19 stycznia 2020
Mirosław Piróg
Serial: Inne Myśli
O pesymizmie raz jeszcze
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ O Robertach klimatu ◀ ► O cywilizacyjnej bulimii ►
Ostatnimi czasy do mych uszu dotarła wieść, że w pewnym kręgu zafunkcjonowało powiedzenie „czy zaraziłeś się pirógizmem?” To zapewne odnosi się do niektórych moich wpisów na blogu, racja, niezbyt wesołych, jak tu i w wielu innych miejscach, zwłaszcza gdy pisałem o kryzysie klimatycznym. Cóż, zawsze byłem przekonany, że jak czytam doniesienia naukowców, na przykład jak to, że roku 2019 znowuż wzrosły emisje CO2, to taka wiadomość nie jest zbyt wesoła. Fakt jest faktem, tylko jego konsekwencje są różnie oceniane. Moje oceny nie są wesołe i nie jestem w tym samotny. Ze swej strony mogę tylko powiedzieć, że od zawsze w moim życiu porządny pesymistyczny tekst, jakiegoś Schopenhauera czy innego Ciorana, podnosił mi nastrój. Słowem, im gorsze rzeczy czytałem, tym czułem się lepiej. Inni ludzie pewnie tak nie mają, muszą przyswajać motywujące ich teksty, takie kawałki dające nadzieję. Albo chociaż muszą coś robić, choćby to przypominało kadzenie umarłemu. Ja nigdy tak nie miałem.
Tu chciałbym przypomnieć pierwszą szlachetną prawdę buddyzmu, która szczególnie rezonuje z moim poglądem: „Świat jest cierpieniem”. Wedle Buddy uznanie tej prawdy jest początkiem drogi do zmiany. To podejście całkowicie pragmatyczne – jeśli chcesz coś zmienić, uznaj, że nie jest wesoło. Tak mocno i do głębi uznaj, że rzeczy mają się źle. Dopiero wtedy możesz ruszyć dalej. Płytki optymizm to chowanie głowy w piasek. Być może istnieje, nazwijmy to tak, głęboki optymizm, tak jak istnieje głęboka ekologia. Ale to już trudna sprawa, dla mądrzejszych ode mnie. W wymiarze społecznym wymaga ona bowiem wyjścia poza wartości hedoniczne, konstytuujące w całości naszą cywilizację. Nawet w kręgach ekologicznych są one cenione, bo jakże często pod płaszczykiem kontaktu z naturą czy tak zwanej dzikości szuka się tam tylko doznań zmysłowych. Czy człowiek jest zdolny do tego, by wyjść w tworzeniu swojego życia poza wartości hedoniczne? Moją odpowiedź czytelnik już może sobie wyobrazić.
◀ O Robertach klimatu ◀ ► O cywilizacyjnej bulimii ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/diogenes-of-sinope-35766_960_720.png)
Jeśli więc chciałbym coś przekazać, powiedzmy, że Indianin Williamowi Blake’owi w filmie Truposz, to zwrócenie uwagi na pewien problem filozoficzny.
Osobiście bowiem mam pewne wątpliwości co do tego, iż hedonizm jest dominującą współcześnie filozofią życia. Ma on pewien zasięg zapewne wśród rozmaitych klubowiczów etc. W miejscu, w którym mieszkam, najbardziej jednak rozpowszechniona jest tzw. etyka pracy (wg. Maxa Webera), choć prawdopodobnie nie mniej bezrefleksyjna.
Skoro już poruszyłem ten temat, powiem, co wynika z moich obserwacji, przynajmniej w sferze psychologicznej. Otóż: ludzie nie są ani przygotowani, ani nie potrafią myśleć serio o rzeczywistości. Hedonizm czy etyka pracy są w podobny sposób bezrefleksyjne.
W Pańskich prognozach jest na to już za późno, a ja nie potrafię się na serio wobec nich ustosunkować. Niemniej jednak skłaniam się do wniosku, iż rzecz ma się nie tyle w niedostatecznej świadomości takich czy innych jednostek czy mas, a w tym, iż nie potrafią one przeniknąć, zrozumieć, pojąć, usegregować własnej świadomości.
Zrozumiały, ale nie uproszczony wykład filozoficznych zasad życia i rzeczywistości bardzo by w tym pomógł. Ew. coś na kształt uniwersytetu ludowego, jeśli już bujamy w obłokach. Tak na prawdę chodzi o to, żeby być serio, i tu po części zgadzam się z diagnozą płytkości hedonizmu potraktowanego jako pewien "morfem" - bo nie powiem, że optymizmu, ja osobiście nie znam zbyt wielu optymistów.
Pozdrawiam serdecznie
A. P.
![[foto]](/author_photo/diogenes-of-sinope-35766_960_720.png)
Podsumowując:
Jeśli wyparcie bierze się z lęku, to korzystając z kategori Arystotelesowskich, lęk bierze się z braku umiejętności. Męstwo co prawda jest dopiero na trzecim miejscu, a na pierwszym jest roztropność (przypominam: cnota jest umiejętnością). Słusznie. O ile brak odwagi w konfrontacji, brak męstwa, powoduje wyparcie, o tyle lekarstwem na to jest Mądrość - nawet nie do końca wiedza, choć ona bywa tu b. pomocna. Maria Curie-Skłodowska powiedziała kiedyś: nie należy się bać, należy zrozumieć. Ale ludzie, choćby mieli niezwykle wysokie mniemanie o sobie, potrzebują przewodników - przewodnik to kolejna "klasa postaci". Sokrates, a za nim Platon - pragnęli naprawić Ateny. I tylko kilku za Nimi poszło... a jednak przeszli do Historii.
Nie jestem pewien, czy na dzisiejsze czasy kategorie buddyjskie mają tu wielkie znaczenie. Przynajmniej w naszym kraju mamy takie (przesławne) motto: jakoś to będzie. Może chodzi tu raczej o kategorie Arystotelesowskie - a więc o wskazanie wzniosłości, która wynika z samego istnienia - a także zaskoczenia związanego z nim. Czytałem ostatnio, iż na jakimś przedbolszewickim uniwerystecie wątpliwego autoramentu, przeznaczonego dla chłopów i robotników, był profesor, który na zajęciach z biologii wykładał Schellingowską filozofię przyrody. Moim zdaniem, skromnym, tego nam dzisiaj trzeba - metafizyki, zachwytu, byśmy wszyscy zrozumieli, jak drogocenną sprawą jest Życie (również ludzkie), i mięli głębszą świadomość, o co Warto jest walczyć.
Proszę wybaczyć patos ostatnich zdań
A. P.
![[foto]](/author_photo/drzewo.jpg)
![[foto]](/author_photo/pirog.jpg)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.