05 kwietnia 2020
Mirosław Piróg
Serial: Inne Myśli
O stratach ubocznych
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ O archetypowym podłożu paniki ◀ ► Ćwiczenia z eschatonu ►
Olga Tokarczuk w ostatnich słowach swojego najnowszego eseju pisze proroczym głosem: „Na naszych oczach rozwiewa się jak dym paradygmat cywilizacyjny, który nas kształtował przez ostatnie dwieście lat: że jesteśmy panami stworzenia, możemy wszystko i świat należy do nas. Nadchodzą nowe czasy”. Noblistka nie wartościuje, raczej konstatuje. Ma rację, bo nie obudzimy się za rok czy dwa w takim świecie jak dziś. Jak napisał dwa tysiące lat temu św. Paweł : „Przemija bowiem postać tego świata”. Już nic nie będzie takie samo. Dawny świat wyparuje, a jaki będzie nowy? Moim zdaniem niezbyt wesoły.
Niektórzy jednak widzą pandemię nieco inaczej, jako szansę na restart naszej cywilizacji na nowych zasadach. Czasem czytam elukubracje dogmatycznych wyznawców ekologii ogłaszających koronawirusa nową nadzieją, głoszących iż obecna pandemia jest szansą na lepszy świat i lepsze życie. Nie biorą jednak pod uwagę tego, że będą tak zwane straty uboczne. W wojskowym języku angielskim istnieje piękny termin collateral damage, oznaczający niezamierzone ofiary śmiertelne działań wojennych. Podobnie będzie i teraz, będą straty uboczne, śmierć milionów ludzi. Będą to nie tyle ofiary pandemii, ile przede wszystkim katastrofy ekonomicznej i zaraz potem – klimatycznej. Ofiar walki z koronawirusem na pewno będzie więcej niż ofiar samego wirusa. Tak, może nastąpi restart, ale nie dla wszystkich.
Dziwi mnie takie stanowisko, wyzbyte współczucia, świadczące raczej o deficytach emocjonalnych osób je głoszących, niż o jakiś buddyjsko-taoistyczno-szamańskich inspiracjach do których się przyznają. Współczesna cywilizacja charakteryzuje się totalnym brakiem empatii i współczucia, i dotyczy to niestety wszystkich. Także jej krytyków, zamkniętych w swoich światach mentalnych i fizycznych. Zauważyłem, że osoby żyjące w środowisku wiejskim, z dala od skupisk miejskich nie przejmują się tym, co może zadziać się w miastach. A jeśli jeszcze te osoby są wyposażone w dogmatyczny, „ekologiczny” światopogląd to ich wypowiedzi bliskie są stwierdzenia après nous, le déluge. Prezentują zatem coś, co można tylko nazwać ekologicznym narcyzmem, takiego rodzaju egoistycznym myśleniem, które jest też istotą neoliberalnego kapitalizmu. Poddają się tym samym bezwiednie trwającemu obecnie zbiorowemu procesowi atomizacji społeczeństwa, w którym czy to ekolog, czy kapitalista, każdy sobie rzepkę skrobie. A to nie budzi nadziei na przyszłość.
◀ O archetypowym podłożu paniki ◀ ► Ćwiczenia z eschatonu ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
"Współczesna cywilizacja charakteryzuje się totalnym brakiem empatii i współczucia, i dotyczy to niestety wszystkich. Także jej krytyków..."To jest to, o czym pisałem w Pandemia: cień epoki wyszedł na jaw. Tam ów "cień" określiłem jako samonienawiść, self-hejt, z lokalnym wariantem „No dno po prostu jest Polska”. Jego oczywistym korelatem jest brak współczucia.
![[foto]](/author_photo/miroslaw_czylek.jpg)
"W momencie zagrożenia empatia czy inni schodzą na dalszy plan, do głosu dochodzi instynkt walki i brutalnego egoizmu. Jowisz i Saturn w grudniu 2020 r. pokażą dalsze perspektywy zachowań ludzkości".
I wcale a wcale nie cieszy mnie, że mi może trochę lepiej, bo opanowałem np. umiejętności i atrybuty umożliwiające "pracę zdalną". Nigdy w życiu nie należy mówić "hop" i popadać w samozachwyt. Dotyczy to także krytyków, być może połykają oni swój własny ogon.
![[foto]](/author_photo/pirog.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Następnie trzeba ekstrapolować te trendy z niedawnej przeszłości.
Wtedy będzie można w jakimś stopniu przewidzieć kierunki rozwoju sytuacji.
Światowa sieć koneksji w znacznej części składa się i bazuje na powiązaniach -- realnych, prawnych i przyczynowych -- których nie znamy i nie wiemy czego nie znamy. Będziemy je poznawać dopiero, kiedy będą kolapsować. Tak jak poznaje się piękną okolicę dopiero wtedy, kiedy przepruto przez nią szosę, ale wtedy już przestała być piękna.
Obchodzę w tym roku czterdziestolecie oszczędzania na chatkę w lesie i spłachetek ziemi i nie załamuję się: wiem, że jeszcze tylko kilkadziesiąt lat pracy i moje marzenie się spełni!
Mówiąc poważnie - nie jest mi wesoło, kiedy czytam w sieci informacje o odradzaniu się przyrody, a jednocześnie widzę, że na warszawskim blokowisku, na którym przebywam ( nie piszę "mieszkam", bo mieszkać można na ziemi, pod niebem, a na betonie można jedynie przebywać), do fruwających torebek foliowych dołączyły setki rękawiczek jednorazowych... Strach pomyśleć, co będzie, gdy ludzkość ze zdwojoną siłą powróci do konsumpcyjnego obłędu...
Nie pracuję zdalnie, z domu wychodzę. Przed pracą i po pracy zbieram te "foliówki" i wyrzucam do właściwego pojemnika w zamykanym na klucz śmietniku. Rozglądam się przy tym, czy nie nadchodzi patrol. Władza mogłaby uznać, że zbieranie plastikowych śmieci nie jest niezbędne do życia. Moim zdaniem jest.
Podobnie jak chodzenie do lasu, co ostatnio, jak wiemy, jest zabronione. Drzewa nie poprzestały na mordowaniu matek z dziećmi. Zaczęły zarażać. Nie mogę tylko doczytać, czym.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.