zdjęcie Autora

17 grudnia 2012

Wojciech Jóźwiak

Serial: Kolej warszawsko-wiedeńska
Położenie Warszawy

◀ Mazowsze ◀ ► Awarowie i górale ►

Zanim dowiemy się o radiestezji Warszawy (zob. tu), ja coś o zwykłym geograficznym jej położeniu.

1) Jak wszystkie większe i starsze miasta Polski Warszawa leży na „plamie” żyznych gleb, a ich skutkiem intensywnego rolnictwa, gęstego zaludnienia wiejskiego i starego osadnictwa. Poznań ma naokoło plamę żyznych gleb Wielkopolski. Kraków na północ ma żyzne gleby na wapieniach i gipsach Jury, na południe na fliszu Pogórza. Wrocław leży pośrodku żyznej równiny. Szczecin za zaplecze miał podobnie żyzną i dawno zasiedloną wyżynę na zachód od siebie na wysokim brzegu Odry, dzisiaj sztucznie odcięta granicą. Wyjątkiem jest Gdańsk, który między morzem, lasem na górach i błotami nad Wisłą, ale i tam można dopatrzyć się smugi żyznych gleb z Kociewia przez Tczew dobijającej do Motławy. No ale Gdańsk brał to, co spływało całą Wisłą. (Rolnicza baza na Żuławach powstała później i ludzką sztuką.) Po sąsiedzku na podobnej wyspie żyzności powstał Królewiec. Inaczej jest z miastami nowymi, od początku przemysłowymi, których logika rozwojowa była inna. Katowice, Sosnowiec i cała aglomeracja górnośląsko-dąbrowska wyrosła na najpustszej jałowej piaszczystej puszczy, dawniej przez wieki skutecznie grodzącej Małopolskę od Śląska i (dalej) Moraw. Łódź zbudowano pośrodku górzystego lasu na słabych glebach i bez związku z rolnictwem. Dziwnym wyjątkiem jest Wilno: stara stolica rozległego państwa, powstała w miejscu, które raczej nadawałoby się na graniczny posterunek niż na regionalne centrum, bo naokoło las i wąwozy, do dzisiaj. Tak samo jest z Berlinem, pośrodku jezior, błot i jałowych lasów, którego lokalizacja wygląda raczej na dziwny kaprys niż na twór naturalnej geo-ekonomii.

Warszawę stworzył pas czarnych ziem idący od Łowicza przez Błonie, Ożarów, Raszyn... i jedną macką dotykający Wisły na wyżynie Warszawy, drugą Bzury w Sochaczewie, gdzie w średniowieczu i później tak samo był zamek, twierdza, władza i port wywozu zboża na rzece, tyle że Warszawa przeciągnęła ten ośrodek do siebie.

2) Mazowsze zajmuje kotlinę, w której rzeki spływają do środka. Wisła przypływa z zewnątrz, przez przełom w Kazimierzu i Puławach, i wypływa przełomem w Płocku. Centralnym punktem, patrząc przez rzeki, jest sątok (spływ) Wisły i Narwi, gdzie twierdza Modlin. Główne miasto powinno było powstać poniżej tego sątoku, czyli w Zakroczymiu, lub dalej, poniżej ujścia Bzury, czyli w Wyszogrodzie. Coś jednak przeszkodziło tym miasteczkom - albo Warszawa miała większy atut. Po kolei. Kazimierz, Puławy, Zakroczym, Wyszogród (jak nazwa wskazuje), Płock leżą na wysokim prawym brzegu Wisły. Podobnie Pułtusk i Serock na wysokim prawym brzegu Narwi, Wyszków (jak nazwa wskazuje) na wysokim prawym brzegu Bugu, Sochaczew na wysokim prawym brzegu Bzury. Ale Warszawa leży na wysokim lewym brzegu Wisły! Ki czort? Rzeki na północnej półkuli mają tendencję do płynięcia nurtem przy prawym brzegu – mają tendencję skręcać w prawo, bo do tego zmusza je siła Coriolisa. To dobrze widać w Rosji: Prawe brzegi Leny (wschodni), Jeniseju (też wschodni), Wołgi (zachodni, bo płynie na południe) są wręcz górzyste. Na wysokim prawym i zachodnim brzegu Dniepru leży Kijów, tak samo Buda, zachodnia wysoka część Budapesztu nad Dunajem; południowy bułgarski, więc prawy brzeg Dunaju jest górzysty, lewy rumuński płaski z błotami i jeziorami. Dlaczego w Warszawie na odwrót?

