10 sierpnia 2023
Jacek Dobrowolski
Serial: Wiersze własne i tłumaczone
Łyk wód Północy – szkic o wierszach Alicji Rosé
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ CAR PUSZEK ◀ ►
Alicja Rosé – ceniona ilustratorka i tłumaczka wierszy, i esejów z angielskiego, hiszpańskiego, norweskiego, francuskiego i włoskiego – zadebiutowała w wydawnictwie „Znak” tomikiem wierszy „Północ. Przypowieści”, który powstał w rezultacie jej kilkuletnich wędrówek nad brzegi Bałtyku i Morza Północnego. „Piękny debiut!” jak napisał Adam Zagajewski na okładce.
Podróżniczka wyruszała z Sopotu i Oslo, gdzie naprzemiennie mieszka, odwiedzając wyspy Gotlandię i Sylt, wybrzeża holenderskie, litewskie, estońskie, fińskie i norweskie wraz z ich jeziorami i rzekami. Jest to zapis wędrówki przez królestwo północnych wód, co zaskakuje, bo polscy poeci, nie ciągnęli od wieków, jak gęsi, na Północ. Raczej jak bociany wyruszali na jej Południe ku Arkadii o śródziemnomorskim rodowodzie, kolebce naszej cywilizacji, przy okazji zachwycając się też Morzem Czarnym. Co prawda Kochanowski, wzorując się na Eneidzie, wspaniale odmalował burzę na Bałtyku w Pamiątce Janowi Baptiście hrabi na Tęczynie, ale to wyjątek. Wacław Potocki ujął stosunek Sarmatów do morza krótko: „Może Polak nie wiedzieć, co morze, gdy pilnie orze”.
Madame de Staël w 1800 roku podzieliła literaturę europejską na literaturę Południa, wywodzącą się od Homera i literaturę Północy, pochodzącą od staro-islandzkiej Eddy. Maurycy Mochnacki w rozprawie O duchu i źródłach poezji w Polszcze chciał, by nasi poeci inspirowali się Pieśniami Osjana i heroiczną nordycką „krainą olbrzymów lodu”. To z północy w wierzeniach Germanów i wielu ludów indoeuropejskich przychodzi śmierć i przylatują czarownice, z którymi walczą bohaterowie sag. To na północ wyruszali po inicjację w zaświaty szamani ludów skandynawskich, syberyjskich, eskimoskich i indiańskich. To na północ Rosji do skitów/samotni udawali się asceci prawosławni i starowiercy. Margareth Schlauch próbowała udowodnić, że Słowacki inspirował się Eddą pisząc Lillę Wenedę, Poema Piasta Dantyszka i Beniowskiego. Jednak skaldowie i bardowie Północy nie natchnęli nas, a arcydzieła literatury japońskiej Po ścieżkach północy Matsuo Bashō z końca XVIII w. nie przetłumaczono na polski do dziś.
Północ w polskiej poezji to zazwyczaj wrogi, zimny Petersburg, ta carska Wenecja i skuty lodem Sybir, a nie piękny Bałtyk i kraje nadbałtyckie. Owszem, litewskie jeziora Północy inspirowały poetów, ballady Świteź i Świtezianka Mickiewicza są tego najlepszym przykładem, ale brzegi Bałtyku pojawiają się u niego tylko dwa razy. Najpierw w Konradzie Wallenrodzie: „…lecz na wybrzeżach Połągi,/Gdzie grzmiącemi piersiami białe roztrąca się morze/I z pienistej gardzieli piasku strumienie wylewa…”
To Morze Czarne króluje w Sonetach krymskich, bo Sonetów połągowskich mistrz Adam nie napisał. W całej jego twórczości znajdujemy jeszcze tylko jedną bałtycką perełkę w Improwizacji dla E. Śledziejewskiej, lecz i ona ma koloryt mórz południowych, które tak fascynowały niemal wszystkich naszych romantyków.
Błogo temu, kto w twojej pamięci utonie
Jak ten koral lub owa jagoda perłowa,
Co ją woda baltycka w swym przeczystym łonie
Pod lazurową barwą na wieki przechowa
Poza Mickiewiczem żaden z naszych wieszczów nad Bałtykiem nie był i o nim nie wspominał, a Norwid proponował swawolną etymologię: „Wyraz Baltyk, Morze Baltyckie, jest bełt, jest błoto”. O tym, że nazwa pochodzi od bieli fal, nie wiedział.
