raczej długo we mnie nie pozostaje z cudzych problemów. Są cudze. Moje są moje, cudze są cudze. Mam wrażenie, że u Ciebie jest bardzo duża toksyczna wymiana z innymi. Ale przecież można tylko wysłuchać, potrzymać za rękę. nie trzeba się odnosić, rozwiązywać, wystarczy dać innemu się wygadać.
W przeciwnym razie bez pralki ani rusz.
Dziękuję bardzo wszystkim osobom życzliwym i wspierającym. Włąśnie zadzwoniła koleżanka, która jako jedna z nielicznych zastanowiła się co też mie w tej jakby nie było traumatycznej sytuacji potrzeba . Podrzuciłą kilka pomysłów. Coś pozytywnego mam nadzieję się uruchamia. Nie, nie chce mi się osądzać, ale nie chcę mi się również rozmawiać prawie z nikim. Myślę, że dojdę do punktu w którym spojęrzę na wszystko ze dziwieniem, ale do tego jeszcze kilka krokó jest mi potrzebne,
Arku , masz dużo racji. To się nazywa brak asertywności. Dlatego kundalinii joga mnie chroni. Tracę poczucie swoich zawodowych kompetencji. Myślę sobie, że włąściwie wszystkie drogi pójścia włąsną drogą nie udają się. Zastanawiam się czy nadal jedyną drogą jest ucieczka w jakąś podróż? Czy ludzie z natury empatyczni nie mają szans?
również dla tych empatycznych. Pod jednym wszakże warunkiem ,że większą wagę będą przywiązywać do własnych uczuć, niż do uczuć innych.
W tym, co napisałaś, jest wiele złości na te osoby, które Cię obarczają swoimi problemami. Jednocześnie sama coś takiego musisz robić, co zachęca te osoby do otwierania się przed Tobą i obarczania Cię nimi.Trzeba szanować swoje uczucia i emocje, a nie upychać je gdzieś głęboko. Wtedy, taka osoba wyczuwałaby już na wstępie, że nie życzysz sobie tego. Tak, jak to opisałaś, to ustawiasz się w roli ofiary wykorzystywanej przez otoczenie.,a to nie jest zdrowa rola.
Wypracowanie w sobie asertywności to długi proces. Tak naprawdę dopiero gdy stanę na włąsnych nogach wzmocniona po traumach i chorobach będzie widać rezultaty.
Polecam rozmowę z Karstenem Petersenem (Porozumienie Bez Przemocy) o różnicy między współczuciem a empatiąhttp://pracowniadialogu.eu/?p=21Gościu pisze, że uczył się prawdziwej empatii 20 lat ;-)
Bardzo ciekawe, jednak w prywatnych relacjach ten rodzaj rozmowy jest bardzo trudny a często nie możliwy. To musi być ktoś, kto chce tego rodzaju rozmowy. Ja bardzo długo wysłuchiwałąm empatycznie bzdur opowiadanych przez znajomych. Przywalanie mnie emocjonalną absurdalną trescią naraztało.Poskutkowało gdy wprost powiedziałam, że wywody uważam za nie logiczne. Kazano wskazać dlaczegoo. I tu poraz pierwszy pokazałąm swój talent w punktach wykazałam moje zastrzeżenia. Koleżance mowę odebrało że widzę jej manipulacje ludzmi (bo to byłą manipulacja) Inni skrzętnie wykorzystując słabości waląc w empatycznego. Rozmawiałąm kiedyś z koleżanką coachem na temat empatii i zgodziłą się ze mną, że jest ona niezdrowa bo przesuwa granicę
Znam to. Moja mama (z hashimoto i nerwobólami) ma siostrę, która przy każdym spotkaniu wylewa z siebie wszystkie swoje bóle i rozterki, i potem moja mama zostaje z tym sama, i jest bardzo tym zmęczona. Co robić? Ja jej mówię, żeby wpuszczała jednym uchem i wypuszczała drugim, dla obrony siebie. Ale nie jest to łatwe. A dlaczego nie jest łatwo przepuścić? Bo nasze przekonania/ego domagają się naszej reakcji. Czyli zamiast dać trochę empatii stajemy się reaktywni. Ja też niestety tak mam (choć jak już pisałem wyżej w dużo mniejszym stopniu).
