16 marca 2018
Wojciech Jóźwiak
Serial: Czytanie...
O Jungu, czekając na jego nową książkę
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Szaleństwo z tym kotem Schrödingera ◀ ► Klimatyczny destrukcjonizm jak klimatyczny denializm ►
(Książką tą jest „Człowiek i jego symbole”, którą zapowiada w Tarace tłumacz, Robert Palusiński.)
Jung w Polsce nie miał szczęścia. Długo pozostawał całkiem nieznany. Dopiero w 1976 roku, 15 lat po jego śmierci, Jerzy Prokopiuk wydał wybór jego głównych tekstów w książce „Archetypy i symbole”. [Uwaga: gdy już to napisałem, w komentarzu poniżej Mirosław Piróg sprostował i przypomniał, że książkę J. Jacobi "Psychologia C.G. Junga" wydano po polsku w 1968 r., a jego "Psychologia a religia" w tłum. J. Prokopiuka -- w 1970.] Biorąc pod uwagę, że jungizm powstawał głównie w latach 1920-tych i 30-tych, opóźnienie jego recepcji u nas wyniosło pół wieku! A i kiedy tamta pierwsza książka-jaskółka się pojawiła, Jung pozostawał raczej ciekawostką dla wąskiego grona intelektualistów. Szerzej wkroczył do polskiej świadomości dopiero w latach 1990-tych i 2000-nych, wraz z ówczesną falą recepcji (lub mody) New-Age'u jako, właściwie, new-age'owy praojciec-założyciel. Ciekawe byłoby dociec i sprawdzić, czy Jung jakoś przewidział ruch New Age i new-age'owe myślenie. I gdyby je znał, to czy by do niego przyznał się, zaakceptował je? – Oto pytanie do jungoznawców.
Podobne pytanie: czy potrafimy czytać Junga bez New-Age'u? Bez new-age'owego filtra i, zapewne, zniekształcenia?
Coś się jednak zmieniło w naszym myśleniu od Jungowych czasów. Uderzyło mnie to przy czytaniu tych fragmentów, które Robert wybrał dla Taraki. Po pierwsze: nie ma kobiety. U Junga nie ma. Jung i jego koledzy lub uczniowie, którzy pisali tamte teksty, myślą po męsku. Ich głosy, nawet gdy to jest głos Marii Luizy von Franz lub Anieli Jaffé, są głosami Männerbundu (pamiętajmy, że językiem Junga był niemiecki!), czyli męskiej korporacji. Nie ma kobiety i nie ma ciała. W sposobie mówienia, w dobieraniu przykładów i w przebijającym przez tekst punkcie widzenia, „słyszy się” ten zaciśnięty wokół szyi krawat, sztywny kołnierzyk, marynarkę, fajkę i idące za tym staranne ukrycie ciała i rozseparowanie umysłu od ciała. Czuje się w tle padających zdań coś w rodzaju: „wy się tam bawcie, my tu mówimy o rzeczach poważnych”. Kobiety poszły do garów i dzieci, do swoich ciąż, miesiączek i histerii, ludźmi zaś sensu stricte i par excellence są mężczyźni, którzy rozprawiają o subtelnościach ducha. Zawieszona wysoko pod sufitem elita mężczyzn. Myśli tu się po męsku, przebywając lub przebywać usiłując po drugiej stronie (nie mopsożelaznego piecyka Wata, ale...) Descartesowej szyszynki. Autorzy badają prawopółkulową stronę świata, ale czynią to sposobami oczywiście lewopółkulowymi i w takimże stylu.
Autorzy też budują nową klasykę. Klasyczną budowlę pojęciową. Nowy kanon. Jest w tym coś z układania obowiązującego programu szkolnego dla uczniów. Dawniej właśnie tak czyniono. Dziś wydaje się to staroświeckie. Ciekawe, od którego momentu zaprzestano tych prób? Czy od rewolucji kulturalnej lat 1960-tych, która wywyższyła Młodych, ucząc ich, że spokojnie mogą obyć się bez nadzoru Starych? A właściwie, bez odwiecznych autorytetów?