Polscy poeci z wód najczęściej opiewali rzeki, a z rzek Wisłę (począwszy od poematu Flis Sebastiana Klonowica), natomiast z kresowych mateczników polskiej wyobraźni, jak to ujął Kazimierz Wyka – sielskiej Litwy i krwawej Ukrainy: Niemen, Wilię i Wilejkę, Issę, Dniestr, Dniepr i Ikwę. Rejestr polskich rzek wymienia Jan Andrzej Morsztyn we wspaniałym wierszu Rzeki. W Mazurku Dąbrowskiego mamy Wisłę i Wartę. Uderza mnogość rzek w Królu Duchu Słowackiego.
Jesteśmy bowiem ludem nadrzecznym i żywa płynąca woda i deszcz to częstsze topoi akwatyczne w poezji polskiej od jezior i mórz, przy czym z mórz najrzadziej występuje Bałtyk! Dopiero w okresie międzywojennym poeci go zauważyli i tak powstały kiepskie hymny patriotyczne i kilka dobrych liryków Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Autorka tomu żachnie się czytając, że pisze dobre wiersze nadbałtyckie, bo nie opiewanie morza było jej celem, ale tak się stało, że przy okazji zaczęła wypełniać tę lukę w polskiej poezji.
Na tom składają się 32 wiersze i tylko w dziewięciu nie występuje woda w jakiejś postaci. W pięciu mamy Bałtyk. Z polskiego wybrzeża jest tylko sopockie, ale są wybrzeża estońskie, fińskie i litewskie oraz wpadające do nich rzeki i pobliskie jeziora.
Poetyckie obrazy akwatycznych epifanii, linii horyzontu na morzu, refleksów światła na tafli jeziora, biegu rzeki i kropli deszczu, uchwycone są w migawce oka poetki, jak ryby wyłowione z wód czasu podróży. Choć wszystko płynie, woda płynie najbardziej i wędrówka przez wody lub nad wodami jest archetypalną podróżą w czasie. Tylko jak wody zamarzają, czas staje.
„…a rzeka zamarza
i nie wiesz czy wędrujesz z prądem czy pod prąd,
jest drogą mleczną…”
Ahja jõgi
Czas wędrówki różni się od zwykłego.
„…północ leży na lewo od ciebie i biegnie przeciwnie
do ruchu wskazówek zegara”
Na lewo od wschodzącego słońca
Sam czas pochodzi od kosmicznego rytmu wód.
„Kamienie są zielone od mchu i wodorostów,
które kołyszą się równo z falami, jak metronom,
albo elektryczne zegarki, co odmierzają sekundy”
„…morze rozlewa się
ze wszystkich stron i ciągle się rusza, wielkie
oddychające zwierzę, niezmiennie, jak
czas”.
Zatoka. Sopot/Droga. Estonia
Tom otwiera wiersz o norweskim jeziorze Nøklevann, czyli Klucz.
„Deszcz na jeziorze pisze brajlem coraz
Szybciej, coraz szybciej, a moje słowa są jak ziarna
Kawy, chciałabym je zmielić na drobny pył,
I zaparzyć”
Poetka u progu swej podróży inicjacyjnej jest „ślepa”, nie wie, co deszcz zapisał w jeziorze, ale jego przyspieszający rytm budzi w niej ziarna poetyckich słów i nadzieję na wejście w posiadanie tajemnicy alchemicznego przeistoczenia, z nektarem kawy jako kwintesencją. Po opisie perypetii szukania klucza do domu przed wyjściem nad jezioro o jego kształcie, czytamy:
„Kilka metrów dalej
I kilkaset lat wcześniej, Ibsen pił tutaj z synem herbatę
z białych filiżanek z niebieskim wzorkiem kwiatów,
Ale teraz zostały tylko kamienie, równo poukładane,
czuć dym ogniska”.
Co prawda Ibsen zmarł tylko sto kilkanaście lat temu, ale uznajmy licencję poetycką akcentującą starożytność norweskiego geniusza. Narratorka przywołuje mędrca-dramaturga z synem następcą, którym udało się pić w tym miejscu z wykwintnych filiżanek inną ambrozję. Ibsen umiał przeczytać, co deszcz zapisał na tafli jeziora i potrafił tę mądrość wyrazić w prostym rytuale. Po nim i jego synu „…zostały tylko kamienie, równo poukładane”, jak nagrobki i jest już po herbacie, ale w tych kamieniach kryje się sens i ład. I czuć dym ogniska, życie toczy się dalej. Wydaje się, że to już optymistyczny koniec wiersza, ale przewracamy kartkę i czytamy o kobiecie przy ognisku, na próżno próbującej się do kogoś dodzwonić z komórki, podczas gdy jej synek wchodzi w dym ogniska i mówi do niej, że chciałby jeść kawałek pizzy patrząc na jezioro. Wiersz kończy się tak.
