18 listopada 2015
Wojciech Jóźwiak
Serial: Ateny, Jerozolima, Ganges
Miękka religia
◀ Ewolucyjna Jerozolima według Sheldrake'a ◀ ►
Prawicowo-prokościelni publicyści nie omijają żadnej okazji, żeby podkreślać, jakoby „Europa z chrześcijaństwa wyrosła i gdy bieda [jak teraz], to musi trzymać się go i do niego wrócić”, a nawet, jakoby „napór agresywnego islamu to skutek odejścia Europejczyków od chrześcijaństwa” i tylko brakuje podsumowania, że „agresja islamistów karą bożą za odstępstwo Europejczyków od chrześcijaństwa jest” – albo już ktoś to napisał, tylko ja tych najskrajniejszych nie czytam. (W polskim kontekście chrześcijaństwo jest utożsamiane z rzymskim katolicyzmem.)
Ktoś musi przypominać, że to zwyczajna nieprawda i Europa lub Cywilizacja Zachodu jest taką, jaką jest (czyli, jakby nie patrzeć, Wielką) nie dzięki chrześcijaństwu, a pomimo niego i dlatego, że potrafiła je przezwyciężyć – i pójść dalej... własną oryginalną, choć może krętą drogą; a jeśli jednak dzięki chrześcijaństwu, to dlatego, że była to i jest miękka religia, inaczej niż te twarde, których przykładami są judaizm i islam (– „jerozolimskie” rodzeństwo chrześcijaństwa).
Jeśli jako radę na islamskie (lub „polit-islamskie”) zagrożenie zaleca się jakiś powrót do chrześcijaństwa lub do „chrześcijańskich wartości”, to zapytajmy, do czego i do których wartości? Bo szybko może się okazać, że te wartości są ogólno-ludzkimi czy ogólno-humanitarnymi, a chrześcijaństwo ledwie, późno i niechętnie ich nie odrzuciło, ba, nie wyklęło. Jakich wartości ma bronić Zachód, które nie podobają się Pustynnym Brodaczom? Równouprawnienie kobiet, czyli uznanie kobiety za podmiot i osobę prawną niepotrzebująca i zwolnioną spod „opieki” koniecznie władającego nią mężczyzny? – To wynalazek nowoczesnego liberalizmu, w Polsce dumnie od konstytucji 1921 r., prędzej-wcześniej niż we Francji lub Szwajcarii. Nierówność i podległość kobiet nigdy ojcom kościołów nie przeszkadzała, a Kościół Katolicki jest nieustannie i nieprzejednanie męsko-władczym klubem. Demokracja czyli wybieranie władz i postawienie ich przed osądem opinii publicznej? – Wynalazek sprzeczny z długimi wyobrażeniami Kościołów, które wolały uświęcać jakichś watażków i chwalić ich, że ich władza rzekomo pochodzi od Boga. Wolność wyznania? Śmiechu warte, bo ani średniowieczna zasada, że „człowiek” i „mieszkaniec państwa” może być nim tylko, gdy ochrzczony (bardziej restryktywna niż muzułmańska tolerancja dla niemuzułmańskich „ludzi księgi”, o ile płacą dżyzję i ustępują miejsca muzułmanom), ani bardziej nowoczesna zasada cuius regio eius religio usprawiedliwiająca narzucanie wyznania poddanym przez władców nie dawały miejsca takiej wolności. Historia pełna religijnych prześladowań i religijnych wojen... Mordowania ludzi w sporach o taki lub inny kształt krzyża... – wystarczy. Wolność badań naukowych, niezależnie od autorytetów, narzucających „tak jest i ma być, i już”? Nie tylko Katolicy zamykali usta Kopernikowi i Galileuszowi, bo w antynaukowy krwawy zamordyzmem uderzyli (od razu po swoim ukonstytuowaniu się) ci niby bardziej oświeceni protestanci, przykładem tragiczna historia Miguela Serveta, zamordowanego (spalonego na stosie) przez Kalwina, 1553.
Wszystko było na odwrót – to Kościół Katolicki i inne bratnie kościoły stopniowo, niechętnie, z oporem i zwłoką uczyły się od swoich mniej religijnie nastrojonych ani zaangażowanych współobywateli tego, co dziś postrzegamy jako etyczny dorobek Zachodu.
Dziś też są w tyle. Przykładem popieranie i wręcz uświęcanie przez „książąt” Kościoła Katolickiego – myślistwa, tego anachronicznego przeżytku feudalizmu (gdy patrzeć socjologicznie), a moralnie rażącego i wywołującego wstręt w każdym bardziej świadomym człowieku, ale przecież nie w pewnym polskim arcybiskupie.