To prawda, że obarczanie swoimi kłopotami innych, bez pytania ich o zgodę na to, jest u nas szeroko rozpowszechnione. Jest to taki wampiryzm emocjonalny dość często u nas w Polsce spotykany. W kulturze anglosaskiej takie zachowanie nie jest akceptowalne.Tam, jeśli ktoś mówi o swoich problemach, to dopiero po wyraźnym przyzwoleniu. Nawet zapytany, na ogół odpowiada, że u niego wszystko ok. U nas- jest powszechne narzekanie na wszystko i wszystkich.
Nie zgadzam się z tym ,że empatia jest niezdrowa.
Empatia jest fundamentalną umiejętnością obcowania z ludźmi. Empatia musi się opierać na samoświadomości ;czyli świadomości swoich uczuć, emocji i potrzeb.
Empatia dość powszechnie jest mylona ze współczuciem. Współczucie zawiera pewien element litości, a empatia nie. Empatia to bardziej umiejętność odczytywania emocji innych i umiejętność utożsamienia się z nimi. Bardzo dobrze jest opisana w przywołanym powyżej artykule.Brak empatii , to kalectwo emocjonalne, występuje u psychopatycznych przestępców, gwałcicieli, pedofilów. Empatia kształtuje się już we wczesnym dzieciństwie na skutek dobrego dostrojenia matki do dziecka.
Najpierw musimy rozpoznawać własne potrzeby, by starać się je zaspokajać, lub prosić o ich zaspokojenie innych. W przeciwnym wypadku będziemy innych obwiniać za ich niezaspokojenie.Te nasze potrzeby są różne, często stoją w sprzeczności z sobą. Chcielibyśmy np. mieć dużo pieniędzy, ale jednocześnie nie chcemy uchodzić za dorobkiewicza .
Chcielibyśmy, by inni nas kochali, a jednocześnie mamy silną potrzebę kontrolowania ich i dominowania.itp. itd.
Gdy nie jesteśmy świadomi swoich potrzeb i ich hierarchii dokonujemy wtedy przypadkowych wyborów,a nie wyborów świadomych.
Myślę,że Twój stan zapalny jest wyrazem takiego nieświadomego konfliktu emocjonalnego, który przeżywasz. Jaki to konflikt tego nie wiem, ale ciało zawsze przemawia do nas symbolicznie.
Kundalinii joga pomaga. Gorzej jednak gdy sami jesteśmy w złej formie. Ja tak teraz mam. No i zauważyłam, że pewne osobi chcą nadal ze mną utrzymywać kontakt ale na starych zasadach się już nie da a nowe nie są jeszcze wypracowane. Wyczuwa się jakąś sztuczność. Gdy mówię o własnej wizji świata i tym co dla mnie ważne zapada milczenie. To nie jest niezrozumienie. To jest chęć powstrzymania zmian świata i naszego umysłu. Tak jakby się chciało za wszelką cenę powstrzymać nowe. Niektórzy mówią o racjonalności swojego podejścia do życia zaprzeczając słuszności mojego podejścia intuicyjnego. Tylko że najwyraniej praktyczne podejście do życia nie zawsze się sprawdza. Widać to po depresyjnych minach. Działało działało na jakimś pozomie i zmieniło się, przestało działąć. A ja jeszcze jestem zbyt słaba na to by wciąż tłumaczyć dlaczego inaczej podejmuję decyzje, nawet te błędne. Ja nikomu nie wciskam swojego widzenia świata. Mogę nawet pogadać o przepisach na zupę bo włąśnie powinnam ja ugotować. Mam takie poczucie jakbym całe otoczenie transformowała samą swoją obecnością. Tylko ja jako taki kosmita, to długo nie dam rady :(
Rotari- właśnie to jest dużym moim problemem. Przez lata nie skupiałam się na problemach własnych ale cudzych. nie wiedziałam co mam zjeść, ale dbałam by tato jadł. Wysłuchiwałam ludzi . To chyba grzech pierworodny rodziców, którzy nie zauważając wraćlwości dziecka nie uczą go asertywności i stawiania siebie na pierwszym miejscu. No ale dla rodziców jest to wygodne , bo sami swoje problemy przerzucają na malucha. No i tak mu zostaje jeśli coś z tym nie zrobi. ja dużo zrobiłam dlatego pozostaje oczyszczenie i wyleczenie.