„…a woda wydaje się nieruchoma,
zanurzam się, jest tak zimna, chwyta mocno
moje ciało, jak kościste ręce starego człowieka
a potem rozgrzewa, rozpala je,
jak pragnienie, albo grzech,
albo wyrzut sumienia.”
Zgrzyt klucza. Czyżby zapowiedź śmierci w wodzie, podczas grzesznego aktu z groźnym, saturnicznym demonem jeziora, może cieniem starego Ibsena? Zamiast negatywnej animy wciągającej mężczyzn w toń, jak w ibsenowskiej Kobiecie z morza, czy mickiewiczowskiej Świteziance, pojawia się negatywny animus, jako że to kobieta chce wkroczyć w zimne wody podświadomości w swoistym chrzcie przez zanurzenie. Wcześniejsze wejście małego chłopca w środek dymu to wstępny, bezwiedny ryt oczyszczający beztroskiego puera, będącego w dopełniającej opozycji do demonicznego senexa. Jest tu też opozycja ogień/woda i paradoksalnie, zimne wody mające moc rozpalania energii.
W kilku wierszach pojawia się prom, a wraz z nim stan zawieszenia w podróży, bo autorka stale podróżuje do swych bliskich, tam i z powrotem; między mężczyznami a kobietami, młodością a starością, jednym krajem a drugim. Dominuje pragnienie zjednoczenia się przez przekroczenie granicznych wód.
„Chciałabym być w dwóch miejscach na
raz, ciągle przepływam morze z jednej strony na drugą, jakbym
cerowała dziurę w spodniach, powieki łódek leżą zamknięte,
oko zawilca otwiera się na wietrze, ogrodnik koślawym pismem
pisze jego imię, Hupehensis, czyli na północ od
jeziora, nagle droga staje się prosta jak psalm kościelny,
ale na północ od jeziora już nic nie ma, jest tylko ta woda
podobna bogu bez imienia”.
Bästeträsk
Bästeträsk to jezioro na Gotlandii. Na północ od niego jest Bałtyk odgrodzony cienkim paskiem lądu, ów bezimienny bóg. Kiedy w medytacji zamyka się zewnętrzne oko, otwiera się wewnętrzne jak ciemnoróżowy zawilec chiński Anemone hupehensis i wtedy droga staje się prosta jak psalm kościelny, wiodąc ku morskiemu sacrum poza wszelką nazwą.
Czasem trzeba czekać, aż prom wypłynie, i czuwać, szczególnie w wigilię.
„Było jak w teatrze, wiatr bujał nami jak kołyską,
Czekałam, aż prom zabierze nas na drugą stronę”
Wigilia. Kłajpeda 2014
Prom jednak nie łączy na zawsze, są przyjazdy i odjazdy.
„Dopiero teraz mam zrozumieć te twoje przyjazdy, odjazdy jak
promy
od brzegu do brzegu, pośrednik, ogniwo, które nigdy nie połączy
dwóch wybrzeży, niemożliwy pocałunek,
jak to jest wyjechać z jednego kraju i żyć w drugim,
już nie stać na trapezie, jak cyrkiel między Florencją a
Amsterdamem,”
Na razie
Prawda niedwoistości istnienia, której uczy buddyzm mahajany i adwajta wedanta, jest trudna do wyrażenia, ale takie jest zadanie poetów i poetek metafizycznych.
„Rzeka dotyka zawsze dwóch
Brzegów. Prawda nie układa się jak kot. Jest większa.
Dużo większa. Jest jak choroba, która istnieje tylko
wtedy, gdy się w kogoś wciela. Albo jak ogień, którego
płomień wyrasta ponad drwa. Albo jak rzeka, ta rzeka
jest nieprzewidywalna”.
Prawda
Połączenie bywa możliwe kiedy prom staje się mostem.
„Brzegi łączy ciemne objęcie mostu”
Ahja jõgi
Tylko naiwni myślą, że jak się cienko śpiewa w kościele dokonując aktów strzelistych, to dusza w egzaltacji nieuchronnie szybuje ku Bogu. Nie tędy droga, to jest pobożność z lukru. Aby doświadczyć jasności prawdziwej transcendencji, trzeba przejść przez ciemną noc duszy, przez piekło podświadomości i jest to ruch w dół w ciemnościach, katabaza, tak często spotykana we wszystkich mitologiach, począwszy od wypraw do podziemi Gilgamesza, Demeter, Orfeusza i Heraklesa. W chrześcijaństwie odpowiada im zstąpienie Chrystusa do piekieł.
