11 listopada 2012
Piotr Jaczewski
Serial: Okiem Hipnotyzera
Do czego potrzebni są bogowie i transe opętania czy nawiedzenia?
◀ Apokalipsa Teraz - Agresja i Przemoc - Szamanizm, Joga, Tantra ◀ ► Bogowie jako prototypy poznawcze ►
Poważnie mówię! I przy okazji polecę coś, co znalazłem przy okazji rozmów o pracy z bogami: The Use and Function of Altered States of Consciousness
within Dance/Movement Therapy
I to nie w postaci wiary w bogów (uwierz, że krasnoludek czeka tuż za dzwiami, ale jest płochliwy i ucieknie), ale uznania ważności Bogów i nie kwestionowania tych doświadczeń. To twierdzę z perspektywy hipnotyzera.
Tj. Oddzielenie(dysocjacja) jest nam potrzebna do zmiany naszych zachowań np. pogląd: świadomość czy JA nie jestem ciałem, umożliwia taką przemianę(np. jest podstawą czegoś, co funkcjonuje jako one session therapy w Hipnoterapii i ma dość dużą chyba ok 60%-70 skutecznośc). Bycie wyłącznie w ciele, tu i teraz ma tendencję do budowania uzależnień.. jestem tym co robię całym sobą nawet jeśli mi to nie służy.
Duża część terapii (mówię ogólnie o psychoterapii, ale też różnego rodzaju nurtach quasii-psychoterapeutycznych) funkcjonuje dzięki wyrabianiu świadomości świadka(meta-obserwatora), to pozwala na oddzielenie siebie od problematycznego zachowania.
Huston! Huston ! Mamy problem: Następuje wtedy asocjacja z JA czy świadomością. Nie brzmi groźnie: Ja czy świadomość mamy. Więc powiem inaczej: absolutyzacja tego Ja, lub owej świadomości. Uczynienie z czegoś subiektywnego wartości obiektywnej i(lub) rzeczywistej. Nieświadome opętanie przez "boga świadomości" lub "boga JA". Tłumacząc to na ludzkie: Rozmawiając z terapeutą czy uczestnikiem terapii(nawet) masz wrażenie, że rozmawiasz z kosmitą lub kimś opętanym. Jakby ktoś im mózg wyprał ;) Od bidy to opętanie mieści się w granicach normalności tj. "psychologii gazetowej" "powszechnie znanych prawd o życiu" "ponadczasowych mądrości ludzkości" i wygłaszane stwierdzenia są takimi z którymi się zgadzasz lub mógłbyś się zgodzić: Kosmici się kamuflują, opętujący duch udaje normalność. Od czasu do czasu ujawniają swoją naturę np. w kwestiach poglądów terapeutycznych, kiedy dyskusja nabiera znamion sporu religijnego. Podobnie zresztą jak przy spotkaniu klientów od dwóch różnych terapeutów - często to są dwa kosmosy.
A z punktu widzenia hipnotyzera:
Ludzcy bogowie, o boskiej naturze, wyrażający się również w działaniach niekoniecznie pozytywnych, docenianie i nie kwestionowanie tych doświadczeń to idealne rozwiązanie!
JA NIE palę, a bóg nikotyny NIKODYM pali, przeze mnie!
To zupełnie inna logika, i inny sens aktywności niż "Ja obserwuję swoje palenie". W dodatku z bogami można sobie radzić, obłaskawić, przekupić... więc mam już z tej logiki jakiś ruch.
Kwestionowanie istnienia bogów, deprecjonowanie tych doświadczeń wprost prowadzi do logiki: To ty palisz, nie ma Nikodyma. Jest sugestią palenia i nałogu, będącego częścią tożsamości. Dodatkowo Nikodym staje się bogiem walczącym o władzę, budującym swoją religię, korporacje..