Tak to prawda. Są osoby tzw. wampiry energetyczne, które przychodzą i wylewają na kogoś, kto nie potrafi się obronić swoje żale do całego świata, opowiadają o swoich rozlicznych chorobach, najczęściej urojonych, itd, itp.,a później wychodzą zadowolone,a ktoś zostaje z tym całym bagażem.
Przed taką osobą musimy się bronić i unikać jej jeśli to możliwe. Ważne też jest by rozpoznać swoje emocje i potrzeby stojące za tym, że pozwalamy się tej osobie tak traktować.Co nam np. każe zapraszać gości, za którymi nie przepadamy, albo wręcz ich nie lubimy? Niektórzy tak robią.
Na dodatek boję się, że sama mogę być wampirem. Dlatego nie chcę pytać nikogo o moje zdrowie cierpiąc w cichości. Ja już nie zapraszm gości.
Pisałaś,że do Ciebie wszyscy się zgłaszają ze swoimi problemami i Cię nimi przytłaczają.
Jeśli będę ciągle chora i ciągle narzekająca , to to jest toksyczne. Jestem świadoma mechanizmów samonakręcania się. Dlatego zawsze wyjazd podratowywał mnie trochę. W miejscu kręciłam się w kółko. Ja wiem, że ciężko innym zrozumieć moje trudności. To wszystko przez brak empatii. Uczą się jej nie ci co trzeba. Chciała bym znaleźć swoje miejsce i właściwy kierunek. Nie mogę ludzkości nosić na plecach, ani nie chcę być przez nikogo ciągnięta za uszy. Wiem , że mam talenty, ale nie mam łokci. Zastanawim się gdzie jest to moje miejsce. Może mi się tylko wydaje, że je mam? Może inni mają rację, że we wszystkim się mylę?
Nigdy pracy terapeutycznej nie prowadzi się ze swoimi znajomymi. Jest to podstawowy błąd. Pracę terapeutyczną prowadzi się na sesji terapeutycznej i odpłatnie.
Nie wiem; jakie masz kwalifikacje do takiej pracy ? Aby wykonywać zawód psychoterapeuty, oprócz studiów psychologicznych, lub innych humanistycznych, potrzebne są dodatkowe, 4-5 letnie, studia psychoterapeutyczne wraz ze stażem + odbycie własnej psychoterapii.
Piszesz ponadto, że nie jesteś asertywna, że z tym masz kłopot. Jeśli tak jest w istocie, to nie bardzo sobie wyobrażam; jak możesz prowadzić terapię kogoś, lub coaching ?Czy sama odbyłaś swoją terapię? To ważne , bo w przeciwnym wypadku istnieje niebezpieczeństwo ,że swoje problemy możesz przypisywać innym. Może ta Twoja zniekształcona twarz ze snu dotyczy Twojego obrazu siebie?