Popatrzmy na opis przeczucia drugiej, inicjacyjnej śmierci w wodzie w wierszu o fińskim jeziorze polodowcowym noszącym tytułową nazwę Helvetinjärvi, czyli Piekło. Dedykowany jest Marinie. Św. Marinę z Libanu w podaniach ludowych w katolickiej Europie, w tym i w Finlandii, łączono ze św. Małgorzatą Antiocheńską, pogromczynią smoka. W Grecji znano ją jako Pelagia (Morska), po łacinie Marina.
„Marina, siedzimy znowu na tarasie i patrzę na
wzgórza, które patrzą na nas”
Piją kawę, Marina opowiada o Afryce, narratorka kontynuuje:
„Tędy spływała rzeka , która wyschła w moim
śnie i zostawiła bruzdę wielkości łodzi albo
łzy, mówimy sobie, gdy jem słodki tost z miodem
Twoich dziewięć kotów otwiera granice
ogrodu, twoich troje psów otwiera granice
rąk, albo kamieni ogrzanych ciepłem słońca”
Marina pełni funkcję przychylnej strażniczki otwierającej granice Ogrodu gdzieś w tajemniczej Afryce. Dziewiątka w mitologiach wyraża maksymalną moc Potrójnej Bogini Księżyca. Ciąża u kobiet trwa dziewięć miesięcy. Kocice noszą młode przez dziewięć tygodni i przysłowie głosi, że kot ma dziewięć żywotów. Bogini rzeka Styks otaczała Hades dziewięciokrotnie, a jej imię oznaczało „Przeszywający chłód”. Droga do podziemnego piekła germańskiej bogini Hel na północy trwała dziewięć nocy, w tym mostem strzeżonym przez psa, ponieważ jej Hel był ostatnim z dziewięciu światów. Kosmiczny jesion Germanów, na którym Odyn wisiał przez dziewięć dni i nocy, miał dziewięć korzeni wyrastających z dziewięciu źródeł. Koty w nordyckiej mitologii wiążą się z boginią płodności Freją i dwa ciągną jej rydwan. Trzy psy, to może psy stróżujące u bramy do świata podziemnego, jak Cerber o trzech głowach, który był pierwotnie suką, stąd też gończe psy Hekate i Persefony. I nagle w kontraście do słonecznego ciepła kamieni, kiedy już jest dobrze, słyszymy:
„Moja siwa dusza biegnie jak wilk przez
zamarznięte jezioro, twoje siwe włosy
układają się w warkocz mojej opowieści,
na dnie czarnej wody, czarnej jak lustro,
nie widzę mojej twarzy, którą
zasypał śnieg, leży w dole biała smuga,
jakby pod spodem kryła się tajemnica
piekła pod postacią miłości albo światło,
które prześwieca przez drzewa.”
Helvetinjärvi (Piekło)
Wilki są znienawidzone, zarówno przez Finów, jak i ludy germańskie, odmiennie niż u ludów tureckich i kaukaskich, i nie są sprzymierzeńcami szamanów, jak niektóre inne drapieżniki, ale energia wilczego biegu ukazuje intensywność dążenia, a lód twardą, skoncentrowaną determinację. W Kalevali matka wilków Loviatar jest starą, ślepą, okrutną boginią podziemi, wiedźmą wydającą na świat dziewięciu synów – choroby i plagi. Szamański trans u Finów to langeta loveen „wpadanie w dziurę podziemnego świata”. W przeręblu adeptka widzi, co ma jeszcze do przekroczenia i poznania. W innym wierszu chrzest w słodkiej wodzie rozmiękcza kamienne serce.
„Mówię ci, że to jest konfrontacja, muszę
iść na sam koniec dróg, przekroczyć piekła
próg, rozebrać się do naga, i na chwilę
oddać słodkiej wodzie, na moment
zapomnieć, że jestem kamieniem”
Ananke
W innym kolejny krok:
„…musisz najpierw iść tam
w dół do diabła, zejść do jaskini, do źródła,
sprzedać srebrniki za łyk słodkich wód.”