Przyczyną jest to, że nad siłą Coriolisa na tym odcinku Wisły przeważył inny proces: „przewlekanie ujścia”. Ale czyjego ujścia? Bo nie jest tak, że to Narew w Modlinie wpada do Wisły – naprawdę to Wisła wpada do Narwi. Główną rzeką jest Narew, chociaż ma trochę mniej wody, a jej faktycznym dopływem Wisła. Po spłynięciu ich dwóch, wspólny strumień kontynuuje kierunek biegu Narwi, za to wody Wisły zmuszone są skręcić pod sporym kątem. Kilka tysięcy lat temu to zjawisko zaznaczało się jeszcze silniej, bo Wisła jawnie wpadała do jeziora (gdy odpływ wody tamował lob lodowca w miejscu Płocka) usypując w nim deltę. Którą do dzisiaj widać na mapach, gdzie od Żerania na północ cieki wodne rozchodzą się w typowy dla delty wachlarz; kiedyś były to ramiona Wisły, która tutaj się kończyła (i wpadała do wód pradoliny, która odpływała na zachód do oceanu, przez Berlin i Hamburg); dzisiaj jednym z nich przekopano Kanał Żerański (btw. ciekawe czy po nim jeszcze coś jest pływane?). Kiedy dawna pradolina spłynęła, Wisła wcześniej rozlewająca się w deltę musiała „zdecydować się” na bieg najkrótszy, czyli po zachodniej krawędzi delty – została przeciągnięta za jej nowym ujściem na zachód. Ale z tego powodu zaczęła podcinać brzeg zachodni, lewy. Inaczej niż typowo. (W Polsce nie wiemy, jak to wygląda, kiedy rzeka żywcem podcina brzeg, bo takich miejsc u nas już nie ma – na Syberii dopiero widać, jaka to dzika, iście smocza siła.)

3) Ostateczna przyczyna tego, że Warszawa przechwyciła funkcję (o)środka Mazowsza, a wkrótce całej Polsko-Litwy, była nie przyrodnicza, tylko polityczna. Ten atut, którym przebiła Zakroczym, Wyszogród czy Płock, był skutkiem unii Polski i Litwy. Kto chciał jechać z Krakowa do Wilna, np. król z dworem, zapewne najpierw z Krakowa spływał Wisłą na Mazowsze. Tutaj Wisła jako droga skręcała w kierunku przeciwnym (niż na Litwę), Narwią pod prąd było ciężko, lepiej było przesiąść się na konie. Gdyby to zrobić w Zakroczymiu, trzeba by było przeprawiać się przez Wkrę... Narew... Bug... Należało to zrobić zanim zaczną się błota dawnej delty, czyli jeszcze powyżej Żerania. Ale bezpieczniej i obronniej było na wysokim brzegu niż na płaszczyźnie Pragi lub Bródna – i stąd kariera Warszawy. Podobnie sprawdzała się w drodze powrotnej, kiedy już Narwią spłynięto i trzeba było dalej ruszyć lądem, wtedy najwygodniejsza droga szła wododziałem przez Rawę, Piotrków, Częstochowę, jak obecna Gierkówka, i w tym kierunku Warszawa była też optymalną stacją przesiadkową. W końcu Zygmunt III uznał, że zamiast kursować między Krakowem a Wilnem, lepiej zrobi jak zainstaluje się pomiędzy. I tak zostało.

Poprzedni (przed Zygmuntem) król Batory swoją nieoficjalną stolicę założył aż w Grodnie, więc na tej samej trasie, tylko dużo bliżej Wilna niż Krakowa.

4) Nieprawdą jest, jakoby Warszawę stworzyło położenie na skrzyżowaniu wodnego szlaku Wisłą z południa na północ, południkowego, i lądowego równoleżnikowego z Berlina przez Poznań do Moskwy. Tamten szlak powstał dopiero w 1866 roku, kiedy („za cara”) zbudowano kolej z Warszawy do Brześcia i dalej do Mińska białoruskiego i Moskwy. Wcześniej drogi w tamtą stronę szły przez Tykocin lub Białystok, Grodno, Wilno. Brześć był ważny, ale jako łącznik między Bugiem a Prypecią, skąd dalej do Kijowa. Raczej odwrotnie, to kolej Berlin – Warszawa – Brześć dorobiono do Warszawy; ostatecznie skompletowano ją dopiero w 1921 roku!

(Czyli kiedy już w niepodległej Polsce zbudowano odcinek kolei z Kutna do Wrześni; wcześniej bezpośredniej kolei Warszawa-Poznań nie było, jeżdżono przez Toruń.)

5) W Rosji przed 1914 rokiem Warszawa była trzecim miastem imperium, po Petersburgu i Moskwie. Łódź była czwarta. Jako większe miasta-ośrodki liczyły się jeszcze Odessa, Ryga, Baku.

◀ Mazowsze ◀ ► Awarowie i górale ►


Komentarze

[foto]
1. Wilno i innePrzemysław Kapałka • 2012-12-17

Na północnych krańcach województwa warmińsko-mazurskiego znajduje się rejon bardzo żyznych ziem, jednych z najlepszych w kraju. Ciekawe, że nie rozwinął się tam żaden większy ośrodek miejski.