Podzielam poglądy osób, które wyżej się wypowiadały, że w tym co napisałaś przebija Twoje poczucie wyższości i "lepszości", że się tak wyrażę.Stawiasz sprawę tak: inni są beznadziejni, sami sobie stwarzają problemy , kierują się emocjami zamiast myśleć racjonalnie i logicznie jak Ty. Brak im empatii i na dodatek obarczają Ciebie swoimi problemami, które najpierw sami spowodowali.Ty za to charakteryzujesz siebie jako osobę nadmiernie empatyczną, która ciągle cierpi z tego powodu, bo bierze grzechy całego świata na siebie. Od innych spotyka Cię sama niewdzięczność.W tym, co napisałaś o innych, nie widać empatii. Widać surową ocenę ich zachowania,a to nie ma nic wspólnego z empatią.Nie dostrzegasz też własnego udziału w tym ,że Twoi znajomi tak bardzo Cię obciążają swoimi problemami. Nie wiem jak to robisz, ale oni muszą czuć jakieś Twoje przyzwolenie na to. Być może jakoś reklamujesz wśród nich swoje umiejętności i talenty, tak jak tutaj? Nie twierdzę,że tak jest, ale to jedna z możliwości. Może starasz się sprawiać wrażenie osoby bardzo empatycznej?
Jeszcze jedna uwaga. Wszyscy w swoim zachowaniu kierujemy się emocjami, chociaż nam się często wydaje, że postępujemy racjonalnie.To emocje decydują o naszych zachowaniach, a nie racjonalny umysł. To nasze doświadczenia, nastawienia, nastroje ,potrzeby,przekonania i wyznawane wartości, emocje i uczucia itd. wpływają na to, że postrzegamy świat tak, a nie inaczej i tak, a nie inaczej na niego reagujemy. To są nasze filtry przez które postrzegamy świat i innych ludzi.Umysł racjonalny ma owszem pierwszorzędne zastosowanie w naukach i zagadnieniach ścisłych , technicznych. W stosunkach interpersonalnych o wszystkim decydują przyczyny wyżej wymienione. Trudno więc mówić o w pełni obiektywnej racji kogokolwiek.W stosunkach interpresonalnych te racje zawsze są w mniejszym lub większym stopniu subiektywne.
O tym przyzwoleniu to już było ze 2 razy albo 3 w komentarzach. Mam zakaz udawania się do terapeutów, bo natychmiast diagnozuję ich problem. Sama jestem coachen i systemowym i zen coachem. Żadną terapią się nie zajmuje. Moje działania mają charakter czysto rozwojowy. Nic nie poradzę, że widzę całość problemu. Generalnie kierunję się snami i intuicją i chciałąm wskazywać ludziom ten kierunek postrzegania świata. To jednak nie ma sensu i nie mam zamiaru się tłumaczyć. Jeszcze chwilę tu jestem, ale gdy dostanę nakaz odejścia odejdę. To jest walenie głowa w mur
... i rozbawiło mnie to, że Pani Małgosia zrobiła dokładnie to samo mnie, co robili jej, byli znajomi. Jedna, wielka użalanka. I stoję teraz stropiony, cóż mam zrobić. Trzy ścieżki - jedną już idę, bo piszę, już nie zmilczę, chociaż mogę jeszcze zawrócić... ale wiem, że nie zawrócę. Tak więc, mam jeszcze dwie ścieżki: szczerze współczuć lub samemu arogancko, jak czuję, nauczać. Jeśli wybiorę tę drogę fatalną, ostatnią, zapłacę kacem emocjonalnym, wyrzutami sumienia, bo kim tak naprawdę jestem? Ofiarą? I moje teraz prawo? Ktoś mi wtłoczył ten art siłą do głowy? Sam czytałem, nie musiałem. Gdybym wybrał drogę miłosierdzia, powinienem był zmilczeć, zostawić sprawy swojemu biegowi, bo nikt tu przecież o rozwiązanie nie prosi. Mowa jest drogą kobiecą do uzyskania rozwiązania, niechby tylko przez zdobycie stronników, przejmujących część odpowiedzialności za podjętą decyzję. Gdzie więc się teraz znalazłem? Mogę wystąpić jako kołcz korzystający z dobrych wzorów. Mój ulubiony opowiadacz historyjek, Anthony de Mello opisuje, jak postępuje mądry guru: otóż wysłuchuje on cierpliwie delikwenta opisującego perypetie swojej armii pod Moskwą, walkę z mrozem, głód i uświęcone poświęceniem cierpienia. Robi to przez jakiś czas, kiwając głową, rozcierając zmarznięte dłonie, ale w końcu, pewnego dnia wali delikwenta w plecy mówiąc: obudź się! Nie jesteś Napoleonem. Życzę Pani spotkania takiego mądrego guru, bo wydaje mi się, że każdy z nas potrzebuje lustra, by móc się wreszcie zobaczyć, a nawet codziennie (jak kto ma szczęście) przeglądać :)