Ahja jõgi
To już katabaza jak w orfickiej inicjacji z łykiem słodkich wód ze źródła Mnemozyne, przypominającym o boskim rodowodzie duszy, z chrześcijańskim akcentem poczucia winy za jego zdradę.
W tej akwatycznej krainie Północy nad lodowymi piekłami stoją kościoły luterańskie, prawosławne i starowierców.
„Dwa kościoły patrzą na siebie. Jeden kościół po jednej
stronie rzeki. Drugi kościół po drugiej stronie rzeki. Jeden
ma krzyż z dodatkową krzywą kreską z litery ł i stary
cmentarz z dziewiętnastego wieku. Drugi jest wysoki i
w środku biały. Oba mają dywany. Stare wytarte dywany.”
W luterańskim kościele jest zimno, w prawosławnej cerkwi jest ciepło, bo grzeje piec.
Wiersz kończy się tak:
"Jest więcej przestrzeni niż na zewnątrz./Na zewnątrz jest odpust."
Dwa kościoły. Räpina
Odpust, czyli targowica świata, przed którą się ucieka, ale która dociera i na Północ.
Natomiast w cerkwi starowierców:
„Święci na ikonach kłaniają
się, kobiety to cienie mężczyzn, siedzących na zewnątrz w
słońcu i łowiących ryby, a słońce wpada do środka i kładzie
się na mojej twarzy. Czuję jego ciepło, gdy patrzę na ikonę
Chrystusa
z ciemnymi apostołami, którzy wiszą wokół niego jak
wędzone ryby,
i patrzę kobiecie w oczy tak
szmaragdowe, tak niemożliwie szmaragdowe, jak z obrazu
Moneta – widać most zanurzony w morzu, albo morze,
które chwyta most.”
Szmaragd. Varnja
To Most nad stawem z liliami wodnymi Claude’a Moneta, utrzymany w szmaragdowej tonacji, przedstawiający w bujnym ogrodzie lekki japoński drewniany mostek nad stawem pełnym różowych lilii wodnych. Zaprojektował go, podobnie jak cały ogród, sam malarz.
Most symbolizuje transcendencję, pewne przejście do świata zmarłych lub bogów, na drugi brzeg wyzwolenia, czy do wiecznej, rajskiej światłości jak w wierzeniach irańskich. Oświeceni nauczyciele w dżinizmie zwani są Budowniczymi Brodów – Tirthankarami. W słynnej modlitwie Śantidewy, patriarchy buddyzmu mahajany, którą codziennie rano powtarza obecny XIV Dalajlama, czytamy: Obym był łodzią, tratwą, mostem dla tych, którzy chcą przekraczać rzeki. Tytuł głównego rzymskiego kapłana, przejęty przez papieży, Pontifex Maximus – Najwyższy Budowniczy Mostów, pochodzi łacińskiego pons facere, czyli budowanie mostu. Pons wywodzi się z kolei od etruskiego pont, czyli droga. Symbol Drogi jest centralny w judaizmie, chrześcijaństwie, buddyzmie i taoizmie. Mostem bywa tęcza, drzewo, drabina, ostrze miecza. Most w samym ogrodzie to most postawiony w raju.
Szmaragd symbolizuje moc wiary wśród przeciwności i czakram serca promieniejący różem i zielenią. Jest jednym z kamieni węgielnych niebiańskiej Jeruzalem. Z niego też są zrobione tablice mądrości Hermesa Trismegistosa. Mostami zanurzonymi w morzu bywają tęcze. Szmaragdowy most kojarzy się z Pantokratorem z Apokalipsy św. Jana, tronującym pośród niebiańskiej Jeruzalem – "a tęcza dokoła tronu – podobna z wyglądu do szmaragdu" (Ap. 4, 2-3). Kamienie szlachetne uosabiają skamieniały czas, wieczność, bez negatywnych konotacji zimnego i nietrwałego lodu.
W tomie jest kilka wierszy nie związanych z wodami Północy. Jednym z nich jest Będzin o poszukiwaniu dawnej żydowskiej obecności w tym mieście i w nim pojawia się Jerozolima.
„Szukałam śladów tamtego, innego
miasta, jakby można było po prostu
zedrzeć tapetę i zajrzeć pod spód,
zobaczyć dawny fresk świątyni
w Jerozolimie, której nazwę tak
łatwo zapamiętać, przekonuje
przewodnik i jak dobry komik
bez śladu uśmiechu mówi słowo
hurwa…”
To hebrajskie słowo znaczy „ruina” i stanowi nazwę odbudowanej, XIX-wiecznej synagogi w Jerozolimie, którą uwieczniono na murze synagogi będzińskiej, również niedawno podniesionej z ruin. I tu następuje skok wyobraźni.