Ale to uczenie się Kościołów etyki od swoich bardziej wrażliwych, rozwiniętych i świadomych współobywateli możliwe było z powodu pewnej podstawowej słabości chrześcijaństwa. I ta słabość właśnie jest jego zasługą dla ludzkości! Zasługą jest to, że nie przeszkadzało w podwyższaniu moralnych standardów – „aż tak bardzo nie przeszkadzało” – a nie przeszkadzało, bo nie mogło! Nie mogło, ponieważ chrześcijaństwo dziwnie zapomniało skrępować swoich wyznawców szczegółowymi przepisami, jak mają się zachowywać we wszelkich życiowych sytuacjach. – O czym przezornie nie zapomnieli jego „jerozolimscy bracia”, czyli judaizm i islam. Dlatego tamte religie zasługują na miano „twardych”, podczas gdy chrześcijaństwo, prócz może paru sekt, które pogasły, wykształciło się w religię „miękką”, czyli taką, która w sterowaniu swoimi owieczkami wykazuje znaczne luzy. Jak to się stało i dlaczego, w ramach jakiego procesu? – To jest pytanie, na które ani nie znalazłem w żadnej książce odpowiedzi, ani nawet samego tak postawionego pytania. Nie wszystko jeszcze wiemy o sobie. Wspomniany luz w przepisach wypełniany był zdrowym rozsądkiem, etnicznym obyczajem i zapożyczeniami z porządku najpierw rzymskiego, potem germańskiego i innych, w końcu dorobkiem Oświecenia i Nowoczesności. Dla przykładu, chrześcijaństwo wprawdzie orzeka, za Starym Testamentem: „świętuj dzień święty”, ale nie określa, w jaki sposób to świętowanie ma się odbywać, ani nawet który to ma być dzień. Inaczej niż judaizm, który szabatowe obowiązki i zakazy określa w jakiejś setce przepisów, z upływem czasu coraz bardziej drobiazgowych, i inaczej niż islam, który szczegółowo określa powtarzane wiele razy dziennie modlitwy. Obie tamte religie, judaizm i islam, obsesyjnie starają się tak wiernym zorganizować dzień, tydzień i rok, żeby tamci nie mieli czasu myśleć o czymkolwiek innym.
Ta miękkość i luzowatość chrześcijaństwa ma też związek z tym, że nauki przypisywane samemu Jezusowi (który za Dohertym jawi się postacią legendarną) są zupełnie nieżyciowe – no bo jak to: porzucisz ojca i matkę, zaniechasz chowania zmarłych, nie pracujesz wzorem skowronka, oddasz dobytek złodziejom i dasz im sobie podwójnie gębę obić? Ponieważ te, zapewne wzięte od cyników, kontr-kulturowe ideały weszły do ewangelicznego świętego rdzenia chrześcijaństwa, a żyć z nimi się nie dawało, to wcześnie nauczono się je lekceważyć i nie wyciągać z nich praktycznych wniosków. Chrześcijaństwo więc poszło na ugodę ze „światem”, czyli ze starogrecką zasadą uczenia się i doskonalenia przez badanie i kontemplację rzeczywistości. Dzięki temu Europa poszła (mimo długich zbłądzeń...) w końcu drogą greckiego obiektywizmu, a nie jerozolimskiego utwierdzania się w szaleństwach takich lub innych świętych oszołomieńców. Swój rozum biorąc ze świata, z praktyki i z doświadczenia, a nie z urojeń.
To, czy Europa przezwycięży zagrożenie dżyhadzkie, jak przezwyciężyła narodowo-socjalistyczne i (wprawdzie nie do końca) komunistyczne, zależy nie od tego, czy sprawnie schroni się pod opiekę otyłych starców w czarnych lub różowych sukienkach, ale od tego, czy wytrwa na swojej drodze odróżniania dobra od zła i prawdy od kłamstwa. Tak nam dopomóżcie nasi – Nienazwani – bogowie.
◀ Ewolucyjna Jerozolima według Sheldrake'a ◀ ►
Komentarze
Nie wiem kto przekazał tą wiedzę, ale wydaje się sensowna kiedy dążysz do oświecenia. Zwykłemu smiertelnikowi grozi dysonas poznawczy:) i rozszczepienie
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
B) Kim są ci "śmiertelnicy niezwykli"? Czy może "niezwykli nieśmiertelnicy"? Pytam poważnie.
![[foto]](/author_photo/kapalka.jpg)
W katolickim kościele początkowo nauki kOpernika słuchano chętnie. To Luter i jego poplecznicy pierwsi go potępili, kościół katolicki zrobił to później dlatego, że nie chciał pozostawać w tyle. Nawiasem mówiąc, tyle się mówi o tym, że dopiero niedawno dzieło Kopernika zostało zdjęte z kościelnego indeksu ksiąg zakazanych. Nigdzie nie słyszałem, czy kościoły protestanckie odwołały już swoje potępienie.