Chyba jednak nie wszystkie pan przeczytał, Został sie panu jeden. Najwyrażniej nie czytany bo on był ostatni i tam powinien być wpis.Jak opisuję w tym ostatnim, madrych nauczycieli wielu nie miałam za to głupich bez liku. Chyba to ja teraz obejmę funkcje nauczycielską po tym co przeszłam w życiu, Pozdrawiam
Jeśli jedna osoba powie nam, że mamy ogon, można to zignorować. Jeśli druga osoba powie nam to samo, możemy to zlekceważyć. Lecz jeśli dziesięć osób mówi nam, że mamy ogon, to może, jak w tytule... :)
Lata mijają, miesiące za miesiącami, tygodnie przemijają i dni się sypią jak pociski z ruskiego karabinu, a u Pani Małgosi nic się nie zmienia. Jeśli miarą rozwoju jest pozostawanie w stanie constans to gratuluję tego sukcesu. A może warto przeczytać swoje własne teksty wpisując zamiast słowa "ona" słowo "Ja" - przecież ludzie są naszym zwierciadłem, tylko to w nich widzimy co mamy w sobie? Świat jest piękny jeśli jest w nas słońce, jeśli mamy w sobie kwas, smołę i ogień piekielny to i świat wyglada podobnie.
Ostatni mój odcinek bloga może jest ciekawszy. Szkoda, że pan nie zwrócił na niego uwagi. Skoro ludzie są lustrem, to może prosze pomyśleć co pan ze swojej twarzy w nim zobaczył. Czy kogoś pan zadręczył, czy był pan zadręczony? Ofiara czy kat?
Ani ofiara, ani kat. Człowiek wygłaszający opinię. Wygłaszający ją w dobrej wierze, bo trudno mówić o relacjach tutaj, w wirtualnej rzeczywistości, gdzie noszą one tyle emocji, ile realności można by się spodziewać u bohaterów Leśmianowskich wierszy. Komentarze to miejsce wygłaszania opinii na życzenie. Jak się zacietrzewimy, staniemy się śmieszni. Mrocznie dzisiaj, chmurno, zimno, trochę mokro. Słoneczko na chwilę błyśnie i szybko się chowa - coś z tego nam się udziela tutaj, więc póki co, dokarmiajmy ptaki. Odwdzięczą się latem, pięknym śpiewem. Jestem wdzięczny, że Pani pisze. Profetyzm Pani snów - niesamowity. Świat byłby nudny bez opowieści, ale też trzeba być wdzięcznym za każde słowo które otrzymujemy w zamian za naszą opowieść. Nic bardziej cennego niż szczera opinia i nic bardziej rozwijającego niż opinia, z którą trudno nam się zgodzić. Najczęściej, tak dziwnie się składa, że ona od razu, lub po jakimś czasie, okazuje się tą najbardziej pomocną.
Opisywanie swojego życia i procesów w nim zachodzących traktuje jako swojego rodzaju misję. W skali mikro wszyscy żyjemy w jakiś społecznościach rodzinnych, zawodowych , przyjacielskich. Może warto się czasami zatrzymać i popatrzeć jak życie wygląda z perspektywy kogoś innego. Jest czas na zatrzymanie się się i analizę i czas na pójście do przodu. Mam nadzieję, że u mnie zaczyna się ten drugi okres. Wszyscy się rozwijamy lub nie., że moi krewni i znajomi mają również wiele włąsnych problemów. Chciała bym żebyśmy wszyscy zaczęli odczuwać wszyscy nasze bycie jedną całością. Ja to tylko jeden głos. Opowieść kogo innego była by inna. Ale niech się ktoś odważy ją snuć odsłaniając swoje słabości...
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.