27 maja 2016
Wojciech Jóźwiak
Serial: Auto-promo Taraki 4
Odosobnienie czyli niemożliwe marzenie introwertyków
◀ Dziewiętnaście lat Taraki ◀ ► Puszcza i modlitwa czyli mały koniec Europy ►
Streszczenie: Wybranie się na odosobnienie jest naprawdę zajęciem wybitnie ekstrawertycznym, podobnie jak wycieczka w puste miejsca wystawia na wzmożone interakcje z ludźmi.
Streszczenie: Wybranie się na odosobnienie jest naprawdę zajęciem wybitnie ekstrawertycznym, podobnie jak wycieczka w puste miejsca wystawia na wzmożone interakcje z ludźmi.
„Doradcy Taraki” to lista dyskusyjna, na której jest kilkadziesiąt osób. Tajna, zamknięta, tylko dla nas. Przeważnie zajmuje się jakimiś sprawami technicznymi. Ale nie tylko. Odsłaniam tu firankę, ale nie całkiem. Wczoraj jeden z Doradców pytał o odosobnienie, retrit. Czy ktoś zna dobre miejsce? W naszych, mogę je nazwać niuejdżowymi, praktykach, odosobnienia grają ważną rolę. Każdy jakieś swoje odosobnienie chociaż raz odbyć powinien. W końcu Budda osiągnął Wielkie Oświecenie po 7 latach retritu, więc może i ktoś z nas osiągnie jakieś mniejsze po 3 dniach. Jest taka nadzieja. A poważniej, to czujemy czasem potrzebę wycofania się, odosobnienia właśnie, odejścia, bycia tylko z wodą trawą gawronami... nie! – Bycia bez ludzi, bez towarzystwa innych. To jest ten luksus i ta używka! Nie mieć innych w zasięgu. Nie musieć myśleć o całej tej ludzkiej otoczce, którą się nosi ze sobą i na sobie, na barkach i na głowie 24/24, 7/7, 365/365. Umysł wtedy przestawia się – czasem, jeśli zechce, bo niekoniecznie – na inny, specjalny tryb. Trochę tak, jak tryb snu jest inny od trybu czuwania. Zresztą fizyczne oddalenie to dopiero początek, fizyczne odosobnienie nie musi wcale „automatycznie” wywołać stanu wolności od innych.
Wolność od innych to jest ta używka! Czują ją tylko introwertycy. I tu jest problem, bo żeby wyjść na wolność – na wolność od innych – trzeba najpierw narazić się na spiętrzony, zintensyfikowany kontakt z innymi. Narazić się na spiętrzoną konfrontację. A to jest to, czego my introwertycy, nie znosimy. Od czego cierpimy, mieszają nam się zmysły i ubożejemy duchem.
To jest jak z podróżą. Mam na myśli szczególny rodzaj podróży, raczej jej celu, kiedy chcesz dotrzeć do „dzikiej przyrody”. Do przyrody autentycznej. Takiej, żeby zejść ze szlaków i ścieżek, zanurzyć się w czystej wodzie jakiegoś jeziora lub strumienia, dotknąć ziemi, wspiąć się na skały. Może do tego ugotować sobie posiłek na ogniu. Ale jeśli to miejsce jest parkiem narodowym lub rezerwatem, to tamto jest zabronione, ze ścieżki nie zejdziesz, w wodzie nie wykąpiesz, ani tym bardziej ognisko. Regulacja! Jeśli miejsce chronione nie jest, to zaraz okaże się, że mieszkają tam jacyś tubylcy, którzy wobec krajobrazu mają inne zamiary niż ty, bo np. polują i strzelają, warczą ciężarówkami, pasą owce, przy których chodzą złe psy, piją piwo, a przy tym chcą jakoś oswoić nieznajomego obcego, czyli ciebie, więc musisz być gotów im sprostać. No i czeka cię nocleg u nich, więc tym bardziej konwersacje i ekstrawersja, a zamiast czystej natury - gęsi i traktory na podwórzu.
Podobnie, a właściwie tak samo, jest z odosobnieniem. Jeśli nie chcesz zaliczać surwiwalu (namiot w lesie, nielegalnie) i zależy ci na pracy nad sobą, a nie z komarami, to raczej skorzystasz z miejsca, które ktoś już przygotował. Do odosobnień albo czegoś podobnego. Ale ludzie, jeśli urządzają jakiś kawałek przestrzeni „tylko dla siebie” (no bo na tym polega odosobnienie), to tym samym naznaczają to miejsce sobą. Skutek taki, że przychodzisz na miejsce swojego odosobnienia, a musisz tam toczyć walkę ze śladami, instalacjami i wdrukami właściciela. (Np. na ścianie wisi obraz, który tobie coś wywraca.) Tu słyszę kontrę, że np. przy ośrodkach buddyjskich są domki odosobnieniowe. Tak, ale z tym jest taki problem, że i te domki i cały kontekst jest wybitnie sformatowany. A jeśli przychodzisz spoza konfesji, to musisz stawić czoła pytaniom i zastrzeżeniom i całej tamtejszej ludzkiej obecności, która bywa tak samo lub bardziej wymagająca, jak ta prywatnego właściciela.