Mam w domu książkę p.t. Odkrywcy, w której opisane są dzieje wielu odkryć z różnych dziedzin. Okazuje się, że kiedy próbowano podjąć badania naukowe, przeprowadzić jakąś wyprawę badawczą, dokonać jakiegokolwiek postępu - prawie zawsze zjawiał się ktoś z Biblią, wyciągał cytat i mówił, żeby tego nie robić bo to sprawa szatana. Postęp dokonał się dzięki temu, że jego rzecznicy potrafili olać te przestrogi i robić to, co uważali za stosowne. Gdybyśmy postępowali zgodnie z nauką chrześcijańską, prawdopodobnie bylibyśmy nadal na poziomie średniowiecza.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Zresztą to co napisałem, ma sens taki, że chrześcijaństwo, pomimo swoich "grzechów", zarówno historycznych jak tych wciąż trwających (w tym n.p. usilne wmuszanie w ludzi poczucia winy) jest jednak "lepszą" religią niż pozostałe jerozolimizmy.
![[foto]](/author_photo/Do JUTRA 001.jpg)
![[foto]](/author_photo/jaczewski.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Europa była dość mądra i oddana Życiu, żeby rozbroić jerozolimski ładunek zawarty w chrześcijaństwie. Gdyby nie nasze (naszych przodków) żywiołowe pogaństwo i wielki przekaz (pogańskich) Starożytnych, to bylibyśmy jak inni Jerozolimczycy tępymi i skurczonymi mentalnie fanatycznymi sekciarzami.
![[foto]](/author_photo/drzewo.jpg)
--> To, czy Europa przezwycięży zagrożenie dżyhadzkie, jak przezwyciężyła narodowo-socjalistyczne i (wprawdzie nie do końca) komunistyczne, zależy nie od tego, czy sprawnie schroni się pod opiekę otyłych starców w czarnych lub różowych sukienkach, ale od tego, czy wytrwa na swojej drodze odróżniania dobra od zła i prawdy od kłamstwa.W samo sedno...
Mnie zawsze interesowało, jak Europa wcześniej przezwyciężyła to zagrożenie - np. gdy Saraceni zajęli połowę Italii. Twardy był to przeciwnik, w 982 pokonali pod Crotone połączone siły niemiecko-włoskie (z posiłkami od Słowian połabskich). W kilkanaście lat później pojawiają się Normanowie, już chrześcijanie ale jeszcze na wskroś pogańscy - i to oni stają się elementem konsolidującym siły miejscowych w walce z Saracenami. Jedna z pierwszych grup normańskich, jakie zdecydowały się na walkę ramię w ramię z mieszkańcami Italii, pielgrzymowała do sanktuarium św. Michała Archanioła na Monte Gargano we Włoszech - czyli miejsca, w którym 1) istotną rolę odgrywał archetyp wojownika-mistrza, nierozerwalnie związany z pewnym sacrum 2) jednym z najważniejszych punktów była grota - czyli coś, co kojarzy się z dawnymi inicjacjami (przedchrześcijańskimi, zapewne starszymi także od innych zorganizowanych religii) w różnych kulturach, z mistycyzmem, z odosobnieniem, z deprywacją sensoryczną, niekiedy także z wojownikami (jak np. św. Jerzy czy... Mahomet), których można by podciągnąć pod powyższe. Ci pielgrzymi normańscy zaliczali się niewątpliwie do wojowników dość zamożnych i świetnie wyszkolonych (kto inny mógłby się zdecydować na tak kosztowną i ryzykowną wyprawę?), wywodzili się zapewne z dawnych skandynawskich elit wojowniczych. Toteż oprócz wyszkolenia i zasobów mogli posiadać także wiedzę po przodkach - na którą zapewne także nałożyli chrześcijański strój, jak to pospolicie bywało przy chrystianizacji w zasadzie wszystkich Germanów.
Odnosili sukcesy przy wielokrotnej przewadze liczebnej przeciwników (wcześniej Arabom do zwycięstw wystarczyła niewielka przewaga liczebna, często mniejsza niż dwukrotna), równie świetne co niegdyś nasza husaria, zwłaszcza na początku swego istnienia (gdzie młody kandydat na husarza przechodził w odosobnieniu przez piekło), rozbijająca w puch kilku - kilkunastokrotnie większe siły nieprzyjaciół.
To już chyba na coś wskazuje.
Inicjowani wojownicy.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.