Z drugiej strony uznanie realności tych doświadczeń. Ba! Wprowadzenie kultury transów opętania. tj. składania ofiar nikodymowi (min. bogu bardzo prospołecznemu) aż objawi swoją obecność w pełnej krasie, zacznie kierować ciałem. To druga strona tej transowej logiki: Im bardziej nikodym się objawia, tym bardziej Ja jestem niepalący, to nie moja aktywność a sprawa boska.
Sugestia, że palenie jest niezgodne z tożsamością, w dodatku ewokujące, prowokujące na wierzch ową świadomość i tożsamość: Teraz jestem sobą, niepalącym taka jest moja tożsamość. W dodatku gdy uczciłem Nikodyma, mam sporą liczbę innych bogów do zapoznania się z nimi..Nikodym to jedynie, jeden z wielu pośredników do innych bogów.
Ci inni są potrzebni do tego, by role społeczne (maski) nie stawały się naszą tożsamością. Nie jestem premierem, pełnię funkcję premiera. Nie jestem prezydentem, pełnię funkcję prezydenta. Nie jestem x, robię x, robiąc x y z.
Potrzebujemy Bogów! Potrzebujemy, by oni przybywali i poruszali naszym ciałem..
◀ Apokalipsa Teraz - Agresja i Przemoc - Szamanizm, Joga, Tantra ◀ ► Bogowie jako prototypy poznawcze ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Pytam poważnie. Bo sam kiedyś, b. dawno temu, przestałem palić papierosy w wyniku terapii, którą sam wymyśliłem i polegała ona na tym, że wyobraziłem sobie DEMONA, który siedzi w papierosach i domaga się, żeby GO zapalić. Z tym demonem odbyłem walkę. Kiedy żądał, żeby GO zapalić, brałem papieros, kruszyłem i wrzucałem do ognia. Prócz tego kłułem paczkę papierosów igłą. (Palacze wiedzą, że wtedy są niepalne.) Tłukłem demona czyli paczkę papierosów różnymi przedmiotami. Obrzucałem obelgami. Skierowałem na niego cały gniew jaki umiałem wygenerować. Pomogło, od tamtej pory nie palę, od nałogu uwolniłem się całkowicie, nie miałem nigdy żadnych pokus ani roztkliwiania się nad tym, że "zapaliłbym" albo "jak paliłem to jednak było fajnie" - co obserwowałem u innych osób "rzuciwszych palenie". Ani rozmowy o rzucaniu palenia nie wciągały mnie, temat w ogóle przestał dla mnie istnieć.
No właśnie. Tak jak Ty o tych "bogach", z Nikodymem na czele, napisałeś, nie daje jasnego obrazu, po co one miałyby być.
Uwaga II: to co nazywasz bogami, to właściwie są MEMY.
![[foto]](/author_photo/jaczewski.jpg)
Wersja z demonami, tą jaką użyłeś działa podobnie, z tym, że gdyby oprzeć na niej światopogląd to wychodzi świat pełen strachu. W wersji myślenia, którą ja popieram: Odbyłeś wielokrotnie puję ku czci Nikodyma, w której w agresywny sposób złożyłeś ofiarę z tytoniu i zabiłeś oraz ofiarowałeś personifikację przywiązania do paczki papierosów.
II. Bogowie - memy, wartości, role społeczne, procesy wtórne, postacie mindelowskie śnienia, części Ja, hormony i rozwinięte siatki neurologiczne, amplifikacje życiowych procesów i myślenia o życiu, pozytywna personifikacja tego, czego my nie robimy i czym nie jesteśmy. To, co nam się objawia, a nie jest nami.
Szczerze jestem przekonany, że używanie tej kategorii pt. Bogowie - ponadludzkie postaci o ludzkich cechach-osobowości i własnych ponadludzkich mocach-aktywności to pogląd symetryczny i wspierający pogląd i doświadczenie: Jesteśmy ludźmi ze swoimi charakterami, i własnym stylem aktywności w życiu.