Po trzecie, uderza protekcjonalny ton, z jakim we fragmentach tej książki opowiada się o ludziach pierwotnych. Cytuję C.G. Junga: „Człowiek rozwijał świadomość powoli i pracowicie [aż] do osiągnięcia stanu cywilizowanego, który można datować na czas początków pisma, czyli około 4 tys. lat p.n.e.” Dziś nikt by tego nie twierdził: zaczęliśmy doceniać przedpisemną historię, a przede wszystkim nie utożsamiamy się z butną rasą literacką. Również w sporze o to, co jest istotą języka, mowa czy pismo, zdecydowanie zwyciężyła mowa! Mówiące usta i słyszące uszy zwyciężyły nad piszącą ręką i czytającymi oczami. Równocześnie zaczęliśmy wierzyć, że człowiek nowoczesny wyłonił się – i jego rozumiejąca mowa z nim – raczej 200 tys. lat temu, lub jeszcze dawniej, a wcale nie te króciutkie 6 tysięcy. Perspektywa czasu wciąż się poszerza. Wcześniej wierzono, że 6 tys lat temu w ogóle dobry bóg świat stworzył.
Dalej Jung: „Ludzie pierwotni w obliczu niepomyślnych zdarzeń wykazują wszelkie reakcje dzikiego zwierzęcia.” – Zdanie to tak narusza nasze wyczucie, że aż by się chciało sprawdzić, jak naprawdę brzmiało w oryginale. Tu widać całą zmianę, a może po prostu postęp, jaki dokonał się od czasów Junga. Wyleczyliśmy się z rasizmu! Zrównywanie „ludzi pierwotnych” z „dzikimi zwierzętami” nikomu by teraz nie przeszło przez rozum. Nie stało się to ot tak sobie. Już za Junga działał młodszy odeń Levi-Strauss, po nim Philip Descola, ale nie tylko oni – przyszła cała wielka i gnąca ku prawdzie zatwardziałe kolonializmem umysły etnologia.
Streszczam cytaty: „Pierwotny człowiek jak zwierzę”. „Buszmen nie mogąc złapać ryby dusi swego ukochanego syna, po czym w żalu tuli jego nieżywe ciałko.” „Zdegenerowany alkoholik”. „Kobieta bezgłośnie rozpięła suknię i pokazała mu [Rajmondowi Lullowi] pierś zgniłą od raka.” Zmieniło się. Pierwotnych ludzi uważamy za... ludzi po prostu, ohne weiteres. Nie za jakieś pół-zwierzęta lub duże dzieci, miotane emocjami, nad którymi nie panują. Alkoholicy są po prostu chorzy. Kobiety nie są istotami dziwnymi, wciąż krwawiącymi, więc, właściwie, nie żyjącymi, lecz uporczywie chronicznie umierającymi. Gdzieś zniknęło pokrewieństwo kobiet ze śmiercią. Za Junga (jak „za cara”!) normę reprezentował mężczyzna-literat, dyskretnie odseparowany od obcych, którymi byli dzikusy, szaleńcy-degeneraci z dołów społecznych, i kobiety. Widać, jak zmieniła się perspektywa. Norma poszerzyła się, wyszła poza fajki, biblioteki i gabinety. Człowieczeństwo poszerzyło się o tamte obszary ówczesnych obcych, odrzuceńców i odrzucenic.
Zapewne Jung, a bardziej jego kontynuatorzy (Hillman, Mindell!) i cała psychoanaliza przyczynili się do tego. Ale ciekawe jest widzieć Junga i towarzyszy/towarzyszki jako stojących na progu. Na progu nowego mentalnego lądu, który wprawdzie współ-odkryli, ale na jego widok jeszcze zza fajek oczy mrużą, stąpają ostrożnie, by garniturów czymś nie zaprószyć.