Rozwiązanie? Mógłby Ktoś zaprowadzić taki biznes: wynajmowanie eremów (czyli domków retritowych) bez pytania o wyznanie czy sangę. Eremy poza kontekstem. I tak, żeby tam wejść i wyjść przy minimum kontaktowania się z obsługą. Podobnie nie-konfesyjnie, jak „otwarte świeckie medytacje bez rytuałów” które prowadzi jeden z autorów Taraki.
◀ Dziewiętnaście lat Taraki ◀ ► Puszcza i modlitwa czyli mały koniec Europy ►
Komentarze
Dzięki za tekst, i za pozostałe też. Tarakę czytam od lat, nie piszę tu raczej, ale mam wielki szacunek.
Ad rem. W mojej praktyce najlepiej sprawdza się forma pośrednia, tj. jadę w miejsce relatywnie bliskie żywej przyrody - czytaj: stosownie wybrany segment granicy polsko-słowackiej - przy czym nocuję na w miarę cywilizowanym polu namiotowym, a więc mam przy sobie auto, prąd i wszystko inne, a jak mnie weźmie ochota, to wieczorem siadam w niedalekiej restauracji na dobrym obiedzie. Natomiast zwyczaj jest taki, że rano wstaję i wychodzę, a po dwóch godzinach jestem w miejscu, gdzie nie ma nikogo i wiem, że nikogo nie będzie. Tylko ślady wilczych łap na rzecznym mule, które pierwszym razem trochę mnie przestraszyły. W promieniu paru kilometrów nie ma tworu ręki ludzkiej, siadam na kamieniu rzecznym i mam, co chciałem. Zajęło mi parę wyjazdów znalezienie tego miejsca, ale to nie było przesadnie trudne.
A więc, powiedzmy, pępowina z cywilizacją jest, ale długa i luźna. Wieczorem wracam i jak mam ochotę, to z kimś gadam, a jak nie, to nie - bywalcy już się przyzwyczaili. Początkowo myślałem, że po dniu spędzonym w spokoju lasu i rzeki będę miał ludziowstręt, ale się okazało, że jest inaczej: wieczorny kontakt z obcym człowiekiem nagle się okazuje czymś zupełnie innym. Świetną kontrą.
Tanio, legalnie, dyskretnie. Polecam taki system.
Pozdrawiam!
![[foto]](/author_photo/Star_of_Chaos.jpg)
Odosobnienie to kontakt z Wielką Pustką, często też kontakt z własnymi demonami - to ostatnie choćby przez danie sobie czasu na myślenie i dystansu do świata
(Swoja droga, zwróćcie uwagę jak współczesne kartofle kanapowe, a szczególnie korpoludki ściśle dbają o to by przypadkiem nie mieć czasu na myślenie.)
Odosobnienie - choćby zwykłe nie odzywanie się przez zaledwie tydzień - może wiele zmienić. Czasem te zmiany są absolutnie zaskakujące, a bywa ze i katastrofalne dla pewnej części tak zwanego otoczenia
Edit: Żeby nie wyszło, że szukam pracowników do owiec:) Nie! Sam przepracowałem półtora sezonu jako pasterz w górach - no i szczerze polecam. Plutarch kłamał, Wielki Pan nie umarł!
A’propos Pańskiego dzisiejszego artykułu - sama (w sumie z narzeczonym) planuję taką działalność. 4 lata temu przeprowadziliśmy się na wieś. Mamy w sumie kilka pomysłów do rozważenia. Próbowaliśmy dostać dofinansowanie z UE na start ("rewitalizacja" zabytkowej XIX stodoły) ale nie mieliśmy żyrantów i tamta koncepcja upadła. W sumie cieszę się teraz, że nie wyszło, bo pojawiły się inne możliwości, być może ciekawsze.
W każdym razie mamy też pole. Na jego skraju raczkuje mały las - olchy same się wysiewają. Jakoś na początku czerwca jadę do ARiMR bo chcę je przeklasyfikować na przeznaczenie specjalne - łąkę. Wiem już, że takie ruszenie mogę zacząć dopiero w przyszłym roku. Ale marzę ... właśnie o czymś takim, albo wejdę w uprawę ziół - jeszcze kalkuluję pomysły, w sensie co uciągnę.
Pozdrawiam :)
![[foto]](/author_photo/kapalka.jpg)
Wypowiedź na poruszony tu temat zamieszczę na moim wędrownym blogu. Link podam wtedy, kiedy się ukaże. Jutro wyjeżdżam na dzień, więc pewnie nie, ale nieco później na pewno.
Więc dla mnie osobiście "wyjście w teren na parę godzin" działa. Niech każdy poszukuje po swojemu. Nie oceniaj. (Do Pioruna.)
![[foto]](/author_photo/RomanKam.jpg)
Za to z pewnego 3-dniowego odosobnienia w górach (bez jedzenia i wody - o co tyle hałasu), mimo stosowania repelentu- przywiozłem boreliozę, która właśnie zaczęła się neurologicznie objawiać. Choróbsko niezbyt piękne, nie życzę nikomu.
Kiedyś fantazjowałem nt. takiego oto biznesu. Mianowicie, stawiamy w lesie małe domki w takiej odległości od siebie, żeby ludzie nie wchodzili sobie w drogę, prosto wyposażone, otwierane kartą kredytową, fakturowane automatycznie. Przyjeżdżasz, wchodzisz, wychodzisz, robisz co chcesz, do nikogo nie musisz się nawet odezwać.
Fajne?
![[foto]](/author_photo/kapalka.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Mogłaby też być apka w telefonie otwierająca drzwi.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.