A nawet twierdziłbym mocniej, że inne sposoby opisywania tego, właśnie pozbawione "boskości" - sprowadzające to do "to tylko mem" "to tylko wartości" "to tylko proces wtórny" itd bazują na deprecjacji i kończą się deprecjacją człowieka, jego charakteru i stylu wyrażania się w życiu.
Przy czym myślę o deprecjacji na poziomie poznawczym, że ciężko "dostrzec go w pełni", a i on ma z tym problemy.
Mam jednak kilka pytań:
1. Praktyczne: czy byłaby to praca całkowicie indywidualna - w sensie bez pośrednika?
2. Z pozycji terapeutki: czy nie stanowiłaby zagrożenia dla osób najogólniej rzecz ujmując mało ukorzenionych w rzeczywistości?
3. Ideologiczno-teologiczne: czy każdy z nas ma własny, niezależny panteon bóstw?
4. Cholera wie jakie: jaka jest pewność, że ktoś nie określi swojej tożsamości poprzez np. "jestem osobą palącą"?
Pozdrawiam ciepło
Aneta
![[foto]](/author_photo/jaczewski.jpg)
1. To byłaby głównie praca indywidualna, ale też z instytucją kogoś, kto zna bogów (guru od danego boga/bogini - ktoś kto dobrze zna zarówno rytuał, ale też naturę danej postaci) oraz grupą wsparcia(wyznawców tego samego boga/bogini). To, co opisuję tu to np. oderwany od buddyzmu i hinduizmu sens tantry (ale też niektórych elementów szamanizmu).
2. Wprost przeciwnie. Małe ukorzenienie w rzeczywistości bierze się z konfliktu pomiędzy rzeczywistością wewnętrzną a zewnętrzną; Światem bogów-idei, a percepcją tego, co dzieje się dookoła.; Konfliktu relacyjnego.
Siłą rzeczy idea Bogów znosi ten konflikt, przeramowuje jego znaczenie: Jesteś ty i jednocześnie Bóg/bogini, który postanowił(a) się zamanifestować.
3. Można i tak, że każdy ma niezależny panteon. Z tym, że to byłoby marnotrastwo poznania społecznego i grupowego. Za to, w ten panteon społeczny wpisana jest dynamika: Jedni bogowie zyskują władzę np. "bogowie telewizji" czy "bogowie internetu", a inni tracą na znaczeniu "bogowie gazet" i "bogowie radia".
Jeśli nie znasz, to ja polecam Jean Shinoda Bolen "Bogowie w każdym mężczyźnie" "Bogowie w każdej kobiecie" - to z panteonem bogów greckich. O coś takiego, ten typ poznania i rozpoznania mi chodzi tj, o kulturę zbudowaną
4. A jaką masz pewność, że miły sympatyczny, wyluzowany pan dyrektor(piję do swojego wcześniejszego cyklu), którego spotykasz nie jest psychopatą, który tłucze żonę i zamyka ją w piwnicy, a w międzyczasie uczestniczy w orgiach z udziałem heroiny gdzie prostytuują się małolaty ?
Piję do tego, że pewności nie ma. Tak samo, jak nie ma pewności, że dobrze funkcjonująca osoba nagle nie skręci ... gdzieśtam. A nawet w wielu sytuacjach można mieć wręcz pewność, że wystarczy niewielki impuls, kłopot i tak się stanie.
Ten typ poznania społecznego siłą rzeczy osadzony na budowaniu wizerunku etc. sprzyja hipokryzji i to często na dużo większą skalę niż się zdaje. (choć nie tak jak mówią często spiskowe teorie dziejów). Idea bogów jest jakimś tam pomysłem dostarczenia na szeroką skalę wzorców radzenia sobie z tym: ups. pojawił się Nikodym i się panoszy, aaaa..już wiem, trzeba go obłaskawić i go poznać, naturalna sprawa - wiem, co zrobić.