◀ Szaleństwo z tym kotem Schrödingera ◀ ► Klimatyczny destrukcjonizm jak klimatyczny denializm ►
Komentarze
Analogicznie:w Latach 1950-tych w jęz. angielskim (i wcześnie) powszechnie używało sie "primitive people" - na określenie kultur przedpiśmiennych, bo innych nie było - a Jung pisał swoją część po angielsku. Nie było wyboru w naukowej literaturze takiego jak mamy obecnie: indigenous, native, itd. itp. !To bardzo ważne, ponieważ podróże Junga do Afryki - gdzie przez wiele tygodni przebywał w buszu Kenii wypytując tubylców o sny itd. , do Ameryki, gdzie JAKO PIERWSZY (!) psychiatra w historii USA pytał i studiował sny czarnych Amerykanów w szpitalu psychiatrycznym i oczywiście serdeczny kontakt z Indianami Pueblo (+wieloletnia korespondencja z Mountaine Lake) dały mu na pewno obraz z "pierwszej ręki" tzw. "primitive people", których za prymitywnych wcale nie uważał - wręcz przeciwnie, na łamach tej ksiązki wspomina nie raz, że właśnie odejście "cywilizowanych" ludzi od doświadczania instynktów, doświadczania symboli jest - zdaniem Junga - jedną z głównych przyczyn nerwic.(Zdegenerowany alkoholik w tym kontekście - to taki, co przepija mieszkanie i większą część zarobków swojej żony)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Junga doceniam jako nowatora i wytyczyciela nowych dróg. Ale jak każdy nowator stał na progu między starym i nowym i zabawne jest przyjrzeć się, ile w jego twórczości było tego oldskulu.
-- Nie przypadkiem w tekście pojawia się neologizm "mizoneizm", niechęć do nowości. Coś na rzeczy było. Intuicja Junga pracowała.
Na całość książki, więcej niż fragmenty, czekam bardzo.
![[foto]](/author_photo/pirog.jpg)
Co do samego Junga i jego języka - tak, pisał w latach 20 i 30-tych, bez bełkotu poprawności politycznej (polecam Ci Wojtku lekturę "Przełomu cywilizacji" - włos się jeży na głowie :) ). Nie wiem jak owi "new ageowcy" czytają Junga, ale ja nie mam problemu. Problem z Jungiem mają zwykle ci, co go nie czytają i nie znają. Ja widzę co w nim jest zastraszająco przeszłe i ograniczone, koszmarnie patriarchalne itd. itp. ale i to, co może dać nam do myślenia współcześnie. Trzeba go czytać po prostu myśląc. Nie zarzucajmy mu, że zmarł w 1961 zamiast się wtedy narodzić i być au courant wobec wszelkich nurtów myśli XXI wieku - bo i my się przecież wydamy ograniczonymi tępakami w oczach naszych wnuków. A, i jeszcze jedno - zdiagnozował negatywnie Hitlera już w 1936, nim holokaust stał się modny.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Co to jest New Age, rozumiem szeroko: jako te duchowe, medytacyjne i holistyczne zainteresowania, które "ruszyły ławą" w latach 1980-tych, 1990-tych, 2000-nych. Przy tym pisząc "New Age" nie oceniam ich wartości i nie ograniczam tego terminu do oszołomstwa, delfinów astralnych, przekazów z Plejad i z Lemurii. A Jung jakże często służy za "strażnika progu" przy wejściu w tamten obszar: "zająłem się szamanieniem, bo Jung tak mi kazał". Jung progowy: stojący na progu między nauką a magicznością.
Co do Hitlera: religia holokaustu nie ułatwiła, a przeciwnie utrudniła rozpoznanie "zjawiska Hitler", ponieważ obłożyła go niebywałą negatywną sakralizacją. Nie sztuką było poznać się na Hitlerze w 1936 -- sztuką jest to robić teraz.
![[foto]](/author_photo/pirog.jpg)
Oczywiście Jung przyciąga wszelkich łaknących wiedzy ezoterycznej, ale czy on sam to przewidział? Moim zdaniem nic nie przewidywał, tylko poszukiwał we wszelkich dostępnych źródłach koncepcji, które by potwierdzały jego własną. Dlatego np. zajął się gnostykami, alchemią, jogą kundalini, taoizmem. W jego czasach prekursorami New Age były osoby np z kręgu Monte Verita, które (jeśli zawierzymy Nollowi) spotykał (choć według Nolla - głownie w szpitalu psychiatrycznym, gdzie pracował :) ). Spotkania w Asconie można także ujmować jako kuźnie idei, które potem spospolitował New Age.
Sam spotykałem różnych "Jungiem nawiedzonych", ale to nie wina Junga. Dziś mamy inspiracje Jungiem w rozmaitych sferach kultury (np. 25-lat obecności ’Albo albo’) i można powiedzieć, że wraz z jego nową recepcją na Zachodzie ( prace Sonu Shamdasaniego) też i w Polsce sprawy się wyprostowują.
![[foto]](/author_photo/Maria_Piasecka_2016.jpg)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.