A co do Wilna, to odnoszę wrażenie, że zakładali je specjaliści, którzy wyczuli szczególne siły w tym miejscu.


[foto]
2. Wilno, Sandomierz, ŁódźWojciech Jóźwiak • 2012-12-17

Wilno, jak patrzeć na mapę, położone jest pośrodku pojezierza, pasa wzgórz-moren, gęsto zalesionego do dzisiaj, który prawdopodobnie oddzielał bałtyjską część Litwy od słowiańskiej (białoruskiej). Wilia-Neris w tym miejscu tworzy przełom przez góry pojezierza, a jej dolina stanowi korytarz łączący obie części (dawnego) państwa litewskiego. Więc "logika miejsca" istnieje.

Co do żyznych ziem: nie zawsze obszar żyznych ziem "generował" wielkie miasto. Widocznie musiały dojść różne czynniki dodatkowe. Kujawy żyzne, a wielkiego miasta nie mają. Miasto mogło też wyrastać, ale jego rozwój został zatrzymany, - przypadek Sandomierza, zablokowanego granicą austriacko-rosyjską.

W Wilnie będąc, dobrze się czułem, byc może tamto miasto ma "dobre wibracje".

Łodź jest dziwna. Mam wrażenie - odbierając ją "po szamańsku" - że tam wciąż jeszcze żyje dawna puszcza, na której miejscu zbudowano to miasto. Chociaż "żyje" już tylko niejawnie. Łódź ma w sobie coś dzikiego, czego śladu  nie ma w Warszawie, Poznaniu ani Krakowie.
[foto]
3. Wojtku, zbiera nam...Przemysław Kapałka • 2012-12-17

Wojtku, zbiera nam się materiał na co najmniej odcinek bloga, poświęcony miastom :) 
[foto]
4. KrólewiecWojciech Jóźwiak • 2013-01-21

Przemysław Kapałka napisał w komentarzu nr 1:
>>> Na północnych krańcach województwa warmińsko-mazurskiego znajduje się rejon bardzo żyznych ziem, jednych z najlepszych w kraju. Ciekawe, że nie rozwinął się tam żaden większy ośrodek miejski.

--- Ależ rozwinął się - w Królewcu!

[foto]
5. Królewiec?Przemysław Kapałka • 2013-01-21

Gdzie Królewiec, a gdzie Bartoszyce. Chyba trochę za daleko.


[foto]
6. Tylko 50 km! + Barcki KamionWojciech Jóźwiak • 2013-01-21

Z Bartoszyc do Królewca tylko 50 km! Tyle, co z Sochaczewa do Warszawy. Nie było powodu, żeby tam rozwinęła się druga metropolia.

bartenstein.jpg

Przy okazji: nazwa "Bartoszyce" to rzadkie barbarzyństwo. Niem. Bartenstein zawiera w sobie "Barten" - czyli nazwę pruskiego ludu Bartów, którzy tam byli. "Stein" po niem. znaczy "kamień", ale zwykle w Prusach jest tłumaczeniem (staro)pruskiego "štabas", ("kamień") podobnie jak u nas Sztabin na Podlasiu. Co to słowo znaczyło pierwotnie? Przypuszczam, że to samo, co polskie "kamion", częsta nazwa miejscowości, jeden Kamion mam niedaleko ode mnie nad Rawką. Znaczyło: "bród przez rzekę umocniony kamiennym brukiem" czyli taki proto-most. Przy kamionach (i pewnie też przy "štabasach") wyrastały osady handlowe, bo przeprawa przez rzekę była okazją do wypicia, zakąski i handlu.
Tymczasem "Bartoszyce" urobiono mechanicznie, przez prostackie i bezmyślne skojarzenie fonetyczne, niby że to od jakiegoś "Bartosza". Wstręt.

Obywatele Bartoszyc powinni zmienić swoją nazwę na Barcki Kamion.

[foto]
7. 40 kmPrzemysław Kapałka • 2013-01-21

Tak, z Królewca do Niziny Sępopolskiej jest 40 km. Ale zestawmy z innymi przykładami, które podałeś: " Warszawa leży na „plamie” żyznych gleb. Poznań ma naokoło plamę żyznych gleb Wielkopolski. Kraków na północ ma żyzne gleby na wapieniach i gipsach Jury, na południe na fliszu Pogórza." Te 40 km w porównaniu z tym to chyba jednak sporo. W przypadku Królewca widziałbym raczej to, że leży u ujścia Pregoły, jedynej większej rzeki w tym terenie, do Zalewu Wiślanego.

A co do nazwy Bartoszyc, jest to jeden z wielu przykładów zniekształcenia nazwy, jeszcze nie najbardziej drastyczny. 

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)