Wadą tego pomysłu rozwijania idei bogów jest to,że wymaga on: albo dużego samozaparcia od strony jednostki, by nauczyć się myśleć w ten sposób, albo kultury na tym bazującej tj szerszego grona z z którego można czerpać te wzorce.
To drugie to dla tego, że to przenosi częściowo siłę na drugą stronę w relacjach(świat jest pełen bogów). To wymaga wysiłku od dwóch stron. Tu podam przykład, na hawajach był i pewnie jest problem z odchudzaniem kobiet z rodzin tradycyjnie hawajskich Tj. wszelkie argumenty pro-zdrowotne etc nie działały w tej mentalności, za to działała prośba ze strony lubianego i szanowanego lekarza.
Z tym, że ta idea Bogów jest odzwierciedleniem tego jak naturalnie myślimy i odczuwamy. Tu za moment będę pisał o prototypach poznawczych. Sformułowanie, którego gdzieś mi zabrakło przy odpowiadaniu Wojtkowi i zamiast tego użyłem "poznanie w pełni". A chodzi o istnienie w polu, kulturze w miarę precyzyjnych (i oficjalnych), szczegółowych prototypów poznawczych, budujących możliwość poznania jednostki jako dynamicznego układu zmiennego w czasie.
To może rozwinę już we wpisie.
Pozdrawiam serdecznie,
Piotr
Natomiast absolutnie bezdyskusyjnie przyjmuję ideę jednostki jako "dynamicznego układu zmiennego w czasie".
Aneta
![[foto]](/author_photo/jaczewski.jpg)
Niestety tak! Tu masz rację - w takim czymś jest ten rys. Co też można uwzględnić tj. taki system opierałby się na swobodzie uczestnictwa w różnych grupach o "różnym zagęszczeniu bogów" - rozwijania pewnego doświadczenia i porzucania go na rzecz kolejnego, bardziej skomplikowanego..
Jest to odwrotność i uoficjalnienie tego, co i tak nieświadomie dzieje się dookoła. Tylko w tym nieświadomym-"nieoficjalnym" układzie obowiązuje pewne albo-albo. Albo myślisz, Albo jesteś. Albo przynależysz do danego układu, Albo jesteś indywidualnością. I uczestniczenie w życiu grupowym wymaga złamania rozumu - jak to ładnie ujął Wojtek.
Ps. Nie ma problemu z totalitarnością/totalnością jako taką - tak przeżywamy małe i duże doświadczenia w tym społeczne jako totalitarne/totalne mniejsze i większe gestalty. Jak to poetycko w budyźmie bywa opowiadane: ciąg pereł - nieustanny przepływ karmicznych wrażeń- tworzący wielką sieć.Problem tu jest z ignorancją(nieświadomością procesu) i wyłaniającym się z nią lgnięciem/awersją.
Swoją drogą właśnie przypomniało mi się/ wpadłem na to, że to dalsze rozwinięcie idei MUCZ, "psychodynamicznej multiikonografii".
Piotrze, a jeśli proces jest świadomy/uświadamiany i jest się na etapie przekraczania lgnięcia/awersji czy też lęku/gniewu czy też miłości/władzy czy też wewnętrzne/zewnętrzne - jakiekolwiek dualizmy by tu jeszcze zaproponować - to czy następnym etapem nie jest wykroczenie poza dualizm ja-człowiek/bóstwo?
I, jeśli tak, czy jest to celem, czy też celu nie ma i jest sama droga?
Aneta
PS. Książki J.S. Bolen znam, ale o idei MUCZ pierwsze słyszę. Uzupełnię braki ;)
![[foto]](/author_photo/jaczewski.jpg)
Tak.
To zwykłe powiedzenie skomplikowanymi słowami, że człowiek jest ważny, jego doświadczenia i życie jest ważne.
