11 czerwca 2012
Wojciech Jóźwiak
Serial: Auto-promo Taraki 2
Kwantowa i inne rewolucje
◀ Karta sesji czyli nowe wejście do e-Wyroczni ◀ ► Kwanty, umysł i dlaczego nie żyjemy w kwantowym świecie? ►
107 lat temu, w 1905 roku, Albert Einstein użył po raz pierwszy słowa „kwant” w odniesieniu do światła. Samą ideę, że światło przenosi energię w przeliczalnych porcjach, jakby w pigułkach, wprowadził już wcześniej, 1900, Max Planck. To jednak Einstein stał się ojcem chrzestnym nowego działu i paradygmatu fizyki – fizyki kwantów czyli mechaniki kwantowej.
Wspominam o tym, ponieważ w Tarace Matylda Magdalena Błyszczuk zamieściła już drugi odcinek swojego traktatu „psycho-fizycznego” Rozwój kwantowej świadomości: furtka dla duszy. Ta „furtka” jest bardzo znacząca... Bo pierwsza pojęciowa rewolucja w fizyce, ta która zaczęła się od Newtona, zabiła duszę. W świecie, jaki się jawił tej pierwszej fizyce, nie było miejsca dla świadomości, dla czegokolwiek co by było świadome, przytomne, duchowe, i co by z sensem mogło powiedzieć, wskazując palcem na środek klatki piersiowej: „ja!”. Nic z tego, żadnych marzeń, panowie, automatyśmy zwykłe, którym za wiele się roi.
Kwantowa rewolucja w „widzeniu” świata przez fizyków przyniosła nadzieję na to, że mechaniczna sztywność świata newtonowsko-laplasowskiego zostanie przez nią rozpuszczona i duch-świadomość-ja gdzieś znajdzie dla siebie miejsce nie tylko w świecie wyfantazjowanym, ale i w tym mierzalno-badalnym. Ta nadzieja do tej pory NIE została zrealizowana. Fizyka świadomości wciąż nie istnieje. Wciąż na gruncie nauk przyrodniczych nie wiemy, kim jesteśmy. Chociaż prób dowiedzenia się było wiele.
Ale nie o tym chcę pisać w tym zwięzłym z zasady wstępie do Taraki (może napiszę więcej osobno...) - tylko w ogóle o (nie tak dawnych) rewolucjach w pojmowaniu świata. Kwantowa rewolucja, która przypadła mniej więcej na lata pomiędzy wojnami światowymi, była tylko jedną z kilku niedawnych rewolucji.
Inną była rewolucja podświadomości. Można ją datować od Freuda lub wcześniej, ale to pojęcie silniej zrosło się z Jungiem. Jungizm jako coś więcej niż psychoanaliza, na moje rozeznanie zaczął się od „Siedmiu kazań do umarłych”, Septem Sermones ad Mortuos, 1916, gdzie szwajcarski psycholog pokazał swoją twarz mistrza tajemnej wiedzy. Można „w Junga nie wierzyć”, ale nie można negować, że to on nauczył nas widzieć we własnym psycho-wnętrzu „głębię nieświadomości” i że ta głębia bywa równie otchłanna jak kosmiczna przestrzeń, i że w jej odmętach dzieje się coś, co bywa, że silniej stanowi o naszym życiu niż jego ściśle świadoma, zaplanowana i „zrobiona” warstwa.
Gdyby nie Jung i ta w dużej części jego roboty rewolucja podświadomości, nie otworzylibyśmy się na dwie lub trzy następne.
Rewolucja jogi. Nie potrafię wyszukać, kto pierwszy lub kto pierwszy na znaczącą skalę przywiózł jogę z Indii na Zachód, ani kim byli pierwsi jej znaczący zachodni uczniowie-praktycy. Jogę tu rozumiem szeroko, razem z buddyzmem i pomniejszymi nurtami (jak taoizm), podpinającymi się pod zachodnie i nie-azjatyckie pojęcie „religii” lub nie. Gwoździem jogi jest medytacja czyli „usuniecie zawirowań na umyśle”, cittavrtii-nirodhah jak powiada się w Jogasutrach. Jest pod tym idea, która nigdy wcześniej (przed importem jogi itd. z Azji) na Zachodzie nie zaświtała: idea umysłu (tak, także twojego umysłu!) jako czegoś, co jest istotą „tego wszystkiego” i co samo sobie wystarcza, a wszelki rozwój prowadzi do tego, żeby umysł spoczął w sobie samym. To jest pomysł ściśle przeciwny do tego Husserlowskiego (o którym wspomina Matylda), że świadomość zawsze jest świadomością czegoś. Tu jest inaczej: ta jogiczna świadomość u celu (i u źródła!) jest świadomością siebie. Granica między „sposobami” (ang. ways, jak to powiedzieć po naszemu?) gdzie się medytuje i takimi, które medytacji nie znają i nie uznają, jest przepaścista.
Rewolucja człowieka pierwotnego. Polegała na zobaczeniu i przyjęciu ludzi tzw. „prymitywnych” lub „pierwotnych”, a właściwie będących członkami tak nazywanych kultur – nie jako dzikusów, wymagających jak najrychlejszego (jak chciał Sienkiewicz w „W pustyni i w puszczy”, 1912, sic!) oświecenia i ochrzczenia, tylko jak partnerów, których warto poznać i wejść w wymianę, także wymianę idei, a nawet przyjęcia ich jako mistrzów, znających sekrety, które my ze swoją cywilizacją dawno prześlepiliśmy. I znów pytanie: kto tę rewolucję zaczął, kiedy? Bo i Harner i Castaneda, jako jej literaccy przedstawiciele, byli późni i wtórni.
Rewolucja odmiennych stanów świadomości. Chętnie bym o niej napisał więcej, gdyby nie czas, który mnie do czego innego goni.
W każdym razie na tych rewolucjach jak na filarach stoimy („my” czyli Taraka :) i jeśli Ktoś chce coś o tym napisać, to Taraka zaprasza.
◀ Karta sesji czyli nowe wejście do e-Wyroczni ◀ ► Kwanty, umysł i dlaczego nie żyjemy w kwantowym świecie? ►
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.