„…i rzeczywiście od razu
widzę siebie na rogu ulic w
Stambule tuż nad Bosforem
jak jem pierwszy raz w życiu
Ten najsłodszy owoc świata
hurma, wymawiam w myślach
i nie zważam na sok, który spływa mi po twarzy.”
Hurma to owoc znany też jako szaron, persymona, kaki i hebanek. Grecy zwali go Dios pyros, ogniem Dzeusa. Jednak skojarzenie z losem Żydów zamieniło we łzy wspomnienie jego słodyczy.
Prócz obrazu Moneta i fresku z synagogi, są w wierszach Alicji Rosé jeszcze inne promy niekoniecznie na Północ, lecz przenoszące ku transcendencji: ikony, obrazy van Gogha i Muncha, muzyka Bacha i Schuberta.
„Tak trudno się
pogodzić się z własną twarzą, więc patrzę w cudze,
świecą z obrazów van Gogha, tak siebie malował,
i patrzy teraz na nas, świdruje nas oczami. Chciał
być szczery, i szukał siebie, wyjechał na południe,
gdzie jest więcej światła, „he just loved yellow” mówi
dziewczyna do chłopaka, w muzeum, jakby to było
proste, być szczerym.”
Lustro. Amsterdam
Jest też wiersz/list do zmarłego poety, Zbigniewa Herberta, czołowego wielbiciela podróży na Południe, pisany w jego ironicznym stylu o jego ostatniej, pośmiertnej podróży i o tym, że autorka znalazła jego zagubione wiersze, „wszystkie dwanaście,/dokładnie tyle,/co apostołów”, w nowojorskim metrze.
„leżały na miejscu, tam
gdzie je Pan zostawił.
wystarczy uważnie
czytać
między wierszami”
Do Zbigniewa Herberta, list
Herbert wywarł wielki wpływ na precyzyjny, oszczędny warsztat autorki i ten wiersz, napisany jemu w hołdzie, jest wyznaniem wierności arkanom poetyckiej sztuki oraz deklaracją bezkompromisowego trwania w poszukiwaniach prawdy, bowiem wiersze Alicji Rosé to przypowieści inicjacyjne, parabole mądrościowe.
„A ja jadę
dalej, coś mnie nosi jak świętego Pawła, nad morze,
gdzie życie wydaje się proste niczym horyzont i biegnie
do ciebie jak pies z piłką w pysku…”
Lustro. Amsterdam
Tomik ilustrowany jest przez autorkę monochromatycznymi rysunkami nagich, bezbronnych ludzi uchwyconych w życiowej wędrówce i spoczynku, począwszy od śpiących skulonych w pozycji embrionalnej, a może prehistorycznych zmarłych, przez skaczące dzieci, nagą pietę, wyskoki ciał w nieokreśloną przestrzeń. Kilkakrotnie powtarza się wędrówka dwóch nagich mężczyzn portretowanych od tyłu, dwukrotnie mamy kochanków w uścisku, dalej prowadzoną za rękę kobietę o zamkniętych oczach, aż po ostatni rysunek kobiety, której krótkie włosy czyjaś dłoń nadaremnie stara się zapleść na karku. To zbytnia skromność, warkocz wierszy jest dobrze upleciony.
W tomiku błyszczy wiersz godny największych pochwał z racji swej bezbłędnej, lapidarnej celności obrazowania. Jest to imaginacyjny portret Simony Weil, Francuzki żydowskiego pochodzenia i chrześcijańskiej mistyczki, nie należącej do żadnego kościoła, która, będąc w czasie wojny w Anglii, ograniczyła jedzenie do racji jakie mieli Francuzi pod hitlerowską okupacją. Zmarła z wycieńczenia w wieku 34 lat. Zaczyna się tak:
„Czasami wyobrażam sobie,
że Simone Weil mieszka
w kamienicy za rogiem.
Nocami słucha Erbarme dich
tak cicho, by nie zbudzić
zmęczonych sąsiadów”
a kończy ironiczną uwagą sąsiadki:
„Stale niedojada
i ciągle umiera z miłości”
Alicja Rosé Północ. Przypowieści, Społeczny Instytut
Wydawniczy Znak, Kraków, 2019
Jacek Dobrowolski
kwartalnik AKCENT Nr 2/2021
◀ CAR PUSZEK ◀ ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/diogenes-of-sinope-35766_960_720.png)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.