MUCZ - to mój "pomysł" na to jak możnaby wykorzystać technologię do przyśpieszonej nauki czytania i poznawania przez interaktywność systemu. Tj. to, że system stymulowałby-reagując na normalny proces i jednocześnie wyprzedzał jego rozwój. Dokładnie tak, jak działają żywe układy - tylko te mocno wsłuchujące i wpatrujące się w to co robi ów mały człowiek :)
![[foto]](/author_photo/jaczewski.jpg)
To możliwe:) Nastawiam się na ciekawość, badanie otaczającego mnie świata jak najpełniej.Również tej przestrzeni wewnętrznej.I możliwie najpełniej staram się oddać to, co już samo się wyłania lub funkcjonuje. Jestem wielkim zwolennikiem wyłaniającej się wiedzy, podażania za wskazówkami z pola, mądrości grupowej i tego, co jest. Koncepcji tego, że życie jest mądre na swój często zwariowany sposób;)
Chyba, że pytasz o to, czy w tym co się dzieje na świecie można rozpoznać bogów domagających się uznania. To i owszem, posługując się tą koncepcją tak to można ująć:-)
Co jest bez znaczenia w świetle Twoich odpowiedzi - wszak obie są twierdzące :)
Pozdrawiam ciepło i idę spać.
Aneta
![[foto]](/author_photo/jaczewski.jpg)
Wzmocni system immunologiczny, obdaruje czasem na lekturę i nauczy wsłuchiwać się w ciało.
:)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Takie bogomemy mają lub mogą mieć jeszcze jedno swoje piętro, ale o tym bym wolał napisać w tekście o wyższej randze niż komentarz do bloga.
![[foto]](/author_photo/jaczewski.jpg)
Ale przyznaję, że nie lubię mieszać tych pojęć. Tj. wolę utrzymywać niezależne zestawy spojrzeń, "okularów", a nie sklejać te koncepcje w jedno.
Spojrzenie typu BOGOWIE, pozwala dostrzec, że owe zjawiska zachowują się jak żywe organizmy, w dodatku "wielowymiarowe" tj. bogowie potrafią objawiać się w wielu miejscach na raz i pomiędzy tymi zjawiskami może nie być ciągłości. Wolę ten termin Bogowie niż archetypy, gdyż w tym ostatnim kryje się wrzucenie wszystkiego do jednego worka, zamiąchanie i nazwanie swoją własną odgórną myślą z siłą własnego autorytetu. Tymczasem, mi się zdaje, że najlepszym sposobem na wykrywanie tego, jest pozwalanie, by bogowie się objawili; zgodnie ze swoją naturą. Mam na myśli zarówno to, że cechą bogów jest objawianie się, jak i podążanie za zmysłami, ciałem, amplifikacją, "emergentną wiedzą"/intuicją?(nie do końca intuicją) jako sposób wchodzenie w kontakt z tymi zjawiskami.
Nie powiem, ale również ta perspektywa podsuwa ideę, że szamańskie techniki pozwalają jakoś ten wymiar porządkować czy z niego czerpać siłę etc.
Spojrzenie typu MEM pozwala dostrzec te procesy jako zjawiska kulturowe, osadzić je w czasie i przestrzeni. Wolę je od egregorów, z dwójki złego, bo ten ostatni termin ezoteryka zdążyła wypełnić strachem i zdemonizować. Z drugiej strony hasło mem zawiera w sobie olbrzymi potencjał deprecjacji: "A to tylko taki mem". A to tylko taki wirus - weź antybiotyk i się z tego wylecz.
Spojrzenie typu IDEA komunikowana za pośrednictwem hipnozy, pozwala dostrzec jak to się dzieje w relacji z jednostką. Jak owe zjawiska "instalują się" nawet w werbalnej komunikacji. I odrobinę uelastycznić psychiczny system immunologiczny :) To uelastycznienie jest ważne, bo w sztywnym reagowaniu na ideę X, stwierdzenie pt NIE-X, zaprzeczenie, przyjęcie przeciwnego stanowiska, świadome czy nieświadome - jest staniem się w równym stopniu nosicielem idei X.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.